Przemysław Serednicki, Program gospodarczy Stronnictwa Narodowego
Artykuł ten, ma na celu, ukazanie ogólnego
zarysu koncepcji gospodarczych Stronnictwa Narodowego. Program ten
współtworzyli wybitni ekonomiści, profesorowie, obdarzeni ogromnym autorytetem
jak np. Roman Rybarski, czy Stanisław Głąbiński. Można przyjąć z dużym
prawdopodobieństwem, iż konflikt na linii „starzy” – „młodzi” w SN przełożył
się na poglądy gospodarcze w SN. Z jednej strony tworzyli go właśnie dawni
działacze Ligii, Narodowi Demokraci, z naciskiem na „Demokraci”[1],
a z drugiej strony tzw. „młodzi” wprowadzeni do SN, a właściwie do Sekcji
Młodych SN przez samego Dmowskiego z założonego w październiku 1926 Obozu
Wielkiej Polski[2].
Program gospodarczy nie może być dziełem
jednego człowieka. Może się rozwinąć tylko w życiu, ciągłej walce, a przy tym
konkretna jego postać zależy od warunków, w których ten program będzie
urzeczywistniony[3].
Program gospodarczy Stronnictwa Narodowego, nie jest programem sensu
stricte; jest raczej zbiorem idei, wizją, którą powinno kierować się państwo.
Państwo rozumiane nie, jako zbiór jednostek obywatelstwa polskiego, ale twórcza
organizacja narodu. To bardzo istotne w myśli gospodarczej Rybarskiego;
wielokrotnie będzie to podkreślał, gdyż: bardzo
rozmaite okoliczności określają politykę gospodarczą narodu, jego program
gospodarczy. Program ten nie jest nigdy dziełem abstrakcyjnej doktryny. Gdyby
nawet nim był, to nie na długo, nie wytrzymałby próby życia. Zależy zarówno od
konkretnych warunków gospodarczych jak i od bardzo wielu pierwiastków
psychicznych[4].
Trzeba wziąć pod uwagę takie czynniki jak: zasoby naturalne kraju, warunki
geograficzne, jego położenie w stosunku do sąsiadów[5].
Praca Rybarskiego powstała na fali
ogólnoświatowego kryzysu w latach dwudziestych/trzydziestych XX wieku. Kryzys ten był: (…) najdotkliwszym z dotychczasowych załamań gospodarki
kapitalistycznej. Poprzedziły go objawy częściowego pogarszania się koniunktury
w postaci spadku cen hurtowych, narastania zapasów towarów, zmniejszania emisji
akcji i spadku ich kursów oraz ograniczania rozmiarów produkcji. W całej pełni
kryzys gospodarczy wystąpił w większości państw w roku 1930. Podobnie było i w
Polsce[6]. Zdaniem
Rybarskiego, jedną z przyczyn ogólnoświatowego kryzysu była, jednostronność produkcyjna (…) jak fatalnie
odbija się kryzys na „monokulturach”, kiedy cały byt gospodarczy narodu zawisł
od głównego artykułu jego eksportu[7]. Dlatego
należy dążyć do różnorodności
produkcyjnej[8].
Ciekawa jest przeprowadzona przez Rybarskiego krytyka kapitalizmu, przy
jednoczesnej krytyce socjalizmu; Rządy
plutokracji, które otwierają drogę wpływom międzynarodowego kapitału, nie godzą
się z kierunkiem narodowym. Ale również nie godzi się z nim materializm życiowy
w innej, skrajnej postaci: walka klasowa, która na pierwszy plan wysuwa
rozdział bogactwa, dąży do jego niwelacji, nie dbając wiele o inne wartości
życiowe[9]. To
co narodowe, powinno oprzeć się na
silnej warstwie średniej; dzisiejsza
Polska ma i będzie miała coraz silniejszą, własną, warstwę średnią[10].
Zdaniem Rybarskiego Polskę
zgubiły dwie rzeczy: sarmatyzm i cudzoziemszczyzna; Polska odsunęła się od morza, kolonialnych zdobyczy, nie stworzyła własnego
przemysłu, nie rozwijała u siebie umiejętności technicznych. Utonęła w spokojnym
życiu wiejskim[11].
Z drugiej jednak strony:
nieprzetrawione idee zachodnie,
działające urokiem nowości i postępu, przyniosły swoje szkody[12].
Dlatego powinniśmy budzić nasze rodzime siły wytwórcze. Nie oznacza to,
rzecz jasna nie oglądania się na zachód, nie śledzenia nowinek,
ale: powierzchowna
asymilacja cudzych idei nie obudzi w narodzie polskim sił wytwórczych[13].
Dlatego bardzo istotne w narodowym programie gospodarczym jest
uwzględnienie czynnika psychicznego, który określa obiektywne warunki oraz
ewolucję społeczno - gospodarczą; na
jednym gruncie jakaś nowa idea może wydać owoce, zaszczepiona gdzieindziej,
przerodzi się w karykaturę[14].
Rybarski twierdzi, iż starał się przede wszystkim
ukazać: (…) jedność gospodarstwa[15]
narodowego (…) łączność między ogólnym życiem narodu, a jego gospodarstwem[16].
Ustrój społeczno – gospodarczy nie istnieje niezależnie od religii, zasad
moralnych, kultury prawnej i politycznej narodu. Nie jest zamknięta całością, w
granicach, której można dowolnie eksperymentować[17].
Ustrój narodowy, należy przede wszystkim, zdaniem
Rybarskiego oprzeć na: własności. Pogląd swój opiera na encyklice Piusa XI, Quadragesimo anno[18].
Własność,
ma, wg opinii Rybarskiego, charakter indywidualny i społeczny; własność jest dana przez naturę, czyli przez
samego Stwórcę[19]
na pożytek z jednej strony jednostek i ich rodzin, z drugiej zaś strony ma
służyć dobru ogólnemu[20].Wyrośliśmy
w pojęciach zachodnich, naszą podstawą jest rzymska cywilizacja. Niewątpliwie
jedną z cech charakterystycznych naszego narodu jest zamiłowanie wolności, a
bez własności nie ma wolności[21].
Jednak samo istnienie własności
nie wystarczy, musi ona jeszcze rozwijać się. Aby to
się stało, potrzebne są następujące warunki: dochodowość, dostatecznie rozległa
sfera działania, ograniczenia własności powinny być ustawowo określone[22].
W wolności gospodarczej widzi Rybarski zdecydowaną wyższość ustrojową, niż w
ustrojach koncesjonowanych przez państwo: (…)
wolna działalność gospodarcza ma z reguły wyższość nad gospodarką przymusową. Wydobywa
z
ludzi więcej
sił, więcej energii i twórczości. Skłania ich do tego, by więcej myśleli o
przyszłości, by gromadzili kapitały[23].
Państwo może i powinno pełnić rolę w gospodarce; jego
funkcję można nazwać represyjną: gdy np.
wolne współzawodnictwo przeradza się w prywatny monopol, który wyzyskuje
jednostronnie rynek[28].
Zdaniem Rybarskiego, powinna istnieć pewna proporcja między majątkiem
publicznym, a majątkami i przedsiębiorstwami pozostającymi w rękach prywatnych,
które są źródłem dochodów publicznych; prywatna
inicjatywa nie zbuduje portu, nie ureguluje rzek, ani nie przeprowadzi sieci
kanałów wodnych. Lasy w rękach państwa zabezpieczają kraj przed deforestacją[29].
Generalnie rola państwa sprowadza się do roli koordynującej; państwo tą swoją działalnością nie wyklucza
prywatnej inicjatywy, lecz ją kieruje w łożyska, których wymaga szerszy interes
narodowy. Nie wprowadza tzw. gospodarstwa planowego, lecz urzeczywistnia swój
plan rozwoju narodowego
Ta
wspomniana wyżej własność, drobna
własność, co doprecyzowuje Rybarski, ma charakter trwały, bowiem; Własność średnia i drobna nie przedstawia
jakiejś abstrakcyjnej wartości, oderwanego od właściciela źródła dochodu.
Własność ta ma charakter osobowy, bezpośredni, a przez to żywy i trwały[33].
Jednym słowem suma drobnych, indywidualnych własności w państwie, stanowi
jego siłę; daje napęd, używając dzisiejszego języka, wzrostowi gospodarczemu, a
przez to pobudza szeroko rozumianą wytwórczość. Wynika to z immanentnych i
przyrodzonych własności człowieka, dla którego praca, jest źródłem
wewnętrznego zadowolenia i satysfakcji, bez niej życie
człowieka jest uboższe i cięższe; to nie
jest to samo, czy człowiek jako najemnik w cudzym warsztacie osiąga 3.000 zł.
rocznie płacy, czy te 3.000 zł. wydobywa ze swojego warsztatu, którego jest
panem. Praca na swoim zaspokaja potężny instynkt własności. Wytwarza
przywiązanie, poczucie godności, dumy zawodowej, poczucie samodzielności. Wtedy
łatwiej znosi się trudy, z większą wytrzymałością przezwycięża klęski, bo
człowiek przed oczyma ma konkretny cel życiowy[34].
Rybarski dostrzegał trend, utrzymujący się do dziś,
mianowicie, parcelację wielkich obszarów rolnych. W związku z tym postuluje,
aby w Polsce, w której wieś jest przeludniona, ludność małorolna i bezrolna
znalazła zajęcie w przemyśle[35].
Zmysł oszczędzania, tak ważny w gromadzeniu kapitału osobistego należy
pobudzać, np. należy w systemie
ubezpieczeń społecznych dać pole pierwiastkowi osobistego zainteresowania
oszczędzającego. Świadomość, że część składek kapitalizuje się na rzecz tego,
który je płaci, uchronić może system ubezpieczeń od nadużyć (symulowanie
choroby) i ułatwi gromadzenie kapitałów[36].
Należy przy tym uwzględnić i taki czynnik jak wzrost
demograficzny. W dwudziestoleciu
międzywojennym polska była krajem, w którym wzrost ludności był
znaczny. Rybarski nie przecenia tego czynnika;
twierdzi jednocześnie, że ze wzrostem ludności, musi iść w parze, szybkie tempo
kapitalizacji; by zapobiec pauperyzacji
społeczeństwa[37].
Kredyt, zdaniem Rybarskiego, ma być tani, jeżeli
gospodarstwo narodowe ma utrzymać swoją zdolność konkurencyjną z zagranicą[38].
Jednocześnie należy ograniczyć zastosowanie kredytu gdyż; nadmierna ekspansja kredytowa bodajże czasami przynosi więcej szkód,
niż pożytku. Np. finansowanie konsumpcji okazało się fatalnym błędem, który
pogłębił
Korporacjonizm jest raczej daleko posuniętym
etatyzmem, a życie korporacyjne jest w nim tylko słabym odblaskiem centralnej
władzy państwowej[41].
Według mego przekonania – pisał
Rybarski - należy, nie tracąc z oczu tego wszystkiego, co dzieje się w świecie,
wgryźć się
głęboko w
nasze życie gospodarcze, przyswoić sobie żywe zagadnienia, które u nas
występują, poznać dokładnie gospodarcze doświadczenia przeszłości i naszą
psychikę narodową[42]. Tylko na takim gruncie – zdaniem Rybarskiego –
można tworzyć programy; tylko w taki
sposób dojdziemy do naprawdę polskiej ideologii gospodarczej[43].
Jeszcze
dalej idzie w swych rozważaniach na temat gospodarki Adam Doboszyński, który po
jednej stronie stawia kapitalizm i socjalizm, a po drugiej ustrój narodowy; dylemat przed którym stoimy brzmi: albo
materializm (którego współczesne dwa wcielenia zwą się kapitalizmem wzgl.
Marksizmem) – albo ustrój narodowy[44]
(cokolwiek miało by to oznaczać). Na poparcie swojej tezy, Doboszyński cytuje
Bierdiajewa, bardzo modnego wówczas w kręgach konserwatywno – narodowych,
rosyjskiego filozofa prawosławnego.
Adam Doboszyński (1904 – 1949)
studiował na politechnice Gdańskiej w latach 1920 – 1925, gdzie był pierwszym
prezesem polskiej Bratniej Pomocy, zwanej potocznie Bratniakiem, a także
prezesem korporacji akademickiej. W latach 1926 – 1927 studiował w paryskiej
Szkole Nauk Politycznych. W 1928 roku ukończył, jako prymus Szkołę Podchorążych
Rezerwy Saperów w Modlinie. W 1934 roku, wydał Gospodarkę Narodową. Praca ta była swoistą syntezą, ówczesnych
poglądów ekonomicznych młodych narodowców. Zdaniem wybitnego znawcy tematu,
profesora Grotta, prezentuje ona: (…)
nierealny i ignorancki z punktu widzenia Polski, jako kraju, program
gospodarczy, operujący wizją gospodarki narodowej (…) trafiła jednak do
przekonania: drobnomieszczaństwu,
częściowo chłopstwu, a nawet i proletariatowi[45].
Doboszyński
to postać i kontrowersyjna i tragiczna zarazem. Organizator słynnego przed
wojną „marszu na Myślenice”, internowany i więziony w Szkocji za krytykę układu
Sikorski – Majski, wreszcie w 1947 roku aresztowany i po pokazowym procesie
skazany w 1949 roku na karę śmierci.
Po
wojnie, wyda Doboszyński, przerobioną dla czytelnika zagranicznego Gospodarkę narodową, pod zmienionym
tytułem: Ekonomia miłosierdzia. Oryginalna
wersja tej książki
została napisana i wydana w Anglii, w 1945 roku.
Poprzedzona została przedmową A.C.F. Beales`a, docenta Uniwersytetu
Londyńskiego i sekretarza generalnego stowarzyszenia katolickiego The Sword of the Spirit. W 1946 roku,
Doboszyński, dokonał przekładu na język
polski i wydał Ekonomię w Monachium,
w 1947 roku w zbiorze emigracyjnych prac Doboszyńskiego Studia Polityczne. Książka ta
napisana została przez Doboszyńskiego w latach 1944 – 1945 w języku
angielskim (Economics of charity) i
przeznaczona generalnie dla czytelnika brytyjskiego. Pisząc ją, oparł się
Doboszyński na swojej poprzedniej pracy: Gospodarka
narodowa. Ekonomia została przełożona przez Autora na język polski, przez co
dzieło zyskało na głębi, stało się
bardziej niezależne od warunków polskich, bardziej wyważone niż jego
pierwowzór, a przez to bardziej uniwersalne i uodpornione na działanie czasu[46].
Swoją wizję
gospodarczego ustroju narodowego, ściśle wiąże Doboszyński z: odwieczną nauką Kościoła Katolickiego,
gdyż: tzw. „cywilizacja zachodnia”
wyrosła na podłożu chrześcijaństwa, toteż współczesne prądy narodowe opierają
się zgodnie na zasadach chrześcijańskiej moralności gospodarczej[47]. Pracę
swoją, Doboszyński podzielił na dwie części. W pierwszej podaje ogólne zasady
ekonomii narodowej, w drugiej natomiast omawia problemy związane z organizacją
polskiego państwa narodowego. Według Doboszyńskiego system komunistyczny, to: system
kapitalizmu państwowego, logiczne i bynajmniej nie utopijne końcowe
stadium rozwoju w społeczeństwie liberalnym[48].
Oprócz nawiązania do katolickiej myśli gospodarczej, analizowania myśli
gospodarczej prądów nacjonalistycznych w innych krajach, będzie też Doboszyński
sięgał do dorobku ruchu dystrybucjonistycznego
Chestertona. Chesterton był wielkim przyjacielem Polski. Bronił nas niewątpliwie przez
wzgląd na naszą historię, rycerskie tradycje oraz związki z katolicyzmem. Nie
mógł nie zauważyć, jaką zbrodnią był rozbiór Polski przez trzy sąsiednie
mocarstwa.
Dlatego wielokrotnie angażował się po naszej stronie,
a w wierszu Polska pisał: Lecz
wyniesione to godło zostało / Od chwili, kiedy Bóg gniew okrył chwałą, / I gdy
zawisły nad domostwem sławy / Znów orły czarne oraz sępy szare. / W nim to,
gdzie wojna świętsza jest niż pokój / I gdzie nad miłość nienawiść zachwyca. /
Zabłysł straszliwy jako sam Duch Święty / Orzeł, co bielszy jest niż gołębica.(
G. K. Chesterton, Polska, w: Gilbert Keith Chesterton, 1874 - 1974,
Pisma wybrane, Kraków 1974, s. 256.) Odwiedził
nasz kraj wiosną r. 1927. Został zaproszony przez ambasadora Polski w Londynie,
Konstantego Skirmunta, w liście z 31 sierpnia 1925 r. Przygotowania do wizyty
trwały ponad półtora roku. Ostatecznie 28 kwietnia 1927 r. Chesterton z żoną i
sekretarką, która prowadziła dziennik tej podróży, przybył do Warszawy[49].
Doboszyński
podobnie jak Rybarski, dużą wagę przyjmuje do własności. Niemniej za Św.
Tomaszem z Akwinu[50]
dzieli ją na; res teriores, które
stanowią w swym pierwotnym założeniu wspólną własność wszystkich ludzi, są to
rzeczy stworzone przez Boga bez współudziału pracy ludzkiej. Natomiast tam,
gdzie zapobiegliwość człowieka przyczynia się do zwiększenia jego majątku, Św.
Tomasz uznaje wzrost legitymacji prawnej do posiadania (…) Prawo do własności
wzrasta w stosunku do włożonej pracy[51].
Zysk dla samego zysku, w pogoni za zyskiem jest szkodliwy; demoralizuje nie tylko tego, który za nim goni, ale w
swej niepohamowanej żądzy krzywdzi materialnie, a zarazem demoralizuje całe
jego otoczenie[52].
Jak więc ma wyglądać,
zdaniem Doboszyńskiego, ów Narodowy
Ustrój Gospodarczy w Polsce[53]?
Po pierwsze: Uwłaszczenie mas; (…) uwłaszczenie mas musi się odbyć z biegiem
czasu – przez takie nastawienie społeczeństwa, by w ciągu najbliższych
dziesiątków lat kapitał się nie koncentrował, lecz rozkładał sprawiedliwie na
pracujący ogół[54].
Doboszyński wysnuwa tezę, zupełnie absurdalną, bo w ogóle nie mającą
pokrycia w rzeczywistości: Każda z
istniejących dziś w Polsce fabryk będzie za 20 lub 30 lat całkowicie bez
wartości, do tego czasu powstaną u nas miljony domów i miljony warsztatów[55]. To
bardzo ciekawe zagadnienie w myśli gospodarczej Doboszyńskiego; podobnie jak
Dmowski, wierzył w owe „mityczne”
drobne warsztaty, które zaleją swoim mrowiem,
przyszłe, „narodowe”, czy wręcz „Katolickie Państwo Narodu Polskiego”[56].
To ciekawe, że owe poglądy głoszono w
czasie, kiedy Polska sąsiadowała z Socjalistycznym Związkiem Republik
Sowieckich i z Narodowo – Socjalistycznymi Niemcami. Oba te państwa przemysł
ciężki, a więc „znikające fabryki Doboszyńskiego”, uważały za strategiczny i
kluczowy. Zresztą, po II Wojnie Światowej, aby dotrzymać kroku Stanom
Zjednoczonym i ZSRR, Europa będzie się jednoczyć wokół przemysłu ciężkiego
-powstanie Europejska Wspólnota Węgla i Stali[57].
Także prognoza zupełnie nietrafiona, a wnioski chybione. Chyba, że Doboszyński
wybiegał swą myślą daleko naprzód i wyprzedzał współczesnych o jakieś
sześćdziesiąt lat i przewidział rewolucję technologiczną, w której żyjemy.
Widać ewidentnie wpływy dystrybucjonizmu, do którego jeszcze wrócimy. Paradoksalnie,
to owi krytykowani przez Doboszyńskiego, myśliciele
chrześcijańscy[58]
mieli rację, pomylił się Doboszyński; myśliciele
chrześcijańscy wysilali się na szukanie półśrodków, mających umożliwić własność
prywatną w dziedzinach zupełnie dla tej własności niedostępnych. Błąd ich jest
psychologicznie zrozumiały, gdyż ludzie ci nie mogli się wyrwać z pod
przemożnego wpływu teoryj, narzuconych przez obóz „postępu”[59], i
wierzyli święcie, że kapitał musi się koncentrować w nieskończoność, że za 50
czy za 100 lat wszelkie towary, czy to rolne czy przemysłowe, będą produkowane
wyłącznie tylko w fabrykach – kolosach, że w tej epoce każdy człowiek będzie
się już tylko oddawał pracy najemnej w „skoncentrowanych” przedsiębiorstwach.
Chcąc uratować własność indywidualną próbowano ją przemycić w te formy
skoncentrowane, gdyż panowało przekonanie, że dotychczasowe formy drobnej i
średniej własności skazane są bezapelacyjnie na zagładę[60].
Problem Doboszyńskiego jest
dwojaki; po pierwsze zdecydowanie upraszcza – w ostatecznym rachunku winni są
zawsze Żydzi i masoneria - ponadto
nie proponuje żadnych
środków zaradczych, jakie należy podjąć.
Zachowuje się trochę jak przeciwnicy Unii w 2004 roku, którzy nie proponowali
żadnych rozwiązań, jakie Polska czy polski rząd, powinny podjąć, aby
zminimalizować te „zagrożenia”, które sami głosili. Zdaniem
Doboszyńskiego; (…) kapitalizm – to
produkt powolnego przekształcenia się aryjskiego ustroju gospodarczego pod
wpływem obyczajów żydowskich (…) Mamy pełne prawo uważać taki ustrój za
żydowski, w którym Żydzi pęcznieją jak pączki w maśle, a Aryjczycy schodzą z
roli gospodarzy do roli najemnego proletariatu[61]. Powyższe słowa Doboszyński pisał pod
koniec lat trzydziestych; zaledwie kilka lat przed wybuchem II Wojny Światowej,
dlatego być może, specyficzne słownictwo Doboszyńskiego, może razić ucho
współczesnego czytelnika owej lektury. Niestety, okropieństwa, bestialstwo i
barbarzyństwo hitleryzmu zdezawuowały wiele pojęć czy symboli – jak np.
„swastyka” – symbol w kulturach wschodu, uważany za symbol szczęśliwości,
najstarszy symbol solarny świata. Na terenie ziemi świętej znaleziono ruiny
synagogi z V w. prz. nar. Chr.,(synagoga Ein Gedi), w której użyto „swastyk”
jako elementu zdobniczego[62].
Podobne poglądy prezentuje Doboszyński, gdy mówi o maszynie: W ustroju narodowym maszyna stanie się nie
narzędziem koncentracji produkcji, lecz przeciwnie, środkiem pomocniczym w
małych i średnich wytwórniach, narzędziem uwłaszczenia mas. Maszyna musi służyć
szewcowi do wyrobu tanich butów, a nie fabryce butów do rujnowania szewców[63]. Ograniczenie
roli maszyny ma doprowadzić do tego, że stanie się ona: narzędziem wysoce pożytecznym[64].
Tutaj znowu, z Doboszyńskiego – polityka, przedzierzga się w Doboszyńskiego –
wizjonera: (…) przestanie być (maszyna
– P.S.) bożkiem w kaplicy żydowskiego nabożeństwa (podkr. – P.S.), mitem
dwudziestego wieku, dźwignią, która ma pchnąć świat w nowy porządek rzeczy, w
jakąś ponurą niby – cywilizację zmechanizowanych niewolników[65].
Zdaniem Doboszyńskiego, nie ma
wolności duchowej i politycznej, bez wolności czy swobody gospodarczej[66].
Życie ludzkie stanowi całość w wszystkich swych objawach;
umiarkowana
swoboda gospodarcza musi istnieć, jako warunek umiarkowanej swobody politycznej[67].
Reasumując, narodowy program
gospodarczy, jaki zaleca Doboszyński można zawrzeć w krótkiej, przeprowadzonej
przez autora Gospodarki narodowej
charakterystyce: Własny warsztat pracy,
własny dom, połączenie w jednych rękach pracy i kapitału. Nieograniczone pole
dla zdolności i inicjatywy małego i
średniego człowieka. Duża doza swobody gospodarczej, umiarkowane
współzawodnictwo, któremu patronuje silnie i
hierarchicznie
zorganizowane społeczeństwo, czuwając, by swoboda i współzawodnictwo, nie
przerodziły się w ucisk lub anarchię. Nieodłącznie związana ze swobodą
gospodarczą – wolność i godność osobista jednostki, Społeczeństwo złożone z
wolnych, niezależnych ludzi, którzy w pracy na własne ryzyko i na własny
rachunek szukają racji swego istnienia[68].
Nie może zabraknąć w wywodach
Doboszyńskiego nt. gospodarki narodowej, omówienia tematu rolnictwa na ziemiach
polskich, co przy specyfice ustroju Polski, rolno – przemysłowego, miało
ogromne znaczenie; Czy chłop współczesny,
wyzyskiwany niemiłosiernie przez wielki kapitał, wydany na łup lichwiarzy,
pozbawiony istotnego głosu w rządzie i samorządzie, jest doprawdy w położeniu
lepszem od swego przodka z XIV wieku?[69] – pyta
retorycznie. Zdaniem Doboszyńskiego chłopi mają prawo do posiadania ziemi,
ponieważ swą pracą zdobyli legitymację do jej posiadania[70].
Musi zniknąć przedsiębiorstwo rolne, gospodarujące i zarządzające za pomocą
najemnych administratorów, a bez osobistej pracy właściciela, jednocześnie
postuluje utrzymanie folwarków, stanowiącym: dostateczne pole do osobistej pracy dla człowieka o wyższym
wykształceniu i odpowiedniej energii i przedsiębiorczości[71]. W
przeciwieństwie do Rybarskiego, który był za pozostawieniem lasów w rękach
państwa[72],
Doboszyński sugeruje oddanie lasów w ręce prywatne. Tłumaczy to tym,
iż
wysokie ceny na drzewo spowodowały, że Zarząd lasów Państwowych trzebił
podległe mu lasy bez miłosierdzia[73].
Zdaniem
Doboszyńskiego, harmonijnie rozwinięty organizm jest odporniejszy na wszelkie
choroby niż organizm, w którym np. wszystkie członki są zdrowe, a wątroba ciężko
chora[74]
– zgoda! Ale - postulować w związku z
tym; ustawowy zakaz zakładania nowych
wytwórni w istniejących już ośrodkach miejskich i przemysłowych[75], aby
uniknąć błędów popełnionych przez
zachodnie społeczeństwa przemysłowe (…), ponieważ rozwój społeczny idzie wszędzie w kierunku dezurbanizacji i
równomierniejszego rozłożenia ludności[76] - to
już przesada. Dodajmy jeszcze, jak by
i tego było mało, że; postulat ten nie ma
w sobie nic utopijnego[77]. Po
raz kolejny, niestety, trzeba skonstatować, że wywody Doboszyńskiego są
całkowicie chybione, przewidywania mylne, a proponowane rozwiązania wręcz
szkodliwe. Trzeba jednak podkreślić, że pewne rozwiązania postulowane przez
Doboszyńskiego, wprowadzono, czy usiłowano wprowadzać, bądź funkcjonowały w
Polsce powojennej, tzn. po II Wojnie Światowej; aby uniknąć masowej wędrówki
ludności wiejskiej do miast, należy: (…)
przesunąć fabryki na wieś i dążyć do stworzenia typu chłopa – robotnika (…)
Taki chłop – robotnik opiera część swego budżetu naposiadanej roli, którą obrabia
jego rodzina, a sam zarobkuje w fabryce[78]. W
momencie utraty pracy, staje się znowu rolnikiem. Zawsze ma oparcie w ziemi,
jest bardziej niezależny i odporny na kataklizmy gospodarcze.
Bardzo
ważny jest charakter tego ustroju narodowego, którego wizję, kreśli
Doboszyński. Będzie to ustrój demokratyczny, dodajmy, że „prawdziwie
demokratyczny”; Prawdziwa demokracja – a
na takiej demokracji oparty będzie ustrój narodowy – nie polega na rządach
tłumów, lecz na rekrutowaniu się rządzącego zespołu z wszystkich stanów
społecznych[79].
Reasumując,
należy wprowadzić w nasz ustrój zasady chrześcijańskich zasad gospodarczych i
od tego należy zacząć, twierdzi Doboszyński[80].
Powinno to polegać na
wprowadzeniu tych zasad zarówno w ustawodawstwie
jaki i w prawodawstwie; w przykładzie
państwa i samorządów i w odpowiedniej propagandzie[81]. Dopiero
wówczas, gdy zasady te staną się „żywą treścią” dla wszystkich jednostek, nasze
życie gospodarcze oprze się – zdaniem Doboszyńskiego – na zdrowych podstawach; Adam Smith może mieć swe dobre strony, ale
tylko na glebie przeoranej przez Św. Tomasza[82].
I jeszcze jeden cytat, warty tego, by stał się mottem, wszelkich programów
gospodarczych oraz wszelkich naprawiaczy naszej gospodarki; szczególnie w dobie
galopującego kryzysu: Naród może się rozwijać tylko pracą własnych
obywateli, nigdy pracą rąk cudzych. Lecz powinien również baczyć, by praca
swoich nie szła na wzbogacenie obcych. Stać nas od czasu do czasu na
bezinteresowną wyprawę pod Wiedeń. Ale na co dzień powinniśmy własną pracą kuć
własne bogactwo[83].
Wprowadzenie tych zasad w życie jest, zdaniem Doboszyńskiego swoistym
przewrotem; w
całej rozciągłości życia gospodarczego,
instytucji, także w dziedzinie społecznej i politycznej. Dodaje jednak, iż; (…) przewrót ten musi się rozegrać wewnątrz
nas samych. Musi się odbyć w naszych sercach i umysłach. Z chwilą, gdy
zrozumiemy, gdy się nam otworzą oczy – i gdy poczujemy w sobie odwagę –
odpadnie jak zeschłe liście na jesieni to wszystko, co stoi na przeszkodzie do
powstania i rozkwitu Godziwej Polski[84].
[1] Np. Roman Rybarski; aczkolwiek związany wiekowo i
ideowo ze „starymi”, ostatecznie poparł „młodych”
[2] Szerzej o konflikcie: „starzy – młodzi
np. Jerzy Janusz Terej, Rzeczywistość i
polityka, Warszawa 1979.
[3] Roman Rybarski, Podstawy narodowego
programu gospodarczego, Warszawa 1934, str. 5 – 6.
[4] Ibid., str. 26.
[5] Ibid., str. 26 – 27.
[6] Wojciech Roszkowski, Najnowsza historia Polski 1914 – 1945, Warszawa 2003, str. 268 –
269.
[7] Roman
Rybarski, Podstawy
narodowego programu gospodarczego, Warszawa 1934,str. 8 – 9.
[8] Ibid., str. 9.
[9] Ibid, str. 10.
[10] Iibid, str. 16.
[11] Ibid., str. 21.
[12] Ibid, str. 21 – 22.
[13] Ibid., str. 22.
[14] Ibid., str. 27.
[15] Ilekroć Rybarski, używa określenia
„gospodarstwo”, ma na myśli oczywiście gospodarkę. Być może w podtekście miał
na myśli, pod tym słowem „gospodarkę narodową”, więc słowa „gospodarstwo”
używał przemyślnie.
[16] Roman Rybarski, Podstawy narodowego
programu gospodarczego, Warszawa 1934, str. 5.
[17] Ibid., str. 27.
[18] Z 1931 roku. Ostatnie polskie wydanie:
Wydawnictwo Te Deum, Warszawa 2002.
[19] Sprawdzić, jaki pogląd filozoficzny
utożsamia naturę ze Stwórcą
[20] Roman Rybarski, Podstawy narodowego
programu gospodarczego, Warszawa 1934, str. 30.
[21] Ibid., str. 40.
[22] Ibid., str. 39.
[23] Ibid, str. 42.
[24] Ibid, str. 34.
[25] Ibid, str. 73.
[26] O
tym, że gospodarka może być źródłem
nacisku politycznego, świadczą dobitnie wydarzenia dnia dzisiejszego, kiedy to
Rosja, poprzez Gazprom, wywiera swoisty nacisk na Ukrainę i partnerów
europejskich. Niestety, głębsza analiza tego faktu, wykracza poza ramy owego
artykułu, nie mniej jednak autor pozwolił sobie na te dygresję z uwagi na
istotną analogię do omawianego problemu.
[27] Ibid, str. 73.
[28] Ibid., str. 43.
[29] Ibid., str. 44.
[30] Ibid., str. 44 – 45.
[31] Ibid, str. 47.
[32] Ibid.
[33] Ibid, str. 53.
[34] Ibid., str. 53.
[35] Ibid, str. 57 – 58.
[36] Ibid, str. 68.
[37] Ibid, str. 69.
[38] Ibid., str. 70.
[39] Ibid. Powyższe słowa, świadczą dobitnie,
że człowiek nie wyciąga raczej wniosków z przeszłości. Potwierdzają się słowa,
że historia jednak nie jest nauczycielką życia, jak chcieliby i życzyli sobie
starożytni. Dokładnie ten sam mechanizm wywołał obecny kryzys w USA, który
rozlewa się obecnie na cały świat. Powtórzmy: nadmierna ekspansja kredytowa, poprzez finansowanie konsumpcji.
[40] Ibid.
[41] Ibid, str. 74.
[42] Ibid.
[43] Ibid, str. 75.
[44] Adam Doboszyński, Gospodarka narodowa, Warszawa 1934, str. V.
[45] Bogumił Grott, Nacjonalizm chrześcijański; myśl społeczno – państwowa formacji
narodowo – katolickiej w Drugiej Rzeczypospolitej, Kraków 1991, str. 195.
[46] Maciej Winiarski, Apel w: Słowo Narodowe,
nr 3(11), 1990.
[47] Adam Doboszyński, Gospodarka narodowa, Warszawa 1934, str. VI.
[48] Ibid, str. 5.
[49] Źródło:
http://www.chesterton.fidelitas.pl/
[50] Myśl
Arystotelesa, sumująca w sobie doświadczenia świata starożytnego,
przeszczepiona na światopogląd chrześcijański, i przefiltrowana przez tysiąc
lat doświadczenia Kościoła katolickiego, znalazła w filozofii Akwinaty syntezę,
nie mającą sobie równej w żadnej innej epoce – Adam Doboszyński, Gospodarka narodowa, Warszawa 1934, str. 35
[51]Ibid.,
str. 26.
[52] Ibid. Str. 28.
[53] Ibid., str. 96.
[54] Ibid., str. 97.
[55] Ibid.
[56] Deklaracja ONR –14 kwietnia 1934. Źródło:
www.endecja.pl
[57] W dniu 18 kwietnia 1951 roku, podpisano traktat o utworzeniu
Europejskiej Wspólnoty Węgla i Stali, zwanego także Traktatem Paryskim. Traktat
Paryski wszedł w życie 23 lipca 1952 roku, a zawarty został na okres
pięćdziesięciu lat. W dniu 23 lipca 2002 roku zadania wykonywane przez EWWiS przejęła
Wspólnota Europejska (dawna EWG).
[58] Adam
Doboszyński, Gospodarka narodowa, Warszawa
1934, str. 101
[59] Obozem
tym (tzn. „postępu” –
P.S.) kieruje masoneria. Masonerję
inspirują Żydzi – Ibid. Str. 102.
[60] Ibid., str. 101 – 102.
[61] Ibid., str. 107.
[62] (…)
the Swastika was probably the first to be a made with a definite intention and
a continuous or consecutive meaning, the knowledge of which passed from person to person, from
tribe to tribe, from people to people, and from nation to nation, until, with
possibly changed meanings it has finally circled the globe – Thomas
Wilson, The Swastika, 1894, T.1, str.
4
[63] Adam Doboszyński, Gospodarka narodowa, Warszawa 1934, str. 111. Paradoksalnie w
dzisiejszych czasach, A.D. MMIX, dużo tańsze są buty kupione na placu targowym,
produkowane przez dużą fabrykę w Chinach, niż te u szewca. Często naprawa butów
jest droższa niż kupno nowych, co powoduje niestety spadek jakości towarów.
Solidnych rzeczy się nie robi, bo to się po prostu nie opłaca. Rzeczy tzw.
„markowe” są markowe ze względu nie na jakość, ale ze względu na mityczność owej
marki.
[64] Ibid.
[65] Ibid. Niestety, tego typu i podobne
wypowiedzi, odbierane są przez przeciwników politycznych, szeroko rozumianej
prawicy narodowej, nie bez przyczyny zresztą, jako „oszołomskie”. Owa „don –
kiszoteria” mentalna, na nic się nie zda. Świat biegnie naprzód i trzeba to
zaakceptować, czy się to komuś podoba czy nie. Przyjąć raczej postawę,
starającą się łączyć przez zdrową syntezę, w zgodzie ze swoimi zasadami „nowe”
ze „starym”, a nie umacniać się w „okopach ŚwiętejTrójcy”.
[66] Ibid., str. 115.
[67] Ibid.
[68] Ibid., str. 116.
[69] Ibid., str. 130.
[70] Ibid., str. 133.
[71] Ibid.
[72] Patrz przypis 26.
[73] Adam Doboszyński, Gospodarka narodowa, Warszawa 1934, str. 138. Autor artykułu, miał
przyjemność przebywać w Niemczech w Bawarii, podczas studiów w latach 1998/1999.
Ogromnym zdziwieniem było dlań dostrzeżenie w lesie… ogrodzenia z bramą i
kłódką! Nie trzeba chyba dodawać, że był to las prywatny. Rzecz w Polsce,
jeszcze, dość rzadka; chociaż na Gubałówce, nie tak dawno, przysłowiowy „konflikt o miedze” spowodował
blokadę trasy narciarskiej.
[74] Ibid., str. 149.
[75] Ibid., str. 148.
[76] Ibid.
[77] Ibid.
[78] Ibid., str. 149 – 150.
[79] Ibid., str. 157.
[80] Ibid., str. 205.
[81] Ibid.
[82] Ibid.
[83] Ibid., str. 230.
[84] Ibid., str. 309.
[1] Np. Roman Rybarski; aczkolwiek związany wiekowo i
ideowo ze „starymi”, ostatecznie poparł „młodych”
[2] Szerzej o konflikcie: „starzy – młodzi
np. Jerzy Janusz Terej, Rzeczywistość i
polityka, Warszawa 1979.
[3] Roman Rybarski, Podstawy narodowego
programu gospodarczego, Warszawa 1934, str. 5 – 6.
[4] Ibid., str. 26.
[5] Ibid., str. 26 – 27.
[6] Wojciech Roszkowski, Najnowsza historia Polski 1914 – 1945, Warszawa 2003, str. 268 –
269.
[7] Roman
Rybarski, Podstawy
narodowego programu gospodarczego, Warszawa 1934,str. 8 – 9.
[8] Ibid., str. 9.
[9] Ibid, str. 10.
[10] Iibid, str. 16.
[11] Ibid., str. 21.
[12] Ibid, str. 21 – 22.
[13] Ibid., str. 22.
[14] Ibid., str. 27.
[15] Ilekroć Rybarski, używa określenia
„gospodarstwo”, ma na myśli oczywiście gospodarkę. Być może w podtekście miał
na myśli, pod tym słowem „gospodarkę narodową”, więc słowa „gospodarstwo”
używał przemyślnie.
[16] Roman Rybarski, Podstawy narodowego
programu gospodarczego, Warszawa 1934, str. 5.
[17] Ibid., str. 27.
[18] Z 1931 roku. Ostatnie polskie wydanie:
Wydawnictwo Te Deum, Warszawa 2002.
[19] Sprawdzić, jaki pogląd filozoficzny
utożsamia naturę ze Stwórcą
[20] Roman Rybarski, Podstawy narodowego
programu gospodarczego, Warszawa 1934, str. 30.
[21] Ibid., str. 40.
[22] Ibid., str. 39.
[23] Ibid, str. 42.
[24] Ibid, str. 34.
[25] Ibid, str. 73.
[26] O
tym, że gospodarka może być źródłem
nacisku politycznego, świadczą dobitnie wydarzenia dnia dzisiejszego, kiedy to
Rosja, poprzez Gazprom, wywiera swoisty nacisk na Ukrainę i partnerów
europejskich. Niestety, głębsza analiza tego faktu, wykracza poza ramy owego
artykułu, nie mniej jednak autor pozwolił sobie na te dygresję z uwagi na
istotną analogię do omawianego problemu.
[27] Ibid, str. 73.
[28] Ibid., str. 43.
[29] Ibid., str. 44.
[30] Ibid., str. 44 – 45.
[31] Ibid, str. 47.
[32] Ibid.
[33] Ibid, str. 53.
[34] Ibid., str. 53.
[35] Ibid, str. 57 – 58.
[36] Ibid, str. 68.
[37] Ibid, str. 69.
[38] Ibid., str. 70.
[39] Ibid. Powyższe słowa, świadczą dobitnie,
że człowiek nie wyciąga raczej wniosków z przeszłości. Potwierdzają się słowa,
że historia jednak nie jest nauczycielką życia, jak chcieliby i życzyli sobie
starożytni. Dokładnie ten sam mechanizm wywołał obecny kryzys w USA, który
rozlewa się obecnie na cały świat. Powtórzmy: nadmierna ekspansja kredytowa, poprzez finansowanie konsumpcji.
[40] Ibid.
[41] Ibid, str. 74.
[42] Ibid.
[43] Ibid, str. 75.
[44] Adam Doboszyński, Gospodarka narodowa, Warszawa 1934, str. V.
[45] Bogumił Grott, Nacjonalizm chrześcijański; myśl społeczno – państwowa formacji
narodowo – katolickiej w Drugiej Rzeczypospolitej, Kraków 1991, str. 195.
[46] Maciej Winiarski, Apel w: Słowo Narodowe,
nr 3(11), 1990.
[47] Adam Doboszyński, Gospodarka narodowa, Warszawa 1934, str. VI.
[48] Ibid, str. 5.
[49] Źródło:
http://www.chesterton.fidelitas.pl/
[50] Myśl
Arystotelesa, sumująca w sobie doświadczenia świata starożytnego,
przeszczepiona na światopogląd chrześcijański, i przefiltrowana przez tysiąc
lat doświadczenia Kościoła katolickiego, znalazła w filozofii Akwinaty syntezę,
nie mającą sobie równej w żadnej innej epoce – Adam Doboszyński, Gospodarka narodowa, Warszawa 1934, str. 35
[51]Ibid.,
str. 26.
[52] Ibid. Str. 28.
[53] Ibid., str. 96.
[54] Ibid., str. 97.
[55] Ibid.
[56] Deklaracja ONR –14 kwietnia 1934. Źródło:
www.endecja.pl
[57] W dniu 18 kwietnia 1951 roku, podpisano traktat o utworzeniu
Europejskiej Wspólnoty Węgla i Stali, zwanego także Traktatem Paryskim. Traktat
Paryski wszedł w życie 23 lipca 1952 roku, a zawarty został na okres
pięćdziesięciu lat. W dniu 23 lipca 2002 roku zadania wykonywane przez EWWiS przejęła
Wspólnota Europejska (dawna EWG).
[58] Adam
Doboszyński, Gospodarka narodowa, Warszawa
1934, str. 101
[59] Obozem
tym (tzn. „postępu” –
P.S.) kieruje masoneria. Masonerję
inspirują Żydzi – Ibid. Str. 102.
[60] Ibid., str. 101 – 102.
[61] Ibid., str. 107.
[62] (…)
the Swastika was probably the first to be a made with a definite intention and
a continuous or consecutive meaning, the knowledge of which passed from person to person, from
tribe to tribe, from people to people, and from nation to nation, until, with
possibly changed meanings it has finally circled the globe – Thomas
Wilson, The Swastika, 1894, T.1, str.
4
[63] Adam Doboszyński, Gospodarka narodowa, Warszawa 1934, str. 111. Paradoksalnie w
dzisiejszych czasach, A.D. MMIX, dużo tańsze są buty kupione na placu targowym,
produkowane przez dużą fabrykę w Chinach, niż te u szewca. Często naprawa butów
jest droższa niż kupno nowych, co powoduje niestety spadek jakości towarów.
Solidnych rzeczy się nie robi, bo to się po prostu nie opłaca. Rzeczy tzw.
„markowe” są markowe ze względu nie na jakość, ale ze względu na mityczność owej
marki.
[64] Ibid.
[65] Ibid. Niestety, tego typu i podobne
wypowiedzi, odbierane są przez przeciwników politycznych, szeroko rozumianej
prawicy narodowej, nie bez przyczyny zresztą, jako „oszołomskie”. Owa „don –
kiszoteria” mentalna, na nic się nie zda. Świat biegnie naprzód i trzeba to
zaakceptować, czy się to komuś podoba czy nie. Przyjąć raczej postawę,
starającą się łączyć przez zdrową syntezę, w zgodzie ze swoimi zasadami „nowe”
ze „starym”, a nie umacniać się w „okopach ŚwiętejTrójcy”.
[66] Ibid., str. 115.
[67] Ibid.
[68] Ibid., str. 116.
[69] Ibid., str. 130.
[70] Ibid., str. 133.
[71] Ibid.
[72] Patrz przypis 26.
[73] Adam Doboszyński, Gospodarka narodowa, Warszawa 1934, str. 138. Autor artykułu, miał
przyjemność przebywać w Niemczech w Bawarii, podczas studiów w latach 1998/1999.
Ogromnym zdziwieniem było dlań dostrzeżenie w lesie… ogrodzenia z bramą i
kłódką! Nie trzeba chyba dodawać, że był to las prywatny. Rzecz w Polsce,
jeszcze, dość rzadka; chociaż na Gubałówce, nie tak dawno, przysłowiowy „konflikt o miedze” spowodował
blokadę trasy narciarskiej.
[74] Ibid., str. 149.
[75] Ibid., str. 148.
[76] Ibid.
[77] Ibid.
[78] Ibid., str. 149 – 150.
[79] Ibid., str. 157.
[80] Ibid., str. 205.
[81] Ibid.
[82] Ibid.
[83] Ibid., str. 230.
[84] Ibid., str. 309.
===========================================
Przemysław Serednicki, Dlaczego nie idę na wybory?
Kraków 2010
Niech mottem tego krótkiego felietonu – ta
formuła daje mi szerokie pole do polemiki – będą słowa, wybitnego rumuńskiego
myśliciela, Emila Ciorana: Demokracja
jest festiwalem miernoty i przeciętności. Emil Cioran oraz Mircea Eliade,
byli wybitnymi europejskimi intelektualistami (nie lubię tego słowa; michnikowszczyzna je strasznie
zdezawuowała!); jeden był religioznawcą, zafascynowanym Indiami i hinduizmem,
drugi filozofem. Obaj swoje największe dzieła stworzyli na emigracji w Paryżu;
obaj doświadczyli na sobie dobrodziejstw
demokracji. W latach 30 XX wieku, Eliade związał się poprzez swojego
mentora, profesora filozofii Nae Ionescu z rumuńskim Legionem Świętego Michała Archanioła, prawicową, narodowo –
radykalną organizacją, wobec której narosło strasznie dużo mitów i uprzedzeń. W
roku 1938, rząd rumuński (przegrywając znacznie wybory), pod pretekstem
zdelegalizował ową organizację. Eliade trafił do więzienia. Jak miał się
wypowiedzieć jeden z prominentnych polityków rumuńskich, na pytanie dlaczego
Eliade trafił do więzienia, odpowiedział, iż to, że znał Ionescu, było
wystarczającym powodem…[1]
Sam Eliade, z goryczą wspominał owe czasy; (…)
Śledzono mnie i aresztowano tylko dlatego, że byłem przyjacielem Nae Ionescu
(…) Tysiące ludzi zaaresztowano, bo wstąpili do legalnie działającej partii
politycznej (…) Oskarżono ich wstecz za postawę polityczną, którą aż do zimy
1938 roku chroniła konstytucja (czyli do momentu delegalizacji organizacji;
lex retro non agit, prawo nie działa
wstecz – P.S.) Terror (…) podjęto w imię i dla obrony „demokracji” (podkr.
– P.S.)[2].
Zdaniem Eliadego, oprawcy, czy też strażnicy demokracji, mogli pozwolić
sobie na wszystko bo: Lud i tak nie zareaguje. Skąd my to znamy! Ciemny lud wszystko kupi oraz zdanie,
które miał wypowiedzieć niejaki Tomasz L. podczas debaty zorganizowanej przez
Otwarty Uniwersytet Warszawski pt.: "Dlaczego głupiejemy", która
odbyła się w marcu 2010 roku.: Ludzie
nie są tak głupi, jak nam się wydaje, oni są jeszcze głupsi[3]. Zresztą ta pogarda dla zwykłego, tzw. szarego człowieka jest w demokracji
znamienna; z rządzących wytwarza się swoista arystokracja, czy wręcz oligarchia, osobna kasta lepsiejszych, która ma rządzić tą: masą, bydłem, chamstwem,
nie potrzebne skreślić albo właściwe podkreślić.
Jeśli,
za wybitnym filozofem, Arystotelesem przyjmiemy, że demokracja to: rządy osłów, prowadzonych przez hieny,
to
już jest wręcz ochlokracja, czyli rządy motłochu. Nie, ja nie zniżam się do
poziomu yntelektualystów i elyty; konkluduję jeno, że w większości
(niestety, nad czym ubolewam) ludzie są: nikczemni, podli i występni! Nawet
dziesięciu sprawiedliwych się nie znalazło w Sodomie (sześciu brakło!); i Bóg
ją strawił ogniem!
Dlatego
w tej hucpie, w tym festiwalu miernoty i zakłamania nie mam zamiaru brać
udziału! Nie dam się ogłupić piarom
albo innym bernardynom! Przypominają
sobie o nas, kiedy trzeba ten krzyżyk postawić przy właściwym nazwisku. Nie
moje małpy, nie mój cyrk; zabieram zabawki z piaskownicy i wychodzę; czas najwyższy! Mam, co robić!
Oni myślą tylko i wyłącznie o sobie! O władzy, o trwaniu we władzy; przy
żłobie, przy korycie- jak zwał. Jak w „Roku 1984” Orwella: Partia pragnie władzy wyłącznie dla samej władzy. Nie obchodzi nas
dobro ludzkości; obchodzi nas wyłącznie władza. Nie bogactwa, luksusy, długie
życie lub szczęście, a tylko władza, czysta władza. Oni są wręcz: kapłanami władzy. Wiecznie ci „oni”: oni
„szlachta” (tak, tak, uważali się za sarmatów, by odciąć się od Słowian, za
których uważali chłopów, a sobie pochodzenie od sarmatów wymyślili, których tu
żywcem nikt nie widział; no może na gościnnych występach, bo koczownicy to byli),
oni „zaborcy”, oni „sanacja”, oni „komuchy”… Teraz też, „oni” władza,
nobilituje; szczęśliwy wybraniec odcina się od „gminu” i chowa za fasadą
pałacu, stanowiska itede… A gdzie dobro ojczyzny? A gdzie działanie Pro Publico Bono? Myślenie ponad
podziałami? Nie ma… kiedyś prominentny działacz Platformy Wiertniczej,
(Bułkowski? Chlebowski?) kogoś tłumaczył (jeszcze przed aferą inwalidzką to
znaczy, o tych jednorękich chodzi) w
TeFał, mówiąc o kimś, że ma na uwadze: interes partii, rządu i Polski (sic! W
takiej kolejności!) Ludzie, Panie, czy to nie powinno być na odwrót? Tak, lecz
Ciebie błyskotkami judzą, a teraz jesteś służebnicą cudzą…
A
więc (nie zaczyna się zdania od więc!) nie idę…
Nie
idę, bo w demokracji: celem sporu jest
zniszczenie oponenta – Cioran.
Nie
idę, bo: Demokracja jest polityką
gnostyckiej teologii - Nicolás Gómez Dávila.
Bo: Nie podoba mi się system, w którym dwaj
pijacy spod budy z piwem mają w demokratycznym głosowaniu dwa razy więcej do
powiedzenia niż profesor – Wojciech Cejrowski.
Bo:
Demokracja nie jest systemem politycznym,
ani doskonałym, ani mniej niedoskonałym. W porządku politycznym demokracja NIE
JEST. Innymi słowy: konstytuuje błąd absolutny (...) Demokracja jest niebytem –
Victorio Pradera Larumbe.
Bo:
Demokracja to rząd większości prostaków;
komunizm to rząd małej grupy prostaków; a dyktatura to rząd jednego prostaka. W
tradycyjnym i jednomyślnym społeczeństwie rządzi dziedziczna arystokracja,
której funkcją jest utrzymanie istniejącego porządku, opartego na wiecznych
wartościach, a nie narzucanie poglądów czy woli (w najbardziej dosłownym
znaczeniu tego słowa, woli tyrańskiej) jakiejkolwiek partii czy grupy nacisku –
Ananda Coomaraswamy.
Bo:
Demokracja to rządy osłów, prowadzonych
przez hieny – Arystoteles.
Bo:
Demokracja jest to sprawowanie rządów
poprzez dyskusje, które efektywne jest tylko wtedy, kiedy dyskusje udaje się
uciszyć – Clement Attlee.
Bo:
Demokracja, to jest najlepszy ustrój
państwowy. W nim każdy obywatel może postępować tak, jak życzy sobie jego żona –
Antoni Uniechowski.
Bo:
Demokratyczne instytucje otwierają
obywatelowi drogę wyłącznie do paplania politycznych frazesów - Nicolás
Gómez Dávila.
Bo:
Demoliberalny klimat sprawia, że mózg
rozmięka i staje się gąbczasty – Tenże.
Bo:
Jeśli już trzeba wybierać z dwóch rzeczy,
a za każdą z nich czyha niebezpieczeństwo, należy mocno opowiedzieć się za tą,
która pociąga mniejsze zło (…) nie rzadziej rządy wielu obracają się w tyranię,
niż rządy jednego – lecz znacznie częściej. Kiedy bowiem, za sprawą rządów
wielu, przychodzą spory, często się zdarza, że jeden staje ponad innymi i sam
sobie przywłaszcza panowanie nad innymi
- Św. Tomasz z Akwinu.
Dlatego
jutro do Kościółka, potem obiadek, relaks, książeczka, trochę popracuję… Rozważam emigrację wewnętrzną…
Przemysław Serednicki - „Jakie wartości i normy powinny obowiązywać w relacjach międzyludzkich?”
Prawie dziesięć lat temu, wpadła mi do ręki
książeczka, wybitnego- jak się później dowiedziałem, jezuity- O. Józefa
Warszawskiego[1]- „Myśl jest bronią. Rozważania”.
O. Warszawski, który był kapelanem jednego z oddziałów powstańczych podczas,
powstania warszawskiego (konspiracyjny pseudonim- O. Paweł) został zesłany,
wraz z innymi jeńcami, do obozu w Niemczech, w miejscowości Sand Bostel.
Książeczka ta, to rozważania adwentowe, swoiste rekolekcje, które O. Warszawski
głosił. Rozległość, głębokość przemyśleń, a przede wszystkim gorący patriotyzm,
oraz poczucie realności i merytoryczna krytyka naszych wad przebija z każdej karty
tej książki. Jest tam wszakże myśl istotna, która utkwiła mi w głowie i można
powiedzieć, dokonała mentalnego przełomu, w moim podejściu do życia, do świata
i do ludzi. Jest to myśl przewodnia, „light motiv” przewijający się przez cały
czas rozważań
O.
Warszawskiego. Myśl ta jest prosta, a zarazem bardzo głęboka: „Jestem centrum-,
którego całość jest częścią- coraz to wyższych całości- w hierarchicznym
uwspółrzędnieniu”
Na
początku było mi trudno zrozumieć, co o. Warszawski miał na myśli, jednak z
czasem, gdy zaczynałem wczytywać się w to zdanie uświadomiłem sobie, że to istotnie
prawda. Wszakże jestem centrum! Jestem dla siebie samego, bytem
i
rzeczywistością! Jestem dla siebie wszechświatem! Realnością! Gdy kończy się
moje życie, kończy się znany i odczuwalny dla mnie świat. No tak, ale
poprzestać na tym to egoizm, i w konsekwencji hedonizm, który prowadzi do
postaw aspołecznych.
Dlatego te centrum, czyli ja jest też częścią,
innych wyższych całości, a wszystko w hierarchicznym uwspółrzędnieniu. W
dzisiejszym, zdemokratyzowanym, liberalnym świecie, słowo „hierarchia” jest
niemodne i niepopularne. Kojarzy się z wstecznictwem, kołtuństwem, reakcją, a
przecież to słowo jest kluczowe dla naszego podejścia do życia. Wszak wszystko
ma, powinno mieć, hierarchię wartości. Coś ważniejsze, coś mniej ważne. Jedne
rzeczy stoją na czele, a z innych się rezygnuje.
Jest
takie przysłowie ludowe, a w przysłowiach, często niedocenianych, zawarta jest
mądrość, przekazywana często z pokolenia na pokolenie; „nie czyń drugiemu, co
Tobie nie miłe”. W zasadzie można by powiedzieć, że kierując się tą normą
postępowania w życiu, w relacjach międzyludzkich, osiągniemy ideał, pełną
harmonię. W naszym kręgu cywilizacyjnym i kulturowym powinna obowiązywać
przekazywana nam z pokolenia na pokolenie, dworność i łagodność względem
kobiet, szacunek dla starszych, poczucie honoru, uczciwości, lojalności,
szczerości, bezinteresowne poświęcenie się dla wyższych celów. Wynika to,
przede wszystkim, z korzeni naszej cywilizacji kultury, tradycji. A jest nią
specyficzna moralność, wykształcona w cywilizacjach śródziemnomorskich- Grecji
i Rzymu, a także w moralności Judeo- chrześcijańskiej.
Dekalog,
powinien być tym podstawowym układem odniesienia- obowiązującym wszystkich
ludzi: czcij ojca swego i matkę swoją, nie zabijaj, nie cudzołóż, nie kradnij,
nie mów fałszywego świadectwa, nie pożądaj żony bliźniego swego, ani żadnej
rzeczy, która jego jest. W sumie są to proste zasady, prosty kodeks, i gdyby
obowiązywał w życiu, albo gdyby ludzie starali się go przestrzegać, to na pewno
żyłoby się lepiej i godniej nam wszystkim. Ale, niestety to utopia i nigdy tak
nie będzie, żeby wszyscy(!) mogli tak żyć. Wszakże, wg wybitnego filozofa
Leibniza, Bóg nie sprawia zła, ale je dopuszcza. Dopuszcza minimum zła, jakie
jest w świecie stworzonym możliwe. Świat, gdzie nie byłoby zła w ogóle, byłby
zapewne możliwy, lecz musiałby to być świat zaludniony przez pozbawione woli
automaty[2].
Zatrzymajmy
się na chwilę nad „normą”- czyli obowiązującą zasadą, powszechnie przez
wszystkich przyjętą i stosowaną. Wg słownika wyrazów obcych norma, to:
„ustalona, ogólnie przyjęta zasada, reguła, wzór, przepis; w etyce: zasada
postępowania, dyrektywa wyznaczająca obowiązek określonego zachowania się w
określonej sytuacji przez odwołanie się do odpowiednich ocen i wartości
moralnych”[3]. No,
tak, ale zasady postępowania w społeczeństwie czy stosowanych przez
społeczeństwo norm, podlegają fluktuacji, ulegają zmianą itd. Kto ma decydować
o
tym, co jest dobre, a co złe? Mało tego, na przestrzeni ostatnich dziesięcioleci
można zaobserwować, że te „normy” podlegają dość szerokiemu poszerzeniu.
Przykład: jeszcze w latach 70, 80 ubiegłego wieku homoseksualizm, uważano za
dewiację, zwaną „pederastią’, bądź „sodomią”. Dzisiaj powszechnie się uważa, że
jest to normalne zachowanie, nie tylko nie napiętnowane, ale wręcz odnosi się
wrażenie, że jest to „trendy”! Tak, homoseksualizm jest na topie, jest
zjawiskiem snobistycznym, wręcz niektórzy snobują się na ten zespół zachowań.
Podczas jednej z tzw. „parad równości” ówczesny vice- marszałek sejmu, prof.
Nałęcz powiedział, że „na ten dzień specjalnie zostanę gejem”[4]. Nie
chcę wchodzić tutaj w większe wyjaśnianie tego zjawiska, bo po pierwsze nie
czuję się kompetentny, by weryfikować czy homoseksualizm to choroba, czy
dewiacja[5] seksualna
z powodu takich skłonności, poza tym nie należy to do meritum rozważań. Chodzi
mi o ukazanie pewnego mechanizmu, który istnieje, a w procesie tym uczestniczą,
bądź wykreowane autorytety, bądź media, to zaprzeczenie wolności słowa, czyli
„political corectnes”; mechanizm ten to powszechne poszerzanie normy, brak
jakiegokolwiek poszanowania dla świętości, relatywizacja wszystkiego, ponadto
permanentną krytyką, czy wręcz krytykanctwo jakiegokolwiek tradycyjnego czy
przejawów tradycyjnego funkcjonowania społeczeństwa. Doszliśmy do takich
absurdów, że ludzie nie czytają nic, z wyjątkiem gazet, które przecież nie
odzwierciedlają rzeczywistości, ale ją opisują, są refleksją redaktora na temat
rzeczywistości, bo dany dziennikarz czy redakcja, dokonuje skrótu materiałów,
„obrabia” tę informację, często mając przecież też swoje zdanie, swoje poglądy
polityczne etc. W świetle tego, co powyżej napisano, pewne dzienniki w
telewizjach prywatnych, nie powinny się nazywać „Informacjami”, a „Komunikatami”-
bo są opisem rzeczywistości „a posteriori”; „doświadczeniem” i to subiektywnym,
redaktora, dziennikarza. A ludziom tak wygodnie, nie muszą dociekać, wnikać w
istotę rzeczy.
Dla
Katolika, Chrześcijanina, nawet niepraktykującego[6], ale
znającego zasady etyki chrześcijańskiej, sytuacja jest prosta, a przy tym jasna
i klarowna. To normy i zasady naszej wiary, są wewnętrzną busolą dla każdego z
nas wierzących. Te, zasady, wiara i pewna obawa, że ktoś nas widzi, obserwuje,
zna nasze myśli, jest najlepszym zabezpieczeniem przed postępowaniem amoralnym,
czyli wbrew ogólnie przyjętym normom. Żyjąc bez norm, bez nakazów, zakazów
„Nieba gwiaździstego nad nami, a prawa moralnego w nas”, dochodzimy do punktu,
że źródłem samorealizacji człowieka jest schlebianie własnym przyjemnościom.
Założenie, że celem życia jest przyjemność, to doktryna godna świni; lepiej być
niezadowolonym człowiekiem niż zadowoloną świnią.[7] Ludzka
natura- wg Kościoła- jest zepsuta i skażona po grzechu pierworodnym, ergo- człowiek
jest zły z natury, zło tkwi w nim, a istotą walki ze złem, czyli tak zwanym
„uświęcaniem się” jest walka, ze swoimi skłonnościami, instynktami, z tą bestią
w sobie. „Społeczność ludzka dzieli się, pod względem duchowego usposobienia,
na dwie połowy; to jest: na ludzi dobrej i złej woli. Oba te zastępy z pozoru
nie różnią się od siebie: bo i Ludzie dobrej woli nie zawsze są cnotliwymi i bogobojnymi;
owszem, bardzo często bywają podobnie występnymi i złośliwymi jak i pierwsi.
Wszakże w gruncie serca znajduje się między niemi [sic!] Niezmiernie wielka różnica:,
bo ludziom dobrej woli dosyć pokazać prawdę i światło, dosyć zawołać, dosyć
ręką skinąć na nich, że tak powiem, a natychmiast wyrzekają się fałszu, błędów
i występków, i jak ogień rzeczy palnych, tak się oni chwytają prawdy, światła i
cnoty, mocno przy tym żałując za dawne postępki swoje. Właśnie takimi ludźmi
byli: pierwsi apostołowie, Mateusz celnik, Zacheusz, Magdalena, dobry łotr, Św.
Augustyn i niezmierne mnóstwo tymże podobnych (…) Ale zupełnie przeciwnie
dzieje się z ludźmi złej woli! Ci na sam widok światła kryją się, prawdy
nienawidzą, a z cnoty szydzą (…) Prawda zapala ich gniewem i nienawiścią ku
niej; a kara boża zatwardza ich w uporze i czyni tym zaciętszymi jej wrogami.
Oni się tym większą zapalają złością i do tym większej posuwają się
przewrotności, im prawda jest oczywistszą, im oni stają się nie zdolniejszymi
do zaprzeczania jej (…) To też takich ludzi nie nawracają do Boga żadne cuda,
ani żadne kary Boga (…) Dysputowanie z takimi ludźmi jest podobne do wojowania
z wiatrem albo do kopania rowu na wodzie (…) Smutna to i nader smutna prawda,
lecz prawda, że złość ludzi złej woli równa się złości szatańskiej, (…) Bo w
samej rzeczy jak diabeł tak oni prawdę udawają za fałsz, światło za ciemności, cnotę poczytują za
występek; a zaś gwałtem chcą żeby występek był cnotą, ciemność światłością, a
fałsz i kłamstwo prawdą; pragną żeby po śmierci nie było ani kary, ani nagrody,
i bardzoby życzyli sobie żeby nawet i Boga nie było!”[8]
Ale
przecież Boga nie ma! „Bóg umarł”, jak mawiał Nietsche! Problem w tym, że
żyjemy w czasach postmodernizmu, albo wręcz „postpostmodernizmu”! W „negacji
negacji”! Nawet XIX wieczni ateusze negując Boga, nie negowali, swoistej
„ludzkiej” moralności, co dzisiaj nie jest już tak oczywiste! Radykałowie XIX
wieku mówili, że Bóg jest hipotezą zbędną, którą trzeba odrzucić, ale w etyce
nic to nie zmienia, bo moralność i społeczeństwo wymagają, aby istniały
aprioryczne wartości, aby „a priori” było pewne, że należy być uczciwym i
sprawiedliwym. Boga nie ma, ale nakazy moralne są takie same, jak gdyby był[9].
Sęk
w tym, że religia jest na każdym kroku rugowana, prześmiewana, a media lansują
styl bycia, mówiąc delikatnie, odbiegający od zasad naszej moralności. W
konsekwencji mamy taką sytuację, że ludzie pozbawieni tej swoistej busoli
wewnętrznej, wpadają do sekt, popełniają samobójstwa, nadużywają alkoholu, bądź
narkotyków etc. Może upraszczam i uogólniam, ale coś w tym jest. Ktoś mógłby zarzucić,
żem nieoczytany, ale erudycja Newmana też była znikoma. Nie znał krytyków
poznania, w szczególności Kanta. Myśl kontynentalną znał mniej jeszcze, niż
wypadało Anglikowi wiktoriańskiej epoki[10]. Wiele
wybitnych autorytetów twierdzi, że mamy swoisty kryzys wartości. Problem tego
kryzysu jest złożony. Nakłada się nań wiele rzeczy. Obniżenie umysłowości i
niechęć do logicznego myślenia i wyciągania wniosków z popełnionych błędów. Nie
uczymy się na swoich błędach, choć Otto von Bismarck powiedział, że „głupcy
uczą się na swoich błędach, istotą jest uczyć się na błędach cudzych”! W
konsekwencji, ludzie wiedzę czerpią z gazet i mediów, gdzie mają podaną tendencyjną,
jednostronną , a często i wybiórczą wiedzę o świecie! Kiedyś, będąc jeszcze na
studiach na Akademii Pedagogicznej, ukułem taką swoją prywatną maksymę: „Czym
się różni prawda od prawdy historycznej? Mniej więcej tym, czym fakt, od faktu
prasowego”. Imponują nam „mędrki”, ludzie kreowani na autorytety, nie chcemy
samodzielnie myśleć, więc łatwiej nami manipulować! Wg wybitnego pisarza i
według mnie bardzo niedocenionego myśliciela, Józefa Mackiewicza: „tylko
poprzez porównanie dochodzi się do wiedzy obiektywnej”, zatem „tylko nauka
porównawcza jest nauką ścisłą”[11] ;
„pouczenie to próbuję zachować do dziś jako drogowskaz, gdyż wydaje mi się
jedynie słuszną metodą przy ocenie wszelkiej, dostępnej człowiekowi prawdy”[12]. Z drugiej, jednakże strony można powiedzieć,
że nie ma żadnej wyraźnej granicy między przednaukowym, potocznym
doświadczeniem, zarejestrowanym w obiegowym języku, a teoretycznymi
konstrukcjami wiedzy nowoczesnej. Nauka jest dalszym ciągiem tej samej
skrótowej i symbolicznej systematyzacji doświadczenia, którą uprawiają ludzie
żywiołowo w całej historii i której organizacja słowna daje wyraz. Poznanie
jest pewną częścią praktycznej działalności ludzi, odpowiedziami adaptacyjnymi
organizmu na całość warunków życiowych i nie ma powodu nadawać mu znaczenia
transcendentalnego.[13]
Ważne
powinno być poszanowania wartości demokratycznych, tej zdobyczy naszej cywilizacji,
której powinniśmy bronić! Oczywiście, nie nadużywając, nie wykorzystując do
prywatnych celów, czy do doraźnej gry, bądź korzyści. Tolerancja, pluralizm,
jawność, szacunek dla przeciwnika[14].
„Całkowitej prawdy nie zna żaden człowiek na tym świecie. To, co my, ludzie
nazywamy „prawdą” jest zaledwie jej szukaniem. Szukanie prawdy jest tylko
możliwe w ścieraniu się myśli, zaś ścieranie się myśli jest tylko możliwe w
wolnej dyskusji. „Wolność opinii i wolność wyrażania opinii stanowi warunek
konieczny umysłowego dobrostanu ludzkości, od którego zależy jego wszelki inny
dobrostan”[15] „(…) Znalazłszy się tedy w świecie uznającym
wolność jednostki i wolność myśli, winniśmy czynić wszystko, aby nie zacieśniać
horyzontów myślowych, a je rozszerzać; nie zacieśniać dyskusji, a ją
poszerzać”.[16]
U
Mackiewicza też odnajdziemy to odwołanie się do naszych korzeni, tradycji: „To,
co się obecnie zwie kulturą zachodnią jest spuścizną kultury łacińskiej, krótko:
katolickiej”.[17] Powinniśmy starać się o
to, żeby raczej zwracać uwagę na to, co nas łączy, a nie na to, co nas dzieli,
„(…) Nie tylko prześladowanie w tym krótkim życiu ludzi myślących inaczej niż my
jest rzecz okrutną, bo nie wiem, czy nie jest większym zuchwalstwem orzekać ich
wieczne potępienie. Wydaje mi się, że tego rodzaju uprzedzanie wyroków
Stworzyciela nie godzi się tak przelotnym jak my istotom”[18]. Żyć
godnie, żeby można było sobie popatrzeć w lustro, przy goleniu. Życie nie jest
męką, ono jest walką i w tym tkwi wielki jego urok. Spadają na nas ciosy, ale nie
trzeba się uginać pod nimi.
[1] Józef
Warszawski SI (ur. w 1903 roku w Hamburgu - zm. w 1997 roku w Warszawie) -
ksiądz, filozof, kaznodzieja, działacz harcerski, profesor rzymskiego
Gregorianum, jezuita, kapelan AK, kierownik polskiej sekcji Radia Watykan.
Ukończył Gimnazjum Męskie w Ostrowie Wielkopolskim. Podczas II wojny światowej
działał w ruchu oporu. Był żołnierzem AK w stopniu majora - ps. Ojciec Paweł.
Walczył w powstaniu warszawskim w Zgrupowaniu "Radosław". Po
zakończeniu wojny mieszkał w Wielkiej Brytanii, a od 1950 roku w Rzymie, gdzie
został profesorem na Gregorianum, a także przez kilka lat pełnił funkcję kierownika
polskiej sekcji Radia Watykańskiego.
[2]
Leszek Kołakowski, O co nas pytają wielcy
filozofowie, Kraków 2005, str. 69.
[3] Źródło: http://swo.pwn.pl/haslo.php?id=19081
[4] „Choć
nie ukrywam swojej orientacji seksualnej, jestem heteroseksualny, to jutro dla
prezydenta Lecha Kaczyńskiego i dla wszystkich osób nietolerancyjnych w
Warszawie będę gejem" - powiedział wicemarszałek Nałęcz dziennikarzom w
Warszawie podczas konferencji "Różni, ale równi. Geje i lesbijki w Polsce
i Unii Europejskiej"; źródło: http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,55670,2760023.html
[5] „Słowo
„normalność” ma ścisły związek znaczeniowe z „normą”. Mówimy, że wzrost
normalnego mężczyzny waha się pomiędzy, powiedzmy 165 cm a 195 cm, że normalnie człowiek ma 10
palców u rąk, a nie 11 itd. Normalny w tym sensie to tyle, co typowy, przeciętny,
standardowy itp. Taką normalnością rządzą prawa statystyczne, a dewiacja jest
odchyleniem od normy statystycznej, bo dewiantem jest np. mężczyzna o wzroście 225 cm czy 11 palcach u rąk. Gdyby na
skutek jakichś przyczyn, 80% mężczyzn miało od 195 cm do 225 cm, to mierzenie sobie 175 cm byłoby dewiacją, podobnie
posiadanie 11 palców. Dewiantem bywa się nie absolutnie, ale relatywnie, tj. z
uwagi na jakąś prawidłowość statystyczną. Dewiant sam w sobie nie jest ani
normalny, ani nienormalny w rozważanym sensie, jest natomiast najzupełniej
normalny z uwagi na własną jednostkową konstytucję psychofizyczną.” Jan
Woleński ,Normalność i dewiacja ,źródło: http://www.wyborylewicy.pl/wyborylewicy/index_kom.php?num=71
[6] „Bo
wierzyć czy nie wierzyć nie jest w ludzkiej mocy, natomiast jest w ludzkiej
mocy szanować zwyczaje ojczyzny. Gdybyście zaś powiedzieli, że zbrodnią jest
nie wyznawać religii panującej, to byście sami oskarżyli pierwszych
chrześcijan, waszych ojców, a uniewinnilibyście tych, których oskarżacie o
wydanie ich na męki”, Wolter, Traktat o
tolerancji, Warszawa 1956.
[7]
Anthony Kenny, Krótka historia filozofii
zachodniej, Warszawa 1998, str.310.
[8] Ks.
Antoni Barciński, Droga do prawdziwego
spokoju sumienia i doskonałości moralnej, Warszawa 1873.
[9]
Władysław Tatarkiewicz, Historia
filozofii, t.3,Warszawa 2005, str. 73.
[10] Op. Cit., str. 70.”Nie
oddawałem się nigdy studiowaniu tego, co inni powiedzieli o tym przedmiocie.
Prorocy nie czytują siebie wzajem”- ibidem.
[11]
Józef Mackiewicz, Zwycięstwo prowokacji,
Londyn 1983.
[12] Ibidem.
[13]
Leszek Kołakowski, Filozofia
pozytywistyczna, Warszawa 1966, str. 129.
[14] „Ale czyż ze wszystkich
przesądów nie jest najgroźniejszą nienawiść do bliźniego żywiona z powodu jego
zapatrywań?”- Wolter, op. cit.
[15] Anthony Kenny, Krótka historia filozofii zachodniej,
Warszawa 1998, str.310.
[16] Józef Mackiewicz, Zwycięstwo prowokacji, Londyn 1983.
[17] Ibidem.
[18] Wolter, Traktat o tolerancji, Warszawa 1956.
Bartosz Bekier: Wywiad dla „Głosu Szczecińskiego”
Kiedy i w jakim charakterze pojechał pan na Donbas?
Do
powstańczego Donbasu udaliśmy się jako czasopismo informacyjne
Xportal.pl, gdzie w zwyczajnym trybie uzyskaliśmy akredytację. Misja
rozpoczęła się w drugiej połowie maja i posiada charakter ciągły, choć
nasi dziennikarze nie przebywają w separatystycznej Noworosji przez cały
czas.
Separatyzm
na Ukrainie – niezależnie od tego, czy popieramy DRL czy Kijów – może
sprzyjać tendencjom odśrodkowym. Dla przykładu – wyobraźmy sobie, że
Ruch Autonomii Śląska ogłosi niepodległość i poprosi o włączenie do RFN.
Czy jeśli wtedy Polska wyśle tam armię w celu obrony swojej
integralności terytorialnej to też stanie pan po stronie separatystów?
Śląska
analogia jest niewłaściwa, ponieważ na Ukrainie w sytuacji konfliktowej
znalazły się dwa wyraźnie odrębne narody, wychowane w dwóch różnych,
przeciwstawnych tradycjach historycznych, różnych tradycjach
kulturowych, językowych i religijnych, stojące po dwóch różnych stronach
konfliktu geopolitycznego. Bardziej analogiczne byłoby pytanie, czy
poparlibyśmy przyłączenie zachodniej Ukrainy do Polski – nie, bo obecnie
Polski raczej nie stać na walkę z banderowskim terroryzmem, który po
raz kolejny zbiera na Wschodzie krwawe żniwo. Nie ma tam również
potencjalnych polskich „separatystów”, choć prawa polskiej mniejszości z
pewnością są zagrożone przez dyskryminacyjne ustawodawstwo nowych władz
w Kijowie. Jeśliby sprawę tendencji odśrodkowych rozpatrywać jednak
globalnie, to niebezpieczny precedens został stworzony nie przez Rosję, a
przez Amerykanów w Jugosławii, a zwłaszcza w Kosowie. Do dzisiaj na
terenie tego zarządzanego mafijnie „państwa” znajduje się największa
baza USA w Europie, Camp Bondsteel.
Przywódca
Donieckiej Republiki Ludowej w rozmowie z panem stwierdził, że na
konflikcie na Ukrainie „zyskują siły zewnętrzne”, sugerując, że chodzi o
Zachód, NATO, USA, UE. Ale chyba oczywistym jest, że na konflikcie
zyskać może także Rosja, jeśli Noworosja poprosi o włączenie w jej
granice. Dlaczego siły zewnętrzne z Zachodu są dla Donbasu wrogiem, a
siły zewnętrzne ze Wschodu są dla Donbasu sojusznikiem?
Sprawa
jest oczywista: Donbas zamieszkują Rosjanie, więc Rosja powinna być
naturalnym sprzymierzeńcem powstańczej ludności rosyjskojęzycznej.
Oczekiwania tej ludności względem Rosji nie zostały jednak dotychczas
zaspokojone i w znacznej mierze jest ona zmuszona do toczenia walki w
osamotnieniu. Walczą o swoje domy, o fizyczne przetrwanie swoich rodzin.
Nie chcą słyszeć o Zachodzie, który nazywa ich „terrorystami”, w tym
również o zachodniej Ukrainie, którą dotychczas utrzymywali, produkując
większość PKB. Chcą suwerenności względem Kijowa, który kazał do nich
strzelać, a w dalszej kolejności integracji z Federacją Rosyjską.
Czy pan, jako nacjonalista, nie uważałby za zdrajców obywateli państwa, którzy otwarcie chcą przyłączenia do innego państwa?
Z
pewnością nie uważałbym za zdrajców szykanowanych Polaków
zamieszkujących Litwę, którzy w obliczu dyskryminacyjnego ustawodawstwa
językowego i regularnego znęcania się nad nimi przez litewskie organy
administracyjne, zechcieliby zjednoczyć się z Rzeczpospolitą, lub
powrócić do autonomicznego statusu Polskiego Kraju
Narodowo-Terytorialnego spacyfikowanego w 1991 roku przy biernej
postawie Warszawy. W wariancie minimum, Polska i Rosja powinny nakłonić
Republikę Litewską do federalizacji swojego ustroju, by powstrzymać
szykany mniejszości słowiańskich. Zwłaszcza, że Polacy z Wileńszczyzny
są przecież u siebie. Wracając jednak do Ukrainy – przecież puczyści z
tzw. Euromajdanu sami sprowokowali „turbulencje” ukraińskiej
integralności terytorialnej obalając za pieniądze Waszyngtonu i Brukseli
legalnego prezydenta, wybranego m. in. głosami ze wschodu kraju,
rzucając koktajlami Mołotowa w funkcjonariuszy formacji porządkowych,
wprowadzając antyrosyjskie ustawodawstwo po przejęciu władzy, oraz
inspirując pogromy ludności rosyjskiej, jak te w Odessie czy Mariupolu, w
których zginęło kilkaset osób.
Jak
daleko sięga na tę chwilę rosyjska pomoc dla separatystów? Media Wam
nieprzychylne mówią o tym, że przywódcy DRL to agenci GRU, Rosja
dozbraja separatystów, poza tym głośna była sprawa „turystyki
militarnej”, w ramach której zapraszano na Ukrainę rosyjskich obywateli
płci męskiej do pomocy separatystom. Proszę potwierdzić, lub zaprzeczyć
(podając argumenty!) tym oskarżeniom.
W
mojej ocenie gra Kremla wobec powstania w Donbasie jest bardzo
niejednoznaczna. Z jednej strony ciężko sobie wyobrazić, żeby bojownicy
Noworosji utrzymali się tak długo nie otrzymując żadnego wsparcia ze
strony Rosji – samemu wsparciu trudno natomiast się dziwić, w końcu ważą
się tam losy miejscowej ludności rosyjskojęzycznej. Z drugiej strony, z
perspektywy powstańców, wsparcie to jest ledwo dostrzegalne i
zdecydowanie niedostateczne. Codziennie ponoszą oni wielkie ofiary,
brakuje im podstawowego ekwipunku i uzbrojenia, o cięższym czy bardziej
zaawansowanym technicznie sprzęcie nawet nie wspominając. Powstańcy są w
defensywie, aktywne działania ofensywne prowadzą władze w Kijowie, a
tymczasem Putin przyjął pozycję wyczekującą, choć za wcześnie jeszcze na
polityczną i moralną ocenę tej postawy.
Wiem,
że uważa pan to, co dzieje się w Donbasie, za powstanie ludowe. Skąd w
takim razie separatyści mają broń, jeśli nie od Rosji?
Granica
Federacji Rosyjskiej z Noworosją z pewnością jest kanałem przerzutu
wsparcia, ale jest ono niedostateczne z perspektywy obrońców. Władze w
Kijowie prowadzą przeciwko nim pełnowymiarową wojnę, z wykorzystaniem
lotnictwa, wojsk pancernych i artylerii rakietowej typu „Grad”, nie
oglądając się na ofiary wśród ludności cywilnej. Powstańcy dysponują
przede wszystkim tym, co zdobyli na wrogu i znaleźli w jego magazynach.
Są zdeterminowani aby walczyć do końca, ale bez pomocy, na którą się tam
wyraźnie oczekuje, koniec może nastąpić bardzo szybko, jak twierdzi sam
dowódca powstańczych oddziałów Igor Striełkow.
Ilu Polaków z Falangi bądź innych organizacji przebywa obecnie w DNR, działając po stronie separatystów?
Nie
posiadam informacji na ten temat, jednak w najbliższym czasie udział
różnych ochotników może stać się naprawdę gorącą kwestią, z uwagi na
oficjalne formowanie Brygady Międzynarodowej w ramach sił zbrojnych
powstańców Donbasu. Kilka europejskich organizacji, i nie tylko,
zapowiedziało swój udział, co ma być wyrazem sprzeciwu wobec mordów
dokonywanych przez proatlantycką „juntę Kijowa” m. in. w Słowiańsku.
Jest to odpowiedź na działania władz ukraińskich, które przeciwko
powstańcom zaangażowały bataliony płatnych najemników, zarówno ze
środowisk neonazistowskich typu Prawy Sektor i pokrewnych, jak i
amerykańskich korporacji kontrolowanych przez CIA, typu
Blackwater/Greystone.
Jak
wygląda to polskie wsparcie dla DNR? Czy pan bądź ktokolwiek z pańskich
polskich znajomych przebywających w DNR brał czynny udział w starciach
zbrojnych?
Służba
w wojsku lub organizacji wojskowej innego państwa jest według polskiego
prawa zakazana, co precyzuje art. 141 kodeksu karnego. Informacje na
temat walczących Polaków, jeśli tylko takie się pojawią, będziemy
zamieszczać na łamach Xportal.pl, jednak należy się spodziewać przede
wszystkim źródeł anonimowych.
Nie walczy pan z bronią w ręku, ale jest pan stale obecny na linii frontu…
Linia
frontu to w powstańczym Donbasie bardzo umowne sformułowanie.
Ukraińskie punkty kontrolne można czasem rozpoznać po flagach
narodowych, lub czerwono-czarnych flagach UPA, ale przeważnie są
nieoznakowane i łatwo o pomyłkę. W wielu miejscach „front” pojawia się
nieoczekiwanie. Gdy nagle rozpoczął się zmasowany atak sił ukraińskich
na port lotniczy w Doniecku, jeden z ważnych „separatystów” znajdujących
się w naszym towarzystwie nazwał atakujących „banderowskim kozactwem” i
wyraził pogląd, iż na Ukrainie przydałby się teraz książę Jeremi
Wiśniowiecki. W dniu 26 maja byliśmy świadkami ostrzelania mieszkańców
Doniecka przez ukraińskie śmigłowce Mi-24. Tuż obok nas zginęły dwie
osoby, ciężko ranne zostało małe dziecko. W pobliżu nie było żadnych
celów wojskowych.
Czuje
się pan polskim patriotą? Jeśli tak, to proszę powiedzieć, jaką korzyść
przyniosłoby Polsce pana zdaniem poparcie separatystów przeciw władzom w
Kijowie?
Jestem
przekonany, że polskie władze nie powinny ingerować w sprawy wewnętrzne
Ukrainy w celu realizacji obcych interesów, tak jak ma to miejsce
obecnie. Z popularnych ostatnio nagrań wiadomo, że naszemu ministrowi
spraw zagranicznych zdarzyło się szczerze wypowiedzieć na temat polskiej
roli w Europie Środkowo-Wschodniej w kontekście sojuszu ze Stanami
Zjednoczonymi. Dobrze, że przynajmniej na stopie nieoficjalnej nasi
przywódcy realnie oceniają tę kwestię. Nie zabiegamy też o poparcie
Warszawy dla działań Noworosji, chyba że byłoby ono związane z szerszym
porozumieniem Rzeczpospolitej i Federacji Rosyjskiej co do wspólnej
polityki względem obszaru bałtycko-czarnomorskiego. Jako dziennikarze
Xportal.pl staramy się przede wszystkim dywersyfikować jednostronną,
euroatlantycką narrację w dyskursie medialnym, informować naszych
czytelników o wątkach celowo pomijanych, lub przekłamywanych.
Dlaczego rewolucja na południowym wschodzie Ukrainy jest moralnie lepsza od rewolucji euromajdanu?
Nie
używałbym tak wielkich słów, ale przypomnijmy, że powstanie w Donbasie
wybuchło w odpowiedzi na nielegalny, prozachodni pucz w Kijowie, który
został przeprowadzony przy wydatnej pomocy Waszyngtonu i Brukseli. Po
zamachu stanu, który był możliwy m. in. dzięki udziałowi grup
neonazistowskich odwołujących się do krwawego dziedzictwa Stepana
Bandery, próbowano wprowadzić szowinistyczne ustawodawstwo językowe,
dokonano masakr protestującej ludności rosyjskojęzycznej, jak w Odessie,
czy Mariupolu. Taka jest geneza powstania w Donbasie. Znaczna część
ukraińskich oddziałów Gwardii Narodowej, która pacyfikuje powstanie,
posługuje się symboliką banderowską, historycznie związaną z
bestialskimi mordami na Polakach. Falanga popiera sprzeciw wobec tej
kijowskiej junty wspieranej półjawnie przez NATO. Z powstańcami Donbasu
łączą nas również hasła społeczne – miejsce oligarchów jest w
więzieniach, a nie na kluczowych stanowiskach w państwie.
Renacjonalizacja strategicznych sektorów gospodarki jest ważna z
perspektywy interesów każdego państwa i jego obywateli.
Kim
są mieszkańcy Ukrainy popierający władze separatystyczne? Dlaczego
przez tyle lat mówiono o braku społeczeństwa obywatelskiego w
południowo-wschodniej Ukrainie, o homo sovieticus, a teraz nagle, w reakcji na euromajdan, Donbas powstał, rzekomo oddolnie?
To
samo mówiono też o całym społeczeństwie ukraińskim, jednak najnowsza
historia uczy nas, że wystarczy czasem jeden silny bodziec, by nawet
najbardziej apatyczne społeczeństwo poderwało się do działania.
Najwięcej czasu przebywaliśmy w Doniecku, gdzie demonstracje poparcia
dla polityki oporu i walki narodowowyzwoleńczej codziennie ściągały
kilka tysięcy osób. To już zupełnie co innego, niż nieśmiałe i nieco
wymuszone demonstracje poparcia dla upadającego oligarchy Janukowycza w
okresie „wczesnego Majdanu”, inspirowane przez Partię Regionów. Tłum,
który widzieliśmy w centrum Doniecka, był pełen pasji i emocji, żywo
reagował na przemówienia polityków i działaczy społecznych DRL. Reakcje
były całkowicie spontaniczne i żywiołowe.
Co myślą separatyści o Polakach?
Pomimo
tego, że w Donbasie Polska kojarzona jest obecnie z wykonywaniem
poleceń Waszyngtonu i niechlubnym odgrywaniem roli forpoczty NATO,
przyjmowano nas z życzliwością, gdy tylko dowiadywano się, że nie
reprezentujemy stanowiska „euroatlantyckiego”. Na krótkie słowa otuchy i
solidarności z ofiarami walk, które wyraziłem publicznie podczas
uroczystości w centrum miasta, zwykli mieszkańcy reagowali okrzykami:
„Niech żyje wolna Polska”, „Słowianie razem”, „Niech Bóg was
błogosławi”. Żegnano wtedy wyruszających na front żołnierzy, lecz
również nam, Polakom, miejscowe kobiety wpięły pomarańczowo-czarne
szarfy symbolizujące opór Donbasu.
Rozmawiał Maciej Pieczyński z „Głosu Szczecińskiego”. Wywiad ukazał się 25 lipca.
-------------------------------------------------------------