czwartek, 10 grudnia 2015

Dlaczego nie z prawicą?


Dlaczego nie z prawicą?
      Często można przeczytać, że narodowy radykalizm to prawica czy nawet skrajna prawica. Nic bardziej mylnego i wprowadzającego w błąd. Prawica to zasklepiała w sztywnej formie przebrzmiała idea, a narodowy radykalizm to dynamizm i siła witalna narodu dostosowująca się do aktualnych warunków i zmian na świecie. Można by rzec, że skoro nie prawica, to pewnie lewica. To również jest błędem. Narodowy radykalizm, czy też narodowy rewolucjonizm, to nie lewica i nie prawica, a trzecia pozycja, która odrzuca ten stary podział służący systemowi do lepszej kontroli społeczeństwa i powodujący antagonizmy wewnątrz narodu. Adam Doboszyński w Zagadnieniach społecznych napisał: „W XIX wieku pojęciem tym zwykło się okre­ślać zachowawcze ugrupowania polityczne, zasiadające po prawej stronie parlamentu, które broniły autorytetu władzy, religii, tra­dycji narodowych oraz przywilejów warstw posiadających. Od czasu ukazania się papie­skich encyklik »społecznych«, które spowo­dowały, że w społeczeństwach katolickich obrońcy religii stali się w wielu wypadkach radykalniejsi społecznie od jej wrogów, oraz od czasu silnego wysunięcia przez ruchy na­cjonalistyczne haseł sprawiedliwości społecznej, przy równoczesnym pojawieniu się »faszyzmu lewicowego«, pojęcia prawicy i lewicy uległy pomieszaniu i stanowią dziś zupełne przeżytki”. Było to kilkadziesiąt lat temu. Dziś jest już tylko system i antysystem, gdzie po stronie demoliberalnego systemu stoją wszystkie ugrupowania popierające obecny status quo, w tym również te tzw. prawicowe, których politycy siedzą w kieszeniach wielkich międzynarodowych korporacji i banków. 

Czy trwały sojusz z tzw. prawicą jest możliwy?
Odpowiedź na to pytanie jest prosta. Nie, nie jest możliwy i nigdy nie był. Krótkotrwałe sojusze, zawarte dla osiągnięcia zamierzonych celów, owszem − są możliwe. Podobne zapatrywania na takie tematy jak: kryzys wartości rodzinnych, sprawy wiary, patriotyzm czy też wspólni wrogowie mogą łączyć nacjonalistów z prawicą, co nie zmienia faktu, że często te sojusze kończyły się źle dla nacjonalistów. W praktyce radykalne społecznie programy partii narodowo-radykalnych nie były do zaakceptowania dla prawicy. Przykładami mogą być Hiszpania czy Rumunia.
W Rumunii przed wojną działał Legion Michała Archanioła (rum. Legiunea Arhanghelul Mihail) założony w 1927 r. przez Corneliu Zelea Codreanu. Po tragicznej śmierci Codreanu władzę w Legionie obejmuje Horia Sima. W 1940 roku, po abdykacji króla Karola II, Sima zostaje wicepremierem w rządzie Iona Antonescu i zostaje proklamowane Narodowe Państwo Legionowe. Jednak niedługo trwał sojusz nacjonalistów z prawicą. Już w 1941 roku Antonescu usuwa Simę i legionistów z rządu oraz ważniejszych stanowisk w aparacie państwowym. W Bukareszcie doszło do krwawych starć pomiędzy legionistami a wojskiem, którego oficerowie, bojąc się radykalnego programu, wsparli rząd Antonescu. W tych walkach poległo 2500 legionistów, a 60 000 aresztowano.
W Hiszpanii sytuacja nie była aż tak tragiczna dla radykalnych nacjonalistów. Gen. Franco podczas wojny domowej ściśle współpracował z Hiszpańską Falangą Tradycjonalistyczną i Juntami Ofensywy Narodowo-Syndykalistycznej. Po wygranej wojnie Franco powoli odsuwa od władzy falangistów. Ustawa o Zasadach Ruchu Narodowego anulowała 26-punktowy program Falangi, a tym samym zawarte w nim akcenty radykalnego narodowego syndykalizmu.
Na Węgrzech nie było sojuszu pomiędzy narodowymi radykałami z Nyilaskeresztesek – Strzałokrzyżowcami kierowanymi przez Ferenca Szálasiego a autorytarnym reżimem admirała Horthy’ego. Zbyt duża popularność radykalnego programu społecznego Strzałokrzyżowców zaniepokoiła regenta na tyle, że kazał aresztować Szálasiego, którego skazano na 3 lata więzienia.
Tak kończyły się sojusze z prawicą bądź zdobycie za dużej popularności przez jakąś partię narodowo-radykalną.
Wydawać by się mogło, że dziś sytuacja jest lepsza niż przed wojną. Nic bardziej mylnego. Być może już nie będzie w użyciu ostra amunicja, ale prawicowe partie w krajach, w których dostają się do władzy, równie zaciekle atakują nacjonalistów, co lewica. Przykład Węgier jest chyba najlepszy do zilustrowania tego zjawiska. Działająca tam narodowo-radykalna partia Jobbik od samego początku była na celowniku systemowych partii. Po dojściu do władzy prawicowego Fideszu wyszło na jaw, ze partia ta zamierza użyć swej władzy do infiltracji zwolenników radykalnego Jobbiku, sprawdzać ich konta bankowe, a także użyć policji podatkowej, by w ten sposób wpłynąć nie tylko na zwolenników, a także działaczy narodowo-radykalnych.
Partie prawicowe deklarują też swoje poparcie dla Unii Europejskiej. Czasami z pewnymi zastrzeżeniami, ale nie sprzeciwiają się pozostaniu państw w jej strukturach. Co więcej, często też deklarują swoje poparcie dla polityki Izraela, co czyni ich współwinnymi śmierci i kalectwa tysięcy Palestyńczyków. Partie narodowo-radykalne zawsze stały i stoją na stanowisku całkowitej suwerenności państw i prawa narodów do życia we własnym kraju.
Na koniec warto przytoczyć to, co mówi narodowo-rewolucyjny Złoty Świt:
„Tchórzliwa prawica wciąż zerka na brudne pieniądze oferowane przez syjonistycznych mocodawców na ołtarzu antynacjonalizmu. Ale czego możemy spodziewać się po demoliberalnej prawicy? Sam fakt, iż naszymi wrogami są wszyscy, »antyfaszyści«, lewicowcy, prawicowcy, centryści jest wielkim zwycięstwem naszej ideologii”.
Bogusław Wagner

Źródła:
http://www.legitymizm.org
http://www.nacjonalista.pl

Za:  http://szturm.com.pl/index.php/miesiecznik/item/61-dlaczego-nie-z-prawica