niedziela, 23 listopada 2014

Precz z komuną - masowa halucynacja

     
           „Precz z komuną!” już nie działa. A nawet więcej - psuje! Antykomunistyczne hasła paradoksalnie stały się orężem w ustach środowisk, które nie maja nic wspólnego z dobrem Narodu.   Niestety w walce z nieistniejąca już wykładnią marksistowsko-leninowską i wychowywaniu nowych pożytecznych dla wrogich ideologii, podatnych na modę patriotyczną, ale nadal lemingów i to na dodatek kompletnie wyjałowionych ideowo, duży udział mają polscy nacjonaliści. A przynajmniej ci, którzy odwołują się do dziedzictwa narodowej tradycji. Tradycja ta jak wiadomo oparta o chłodny realizm na pewno nie zaakceptowałaby dalszego brnięcia w bzdurny dogmat jakim jest właśnie walka z komunizmem. Za to zwrócić należy uwagę jakie spustoszenie w głowach sieje ta wariacka walka z wiatrakami.
             
1. Wychowanie przyszłych elektoratów środowisk oddalonych ideowo
           
Z „antykomunizmu” korzysta cała mainstreamowa prawica zawłaszczona przez środowiska związane z PiS-em oraz dalej z liberalnym obozem Korwina Mikkego, a raczej ofiarami wirusa korwinizmu. Narodowcy może i w dobrzej wierze napędzając wojenna machinę antykomunizmu nabijają im elektorat. Jakim sposobem?
PiS wyrósł na lustracji, bogobojnych kręgach solidarnościowych nienawidzących (słusznie) PZPR. I dzięki temu się utrzymuje. Jednak nie mamy tutaj rozsądnego rozliczenia z PRL-em (którego zaznaczam niestety nigdy nie było), a emocjonalne i wybiórcze traktowanie osób z nim związanych. PiS zabetonował scenę, na której odbywa się wyreżyserowana wojna o sprawiedliwość dla pokrzywdzonych przez „komunę” Pokolenia postsolidarnościowe, stoczniowcy, dawni „prawicowi” KOR-owcy itd. to jest właśnie to środowisko wraz z całymi przyległościami. Tego elektoratu już się nie oderwie, ta generacja jest tym skażona. Ale ona wymierała. Do czasu. Pojawili się, a raczej zrestartowali młodzi narodowcy. I zaczęli uderzać w antykomunistyczne tony. Jaruzel, Norymberga, lustracja, wymieniać można jeszcze długo. Efekt? Zamiast wychowania ideowego zasponsorowanego młodym, którzy mieli być nowym kołem napędowym nacjonalizmu, mamy owszem wkurzonych, często i anty-systemowo nastawionych... antykomunistów na modłę pisowską, którzy uważają, ze Polska stała się ofiara spisku wszystkich wokół, a najgorzej, że dalej rządzą nami komuniści. Komunistą jest liberał Tusk, komunistą jest pederasta i libertyn Biedroń, komunistą w końcu nazywa się ultraliberała Palikota. Czyste szaleństwo! Najgorszym z tego wszystkiego jest to, ze ten „nacjoleming” nie potrafiłby zapewne za wiele o samym marksizmie-leninizmie za wiele powiedzieć. Za to, Ruch Narodowy stworzył sobie możliwych przyszłych oponentów i wyborców PiS-u. W sytuacji, w której ta inicjatywa wyhamuje (a to już widać) ta cała nieukształtowana ideowo masa, której ktoś kazał wierzyć w walkę z wiatrakami i zaraził modą na patriotyzm, tylko na pewno nie ten promowany w kręgach „kumatych” czyli endeckich (co zresztą tutaj obrazuje nam rozdwojenie jaźni obozu narodowego), zwyczajnie pójdzie i zagłosuje na Jarosława Kaczyńskiego.
           
Jest tez inna opcja działająca na zasadzie szybkich skojarzeń. Ci bardziej antysystemowi, którzy nie żyją PRL-em, ale o wszystko go obwiniają i uważają, ze III RP zaczynała od zera, a 25 lat tej degeneracji jest tylko i wyłącznie dlatego, że „rządzą komuniści, są sitwy, jest socjalizm, nie ma wolnego rynku, a to wszystko przez komunę” zwrócą się do wiadomo jakiej opcji. Janusz Korwin Mikke jest radykalny i anty-systemowy na swój sposób. Zrobił wokół siebie pijar, którego zabrakło Ruchowi Narodowemu. A ten sam stworzył mu ładną podkładkę pod elektorat, albo przynajmniej kolejnych korwinistów. Dla przeciętnego nazwijmy go „narodowca” komuna = PRL = socjalizm = okrągły stół = zdrada = socjalizm dalej. Poza tym z „komuną” kojarzą się środowiska pederastów. PiS jest również socjalny w sferze gospodarczej, więc dalej nie będzie upragnionej „prawicowej” wolności. I tu następuje dylemat - czy mam popierająć nacjonalistów czy Korwina - jedni i drudzy walczą z komuną (a więc zubażającym mnie socjalizmem) i z degeneracjami obyczajowymi. Korwin jest atrakcyjniejszy bo: a) wygrywa b) jest radykalny c)wali durno-śmieszne bon-moty. I tak następuje pomieszanie pojęć, gdzie nacjonalizm jest kojarzony z fantasmagoriami ko-liberalnymi.
           

2. Potęgowanie wiary, że 25 lat  (ćwierć wieku! Sic!) to za mało by odbudować kraj z ze zgliszczy jakie zostawił po sobie PRL

Antykomunizm jest wreszcie wodą na młyn wszystkich „transformatorów” od Balcerowicza, przez Tuska po Wąłesę. Ci, którzy uwłaszczyli się na praktycznie bezprawnej prywatyzacji majątku narodowego, którego ponoć nie było, bo były zgliszcza zazwyczaj każą nam wierzyć, że jest jak jest bo startowaliśmy od zera. Sami zapewne banknotami ściany tapetują. A skąd gotówka ? A owszem z wyprzedania tego „zacofanego” przemysłu postpeerelowskiego, który jak się dzisiaj okazuje w dużej mierze, aż taki zacofany nie był i w sumie to nawet jakiś przemysł by się tu przydał, bo jednak gospodarka oparta o usługi to korporacyjny obóz pracy prawie darmowej.
           
Ta emocjonalna zemsta na PRL-u, która objawiła się prywatyzacją wszystkiego (bo taki jest dogmat wolnego rynku) objawiła się tym, ze wybito nam ekonomiczne zęby. W tym momencie Polacy są tanią siła robocza, Polska tanią montownią zachodnich fabryk, a idzie (albo cofa się) jak kto woli ku radosnemu XIX wiecznemu kapitalizmowi. Mamy głodowe stawki, zero praw dla podwykonawców (to co się dzieje na polskich budowach inaczej niż patologią nie da się nazwać)., kuleje mała przedsiębiorczość zalewana konkurencyjnym zachodnim kapitałem, który ma przywileje i prawie żadnych ograniczeń. Szaleje prawo rynku. I próba zatrzymania tego kończy się wrzaskiem: Socjalizm! Cofacie nas do PRL-u! Komuniści! Jedyne czego   młodzież pragnie to pęd ku jeszcze większej wolności, bo nadal myśli, ze panuje socjalizm, a rządzi komuna. W końcu trudno się dziwić skoro każde środowisko patriotyczne, a nawet te uważające siebie za anty-systemowych realistów krzyczy gromko: Precz z komuną! Raz sierpęm raz młotęm!
            
3. Atlantyzm, rusofobia ---> kierunek UE
           
Nie nie jestem zwolennikiem paktu z „katechonami” wschodnimi, lecz znów ciąg skojarzeniowy, który niemiłosiernie jest narzucany społeczeństwo wygląda w ten sposób: komuna to ZSRR czyli Katyń, a ZSRR to dziś Rosja czyli tam dalej komuna i chcą nas zabić. To automatycznie daje wolną rękę politykom proatlantyckim w kreowaniu poglądu na geopolitykę, który będzie maksymalnie uproszczony. Świat zachodu to wolność, wschód to dzicz i kraje kiedyś wspierające ZSRR czyli komuna, czyli do piachu, come on U.S. Boys! Spójrzmy jak dziś trudno wytłumaczyć Polakom, że już nie am żelaznej kurtyny, świat stał się bardziej skomplikowany. USA jest dziś krajem agresywnym i imperialnym o wiele bardziej niż próbująca być nieudaną , acz konserwatywną kopią Rosja. Nie da się wyjaśnić, że powinniśmy budować własną politykę opartą o mniejsze państwa w Europie. UE albo śmierć; UE albo Rosja czyli jednak UE albo powrót do tego szarego zabiedzonego PRL-u. I choć byłoby to już raczej niemożliwe to jednak ten paniczny strach przed czającą się gdzieś w ciemności „komuną” paraliżuje zdroworozsądkowe myślenie.
              
4. Archaizm, a nie realne zagrożenia
           
Dziś to nie zarośnięty, śmierdzący bolszewik, który chce nas rozpruwać bagnetem jest zagrożeniem. Nie zomowiec broniący podpalanego Komitetu Centralnego czy strzelający do górników. Nie czerwony profesor a wcześniej oficer SB, mający na sumieniu polskich patriotów, a potem dusze i wypaczane umysły studentów studiów humanistycznych jest naszym wrogiem. 
           
Polityk liberał wprowadzający oligarchię i zamykający młodej generacji szklany sufit, bankier w najnowszym garniturze, przeliczający wirtualny zysk, drenujący Polaków z kredytów i kuszący nowymi propozycjami swoistego paktu z diabłem na całe życie,  jak diler od heroiny. To wreszcie prezes kolejnej firmy holdingowej z kapitałem reprezentującym zagraniczne interesy, czy zarząd dużej firmy budowlanej lub produkcyjnej liczący tylko zysk i tnący koszty pracy, aż do doktora ekonomisty, który za stypendia zachodnich uczelni robi tu za dyżurny autorytet od liberalnych rozwiązań. Tak to oni są wrogami! Nowymi wrogami!

To nie lata 20-30 gdzie chłopaki z ONR-u strzelali/cięli/okładali się kijami z PPS-owcami lub komunistami na ulicach. Wreszcie nie lata powojenne i polowania na partyzantów, ani też gospodarka centralnie sterowana i kolejki po „ostatnia parówkę”. Teraz kolejki są, ale w bankach po kredyt lub prośby o przesuniecie terminu spłaty. Do kas w wielkich supermarketach gdzie ludzie pracują na śmieciówkach często na darmowych nadgodzinach. W pośredniaku, gdzie kierowani są albo na parszywy zarobek albo do domu. W szpitalach i przychodniach. Przykłady dalej można mnożyć.
           
Najzwyczajniej w świecie musimy dojść do tego, że „komuna” się skończyła, walka z nią jest urojeniem i to masowym. Kłamstwem, które nie niesie za sobą wcale nowego elektoratu, tylko tłumy otumanionych, ale szczerych patriotów, na swój sposób chcących zrobić tu coś dobrego. Ale ukierunkowuje się ich na walkę z wiatrakami. Co jeżeli w końcu zauważą blef? I powiedzą: SPRAWDZAM?
 
Miłosz Jezierski

Za:  http://www.narodowcy.net/publicystyka/10460-precz-z-komuna-masowa-halucynacja