wtorek, 8 września 2015

Adam Danek: Przyjście wroga


A Macedonian police officer raises his baton towards migrants to stop them from entering into Macedonia at Greece's border,near the village of Idomeni, Greece, August 22, 2015. Thousands of rain-soaked migrants stormed across Macedonia’s border on Saturday as police lobbed stun grenades and beat them with batons, struggling to enforce a decree to stem their flow through the Balkans to western Europe. Security forces managed to contain hundreds in no-man’s land. But several thousand others – many of them Syrian refugees - tore through muddy fields to Macedonian territory after days spent in the open without access to shelter, food or water. REUTERS/Alexandros Avramidis TPX IMAGES OF THE DAY 
      Stoimy w obliczu wrogiej inwazji. Ktoś to wreszcie powinien powiedzieć głośno: ci, którzy całymi hordami wdzierają się na nasze ziemie, morzem i lądem, na przemytniczych krypach i tirach, są naszym wrogiem. Jak uczy Carl Schmitt, wróg (hostis) nie jest kimś, do kogo odczuwamy wrogość ani kimś, kto kieruje takie uczucie ku nam. Nazwanie wroga po imieniu nie musi mieć nic wspólnego ze stosunkiem emocjonalnym do niego, nie jest więc przejawem wyimaginowanej „mowy nienawiści”. Uczucia należą do spraw subiektywnych. Wróg to zbiorowość ludzi, która stanowi dla nas obiektywne zagrożenie o charakterze egzystencjalnym.
Obcy szturmujący nasze granice zamierzają rozpanoszyć się w naszych domach i specjalnie tego nie ukrywają. Część kolumn wroga chce odebrać nam miejsca pracy. Inna część planuje prowadzić dożywotnio próżniacze życie na nasz koszt; kpić sobie z naszych praw, ale zarazem wyciągać rękę po pieniądze regularnie jak w zegarku.
Szwecja i Norwegia, otwarłszy szeroko drzwi przed czambułami wroga, przekonały się, że przebywają one pustynie, góry i morza również po to, by móc gwałcić nasze kobiety i dziewczęta. W angielskim mieście Rotherham przez długie lata działały gangi wroga prostytuujące jedenasto- dwunastoletnie angielskie dziewczynki z biednych dzielnic, a urzędnicy bali się im przeciwstawić, żeby nie oskarżono ich o „rasizm”. Ktoś kiedyś wpuścił tych przyjezdnych do kraju. Albo wielkodusznie pozwolił im zostać po tym, jak znaleźli się w nim nielegalnie.

Ci ludzie, przez niektórych z nas niesłusznie brani za prymitywnych, zrozumieli, że inwazja się powiedzie, jeśli dokonają jej całkowicie bez broni. Wtedy zdezorientowani obrońcy nie będą wiedzieli, co robić, a krzykliwi głupcy za ich plecami nie pozwolą nawet nazywać inwazji inwazją.

Oni nie są żadnymi „uchodźcami”, lecz przeciwnie – najeźdźcami. Nadchodzą, by grabić i niszczyć.

Nie chodzi tu bynajmniej o prostackie gadki o wyższych i niższych rasach czy cywilizacjach. Afryka, Bliski Wschód, świat islamu mają ogromne osiągnięcia cywilizacyjne i stworzyły wspaniałe dzieła kultury. Ale dzisiejsi najeźdźcy nie idą tu, by nieść nam te skarby. Nadciągają jako barbarzyńcy we właściwym tego słowa znaczeniu. Barbarzyńcy wszystkich epok i kontynentów są tacy sami. Nie mają ojczyzny ani wiary. Wyznają zasady ubi patria, ibi bene i „naszym bogiem – brzuch”. Najeżdżają ziemie spokojnych narodów, by je skolonizować i przywłaszczyć sobie dobra posiadane przez mieszkańców. Europejczycy wiele razy udowodnili, że są gnojem historii, ale mają prawo – i obowiązek – bronić się przed bezkrwawą (na razie) inwazją.

Żywię szczery podziw i sympatię dla ludów Afryki i Azji za to, że niegdyś umiały przeciwstawić się europejskim czy amerykańskim barbarzyńcom – najeźdźcom i kolonizatorom – i przepędzić ich ze swoich krajów. Więc bierzmy z nich przykład. Dziś także nie jesteśmy bez winy. Amerykańscy i europejscy barbarzyńcy dokonywali najazdów na serbskie Kosowo, na Afganistan, na Irak, na Libię, na Syrię. Zanieśli im „prawa człowieka”, czyli pożogę i zniszczenie; chcieli im „budować demokrację”, czyli położyć łapę na ich bogactwach. Polskie rządy pomagały amerykańskim i europejskim barbarzyńcom, a także zmuszały polskich żołnierzy, dyplomatów, policjantów do współudziału. Opatrzność jako odpłatę wysyła im dzisiaj w odwrotnym kierunku hordy barbarzyńców z tych samych krajów.

Musimy bronić się przed wrogiem, bez dzielenia włosa na czworo i prawienia sobie nawzajem moralizatorskich kazań. Trzeba niezwłocznie zlikwidować układ z Schengen, który nawet przed początkiem obecnego kryzysu imigranckiego dość już poczynił szkód w Europie. Najwyższy czas, by ten ewidentnie niebezpieczny eksperyment skończył na śmietniku historii. Najwyższy czas z odmętów unijnej utopii powrócić do normalnego świata – świata państw o zamkniętych granicach.
Adam Danek
Za: http://xportal.pl/?p=22459