środa, 15 kwietnia 2015

„W historię trzeba zrywać się jak w szturm”. Rzecz o Andrzeju Trzebińskim - dr hab. Rafał Łętocha



A jeśli bzy już będą, to bzów mi przynieś kiść
i tylko mnie nie całuj, i nie broń, nie broń iść.
Bo choć mi wrosłaś w serce, karabin w ramię wrósł
i ciebie z karabinem do końca będę niósł.

To wymarsz Uderzenia i mój, i mój, i mój, w ten ranek tak słoneczny piosenka nasza brzmi —
słowiańska ziemia miękka poniesie nas na bój —
Imperium gdy powstanie, to tylko z naszej krwi”


A. Trzebiński, Wymarsz Uderzenia

Życie to wcale nie rzecz bez wartości, rezygnacja z życia dziś właśnie – to zwycięstwo, to przełamanie tych wszystkich kurczowych, stęsknionych żądz…” – pisał w swoim „Pamiętniku” Andrzej Trzebiński. W innym miejscu tego niezwykłego diariusza czytamy zaś: „Pragnę śmierci. Trzeba umrzeć, może już na jesieni, a w każdym razie w tym roku. To bynajmniej nie odbiera życiu sensu /…/. To dopiero ów sens nadaje. Każda z chwil wyodrębnia się i żyje jaskrawo. /…/
Umrzeć.
Trzecia jesień – śmierć. Tylko zrobić to mądrze, bardzo mądrze”1.


Niestety, pragnienia młodego poety niedługo miały się ziścić. Można zapytać, skąd taka fascynacja śmiercią, przenikająca całą jego twórczość, ze szczególnym uwzględnieniem „Pamiętnika”. Może należy traktować to po prostu jako rodzaj literackiej kreacji? Taka interpretacja wydaje się jednak fałszywa. Można mówić nie tyle o jakimś tanatycznym pędzie lub przywdziewanych maskach, ale raczej o swoistym oswajaniu śmierci i przeczuciu rychłego jej nadejścia, przeradzającym się w pewność potęgowaną odchodzeniem kolejnych przyjaciół. Stąd zapewne to frenetyczne przeżywanie każdej chwili, „wysokie napięcie” w twórczości i życiu, czerpanie z niego pełnymi garściami, intensyfikacja wszystkiego, maksymalizm, a z drugiej strony – wrażenie jego marnotrawienia w nadmiernym stopniu.

To poczucie kruchości istnienia, darowania każdej chwili, przeczucie śmierci czyhającej za każdym rogiem, pozwoliło temu bardzo młodemu człowiekowi pozostawić po sobie spuściznę, której nie powstydziłby się niejeden leciwy artysta. Przejmujący i do bólu szczery „Pamiętnik”, ukazujący jego ewolucję duchową i intelektualną, dramat „Aby podnieść różę…”, piosenki i niezwykłej urody liryki, które znają niemal wszyscy, choć mało kto potrafi rozpoznać ich autora („O niebieskim pachnącym groszku” czy „Tak najprościej”, zaczynający się od słów „takaś mała a łzy takie ogromne”). Do tego należy dodać aktywną działalność w Podziemiu, studia na tajnych kompletach, redagowanie najważniejszego pisma literackiego okresu okupacji oraz stworzenie od podstaw tzw. Ruchu Kulturowego.
21 lat – w tym wieku Trzebiński został rozstrzelany. Skończył dorosłe życie wtedy, gdy większość osób dopiero je rozpoczyna.

***

Urodził się 27 stycznia 1922 r. w Radgoszczy k. Łomży, dzieciństwo spędził w majątku Ose k. Łodzi, a następnie na Pojezierzu Kaszubskim. W 1932 r. jego rodzina przeprowadziła się do Warszawy. W stolicy uczęszczał do Państwowego Gimnazjum i Liceum im. Tadeusza Czackiego, na ten okres przypadają jego pierwsze próby literackie. W czasopiśmie gimnazjalnym „Promień Szkolny” publikuje pod koniec lat 30. debiutanckie prace. Po wybuchu wojny, w mundurze Przysposobienia Obronnego udaje się na wschód, do Warszawy wraca w październiku 1939 r. Wówczas to opuszcza dom rodzinny i rozpoczyna samodzielne życie.
W 1940 r. zdaje na tajnych kompletach maturę i podejmuje konspiracyjne studia polonistyczne i slawistyczne. Jednocześnie pracuje jako rikszarz, robotnik budowlany, tracz na kolei i korepetytor. Bierze czynny udział w działalności podziemnej, wiążąc się z utworzoną przez Bolesława Piaseckiego organizacją Konfederacja Narodu (KN). Tadeusz Sołtan podkreślał, iż był on „typowym przedstawicielem młodych intelektualistów okresu konspiracji, szarpiącym się między książką i karabinem, między żądzą konkretnego czynu i pasją życia a skłonnością do spekulatywnych, teoretycznych rozważań”2. Tadeusz Borowski natomiast pisał, iż „…chodził wiecznie głodny i niewyspany. Nie miał porządnych butów. Nosił drewniaki. Ubranie miał jeszcze to z licealnej, ciasne, krótkie i wysłużone. Słynne były jego nogawki, sięgające do pół łydki. Rzucał się wszędzie w oczy. Kto go raz widział, pamiętał na zawsze”3.
W 1941 r. angażuje się w prace nad stworzeniem miesięcznika „Sztuka i Naród”, którego zostanie redaktorem po śmierci Wacława Bojarskiego w czerwcu 1943 r. „Sztuka i Naród” to pierwsze polskie czasopismo literackie ukazujące się w czasach okupacji. Jego motto i swoisty program działania pisma stanowiła parafraza fragmentu z „Promethidiona” Cypriana Norwida, który widniał na pierwszej stronie każdego numeru: „Artysta jest organizatorem wyobraźni narodowej”. Czasopismo było organem tzw. Studium Kulturowego KN, członkami Konfederacji byli też wszyscy kolejni jego redaktorzy (Onufry Kopczyński, Bojarski, Trzebiński, Tadeusz Gajcy).
SiN-owcy szybko zaczęli prowadzić szeroko zakrojoną działalność kulturalną, organizując wieczory autorskie i dyskusyjne (brali w nich udział m.in. Czesław Miłosz, Jerzy Zawieyski i Anna Świrszczyńska), koncerty muzyczne czy przedstawienia teatralne w prywatnych mieszkaniach (pierwszym zrealizowanym spektaklem był „Wariat i zakonnica” Witkacego). Organizowano też konkursy poetyckie, a wkrótce zaczęto wydawać tomiki poetyckie w ramach Biblioteki „Sztuki i Narodu”.

***

Twórcy związani ze „Sztuką i Narodem” wychodzili z założenia, iż odpowiedzialność za klęskę wrześniową ponoszą przedwojenne warstwy kulturotwórcze, które nie potrafiły czy nie chciały stać się Norwidowskimi organizatorami narodowej wyobraźni. Izolowały się od społeczeństwa w wieży z kości słoniowej, nie mając ambicji oddziaływania na rzeczywistość, alienując się od realnego życia i traktując kulturę w kategoriach żartu i kaprysu. „Kultura – pisał Trzebiński – nie była zaprzątnięta żadnym dziełem na miarę historii. Nie podejmowała ani misji oddziaływania na zewnątrz /…/, ani wciągnięcia w świat swoich spraw szeroko zatoczonych kręgów społecznych, ani wyrwania się spod kulturalnej hegemonii zachodnioeuropejskich demokracji. Przeciwnie: starała się wieść życie możliwie autonomiczne, kontemplacyjne i wygodne”4.
W związku z tym postulowano postawę imperializmu kulturalnego, wieszczono nadejście nowej epoki kulturalnej. Trzebiński pisał: „1. Musimy dać, musimy się zdobyć na ekspansję nie tylko wielkiej tradycji historycznej, ale i poczuwającej się do obowiązku wielkości – aktualności życia kulturalnego. 2. Polska idea kulturalna nie może być ideą polityczną: subiektywną ideą polskiej polityki. Będzie natomiast ponadpolską ideą kultury. Będzie dążyć do stworzenia wartości, w pewnym sensie, w sensie Europy środkowej – obiektywnych. 3. Polska idea kulturalna nie będzie zakapturzoną kulturą francuską, angielską czy w ogóle kosmopolityczną, ale własną, przez siebie stworzoną, odpowiadającą duchowi słowiańszczyzny”5. Sztuka nie może służyć samej sobie, nie powinna być li tylko igraszką i zabawą ani czczym eksperymentatorstwem. Winna natomiast służyć dobru, aktywizować człowieka, zmieniać świat, oddziaływać na rzeczywistość. Artysta co prawda tworzy w samotności, jednak jego dzieło musi dotykać spraw szerszych, wykraczać poza problematykę jednostkową, nie ograniczać się jedynie do wywoływania Witkiewiczowskich „bebechowstrząsów”.
Trzebiński wysunął postulat realizmu kulturalnego, będącego „pełnym napięciem woli, jakiego wymaga równie pełne ogarnięcie rzeczywistości świadomością kulturalną”6. W jednym z esejów pisał, iż tragiczna śmierć we wrześniu 1939 r. Józefa Czechowicza stanowi symboliczny koniec liryki w ogóle: „obie te śmierci – liryka i liryki – stając się jednocześnie, stały się jednym i tym samym”. Liryka to dla Trzebińskiego jednak nie tyle gatunek literacki, co pewien styl przeżycia literackiego, w którym „poeta chcąc tworzyć, odsuwał się od zdarzeń, odchodził drogą pod gwiazdami w ciszę i w samotność – i tam dopiero zaczynała się jego twórczość – »słowa… słowa… słowa…«”. Skończyła się w ten sposób w literaturze epoka słów, którą winien zastąpić nowy okres, epoka czynu, „postawy bezpośredniego stosunku do rzeczywistości, postawy czucia się w sercu tej rzeczywistości, w samym nie-do-przeniknięcia – sercu”7.
Trzebiński kładł również duży nacisk na rolę mitu. Za Sorelem i Brzozowskim wierzył, że jest on koniecznym czynnikiem mobilizującym siły społeczne do zmieniania świata. Jak pisał bowiem badacz mitu Ernst Cassirer, jego specyfiką jest to, iż działa nie tylko na siły intelektu, ale i emocje. Kultura wedle Trzebińskiego ma spełniać właśnie rolę mitotwórczą, stanowić motor umożliwiający przebudowę Polski, realizację konfederackich projektów. Jak pisze, konieczny jest „mit kultury imperialnej. Mit wielkiej historii: ogień, który zapala sumienia, oczyszczając je z małości”, który umożliwi przebudowanie „polskiego snobizmu na polską samodzielność, polskiego importu, na polski eksport, polskiego subiektywizmu i pamiętnikarstwa /…/, na obiektywizm, w którym wyraża się męski, dojrzały, z tomizmu wyrastający postulat tworzenia – kreowania”8.
Postulaty te związane są nieodłącznie z koncepcją Imperium Słowiańskiego – tworu skupiającego narody i państwa zamieszkujące międzymorze (Adriatyk, Bałtyk, Morze Czarne), którego powstanie po wojnie zdaniem ideologów KN stanowiło wręcz konieczność dziejową. Misją Polski miało być uruchomienie procesów sprzyjających tej integracji oraz przewodzenie powstałemu w jej wyniku organizmowi, mającemu stanowić najlepsze zabezpieczenie przed imperializmem niemieckim i rosyjskim (sowieckim). Jego utworzenie miało też przyczynić się do przezwyciężenia odwiecznej słabości oraz peryferyjności narodów zamieszkujących te tereny. Warto tutaj jednak dodać, iż określanie tego tworu mianem Imperium Słowiańskiego nie oznacza bynajmniej, że wchodzić w jego skład miały jedynie narody słowiańskie. Konfederaccy ideolodzy widzieli w nim również miejsce dla Estończyków, Łotyszów, Litwinów, Węgrów czy Rumunów.

***

Konkretnym efektem tych przemyśleń i zapatrywań było zorganizowanie przez Trzebińskiego tzw. Ruchu Kulturowego. Jerzy Hagmajer pisał, iż Trzebińskiemu nie wystarczało redagowanie „Sztuki i Narodu”. „Chciał działać organizacyjnie. Grupa ludzi skupiona przy »SiN« już od samego początku swego istnienia prowadziła działalność kulturalną, organizowała wieczory literackie, spotkania autorskie. Zaproponowałem wówczas Andrzejowi, by rozszerzył i pogłębił tę działalność. Po dłuższych dyskusjach doszliśmy do wniosku, że w oparciu o dotychczasowe doświadczenie, jak również siatkę organizacyjną KN, należy rozpocząć organizację Ruchu Kulturowego”9.
Ruch Kulturowy był organizacją apolityczną, skupiać miał ludzi bez względu na przynależność partyjną. W „Pamiętniku” Trzebiński zapisał: „»Podstawy myślowe« Ruchu opracowałem w ciągu dnia na 5 kartkach maszynopisu. Etapy: wyzyskanie momentu odradzania się polskiej idei politycznej dla pojęcia rewolucji kulturalnej. Celem rewolucji jest stworzenie nowej koncepcji kultury narodowej i jej realizacja. Podstawą koncepcji jest równanie kultura narodowa = kultura samodzielna. Wytworzenie własnego stylu kultury jest kwestią siły. Siłę można uzyskać jedynie przez uczynienie podmiotem rewolucji pełnego człowieka. /…/ Ruch wyrzeka się rewolucji w imię hasła »od nowa«. Ruch grupuje ludzi wojny, jest rewolucją pokolenia wojennego”10.

***

Pisząc o Trzebińskim, trudno uciec od zagadnienia nacjonalizmu. Deklarował się on jako nacjonalista, swoją epokę nazywał nacjonalistyczną, oczekiwał narodzin nowego świata, w którym Nacjonalizm (pisany właśnie majuskułą) będzie dominującym światopoglądem i siłą kreującą. Ale trzeba pamiętać, że nie był to tzw. nacjonalitaryzm, że nie miał on nic wspólnego z ciasnym szowinizmem.
Trzebiński jawi się jako zwolennik regionalizmu – odwołuje się do Maurice Barrèsa i jego powieści „Les Déracinés” (dosłownie „Wykorzenieni”, po polsku wydana w 1904 r. pod tytułem „Wyrwani z gruntu ojczystego”). Barrès to francuski nacjonalista, który jednak w pierwszym rzędzie uważał się za Lotaryńczyka i apelował do swoich rodaków, aby czuli się Lotaryńczykami, Alzatczykami, Bretończykami, Belgami czy Żydami i poprzez to tworzyli francuską wspólnotę, szukając tego, co łączy, a nie dzieli.
Trzebiński tak charakteryzował Barrèsowskie koncepcje: „Regionalizm był filozofią głęboką, nie działającą na powierzchowną i niedojrzałą wyobraźnię. Jakże naiwnie dla tych oszalałych, walczących w święte imię Abstrakcji, inteligencji, socjalizmu i komunizmu, przedstawiał się opanowany regionalizm Barresa. Przywiązani do środowiska, do własnej prowincji, do małych, rodzinnych miasteczek, zabudowanych jeszcze mniejszymi domkami i zielonymi bryłami drzew. Tu nowy, wspaniały świat, cywilizacja, tu stuletnia, prawie-że religijna wojna z naturalizmem i Katolicyzmem o postęp człowieka a tam… przywiązanie do własnej prowincji, do małych naiwnych miasteczek, w których przeżyło się dzieciństwo i pokończyło szkoły, przywiązanie do ziemi, z której się dosłownie wyrosło”.
Nacjonalizm jego zdaniem walczy właśnie przede wszystkim z człowiekiem wykorzenionym, „pozaśrodowiskowym, całym tym dziewiętnastowiecznym nomadyzmem człowieka pozbawionego własnego miejsca w świecie. /…/ Nie boi się nawet tak niepopularnego dla ekonomii kosmopolitycznej hasła, jak dekoncentracja przemysłu”11.
Ostatnia myśl pokazuje też ową wzmiankowaną niezależność Trzebińskiego, wysuwającego postulaty dekoncentracji produkcji, nie cieszące się zbyt wielką estymą w jego środowisku politycznym, które postulowało raczej dynamiczną rozbudowę przemysłu i centralne sterowanie. Trzebiński pisze, że współczesna ekonomia „twierdzi, iż dekoncentracja przemysłu przeczy jakiejkolwiek kalkulacji”, jednak takie argumenty „dla myśli Nacjonalizmu nie stanowią żadnej przeszkody. Nacjonalizm przyznaje wprawdzie, że w warunkach obecnych koncentracja przemysłu daje rezultaty najlepsze, ale nie waha się zakwestionować samych warunków obecnych. Uważa za konieczność warunki te zrewolucjonizować, uczynić nowym warunkiem rozwoju przemysłowego postawę twórczą każdego z pracujących”12.

***

Ten nacjonalizm usiłował Trzebiński wiązać harmonijnie z uniwersalizmem, opierając się oczywiście na koncepcjach wypracowanych przez kapelana KN, ks. Józefa Warszawskiego. „Ojciec Paweł” pisał w swojej wydanej w czasie okupacji broszurze, iż pytanie, co jest wyższe – ludzkość czy naród, nie ma żadnego sensu, ponieważ „zawsze ludzkość jest wyższa, zawsze naród jest bliższy. Nie ma sensu pytanie: czy istnieje jakaś sprzeczność, niezgodność interesów między dążeniem narodu a dążeniem ludzkości. Pierwsze są zawsze realizacją drugich, a drugie realizują się zawsze w pierwszych i poprzez pierwsze. Nie można być dobrym członkiem w ciele ludzkości, nie będąc uprzednio dobrym synem własnej ojczyzny; nie można należycie służyć własnej ojczyźnie, nie realizując równocześnie celów, do których zmierza – cała ludzkość”13.
Stojąc na gruncie tomistycznego realizmu pojęciowego, ks. Warszawski przypominał bowiem, iż całość istnieje tylko przez części, ich istnieniem, jest wielka ich wielkością. Z drugiej strony części, czyli jednostki, to nie Leibnizowskie „monady bezokienne”, niezależne od siebie, wyalienowane, samowystarczalne – całość jest celem owych części. Rozwiązanie to w zamierzeniu ks. Warszawskiego miało przezwyciężyć antynomię indywidualizmu i totalizmu. Nie ma to być jednak złoty środek pomiędzy owymi biegunowymi rozwiązaniami, ale – jak pisze Trzebiński – złoty szczyt, ich wyższa synteza14. Konfrontację demoliberalizmu z totalizmem przedstawił Trzebiński w groteskowym pojedynku ping-pongowym bez piłeczki, toczonym przez dwóch bohaterów jego dramatu „Aby podnieść różę…”.
Jako ojców duchowych swojego nacjonalizmu Trzebiński wymienia też Brzozowskiego, Bergsona i Heideggera. Można zapytać, co łączy te postaci z nacjonalizmem. Odpowiedzi Trzebińskiego są dosyć zdawkowe i enigmatyczne. W przypadku Bergsona chodzi tutaj przede wszystkim o irracjonalizm i indeterminizm, ideę élan vital (pędu życiowego) zmagającego się z bezwładem materii i w ten sposób tworzącego rzeczywistość. To właśnie francuski filozof, jak pisał Brzozowski, w najbardziej konsekwentny sposób ujął problematykę tworzenia, podkreślając, iż aby w ogóle móc o nim myśleć, należy myśleć w kategoriach nieistniejącego i za pomocą tego doprowadzić do jego urzeczywistnienia. Zasługą Heideggera ma być natomiast uświadomienie, że człowiek „nie żyje w próżni”, podniesienie rangi „związków jednostki z otoczeniem” i demaskacja fikcji „istnienia abstrakcyjnego, istnienia »czystego«, życia w niczym”15, czyli po prostu Heideggerowskie bycie-w-świecie, podkreślanie, iż Dasein zawsze znajduje się już w jakimś świecie, jest otwarte na swoją przeszłość, tradycję, dziedzictwo, zakorzenione w historii swojej wspólnoty, której pamięć konstytuuje niejako jego istotę. Jeśli chodzi zaś o Brzozowskiego, to urzekła Trzebińskiego przede wszystkim jego filozofia czynu, krytyka elit, polskiej gnuśności i niedołęstwa, ów antytradycjonalistyczny „nacjonalizm proletariacki”, postrzeganie narodu w głównej mierze jako obowiązku i zadania.
Widzimy więc, że nacjonalizm Trzebińskiego był specyficzny, nie odwołujący się do Dmowskiego czy Popławskiego. Nacjonalizm, który łączy przywiązanie do tradycji i dziedzictwa narodowego (Barrès, Heidegger) ze swoistym antytradycjonalizmem (Bergson, Brzozowski), polegającym na bezpardonowej często krytyce tego, co w tej tradycji zostało uznane za niewłaściwe, implikujące słabość oraz nacechowany mocnym przechyłem w stronę przyszłości, położeniem akcentu na tworzenie, zmianę, doskonalenie, rozwój. „Myśl kosmopolityczna – pisze Trzebiński – dążąc ku celom abstrakcyjnym, ku ideałowi niezamieszkałego świata z bezdomnymi ludźmi, powoływała się na argument naturalnych swoich źródeł. /…/ Naturalne było powstawanie wielkich centrów przemysłowych, naturalne było zatracenie przez ludzi indywidualnego oblicza, naturalne było, że ludzie mogący rządzić nie chcieli mieć już nic wspólnego z pracą, z twórczością. Cele myśli kosmopolitycznej były natomiast wprost przeciwne: abstrakcyjne, zaprzeczające wszelkiej naturalności. /…/ Myśl Nacjonalizmu odwróciła wzajemne stosunki. Naturalne są cele, które ma osiągnąć. Naturalny jest obraz ludzi zamieszkujących swoje metafizyczne domy, ludzi współdziałających ze sobą nie wspólnym fatalizmem, ale wspólnym celem, nie pańszczyzną pracy, lecz świadomą twórczością. Naturalny jest obraz zlania się dwu – rozdzielanych dotychczas – funkcji: tworzenia i rządzenia. Nienaturalne, gdyż twórcze, irracjonalne są źródła, skąd to ma przyjść. Skąd ma się zacząć realizacja celów. Źródłem ma być rewolucyjne przebudowanie człowieka. Nastawienie człowieka tak, aby zaczął realizować cele. U źródeł myśli Nacjonalizmu tkwi twórcza i celowa (a nie naturalnie i bezcelowa wybuchła!) rewolucja. Rewolucja charakteru”16.

***

W listopadzie 1943 r. Trzebiński został aresztowany w stołówce niemieckiej fabryki, w której nie pracował. W czasie zatrzymania dodatkowo miał przy sobie fałszywe dokumenty na nazwisko Andrzej Jarociński. 12 listopada wraz z grupą 30 osób został rozstrzelany przy ulicy Nowy Świat w Warszawie. Jak mówi poetycka legenda, w momencie egzekucji miał zagipsowane usta…
Henryk Jerzmański w swoich wspomnieniach dotyczących Trzebińskiego pisał, iż tym, co najbardziej urzeka w postawie pokolenia wojennego „…jest dążenie do jedności słów i czynów, praktyki i teorii. Bez względu na różnorodność artystycznych i ideowych zainteresowań łączyło tych młodych ludzi głębokie poczucie tragizmu, któremu zapragnęli przeciwstawić własne życie i twórczość”17. Rzeczywiście, jest to niewątpliwie coś, co do dziś działa na wyobraźnię i czyni z osób w rodzaju Gajcego, Trzebińskiego, Wacława Bojarskiego, Krzysztofa Kamila Baczyńskiego, Krystyny Krahelskiej czy Józefa Szczepańskiego, niezależnie od różnic ich dzielących, wzorzec zaangażowania w sprawę, którą się wyznaje, traktowania jej z całą należną powagą. Zaledwie dwudziestoletni Trzebiński notował w swoim „Pamiętniku”: „Jestem odpowiedzialny przed Bogiem i historią, przed nimi każdego dnia zdawać rachunek. Wykluczyć każdą słabość i nikczemność. Wobec Boga i historii, tych dwu okrutnych pokus, nie istnieją pokusy inne”18.

Przypisy:

1 A. Trzebiński, Pamiętnik [w:] Tenże, Kwiaty z drzew zakazanych. Proza, Warszawa 1972, ss. 88, 171-172.
2 Z dziejów podziemnego Uniwersytetu Warszawskiego, Warszawa 1961, s. 299.
3 T. Borowski, Portret przyjaciela [w:] W gałązce dymu, w ognia blasku… Wspomnienia o Wacławie Bojarskim, Tadeuszu Gajcym, Onufrym Bronisławie Kopczyńskim, Wojciechu Menclu, Zdzisławie Stroińskim, Andrzeju Trzebińskim, oprac. J. Szczypka, Warszawa 1977, s. 249.
4 A. Trzebiński, Pokolenie wojenne [w:] Tenże, Aby podnieść różę. Szkice literackie i dramat, Warszawa 1999, s. 66.
5 A. Trzebiński, Przebudowa polskiej świadomości kulturalnej [w:] Ibid., s. 45.
6 Tenże, Polska fantastyczna [w:] Ibid, s. 32.
7 Tenże, Pokolenie liryczne i dramatyczne [w:] Tenże, Kwiaty…, ss. 29, 31, 32.
8 A. Trzebiński, W klimacie kultury imperialnej [w:] Tenże, Aby..., ss. 70-71.
9 Z. Kobylańska, Konfederacja Narodu w Warszawie, Warszawa 1999, s. 142.
10 A. Trzebiński, Pamiętnik, s. 247.
11Tenże, Korzenie i kwiaty myśli współczesnej [w:] Tenże, Aby..., ss. 50, 51, 52.
12 Ibid., s. 52.
13 Ks. J. Warszawski T. J., Uniwersalizm. Zarys narodowej filozofii społecznej, Biała-Podlaska 2005, s. 68.
14 A. Trzebiński, Metoda „złotego szczytu” (glosy na temat „Uniwersalizmu”) [w:] Tenże, Aby…, ss. 58-64.
15 A. Trzebiński, Korzenie…, ss. 51-52.
16 Ibid., s. 54.
17 H. Jerzmański, Spłonąć najjaśniej [w:] Portrety twórców „Sztuki i Narodu”, pod red. J. Tomaszkiewicza, Warszawa 1983, s. 121.
18 A. Trzebiński, Pamiętnik, s. 258.

Za:  http://nowyobywatel.pl/2012/04/13/%E2%80%9Ew-historie-trzeba-zrywac-sie-jak-w-szturm-rzecz-o-andrzeju-trzebinskim/