piątek, 30 czerwca 2017

Tomasz Kolanek: Nie ma wolności bez Kościoła. Poznański Czerwiec 1956


Nie ma wolności bez Kościoła. Poznański Czerwiec 1956
     Po przejęciu władzy w Polsce komuniści profilaktycznie starali się napiętnować ludzi, którzy mieszkali na ziemiach kojarzonych przez nich jako bastion „reakcji”. Wiedzieli oni aż nazbyt dobrze, że przez cały okres międzywojenny Wielkopolska stanowiła ostoję prawicy i wszelkiego rodzaju ruchów chrześcijańskich zakorzenionych przede wszystkim wśród robotników.

W Wielkopolsce od co najmniej połowy XIX wieku istniał bardzo rozbudowany ruch chrześcijański skupiony wokół robotniczych związków zawodowych. Stanowił on dla komunistów ogromne zagrożenie i dlatego też, poprzez ciągłe „przykręcanie śruby” polegające na kolejnych represjach religijnych i gospodarczych, „czerwoni” próbowali uporać się z problemem.

Coraz większe niezadowolenie mieszkańców Wielkopolski doprowadziło do potwornego napięcia na linii władza-robotnicy. W pewnym momencie wystarczyła „niewielka iskra”, aby doszło do starć i walk ulicznych. Takim właśnie punktem zapalnym okazał się konflikt w zakładach Cegielskiego, który stanowił ostateczną kroplę przelewającą czarę goryczy.

Bezpieka nie śpi

Po roku 1989 ujawnione zostały materiały archiwalne sporządzone przez Służbę Bezpieczeństwa na temat „Poznańskiego Czerwca 1956”. Widać w nich wyraźnie, że problemem dla komunistycznego aparatu władzy i represji nie było „żądanie chleba” – najważniejszy rzekomo postulat protestujących, ale dopominanie się o „wolność polityczną”.

- Bezpieka w pierwszej kolejności odnotowała, że wznoszono okrzyki „Uwolnić Prymasa Wyszyńskiego” i „Chcemy Polski katolickiej, a nie bolszewickiej”. Na podnoszonych przez protestujących transparentach najczęściej można było z kolei zobaczyć hasła nawołujące do powrotu do Polski Lwowa i Wilna – podkreśla prof. Grzegorz Kucharczyk z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu.

Z zachowanych dokumentów wynika, że komuniści właśnie to żądanie uznali za najbardziej zagrażające panującemu wówczas „porządkowi”. Poznaniacy nie upominali się bowiem w pierwszej kolejności o zapewnienie tzw. socjalu, co dzisiaj próbuje się wmawiać m.in. w podręcznikach szkolnych, tylko o wolność, ponieważ byli przekonani, że wraz z nią uda się bez „pomocy” ze strony władz rozwiązać wszelkie problemy bytowe.

Lekcja pokazowa

Wiele osób zadaje sobie pytanie: dlaczego komuniści znając żądania Wielkopolan zamiast uchylić im rąbka żądanej wolności poszli na krwawe starcie? Odpowiedzi trzeba szukać w dwóch innych wydarzeniach. Pierwszym był XX Zjazd Komunistycznej Partii ZSRR pod koniec lutego 1956 roku i wygłoszony wówczas w Moskwie „tajny referat Chruszczowa”, w czasie którego wieloletni bliski współpracownik Józefa Stalina nagle odkrył, że komunistyczny dyktator był „złym człowiekiem”. Wtedy to rozpoczęła się tzw. „odwilż”. Jak jednak wiadomo każda „komunistyczna odwilż” ma swoją granicę, a tą granicą zawsze jest rzeczywista wolność.

Drugie wydarzenie to Powstanie Węgierskie w październiku 1956 roku.Zdaniem prof. Kucharczyka „Poznański Czerwiec 1956” stanowił doskonały sprawdzian przed masakrą dokonaną kilka miesięcy później w Budapeszcie. Zasiadający w Moskwie faktyczni przywódcy bloku wschodniego mogli sprawdzić, na ile mogą sobie pozwolić w tłumieniu ewentualnych buntów i protestów i jak zareagują na ich terror i morderstwa politycy oraz mieszkańcy krajów po obu stronach „żelaznej kurtyny”.

Czym jest wolność?

Za poznańskim żądaniem wolności szły konkretne postulaty. Pierwszym i najważniejszym było uwolnienie przetrzymywanego od 1953 roku w więzieniu kardynała Stefana Wyszyńskiego. Drugim - porzucenie represji wobec Kościoła. Trzecim - zaprzestanie ateizacji społeczeństwa. Widać wyraźnie, że mieszkańcy Wielkopolski nie wyobrażali sobie „wolności od wiary”. Wręcz przeciwnie – swoboda wyznawania religii katolickiej była dla nich naturalną przestrzenią do realizacji wolności.

- Poznaniacy protestując jako jedni z pierwszych w powojennej Polsce powiedzieli komunistom wprost: „Pokażcie, co się dzieje z Kościołem!”. Ktoś zapyta: dlaczego było to dla nich aż tak ważne? Należy pamiętać, że 61 lat temu jedyną ostoją, jedynym stałym punktem na „morzu komunistycznej niepewności” była obecność księdza katolickiego, który dawał ludziom nadzieję nie tylko „na lepsze jutro”, ale i życie wieczne. Represje i eksterminacje, jakich systematycznie doświadczali wówczas duchowni stanowiły to, na co mieszkańcy Wielkopolski, od zawsze związani z Kościołem katolickim, nie mogli nie zareagować – zaznacza prof. Kucharczyk.

Moskiewski trop

Do stłumienia poznańskiej walki o wolność komuniści skierowali 10 tys. żołnierzy i oficerów z MO, LWP, SB i KBW oraz 359 czołgów, 31 dział pancernych a także blisko 900 samochodów i motocykli. Zdaniem prof. Kucharczyka z jednej strony świadczy to o wielkiej niepewności komunistów, co do możliwości rozwoju sytuacji. Z drugiej zaś „czerwoni” nie mogliby pozwolić sobie na tak stanowcze działania, gdyby wcześniej nie dostali odpowiedniej zgody ze strony Moskwy. – Mimo, że w Polsce nie ma żadnych dokumentów na ten temat, to jestem przekonany, że właśnie z Moskwy przyszedł sygnał od towarzysza Chruszczowa: „Towarzysze, wiecie co macie zrobić” – podkreśla historyk.

Na potwierdzenie tej teorii poznański naukowiec przypomina, że dowódcą wojsk, które dokonały masakry w Poznaniu był Pełniący Obowiązki Polaka sowiecki generał Stanisław Popławski – jeden z dowódców stacjonujących wówczas w Polsce wojsk radzieckich. To najprawdopodobniej on wydał bezpośredni rozkaz strzelania do protestujących, w tym do kobiet i dzieci.

Kto wygrał?

W krwawych walkach śmierć poniosło co najmniej 79 osób, rannych było ponad 600. Zginęło ponadto 5 żołnierzy LWP, 1 żołnierz KBW, 3 funkcjonariuszy UB oraz 1 funkcjonariusz MO.

Początkowo można było odnieść wrażenie, że poznaniacy zwyciężyli. Kilka miesięcy później nadeszła bowiem „odwilż gomułkowska”, a wraz z nią zmiany personalne na najwyższych szczeblach władzy. Niestety patrząc na wydarzenia Poznańskiego Czerwca 1956 z dzisiejszej perspektywy trzeba zadać pytanie: co się stało z „etosem wielkopolskim”? Obserwując to, co się dzieje we współczesnym Poznaniu ciężko dostrzec chociaż niewielki promil ideałów wolności nierozłącznie związanych z kultywowaniem katolickiego oblicza Polski.

Dzisiejsza wolność w rozumowaniu obecnych włodarzy Poznania i sprzyjającej im elity intelektualno-medialnej oznacza zastąpienie krzyża tęczowymi flagami, a walkę o wolność prymasa Wyszyńskiego walką o „wolność artystyczną” obwoźnego bluźniercy z Chorwacji – reżysera antykatolickiej „Klątwy”.


Tomasz Kolanek