piątek, 29 września 2017

Rozmowa z dr. Wojciechem Muszyńskim: „Bohun” – wróg Niemców i komunistów


„Bohun” – wróg Niemców i komunistów
       Likwidacja płk. „Bohuna” była jedynym z priorytetów komunistycznego wywiadu. Chciano go porwać jeszcze podczas pobytu Brygady Świętokrzyskiej w Czechach – mówi PCh24.pl dr Wojciech Muszyński, historyk, pracownik IPN, redaktor naczelny pisma „Glaukopis”.


Jakim żołnierzem i dowódcą był „Bohun”?

Naprawdę nazywał się Antoni Szacki. Pochodził z Wilna. Walczył jako ochotnik w wojnie polsko-bolszewickiej, trafił do niewoli. Do kraju wrócił w 1921 r. W czasie zamachu majowego jako podchorąży walczył w czasie zamachu majowego po stronie rządu.

Później kontynuował karierę jako zawodowy wojskowy w 76 p.p. w Grodnie. Wielu oficerów tej jednostki zasiliło w czasie wojny szeregi NSZ, w tym dowódca pułku płk. Ignacy Oziewicz. W czasie kampanii wrześniowej już w stopniu kapitana walczył w składzie Armii „Prusy”. Po 17 września znalazł się na krótko w niewoli niemieckiej, lecz udało mu się uciec. W czasie okupacji niemieckiej mieszkał w Zagnańsku pod Kielcami pod przybranym nazwiskiem Dąbrowski.

Mając przed wojną kontakty z nielegalnym ONR „ABC” przyłączył się do konspiracyjnej organizacji tego środowiska – Związku Jaszczurczego. Od 1942 był szefem sztabu mjra „Olgierda”, dowódcy okręgu Kielce NSZ. W sierpniu 1944 r. wyznaczono go na dowódcę Brygady Świętokrzyskiej NSZ. Z jego meldunków i raportów wyłania się postać żołnierza-profesjonalisty. Sprawdził się jako dowódca dużej jednostki partyzanckiej i cieszył się zaufaniem swoich podkomendnych.

Brygada Świętokrzyska walczyła zarówno z Niemcami jaki i Sowietami…

Zwalczano obu wrogów: z Niemcami starano się unikać walk, bo narażały one ludność cywilną. Walkę przyjmowano albo w samoobronie (jak pod Radoszycami 20 września 1944 r., gdzie stoczono bitwę z dużym oddziałem lotników i żandarmów), albo organizowano zasadzki na szosie, żeby się dozbroić. Niemcy przegrywały wojnę, nadchodził nowy okupant. Trzeba się było przygotować do walki z Sowietami i ich forpocztą: podziemiem komunistycznym.

Brygada stała się narzędziem czynnej dekomunizacji terenu kielecczyzny. Ścigano i likwidowano mniejsze oddziały komunistycznej Armii Ludowej, stoczono też kilka zwycięskich bitew z większymi zgrupowaniami, np. pod Rząbcem gdzie rozbito ponad stuosobową grupę złożoną z sowieckich skoczków, dezerterów z Ostlegionen i polskich komunistów. Kilkudziesięciu Sowietów trafiło do niewoli, a gdy próbowali uciec zostali wystrzelani.

Zaciętość w ściganiu komunistów wynikała także stąd, że wielu z nich było odpowiedzialnych za napady rabunkowe na dwory i wsie. Działalność Brygady spowodowała likwidacje dużych oddziałów AL – pod koniec 1944 r. lotne patrole Brygady, nazywane żartobliwie „fabrykami grobów dla komunistów”, zajmowały się wyłapywaniem pojedynczych PPR-owców i likwidacją ich agentury po wsiach. Łącznie w wyniku działań Brygady, która stoczyła kilkadziesiąt bitew i potyczek, zostało zlikwidowanych ok. 300 Niemców i ich kolaborantów oraz zbliżona liczba Sowietów i ich polskojęzycznych sojuszników.

Uciekając przed Sowiecką ofensywą w styczniu 1945 r. Brygada Świętokrzyska pod dowództwem „Bohuna”, przemykała pod nosem sił niemieckich. Czy zawarła z nimi jakiś, choćby tymczasowy, sojusz? Niektórzy mówią wręcz o kolaboracji.

O żadnym sojuszu ani kolaboracji nie było mowy. Nie udało się niepostrzeżenie przedostać przez linie niemieckie, nawet mimo panującego wówczas chaosu. Zawarto rozejm z lokalnym dowódcą, który miał większe zmartwienia, niż walka z polskim oddziałem, który chciał jedynie przejść dalej.

Później, gdy Brygada znalazła się na niemieckim zapleczu, na terenie przedwojennych Niemiec, nie było już tak łatwo. Niemcy naciskali na włączenie się jednostki polskiej do walki z Sowietami. Płk „Bohun” i jego sztab grali na czas. Każdy dzień zbliżał upadek III Rzeszy, trzeba było udawać dyplomację, bo Niemcy mieli jeszcze dość determinacji i sił, żeby rozbić Brygadę.

Niemcy składali płk. „Bohunowi” m.in. ofertę walki po ich stronie przeciwko Armii Czerwonej. Oferowali szkolenia i broń. Dowódca Brygady wysłał im nawet grupę żołnierzy, którzy mieli być szkoleni na dywersantów.

To „Bohun” stwierdził, że jako partyzanci nie nadają się do walki na froncie i potrzebują czasu na przeszkolenie. Broni żadnej nie dostali, szkolenia się ślimaczyły, bo Polacy ciągle wynajdowali jakieś przeszkody.

Ale Niemcom nie chodziło o udział Brygady w walkach – chodziło o efekt propagandowy i polityczny. Domagali się stworzenia grup desantowych, które miały prowadzić akcję dywersyjną na zapleczu sowieckim. „Bohun” pozornie się na to zgodził, uznając, że nie ma innej opcji – chodziło tylko o kupienie czasu. Skoczkowie otrzymali rozkaz niewykonywania żadnych działań na korzyść Niemców – ich jednym zadaniem było nawiązanie łączności z Dowództwem NSZ w kraju.

Brygada była potrzebna Niemcom jeszcze z jednego powodu: wyżsi rangą oficerowie Wehrmachtu i SS chcieli wmontować ją w tworzoną przez siebie organizację konspiracyjną, która miała być ich kartą przetargową w rozmowach z aliantami. Dlatego tuż przed upadkiem Niemiec w marcu i kwietniu 1945 r. wysyłano liczne grupy spadochroniarzy rumuńskich, ukraińskich, białoruskich. Liczono, że Amerykanie, będący jak przewidywano w przededniu konfliktu z Sowietami, dadzą się nabrać na „antykomunistyczna międzynarodówkę” pod przywództwem niemieckim. Udział Polaków miał tę intrygę uwiarygodniać. Ale się nie udało, bo w drugiej połowie kwietnia Brygada, która stacjonowała na Morawach, wymknęła się Niemcom i ruszyła na zachód. Nawiązano kontakt z 3 Armią gen. Pattona. Żołnierze płk. „Bohuna” byli jedynymi przedstawicielami podziemia niepodległościowego, którzy współdziałali taktycznie z wojskami alianckimi walcząc z Niemcami w ostatnich dniach wojny. Wyzwolili wówczas obóz koncentracyjny dla kobiet w Holysovie.

Co się działo z „Bohunem” po tym, jak przeprowadził Brygadę na stronę aliantów i przestał być jej dowódcą?

W sierpniu 1945 r. Brygada została ewakuowana z zachodnich Czech do amerykańskiej strefy okupacyjnej w Niemczech. Na jej bazie powstały Polskie Kompanie Wartownicze. Płk „Bohun” był ich pierwszym dowódcą.

Później osiadł we Francji utrzymując stały kontakt z byłymi podkomendnymi. Było to tym łatwiejsze, że w 1948 r. kompanie brygadowe zostały rozwiązane, a ich żołnierze ewakuowani do Francji, gdzie stworzyli paramilitarną straż przemysłową w zakładach o znaczeniu strategicznym. Ich zadaniem było przeciwdziałanie komunistycznej agitacji i strajkom. Utworzono kombatancką organizację „Ogniwo”, która miała skupiać byłych żołnierzy NSZ. Wszyscy nadal liczyli, że wrócą do kraju z bronią w ręku, wraz z wojskami alianckimi.

Płk. Szackiego komuniści nienawidzili wyjątkowo. Najpierw starali się o jego ekstradycję, a później chcieli go po prostu zabić.

Jeszcze gdy Brygada stacjonowała w Czechach była próba porwania płk. „Bohuna”. Jego likwidacja stała się priorytetem dla wywiadu PRL – żył w ciągłym zagrożeniu. W 1950 r. władze warszawskie zażądały jego ekstradycji, jako „zbrodniarza wojennego”. Znalazł się we francuskim areszcie, jednak sąd oddalił żądania twierdząc, że są bezpodstawne i nie poparte dowodami. W jego obronie wystąpiły licznie byłe francuskie więźniarki z Holysova i przedstawiciele polskiej emigracji niepodległościowej.

W 1955 r. płk „Bohun” wyemigrował do Stanów Zjednoczonych. Likwidacji uległo też „Ogniwo”. W stosunkach wschód-zachód następowało odprężenie, znikła perspektywa wojny z Sowietami. Ludzie chcieli zakładać rodziny i ułożyć sobie życie. Nie było dla nich powrotu do kraju, więc duża część pojechała za swoim dowódca. W Chicago do lat 90. działało koło Stowarzyszenia Polskich Kombatantów skupiające byłych NSZ-owców. Jego honorowym przewodniczącym był płk „Bohun”. Zmarł w lipcu 1992 r.


Rozmawiał: Krzysztof Gędłek