środa, 11 października 2017

Wydarzenia w Hiszpanii komentuje profesor Jacek Bartyzel. Jedność albo islamizacja. Dokąd zmierza Katalonia?


      Gdyby Katalonia odłączyła się od Hiszpanii, to powstałaby republika, która prawdopodobnie najszybciej na obszarze całej Hiszpanii stałaby się islamska. To przerażająca perspektywa – mówi w rozmowie z PCh24.pl prof. Jacek Bartyzel wyjaśniając złożone procesy, jakie doprowadziły na przestrzeni dziejów do rozwoju katalońskiego separatyzmu.

Jak konserwatysta powinien patrzyć na to, co dzieje się obecnie w Katalonii, w tym na podnoszony niekiedy argument o tzw. prawie narodów do samostanowienia?

Konserwatysta musi na to patrzeć z niepokojem i smutkiem, gdyż to jest proces dezintegracji wspólnoty kształtującej się przez wieki. Charakteryzowała się ona dwoma cechami. Po pierwsze, jedność opierano o wyznawanie tej samej wiary. Hiszpańscy tradycjonaliści używają pojęcia unidad católica, czyli jedność katolicka. Po drugie, jedność wynikała z osoby monarchy – katolickiego króla wszystkich historycznych prowincji, które złożyły się na Hiszpanię.

Hiszpania to nie jest, tradycyjnie ujmując, pojęcie etniczne czy językowe. Hiszpania, a raczej jak kiedyś mówiono Hiszpanie (w liczbie mnogiej), czyli Las Españas, a nie La España, to zbiór królestw, księstw i señorii, które tworzyły się w ramach rekonkwisty, czyli odbijania Półwyspu Iberyjskiego z rąk muzułmańskich okupantów. Ziemie te stopniowo się ze sobą łączyły, najczęściej drogą małżeństw, ale przez wieki, przynajmniej do początku XVIII wieku, zachowywały swoją odrębną tożsamość.

W tym sensie Katalonia, wbrew temu co się nagminnie zmyśla, nigdy nie była niepodległym państwem. Hrabstwo Barcelony, założone przez Franków jako buforowa Marchia Hiszpańska, w latach 874-1137 nie miało wprawdzie faktycznego zwierzchnika, ale formalnie nadal jego suzerenami byli władcy frankijscy, a później francuscy. Podobnie niezależne czy przynajmniej odrębne były przecież dłużej lub krócej inne hiszpańskie organizmy tworzące się w czasie i wskutek rekonkwisty, jak Królestwo Asturii, Królestwo Leónu, Hrabstwo Kastylii (które dopiero w 1157 stało się królestwem), Królestwo Nawarry, a epizodycznie nawet Królestwo Galisji czy Królestwo Sobrarbe, ale żadne z nich nie domaga się dzisiaj niepodległości. Analogicznie w jeszcze wcześniejszym okresie istniało wiele mikroskopijnych królestw anglosaskich, które dopiero w 802 roku zjednoczyli władcy Wessexu, albo później księstw polskich w dobie rozbicia dzielnicowego. Wszystko to jednak stanowi feudalną mozaikę zmiennego obszaru władztwa, charakterystyczną dla wczesnego średniowiecza i nie ma nic wspólnego z nowożytnym i współczesnym pojęciem suwerennego państwa.

Księstwo Katalonii znalazło się najpierw w obszarze Korony Aragońskiej obok dwóch pozostałych składowych: Królestwa Aragonii i Królestwa Walencji. Wszystkie te ziemie miały odrębne Kortezy, odrębne rządy lokalne, w Katalonii była to Generalitat, czyli Generalność.

Odrębny język kataloński, rzeczywiście różny od kastylijskiego (zwanego potocznie hiszpańskim), podobny bardziej do języka oksytańskiego (prowansalskiego), niczego tutaj nie zmienia, ponieważ monarchie tradycyjne nie tworzyły się na bazie językowej. Charakterystycznym jest, że w okresie wczesnego średniowiecza w ramach organizacji kościelnej biskupi z katalońskiej Tarragony jeździli na synody biskupów katolickich do kastylijskiego Toledo, a nie na przykład do Narbony, gdzie byłoby im trzy razy bliżej.

Język galisyjski też jest bardziej podobny do portugalskiego niż do kastylijskiego, ale nie zmienia to faktu, że Galisyjczycy są Hiszpanami, tak jak i Katalończycy są zarówno Katalończykami jak i Hiszpanami. Hiszpania to jedność wspólnoty losów, wiary i króla.

Dlaczego więc drogi Hiszpanii i Katalonii zaczęły się rozchodzić?

Nieszczęściem było to, co stało się po tak zwanej hiszpańskiej wojnie sukcesyjnej w latach 1700-1713, kiedy Katalonia, jak i większość Aragonii, poparła kandydaturę arcyksięcia Karola Habsburga, a zwycięstwo odniósł kandydat francuski Filip Andegaweński, wnuk Ludwika XIV.

Kastylia i Aragonia, jako dwa największe królestwa, w XV wieku weszły w unię personalną, którą można porównać do unii Polski i Litwy. Mimo tego królestwa te miały odrębne zasady sukcesji. Według prawa kastylijskiego, jeśli władca umierał bez syna, to mogła dziedziczyć jego córka. W Nawarze i Aragonii, a więc automatycznie również i w Katalonii, panowało prawo burgundzkie, zwane semisalickim, polegające na tym, że kobieta mogła dziedziczyć dopiero wtedy, kiedy nie było żadnego męskiego potomka jakiejkolwiek gałęzi panującego domu (sukcesja agnatyczna).

Przez 200 lat panowania Habsburgów ta różnica nie powodowała problemów, gdyż monarcha zawsze miał syna. Problem powstał, gdy Karol II zmarł bezpotomnie. Wedle wykładni kastylijskiej tron należał się potomkowi najbliższej żeńskiej krewnej Karola II (jego przyrodniej siostry Marii Teresy), czyli Filipowi. Według prawa aragońskiego tron należał się Habsburgom z tej linii, która nadal jeszcze żyła.

Ponieważ Katalonia, a zwłaszcza Barcelona, poparła Karola i była ostatnim punktem oporu tej opcji dynastycznej, to po pierwsze została zbombardowana z morza w 1714 roku przez wojska hiszpańsko-francuskie, a co więcej, została ukarana. W 1716 Filip V wydał tzw. Nueva Planta, czyli nowy plan organizacji krajów koronnych Aragonii, w tym Katalonii, w którym odebrał im tradycyjne fueros – dawne przywileje i autonomię. Państwo pod rządami Burbonów zaczęło się centralizować na wzór francuski. Wtedy też zaczęło się prześladowanie języka katalońskiego, aczkolwiek jest nieprawdą, co niekiedy się podaje, jakoby to kataloński został zastąpiony kastylijskim w roli języka urzędowego. Kataloński nigdy nie był językiem urzędowym, bo wcześniej tę funkcję pełniła łacina. W XVII, a zwłaszcza w XVIII wieku w Europie zaczęto przechodzić w językach urzędowych z łaciny na języki narodowe. Pytanie tylko co jest językiem narodowym? W warunkach hiszpańskich jest nim kastylijski.

Od tej pory w Katalonii zawsze się tliło, chociaż z drugiej region stał się najbogatszym i najszybciej rozwijającym się pod względem przemysłowym w całej Hiszpanii. Paradoksalnie umożliwiła to centralizacja, gdyż Kastylii odebrano monopol na handel z koloniami. Katalonia od tej pory jest najbogatszym regionem, ale jednocześnie gnębiona jest katalońskość. Najpierw przez monarchię absolutną, czyli tzw. despotyzm oświecony, a następnie przez monarchię liberalną. Liberałowie też są bowiem centralistami.

Jak Katalończycy zareagowali na centralizację?

Zrodził się tam dwa odmienne ruchy oporu. Nie było jednak pomiędzy nimi żadnego związku: z jednej strony Katalonia staje się w XIX wieku bazą tradycjonalizmu hiszpańskiego, nazywanego wtedy potocznie karlizmem od imienia króla de iure, pozbawionego bezprawnie tronu Karola V i jego potomków. Karlizm chce odwołania centralizacji i przywrócenia fueros nie tylko w Katalonii, ale w całej Hiszpanii, chce powrotu tradycyjnej struktury Las Españas, w którym każda prowincja ma swoje prawa. Jednocześnie silnie podkreślany jest w karlizmie pierwiastek katolicki.

Cała Hiszpania była tradycyjnie silnie katolicka, ale Katalonia w tym przodowała. Duchowym centrum regionu było sanktuarium w Montserrat. Jak pisał biskup kataloński Josep Torras i Bages, istotą tradycji katalońskiej jest katolickość. Niestety karlizm przegrał trzy wojny w XIX wieku, a potem, chociaż długo pozostawał siłą istotną, to na trwałe znalazł się poza strukturami władzy.

Jednocześnie w tym samym czasie w Katalonii narodził się nacjonalizm o charakterze liberalnym i laickim, który w kategoriach ideowych można nazwać nacjonalitaryzmem. Inspirował się on ideami rewolucji francuskiej i zasady suwerenności narodu. Widać to nawet językowo. Liberalni nacjonaliści używali słowa nación, czyli naród w rozumieniu np. francuskiego nation, natomiast tradycjonaliści słowo nación uznawali za obce. Karliści mówili o pueblo, czyli o ludzie. Według nich, różne pueblos współtworzą hiszpańską ojczyznę. Składa się na nią lud kataloński, lud kastylijski, lud nawaryjski i inne.

Ruch nacjonalistyczny w Katalonii, wyrastający najpierw w kręgu wpływów romantycznych, a potem pod wpływem pozytywizmu, czyli także ideologii zdecydowanie laickiej, miał być już nie tylko zaprzeczeniem hiszpańskości, ale i katolicyzmu, który – zgodnie z ideologią – przestał być wyznacznikiem tożsamości. Bardziej umiarkowani, nieco konserwatywni nacjonaliści, jak na przełomie XIX i XX wieku Enric Prat de la Riba, szanowali katolicyzm, ale jako religię narodu katalońskiego, a nie w znaczeniu, że katolicyzm tworzy katalońską tożsamość. Natomiast później zaczął dominować nurt całkowicie laicki, opierający tożsamość na bazie językowo-etnicznej oraz ideologii suwerenności ludu.

Nie jest oczywiście przypadkiem, że jak we wszystkich takich tego typu nacjonalizmach separatystycznych ogromną rolę odgrywała masoneria. Tak też było w wypadku Katalonii.

A jak wyglądała sytuacja Katalonii w wieku XX?

O ile w okresie I Republiki w XIX wieku działacze katalońscy skłaniali się do pozostania w Hiszpanii jako federacji – co nie miało nic wspólnego z tradycją, gdyż wzorowano się na ustroju Stanów Zjednoczonych – to w trakcie rządów restaurowanej w roku 1874 monarchii konstytucyjnej, lecz uzurpatorskiej, kontynuowano liberalno-centralistyczną politykę, co dla Katalończyków oznaczało prześladowania, zwłaszcza w trakcie dyktatury generała Miguela Prima de Rivery w latach 1923-1930.

II Republika dała Katalonii autonomię zbliżoną do dzisiejszej. Niestety siłami dominującymi tam byli lewicowi nacjonaliści, przede wszystkim z Esquerra Republicana (czyli lewicy republikańskiej). Ich wyróżnikiem był gwałtowny antykatolicyzm.

Ujawniło się to zwłaszcza w trakcie wojny domowej, gdy zdominowana przez siły nacjonalistyczno-republikańskie Katalonia stała się bastionem Frontu Ludowego. To po wojnie domowej zrodziło represje, gdyż gen. Franco był kontynuatorem tradycji centralizmu monarchii liberalnej, jako człowiek wywodzący się jej establishmentu.

Co stało się z Katalonią po utracie władzy przez obóz gen. Franco? Jak region wygląda dziś?

Prawem reakcji, po tak zwanej transición, czyli przejściu do demokracji, Katalonii uzyskała status autonomiczny jako jeden z siedemnastu regionów Hiszpanii i ma tę autonomię szczególnie rozbudowaną, ale jeszcze obecnie dochodzi do tego inny czynnik.

Nie dość, że tamtejszy separatyzm ma lewicowe oblicze, to Katalonia jest jednym z najbardziej zagęszczonych w Hiszpanii miejsc imigracji zarówno muzułmanów, jak i ludności kolorowej, którzy w miarę pobytu uzyskują prawa wyborcze. To te kręgi są szczególnie zainteresowane niepodległością.

Gdyby zrealizował się najgorszy scenariusz, czyli odpadnięcie Katalonii od reszty Hiszpanii, to jest bardzo prawdopodobne, że nie tylko byłaby to republika – i to republika bardzo jakobińska w tym znaczeniu, że szowiniści prześladowaliby wszystko, co niekatalońskie etnicznie i językowo – ale byłaby to republika, która najszybciej stałaby się na obszarze całej Hiszpanii islamska. To przerażająca perspektywa.

Czy więc można powiedzieć, że historia zatoczyłaby koło, z tą różnicą, że o ile ostatnimi wyzwolonymi z władzy Maurów terenami było południe Hiszpanii, tak teraz w ręce islamu jako pierwsza wpadłaby północ?

Barcelona została wyzwolona spod okupacji mauretańskiej wcześnie, bo już w 801 roku więc rzeczywiście byłoby to pełne koło.

Byłem teraz przez kilka dni w Andaluzji, czyli w regionie najpóźniej wyzwolonym z rąk muzułmanów. Panuje tam patriotyczna euforia hiszpańska. W dniach katalońskiego referendum na setkach balkonów domów widziałem wywieszone hiszpańskie flagi. Andaluzyjczycy zdecydowanie potępiają katalońskich separatystów. Wyjątkiem są ci, który w poszukiwaniu lepszej pracy przenieśli się do Katalonii. Ci są separatystami, co jest aberracją.


Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał Michał Wałach

Za:  http://www.m.pch24.pl/jednosc-albo-islamizacja--dokad-zmierza-katalonia-,55263,i.html