sobota, 12 grudnia 2015

Paweł Wieczyński: Prawicę na szubienicę


gnrs
         Klasyczny podział na prawicę oraz lewicę w obecnych czasach jest tak nieaktualny, że używa się go w zupełnie innym kontekście. Przypomnę, iż ów klasyczny podział wywodzi się z czasów rewolucji francuskiej (antyfrancuskiej - przyp. Redakcji), gdy na Zgromadzeniu Narodowym po prawej stronie usiedli konserwatyści (raczej postępowa tzw. prawica - przyp. Redakcji), natomiast po lewej stronie postępowcy. Wraz z rozwojem idei nacjonalistycznych ciężko było je zaklasyfikować do którejś z tych szuflad. Nie można było ich określić również jako centrowych, lecz raczej jako uciekające temu dość sztywnemu podziałowi. Radykalne hasła z obu stron, jak obrona autorytetu władzy czy dążenie do sprawiedliwości społecznej są fundamentem wielu nacjonalizmów (1). Oczywiście śmiało można stwierdzić, które były lub są bardziej „na prawo”, lub bardziej „na lewo”.

We współczesnych naukach politycznych dychotomia prawica - lewica jest dość rzadko używana. Częściej natomiast stosuje się podział dwuosiowy, czyli różne ugrupowania charakteryzuje się według ich zapatrywań ekonomicznych oraz społecznych. W sferze ekonomicznej rozróżniamy rozwiązania prorynkowe lub prosocjalne. Dwoma przeciwnymi biegunami są tutaj liberałowie oraz socjaliści. Natomiast w sferze społecznej mamy liberałów oraz konserwatystów. Oczywiste jest, gdzie należy umieścić nacjonalistów, jeśli chodzi o kwestie ekonomiczne.

Pamiętajmy jednak z definicji już, że idea narodowa w każdym narodzie wygląda zupełnie inaczej, więc stopień, w jakim możemy zaklasyfikować jakieś konkretne ruchy, jest dość szeroki. W sprawach społecznych natomiast napotykamy problem, gdyż oczywiście w wielu kwestiach bliżej jest do konserwatyzmu niż do liberalizmu. Natomiast sam konserwatyzm jest zagrożeniem dla idei narodowo-radykalnej, która w swej istocie jest ideą rewolucyjną. Celem rewolucji narodowej jest zbudowanie nowego społeczeństwa, a rozwiązania zachowawcze zawsze będą zatrzymywały postęp (2). Zwróćmy uwagę, że fakt, iż jakaś postawa reprezentowana przez nacjonalizm, będąc równocześnie charakterystyczną dla konserwatyzmu, wcale nie powinien utożsamiać obu. Pomijając dość ciekawy nurt, jakim była konserwatywna rewolucja, to na ogół wszelkiej maści konserwatyści są wrogami rewolucji. Nie największymi oczywiście, ale nie można ich ignorować.

Alternatywnym podziałem jest zaproponowana przez Karla Poppera dychotomia społeczeństwo otwarte - społeczeństwo zamknięte. To pierwsze charakteryzuje wysoki poziom indywidualizmu oraz ruchliwości społecznej. Jednostka stanowi wartość najwyższą. Współczesne partie zarówno z lewa, jak i z prawa świetnie wpasowują się w tego rodzaju charakterystykę. Społeczeństwa określane mianem zamkniętych cechuje przede wszystkim nadrzędność wartości kolektywnych, co akurat pokrywa się z nacjonalizmem, w którym partykularny interes jednostki podporządkowany jest interesowi ogółu, w tym wypadku narodu. Jeśli chodzi o samego autora koncepcji, czyli Poppera, osobiście nie uważam go za jakiś wielki autorytet, natomiast owa koncepcja zaproponowana przez niego doskonale wkomponowuje się we współczesną scenę polityczną.

Przenosząc się teraz na inną płaszczyznę, widzimy, że w powszechnej opinii oraz w debacie podział lewica - prawica występuje na co dzień. Coraz więcej osób mówi jednak, że jest to przestarzałe i do głosu dochodzi inny, bardziej pasujący do rzeczywistości podział system - antysystem. Niestety w toku neoliberalnej propagandy jest źle używany. Co rozumiemy przez antysystem? „Konserwatywno-liberalne” ugrupowania określające siebie jako „prawicowe”, a wszystko inne jako „lewactwo”? (3) Otóż nie. Obecnie zarówno świat, jak również nasz kraj wewnątrz jest zdominowany przez system kapitalistyczny. Ugrupowania broniące tego systemu lub chcące go pogłębić jeszcze bardziej są jak najbardziej systemowe. W ostatnim czasie moda na tego typu samookreślanie sprawiła, że jedne z nich dostały się do Sejmu, innym zaś na szczęście zabrakło 0,24%. O szczyt bezczelności zahacza hipokryzja tychże, którzy nagle zbijają sobie kapitał polityczny na rzekomym sprzeciwie wobec fali imigrantów. Świadczy o tym fakt, że skupiają się na skutkach całego zjawiska, którego rzeczywista przyczyna leży w kapitalizmie, o czym my, nacjonaliści mówimy głośno. Szeregowi kuce niestety nie rozumieją problemu całościowo, a wypełniają tylko rozkazy swoich guru. Wiele w tym temacie zostało już powiedziane, dlatego w tym miejscu uznam za zbędne cytowanie po raz kolejny wybitnego Francuza, Alaina de Benoist’a (4).

Szczególnie niebezpieczny efekt neoliberalnej propagandy można zauważyć w środowiskach narodowych, około narodowych, patriotycznych. Oczywiście dzięki wspólnej pracy wielu środowisk nacjonalistycznych tematy tego typu (patriotyzm) są w różnym stopniu znane szerokim masom przeciętnych Polaków. Natomiast zwykły, szary człowiek widzący wiele rzeczy w biało-czarnych barwach, gdy jest zasypywany jakimś przekazem krytykującym coś, z automatu przechodzi na pozycje przeciwne. Dość jaskrawym tego przykładem jest tegoroczny Marsz Niepodległości. Po raz kolejny dziesiątki tysięcy osób wyszły na ulice Warszawy. Niektórzy twierdzą, że inicjatywa z roku na rok przyciąga coraz więcej osób. Jeśli to prawda, to należy się jednak zastanowić, czy to jest rzeczywistą miarą sukcesu. Oczywiście tegoroczny (2015) Marsz miał wiele plusów w porównaniu z poprzednimi edycjami. Straż Marszu Niepodległości doskonale zabezpieczyła wszystko, dzięki jej sprawnemu działaniu nie doszło do żadnych większych incydentów i Marsz przeszedł wyjątkowo szybko i spokojnie. Przemówienia na scenie kończące manifestację były również dużo lepsze niż w poprzednich latach. Moim zdaniem jednak cała inicjatywa nie była jakimś wielkim sukcesem, a przynajmniej nie takim, jakiego należałoby się spodziewać. Przez większość marszu można było słyszeć hasła typu „precz z komuną”, „raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę” czy „a na drzewach zamiast liści będą wisieć komuniści”. To ostatnie jednak niektórzy zastępowali wieszaniem korwinistów, co bardzo cieszy. Jednak dominowały te pierwsze i to z miażdżącą przewagą. Oznacza to, że na kilka godzin ulice Warszawy zostały zdominowane przez zjawisko znane pod nazwą gimbopatriotyzmu. Przedstawiciele tego nurtu zapominają, że Związek Radziecki upadł w 1991 roku, a okres PRL skończył się w naszym kraju już w 1989 roku. Jeśli nawet założyć, że był u nas komunizm, to na pewno zakończył się przed upadkiem Polski Ludowej. Intonowanie wyżej wymienionych haseł to działalność antynarodowa. To odwracanie uwagi od realnych problemów społecznych. To niszczenie dorobku wielu grup nacjonalistycznych na terenie całego kraju. Zobaczmy, co oferuje nam kapitalistyczny system: rozwarstwienie społeczne, dwucyfrowy odsetek bezrobocia, atomizacja społeczeństwa oraz zanik wartości kolektywnych, bieda oraz wykluczenie społeczne, wyzysk narodu przez międzynarodowe korporacje i bankierów. Przez ostatnie miesiące polski nacjonalizm dość dynamicznie się rozwija, nie tylko ilościowo, ale również jakościowo. Widać, że wszystko zmierza w dobrym kierunku. Zamiast biegania po cmentarzach coraz częściej poruszane są kwestie socjalne oraz różnorodne działania zmierzające w tym kierunku. Nie możemy oczywiście wyręczać państwa z jego obowiązków, ale skupianie się na realnych problemach oraz działanie z narodem, dla narodu jest jednym z najważniejszych pól, na których nasza działalność powinna się opierać.

Gdzie teraz stoimy oraz kto jest naszym wrogiem? Lewica, której nie ma, gdyż prawica zagarnęła wszystkie miejsca w parlamencie? Oczywiście, z lewicą będziemy w najbliższym czasie konkurować o zagospodarowanie tych miejsc, gdzie powinna ona się znajdować, a od wielu dekad jej tam nie ma (5). Prawica jako nasz naturalny wróg jest teraz potężniejsza niż kiedykolwiek. Nie zapominajmy o tym, tym bardziej, że sojusze ruchów narodowo-radykalnych z prawicą kończyły się zazwyczaj źle dla tych pierwszych (np. Legion Michała Archanioła w Rumunii czy hiszpańska Falanga). Bierzmy przykład z tych ruchów narodowo-rewolucyjnych, które będąc przeciwko wszystkim, potrafią zorganizować wokół siebie masy narodowe (np. Złoty Świt w Grecji).
Paweł Wieczyński
Przypisy:
(1) – Szerzej opisane jest to w artykule pana Wagnera „Dlaczego nie z prawicą”, który ukazał się w piątym numerze Szturmu:
http://szturm.com.pl/index.php/miesiecznik/item/61-dlaczego-nie-z-prawica
(2) – https://kierunki.info.pl/2015/10/maria-pilarczyk-przeciw-konserwatyzmowi-i-liberalizmowi/
(3) – Termin „lewactwo” pochodzi prawdopodobnie z prac tow. Lenina, który określał tak wrogów bolszewizmu. W polskich tłumaczeniach ciężko to znaleźć, natomiast w oryginale termin „liewizna” można tak interpretować. Gdy liberałowie używają takiego języka w swojej propagandzie, trochę dziwnie to brzmi.
(4) – Artykuły najlepiej wprowadzające w temat związku kapitalizmu z kryzysem migracyjnym:
http://www.nacjonalista.pl/2011/08/25/alain-de-benoist-imigracja-armia-rezerwowa-kapitalu/
http://autonom.pl/?p=14005
(5) – http://szturm.com.pl/index.php/miesiecznik/item/254-co-sie-stalo-z-polska-lewica

Za:  https://kierunki.info.pl/2015/11/pawel-wieczynski-prawice-na-szubienice/

OD REDAKCJI: Co do poglądu na tematy gospodarcze (antykapitalizm) w pełni zgadzamy się z autorem artykułu, ale podejście do sprawy konserwatyzmu nas dziwi. Jeżeli idea narodowo-radykalna jest ideą rewolucyjną i wartości konserwatywne (kontrrewolucyjne)  przeszkadzają autorowi w ustanowieniu nowego, bliżej niesprecyzowanego porządku, to jesteśmy jako Ruch Christus Rex z całego serca kontrrewolucjonistami, ponieważ rewolucja i jej antywartości już się dokonała. Jeżeli koledzy z ruchów narodowo-radykalnych robią "rewolucję przeciwko rewolucji", to logiczną miarą rzeczy trzeba to nazwać kontrrewolucją. A idee konserwatywne, tradycyjne (przedrewolucyjne) MUSZĄ nam w tej walce towarzyszyć.