poniedziałek, 25 września 2017

Bartosz Biernat: PRnacjonalizm


      Materializm, czy tego chcemy czy nie, codziennie drzwiami i oknami próbuje wedrzeć się do naszych umysłów i dusz. Najważniejszą walką dla nacjonalisty jest właśnie owa walka wewnętrzna, z którą musi się uporać sam. Oczywiście, dana organizacja, czasopismo, przyjaciele czy rodzina mogą odciągać go od materializmu, jeżeli jednak sam nie opowie się za prymatem ducha, jeżeli nie stanie na prostej drodze ideowej, odrzucającej w sposób całkowity materializmu, jego dusza będzie zawsze w mniejszym lub większym stopniu skażona tą chorą, ale współcześnie kuszącą ideą.

W naszym przypadku, a więc ludzi odrzucających system jako taki, traktujących go li tylko jako prostytutkę, którą w jakimś stopniu można wykorzystać, ale nigdy, przenigdy nie można żywić do niej żadnych uczuć poza odrazą, pokusa jest oczywista. To stojący zawsze z otwartymi ramionami system, zachęcający do politycznego kompromisu. Nie musi się on objawiać w postaci konkretnej propozycji sojuszu, pokoju czy choćby zawieszenia broni. 

System, podobnie jak szatan, działa zawsze pośrednio: w tym wypadku w kompromis wpędza nas dzięki zatruwaniu nacjonalistycznych umysłów, albo jeszcze niewyrobionych w walce, albo już tą walką zmęczonych i szukających nowych rozwiązań. Demoliberalizm cicho szepce więc do ucha: „Bądźcie pragmatyczni, niczego nie zdziałacie ideą, musicie zacząć walczyć tak jak wasi wrogowie, nauczcie się politykować, a dopiero kiedy uda się wam gdzieś zaistnieć, pomyślicie o ideowości”. Dla każdego, kto choć trochę poznał historię ludzi, którzy wybrali taką drogę, oczywiste jest, iż ta ścieżka prowadzi do jednego. Do zdrady. Nie ma możliwości jednoczesnego utrzymania w sobie idei i brudzenia rąk polityką. Nie można walczyć z systemem, tańcząc tak jak on zagra. Porzucenie ideowości, wejście w paszczę lwa systemu jako skłonny do kompromisu politykier – oto cel tych, którzy wyciągają do nas swe brudne łapska. Narodowy radykalizm, będący nie tylko ideą, ale sposobem życia, ma na to prostą i niepodlegającą dyskusji odpowiedź: non possumus.

Owa odpowiedź wynika nie tylko z szacunku do postawy naszych ojców, bez którego ich krew przelana za Ojczyznę byłaby tylko bezsensowną daniną. Jej źródło nie tkwi w naszych rodzinach, które moglibyśmy sprowadzić do roli atomów żyjących pod jednym dachem. Nie jest to także jedynie kwestia naszych dzieci, którym, jeśli nie my, to nikt nie przekaże idei Wielkiej Polski.  Nie chodzi także tylko o honor, o którym zaraz po zdradzie byśmy zapomnieli. Nasz sposób życia jest skierowany w jeden konkretny cel: zwycięstwo. To dlatego nacjonalista odrzuca materializm, poświęcając całe swoje życie idei. To dlatego nie ustaje w walce o czystość swojego ducha, trzeźwość umysłu i wytępienie lenistwa. Mimo szyderczego uśmiechu politowania naszych wrogów święcie wierzymy w nasze ostateczne zwycięstwo.

Niech choć ten powód będzie dla innych przykładem, dlaczego na wszelkie pokusy, na wszelkie demoliberalne sztuczki musimy odpowiadać zawsze bezkompromisowym działaniem. To dlatego ideowość jest dla nas ważniejsza niż cokolwiek innego. To dlatego braterstwo ducha, które nas łączy, jest tak silne.
Idea musi być zachowana, ale tylko wtedy ma to sens, jeśli zostanie zachowana w swojej czystej postaci. My jednak nie walczymy jedynie o jej zachowanie. Walczymy o jej zwycięstwo!

Jutro należy do nas!

Za: http://3droga.pl/idea/bartosz-biernat-prnacjonalizm/