środa, 22 kwietnia 2015

Aleksander Krejckant: Naszym honorem jest wierność! *

* Tytuł przewrotny i drażniący, jak „robocza nazwa koncepcji” sprostytuowania RN.

       Kiedy półtora roku temu ONR przestrzegał działaczy różnych organizacji, wchodzących w skład Ruchu Narodowego, przed głosowaniem za udziałem w wyborach do Parlamentu Europejskiego nikt z nas nie przypuszczał, że wszystkie nasze najczarniejsze obawy spełnią się tak szybko. Uważaliśmy wtedy i uważamy nadal, że priorytetem dla Ruchu Narodowego powinna być praca społeczna, jak najbliżej przeciętnego Polaka. Praca może mało efektowna, ale jakże potrzebna, w kontekście budzenia Polaków z powszechnego letargu. Niestety nasze argumenty zostały zakrzyczane, a my sami nie byliśmy na tyle silni, żeby przeforsować swoją wizję. Ruch Narodowy poszedł drogą ciągłego zbierania podpisów, występów w telewizji i populistycznych happeningów, pełnych pustych deklaracji.



Satysfakcja, jaką powinniśmy odczuwać, będąc obrońcami powstałego Ruchu przed wybujałymi ambicjami nielicznej grupki, jest niestety bardzo gorzka i chyba każdy z nas wolałby nie zaczynać zdania od „A kiedy mówiliśmy…”. Niestety realia są takie, a nie inne. RN, po serii beznadziejnych wyników w kolejnych elekcjach utracił dynamizm, utracił świeżość. Zaburzony został naturalny rozwój działaczy w organizacjach narodowych. Zamiast rozwijać się, poszerzać swoją wiedzę, sprawdzać się w organizowaniu, działacze organizacji wchodzących w skład RN oraz działacze partii RN od półtora roku zajmują się wyłącznie zbieraniem podpisów i ekscytowaniem kolejnymi nieudanymi startami w wyborach. Zaś z obiecywanych jeszcze u schyłku 2012 roku projektów (na czele z think-tankiem, którego projekt z obietnicą rychłej realizacji widziałem na własne oczy w grudniu 2012 roku) wzbogacających RN, żaden nie został zrealizowany. Ruch Narodowy nadal nie przeszedł wewnętrznej dyskusji programowej, co więcej, przekaz uległ daleko idącemu rozdwojeniu. Aktualnie partia RN, nie dysponuje ani zapleczem eksperckim, ani antysystemowym przekazem. Śmieszne sojusze z liberałami i ludźmi skompromitowanymi osadziły cały statek na ideowej mieliźnie. Jednak idea narodowa, którą chciał reprezentować RN nie czeka aż skostniała struktura partyjna pójdzie po rozum do głowy. Nacjonaliści działający w najróżniejszych organizacjach, a także ci niezrzeszeni robią to, na co „zbieracze podpisów” nie mają czasu – myślą o kształcie i założeniach współczesnej idei narodowej. To może wyłącznie cieszyć tych, którym na sercu leży nie partykularny interes, a posunięcie środowiska ruchu narodowego w Polsce do przodu.


Równolegle w partii RN już oficjalnie zaczyna triumfować ideowe warcholstwo. Umizgi do liberałów są z jednej strony obrzydliwe dla każdego nacjonalisty, a z drugiej świadczą o marnej wierności idei narodowej u tych, którzy je czynią. Jednak we wszystkim można znaleźć i dobre strony. W środowisku wszyscy teraz widzą- komu i na czym zależy, oraz kto od początku optował za swoim interesem, skrywanym pod słowem-wytrychem „pragmatyzmem”, a kto chce tworzyć rzeczywistą alternatywę dla demoliberalnego brudu. Na zajmowanie się tym, co zostało zrobione źle, co zostało zaniedbane przyjdzie jeszcze czas. Dzisiaj wiemy jedno – my, działacze ONR, uważamy, że jedyną słuszną drogą- jest droga podmiotowości. Wejście w polityczny mezalians z liberałami czy innymi populistami to zwyczajna ZDRADA drogi nacjonalisty. Nie możemy pozwolić sobie na kierowanie się krótkowzroczną perspektywą zbliżających się wyborów parlamentarnych. Należy myśleć wybiegając daleko naprzód i nie zrażać się tym, że demokracja liberalna premiuje tylko tych najgłośniejszych, których jedynym osiągnięciem jest ciągłe „oranie lewaków”. Jeśli chcemy budować dojrzały ruch, który ma odegrać w przyszłości znaczącą rolę na płaszczyźnie społeczno-politycznej musimy sobie jasno odpowiedzieć na podstawowe pytanie – czy ważniejsze jest dla nas tu i teraz, czy to, co zamierzamy zrobić za lat kilka czy kilkanaście? Dla nas, OeNeRowców, odpowiedź na to pytanie jest i zawsze była oczywista. Pisząc dosadniej – szukanie, komu by tu się drożej sprzedać (za co? Za 3 czy 5 „jedynek” w wyborach parlamentarnych?) jest całkowicie sprzeczne z idealizmem i jest zwyczajną polityczną prostytucją. Nie jest ważne, czy uzyska się kilka miejsc na listach czy nawet mandatów. Polski nie zmieni paru krawaciarzy w sejmie, tylko praca z ludźmi i dla ludzi. Na wielkie politykowanie przyjdzie dla nas czas. Pamiętajmy, że jesteśmy młodzi i jeśli pozostaniemy wierni swoim ideałom, jako środowisko, to wtedy i tylko wtedy osiągniemy coś więcej niż tylko miłe wspomnienia z lat młodzieńczych. Od powtarzania jak mantrę, przy każdych kolejnych wyborach, że zaraz nowa siła obali republikę okrągłego stołu nic się nie stanie. Od zakładania stowarzyszeń, fundacji i działań na polach dotychczas przez nas niedostrzeganych, jak przykładowo prawa pracownicze zmieni się wiele. Nie stanie się to w blasku fleszy i kamer, ale będzie o wiele bardziej trwałe niż filmik na youtubie z cyklu „thug life”.


Podsumowując i składając w imieniu Obozu Narodowo-Radykalnego publiczną deklarację, chciałbym zapewnić wszystkich zainteresowanych, że naszym celem była, jest i będzie Wielka Polska, ale drogą do niej musi być uczciwość i idealizm, a nie polityczne kurewstwo i układziki. ONR nie zaakceptuje wchodzenia w żadne mariaże z przedstawicielami „jedynej, prawdziwej prawicy”, we wszystkich jej odmianach. Albo Ruch Narodowy będzie narodowy, albo nie będzie go w ogóle – a już z całą pewnością nie będzie firmowany przez ONR.

Kierownik Główny
Obozu Narodowo - Radykalnego
Aleksander Krejckant

Za:  http://kierunki.info.pl/2015/04/aleksander-krejckant-naszym-honorem-jest-wiernosc-2/