wtorek, 16 maja 2017

Ostatnia walka ppor. NZW Zbigniewa Zaleskiego "Orłowskiego"


Na fot.: Augustyn Dobrowolski "Kruk".
        17 maja 1945 roku na Podlasiu we wsi BODAKI w walce z przeważającymi siłami MO, KBW i NKWD poległo ponad 20 żołnierzy Narodowego Zjednoczenia Wojskowego wraz ze swym dowódcą ppor. ZBIGNIEWEM ZALEWSKIM "ORŁOWSKIM".

Resztę ludzi z osaczenia zdołał wyprowadzić pochodzący z Wileńszczyzny sierżant a następnie ppor. AUGUSTYN DOBROWOLSKI "KRUK", który jako zastępca przejął dowodzenie oddziałem.

Wiosną 1945 roku komunistyczny aparat represji rozpoczął wzmożone akcje wymierzone w podziemie niepodległościowe. Dość słabe jeszcze siły KBW w akacjach militarnych korzystały ze wsparcia Wojsk Wewnętrznych NKWD. Stosowały one przeciwko partyzantom szereg dostępnych środków militarnych, takich jak artyleria, wozy bojowe a niekiedy nawet czołgi i samoloty!

Na terenie powiatu Bielsk Podlaski operował w tym czasie 2 batalion 267 pułku strzeleckiego WW NKWD, który stoczył w tym regionie szereg starć z oddziałami polskiego podziemia niepodległościowego.
Spośród oddziałów partyzanckich jednym z większych był w tym czasie sformowany z kilku drużyn Oddział partyzancki NZW "Bielsk Podlaski" dowodzony przez ppor. Zbigniewa Zalewskiego ps. “Orłowski”. Oddział ten przez dłuższy czas skutecznie i bez większych strat wymykał się wrogowi, jednak szczęście opuściło go w maju...

16 maja 1945 oddział wyruszył z okolic Wyszek na południe – z zamiarem przekroczenia rzeki Nurzec mostem w miejscowości Burchaty. W miejscowości Pace okazało się, że ta przeprawa, oraz alternatywna przeprawa w Otapach nie będzie możliwa. Skierowano się więc na wschód w kierunku Jakubowskich. W Chojewie dowiadują się o braku możliwości przeprawy w Jakubowski i o możliwości przejścia przez bród we wsi Bodaki.

We wsi tego dnia odbywało się wesele. Żołnierze zostali zaproszeni na wesele. Fakt ten postrzegany jest bardzo skrajnie.

Tak opisuje to w swoich wspomnieniach “Kruk“:

Niekorzystną okolicznością było też to, że we wsi odbywała się zabawa, na której mogli być obcy ludzie. W tych warunkach trudno było izolować wioskę przy pomocy wart a niewielka odległość od Bociek, gdzie był posterunek MO stwarzała zagrożenie zaalarmowania wojska.
Kwatery zajęliśmy w zachodniej części wioski. „Orłowski” ze swym pocztem zatrzymał się w jednym z ostatnich gospodarstw, a ja z kilkoma partyzantami bliżej środka wioski w chacie położonej nieco na uboczu.

Wyznaczono drużynę pełniącą służbę, ustalono hasło i rozmieszczenie wart – oprócz dwóch czujek po obu krańcach wioski wzdłuż zabudowań od północy miał krążyć patrol, zadaniem którego było uniemożliwienie wydostania się kogokolwiek poza wieś. Od strony wezbranej rzeki wieś nie była chroniona".
17 maja nad ranem od strony wschodniej nastąpił atak funkcjonariuszy UB i MO wspartych częścią 2 bataliony 267 pułku strzeleckiego WW NKWD pod dowództwem kpt. Siergiejewa.

Wczesna pora ataku i sposób jego przeprowadzenia mogą wskazywać na dobre rozpoznanie sytuacji przez bolszewików, można stąd wyciągnąć przypuszczenie, że ktoś zaalarmował ich o obecności oddziału. Oddział „Orłowskiego” liczył w tym czasie najprawdopodobniej 52 żołnierzy i był przyzwoicie uzbrojony, choć dawał się we znaki wyraźny brak amunicji.

Stan liczbowy atakujących komunistów określa się od 350 nawet do 500 żołnierzy. W akcji brały również udział trzy samoloty (tzw. "Kukuruźniki"). 

Walki trwały kilka godzin. Sowieckie pociski zapalające podpalały kolejne budynki. Wieś płonęła. Dwie kompanie NKWD kpt. Siergiejewa wykonywały manewr oskrzydlający. Partyzanci znajdowali się w potrzasku. A z każdą chwila ich sytuacja się pogarszała. Zmuszeni sytuacją, znajdując lukę w okrążeniu, pod silnym ogniem wroga rozpoczęli odwrót w kierunku wezbranej rzeki. Części partyzantów udaje się w ten sposób wyrwać z okrążenia. Ponoszą jednak ogromne straty. 9 Wycofują się najpierw do wsi Wojtki, a następnie do Pobikier 15.

Obok dowódców “Orłowskiego“, który w walce zginął oraz “Kruka“, któremu przypisuje się wyprowadzenie żołnierzy z kotła oraz “Gryfa“, warto wspomnieć o innych żołnierzach, którzy wykazali się w tej bitwie szczególnym męstwem i opanowaniem, wspomnijmy Stanisława Wysokińskiego ps. “Sokół“, jednego z najbardziej doświadczonych partyzantów oddziału, wspomnijmy Józefa Grzenickiego ps. „Wiewiórka”, Zygmunta Zamościńskiego ps. „Krysiak”, wspomnijmy braci Piotrowskich z Brzeźnicy, którzy przyjęli na siebie pierwszy atak. Wspomnijmy też Eugeniusza Kożuszkiewicza ps. „Orzeł”, który zaciekle i skutecznie ostrzeliwał się z jednego z budynków nie pozwalając wrogowi zbliżyć się do siebie. NKWD "uciszyło" go dopiero po podpaleniu budynku pociskami zapalającymi...
Zginął w płomieniach. 

Wspomnijmy też Józefa Korzeniewskiego ps. “Osa“, który wyniósł z bitwy swego nieprzytomnego kolegę i miał duży udział w otworzeniu drogi ucieczki przez rzekę.
W walce zginęło 23 partyzantów, 5 dostało się do niewoli. Straty nieprzyjaciela 18-tu zabitych /1-oficer-major/ 17-tu rannych. 

W tym czasie spadł 1-samolot niedaleko pola walki, prawdopodobnie uszkodzony ogniem.

Wieczna Chwała Polskim Bohaterom!!!