środa, 1 marca 2017

W obronie honoru i pamięci kapitana Romualda Rajsa – Burego


Turgiele Wielkie, 1944 r., po Rezurekcji, na czele kompanii szturmowej 5. Brygady „Szczerbca” kpt. Romuald Rajs „Bury” Zdjęcie: ARCH. R. RAJSA/
     Turgiele Wielkie, 1944 r., po Rezurekcji, na czele kompanii szturmowej 5. Brygady „Szczerbca” kpt. Romuald Rajs „Bury” Zdjęcie: ARCH. R. RAJSA/

    Jak co roku, znów odzywają się głosy potomków utrwalaczy władzy ludowej i sierot po:

– Anatolu Fejginie,
– Stefanie Michniku,
– Józefie Różańskim, kacie rotmistrza Witolda Pileckiego,
– krwawej Lunie Brystygierowej, która osobiście katowała zatrzymanych i miała własne wyrafinowane metody znęcania się nad nimi,
– Solomonie Morelu,
– Józefie Światło,
– Helenie Wolińskiej-Brus( prawdziwe nazwisko Felicja (Fajga Mindla) Danielak), która usankcjonowała bezprawne aresztowanie szefa „Kedywu” Armii Krajowej gen. Augusta Emila Fieldorfa „Nila”. 

W konsekwencji doprowadziło to do śledztwa, skazania i zamordowania jednego z największych bohaterów Polskiego Państwa Podziemnego (dowody winy spreparowano). O tym potworze w ludzkiej skórze, nakręcono antypolski paszkwil pt. Ida, nagrodzony Oskarem przez ,,Amerykańską’’ Akademię Filmową. Przekaz obrazu, reżysera Pawła Pawlikowskiego, jest czytelny – Polska nie była okupowana, Niemcy nie byli sprawcami zagłady Polaków i Żydów, mordowali Polacy, którzy nie byli ofiarami tylko katami. I tak z całej martyrologii narodu polskiego wydzielono na użytek świadomości światowej modny, zapewniający sukces, temat żydowski, w którym można było bezkarnie ukazać Polaków- katolików jako hipokrytów, morderców i katów.

Takich ludzi, potomków i sierot po czerwonych katach narodu polskiego wciąż jest dużo wśród nas. Przez całe dziesięciolecia próbowano zamilczeć niezwykłe bohaterstwo żołnierzy polskich, którzy nigdy nie ugięli kolan przed zbrodniczymi oprawcami, zainstalowanymi w Polsce po 1944 roku, przy pomocy sowieckich czołgów, NKWD i Smiersza Iwana Sierowa. Kolejna faza to niewybredne ataki, obrzydzanie, oczernianie i szarganie opinii żołnierzy podziemia niepodległościowego, nazywanie ich pospolitymi bandytami i kryminalistami, znieważanie ich dobrego imienia. Mimo usilnych starań, wszystkie te zabiegi spaliły na panewce, ponieważ Polacy nie ulegli wszechobecnej propagandzie. Czcimy swoich Bohaterów zawsze bez względu na próby dezawuowania ich niezaprzeczalnych zasług przez rozmaite środowiska od lewa do prawa. My Polacy, naród mądry i dumny, wiemy, kim byli ludzie, którym oddajemy cześć. Nie zmienią tego słowa elbląskiego radnego :

,,Widzi pan, kogo ci prawicowcy i pisowcy czczą 1 marca, pod tym pomnikiem przy szkole muzycznej? Rzekomych, jak ich nazywają żołnierzy niezłomnych, a to nie byli żadni niezłomni żołnierze, tylko pospolici bandyci i kryminaliści proszę pana.’’

Nie zmieni naszej determinacji powrót do ubeckiej retoryki i pomniejszanie zasług czy wręcz nazywanie kryminalistami kolejnych żołnierzy niezłomnych, poczynając od majora Zygmunta Szendzielorza – Łupaszki, poprzez majora Józefa Kurasia – Ognia, po kapitana Romualda Rajsa – ,,Burego’’. Wystarczy trochę wysiłku, przestudiowanie kilku źródeł, by obnażyć bezczelne i cyniczne kłamstwa.

Łatwo można ukazać manipulacje, czytając dwa teksty dotyczące Józefa Kurasia Ognia. Jeden z nich to paszkwil, bezkrytyczna propaganda, której pierwszą ofiarą jest prawda historyczna, zatytułowany ,, Ogień” wzorem dla polskiej armii? J. Engelgarda. W drugim, poddano konfrontacji fakty historyczne z oszczerstwami, przedstawiając rozciągnięty w czasie proces hańbienia dobrego imienia tego dzielnego żołnierza : Od pułkownika UB do Jacka Kuronia… rozważania o pamięci – część 1/2 Grzegorza Wąsowskiego.

Atak na Łupaszkę i Ognia już mamy za sobą, dziś przyszła kolej na Burego. Przykre, że uczestniczy w tym również Pan Prezydent. Kilka dni temu Narodowa Hajnówka zapowiedziała na 27 lutego br. I Hajnowski Marsz Żołnierzy Wyklętych. Kancelaria Prezydenta objęła przedsięwzięcie patronatem do momentu, kiedy okazało się, że na plakacie zapowiadającym to wydarzenie, umieszczono kapitana Romualda Rajsa ,, Burego” i kiedy wszczęto protesty. Partia Razem, pani A. Romaszewska – Guzy, pan C.Gmyz, pan P. Gursztyn, pan T. Sulima rozpoczęli kampanię oszczerstw przeciwko kapitanowi Buremu i jego żołnierzom. Urzędnicy Kancelarii nie zapoznając się z faktami wydali ,, wyrok” skazujący tego bohatera na potępienie. Ośmiela to kolejnych pseudo historyków, pozwalając na zaciemnianie, zakłamywanie i relatywizację faktów dotyczących kapitana Romualda Rajsa – Burego.

Przykładem takiego działania są rozważania Konrada Rękasa, wiceszefa lewackiej partii Zmiana, w artykule ,,Dyskusja, której być nie powinno”. Znajdujemy tam m. in. takie oto słowa :
,,Temat czczenia i honorowania osoby odpowiedzialnej za takie czyny nie powinien w ogóle istnieć – no ale istnieje i jest niestety podtrzymywany. Skoro więc nie działa oczywistość – należy odwołać się do argumentów logicznych”.

Broniąc swoich twierdzeń K. Rękas używa dość pokrętnej argumentacji:
,,w zakresie interesów narodowych obowiązuje egoizm i nierównowaga, a więc sami robimy to, czego innym sobie robić nie pozwalamy. Rozumiejąc to musimy jednak mieć świadomość argumentów, jakimi się posługujemy, zwłaszcza ich współczesnej wagi i użyteczności. Rozgrzeszając mordowanie białoruskich furmanów odbieramy sobie prawo do jednoznacznego potępienia np. zbrodni UPA (czy NKWD lub Niemców), za to dajemy broń do ręki obrońcom zbrodniarzy posługującym słyszanym i teraz na Podlasiu leitmoitivem „takie były czasy…, trzeba zrozumieć kontekst…, wszyscy mieli krew na rękach…”. Obrona Rajsa przyznaje poniekąd rację usprawiedliwiającym zbrodnie UPA – i żadne wygibasy tego nie zmienią.’’

I dalej :
 ,,Inna rzecz, że na szczęście sprawa Rajsa, choć komponuje się w całość z kultem tzw. „żołnierzy wyklętych/niezłomnych” – jak całość tego zjawiska jest na szczęście raczej płytka i jednak nie do końca konsekwentna. Zwłaszcza kilka lat temu bowiem w środowiskach ulegających tym tendencjom wahała się szala. Atencja do ŻW łatwo mogła zakończyć się ostatecznym uznaniem „jednolitofrontowego podejścia” do walki z komuną, a więc zaproszenia do wspólnego panteonu także np. upowców.’’ 

Wymowa tego tekstu jest jednoznaczna. Żołnierzy podziemia niepodległościowego zrównuje się z bandytami mordującymi Polaków. Dokonano haniebnej wolty, próbując usprawiedliwiać ludobójstwo UPA na narodzie polskim. Niestety, łatwo można tu dostrzec związek z twórczością Grzegorza Motyki ( wł. Hryćko Motyka ). W jego książkach aż roi się od takich kłamliwych i oszczerczych zarzutów pod adresem żołnierzy Armii Krajowej, WiN i NSZ o współpracę i udział we wspólnych akcjach bojowych przeciwko komunistom razem z sotniami UPA. Wiarygodność G. Motyki jako historyka wielokrotnie obnażył w swoich publikacjach prof. E. Prus. Wyznacza ją również opinia czytelników Głosu Emigracji i Kwartalnika Kresowego :

,,Dr Grzegorz Motyka w swoich książkach i kilku rozprawach ’’ historycznych ’’ nie zna lub często nie liczy się z faktami historycznymi, nagina je do potrzeb swoich teorii, przemilcza niewygodne mu fakty historyczne, bezkrytycznie daje wiarę propagandzie nacjonalistów ukraińskich i przyjmuje je za fakty, demonstruje duże luki w posiadanych wiadomościach z zakresu interesującej go tematyki i chociaż pisze o stosunkach polsko – ukraińskich nie zna ani języka ukraińskiego, ani dialektu galicyjskiego, co zamyka mu drogę do wielu źródeł’’.

Wobec powyższych faktów tekst K. Rękasa jawi się jako powielanie ubeckiej propagandy, w której polscy bohaterowie to bandyci i kryminaliści. Jest w nim jednak coś bardziej niepokojącego – to stawianie w jednym szeregu żołnierza polskiego z banderowskim ludobójcą. Naprawdę nie ma różnicy między walką o wolność i niepodległość kraju, a bestialskim mordowaniem bezbronnej ludności polskiej na Kresach przez ukraińskich herojów spod znaku tryzuba?

Te niezaprzeczalne zbrodnie na narodzie polskim nigdy nie doczekały się określenia mianem ludobójstwa. Podobnie stało się ze zbrodnią ludobójstwa, dokonaną na ponad stu tysiącach Polaków w latach 1939-1945, w Wilnie i okręgu Wileńskim, którego dopuścili się litewscy szaulisi, sojusznicy nazistowskich Niemiec. Szczegółowo opisuje je, w swojej bogato udokumentowanej książce, prof. Jacek Wilczur, najmłodszy żołnierz zgrupowania majora Jana Piwnika – Ponurego. O tej i innych zbrodniach ludobójstwa dokonanych na Naszym Narodzie przez Litwinów, Ukraińców i Białorusinów od 26 lat nie wolno w naszym kraju nawet wspominać, w imię jakichś partykularnych celów partyjnych wszystkich decydentów III RP.
Tymczasem ludobójstwem nazywa się działalność niepodległościową kapitana Romualda Rajsa – Burego.

Czyż to nie chichot historii?
Z kolei Aleksander Majewski publicysta portalu wpolityce.pl, w artykule pt. ,,Upamiętnianie „Burego” szkodzi kultowi Żołnierzy Wyklętych. Nie można zaprzeczać faktom i usprawiedliwiać zbrodni” zamieszcza kłamstwa o rzekomej zbrodni na cywilach, jakiej miał dokonać Bury. Pan Majewski zapomniał dodać, że ci ,,cywile” byli uzbrojeni po zęby przez sowieckie NKWD i Smiersz. A. Majewski korzysta z narracji kłamstwa tworzonej w Wydziale Propagandy Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego i dokumentów tam spreparowanych. Powołuje się też na Instytut Pamięci Narodowej, ten sam, którego białostocki oddział, tworząc profil kapitana Burego, dobrał celowo sfałszowane fakty i przedstawił go jako zbrodniarza. Inny oddział IPN, rzeszowski, wspólnie z rzeszowskim oddziałem tzw. ,,Głównej Komisji ds. badania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu, wydały kapturowy werdykt, bez czekania na jakikolwiek wyrok w tej sprawie sądu Rzeczypospolitej, na Operację Wisła i WSZYSTKICH jej uczestników jako zbrodniarzy przeciwko ludzkości, których zbrodnie nie ulegają przedawnieniu. A przecież stanęli oni do walki z bandami ukraińskich nacjonalistów dokonujących od lat na Kresach Rzeczypospolitej i na Podkarpaciu masowych zbrodni ludobójstwa, którzy chcieli oderwać te tereny od Polski na rzecz sowieckiej Ukrainy.

Według tych dwóch rzeszowskich instytucji państwa polskiego, obsadzonych w większości przez potomków ukraińskich szowinistów jest to zbrodnią przeciwko ludzkości nie podlegającą przedawnieniu. Na nic zdały się protesty wszystkich patriotycznych środowisk w Polsce przeciwko takim samowolnym decyzjom. Są one obowiązujące. Upada więc teza A. Majewskiego, że IPN nie prowadzi polityki wrogiej żołnierzom wyklętym, skoro uznał wszystkich tych, którzy na Podkarpaciu walczyli z OUN-UPA i niedobitkami SS-Galizien za zbrodniarzy wojennych.

Na koniec A. Majewski stwierdza, że podtrzymywanie i czczenie pamięci kapitana Romualda Rajsa –Burego szkodzi stosunkom polsko – białoruskim. Opinia ta okazała się zupełnie nietrafiona w świetle słów Weroniki Sebastianowicz – pani kapitan Armii Krajowej i szefowej Związku Żołnierzy Armii Krajowej na Białorusi, wypowiedzianych 25 lutego 2016r. w Sejmie Rzeczypospolitej Polskiej. Jako przedstawicielka tej ważnej dla Polaków organizacji, mieszkająca na ,,Kresach Rzeczypospolitej, chwilowo pod okupacją białoruską”, stwierdza autorytatywnie, że żołnierzy AK nadal określa się tam mianem polskich, pospolitych bandytów, kryminalistów i zaplutych karłów reakcji. Świadectwo naocznego świadka koreluje z wypowiedzią prezydenta Białorusi Aleksandra Łukaszenki o sowieckiej agresji na Polskę 17 września 1939 roku. Udzielając wywiadu rosyjskiej agencji Regnum, 17 września 2009r., powiedział:

„17 września 1939 roku rozpoczął się wyzwolicielski pochód Armii Czerwonej, celem którego była ochrona narodów białoruskiego i ukraińskiego – pozostawionych na pastwę losu na terytorium Polski. Inwazja ZSRR na Polskę w czasie, gdy ta walczyła z Niemcami, nie tylko zwiększyła bezpieczeństwo ZSRR ale i stała się ważnym wkładem w walkę przeciw faszystowskiej agresji. W wyniku wojskowej operacji doszło do zjednoczenia, sztucznie podzielonego, białoruskiego narodu, co jest aktem sprawiedliwości dziejowej. – Na wyzwolonych ziemiach zostały stworzone warunki do budowania nowego życia”.

Czy postawa A. Majewskiego, oględnie mówiąc, nie jest zbyt asekuracyjna? Z powyższych bowiem przykładów jasno wynika, że ani Białorusini, ani ich prezydent nie zabiegają o dobrosąsiedzkie stosunki z Polską. Dlaczego więc A. Majewskiemu tak na tym zależy?
Przejdźmy wreszcie do faktów dotyczących życia i działalności kpt. Rajsa Burego. Wbrew kanonom oficjalnej historiografii PRL, ludzie tacy jak Bury, niezależnie od popełnianych błędów i nietrafnych, czasem tragicznych decyzji, walczyli o niepodległość i suwerenność Polski. Ponieśli przy tym najwyższe ofiary. Większość z nich zginęła w walce z bronią w ręku lub zamordowana w więzieniach na mocy wyroków sądów ówczesnego komunistycznego państwa.

Romuald Rajs urodził się w 1913 r. w Jabłonce pow. Brzozów, w wielodzietnej rodzinie, wcześnie osierocony przez ojca, bardzo wcześnie musiał o własnych siłach borykać się z losem. W 1933 r. ukończył z wyróżnieniem podoficerską szkołę dla małoletnich i pozostał w wojsku jako podoficer zawodowy. Uzyskał z dobrymi notami wykształcenie na poziomie 6 klas gimnazjalnych.

Zasłynął w późniejszym okresie jako autor piosenek partyzanckich (jego autorstwa była dość popularna w oddziałach wileńskich piosenka „Partyzantem być to dzika rozkosz”). Związany był z Wilnem, gdzie służył w 85 pp, 13 p.uł. oraz przy dowództwie 19 DP. W wojnie obronnej 1939 r. zetknął się z „problemem białoruskim” – napadami „skomunizowanego” białoruskiego chłopstwa na żołnierzy i mniejsze pododdziały WP, osadników wojskowych oraz cywilnych polskich uchodźców, zwłaszcza wywodzących się z warstw oświeconych.

Od początku okupacji „Bury” zaangażowany był w działalność konspiracyjną na terenie Wilna. Od września 1943 r. służył w oddziale partyzanckim por. Gracjana Fróga „Szczerbca”, późniejszej 3 Wileńskiej Brygadzie AK, gdzie dowodził 1 kompanią szturmową. Odgrywał dominującą rolę w najbardziej dramatycznych momentach historii tej jednostki bojowej. Był również „Bury” autorem i współautorem najbardziej spektakularnych sukcesów bojowych 3 Brygady Okręgu Wileńskiego (Worniany, Turgiele, Mikuliszki, Rudomino, Nowe Troki, Pawłowo, Murowana Oszmianka, Jaszuny, operacja „Ostra Brama”). Za wybitną odwagę w tych działaniach odznaczono go Krzyżem Walecznych i Krzyżem Virtuti Militari V klasy (w 1945 r. otrzymał także Srebrny Krzyż Zasługi z Mieczami).

Po lipcu 1944 r. (czyli po tzw. „wyzwoleniu”) część ludności białoruskiej zamieszkującej południowo-wschodnią Białostocczyznę popierając władze komunistyczne kierowała się nie tyle lojalnością do „polskiego” rządu komunistycznego, ile raczej „sowieckim patriotyzmem” i rusofilstwem przejawiającym się m.in. w podejmowaniu współpracy z NKWD. Część mężczyzn ze spalonych wiosek była też uzbrojona (nie wiadomo, czy dostała broń z UBP, NKWD, czy też „zorganizowała” ją sobie we własnym zakresie – np. dla samoobrony lub w celach rabunkowych). Można jednak sądzić, że broń otrzymali bezpośrednio od Rosjan i posiadali ją za zgodą władz. W owym czasie każdemu, kto nie był na usługach władz komunistycznych, za posiadanie broni groziła kara śmierci. Nikt nie analizował dotychczas prawnego statusu tych nieformalnych zbrojnych gremiów, wydaje się jednak, iż można porównywać je właśnie do „czerwonej milicji” z czasów pierwszej okupacji sowieckiej lub do powstałej później ORMO.

W październiku 1944 r. Bury przedostał się do Białegostoku, gdzie wstąpił do LWP pod fałszywym nazwiskiem Jerzy Góral. Od stycznia 1945 r. dowodził plutonem w Batalionie Ochrony Lasów Państwowych w Hajnówce. W maju 1945 r. zdezerterował z całym oddziałem i przyłączył się do mjr. Zygmunta Szendzielarza ps. „Łupaszka”, który odtwarzał V Wileńską Brygadę AK i został dowódcą 2. szwadronu brygady, którego trzonem był uprowadzony pluton. Po rozwiązaniu AK brygada nie podporządkowała się temu rozkazowi. Kilka miesięcy później mjr Szendzielarz rozkazał rozwiązać V Wileńską Brygadę AK. Rajs postanowił walczyć dalej.

Wraz z oddziałem podporządkował się komendantowi Okręgu III Białystok Narodowego Zjednoczenia Wojskowego, mjr. Janowi Szklarkowi ps. „Kotwicz” i objął funkcję szefa Pogotowia Akcji Specjalnej (PAS), oddziału liczącego od 100 do 180 żołnierzy.

Jest 1945 rok, AK rozwiązuje oddziały, nie ma komu bronić ludności polskiej, gdy wkracza administracja sowiecka, KBW, NKWD, które pacyfikują wioski, polskie, katolickie. Część mieszkańców tych rejonów, będąca wrogo nastawiona do sprawy polskiej, otwarcie domagała się przyłączenia Białostocczyzny do ZSRR. Od 1944r. istniało realne zagrożenie, iż Sowiety przyłączą województwo Białostockie do ZSRR. Po 17 września 1945 r. Białorusini wspólnie z Żydami – dopuścili się czynnych wystąpień przeciw Wojsku Polskiemu, organom władzy państwowej i polskiej ludności cywilnej. KPZB i sowieccy dywersanci tworzyli grupy dywersyjne i partyzanckie do zbrojnej rebelii. Zawiązywano komitety rewolucyjne i milicję. Dokonywano samosądów i czystek na ludności polskiej.

Okazja dla Białorusinów była wyśmienita – bowiem okres anarchii trwał aż do chwili, kiedy organa administracji sowieckiej i NKWD wypełniły swoistą lukę spowodowaną rozpadem administracji polskiej. Charakterystyczną cechą tego okresu zwanego przez Białorusinów „dniami swobody” – była powszechność występowania bandyckich ekscesów: „Do napadów, mordów i grabieży dochodziło praktycznie we wszystkich zakątkach północno-wschodniej Polski.”

Symbolem tamtego okresu jest Mały Katyń pod Kobryniem – mord na polskich oficerach dokonany wspólnie przez sowieckich żołnierzy i Białorusinów: „Ci z jeńców, którzy choć ranni, ale przeżyli egzekucję, zostali dobici łopatami przez chłopstwo, a ich zwłoki odarto z odzieży. Według relacji świadków, w 1994 roku zmarł ostatni sprawca tej zbrodni – do końca życia zakładał na święta polskie „oficerki”. I tak jak milicja w początkach zajmowała się rabunkiem i mordem Polaków, tak komitety partyjne za pośrednictwem Zgromadzeń Ludowych – wydziedziczaniem z własności ziemskiej. 26% tej ziemi dostało się Białorusinom, a reszta Komitetom Włościańskim – będącymi zaczątkiem kolektywizacji.

Sowiecka agrokultura ludowej szczęśliwości – zastąpiła zwolna wyrywanie chwastów – ich flancowaniem na ziemie niechciane, które stać się miały rajem. Listy deportowanych – takich właśnie „chwastów” – jak kułacy i element wrogi ludowi pracującemu miast i wsi – sporządzali lokalnie Białorusini.
W Łempicach strzelają do mieszańców, planują kolejne pacyfikacje, więc na początku 1946 roku oddziały polskie przygotowują manifestację siły, ostrzeżenie, że ” są zdolne do przekroczenia pewnych granic…” Kapitan Rajs otrzymuje rozkaz „przeprowadzenia pacyfikacji terenów południowo-wschodnich powiatu bielskiego”. Akcja miała być wymierzona nie tylko w siatkę agenturalną resortu bezpieczeństwa, miała mieć również charakter „odwetu na wrogiej ludności do sprawy konspiracyjnej”. W końcu stycznia i na początku lutego 1946 roku żołnierze kpt. Rajsa faktycznie spacyfikowali kilka wsi. Ich ofiarą padło ok. 80 osób.

Nikt też dotychczas, nie próbował zastanowić się, czy mieszkańcy zaatakowanych przez „Burego” białoruskich wiosek istotnie byli „bezbronni”. Otóż nie ulega wątpliwości, że tak nie było. Wiadomo, że co najmniej w dwóch wioskach część mężczyzn posiadała broń i zaangażowana po stronie komunistycznej czyniła z niej użytek. Fakt posiadania broni przez chłopów z Zań potwierdzają wypowiedzi opublikowane w białoruskiej prasie wydawanej w Polsce (zob. artykuł Janusza Bakunowicza w „Nad Bugom i Narwoju” nr 1(65) z 2003 r.), o odnalezieniu egzemplarzy broni maszynowej w pogorzeliskach Zaleszan mówi oficjalny raport starostwa bielskiego.
Warto też odnotować fakt, że rzekomo bezbronni mieszkańcy Zań i Zaleszan, pierwsi otworzyli ogień z broni maszynowej do oddziału kapitana Burego. To są fakty historyczne.

Tamte wydarzenia wbrew nachalnej narracji propagandy PRL i współczesnych „poprawiaczy” historii nie były czystką etniczną, nie miały także podtekstu religijnego, ani nawet narodowościowego. Wynikały wyłącznie z antypolskiego i prokomunistycznego nastawienia części społeczności prawosławnej/białoruskiej tamtego terenu. Nie jest prawdą, że partyzanci kpt. „Burego” mordowali kobiety i dzieci, były to tragiczne ale przypadkowe ofiary walk w terenie zabudowanym.

Według odwróconego systemu wartości, który został zaszczepiony w Polsce przez stalinizm, my Polacy gdy jesteśmy mordowani, to mordercy są bez winy, bo widocznie na to zasłużyliśmy … Lecz gdy ”Bury” jako polska karząca dłoń wymierzy sprawiedliwość mordercom z NKWD, UB czy PPR lub ich współpracownikom, to wtedy próbuje się nam, Polakom, wmówić, że dopuszczono się zbrodni, bez względu na ogrom zbrodni przeciwko nam Polakom. I to jest właśnie postalinowski cynizm i czerwony fałsz historii.

Wyrok wydany przed laty na Romualda Rajsa „Burego” i jego zastępcę z 1946 r. – Kazimierza Chmielowskiego „Rekina”, został w 1995 r. unieważniony. Warto przypomnieć istotę owego uniewinniającego postanowienia, bo jest ona kluczem do zinterpretowania sprawy. Sąd Warszawskiego Okręgu Wojskowego uznał, że „Wymienieni [R. Rajs i K. Chmielowski] jednak uważali, że naczelnym zadaniem, które winni realizować w ramach udziału w NZW jest wyzwolenie kraju spod dominacji ówczesnego związku sowieckiego, a także rozbicie aparatu państwowego ówczesnego Ludowego Państwa. W ich przekonaniu więc dobra poświęcone przedstawiały mniejszą wartość od dobra ratowanego, tj. niepodległości i niezależności kraju. W tym miejscu należy też podnieść, że nie może być wątpliwości co do zamiaru obydwu represjonowanych, wobec których wykonano wyrok śmierci, a którzy podejmowali działania zmierzające do realizacji celów nadrzędnych, jakim był dla nich niepodległy byt Państwa Polskiego. Z kolei rozważając kwestię czynów za które wyżej wymienionych skazano na karę śmierci […] nie można zdaniem sądu stwierdzić, że działania podejmowane przez Romualda Rajsa i Kazimierza Chmielowskiego pomimo poświęcenia najwyższego dobra jakim było życie ludzkie, były rażąco niewspółmierne i pozostawały w rażącej dysproporcji do skutków, które tymi działaniami zamierzano uzyskać, lub dóbr, które chciano chronić ”.

W uzasadnieniu wyroku rehabilitującego Sąd Warszawskiego Okręgu Wojskowego stwierdził: „czyny te [akcje »Burego«] mogły zapobiec lub zapobiegły represjom wobec bliżej nieokreślonej liczby osób prowadzących działalność na rzecz niepodległego bytu państwa polskiego, zaś ich skutkiem byłyby w wielu przypadkach śmierć, długoletnie więzienie lub deportacja w głąb byłego ZSRR (…). Można więc określić sytuację, w jakiej znalazły się osoby wyżej wymienione [kapitan Rajs i podwładni] (…) jako stan wyższej konieczności”.

Najlepszym podsumowaniem kontrowersyjnej dla wielu mentalnych spadkobierców PRL, działalności kpt. Romualda Rajsa Burego będzie fragment tekstu opublikowanego 26 lutego 2016r. w Naszym Dzienniku :
Działania kapitana „Burego” mieściły się w kanonach etycznych ujętych na przykład w pracy kapłana, etyka i żołnierza prof. Józefa Marii Bocheńskiego OP „De virtute militari. Zarys etyki wojskowej”. Oczywiście ubolewać należy nad ewentualnymi niewinnymi ofiarami walk w drewnianym terenie zabudowanym, które poniosły śmierć bez intencji dowództwa akcji i wyniku gwałtownej dynamiki pola walki. Śmierć kobiet i dzieci, poza przypadkami wykorzystywania ich jako tarcze bojowe przez komunistycznych bojowników z bojówek PPR, była wynikiem np. uduszenia w płonących budynkach czy przypadkowego postrzału lub, w najgorszym razie, niesubordynacji pojedynczego żołnierza. Kapitan „Bury” jako zawodowy żołnierz w stopniu podoficera i oficer narodowego podziemia zbrojnego podejmował i dowodził walką z uzbrojonymi przeciwnikami niepodległości Polski i taki był cel jego licznych akcji zbrojnych, w tym tych nielicznych o charakterze zabezpieczająco-pacyfikacyjnym.

Należy mieć nadzieję, że po przeczytaniu powyższego tekstu i zapoznaniu się z faktami historycznymi, coraz większa liczba ludzi odrzuci interpretacje ,,poprawiaczy” historii. Kapitan Rajs znajdzie należne mu miejsce w sercach Polaków i, co nie mniej ważne, w panteonie największych bohaterów Polskiego Państwa Podziemnego.

Jacek Boki Elbląg 16-28 luty 2016 r.

Źródła:

Prezydent ugiął się pod presją środowisk lewicowych
Historyk broni pamięci o Rajsie-Burym
Kazimierz Krajewski (Warszawa) tekst niepublikowany „Bohater” czyli znów czarno – biała historia
Dr W. Muszyński o „Burym”: Tamte wydarzenia, wbrew propagandzie PRL i współczesnych „poprawiaczy” historii, nie były czystka etniczną
Dyskusja, której być nie powinno
Upamiętnianie „Burego” szkodzi kultowi Żołnierzy Wyklętych. Nie można zaprzeczać faktom i usprawiedliwiać zbrodni
W obronie dobrego imienia kpt. „Burego”
Cytaty „ANTYPOLSKIE” – wypowiedź Aleksandra Łukaszenki
Jacek Wilczur Wileński pierścień śmierci – Zbrodnie litewskich szaulisów na Polakach w latach 1939-1944
Prof.dr.hab. Edward Prus – Pokochaj prawdę Ukraino
Biuletyn Informacyjny IPN nr.4 2014r. – Artykuł dr. Jana Pisulińskiego – ,,Akcja Wisła’’
Jan Engelgard – „Ogień” wzorem dla polskiej armii?
Grzegorz Wąsowski – Od pułkownika UB do Jacka Kuronia… rozważania o pamięci – część 1/2
Mój artykuł zamieścił także na swoich stronach jeden z elbląskich portali internetowych infoelblag.pl

Za: http://kresywekrwi.neon24.pl/post/137222,w-obronie-honoru-i-pamieci-kapitana-romualda-rajsa-burego