poniedziałek, 4 sierpnia 2025
Agnieszka Piwar: Przebudzić żydowskie sumienia
niedziela, 3 sierpnia 2025
Adrian Nikiel: Kilka zdań o negowaniu
Claire Dederer1
Negowanie Holokaustu najczęściej źle się kończy dla negujących: więzienie, grzywna, zwolnienie z pracy, ciężkie pobicie, zaszczucie prowadzące do przedwczesnej śmierci ‒ te działania nie budzą sprzeciwów czy wątpliwości w „głównym nurcie”, a część z nich jest nawet przyjmowana z satysfakcją, również przez ludzi, którzy przy innych okazjach stwierdziliby, że nie wolno karać za słowa (w tym kontekście warto przywołać idiomatyczny wręcz tytuł osławionego artykułu Wolność słowa minus Ratajczak). Mimo to wciąż są osoby, które przeciskając się przez szczeliny Systemu, mniej lub bardziej trafnie dobierając słowa, kierując się mniej lub bardziej dobrymi intencjami czy motywacjami, decydują się na popełnienie myślozbrodni. Nasuwa się analogia do trwającej od ponad wieku wojny z narkotykami: biurokraci represjonują, dbając o uprzednie wzbudzenie moralnej paniki, która ma uzasadnić ich bezwzględność, lecz nie są w stanie sprawić, aby narkotyki zniknęły z powierzchni ziemi. Co więcej, po upływie dziesięcioleci ta moralna panika w pewnej chwili przestała spełniać przypisaną jej funkcję, a narkotyki nie są już czymś, co wyróżnia margines społeczny, lecz stały się częścią codziennego życia elit politycznych, finansowych i kulturotwórczych. Z negowaniem Holokaustu zapewne kiedyś będzie podobnie ‒ i to niezależnie od słuszności twierdzeń negujących lub jej braku. To czy mają rację, czy jej nie mają, jest w obecnych realiach ideowych i politycznych nieistotne. Argumenty obu stron sporu są przecież znane2. Dlatego z perspektywy nauk politycznych i religioznawstwa w 2025 roku ciekawsze wydaje się obserwowanie, co się dzieje, gdy myślozbrodnia wybrzmi już w przestrzeni publicznej.