sobota, 5 sierpnia 2017

Luma: Myśleć konserwatywnie, mówić narodowo…

         Niektórzy konserwatyści nie lubią pragmatyzmu. Żyjemy jednak w demokracji. Jeżeli nie przyjmiemy zasad tego systemu, oczywiście tylko powierzchownie, to nadal będziemy cieszyć się 3% poparciem i co jakiś czas świętować przekroczenie progu wyborczego. Tymczasem cały obóz szeroko pojętej lewicy stopniowo będzie zawłaszczał Polakom państwo, demoralizował społeczeństwo, wprowadzając w życie Kartę praw podstawowych i uwłaszczał się majątkiem, który jeszcze pozostał. Przypominam, że z różnych przyczyn środowiska demoliberalne dysponują potężnym kapitałem finansowym, powiązanym z ośrodkami zagranicznymi, chcącymi utrzymać Polskę w zależności od siebie. Prawica niestety nie dysponuje ani dużym kapitałem ani wpływowymi mediami.

Oczywiste jest, że wroga mamy po stronie obecnego establishmentu III RP. Nie można jednak ślepo atakować całego środowiska, jak to niektórzy czynią. Rozsądek nakazuje aby szukać osób i organizacji, które podzielają wspólne wartości konserwatywne, chociaż czasami, być może taktycznie, weszli w struktury obecnej władzy albo opozycji. A jak ich odróżnić? Sprawa jest prosta: stosunek do Boga. Jeżeli ktoś opowiada się za obecnością norm społecznych, wynikających wprost z religii katolickiej w społeczeństwie, jest za życiem, wolnym rynkiem, jest uczciwy, chce suwerenności Polski, to możemy przyjąć, że mieści się w szeroko pojętej prawicy. Być może nawet czasami błądzi, np. w podejściu do gospodarki, bo uznaje elementy socjalizmu, być może jest tzw. prawdziwym demokratą i własnym rozumem wydedukował, że wstąpi do PIS-u… Nic to. Ważne jest, że ideowo stoi po naszej stronie barykady. Nie możemy ,,destylować” poglądów, niczym chemicy, by wyizolować idealnego konserwatystę, prawicowca, który w 100% odpowiada idei. Prawica organizuje świetne panele dyskusyjne, kongresy, ma portale internetowe, tygodniki, miesięczniki, kwartalniki. Niewątpliwie jest w tym wszystkim potęga myśli, ot choćby Narodowa Akademia Informacyjna, kształtująca myślenie Polaków. O takim poziomie intelektualnym lewica może tylko pomarzyć. To są jednak działania, które dają w wyborach od 3 do 6% poparcia. Zdaniem niektórych działaczy prawicowych jest to myśląca część społeczeństwa. Pewnie mają rację. Trzeba jednak zacząć mówić do całego społeczeństwa i zyskać z czasem zdecydowanie więcej zwolenników. A czasy są takie, że mówić należy językiem bardziej narodowym, nacjonalistycznym, bo jest to jedyna doktryna w dzisiejszej Europie, która ma siłę przebicia i jest przyjmowana przez coraz szersze kręgi społeczne. Lewica panicznie boi się powrotu nacjonalizmów w Europie. Nie jest to przypadek. Podskórnie czują, czym to dla nich może się skończyć. Popatrzmy na Francję, Anglię, Austrię czy Węgry. Ponadto ważną cechą dzisiejszego nacjonalizmu jest to, że coraz częściej wiąże się on z konserwatyzmem, uznając wartość rodziny, własności i wiary. I dodam, że wojna skutecznie ,,wyleczyła” nacjonalizm z flirtu z socjalizmem (narodowy socjalizm) i rasizmem (nazizm). Zadaniem intelektualistów konserwatywnych powinno być ,,cywilizowanie” nacjonalizmu i przeciągnięcie go zdecydowanie na prawą stronę.

No dobra, zapyta ktoś, ale jak to zrobić? Przecież tyle razy podejmowano próby zjednoczenia prawicy i w rezultacie pogłębiało to podziały. Pogłębiało, bo ambicje i ta nieszczęsna ,,destylacja” poglądów. Układamy wzorzec człowieka prawicy i przystawiamy do nich polityka. Pasuje w 70%. Eeee, to pewnie kryptosocjalista, udek, kryptopisowiec. Jeżeli uświadomimy sobie zagrożenie i zorganizujemy szeroki front sił prawicowych, określonych za pomocą kilku prostych haseł, jeżeli zmienimy język na bardziej narodowy, to wygramy. Taki luźny związek prawicowy pod nazwą np. Ruch Konserwatywno-Narodowy, z wybieranym w prawyborach przywódcą, z radą, złożoną z przedstawicieli wszystkich grup, z programem ogólnym, a właściwie manifestem ideowym. To może się udać. Jeżeli nie, to czeka nas klęska PIS-u, a potem rządy PO, N i PSL (taki obrotowy koalicjant), a wtedy gender wleje się szerokim strumieniem, ,,elita” rozkradnie resztę majątku, będzie euro i drenaż polskiej gospodarki przez międzynarodowy kapitał. Do tego dojdzie legalizacja homozboczeń i rozbicie, i tak już słabej, rodziny.

Te nasze spory, jakże istotne, czy orientować się na Rosję, USA, czy może Chiny, nie będą miały znaczenia. Państwo polskie rozpłynie się w niemieckim projekcie Unii pierwszej prędkości. Niech sobie rożne frakcje istnieją. Sytuacja międzynarodowa jest niestabilna. W odpowiedniej chwili każda z frakcji może się przydać. A zagrożenie rosyjskie? Hm, największym zagrożeniem dla Polski jest… brak zorganizowanej prawicy, która, tonie w ambicjach, w sporach, w intelektualnych rozważaniach.

A teraz przyznam się, skąd wziąłem pomysł na ten artykuł. Otóż jadąc autem słuchałem z pendrive wystąpień prelegentów na konferencji ,,Przyszłość ruchu wolnościowego w Polsce”, gdzie swoje referaty wygłosili politycy i publicyści kojarzeni z prawicą. I tak p. Rafał Ziemkiewicz proponował zmienić język prawicy na bardziej strawny dla Polaków, okraszony nutką nacjonalizmu. Ma rację. P. Prezes Korwin Mikke głosił tezę, że poglądy KNP są zrozumiałe dla 3% obywateli. Ma rację ale co w takim razie z 97% społeczeństwa? P. Michalkiewicz jakby w kontrze do p. Prezesa nie chce mówić tylko do tych 3% mądrych, a chce rozszerzyć swoją ofertę na tych ,,nieco głupszych”. Ma rację. I wreszcie p. Wielomski zaproponował zmianę prawicowej narracji i sojusz z narodowcami. Ma rację.

W podsumowaniu odniosę się do historii. Otóż sukces gen. Franco w wojnie domowej lat 1936-39 wziął się stąd, że potrafił zjednoczyć wszystkie siły odwołujące się do katolicyzmu i chcące przeciwstawić się zagrożeniu komunistycznemu. To recepta dla Polski. Wbrew pozorom wiele łączy p. posła Piętę z p. Michalkiewiczem, p. R. Winnickiego z p. J. Korwin Mikke, czy p. Wilka z p. Cejrowskim. A jak wiele, to postara się nam to udowodnić w przyszłości rząd wybrany przy poparciu ,,ulicy i zagranicy”. Jeżeli chcemy uratować Polskę, to myślmy konserwatywnie, mówmy narodowo ale działajmy… pragmatycznie. Haec habui dicere.

Jarosław Luma


OD REDAKCJI: Czy takie myślenie to nie zdrada ideałów? (choć zapewne w myśleniu i przekazie autora artykułu niezamierzona). Wchodzenie w układy z wrogami Chrześcijańskiej Europy, z mordercami nienarodzonych, z piewcami Izraela, aby mieć jakiś maleńki procent wpływu na tzw. rzeczywistość?