Wędrówka
przez rozległą stolicę Donieckiej Republiki Ludowej stanowi cenne, choć
nieco schizofreniczne doświadczenie. Wysiadając z pociągu relacji
Kijów-Donieck pierwszy krok stawiamy na teoretycznie ukraińskim dworcu
kolejowym, który pilnowany jest przez teoretycznie ukraińską milicję,
noszącą odznaki z Tryzubem. Pociąg wjeżdżając na terytorium kontrolowane
przez siły separatystów zdaje się jednak zmieniać swoją przynależność
państwową. Dane o pasażerach wsiadających w drogę powrotną kierowane są
już do lokalnej bazy danych. Nie ma żadnej kontroli paszportowej, choć
znajdujemy się na terytorium niezależnym od władzy w Kijowie. Milicja,
która formalnie podlega tej władzy, spaceruje obok żołnierzy należących
do armii, która prowadzi wojnę obronną przeciwko siłom zbrojnym Ukrainy.
Działania milicjantów ograniczają się do pilnowania wąsko rozumianego
porządku, co jednak nie należy do łatwych zadań, ponieważ sam dworzec
bywa niekiedy ostrzeliwany przez nadlatujące z północnego-zachodu
ukraińskie śmigłowce. Powstańczy Donbas to wielowymiarowy, miejscami
rachityczny ład, który wyłania się z ruchomego chaosu.
Do
Doniecka znacznie trudniej dostać się samochodem, aniżeli połączeniem
kolejowym, które w pewnym sensie wciąż pozostaje eksterytorialne. Miasto
otoczone zostało kordonem punktów kontrolnych, na których uzbrojeni
powstańcy pilnują dróg dojazdowych do stolicy Republiki. Wyposażenie
separatystów jest skromne, co wyraźnie kłóci się z medialnym przekazem
na temat szerokiego strumienia wsparcia płynącego rzekomo z Moskwy.
Stare Mosiny, wysłużone i posklejane AK-47, a nawet strzelby myśliwskie
noszone przez bojowników wydają się potwierdzać deklaracje o „ludowym”
charakterze powstania. Świadczą o nim również ofiary ponoszone przez
drużyny frontowe, których straty bliższe są statystykom typowym dla II
wojny światowej, aniżeli współczesnego pola walki. Za workami z piaskiem
ustawionymi w poprzek drogi wylotowej na Mariupol odnajdujemy centralny
punkt tutejszej barykady – ikonę z Chrystusem i Matką Boską. Umocnienia
podpierają nieliczne ręczne granatniki przeciwpancerne, większość
jednorazowego użytku . Sprzęt pochodzi głównie z zajętych magazynów
niedoinwestowanych jednostek ukraińskiej armii i milicji, część została
zdobyta na wrogu, jak chociażby wysłużone wozy opancerzone, czy jeszcze
rzadziej spotykane czołgi. Większość militarnych sukcesów powstańców
jest efektem stosowania metod walki partyzanckiej i umiejętnego
wykorzystania niewielkich zasobów posiadanego uzbrojenia. Analogiczne
barykady tworzone są na obszarach znajdujących się pod jurysdykcją
Kijowa, gdzie obok flag ukraińskich powiewają czerwono-czarne sztandary
UPA. Niektóre punkty kontrolne nie są jednak w żaden sposób oznaczone,
co sprawia, że przemieszczanie się po newralgicznych obszarach
południowego-wschodu Ukrainy może przypominać osobliwą loterię.
***
W
niedzielę 25 maja stolica Donieckiej Republiki Ludowej wydawała się na
pierwszy rzut oka stosunkowo bezpiecznym miejscem. Jedyną niedogodnością
był niespotykany żar lejący się z nieba – nie zatrzymał on jednak
wielotysięcznego tłumu ludzi, którzy zgromadzili się w centrum miasta,
by pożegnać wyjeżdżających na front żołnierzy, a następnie
zamanifestować niezależność polityczną Donbasu. Zaciekawienie zebranych
wzbudziły polskie barwy na bluzie wojskowej autora tych słów, ponieważ
Polska kojarzy się tutaj przede wszystkim z hałaśliwym wspieraniem
„kijowskiej junty”, nierzetelnymi dziennikarzami, „bandytyzmem” NATO i
pogłoskami o udziale polskich „najemników” w pacyfikacji donbaskiego
powstania. Znamienna wydaje się w tym kontekście paniczna reakcja polskiego dziennikarza,
który w sposób zdecydowany namawiał nas byśmy nie przyznawali się do
polskości. Gdy szedłem w kierunku sceny, by zabrać głos w imieniu tych
Polaków, którzy nie popierają jednostronnej propagandy liberalnych
mediów głównego nurtu, ów dziennikarz wołał do jednego z członków naszej
misji: „on już stamtąd nie wróci”. Z uwagi na tragiczne okoliczności,
samo przemówienie było krótkie, ograniczające się zaledwie do kilku słów
otuchy i solidarności – tymczasem reakcja zgromadzonych okazała się być
nieproporcjonalnie żywiołowa. Po owacjach, tłum rzucił się w naszym
kierunku, by dziękować Polakom. Skandowano: „niech żyje wolny Donbas i
wolna Polska”, „Niech Bóg wam błogosławi”, „nasi”, „Słowianie razem”
itp. Wręczano wstążki symbolizujące opór Republiki, wymieniano uściski i
pozdrowienia. Na Wschodzie za parawanem niechęci wobec Polaków,
spowodowanym proamerykańską, prozachodnią polityką RP w ostatnich
czasach, kryje się nieco irracjonalna sympatia. Od miłości do
nienawiści, od nienawiści, do miłości, szczerze i po słowiańsku.
***
Z
nieba wciąż nieprzerwanie lał się żar, gdy w jednej z donieckich
dzielnic milicja wstrzymała ruch. Uzbrojone oddziały ludowych bojowników
uderzyły na pałac ukraińskiego oligarchy Rinata Achmetowa. Pogłoski o
prywatnej armii, którą rzekomo miał dysponować szemrany
biznesmen-polityk, okazały się mocno przesadzone. Symbol złodziejskiej
prywatyzacji, fortuny zarobionej na niedoli milionów, upadł niemalże w
ciszy. Nie pomogły blisko pięciometrowe mury, ani potężna brama, której
nie powstydziłaby się warownia obronna. Młodzi powstańcy uzbrojeni w
automaty szybko otoczyli, a następnie opanowali budynek. Na miejscu
wkrótce zjawili się również zwykli mieszkańcy Doniecka, którzy przyszli
aby wyrazić swe poparcie dla nacjonalizacji majątku oligarchów.
Przynieśli ze sobą flagi Noworosji, która miałaby objąć wszystkie
separatystyczne republiki powstałe na gruzach wschodniej i południowej
Ukrainy. Nie brakowało też sztandarów DRL, powstańczych opasek i wstążek
symbolizujących opór. Na miejscu zjawili się również członkowie rządu,
by objaśnić swym obywatelom, oraz dziennikarzom, przyczyny swoich
działań. „Żadnej litości dla kapitalistycznych bandytów rozkradających
majątek narodowy”.
***
Jedenastopiętrowy gmach administracji obwodowej
w Doniecku stanowi serce separatystycznej Republiki. Otoczony ze
wszystkich stron drutem kolczastym, workami z piaskiem i oponami, pełni
rolę siedziby nowych władz, koszarów i miejsca spotkań zwolenników
niepodległości Donbasu. Ręcznie wykonane plakaty i obwieszczenia
zawierają ostrą retorykę antynatowską, antyunijną i antyamerykańską. Na
okalających budynek barykadach nieustannie włączone jest radio, które
nadaje komunikaty informacyjne o sytuacji na froncie, wydarzeniach
międzynarodowych, oraz audycje wypełnione pieśniami rewolucyjnymi i
patriotycznymi. Przed odbiornikiem zgromadzeni są mieszkańcy, tuż obok
nich ustawiony jest ołtarz poległych, gdzie ludzie przynoszą świeże
kwiaty. Nad placem górują dziesiątki flag, oraz wielki plakat
propagandowy, zrównujący wysiłek obrońców Republiki z antyczną bitwą pod
Termopilami. By dostać się do środka gmachu administracji obwodowej,
osoba postronna musi przejść nawet do trzech szczegółowych kontroli na
wykrycie „banderowskiego szczura” i „amerykańskiego dywersanta”.
Po
wejściu do budynku wyczuć można zapach potraw przyrządzanych w
zorganizowanej na parterze stołówce. Na ścianach zawieszono zdjęcia
poległych powstańców i sanitariuszek, w tym pamiątkowe fotografie
niespełna 21-letniej Julii Izotowej. Ukraińska i banderowska flaga pełni
tutaj funkcję wycieraczki. Wchodząc po schodach mijamy rzędy szczelnie
zaklejonych okien – po mieście grasują snajperzy wroga, którzy niekiedy
ostrzeliwują gmach administracji. Gdy docieramy na ostatnie piętro, w
mieście słychać syreny obwieszczające naloty sił powietrznych Kijowa. W
pilnie strzeżonym gabinecie oczekuje na nas głowa separatystycznego
państwa, Denis Puszylin. Delegacja Polaków okazała się zbyt liczna w
stosunku do przygotowanych miejsc siedzących, jednak Przewodniczący
Prezydium Wysokiej Rady DRL, czyli sam Puszylin, doniósł dodatkowe
krzesła nie czekając na reakcję swoich pomocników. Z przywódcą DRL rozmawialiśmy
o umowie zawartej między Ługańską, a Doniecką Republiką Ludową i
planach utworzenia suwerennej Noworosji. Rozważany jest też wariant
bezpośredniej akcesji tych terenów do Federacji Rosyjskiej, lecz w
okresie późniejszym. Tematem dyskusji były także zbrodnie popełniane
przez kijowskie władze w ramach „operacji antyterrorystycznej”, oraz jej
uzależnienie od pomocy zagranicznych ośrodków wpływu. Omówiony został
również szerszy kontekst konfliktu, który jest rozgrywany planowo z
udziałem państw trzecich, m. in. poprzez zmuszenie Ukrainy do
zaciągnięcia kredytu w Międzynarodowym Funduszu Walutowym. Puszylin
zapowiedział też nacjonalizację kluczowych gałęzi przemysłu, oraz
rozprawienie się z oligarchami. Na zakończenie rozmowy przywódca DRL
poprosił, abyśmy przekazali Polakom jego apel o zwrócenie się ku naszym
wspólnym, słowiańskim korzeniem i słowiańskiej tożsamości, która powinna
stać na straży polskiej tradycji i zaowocować w przyszłości współpracą
polityczną.
***
Jedną
z barwniejszych postaci Donieckiej Republiki Ludowej jest Kapitan,
czyli „Kap”. Jego rzeczywista funkcja jest ciężka do ustalenia, ale
liczne blizny, tytanowa kamizelka kuloodporna i poupychane pistolety
mogą być pewną wskazówką. „Kap” został nam przedstawiony przez innego
towarzysza, który zna język polski (modli się tylko po polsku) i, jak
można się domyślić, oglądał perły polskiej kinematografii: „To jest nasz
Bogusław Linda”. Przemieszczając się po DRL, „Kap” zagadywał ludzi,
którzy z kolei skarżyli mu się czasem na działania niektórych
niesubordynowanych grup. Nasz znajomy zostawiał im swój numer telefonu i
prosił o kontakt w razie problemów. Gdy ktoś starał się utrudniać naszą
pracę, „Kap” przemawiał: „To są nasi Polscy bohaterowie”. Drzwi się
otwierały. Pogardzani dziennikarze zachodnich agencji okazywali niekiedy
zaskoczenie, a czasem frustrację, na co „Kap” też miał swoją odpowiedź:
„Mój szef dzieli ludzi na dobrych i złych”, lub „Jestem tylko <<
złym separatystą >>”. Wcielając się w funkcję przewodnika po
Doniecku, z radością pokazywał nam znacjonalizowane placówki
„banksterów”, którzy finansowali działania „kijowskiej junty” i bojówek
Prawego Sektora. „Kap” jest zdania, że Donbas będzie walczył do
ostatniej kropli krwi, a banderowscy bandyci nie mają tu już czego
szukać. Podobnego zdania były dziesiątki napotykanych przez nas
mieszkańców i żołnierzy, choć uzbrojony po zęby „Kap” był najbardziej
przekonujący.
***
Ukraińskie
siły zbrojne wciąż napotykają na zażarty opór powstańców i nie mogą
wedrzeć się do miasta, przez co uciekają się do stosowania bandyckich
praktyk polegających na ostrzale ludności cywilnej w celu złamania ducha
oporu. Podczas gdy na drugim końcu miasta toczyły się walki o lotnisko,
my byliśmy świadkami ostrzelania bezbronnego tłumu przez śmigłowiec
Mi-24 i pociski szrapnelowe. Iskry krzesane przez zawartość ładunków
rozpryskowych objęły swym zasięgiem niemalże cały obszar placu przed
dworcem kolejowym, na którym stali również członkowie naszej misji.
Impet uderzenia wyrwał wnętrzności z kobiety przechodzącej po drugiej
stronie ulicy. Krew zalała rozgrzany bruk, chwilę później zmył ją
deszcz. Przykładów podobnych, zbrodniczych ataków przeprowadzanych przez
kijowski prozachodni reżym, jest wiele. Wszystkie łączy jedno – nie
usłyszycie o nich w polskich serwisach informacyjnych.
Za: http://xportal.pl/?p=14413