Historia faszyzmu w Polsce
Początki
W Polsce, jak w całej Europie, dojście do władzy Mussoliniego, zostało przyjęte z zainteresowaniem i sympatią, w niektórych wypadkach przechodzącą w entuzjazm, szczególnie w środowiskach nacjonalistycznych i monarchistycznych, choć nie brakło – również jak w Europie – wypowiedzi życzliwych faszyzmowi, formułowanych przez przedstawicieli lewicy (np. Stanisława Thugutta z PSL-Wyzwolenie, który oświadczył: „gdybym był Włochem, byłbym faszystą”
– Wybór pism i autobiografia, Warszawa 1939, s. 104) i centrum
(Wincentego Witosa); na tę wysoką początkowo notę składało się kilka
czynników: wiedza o anarchizacji państwa włoskiego wskutek nieustających
strajków politycznych oraz o ogromnym stopniu zagrożenia przewrotem komunistycznym; zbieżność pewnych idei politycznych pomiędzy faszyzmem a prawicą (antyparlamentaryzm, nacjonalizm, idea rządów elity, hierarchiczność, korporacjonizm), u monarchistów przechodząca w (mylne) przekonanie, iż faszyzm powstał jako ruch w obronie monarchii i dla wzmocnienia jej suwerenności; wreszcie tradycyjna
od czasów Risorgimenta (a także udziału włoskich ochotników w Powstaniu
Styczniowym) i silna w Polsce sympatia dla Italii i narodu włoskiego;
wszystko to razem sprawiło, że w latach 20. nie było w Polsce miejsca
dla faszyzmu lewicy, tzn. zdominowanego przez antykapitalizm, a jedynie dla faszyzmu prawicy;
stosunkowo najsilniej zaznaczył się on w ugrupowaniach (niekiedy na
poły konspiracyjnych) działających na styku obozów narodowego i monarchistycznego;
wymienić tu należy: działające XI 1922 (jawnie od XII 1923) – I 1924
Pogotowie Patriotów Polskich (inż. Jan Pękosławski, płk. Witold
Gorczyński, gen. Jan Wroczyński, ks. Czesław Oraczewski), które
proponowało premierowi rządu „Chjeno-Piasta”, W. Witosowi, przeprowadzenie antyparlamentarnego zamachu stanu; Obóz MonarchistówPolskich (Szymon Dzierzgowski, Mirosław Obiezierski, Henryk Olszewski), którego organ – „Pro Patria”, nosił przez kilka lat podtytuł: „organ inteligencjimonarchistycznej i faszystowskiej”;
Zakon Faszystów; Związek Faszystów Polskich (1926) z siedzibą w
Poznaniu, który używał także nazwy: Związek Lechitów-Faszystów
Rzeczypospolitej Polskiej; utworzone VII 1926, na bazie powstałego IV
1926 pisma „Faszysta Polski”,Stronnictwo Faszystów Polskich
(Antoni Starodworski, Władysław de Vitt, Wacław Zaremba); to ostatnie
wyjątkowo, pośród z reguły antypiłsudczykowsko nastawionych „faszystów” i „monarchofaszystów” polskich, przyjęło entuzjastycznie przewrót majowy, uznając, że Piłsudski „jest tym którego oczekiwaliśmy”;
praktycznie działalność SFP ograniczała się do opublikowania kilku
tekstów programowych w duchu ogólnikowo-sanacyjnym: Dziesięciorga
przykazań Faszysty Polskiego, Manifestu Faszysty, Wezwania do Faszystów
Polskich.
Faszyzm a Sanacja
Formujący się ostatecznie, wokół dobrowolnie odosobnionego 1923-26 w
Sulejówku Józefa Piłsudskiego, obóz piłsudczykowski był jednak bardzo
odległy od faszyzmu, pomimo takich strukturalnych, lecz powierzchownych, podobieństw, jak rodowód socjalistyczny
i kombatancki; do różnic tego rodzaju należy też okoliczność, iż w
rokoszu majowym wojsko (a ściślej: jego zbuntowana część) było
czynnikiem aktywnym i decydującym, natomiast w „marszu na Rzym”,
przeprowadzonym przez milicję partyjną (której Piłsudski, jak również
ideologicznej monopartii, nigdy nie zamierzał tworzyć), pasywnym i
neutralnym; przesądzający był negatywny (z wzajemnością) stosunek
Piłsudskiego do Mussoliniego; po zdobyciu władzy Marszałek oświadczył (wypowiedź z 26 VIII 1926): „Nie myślcie, bym w systemie rządzenia chciał małpować faszyzm Mussoliniego. Te wzorki z zagranicy, które mogą imponować naszym nacjonalistom, wcale nie pasują do psychiki polskiej, ani nie są w moim guście”
(W. Baranowski, Rozmowy z Piłsudskim 1916-1931, Warszawa 1938, 20); w
szeroko pojętym obozie sanacyjnym zdarzały się natomiast, i to z różnych
pobudek, indywidualne sympatie do faszyzmu; wyrażali je m.in.: przedstawiciel sanacyjnej lewicy Tadeusz Waryński (syn „proletariatczyka” Ludwika), syndykalista Kazimierz Zakrzewski (1900-1941), postulujący „rozpętanie ruchu faszystowskiego”
w celu przebudowy ustroju społecznego, czy pisarz Ferdynand Goetel
(1890-1960), który konieczność wytworzenia w Polsce analogicznej do faszyzmu „nowoczesnej postawy duchowej” motywował palącą – wobec dynamiki obu totalizmów ościennych – potrzebą modernizacji Polski i jej „uzbrojenia w normalny sprzęt cywilizacyjny” (Pod znakiem faszyzmu, Warszawa 1939, s. 28); analogiczna intencja, w obliczu narastających zagrożeń zewnętrznych, mobilizacji „totalnego patriotyzmu” przyświecała działaczom i publicystom (Filip Endelman, Julian Piasecki, mjr E. Galinat, płk. Z. Wenda) tygodnika „Zaczyn”, wyrażającego cele i stanowisko powołanego II 1937 w celu „konsolidacji narodu” Obozu Zjednoczenia Narodowego.
Stosunek narodowców do faszyzmu
Najszerszy oddźwięk znalazł faszyzm bez wątpienia w obozie narodowym; w samym tylko przedziale czasowym 1 X 1922 – 1 III 1923, w jego półoficjalnym organie – „Gazecie Warszawskiej”, opublikowanych zostało 60 bardzo przychylnych artykułów; pisano tam m.in., iż faszyzm „jest przede wszystkim reakcją ducha narodowego przeciw międzynarodowemu socjalizmowi i bolszewizmowi” („GW” 31 X 1922); podobnie, w teoretycznym organie endecji – „Myśl Narodowa”
(zwłaszcza artykuły Ignacego Oksza-Grabowskiego); od początku
formułowano jednak również zastrzeżenia (np. A. Nowaczyński, Dobre i złe
strony faszyzmu, „MN” 52/1922); przychylne faszyzmowi opinie w obozie narodowym urabiali, z jednej strony, włoski korespondent „Myśli Narodowej” – nacjonalista i monarchista Egisto De Andreis, z drugiej zaś – czołowi polscy „italianofile”: Stanisław Kozick i (Na Sycylii, Warszawa 1928) i Władysław Jabłonowski (1865-1956), który zauważał, iż faszyzm „obudził
i podniecił w narodzie jego lepsze instynkty i uczucia: miłość
ojczyzny, cześć dla wiary religijnej, poczucie rodzinne, zdolność ofiary
i poświęcenia, umiłowanie pracy i ładu społecznego, świadomość
konieczności dyscypliny i hierarchii w życiu państwowym, wreszcie dumę państwową” (Amica Italia, Poznań 1926, 99); zarówno oni, jak i największy autorytet obozu narodowego – Roman Dmowski, który wiosną 1926 przebywał w Rzymie, wiedzę o istocie i celach faszyzmu zapośredniczyli od swoich włoskich przyjaciół – nacjonalistów: E. Corradiniego, F. Coppoli i in., a zatem „przefiltrowaną” przez ich poglądy prawicowe; stąd też brało się ich przekonanie, iż faszyzm jest jedynie bardziej dynamiczną postacią i spełnieniem dążeń tradycyjnego nacjonalizmu; konsekwencją tego wrażenia było długo utrzymujące się (a wzmocnione jeszcze zawarciem przez Mussoliniego porozumienia z Watykanem) w obozie narodowym poczucie ogólnej wspólnoty celów i wartości z włoskim faszyzmem. – na gruncie tradycji łacińskiej, katolicyzmu, nacjonalizmu,
antymasonizmu i antyparlamentaryzmu; swoją szczytową fazę osiągnęło ono
1926-31, wraz z utworzeniem→Obozu Wielkiej Polski , który przejął pewne
zewnętrzne cechy (struktura hierarchiczna, zastąpienie wyborów nominowaniem na funkcje, strój organizacyjny) partii faszystowskiej, wzmacniając jednak zarazem pierwiastek katolicki w doktrynie; w programowej broszurze OWP Zagadnienie rządu (1927) Dmowski podkreślał atoli, iż faszyzm „jest wielkim ruchem twórczym, ale wielkość jego i twórczość pochodzi stąd, że jest on ruchem narodowym, włoską reakcją
na idee XIX wieku, że łączy się z nim odrodzenie życia narodowego. Tej
istoty jego nie mamy potrzeby naśladować, co najwyżej możemy w jego
zwycięstwie znaleźć zachętę i wzmocnić swą wiarę w przyszłość naszych
dążeń narodowych” (Pisma, t. 9, Częstochowa 1939, 152); już VI 1926 Dmowski, mimo pozytywnej oceny reform państwowych Mussoliniego, stwierdzał, iż faszyzm.
nie jest uniwersalną receptą rządzenia, a nawet przestrzegał przed jej
przeszczepianiem na grunt polski (Faszyzm, cz. II Włochy nowoczesne, „Gazeta Warszawska Poranna” 26 VI 1926, nr 173); dystans przejawił także jeden z czołowych działaczy OWP (a w latach 30. – ONR-ABC) Tadeusz Gluziński: „Pojawienie
się faszyzmu we Włoszech zainteresowało część polskiej inteligencji.
Ale znowu zainteresowanie to objawiło się powierzchowną chęcią
naśladownictwa. Istota tego kierunku została nam obca, a popularnością
cieszyły się jego formy zewnętrzne. [...] Słowo ››faszyzm‹‹ u
zwolenników, jak i u przeciwników ruchu jest pustym dźwiękiem” (Cel i drogi propagandy wywrotowej, Warszawa 1927, 17); wyraźną cezurą w procesie stygnięcia sympatii narodowców polskich do faszyzmu.,
a narastania krytycznego dystansu, zbieżną w czasie z pierwszym
poważnym konfliktem między państwem faszystowskim a Kościołem, na tle
wychowania młodzieży (por. J. Rembieliński, Kościół i faszyzm, „Gazeta Warszawska” 12 VI 1931, nr 180), jest 1931, choć po 1935 pojawiła się druga, acz znacznie słabsza, fala publikacji sympatyzujących z faszyzmem,
na czele ze zbiorem reportaży Stefana Niebudka (1910-1943) W kraju
czarnych koszul (Częstochowa 1937); dotyczy to zarówno pokolenia „starych” w Stronnictwie Narodowym, związanych jeszcze z tradycją narodowo-demokratyczną, jak i zdecydowanie antyparlamentarnych i tradycjonalistycznych „młodych”; oceny krytyczne dotyczyły demagogii socjalnej oraz narastających tendencji „totalnych”: przesadnego i bałwochwalczego kultu państwa (statolatrii) oraz „wodza”, wreszcie, kryjącej się za sztucznie wywoływanym entuzjazmem, uniformizacji życia społecznego: „Na tle pompatycznego faszyzmu
snuje się ludność blada, bezbarwna, wymęczona, jakże odmienna od tej,
która przejawiała radość życia jeszcze dziesięć lat wcześniej. Nowy
reżim jest kosztowny – a za wszystkie wiece i masowe imprezy z udziałem
››Duce‹‹ zapłacić musi podatnik” (Peregrinus, Wrażenia z Włoch, „Gazeta Warszawska” 16 XI 1933, nr 350); gruntowną analizę heglowskich źródeł faszystowskiej statolatrii przeprowadził publicysta organu OWP – „Szczerbiec”, zauważając, iż po zwalczeniu anarchicznej demokracji faszyzm „nie
potrafił uszanować słusznych praw jednostki w narodzie, podporządkował
ją nadmiernie zbiorowości. Jest to wypaczenie idei narodowej w państwie
katolickim, gdyż zarówno zdrowy nacjonalizm,
jak i katolicyzm, nakładając jednostce pewne obowiązki moralne,
pozostawiają jej swobodę bytu i rozwoju, nie etatyzują dusz ani umysłów” (Italicus, Ewolucja faszyzmu, „Szczerbiec” 10 IX 1931, nr 23, 2-3); główny ideolog „młodych” w SN – Jędrzej Giertych, za najbliższe polskim narodowcom, z ruchów obalających w Europie „stary system masońsko-plutokratyczno-socjalistyczno-żydowski”, uznawał nie faszyzm i hitleryzm, lecz: tradycjonalistyczno-monarchistyczny karlizm hiszpański, obóz Salazara w Portugalii, rojalistyczno-nacjonalistyczną Action Française
oraz rumuńską Partię Narodowo-Chrześcijańską A. Cuzy (O wyjście z
kryzysu, Warszawa 1938, 31); podsumowaniem ewolucji poglądów narodowców
na faszyzm. okazała się wypowiedź Kozickiego: „Nie
głosiliśmy nigdy hasła oparcia życia polskiego na ››zasadach
faszystowskich‹‹ [...]. Nam wystarczą nasze własne zasady narodowe i
nasza własna tradycja narodowa” (Polska i Włochy, „Warszawski Dziennik Narodowy” 21-23 II 1939).
Narodowcy a nazizm
Od początku ambiwalentny – bo nie pozbawiony fascynacji dynamiką ruchu hitlerowskiego, ale zawsze powściągany świadomością zagrożenia ze strony Niemiec i dystansem ideowym – był stosunek polskich narodowców do nazizmu; najwięcej zastrzeżeń budziły w nim: antychrystianizm i neopoganizm (Hitler, Żydzi i katolicyzm, „Warszawski Dziennik Narodowy” 1 VIII 1935, nr 66; Różnice i zbieżności, „WDN” 24 I 1936, nr 23; Obóz narodowy w Polsce nie naśladuje hitleryzmu, „Polska Narodowa” 20 IX 1936, nr 2; M. Pawlikowski, Nacjonalizm i katolicyzm, „Głos” 12 I 1936, nr 1), skrajna brutalizacja życia politycznego (np. Giertych, recenzując książkę H. Rauschninga, wskazywał, iż nazizm to „ruch, który zwyciężył przez kłamstwo i fałsz, niosąc terror, niewolę i bezprawie” – Rewolucja nihilizmu, „Polityka Narodowa” IV-VI 1939, nr 4-6), demagogia socjalna (już 1929 Kozicki dostrzegł, że ruch hitlerowski jest bardziej socjalistyczny niż nacjonalistyczny – S.K., Kryzys nacjonalizmu w Niemczech, „Gazeta Warszawska” 14 XII 1929, nr 362) oraz – pomimo antyżydowskiego stanowiska obozu narodowego – ideologiczny rasizm; niebezpieczeństwo grożące spoistości każdego narodu, także polskiego, płynące od rozpowszechniania się teorii rasistowskich, akcentował zwłaszcza Karol Stojanowski (Rasizm przeciwko Słowiańszczyźnie, Poznań 1934, Z obozu nordycznego, „Myśl Narodowa” 7 II 1932, nr 7).
Rozłamowcy
Parafaszystowski
charakter można przypisać grupom rozłamowym obozu narodowego z lat 30.:
Stronnictwu Wielkiej Polski, działającemu w Poznaniu 4 III 1934 – 3 V
1934 pod przywództwem adwokata Michała Howorki (1900-1942), Obozowi Narodowo-Radykalnemu
(14 IV 1934 – 10 VII 1934), a zwłaszcza wyodrębnionemu po
delegalizacji ONR, jego skrajnemu nurtowi, występującemu pod oficjalną
nazwą (choć też nielegalnie):Ruch Narodowo–Radykalny „Falanga”, lecz potocznie zwanemu ONR-Falangą, lub – od inicjałów przywódcy, Bolesława Piaseckiego (1915-1979) – „bepistami”; opublikowany 7 II 1937 „zielony program” Falangi rozwijał totalistyczną koncepcję państwa oraz kolektywistyczną koncepcję gospodarki, bardziej radykalną od PPS-owskiej; ruch ten przyjął także faszystowską zasadę „wodzostwa”;
totalizm ten był jednak moderowany uznawaniem nadrzędności katolicyzmu
nad sferą polityki; detotalizacja nastąpiła natomiast w drugim odłamie –
Obóz Narodow-Radykalny ABC, gdzie odrzucono też zasadę wodzostwa, pojawiła się natomiast elitarystyczna koncepcja „Senatu Rządzącego” i zainteresowanie monarchią; ogólnie rzecz biorąc, nurt narodowo-radykalny w Polsce najbliższy był takim parafaszystowskim ruchom na Zachodzie, jak belgijski Rex
czy hiszpańska Falanga, a także rumuńskiemu Legionowi; należy
podkreślić, że również i totalizujące w latach 30. odłamy obozu
narodowego, w okresie okupacji niemieckiej znalazły się na pierwszej
linii walki z najeźdźcą (wyłonione po części z ONR-ABC Związek
Jaszczurczy i Narodowe Siły Zbrojne oraz kontynuacja RNR-Falangi
Konfederacja Narodu), ponosząc przy tym najcięższe straty, w tym wielu
zamordowanych lub poległych przywódców (S. Niebudek, M. Howorka, Jan
Mosdorf, T. Gluziński, Jan Korolec, Wojciech Kwasieborski, Olgierd
Szpakowski); w Polsce praktycznie nie zaistniało zjawisko kolaboracji
grup faszyzujących
z III Rzeszą, wyjąwszy mało zbadany i niejednoznaczny, a z pewnością
zakończony tragicznie (rozstrzelaniem jej inicjatorów) przypadek
Narodowej Organizacji Radykalnej Andrzeja Świetlickiego (poważniejsza
próba kolaboracji z Niemcami – Jana Emila Skiwskiego i Feliksa
Burdeckiego, wokół pisma „Przełom” 1944-45 w Krakowie – nie miała ideologicznej motywacji faszystowskiej, a jedynie antybolszewicką).
Marginalne grupy
W ścisłym znaczeniu do nurtu faszystowskiego i narodowo-socjalistycznego
należały w Polsce zatem jedynie całkowicie marginalne grupy, zaliczane
słusznie przez historyków (A. Paczkowski, J.M. Majchrowski) do zjawisk z
zakresu „folkloru politycznego”; ich wspólną cechą był całkowity
brak oryginalności i umysłowe prostactwo, będące pochodną czysto
plebejskiego składu osobowego tych organizacji, którym przewodzili bez
wyjątku „ćwierćinteligenci”; wszystkie szafowały prorobotniczą
demagogią socjalną; ich działalność miała awanturniczy, a niekiedy wręcz
kryminalny charakter, czego konsekwencją było ich rychłe rozwiązywanie
drogą administracyjną; ich zasięg terytorialny ograniczał się niemal
wyłącznie do Śląska i Zagłębia; jest przy tym charakterystyczne, że
naśladowanie wzorów hitlerowskich szło u nich w parze z ostrą antyniemieckością: chociaż działacze tych organizacji zarzucali sobie wzajemnie bycie agenturą hitlerowską,
nie stwierdzono, aby w którymkolwiek przypadku było to prawdą, a
niektórzy ich działacze ponieśli już za okupacji śmierć z powodu swojej
postawy patriotycznej; stosunkowo największą z tych grup był założony 15
VIII 1933, zawieszony V 1935 i reaktywowany II 1937, Radykalny Ruch Uzdrowienia; „wodzem” owych liczących w pierwszej fazie działalności około 5500 „błękitnych koszul”
był samouk Józef Kowal-Lipiński (Poznaj mój program uzdrowienia
Rzeczypospolitej Polskiej, Katowice – Warszawa 1937), b. peowiak i
powstaniec śląski, który uprzednio należał do PPS, a następnie do
lokalnej mutacji sanacyjnego BBWR (Narodowo-Chrześcijańskie Zjednoczenie
Pracy); RRU wydawał „Front Polski Zbudzonej”, miał też własny Centralny Związek Zawodowy Polski, w swoim programie ustrojowym nie odżegnywał się od demokracji parlamentarnej, ani nie wykluczał monarchii
dziedzicznej; zdecydowanie odcinał się od wszystkich doktryn
niechrześcijańskich, materialistycznych i neopogańskich, w tym również
od nazizmu i faszyzm; o jego narodowo-socjalistycznym charakterze stanowił zatem jedynie program społeczno-gospodarczy, drobiazgowo wręcz dopracowany w duchu „uspołecznienia”, „unarodowienia”
i opieki społecznej; z pnia RRU wyrosły, na skutek animozji i
niezaspokojonych ambicji poszczególnych działaczy, funkcjonujące na tym
samym obszarze (głównie Katowic i Mikołowa) i tych samych środowisk
(głównie bezrobotnych): od 1932 Stronnictwo Narodowo-Socjalistyczne
Kazimierza Macka z siedzibą w Oświęcimiu; od 1933 Narodowo–Socjalistyczna Partia Robotnicza Józefa Grałły i Władysława Kozielskiego, wydająca pisma „Polska Karta” i „Błyskawica”, której wiece odbywały się pod hasłami: „Jesteśmy lepsi socjaliści niż pepesowcy. Jesteśmy lepsi narodowcy niż korfanciarze i endecy. Nie boimy się rzeczowej dyskusji z komunistami”, a także: „Żydom i żydowskim szpiclom wstęp wzbroniony”;
na miejsce NSPR, rozwiązanej 13 VI 1934 przez Wydział Bezpieczeństwa
Urzędu Wojewódzkiego, powstały 2 niezależne od siebie organizacje: IX
1934 Narodowo–Społeczna Partia Radykalna zwolenników Grałły, wydająca „Naszą Polskę”, uznająca za „rodaka” tylko „Polaka czystej krwi aryjsko-słowiańskiej”, rozwiązana 25 II 1935 z powodu dokonanego przez jej członków napadu na stację kolejową w Gierałtowicach; oraz 1935 Narodowo–Socjalistyczna Partia Miast i Wsi („wiśniowe koszule”) Józefa Kojdera, dążąca do upaństwowienia wszystkich majątków, latyfundiów i całego przemysłu: jej hasłem było: „Polacy nędzarze łączcie się przeciw obcym bogaczom”;
po aresztowaniu i skazaniu na 2 lata więzienia Grałły działacz NSPR,
Alojzy Patrzak z Mikołowa, założył 28 IV 1935, z udziałem 20 osób
(sic!), Polską Partię Faszystowską, zmieniając potem jej nazwę na Polski Front Faszystowski; z NSPMiW wyłoniła się natomiast Polska Partia Narodowych Socjalistów „Warta”, założona przez oszusta finansowego, prezesa BKO Henryka Otto-Pawelskiego, która przyjęła za swój symbol słowiański kołomir,
„wyrażający krąg słońca zamykający zieleń pól naszych i krzyż, znak
chrześcijański, obraz cierpienia ludu, okolony pękniętym łańcuchem
kapitalizmu” („Warta” 1 IV 1934); jedynym ugrupowaniem tego typu, istniejącym poza Śląskiem i Zagłębiem, była utworzona w Warszawie 20 VI 1933 Partia Narodowych Socjalistów („zielone koszule”); rodowód PNS sięga lewicowej
grupy w Narodowym Związku Robotniczym, która już 1918 zgłaszała wniosek
o zmianę nazwy partii na Narodowa Partia Socjalistyczna, następnie zaś
znalazła się w NPR-Lewicy; zalążkiem PNS był wydawany od VII 1932
miesięcznik „Narodowy Socjalista”, redagowany przez Fryderyka
Fiałkiewicza, który został też prezesem partii; miała ona stosunkowo
duży zasięg na bazie dawnego NZR w b. Kongresówce i w Wielkopolsce;
programowo nawiązywała do dziedzictwa lewicy Wielkiej Emigracji: Towarzystwa Demokratycznego Polskiego, Gromady Grudziąż i mickiewiczowskiej „Trybuny Ludów”, a jej hasło brzmiało: „Proletariusze Polscy, łączcie się!”.
Nie tyle jako faszystowską, co – z uwagi na dzieloną równo fascynację dwoma totalizmami: hitlerowskim i sowieckim,
w szczególności zaś kolektywizmem i centralnym planowaniem
gospodarczym, a przy tym nieprzejednanie wrogą zarówno katolicyzmowi,
jak „klasycznemu” nacjonalizmowi endecji, nazywanemu łącznie i pogardliwie „katopolactwem” – jako narodowo–bolszewicką , bądź narodowo–komunistyczną, należałoby określić, działającą od XI 1937, neopogańską i postulującą dokonanie antykatolickiej „rewolucji kulturalnej” grupę „Zadruga”,
która pewien, niewspółmierny do stanu kadrowego, rozgłos zawdzięczała
niewątpliwie oryginalnej publicystyce, wywodzącego się z sanacyjnego
Związku Polskiej Młodzieży [[demokracja|Demokratycznej], Jana Stachniuka
(1905-1963); w czasie okupacji niemieckiej działacze „Zadrugi”, z Feliksem Widy-Wirskim i Zygmuntem Felczakiem, utworzyli Stronnictwo Zrywu Narodowego, które zinfiltrowało katolickie (sic!) Stronnictwo Pracy, a od 1945 podjęło kolaborację z reżimem komunistycznym, ułatwiając mu sparaliżowanie działalności autentycznego SP i przejęcie jego szyldu (F. Widy-Wirski, Miejsce Stronnictwa Pracy w marszu od demokracji ludowej do demokracji socjalistycznej, Warszawa 1948), a ostatecznie połączyło się (1950) z – będącym ekspozyturą masonerii – Stronnictwem Demokratycznym; sam Stachniuk był jednak w tym okresie (1949-55) więziony.
Bibliografia
- M. Windyga, Obóz Narodowo-Radykalny w Warszawie międzywojennej, [w:] Warszawa II Rzeczypospolitej 1918-1939, z. 2, Warszawa 1970
- A. Paczkowski, Z folkloru politycznego II Rzeczypospolitej – narodowy socjalizm, „Więź” 3 (1973)
- J. Majchrowski, Obóz Narodowo-Radykalny – okres działalności legalnej, „Dzieje Najnowsze” 3 (1976)
- B. Grott, J.M. Majchrowski, Publicystyka „Zadrugi” jako jeden z przejawów krytyki kultury katolickiej w Polsce, „Zeszyty Naukowe UJ” Studia Religiologica 6 (1981)
- S. Potrzebowski, Zadruga – Eine völkische Bewegung in Polen, Bonn 1982
- J.M. Majchrowski, Geneza politycznych ugrupowań katolickich. Stronnictwo Pracy, grupa „Dziś i Jutro”, Paryż 1984
- S. Rudnicki, Obóz Narodowo-Radykalny. Geneza i działalność, Warszawa 1985
- R. Wapiński, Kształtowanie się w Polsce w latach 1922-1939 poglądów na ruchy faszystowskie w Europie, [w:] „Studia nad Faszyzmem i Zbrodniami Hitlerowskimi” 9 (1985)
- J. Majchrowski, Szkice z historii polskiej prawicy politycznej lat Drugiej Rzeczypospolitej, Kraków 1986
- B. Grott, Katolicyzm w doktrynach ugrupowań narodowo-radykalnych do roku 1939, Kraków 1987
- J.J. Lipski, Totalizm i demokracja w oczach ONR – Falangi, Warszawa 1987
- K. Kawalec, Narodowa Demokracja wobec faszyzmu 1922-1939, Warszawa 1989
- A. Dudek, G. Pytel, Bolesław Piasecki. Próba biografii politycznej, Londyn 1990
- M. Urbanowski, Faszystowskie credo Goetla, „Arka” 51 (1994)
- M. Radzikowski, Narodowy radykalizm w Polsce, „Szczerbiec” 4 (1995)
- M. Jarczak, Narodowy radykalizm, „Szczerbiec” 5-7, 8-10 (1998)
- T. Kornaś, NOR – próba kolaboracji z nazistami, „Najwyższy Czas!” 23-30 VI 2001, nr 25-26
- T. Kornaś, „Przełom” – ostatnia próba kolaboracji z nazizmem, „Najwyższy Czas!” 7-14 VII 2001, nr 27-28
Falangizm i idee pokrewne - Adam Danek
Celem niniejszego szkicu jest wskazanie orientacji
ideowo-politycznej, do jakiej w opinii piszącego zbliża się, bądź też
powinna się zbliżać, polska organizacja Falanga, określająca siebie
mianem prawicy integralnej. W swej symbolice nawiązuje ona między innymi
do utworzonej w latach trzydziestych XX wieku Falangi Hiszpańskiej (Falange Española)1 – z czego krytycznie nastawieni komentatorzy czynili jej zresztą zarzut.
To nawiązanie nie jest ani przypadkiem, ani też powierzchownym
naśladownictwem. Hermeneutyka symboli pozostaje niezwykle ważna dla
rozwoju tożsamości ideowej – stanowi jedną z nici zapewniających
łączność i ciągłość między projektem politycznym a ożywiającymi go
tradycjami z przeszłości.
Falanga Hiszpańska powstała w 1933 r. Momentem najdonioślejszym dla
określenie jej charakteru ideowo-politycznego był jednak 17 kwietnia
1937 roku – utworzenie przez gen. Franciszka Franco (1892-1975) Hiszpańskiej Falangi Tradycjonalistycznej (Falange Española Tradicionalista). Tą decyzją Caudillo
zostały ujęte w jedną, państwową strukturę organizacyjną wszystkie
żywioły reakcyjne, monarchistyczne, konserwatywne, nacjonalistyczne,
narodowo-radykalne i faszystowskie (czy też faszyzujące).
W kręgu idei rozwijanych w FET na czoło szybko wysunął się hiszpański
faszyzm. Jego centrum koncepcyjnym stał się powstały we wrześniu 1939
r. Instytut Studiów Politycznych (Instituto de Estudios Politicos). Hiszpańscy myśliciele faszystowscy Jan Beneyto Perez (1907-1994) i Józef Costa Serrano (1905-1970) w programowej pracy p.t. „Partia”
(1939) zdiagnozowali chaos współczesnego świata, jego postępującą
wielopłaszczyznowo dezintegrację, jako finalny owoc reformacji. W XVI
wieku, we wczesnej nowożytności, chrześcijańska wspólnota
religijno-polityczna rozpadła się na frakcje wyznaniowe, które zaczęły
toczyć ze sobą bezwzględne walki.
Współczesną kontynuację owego procesu stanowiło w ocenie autorów
grupowanie się obywateli państwa w partie i ich nieprzerwana wojna
polityczna, która paraliżuje państwo oraz degraduje je do roli areny
walki i zarazem łupu. Inny myśliciel faszystowski, Franciszek Xawery Conde (1908-1975), wskazywał sposób przezwyciężenia tego stanu w eseju „O aktualnej sytuacji Europejczyka” (1949). Odnajdywał je także we wczesnej nowożytności, kiedy to narodził się nowy typ państwa, oparty o „Władzę zdolną położyć kres nieładowi, objawiającemu się pod postacią permanentnej wojny.”
W nowym porządku politycznym państwo musiało dysponować wszelkimi
środkami potrzebnymi do poskromienia elementów wywrotowych,
zagrażających istnieniu wspólnoty, włącznie ze środkiem ostatecznym –
możliwością zastosowania terroru politycznego.
Ten ostatni Conde przedstawiał, idąc za konserwatywnym historiozofem Jakubem Burckhardtem (1818-1897), jako wynalazek renesansu – ponieważ „terror (…) wynika z sekularyzacji i profanacji starego porządku europejskiego”.
Hiszpańscy faszyści dążyli do ponownej unifikacji państwa,
rozpadającego się pod wpływem demoliberalizmu, i w tym celu chcieli
wyposażyć je w moc pozwalającą poskromić wszystkie partykularne siły
odśrodkowe.
Myśl Hiszpańskiej Falangi Tradycjonalistycznej miała zatem charakter statokratyczny. Pojęcie statokratyzmu wprowadził
do języka polskiej nauki toruński politolog prof. Roman Bäcker.
Statokraci ponad kłębowisko szarpiących się ze sobą o władzę partii,
grup interesu, klas, ruchów pragną ponownie wydźwignąć państwo pojmowane
jako całość (gr. hólon) – całość wyposażona w ośrodek
kierowniczy dysponujący prerogatywami dostatecznymi, by móc podejmować
oraz egzekwować decyzje polityczne ukierunkowane wyłącznie na dobro
całości i nie potrzebować ubiegania się w tym celu o poparcie
jakichkolwiek partykularnych części społeczeństwa.
Do wyrażenia ich poglądów pojęcie statokratyzmu (co na język polski
można przełożyć jako „państwowładztwo”) nadaje się znacznie lepiej od
znanego w tradycji polskiej terminu „idea państwowa” czy stosowanego w
literaturze zachodnioeuropejskiej terminu „etatyzm”, ponieważ w
przeciwieństwie do tych wieloznacznych, dość bezkrwistych określeń
kładzie ono wyraźny nacisk na państwo jako ośrodek mocy politycznej,
podmiot panowania – a więc na odczuwalną obecność w porządku państwowym
podmiotu władzy.
Taki też był zasadniczy rys ideowy statokratyzmu, który
wykrystalizował się jako reakcja na demontaż siły państwa, zachodzący w
Europie w wyniku ekspansji reżimu demoliberalnego po I wojnie światowej i
związanego z nim rozbicia (bądź rozproszenia) ośrodka władzy
państwowej. Wzywał do odtworzenia silnego centrum władzy jako warunku
odbudowy silnej wspólnoty politycznej, będącej przeciwieństwem „stanu trwałej półsuwerenności”, „politycznej formy bezsiły i upokorzenia”, „politycznego eunucha”, „fasady, za którą kryje się dyktatura związków zawodowych”, „społeczeństwa zorganizowanego jako państwo, w którym parlament jest organem partyjnej spółki z ograniczoną odpowiedzialnością”
– jak ustrój demoliberalny nazywali (czy raczej wyzywali) reprezentanci
niemieckiej Rewolucji Konserwatywnej, z reguły również stojący na
pozycjach statokratycznych.
Prof. Bäcker jako trzy klasyczne przypadki statokratyzmu wymienia
hiszpański frankizm, włoski faszyzm oraz polską sanację. Istotnie, gdy w
Hiszpanii falangiści podnosili wspomniane wcześniej idee, a we Włoszech
Jan Gentile na gruzach rozpasanej demokracji ustanawiał żelazną zasadę „wszystko w państwie, nic poza państwem, nic przeciwko państwu”,
głosy statokratów podnosiły się także nad Wisłą, głównie – choć nie
wyłącznie – w obozie piłsudczykowskim. Poszukując ideału utraconego
ośrodka władczego i silnej struktury państwowej, zwrócili oni swe
zainteresowania ku państwu sprzed epoki „inwazji społeczeństwa na państwo” (jak trafnie nazwał ją rewolucyjny konserwatysta prof. Arnold Gehlen, 1904-1976)
i tym samym rozdarcia go pomiędzy dziesiątki szarpiących je w swoją
stronę, egoistycznych interesów partykularnych – ku państwu oczernianemu
przez liberalną publicystykę i historiografię (czy raczej propagandę)
jako absolutne. Wdali się przy tym w polemikę z manierą używania pojęcia
państwa absolutnego w sensie pejoratywnym. Związany (choć raczej luźno)
z sanacją konserwatysta dr Stanisław Bukowiecki (1867-1944) pisał:
(…) każde społeczeństwo musi przede wszystkim mieć na względzie interes tej zbiorowości, która dla niego jest zbiorowością naczelną, a tą jest państwo. Zbiorowości są różnorodne, a jedna z nich musi być postawiona ponad wszystkie inne, w rzeczywistości historycznej państwo jest zawsze takim absolutem zbiorowości. Temu absolutowi muszą być podporządkowane wszystkie inne zbiorowości mniejsze, wszelkiego rodzaju zrzeszenia, stowarzyszenia charakteru prawno-publicznego i prawno-prywatnego, czy nadbudowy większe, obejmujące zbiorowości i zgromadzenia ponadpaństwowe. Wszystkie zjawiska historyczno-polityczne muszą być poddane pod kryterium użyteczności ich dla państwa – jako absolutnej zbiorowości. Tak było zawsze i być musi, bo instynkt zbiorowości ludzkiej musi mieć jeden naczelny wyraz.
Konserwatywny piłsudczykowski myśliciel prof. płk Wacław Makowski (1880-1942) bronił „państwa klasycznego”, czyli „absolutnego”. Pochwałę „państwa absolutnego”, wywodzonego z tradycji starożytnego Rzymu, głosił również konserwatysta prof. Antoni Wereszczyński (1878-1948) w pracy „Państwo antyczne i jego renesansy” (1934). Autor ów uważał jednak, iż pierwotnie zdrowy model państwa, jakim był „konstruktywny absolutyzm” uległ wpływom bizantyjskim i zaczął degenerować się we wschodni despotyzm, wydając w XVIII wieku owoc swego rozkładu – „państwa despotyczno-policyjne” takie, jak Prusy Fryderyka II oraz Austria Marii Teresy i Józefa II.
Warto podkreślić, że polski obóz narodowy dość długo otwarcie
odrzucał statokratyzm, ponieważ ideowy prym dzierżyli w nim
intelektualiści zapatrzeni jednostronnie w państwo demoliberalne (by
wymienić tak skądinąd znakomitych uczonych, jak prof. Wacław Komarnicki,
prof. Feliks Koneczny, prof. Roman Rybarski czy prof. Bohdan
Winiarski). W latach trzydziestych również on jednak zaczął przechodzić
na pozycje statokratyczne, co znalazło wyraz m.in. w myśli Związku
Młodych Narodowców (późniejszego Ruchu Narodowo-Państwowego).
Do spuścizny ideowej wszystkich tych formacji – falangistów,
faszystów, piłsudczyków, narodowców, konserwatystów – pragnie twórczo
nawiązywać Falanga. Pomimo upływu lat wypracowane przez nie pojęcia
zaskakująco dobrze dają się zastosować do opisu rzeczywistości Republiki
Okrągłego Stołu – zwłaszcza zaniku mocy politycznej i ogólnej
państwowej atrofii, jakimi pozostaje ona dotknięta.
1 FE – hiszp. „wiara”.
Określenie „narodowy socjalizm” ma obecnie wydźwięk
pejoratywny, co związane jest z ideologią i działalnością niemieckich
narodowych socjalistów, spod znaku NSDAP. Mało kto zdaje sobie sprawę,
że w historii polskiego ruchu narodowo-radykalnego był też akcent
narodowo-socjalistyczny, nie mający — poza pewną zewnętrzną frazeologią —
nic wspólnego z niemieckim nazizmem. Doceniając wkład Obozu
Narodowo-Radykalnego w ukształtowanie polskiej myśli
narodowo-rewolucyjnej nie należy zapominać o znacznie mniejszych
liczebnie i uboższych intelektualnie ugrupowaniach
narodowo-socjalistycznych. Należy z całą mocą stwierdzić, że niemiecki
narodowy socjalizm, czy włoski faszyzm stanowiły jedynie inspirację dla
polskich narodowych socjalistów, nie będąc przedmiotem ich ślepego
naśladownictwa. Bogumił Grott, w pracy „Nacjonalizm chrześcijański”,
podkreśla, że: „Mimo podobieństw w nazewnictwie polscy narodowi
socjaliści i faszyści na ogól odżegnywali się od wszelkich koneksji z
ruchami ideowo-politycznymi panującymi w państwach osi. Losy niektórych z
tych ludzi stały się też w czasie wojny losami tragicznymi. Ginęli oni
bowiem z rąk Niemców”. Polski narodowy socjalizm cechował się z jednej
strony przywiązaniem do tradycji narodowej i uznaniem prymatu interesu
narodowego, z drugiej zaś strony wrażliwością na problematykę społeczną i
zdecydowaną negację kapitalizmu, jako systemu wrogiego zarówno dla
Narodu, jak i jednostki. Najsilniejszym ugrupowaniem z tego kręgu była Partia
Narodowych Socjalistów, powstała 20 czerwca 1933 r. Organizacja ta
wydała zbiór założeń programowych: „Katechizm Narodowy Polskiej Klasy
Pracującej” oraz broszury: „Państwo niepodległe, czy kolonia?’, „O nowy
ustrój polski”, „Narodowy socjalizm wobec komunizmu”. Założenia PNS
wymierzone były przeciw demoliberalizmowi i zwiększaniu wpływów
żydowskich w Polsce, zalecały gospodarkę planową oraz były radykalnie
antyniemieckie i pan- slawistyczne (skupienie wokół Polski innych państw
słowiańskich). PNS opierała się na zasadach katolicyzmu. Organizacja
wydawała pisma — „Zwycięstwo” i „Narodowy Socjalizm”.
Drugim ugrupowaniem o charakterze
narodowo-socjalistycznym był Narodowo-Radykalny Ruch Uzdrowienia,
którego przywódcą był Józef Kowal-Lipiński. NRRU działał na Śląsku,
skupiając kilka tysięcy członków. Ruch zwalczał zarówno kapitalizm, jak i
socjalizm reprezentowany przez PPS. W 1937 r. ukazała się broszura pt.
„Ideologia, program i światopogląd Narodowo-Radykalnego Ruchu Uzdrowienia”. Partia ta, przyjmowała ideę wodzowską, jednakże krytykowała
rozwiązania hitlerowskie, jako antychrześcijańskie. Kowal-Lipiński
pisał: „Stwierdzam, że oprócz etyki chrześcijańskiej nikt lepszej i
odpowiedniejszej dla świata nie znalazł. Polska i świat słowiański, do
którego należy przyszłość Europy muszą być wychowane w duchu
Chrystusowym. Po zwycięstwie naszej idei zniknie (…) żydowski bolszewizm
i wolnomyślicielstwo”.
Trzecim ruchem narodowo-socjalistycznym była
Narodowo-Socjalistyczna Partia Robotnicza. Szacuje się, że grupa ta
miała ok. 10 tys. aktywnych zwolenników. Jej twórcą był Wacław
Kozielski, usunięty z kieleckiego oddziału SN za radykalizm. Partia ta,
była silnie antyniemiecka i antysemicka — wydała broszurę „10 punktów
Narodowego Socjalizmu”. NSPR prowadziła działalność głównie na terenie
Górnego Śląska, Łodzi i Kielc. Program NSPR zakładał konieczność
likwidacji systemu kapitalistycznego przez unarodowienie bogactw
narodowych i obcego kapitału. Jednocześnie przeciwstawiał się etatyzmowi
i zakładał poszanowanie własności prywatnej. Grupa ta, została
zdelegalizowana 28 sierpnia 1933 r. na terenie województwa śląskiego za
„naruszanie spokoju publicznego”, zaś ostatecznie została rozwiązana
przez władze 13 czerwca 1934 r. Oprócz wyżej wymienionych organizacji istniały także
mniejsze grupy, takie jak: Polska Partia Narodowych Socjalistów,
działająca w Łodzi i wydająca pismo „Swastyka”, Narodowo-Społeczna
Partia Radykalna, Narodowo-Socjalistyczna Partia Miast i Wsi, głosząca
hasło: „Polacy nędzarze łączcie się przeciw obcym bogaczom” oraz
działająca na Śląsku — Polska Partia Narodowych Socjalistów „Warta”.
Wszystkie te ugrupowania nie miały nic wspólnego z
nazizmem, wręcz przeciwnie — odżegnywały się od wspólnych z nim korzeni.
Ich wspólną cechą była mała liczebność i słabe nagłośnienie
propagandowe, co przesądziło o ich ograniczonym wpływie na polskie
społeczeństwo i niemożności odegrania poważniejszej roli. Główną bazą
dla ich działalności były duże ośrodki robotnicze, takie jak Górny
Śląsk, czy Łódź. Mimo małego znaczenia politycznego organizacja te
spełniały, bardzo istotną rolę — odciągały polskich robotników od
marksistowskiego socjalizmu w wydaniu PPS- -owskim i nie pozwalały
zmonopolizować kwestii ochrony praw socjalnych i przeciwstawiania się
kapitalizmowi partiom socjalistycznym i komunistycznym.
Za: http://www.nacjonalista.pl/2013/09/25/michal-radzikowski-narodowy-socjalizm-w-polsce-miedzywojennej/#.U5iuNPs2-VA.gmail
Za: http://www.nacjonalista.pl/2013/09/25/michal-radzikowski-narodowy-socjalizm-w-polsce-miedzywojennej/#.U5iuNPs2-VA.gmail