wtorek, 21 listopada 2017

Ku pamięci Francisco Franco

franco murial      Biorąc pod uwagę powstrzymanie czerwonej hordy, autentyczną wierność względem Stolicy Piotrowej i co najważniejsze; przedłużenie żywotności tego drzewiej wspaniałego kraju romańskiego jakim była Hiszpania –  i co z tym bezsprzecznie związane – przystopowanie chociaż na chwilę degeneracji Okcydentu, a pomijając (nie daj Boże, wynikający ze złej woli, raczej z często spotykanego – niepełnego rozumienia zasad prawowitości) błąd, jakim było przekazanie korony Hiszpanij uzurpatorowi Janowi, w czterdziestą rocznicę śmierci, pamiętajmy o wielkim wodzu jakim był Caudillo – generał  Francisco Franco y Bahamonde.

Jego przywiązanie do transcendentnego źródła władzy, tradycji i symboliki najlepiej podsumowane podczas instauracji w madryckim (królewskim) kościele świętej Barbary, gdzie występował pod baldachimem (przywilej zastrzeżony dla biskupów i królów, więc pomazańców); na którą sprowadzono najświętsze insygnia królestwa: wizygocką relikwię Arki, nawaryjskie łańcuchy zdobyte w bitwie pod Tolosą, Chrystusa spod Lepanto, wizerunek Naszej Pani z Atocha. Odśpiewano Te Deum, średniowieczną sekwencję: hymn na powrót króla z wojny (zastępując oczywiście słowo „rey” słowem „caudillo”). Na początku, pomodliwszy się u grobów Karola V i Filipa II w Eskurialu, złożył swoją szpadę u stóp Chrystusa z Lepanto jako votum. Następnie otrzymał błogosławieństwo od Prymasa Toledo i Hiszpanii, który powierzył go opiece „Tego, od którego pochodzi Prawo i Władza”. *
 
Ostatni, prawdziwie katolicki mąż stanu.
 
AJ
 
* fragment korespondencji znanej jako „Listy do J.” –  prof. Bartyzel