poniedziałek, 21 grudnia 2015

Samotna walka Noworosji

gubareev.jpg    Książka Pawła Gubariewa „Żagiew Noworosji” to źródło niezwykle ważne dla zrozumienia istoty dramatycznych zmagań politycznych i militarnych, jakie mają miejsce obecnie na Ukrainie. Mamy bowiem do czynienia nie tylko ze świadectwem ważnego uczestnika wydarzeń, ale także ze śmiałymi projekcjami politycznego wizjonera, które jednak nie są bez szans na realizację.

W Polsce postać 32-letniego Pawła Gubariewa może być już nieco zapomniana, ale na Ukrainie, a zwłaszcza w Doniecku, wciąż ma on znaczne grono zwolenników. Przypomnijmy, że autor jest jednym z inicjatorów powstania w Donbasie, które doprowadziło do proklamacji Donieckiej Republiki Ludowej (DRL) i wojny domowej na Ukrainie. Po zwycięstwie Euromajdanu w Kijowie zainicjował powstanie Ludowego Pospolitego Ruszenia Donbasu, które stało się zalążkiem armii DRL. 1 marca 2014 roku na wielkiej manifestacji w Doniecku wybrany został ludowym gubernatorem obwodu donieckiego, co dało sygnał do buntu przeciwko euromajdanowym puczystom z Kijowa.

Zatrzymany już po tygodniu przez Służbę Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU), został uwolniony po dwóch miesiącach z aresztu – w ramach wymiany jeńców, dzięki staraniom dowódcy powstańczego garnizonu w Słowiańsku, legendarnego płk. Igora Striełkowa. W czasie działań wojennych organizował zaplecze logistyczne i posiłki dla obleganego przez wojska kijowskiej junty Słowiańska, stanął na czele ruchu politycznego „Noworosja”. Obecnie należy do krytyków aktualnych władz republik ludowych Donbasu, wciąż jednak wierzy w realizację jego idei Wielkiej Noworosji. Jej sugestywna wizja stanowi jedną z partii omawianej publikacji.

Licząca ponad czterysta stron książka składa się z dwóch odrębnych części. W pierwszej Paweł Gubariew wspomina wydarzenia tzw. Ruskiej Wiosny na Ukrainie zapoczątkowane lutowym puczem w Kijowie 2014 roku, w drugiej rysuje wizję ustroju społeczno-gospodarczego oraz politycznego postulowanego państwa Noworosja. Omawiając chronologicznie polityczne wypadki burzliwego roku 2014 wskazuje także na genezę powstańczego ruchu, na uwarunkowania społeczno-polityczne, które wywołały bunt mieszkańców Donbasu i innych obwodów Południowego-Wschodu Ukrainy przeciwko władzom w Kijowie. Bezpośrednią iskrą, która do tego doprowadziła był oczywiście osławiony Euromajdan i będące jego efektem siłowe przejęcie władzy w państwie przez prozachodnich oligarchów i skrajnie nacjonalistycznych banderowców. Była to sytuacja nie do przyjęcia dla prorosyjsko nastawionej ludności Południowego-Wschodu Ukrainy. 

Ale autor zwraca też uwagę na głębsze podłoże społeczne buntu. „Rozpad Związku Radzieckiego i „liberalne reformy rynkowe” przyniosły piekło. Dezindustrializację, nędzę, dziką korupcję „elit”, szalone rozwarstwienie społeczne i wymieranie rdzennej ludności” – pisze Gubariew. Proces ten porównuje do przejścia przez kraj hordy barbarzyńców. Rzekomo niepodległa Ukraina to dla niego rządy uzależnionej od Zachodu pasożytniczej klasy oligarchów. „Stając się „niezależną”, Ukraina przekształciła się w nieszczęsny kraj, w terytorium degradacji i zdziczenia” – ocenia. Zwycięstwo Euromajdanu przelało tylko czarę goryczy pokornych dotąd mieszkańców prorosyjsko nastawionych regionów.

W przypadku Gubariewa czynnikiem, który dodatkowo motywował go do walki była dręcząca go apokaliptyczna wizja przyszłości światowego kapitalizmu, której degradacja Ukrainy jest tylko zapowiedzią. „Wszędzie prości ludzi zderzają się z tym, że degradują ich w zniewolone bydło, zmuszone do egzystencji w jakimś zaklętym kręgu. Nawet na sławionym Zachodzie odchodzi w przeszłość tak chwalone państwo dobrobytu. Wszędzie bogaci stają się coraz bardziej zamkniętą kastą, wszędzie zachodzi erozja klasy średniej a większość ubożeje. Wszędzie większość odsuwana jest od władzy. (…) XXI wiek stanie się „gorzkim stuleciem” dla ludowych mas. Dlatego, że tendencje są oczywiste – bogaci będą stawiać jeszcze bogatszymi i bardziej wpływowymi. (…) A poddanych czeka postępująca atomizacja. Po raz pierwszy od wielu wieków będą fizycznie i umysłowo słabsi od swoich panów. (…) Swoje miejsce w nowej rzeczywistości zajmie i nieszczęsna Ukraina. Stanie się jednym z biednych, wymierających państw” – prorokuje autor. 

Antyoligarchiczne powstanie 

w Donbasie miało uchronić region przed takim losem pogrążającej się na własne życzenie w przepaść Ukrainy. Jego inicjator zdradza wiele ciekawych faktów politycznej „kuchni” antymajdanowego ruchu. Podkreśla przede wszystkim, że do społecznego wybuchu w Donbasie doprowadziła pełna determinacji akcja garstki działaczy tworzącego się żywiołowo, niemal od zera ruchu, który objawił się w gorących dniach marca 2014 roku jako Ludowe Pospolite Ruszenie Donbasu.

Rządy oligarchów, w tym ostatniej ekipy Wiktora Janukowycza, doprowadziły bowiem do niemal całkowitego wyjałowienia kraju z wszelkich niezależnych grup politycznych, zwłaszcza tych nastawionych prorosyjsko, reprezentujących bliski autorowi duch ruskiej (wszechrosyjskiej) idei narodowej. Takie organizacje jak Postępowa Socjalistyczna Partia Ukrainy, z ramienia której Paweł Gubariew był przez krótki czas lokalnym radnym, zostały skutecznie zmarginalizowane za pomocą finansowych i administracyjnych czynników. Jako niepożądani konkurenci Partii Regionów w walce o głosy prorosyjsko nastawionego elektoratu.

Według Gubariewa, pełną swobodę działania miały tylko finansowane z Zachodu, rusofobiczne „organizacje pozarządowe”. Prowadziły one intensywną pracę z młodzieżą w celu nacjonalistycznej lub liberalnej indoktrynacji. Także w Donbasie, choć tam natrafiły na wyjątkowo niewdzięczny grunt. Autor ocenia, że w chwili wybuchu Euromajdanu zachodnie NGO-sy dysponowały na Ukrainie armią 150 tysięcy tzw. wolontariuszy, czyli płatnych aktywistów. Po drugiej stronie zorganizowana była tylko biurokratyczna struktura Partii Regionów, która po pierwszych ciosach rozpadła się, a większość regionałów dołączyła do zwycięskiego obozu. „Stało się oczywiste, że „elita” zorganizowana w Partii Regionów nie zdecydowała się iść na konflikt z konkurencyjną grupą, zwycięską na Majdanie. Co więcej, czuło się ich niechęć do walki, bezwolność, słabość, bojaźń” – opisuje swoje wrażenia ze zjazdu regionałów w Charkowie 22 lutego 2014 roku. „Wówczas dotarło do mnie z całą jasnością: teraz nikt oprócz nas samych nas nie obroni” – podsumowuje decydujący o swoim zaangażowaniu w ruch oporu moment.

Trzeba bowiem podkreślić, że przez osiem lat poprzedzających Euromajdan Paweł Gubariew pozostawał z dala od polityki, zajmując się prowadzeniem firmy z branży reklamowej i życiem rodzinnym. Dopiero ten przełom spowodował, że zaczął zbierać równie jak on rozproszonych dotąd ideowych przyjaciół – bazując na osobistych kontaktach i sieciach społecznościowych w internecie. Pierwsze pieniądze na działalność, 40 tys. dolarów, zdobył ogałacając kasę własnej firmy. Uruchomiona w ten sposób, ad hoc grupa zaledwie kilkudziesięciu osób w ciągu dosłownie kilku dni „rozhuśtała” Donbas, eskalując buntownicze nastroje. „To co nasi wrogowie wypracowywali przez lata i dziesięciolecia nam przyszło tworzyć w pośpiechu, w ciągu niewielu dni. (…) Propaganda, propaganda, propaganda. Jak w czasach Lenina i jego „Iskry” – wspominał. Było to o tyle ułatwione zadanie, że podłoże społeczne dla takiego ruchu istniało. „Staliśmy się mechanizmem spustowym, który uruchomił zorganizowany ruch oporu w Donbasie” – podsumowuje ten moment Gubariew.

Nie ukrywa, że od pierwszych dni jednym z głównych zadań jego grupy było pozyskanie broni palnej, choć przez długi czas liczył, że uda się uniknąć konfrontacji zbrojnej z Kijowem. Że z pomocą zbuntowanemu Donbasowi oraz pozostałym regionom Południowego-Wschodu Ukrainy przyjdzie Kreml i zrealizowany zostanie krymski wariant pokojowej aneksji tych terytoriów do Federacji Rosyjskiej. Kalkulacje te oparte były jednak jedynie na wiedzy wyniesionej z mediów, bo żadnych kontaktów z Moskwą Gubariew nie miał. Ujawnia, że pierwszy taki kontakt nawiązał dopiero 5 marca, na dzień przed aresztowaniem, już po pierwszych szturmach gmachów administracji publicznej, gdy na jego komórkowy telefon zadzwonił doradca Władimira Putina Siergiej Głazjew. „Ten telefon mnie dosłownie uskrzydlił. Głazjew powiedział, że popiera nasze poczynania w antyfaszystowskiej walce. Te proste słowa dodały mi sił” – wspomina.

Przeciwko „ukrom”

Powstańczy przywódca Donbasu broni jednak decyzji o uzbrojeniu swoich zwolenników. „Szalejący ukronaziści zaczynają niszczyć radzieckie pomniki. Czy mieliśmy pokornie czekać aż i do nas przyjdzie to oszalałe bydło? Czy należało pochylić głowy przed następcami nawet nie hitlerowców, ale ich tubylczych popleczników? (…) Czas bardzo szybko dowiódł, że mieliśmy rację. W Odessie, gdzie ruch „Kulikowe Pole” postanowił nie brać broni do ręki i nie przejmować władzy siłą, mając nadzieję pokojową drogą zebrać podpisy za autonomią Noworosji, ludzi po prostu spalili żywcem. W Zaporożu mityng był brutalnie rozbity przy użyciu siły.

W Charkowie proruski aktyw poszedł na współpracę z merem Gienadijem Kernesem. Nasi przyjaciele z innych regionów Wielkiej Noworosji popełnili wielki błąd: poszli na zgodną współpracę z miejscową elitą, która ich wkrótce sprzedała i chłopaki znaleźli się w kazamatach SBU” – przekonuje. W Donbasie rzeczywiście decydującym czynnikiem było odrzucenie w pierwszych dniach jakiejkolwiek współpracy powstańców z miejscowymi politykami i urzędnikami, zwłaszcza z ekipą „gospodarza” regionu Rinata Achmetowa. Gubariew podkreśla, że marcowe powstanie było równoczesną walką z kijowską juntą i z miejscowymi oligarchami.

Ciekawy wątek przełomu psychologicznego związanego z bronią, przemocą, walką zbrojną wspomina cytowany w książce współpracownik Gubariewa Siergiej Cypłakow: „Tak, 7 czy 8 marca uważałem za niedopuszczalne przeniknięcie do opieczętowanego przez SBU mieszkania Gubariewa w celu zabrania jego rzeczy osobistych, a już 8 czy 9 kwietnia robiłem zbiórkę na zakup 10 jednostek broni palnej od bandytów. Tak szybko padały psychologiczne bariery utrudniające działalność w warunkach bojowych”.

Kluczowy dla przebiegu wypadków w Donbasie okres po swoim aresztowaniu autor opisuje przytaczając wspomnienia swoich współpracowników. Z dumą podkreśla, że jego wyeliminowanie z akcji nie złamało ruchu oporu, który nabrał już własnej dynamiki. Szczególnie eksponuje rolę swoich ludzi w nawiązaniu kontaktu z grupą Striełkowa i pomoc w przetransportowaniu jej z granicy do Słowiańska, który miał stać się bastionem powstającej republiki donieckiej. Relację z tej wyprawy czyta się jak powieść szpiegowską. Samego Striełkowa, postać budzącą kontrowersje, Gubariew wspomina w samych superlatywach: „Najodważniejszy i najuczciwszy człowiek. Bezinteresowny patriota. Nie będę przedstawiał go jako geniusza wszechczasów, ale jako dowódca był on na swoim miejscu”. 

strelkov.jpg
Igor Strełkow

Rosja nas zostawiła

Przez całą partię wspomnieniową przewija się nuta żalu, goryczy związanej z bezczynnością Rosji wobec powstania w Donbasie. Paweł Gubariew ocenia, że wariant krymski był na Południowym-Wschodzie Ukrainy do powtórzenia niewielkim nakładem sił. Twierdzi wręcz, że miejscowe elity i armię można było po prostu kupić. „Gdyby w tym momencie Rosja zdecydowała się na „krymski wariant” w Donbasie, czekał ją oszałamiający sukces. Woli oporu u miejscowych władz nie było. Siły zbrojne Ukrainy liczyły wszystkiego 17 tysięcy zdolnych do walki żołnierzy. Nawet specnaz nie umiał porządnie wojować – pokazały to później wydarzenia w Konstantynówce. Miejscowa milicja była gotowa sprzedawać się.

Miasta można było brać za niewielkie – w porównaniu z wojną – pieniądze. Dla poddania jednego miasta miejscowe „siłowe” kierownictwo prosiło od 50 do 200 tysięcy dolarów. Bujnyj prowadził rozmowy, ale tych pieniędzy Pospolite Ruszenie nie miało. Miasta brali więc siłą. (…) Za kilka milionów dolarów można było kupić i milicję, i SBU, i dowództwo miejscowych jednostek wojska. Do walki się oni nie rwali. Można było zrobić tak jak w Iraku w 2003 roku, gdy Amerykanie po prostu kupili generałów Husajna. Wówczas powstałaby nie tylko doniecka i ługańska republiki, ale cała Noworosja” – utrzymuje.

Przyczyn bierności Moskwy upatruje w słabości Rosji, w półkolonialno-surowcowym charakterze państwa rosyjskiego oraz znaczącej pozycji we władzach kraju prozachodnio zorientowanych liberałów i oligarchów. (Choć oczywiście docenia pomoc materiałową Rosji dla walczącego Donbasu i udział rosyjskich „urlopowiczów” w powodzeniu letniej kontrofensywy 2014 roku.) Nie ukrywa też rozgoryczenia obecnym stanem Donieckiej Republiki Ludowej, która nie realizuje pierwotnych założeń ludowładztwa, powiela biurokratyczny model ustrojowy Federacji Rosyjskiej, ubolewa, że częściowo odzyskał polityczne wpływy w Doniecku Achmetow. Ale temu jak zaradzić tym słabościom poświęcona jest właśnie druga, programowa część książki. Bodaj największą satysfakcję Gubariewa budzi fakt, że w wyniku powstania „ludność na naszych oczach zaczęła przekształcać się w lud”. 

Narodowa lewica

Aby lepiej zrozumieć założenia programu Pawła Gubariewa, trzeba poznać jego światopogląd i poglądy polityczne. Wykraczają one poza konwencjonalne podziały na prawicę i lewicę. Lider ruchu politycznego „Noworosja” deklaruje się jako „czerwono-biały” – prawosławny i konserwatywny w zakresie obyczajowości, ale radykalnie lewicowy w kwestii ustroju politycznego i społeczno-gospodarczego. Syntezę tę oddaje rozpropagowana przez Gubariewa flaga Noworosji zawierająca niebieski krzyż patrona Rusi św. Andrzeja na czerwonym tle będącym symbolem ruchów socjalistycznego i komunistycznego. 

gubareiew okladka.jpg
Choć w znacznym stopniu jego ideową inspiracją są prawosławni, religijni myśliciele oraz XIX- i XX-wieczni ideolodzy eurazjatyzmu, nie odrzuca myśli marksistowskiej. Postępowy rys jego światopoglądu wzmacnia fascynacja rosyjskim kosmizmem – myślą takich pisarzy i teoretyków jak Konstanty Ciołkowski czy Iwan Jefriemow. „Kosmizm natchnął mnie płomienną wiarą w nieograniczoność naszych możliwości” - wyznaje. Dlatego w jego gabinecie wiszą portrety rosyjskich pionierów podboju kosmosu: Konstantego Ciołkowskiego, Jurija Gagarina i Siergieja Koroliowa. Podkreśla, że w twórczości Jefriemowa pociąga go „świat wyższych ludzi – żeglarzy wśród gwiazd, żyjących w społeczeństwie bezgranicznie bardziej rozwiniętym niż kapitalizm”. Mimo swojego obyczajowego konserwatyzmu deklaruje: „Trzeba iść naprzód, drogi wstecz, w archaikę nie ma”.

Punktem wyjścia dla politycznej misji Gubariewa jest Noworosja, którą uważa za swoją najbliższą ojczyznę. Jest to historyczny region carskiej Rosji, którego granice w przybliżeniu pokrywają się z obszarem Południowego-Wschodu Ukrainy (choć Gubariew podkreśla, że w jej skład wchodzą także Naddniestrze oraz rosyjskie regiony obwodu rostowskiego, Kubania i Kraju Stawropolskiego). Kraj ten powinien, według niego, zostać wyłączony z terytorium Ukrainy, do której historycznie nie przynależy, choć jest jej bliski. Dzięki swojemu potencjałowi ekonomicznemu, mądrze rządzona Noworosja może stać się ośrodkiem odrodzenia całego Ruskiego Świata, czyli wspólnoty cywilizacyjno-narodowej „ruskich”ludzi, w skład której wchodzą grupy etniczne Wielkorusów, Małorusów-Ukraińców i Białorusinów. Gubariew stoi na stanowisku przedrewolucyjnej jedności narodu ruskiego złożonego z tych trzech członów.

Oderwania Noworosji od pogrążającej się w kryzysie ekonomicznym i paroksyzmach antyruskiego nacjonalizmu Ukrainy nie uważa za przejaw separatyzmu, lecz przeciwnie – dążenia do zjednoczenia ziem dawnego imperium rosyjskiego i ZSRR. Najpierw przez jakąś formę reintegracji z Federacją Rosyjską Noworosji, a w dalszej perspektywie reszty Ukrainy. Jest zwolennikiem odbudowy imperium rosyjskiego, które postrzega jako przeciwieństwo „chutorowości” – tendencji do tworzenia małych państw narodowych z ich etnicznymi nacjonalizmami. Imperium zaś to pluralistyczna wspólnota wielu narodowości, które łączy wspólna, ruska cywilizacja. „Ruscy zawsze pokojowo żyli i będą żyli z rdzennymi narodami na tej ogromnej ekumenie. W Federacji Rosyjskiej (Wielkorosji) wspólnie z nami żyją Turcy, Ugro-Finowie, górskie narody Kaukazu, ludy Syberii i Północy. W Noworosji – Grecy, Tatarzy, Gagauzowie, Bułgarzy, Mołdawianie-Besarabowie” - podkreśla Gubariew. Tę ideę zjednoczeniową określa mianem ruskiego nacjonalizmu cywilizacyjnego.

Jako głównego wroga Gubariew postrzega system kapitalistyczny, który uważa za antychrześcijański. W charakterze alternatywy dla niego przedstawia ideę prawosławnego socjalizmu. Dlaczego prawosławnego? Tu odpowiedź jest prosta: „A jaki ma być? Przecież nie buddyjski i nie muzułmański, bo Ruscy to ludzie prawosławnej wiary i kultury”. Według Gubariewa zniszczona musi zostać oligarchia – jako „element przestępczy” i „nasz śmiertelny wróg”. Zawłaszczony przez oligarchów majątek powinien być zwrócony ludowi, ponieważ był „wypracowany przez ludzi radzieckich”. Nie oznacza to jednak całkowitego odrzucenia przez noworosyjskiego wizjonera prywatnej własności środków produkcji – zwłaszcza w wymiarze drobnej i średniej przedsiębiorczości. Gospodarka powinna być wielosektorowa, strategiczne gałęzie gospodarki muszą jednak pozostawać w ręku państwa.

Mimo religijnego, uwarunkowanego kulturowo podłoża proponowanego przez Gubariewa modelu socjalizmu, uważa on, że udana realizacja socjalistycznych rozwiązań w Noworosji stanowiła będzie pociągający przykład dla innych – nie tylko dla Ukrainy i Rosji, ale również w skali globalnej. Ten nowy socjalizm nie ma być odwzorowaniem systemu istniejącego w ZSRR. Choć ceni on osiągnięcia społeczne i państwowotwórcze Związku Radzieckiego, uważa, że biurokratyczny system panujący w tamtym państwie stał się przyczyna jego upadku. Nowe państwo socjalistyczne oparte będzie na zasadzie ludowładztwa, realizowanego przez system władzy rad terytorialnych z elementami demokracji bezpośredniej.

Współczesne wybory parlamentarne w krajach kapitalistycznych Gubariew określa mianem oszustwa, ponieważ zwyciężają w nich tylko ci, którzy dysponują wielkimi pieniędzmi. Ludowładztwo w polityce ma być dopełnione ludowładztwem w gospodarce. „Jedno bez drugiego jest martwe, efemeryczne, krótkotrwałe” – przekonuje. Fundamentami demokracji ekonomicznej staną się instytucje samorządności pracowniczej w sektorze państwowym i prywatnym oraz sektor własności społecznej. „Noworosja będzie krajem władzy nowych Sowietów, krajem nieustającego ludowładztwa i przy tym krajem ekonomicznej demokracji. Krajem panującej Sprawiedliwości” - prorokuje. 

Trzecia droga

Paweł Gubariew przedstawia w swojej książce wiele szczegółowych, interesujących rozwiązań ustrojowych. Przede wszystkim w wymiarze zarządzania przedsiębiorstwami i w sferze planowania gospodarczego, którego konieczności broni. W kwestii zarządzania nawiązuje do interesujących rozwiązań testowanych z powodzeniem w czasach ZSRR – do formuły autentycznej, nieupaństwowionej kooperatywy Mahomeda Czartajewa z lat 80. XX wieku i systemu „Kompas” Walerija Wodjanowa polegającego na udzieleniu załogom przedsiębiorstw prawa do decydowania o części funduszu płac. Planowanie gospodarcze w skali państwa proponuje oprzeć na systemie cybernetycznym „Cybersyn”, który w czasach rządów Salvadora Allende wprowadzał w Chile brytyjski uczony Stafford Beer. „Podchwycimy sztandar wielkiego Stafforda Beera, pracującego nad projektem „Cybersyn”. Nad systemem planowania i ludowładztwa dla Chile, gdzie w 1970 roku zwyciężyły ludowo-demokratyczne siły na czele z Salvadorem Allende” – deklaruje.

Określając swoje poglądy Paweł Gubariew mówi o syntezie „białego” i „czerwonego”, jego myśl polityczna sprawia jednak wrażenie dość eklektycznej. Mimo to stanowi niewątpliwie ciekawą próbę zaszczepienia idei socjalistycznej w warunkach konserwatywnego obyczajowo społeczeństwa postradzieckiego. Jest także poszukiwaniem drogi wyjścia z tragicznej sytuacji ekonomicznej, w jakiej pogrąża się Ukraina i odpowiedzi dla szamotającej się, szukającej własnej drogi Rosji. Sama idea prawosławnego socjalizmu z polskiej perspektywy wydawać się może egzotyczną, dziwaczną, jednak w kręgu moskiewskiego prawosławia takie myśli są żywe. Prominentny duchowny rosyjskiej Cerkwi protojeriej Wsiewołod Czaplin twierdzi wręcz, że celem prawosławia jest... socjalizm:

„Zaproponowaliśmy ekonomiczny system socjalizmu i gdyby nie militarny wpływ na sytuację ze strony Zachodu... (...) Tę sytuację rozstrzygnięto nie ekonomicznymi metodami, a za pomocą nacisku militarnego i politycznego. Inaczej socjalizm byłby już na całym świecie, dlatego, bo to najlepszy ustrój. (...) Oczywiście, socjalizm nam się podoba” – deklarował w jednym z wywiadów. Rzecz jasna jest to socjalizm bez marksistowskiego, materialistycznego podłoża. Zresztą podobne próby powiązania idei socjalistycznej z chrześcijaństwem znajdujemy także w Ameryce Łacińskiej, gdzie ich najmocniejszym wyrazem jest chavistowska idea Socjalizmu XXI wieku.

W odniesieniu do części wspomnieniowej można postawić autorowi zarzut, że nieco przemilcza wysiłki na rzecz antyoligarchicznego powstania dokonywane przez inne środowiska polityczne, m.in. takie grupy jak organizacja „Opłot”, postępowi socjaliści, z których wywodził się pierwszy gubernator ludowy obwodu ługańskiego Aleksandr Charitonow czy komuniści Donbasu, dzięki którym deklaracja suwerenności Donieckiej Republiki Ludowej przyjęła tak bliskie Gubariewowi socjalistyczne oblicze. Można jednak takie podejście zrozumieć, bo w gruncie rzeczy książka stanowi dość subiektywny zapis wydarzeń widzianych z perspektywy samego Pawła Gubariewa i jego najbliższych współpracowników. Nie aspiruje do rangi całościowego ujęcia tego przełomowego historycznego momentu, jaki miał miejsce w Donbasie w 2014 roku.
                                                                                                                                  Jacek C. Kamiński

Paweł Gubariew „Żagiew Noworosji”. Wydawnictwo „Piter”, 2016. 414 ss.
Myśl Polska, nr 51-52 (20-27.12.2015)

Za: http://mysl-polska.pl/726

OD REDAKCJI: Nic w tym konflikcie nie jest czarno-białe. Obydwie strony mają w swych szeregach ludzi, których trzeba osądzić i skazać. Nie popieramy banderowskiego Kijowa, ale też nie patrzymy przychylnym okiem na użalanie się Gubariewa na "niszczenie radzieckich pomników". No i przede wszystkim - oczywista zdrada sprawy noworosyjskiej przez Moskwę.