wtorek, 8 kwietnia 2014

Benito Mussolini: Nowa polityka Włoch


"POPRZEZ DYKTATURĘ DO RZĄDÓW MONARCHICZNYCH''
Dlaczego jako KIN-R CHRISTUS REX opowiadamy się za monarchią dziedziczną a nie dyktaturą jako formą władzy ?
Dyktatura ma bardzo poważne minusy, dyktator umiera i cały okres jego rządów, wypracowanych rozwiązań politycznych i gospodarczych staje pod znakiem zapytania patrząc pod kątem tego, co zrobi jego następca i kto nim będzie. Chyba, że przed śmiercią Dyktator wskaże swojego następcę ale tu już tworzą się zręby nowej monarchii dziedzicznej. Jednakże utopistą jest ten kto myśli, że jesteśmy w stanie w jednej chwili przeskoczyć z demoliberalnej ciemności w jaśniejącą jutrzenkę monarchii narodowej. W drodze do Wielkiej Polski - Katolickiego Królestwa Narodu Polskiego przez okres dyktatury narodowej wcześniej czy później przejdziemy i nie jest to jakieś zło konieczne ale raczej kolej rzeczy.
                                                                                                                               Tomasz Jazłowski 

 

images (2) Mowa wygłoszona w Izbie Deputowanych 16 listopada 1922 r. w parę tygodni po wykonaniu Marszu na Rzym i objęciu władzy przez faszystów.


    Panowie! To, co dzisiaj spełniam w tej sali, jest aktem formalnego wzglądem was uszanowania, za co też nie żądam od was żadnego dowodu specjalnej wdzięczności.

Od wielu, zbyt nawet wielu lat, przesilenia rządowe były wywoływane i załatwiane przez Izbę, wśród mniej lub więcej krętych manewrów i zasadzek, tak iż każde z nich nazywano stale napadem. Gabinet ministrów zaś przedstawiano, jako przewracający się dyliżans pocztowy. Zdarzyło się obecnie poraź drugi w okresie dziesięcioletnim, że naród włoski — w swojej lepszej części — wysadził z siodła gabinet ministrów, i dał sobie Rząd — ponad i przeciw wszelkim wskazaniom parlamentu.

Melancholijni gorliwcy nadkonstytucjonalizmu niech sobie rozprawiają o tym żałośnie! Co do mnie stwierdzam, że rewolucja posiada swoje prawa. Dodają, aby każdy o tym wiedział, iż jestem tu po to, żeby bronić i podnieść do najwyższego stopnia rewolucję „czarnych koszul“, wprowadzając ją w poufną treść życia Narodu, jako silę rozwoju, potęgi i równowagi.


Zrzekłem się prawa zwycięzcy, a mogłem się srożyć. Ograniczyłem siebie samego. Powiedziałem sobie, te najlepszą mądrością jest ta, co nas nie opuszcza po zwycięstwie. Z trzystoma tysiącami młodzieży, uzbrojonej od stóp do głów, gotowej na wszystko, oczekującej niemal mistycznie mego skinienia, mogłem ukarać tych wszystkich, którzy oczerniali i usiłowali obrzucić faszyzm błotem. Mogłem z tej sali, głuchej i szarej, uczynić biwak dla swoich zastępów, mogłem kopnąć parlament i utworzyć Rząd wyłącznie faszystowski. Mogłem, lecz — przynajmniej w pierwszej chwili — nie chciałem.

Przeciwnicy pozostawali w swoich schroniskach; wyszli stamtąd i uzyskali swobodę ruchu, z której korzystają już po to by ostrzykiwać jadem słów i urządzać zasadzki, jak w Carate, Bergamo, Udine i Mugii.

Utworzyłem rząd koalicyjny i to nie dlatego, żeby pozyskać i większość parlamentarną, z której mogę sobie teraz nic nie P robić, lecz po to, by skupić w celu ratowania ledwie dyszącego  Narodu tych wszystkich, którzy bez względu na różnice partyjne pragną jego ratunku. Dziękuję z głębi serca swoim współpracownikom, ministrom i wice-ministrom, dziękuję moim kolegom z Rządu, którzy chcieli razem ze mną wziąć na swoje j barki ciężką odpowiedzialność chwili obecnej; nie mogę nie wspomnieć z sympatią o zachowaniu się pracujących mas włoskich, które swoją czynną bądź bierną solidarnością poparły ruch faszystowski. Sądzę, iż mogę być wyrazicielem myśli całego tego Zgromadzenia, a z pewnością większości Narodu  włoskiego, składając gorący hołd Monarsze, który oparł się bezużytecznie reakcyjnym usiłowaniom ostatniej doby, zapobiegł wojnie domowej i pozwolił w ten sposób w wiotkie żyły państwa parlamentarnego wlać nowy ożywczy prąd faszystowski, który wyszedł z wojny i wzmógł się w skutek zwycięstwa.

Zanim osiągnęliśmy obecne stanowisko, pytano nas zewsząd o program. Włochom, miły Boże, nie brak było programów: brakło natomiast ludzi oraz woli dla ich urzeczywistnienia. Wszystkie zagadnienia życia włoskiego, powiadam: wszystkie — były już rozstrzygnięte na papierze: nie było tylko woli wyrażającej je w czynie. Dzisiaj Rząd uosabia tę mocną i stanowczą wolę.
* * *

Polityka zewnętrzna jest tym, co, zwłaszcza w chwili obecnej, szczególnie nas zajmuje i kłopocze. Mówię o niej natychmiast, dlatego że sądzę, iż to, co powiem, rozproszy nie jedną obawę. Nie dotknę wszystkich spraw, ponieważ także w tej dziedzinie wolę czyny od słów.

Zasadnicze orientacje naszej polityki zagranicznej są następujące: traktaty pokojowe, dobre czy złe, gdy raz zostały podpisane i ratyfikowane, będą wykonane. Szanujące się państwo nie może wyznawać innej zasady. Traktaty nie są czymś wieczystym, nie dającym się naprawić: są one rozdziałami historii, a nie jej epilogami. Wykonać je znaczy tyle, co stwierdzić ich wartość. Jeżeli w ciągu wykonywania ujawni się ich niedorzeczność, może to stworzyć nowy fakt, otwierający możliwość dalszego zbadania wzajemnych stanowisk. Zarówno traktat w Rapallo, jak i ugoda, zawarta w S. Margherita, która z tamtego wypływa, zostaną wniesione przeze mnie do Parlamentu. Stwierdziwszy, iż traktaty, gdy są dobre t. j. ratyfikowane, powinny być lojalnie wykonywane, przechodzę do stwierdzenia innej podstawy naszej polityki zagranicznej, jaką jest całkowite odrzucenie głośnej ideologii „rekonstrukcjonistycznej“.

Uznajemy, iż istnieje pewnego rodzaju jedność, albo raczej współzależność, europejskiego życia ekonomicznego. Uznajemy, że należy odbudować jego gospodarstwo, nie sądzimy jednak, żeby dotychczas stosowane metody służyły temu celowi. Więcej mają wartości dla celów ekonomicznej odbudowy Europy traktaty handlowe „we dwójkę“, które stanowią o wiele szerszą podstawę stosunków ekonomicznych pomiędzy narodami, niż ociężałe i chaotyczne konferencje plenarne, których opłakane dzieje znane są każdemu. Dlatego więc, w tym mianowicie co dotyczy Włoch, zamierzamy trzymać się polityki godności i pożytku narodowego. Nie możemy sobie pozwolić na zbytek polityki bezmyślnego altruizmu, lub też zupełnego oddania się zamiarom innych. Do ut des. Włochy dzisiejsze rachują i powinny rachować rzetelnie. Zaczynają to już uznawać i zagranicą. Nie przeceniamy naszej potęgi, co byłoby rzeczą niesmaczną, nie chcemy jednak, wskutek nadmiernej i bezużytecznej skromności, jej zmniejszać. Moja formuła jest prosta: Nic za nic! Kto chce mieć od nas konkretne dowody przyjaźni, niech również nam je złoży. Włochy faszystowskie, jak nie mają zamiaru przekreślać traktatów, tak też z rozmaitych powodów politycznych, ekonomicznych i moralnych nie zamierzają opuszczać swoich sojuszników czasu wojny.

Rzym stoi w jednym szeregu z Paryżem i Londynem, ale Włochy powinny uczynić same i postawić go przed wzrokiem sojuszników ten śmiały i surowy rachunek sumienia, na jaki nie odważono się od zawieszenia broni po dzień dzisiejszy.

Istnieje jeszcze, czy nie istnieje „Ententa“ w istotnym znaczeniu tego wyrazu? Jakim jest stosunek tej „Ententy“ względem Niemiec, wobec Rosji, względem sojuszu niemiecko-rosyjskiego? Jakiem jest stanowisko w tej „Entencie*, tych Włoch, które nie tylko wskutek słabości swoich rządów tracą mocne pozycje nad Adriatykiem, oraz na morzu Śródziemnym, podczas gdy poddaje się dyskusji niektóre ich prawa zasadnicze; Włoch, co nie dostały ani kolonii, ani surowców i są literalnie zmiażdżone długami, zaciąganymi w celu osiągnięcia wspólnego zwycięstwa?

W rozmowach, które mieć będę z premierami Francji i Anglii, zamierzam jasno postawić, w całej jego złożoności, zagadnienie „Ententy“ oraz wynikającą z niego sprawę stanowiska Włoch w jej łonie. Z tego rachunku sumienia wypłyną dwie możliwości: albo „Ententa“, lecząc swoje nędze wewnętrzne, swoje sprzeczności, stanie się prawdziwie jednolitym blokiem, zrównoważonym, równym co do siły — o równych prawach i równych obowiązkach; — albo wybije jej ostatnia godzina, i Włochy, odzyskując swobodę działania, zajmą się, na drodze innej polityki, obroną swoich interesów.

Życzyłbym sobie, by się sprawdziła pierwsza ewentualność, a to także ze względu na wrzenie całego wschodniego świata oraz wzrastającą poufność stosunków rosyjsko-turecko-niemieckich. Żeby to się stało, jest rzeczą konieczną zejść nareszcie z gruntu frazesów konwencjonalnych: czas już porzucić teren zwykłych wybiegów dyplomatycznych, które się powtarzają na każdej konferencji, i wejść na teren faktów historycznych, na taki grunt słowem, który umożliwia określenie, w tym lub innym sensie, przebiegu zdarzeń.

Tego rodzaju polityka, jak nasza, polityka pożytku narodowego, poszanowania traktatów oraz słusznego wyjaśnienia stanowiska Włoch wśród „Ententy,“, nie może uchodzić za politykę awanturniczą i imperialistyczną, w wulgarnym znaczeniu tego słowa. Pragniemy robić politykę pokojową, wcale jednak nie samobójczą.

Aby zadać kłam pesymistom, którzy oczekiwali wyników katastroficznych z powodu dojścia faszyzmu do władzy, wystarcza tu wspomnieć, że stosunki nasze z Szwajcarią są jak najbardziej przyjacielskie, a opracowujący się traktat handlowy, gdy zostanie zawarty, jeszcze je wzmocni; że z Jugosławią i Grecją stosunki nasze są poprawne, z Hiszpanią, Czechosłowacją, Polską i Rumunią — dobre, zarówno jak i ze wszystkimi państwami bałtyckimi, gdzie Włochy pozyskały w ostatnich czasach sporo sympatii i są w trakcie zawarcia umów handlowych. Nasze stosunki z pozostałymi państwami są również dobre.

Co się tyczy Austrii, to Włochy dochowają wiary swoim zobowiązaniom, i nie zaniedbają rozwinięcia działalności natury ekonomicznej także w stosunku do Węgier i Bułgarii. Nadmieniamy, że gdy chodzi o Turcję, trzeba w Lozannie uznać to, co jest już faktem dokonanym, z dodatkiem niezbędnych rękojmi dla handlu w Cieśninach, dla interesów europejskich i mniejszości chrześcijańskich.

Sytuacja na Bałkanach i wśród Islamu powinna być przedmiotem pilnej czujności. Gdy Turcja otrzymała to, co jej się należy, nie powinna rościć pretensji do czegoś więcej. Trzeba mieć odwagę powiedzenia Turcji w pewnym momencie; »dotąd, ale nie dalej“. Za żadną cenę. Tylko przemawiając stanowczo, — tym mocniej, im bardziej lojalnym będzie postępowanie sojuszników — można będzie uniknąć niebezpieczeństwa powikłań bałkańskich, a stąd z konieczności — i europejskich. Nie zapominajmy, że Rumunia posiada 44 tysiące muzułmanów, Bułgaria 600 tysięcy, Albania 400, Jugosławia milion pięćset tysięcy — słowem, świat cały, rozegzaltowany zwycięstwem półksiężyca.

O ile chodzi o Rosję, to Włochy utrzymują, że obecnie nadeszła chwila rozważania, z punktu widzenia aktualnej rzeczywistości, naszych stosunków z tym państwem, — abstrahując od jego warunków wewnętrznych, podobnie jak nie dopuszczamy mieszania się obcych w nasze sprawy — a stąd jesteśmy skłonni do rozpatrzenia możliwości ostatecznego załatwienia tych stosunków, W sprawie udziału Rosji w Lozannie, Włochy stanęły na stanowisku bardziej liberalnym i nie tracą nadziei, że ono zatryumfuje, pomimo to, iż Rosja została zaproszona do narad tylko w kwestii Cieśnin. Stosunki nasze ze Stanami Zjednoczonymi są bardzo dobre, a troską moją będzie uczynić je jeszcze lepszymi, przede wszystkim na polu pożądanej, ścisłej współpracy ekonomicznej. Z Kanadą jesteśmy na drodze do podpisania traktatu handlowego. Serdeczne są nasze stosunki z republikami Środkowej i Południowej Ameryki, zwłaszcza z Brazylią i Argentyną, gdzie żyją miliony Włochów, którym nie powinny być zaprzeczane możliwości udziału w życiu miejscowym, co też, podnosząc ich znaczenie, zamiast oddalać tym silniej ich zwiąże z macierzystym krajem.

Co się tyczy zagadnienia ekonomiczno-finansowego, to Włochy na przyszłej konferencji w Brukseli będą zdania, że długi i odszkodowania stanowią nierozdzielną parę. Dla tej polityki godności i pożytku narodowego trzeba mieć w Konsulcie odpowiednie organy centralne i pomocnicze, odpowiadające nowej świadomości narodowej oraz zwiększonemu urokowi Włoch w całym świecie.
* * *

Wytyczne polityki wewnętrznej streszczają się w wyrazach: oszczędność, praca, karność. Zagadnienie finansowe jest zasadnicze: trzeba dojść, z możliwie największą szybkością, do równowagi bilansu państwowego. System drobiazgowej oszczędności; popieranie wszystkich sił produkcyjnych narodu; położenie kresu pozostałym obciążeniom wojennym. (Z położenia finansowego, które aczkolwiek poważne, daje się szybko poprawić, zda w jak najszerszej mierze sprawę, przy punkcie prowizorium budżetowego, mój kolega, Tangora).

Mówiąc o pracy mamy na względzie burżuazję produkującą i klasy pracujące miejskie oraz wiejskie. Żadnych przywilejów, zarówno dla pierwszej, jak i dla ostatnich, natomiast ochrona wszystkich interesów, zgodnych z interesami produkcji i Narodu.

Proletariat pracujący, którego losem zajmujemy się, bez karygodnych wszakże i demagogicznych pobłażliwości, może się niczego nie obawiać, nie straci bowiem nic, a z pewnością wszystko może zyskać na polityce finansowej, która ratuje bilans państwa i unika bankructwa, jakie zaciążyłoby w szczególniejszy sposób na najuboższych klasach ludności.

Nasza polityka emigracyjna powinna się wyzwolić z nadmiernego opiekuństwa, emigrujący jednak obywatel włoski niech wie, że będzie należycie wspierany przez przedstawicieli Narodu na zewnątrz.

Wzrost uroku danego narodu w świecie, jest w prostym stosunku do karności, jakiej składa dowody wewnątrz kraju. Położenie wewnętrzne polepszyło się niewątpliwie, nie do tego stopnia wszakże, jakbym pragnął. Nie mam zamiaru oddawać się łatwemu optymizmowi. Nie lubię Pangloss’a.

W wielkich miastach, w ogóle we wszystkich miastach, panuje spokój; wypadki gwałtu są sporadyczne i znikome, powinny jednak sią skończyć. Obywatele, bez względu na stronnictwo, do którego należą, mają swobodę ruchu; wszystkie wyznania — ze szczególnym uwzględnieniem panującego, jakiem jest katolickie,—będą uszanowane; swobody konstytucyjne nie zostaną naruszone; prawo za wszelką cenę będzie w poszanowaniu.

Państwo jest silne i stwierdzi swoją moc wobec wszystkich, nawet przeciw ewentualnemu bezprawiu faszystowskiemu, byłoby to bowiem bezprawie bezmyślne i niegodne, które by nie miało żadnego usprawiedliwienia. Muszę jednak dodać, że prawie cały faszyzm uznał w zupełności nowy porządek rzeczy. Państwo nie myśli abdykować przed kimkolwiek. Kto powstaje przeciw państwu, będzie ukarany. Tego rodzaju wyraźna zapowiedź zwraca się do wszystkich obywateli, a jestem przekonany, że dźwięczy ona w szczególnie miły sposób w uszach faszystów, którzy po to walczyli i zwyciężyli, by mieć Państwo, narzucające się wszystkim, literalnie wszystkim, z nieubłaganą mocą.

Nie trzeba o tym zapominać, że poza mniejszościami, uprawiającymi politykę wojowniczą, mamy czterdzieści milionów jak najlepszych Włochów, którzy pracują, rozmnażają się, przechowują najcenniejsze dziedzictwo rasy, domagają się i mają prawo domagać się, by nie wtrącono ich w bezład chroniczny, który jest oczywistym wstępem do ogólnej ruiny.

Ponieważ, rzecz jasna, same kazania nie wystarczają, Państwo zajmie się doborem i udoskonaleniem ochraniającej go siły zbrojnej; państwo faszystowskie stworzy, być może, jedyną w swoim rodzaju policję, doskonale zaopatrzoną, nadzwyczaj ruchliwą i nacechowaną wzniosłym duchem moralnym,— pełne bowiem chwały i drogie sercu każdego Włocha; wojsko i flota, uniezależnione od wszelkich zmian polityki parlamentarnej, zreorganizowane i wzmocnione, reprezentować będą, wewnątrz i na zewnątrz, najwyższą rezerwę Narodu,

Panowie! Z dalszych oświadczeń poznacie program faszyzmu w jego szczegółach i dla każdego wydziału. Dopóki to będzie dla mnie możliwe, nie chcę rządzić przeciw Izbie; jednakże Izba powinna odczuwać swoją osobliwą sytuację, z której wynika, iż może być rozwiązaną w przeciągu dwóch dni, lub w przeciągu dwóch lat. Domagamy się pełnomocnictw dlatego, że chcemy wziąć pełną odpowiedzialność. Bez pełnomocnictw — wiecie o tym doskonale — nie dałoby się zaoszczędzić ani jednego lira. Nie chcemy wszakże w ten sposób wyłączyć współpracownictwa osób dobrej woli, które przyjmiemy jak najserdeczniej skądkolwiek by pochodziło — od posłów, od senatorów, lub też od poszczególnych obywateli kompetentnych. Każdy z nas posiada religijne poczucie naszego trudnego zadania. Kraj pokrzepia nas i oczekuje. Nie będziemy już przemawiali doń słowami, jeno czynami. Zobowiązujemy się formalnie i uroczyście do uzdrowienia jego bilansu — i uzdrowimy go. Chcemy robić pokojową polityką zewnętrzną, zarazem jednak politykę godności i stanowczości— i zrobimy ją. Postanowiliśmy utrzymać w narodzie poczucie ładu oraz karności — i to się stanie.

Niech nikt z przeciwników wczorajszych, dzisiejszych, jutrzejszych, nie łudzi się, co do krótkości naszego dojścia do władzy. Byłoby to złudzenie niemądre i dziecinne, podobnie jak te, któremi łudzono się wczoraj. Rząd nasz ma mocne podstawy w świadomości narodu, a wspiera go najlepsze i najświeższe pokolenie Włochów. Nie ulega wątpliwości, że w tych ostatnich dniach został dokonany olbrzymi krok ku zjednoczeniu umysłów.

Ojczyzna włoska — od Północy po Południe, od kontynentu do szlachetnych wysp, które nie będą nadal zapominane, od Metropolii aż do pracowitych kolonii morza Śródziemnego i Atlantyku — odszukała się znowu. Nie czyńcie, panowie, przed narodem próżnego gadulstwa. Pięćdziesięciu dwóch, zapisanych do głosu z powodu moich oświadczeń, to stanowczo za wiele. Pracujmy raczej, z sercem czystym i umysłem rześkim, nad zapewnieniem Ojczyźnie — pomyślności i wielkości. Tak mi dopomóż Bóg w doprowadzeniu do zwycięskiego kresu mego ciężkiego trudu!


Źródło: Mowy Mussoliniego, wybrał, przełożył i przedmową poprzedził Władysław Jabłonowski. Warszawa 1927, Nakładem „Myśli Narodowej”.

Za:  http://xportal.pl/?p=13441