czwartek, 14 grudnia 2017

Stanisław Bulza: „Jeżeli to nie spłynie krwią…”


Rzeczywisty twórca Solidarności

     Zbigniew Brzeziński jest amerykańskim politykiem i strategiem globalnej polityki. Jest nazywany jastrzębiem polityki zagranicznej USA. Henryk Pająk w książce „Bestie końca czasu” cytuje Johna Colemana: „Komitet 300” rozkazał Klubowi Rzymskiemu zniszczenie Kościoła katolickiego oraz przygotowanie warunków do interwencji sowieckiej w Polsce. Solidarność była tworem Zbigniewa Brzezińskiego z Komitetu 300. To Brzeziński wybrał nazwę tego „związku zawodowego”, wytypował jego organizatorów i przywódców. Nigdy „Solidarność” Brzezińskiego i jego kumpli z Klubu Rzymskiego nie była „ruchem pracy”. Była to masowa, populistyczna organizacja stworzona po to, aby wywołać zmiany w bloku sowieckim, absolutnie konieczne do kontynuowania budowy Jednego Rządu Światowego”.

Jerzy Holzer w książce „Solidarność 1980-1981” pisze, że nazwę związku „Solidarność” na zjeździe w Gdańsku zaproponował Karol Modzelewski. 17 września 1980 r. do Gdańska zjechali się przedstawiciele Międzyzakładowych Komitetów Założycielskich, Międzyzakładowych Komitetów Robotniczych i Międzyzakładowych Komisji Robotniczych z całego kraju. Zapadły tam wówczas decyzje o utworzeniu jednego związku. Przyjęto propozycję Modzelewskiego, aby nosił on nazwę Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego „Solidarność” (Jerzy Holzer, „Solidarność 1980-1981”, Wydawnictwo Krąg, Warszawa 1984). K. Modzelewski mógł być wcześniej wytypowany, obok innych, przez Brzezińskiego.

Już w latach 60. XX w. Brzeziński pracując w Departamencie Stanu ds. Planowania Polityki Rady opracował strategię pokojowego zaangażowania USA w celu osłabienia bloku sowieckiego. W latach 1977-1981 był doradcą do spraw bezpieczeństwa prezydenta Cartera i w tym czasie wywierał znaczący wpływ na amerykańską politykę zagraniczną. Podczas pracy w Białym Domu podkreślał rolę praw człowieka, jako środka ideologicznej ofensywy przeciwko ZSRR. W celu osłabienia ZSRR, zachęcał dysydentów w Europie Wschodniej, aby walczyli głównie o poszanowanie praw człowieka.

W październiku 1966 roku wprowadził do amerykańskiej strategii politykę odprężenia przed zjednoczeniem Niemiec, które było celem polityki amerykańskiej. Przejawem polityki odprężenia w stosunkach Wschód-Zachód było spotkanie 35 państw europejskich, USA i Kanady w Helsinkach w dniach 30 lipca do 1 sierpnia 1975 roku. Był to rezultat osiągnięcia równowagi militarnej między USA a ZSRR. Oba te mocarstwa zrezygnowały z prób osiągnięcia dominującej pozycji na świecie. Obrady zostały uwieńczone podpisaniem Aktu Końcowego KBWE. Zawarto w tym dokumencie między innymi potwierdzenie nienaruszalności granic, oraz przepisy o poszanowaniu praw człowieka.

Departament Stanu USA był zaniepokojony udzieleniem przez Brzezińskiego poparcia dla dysydentów w Niemczech Wschodnich. Administracja amerykańska miała żywo w pamięci krwawo stłumione powstanie w NRD, które wybuchło 16 czerwca 1953 roku, po tym jak rząd ogłosił podniesienie norm wydajności dla pracowników o 10 proc. W przeszło 200 miastach wybuchły strajki, a na ulicach doszło do starć z policją. Władze NRD stłumiły powstanie przy pomocy jednostek Armii Czerwonej ściągniętych z baz radzieckich na terytorium NRD. Brzeziński postulował zaangażowanie USA w popieranie antysowieckiej partyzantki w Afganistanie i antykomunistycznego ruchu Solidarność w Polsce.
Israeli Prime Minister Menachem Begin engages U.S. National Security Advisor Zbigniew Brzezinski in a game of chess at Camp David. Photo: Wikimedia Commons
Premier Izraela Menachem Begin rozgrywa partię szachów z Doradcą Prezydenta Cartera do Spraw Obrony Zbigniewem Brzezińskim w czasie konferencji Camp David. Photo: Wikimedia Commons
Dążono więc do zjednoczenia Niemiec, ale bez angażowania opozycji w NRD. Nie chciano narażać Niemców w NRD, grano więc na wywołanie powstania w Polsce.

Celem polityki amerykańskiej nie była wolna, niepodległa Polska, lecz zjednoczenie Niemiec. Z. Brzeziński w książce „Wielka szachownica” o zjednoczeniu Niemiec pisze: „Jednakże zjednoczenie Niemiec zmieniło rzeczywiste parametry polityki europejskiej. Była to porażka geopolityczna Rosji, a zarazem Francji. Zjednoczone Niemcy nie tylko przestały podporządkowywać się Francji pod względem politycznym, lecz automatycznie wyrosły na niekwestionowaną główną potęgę Europy Zachodniej, a nawet częściowo mocarstwo światowe, zwłaszcza dzięki swoim ogromnym wkładom finansowym, które przekazują kluczowym instytucjom międzynarodowym. Te nowe warunki doprowadziły do pewnych zgrzytów w stosunkach francusko-niemieckich, ponieważ Niemcy zaczęły wyrażać i otwarcie propagować swoja własną wizję przyszłej Europy, w której byłyby partnerem Francji, nie zaś jej protegowanym”.

————————————————

John Coleman (ur. 1935) jest autorem i analitykiem spraw świata. Jest byłym brytyjskim oficerem MI6. Napisał kilka książek i liczne prace w tym analizę struktury władzy na świecie. Pisarz twierdzi, iż mając dostęp do poufnych danych odkrył istnienie siatki, pod której kontrolą znajduje się cały świat. Ludzie ci, dysponujący ogromnymi majątkami, wpływają na historię i życie codzienne. Jeden z ich planów zakłada redukcję liczby ludności i utworzenie jednego ogólnoświatowego państwa. Twierdzi on, że stosunkowo niewielka grupa ludzi działa w komitecie, który nazywa się „Komitet 300” i stanowi światowy rząd. Napisał i wydał książkę „Hierarcha konspiratorów: Komitet Trzystu”.

„Judaszowskie srebrniki”

Prymas Polski (...) Stefan kardynał Wyszyński zwracając się do delegacji „Solidarności Wiejskiej” 6 lutego 1981 roku powiedział:
Kardynał Stefan Wyszyński i Lech Wałęsa po spotkaniu, które odbyło się tuż po ogłoszeniu decyzji Sądu Wojewódzkiego w Warszawie w sprawie legalizacji „Solidarności”. Fot. NN, udostępniła Elżbieta Kosiacka / źródło: Zbiory Ośrodka KARTA
Kardynał Stefan Wyszyński i Lech Wałęsa po spotkaniu, które odbyło się tuż po ogłoszeniu decyzji Sądu Wojewódzkiego w Warszawie w sprawie legalizacji „Solidarności”. Fot. NN, udostępniła Elżbieta Kosiacka / źródło: Zbiory Ośrodka KARTA
„Mówiłem tu przed chwilą z panem Wałęsą i delegacją z Bielska Białej, że ruch, który zrodził się w Polsce – odnowy moralnej i społecznej – jest wybitnie polski. Ten ruch musi służyć przede wszystkim sprawie Polski, to znaczy ludności polskiej, czy to będzie ludność rolnicza, czy robotnicza, dla zaspokojenia jej potrzeb. Trzeba się strzec, żeby się nie wplątali tacy ludzie, którzy mają inne założenia, którzy są gdzieś uzależnieni i chcą przeprowadzić nie polskie sprawy. Trudno to po nazwisku wymieniać. Ludziom tym zależy na tym, aby Polskę wplątać w jakieś sytuacje polityczne” (Stefan Kardynał Wyszyński, „Kościół w służbie Narodu”, Rzym 1981). Niestety, Wałęsa nie posłuchał Prymasa kardynała Wyszyńskiego. Natomiast zaatakowało Prymasa skrajne skrzydło Solidarności.
Jędrzej Giertych, Polski Ruch Narodowy. Fot. arch. Krzysztof Cierpisz, gazetawarszawska.com
Jędrzej Giertych, Polski Ruch Narodowy. Fot. arch. Krzysztof Cierpisz, gazetawarszawska.com
Jędrzej Giertych w Londynie, członek emigracyjnego SN, w latach 1969-1988 redagował i wydawał pismo „Opoka”, które rozsyłał po ośrodkach polonijnych i do Kraju (ukazało się 21 numerów). Jędrzej Giertych na łamach „Opoki” w 1978 r. przestrzegał przed Adamem Michnikiem, działaczem opozycyjnego KOR, jako bardziej szkodliwym niż rządzący wtedy komuniści.

„Solidarność” była finansowa przez USA. Lane Kirkland (1922-1999), amerykański działacz związkowy, w latach 1979-1995 przewodniczący centrali „American Federation of Labor – Congress of Industrial Organizations” (AFL-CIO), pomagał finansować „Solidarność”. We współpracy z administracją Reagana, Kirkland zaangażował centralę w pomoc polskiemu ruchowi „Solidarności”, łącznie przekazując ponad 6 milionów dolarów amerykańskich w gotówce i wyposażeniu
Lene Kirkland nie był jedynym, który zaangażował się w pomoc dla Solidarności. Prezydent Reagan podjął decyzję dotyczącą przekazania 200 mln dolarów dla „Solidarności”. Pieniądze te jednak nigdy nie dotarły do Solidarności, ponieważ gdzieś po drodze zaginęły. Później sprawa ta stała się przedmiotem starcia pomiędzy doradcą prezydenta Reagana prof. Richardem Pipesem, a byłym doradcą prezydenta Jimmy Cartera, Zbigniewem Brzezińskim. Pipes przypuszczał, że duże pieniądze zostały przekazane Solidarności kanałami CIA. Pipes żądał od Brzezińskiego odpowiedzi na pytanie, co stało się z tymi pieniędzmi, skoro nigdy nie trafiły one w całości bezpośrednio do Solidarności. Na to pytanie Brzeziński nigdy nie odpowiedział.
Spotkanie rządu z Solidarnością: Jacek Kuroń, Tadeusz Mazowiecki, Leszek Balcerowicz, 16.02.1990 (Fot. Piotr Wójcik / Agencja Gazeta )
Spotkanie rządu z Solidarnością: Jacek Kuroń, Tadeusz Mazowiecki, Leszek Balcerowicz, 16.02.1990 (Fot. Piotr Wójcik / Agencja Gazeta )
To Stany Zjednoczone stały za projektem przejęcia wpływów w pokomunistycznej Europie Środkowo-Wschodniej poprzez jej gospodarcze uzależnienie, a Soros był tu głównym ich aktorem. Program Sorosa, który wdrażał Balcerowicz, polegał głównie na podporządkowywaniu polskiej gospodarki zaleceniom Międzynarodowego Funduszu Walutowego i radom harwardzkiego profesora Jeffrey’a Sachsa. „Terapia szokowa” zastosowana przez Sorosa, Sachsa i Balcerowicza była oszustwem, bo pozostawała w bezpośrednim konflikcie z pragnieniami przeważającej większości wyborców, którzy oddali 4 czerwca 1989 r. swoje głosy na „Solidarność”. Naród polski został oszukany. Polska została sprzedana USA za „judaszowskie srebrniki”.

Nikt nikomu nie daje pieniędzy za darmo. „Solidarność” była finansowana przez USA. Pytanie: czy w interesie Polski, czy w interesie USA. Jeżeli ktoś myśli, że w tamtych czasach Stany Zjednoczone chciały pomóc Polsce, to jest w błędzie, ponieważ w polityce na ma sentymentów, natomiast jest brutalna walka o polityczne i gospodarcze interesy. Wygrywa sprytniejszy, czyli ten który bardziej oszuka. To od Machiavellego przyjęto hasło „Cel uświęca środki”. Celem polityki amerykańskiej, po trupie Polski, było szybkie zjednoczenie Niemiec.

Manewry „Sojuz ‘81”


Gen. Wojciech Jaruzelski z ministrami obrony państw Układu Warszwskiego obserwuje ćwiczenia "Sojuz-81" (trwające do 7 kwietnia). Fot. za oocities.org
Gen. Wojciech Jaruzelski z ministrami obrony państw Układu Warszwskiego obserwuje ćwiczenia „Sojuz-81” (trwające do 7 kwietnia). Fot. za oocities.org
W Bukareszcie w dniach 1-3 grudnia 1980 roku odbyło się spotkanie ministrów państw Układu Warszawskiego, na którym zaproponowano zorganizowanie wspólnych manewrów pod kryptonimem „Sojuz 80”. 8 grudnia 1980 r. pod pozorem ćwiczeń koalicyjnych na teren Polski miało wkroczyć osiemnaście związków taktycznych (piętnaście dywizji Armii Radzieckiej, w tym dywizja powietrznodesantowa, dwie dywizje Czechosłowackiej Armii Ludowej i jedna Narodowej Armii Ludowej NRD). Wraz z dwiema dywizjami radzieckimi stacjonującymi w Polsce zgrupowanie inwazyjne liczyłoby dwadzieścia dywizji wojsk lądowych. Kategoryczny sprzeciw przywódców PRL i naciski państw NATO, głównie USA, spowodowały, że radziecki sztab generalny oficjalnie odstąpił od realizacji organizowania tych manewrów wojskowych. Jednak 16 marca 1981 r. rozpoczęły się na terytorium Polski, Czechosłowacji, NRD i ZSRR manewry wojskowe „Sojuz ’81”, które trwały do 7 kwietnia 1981 roku. Decyzję o ich zakończeniu podjął sekretarz generalny KC KPZR Leonid Breżniew, gdyż Jimmy Carter, prezydent USA, wystosował do niego ostrzegawczą depeszę.

„90. spokojnych dni”

Autorzy w wydanym w 1984 r. przez Niezależny Ośrodek Myśli Politycznej w ramach Zeszytów Edukacji Narodowej opracowaniu pt. „Polska lat osiemdziesiątych. Analiza stanu obecnego i perspektywy rozwoju sytuacji politycznej w Polsce”, piszą: Po śmierci Bieruta, „generalny kierunek rozwoju w Polsce nie był zgodny z życzeniami władców Kremla, a każda kolejna polska ekipa była – z radzieckiego punktu widzenia – gorsza od poprzedniej. Powstanie „Solidarności”, wieńczące pasmo radzieckich niepowodzeń w Polsce, było dla Rosjan katastrofą i nigdy nie mieli oni co do tego wątpliwości. Nie poczynili jednak w odpowiednim momencie wystarczających kroków dla ratowania polskiej gospodarki, nie podtrzymali upadającej ekipy Gierka, pozwolili nawet na rejestrację Solidarności”.
9 lutego 1981 r. na VIII Plenum KC partii postanowiono wysunąć na premiera gen. Jaruzelskiego. Dwa dni później, 11 lutego, Sejm powołał go na stanowisko premiera (premier od 11 lutego 1981 do 6 listopada 1985, oraz w latach 1981-1989 I sekretarz KC PZPR). Następnego dnia premier złożył oświadczenie o przewidywanych kierunkach działania Rządu. Jego wystąpienie miało charakter ugodowy, prosił o zaniechanie akcji strajkowych, o 3 miesiące pracowitych dni – 90 dni spokoju. Trzeba pamiętać, że od 1974 r. rozpoczął się w Polsce kryzys gospodarczy, wzrastało zadłużenie zagraniczne. Mimo to nie wstrzymano inwestycji, które w latach 1977-78 wzrastały. Sytuacja gospodarcza Polski z roku na rok się pogarszała. Zadłużenie Polski w krajach kapitalistycznych doszło w 1980 r. do takiego poziomu, że całość wpływów z eksportu wolnodewizowego nie wystarczała nawet na bieżącą obsługę długów, nie mówiąc już o utracie możliwości spłacenia zadłużenia w jakiejkolwiek perspektywie czasowej. Strajki pogłębiały kryzys.

Solidarność przyjęła wybór Jaruzelskiego na premiera życzliwie. Od 16 marca 1981 r. trwały manewry „Sojuz ‘81”, już następnego dnia, 17 marca, marszałek Kulikow spotkał się z Kanią i gen. Jaruzelskim. 12 marca zarząd wojewódzki rolniczej „Solidarności” w Bydgoszczy ogłosił pogotowie strajkowe. 16 marca w Bydgoszczy do zajętego przez strajkujących budynku przybyli przedstawiciele zjednoczonego (na zjeździe poznańskim 8-9 marca) NSZZ Rolników Indywidualnych „Solidarność” z przewodniczącym Kułajem na czele. Utworzono Ogólnopolski Komitet Strajkowy. Najważniejsze z żądań dotyczyło uznania przez rząd wiejskiej „Solidarności” za „społeczno-zawodowego reprezentanta rolników indywidualnych” (Jerzy Holzer, Solidarność 1980-1981, Wydawnictwo Krąg, Warszawa 1984). Trzy dni po rozpoczęcia manewrów „Sojuz ‘81”, 19 marca 1981 r. wystąpiła tzw. prowokacja bydgoska. Milicja interweniowała brutalnie. W rezultacie trzy osoby doznały obrażeń i znalazły się w szpitalu.
Lech Wałęsa przemawia w Bydgoszczy 20 marca 1981 r., dzień po pobiciu Jana Rulewskiego przez milicję (fot. PAP / Jerzy Kośnik)
Lech Wałęsa, przewodniczący NSZZ Solidarność, przemawia w Bydgoszczy 20 marca 1981 r., dzień po pobiciu Jana Rulewskiego przez milicję (fot. PAP / Jerzy Kośnik)
W oświadczeniu Krajowej Komisji Porozumiewawczej (KKP) zawarta była interpretacja wydarzeń bydgoskich: „Akcja, jaka miała miejsce 19 marca 1981 r. jest oczywistą prowokacją wymierzoną w rząd premiera Jaruzelskiego” (Jerzy Holzer, Solidarność 1980-1981, Wydawnictwo Krąg, Warszawa 1984). MKZ w Bydgoszczy ogłosił , aby 20 marca odbył się dwugodzinny strajk protestacyjny. KKP akceptowała decyzję o strajku. Do protestu dołączył region toruński. 22 marca odbyły się rozmowy przedstawicieli rządu z przywódcami Solidarności i doradcami. Nie doszło do uzgodnień, natomiast ustalono, że ponowne spotkanie odbędzie się 25 marca. 23 marca w Bydgoszczy zebrała się KKP. Posiedzenie odbywało się w dużym napięciu. Wałęsa nie krył swego niezadowolenia z błędów popełnionych przez bydgoską „Solidarność”. Mówił, że „akcja rolników z Bydgoszczy była zaskoczeniem dla KKP, na sesję WRN zaproszenie dostało 6 osób, a przyszło dużo więcej, chyba niepotrzebnie” (Jerzy Holzer, Solidarność 1980-1981, Wydawnictwo Krąg, Warszawa 1984).

Wystąpienie Wałęsy otworzyło najważniejszą część obrad, podczas których rozważono plany dalszego działania. Wielu członków KKP parło do ustalenia bliskiego i nie poprzedzonego krótkim strajkiem ostrzegawczym terminu strajku generalnego. W końcu ustalono, że w razie niepowodzenia rozmów z rządem przeprowadzić czterogodzinny strajk ostrzegawczy 27 marca, a ile nie wpłynie on na zmianę stanowiska rządu, 31 marca rozpocząć okupacyjny strajk generalny. Na spotkaniu z rządem jednak nie doszło do porozumienia. 27 marca odbył się czterogodzinny strajk ostrzegawczy. Wieczorem wznowiono w Warszawie rozmowy między rządem a „Solidarnością”. Rezultat spotkania był niewielki. 29 marca rozpoczęło się plenum KC PZPR. Obrady były burzliwe.

W nocy z 29 na 30 marca Krajowy Komitet Strajkowy uznał, że sytuacja ulega zasadniczej zmianie i pojawia się możliwość szybkiego porozumienia. 30 marca w Warszawie doszło do nieoficjalnych negocjacji. Powołany wcześniej „zespół dobrych usług” Gieysztora, Szaniawskiego i Święcickiego, spotkał się z przedstawicielami rządu i „Solidarności”.
Przedstawiciele organizacji chłopskich u ks. prymasa kard. Stefana Wyszyńskiego, 1981. Fot. za zakliczyninfo.pl.
Przedstawiciele organizacji chłopskich u ks. prymasa kard. Stefana Wyszyńskiego, 1981. Fot. za zakliczyninfo.pl.
Tego dnia przywódcy „Solidarności” spotkali się też z Prymasem kardynałem Stefanem Wyszyńskim. Według streszczenia zapisu magnetofonowego przedstawionego później na posiedzeniu KKP, prymas „widzi, że sytuacja się komplikuje, nie tylko w wymiarze krajowym”, zadaje sam sobie pytanie, „czy lepiej z narażaniem naszej wolności i życia już dziś osiągnąć postulaty, jak najsłuszniejsze, czy też tylko niektóre, inne – nie rezygnując – odłożyć na później”. Kardynał Wyszyński sądził w szczególności, że należy odłożyć żądania personalne, na razie za najważniejsze uznać żądania instytucjonalne – takie jak gwarancje bezpieczeństwa i dostęp do środków masowego przekazu, zwłaszcza zaś legalizacja rolniczej „Solidarności”. Prymas przestrzegał: „Strajk generalny łatwo zacząć, lecz trudno skończyć” (Jerzy Holzer, Solidarność 1980-1981, Wydawnictwo Krąg, Warszawa 1984).

Wreszcie strona rządowa i „Solidarność” doszli do porozumienia. Gwiazda ogłosił w telewizji komunikat o zawieszeniu strajku generalnego, który miał się rozpocząć następnego dnia. Cała Polska odetchnęła.

W kwietniu i maju władze poszły na wiele ustępstw, zwłaszcza w skali lokalnej, ale też w skali krajowej. 12 maja 1981 r. Sąd Wojewódzki w Warszawie zarejestrował NSZZ Rolników Indywidualnych „Solidarność”. Skończył się ostatecznie wielomiesięczny okres starć i napięcia wokół tej sprawy.

Stasi w Polsce

Maciej Giertych w biuletynie „Opoka w Kraju” napisał: „To, że w Polsce poleje się krew, oraz to, że obiecywano NRD za udział w opanowaniu Polski, obszar na zachód od linii Szczecin-Katowice. O ustaleniach między ZSRR a NRD pisały gazety RFN: „Die Bunte” 25 lutego 1982 i „National-Zaitung 2 kwietnia 1982” (Maciej Giertych, „Opoka w Kraju”, nr 72(93) kwiecień 2010).
Radzieckie władze, uwikłane w kłopoty w Afganistanie oraz na trudną do przewidzenia postawę Chin, zrezygnowały w końcu z interwencji w Polsce. Naciskał na nią jeszcze tylko Erich Honecker, I sekretarz KC w NRD. Na pewno nie kierowały nim motywy tzw. socjalistycznego internacjonalizmu. Bądź, co bądź niemieckie wojsko mogło za przyzwoleniem ZSRR wkroczyć na polskie ziemie zachodnie (Janusz Dobrosz, „Zniewalanie Polski”, Wydawnictwo „NORTOM”, Wrocław 2006). O takim scenariuszu wówczas się mówiło. Zagrożenie agresją wojsk NRD i Czechosłowacji trwało aż do wiosny 1982 r.

O zamierzonej interwencji enerdowskiej świadczy dobitnie penetracja Polski przez enerdowskie Stasi już od pierwszych chwil powstania „Solidarności”. Do dziś nie wiadomo, kto spowodował wejście Stasi do Polski. Prawdopodobnie agenci Stasi mieli rozpoznać „Solidarność” i zabezpieczyć pobyt wojsk enerdowskich na terytorium Polski.

Najważniejszą rolę w działalności operacyjnej Stasi w Polsce odgrywał Wydział Główny II Ministerstwa Bezpieczeństwa Państwowego (MfS-Hauptabteilung II), czyli kontrwywiad. Do jego zadań należały: koordynacja współpracy z partnerskimi służbami, demaskowanie rezydentur i poszczególnych agentów państw należących do NATO ze szczególnym uwzględnieniem RFN, a także informowanie
Powyżej przyjaciele z redakcji „Samorządności” (od prawej): Ewa Górska, Donald Tusk i Grzegorz Fortuna. Po lewej – agent Stasi Detlef Ruser. Zdjęcie z początku lat 80 źródło: Newsweek / Krzysztof S. Szymanski.
Przyjaciele z redakcji „Samorządności” (od prawej): Ewa Górska, Donald Tusk i Grzegorz Fortuna. Po lewej – agent Stasi Detlef Ruser. Zdjęcie z początku lat 80. Źródło: Newsweek / za: blog Krzysztofa S. Szymanskiego.
kierownictwa partyjnego i państwowego NRD o zjawiskach ważnych z punktu widzenia bezpieczeństwa państwowego. Już 8 września 1980 roku, na mocy porozumienia z władzami polskimi, rozpoczęła działalność Grupa Operacyjna Warszawa (Operationsgruppe Warschau, OGW), której oficerowie zwerbowali setki agentów. Do jej zadań należało: „zapewnienie stałych oficjalnych kontaktów z polskimi organami bezpieczeństwa, koordynacja tajnych działań w przedstawicielstwach NRD w Polsce, łącznie z werbowaniem nowych tajnych współpracowników, rozpoznanie i opracowanie współpracowników tajnych służb w przedstawicielstwach krajów nie socjalistycznych w Polsce oraz stała analiza sytuacji wewnętrznej”
Dlaczego IPN nie podejmuje tego wątku? Agenci Stasi przebywający w Polsce mogli realizować niemieckie cele, mogli robić też prowokacje. Jeżeli nie było zagrożenia interwencją obcych wojsk, to skąd wzięli się agenci Stasi w Polsce?

Tajne spotkanie Breżniewa z Honeckerem i Husakiem

Stanisław Kania w grudniu 1980 r. został po Gierku I sekretarzem PZPR (od 6 września 1980 do 18 października 1981 I sekretarz KC PZPR). Według Moskwy kolejna polska ekipa pod przewodnictwem Kani i Jaruzelskiego była jedną z najgorszych.

Erich Honecker (NRD) tłumaczył we wrześniu 1981 r. Fidelowi Castro (Kuba): „Kania jest elementem chwiejnym, któremu nie można zaufać. On przeszkadza nam w udzieleniu mu pomocy. (…) Obecny bieg wydarzeń w Polsce obciąża konto Kani, który współpracuje z Solidarnością i klerem katolickim” (http://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/historia/1533463,1,stanislaw-kania-przeciwnik-stanu-wojennego.read).

Notatka służbowa ze spotkania Leonida Breżniewa, Ericha Honeckera i Gustawa Husaka na Kremlu 16 maja 1981 r. Druga: Zapis spotkania tow. Breżniewa z tow. Honeckerem na Krymie 3 sierpnia 1981 r. Obie pochodzą ze źródeł amerykańskich. Notatki znajdują się w Woodrow Wilson International Center for Scholars w Waszyngtonie w dokumentach zamieszczonych w opracowaniu „Cold War International History Project Bulletin 11” dotyczącymi stanu wojennego w Polsce.
Pocałunek na powitanie. Leonid Breżniew i  Erich Honecker . 1979 r. Fot. DPA za: mdr.de
Czułe powitanie. Leonid Breżniew i Erich Honecker – 1979 r. Fot. DPA za: mdr.de
16 maja 1981 r. na Kremlu doszło do spotkania Leonida Breżniewa, Ericha Honeckera i Gustawa Husaka, oraz do spotkania Breżniewa z Honeckerem na Krymie 3 sierpnia 1981 roku. Rozmowy dotyczyły Polski.
Breżniew mówił: „Sytuacja w Polsce uległa dalszemu pogorszeniu. Partia nie tylko jest atakowana przez „Solidarność”, lecz także znajduje się w stanie rozpadu spowodowanym przez wewnętrzne sprzeczności”. Oceniał, że „polscy przywódcy drżą ze strachu, wpatrują się jak zahipnotyzowani w „Solidarność”, nie podejmując żadnych konkretnych działań”.\

Honecker: „Ze wszystkich dyskusji i przedłożonych nam materiałów wynika, że PZPR znajduje się w morderczym uścisku kontrrewolucji”. Honecker przypomniał, ze Kania i Jaruzelski otrzymali wiele dobrych rad. Powiedział: „Niestety, należy stwierdzić, że nie tylko nie skorzystali z owych rad, lecz swoimi działaniami wspomogli ogromny proces rozkładu w partii i w aparacie państwowym”.
Husak. „My także jesteśmy wielce zaniepokojeni rozwojem wydarzeń w Polsce, sytuacją PZPR i socjalizmu w tym kraju. Jest dość dowodów, że sprawy idą w złym kierunku. W rezultacie dobrzy komuniści nie widzą perspektyw”. Dodał wymownie, że „wróg zawsze działa z wielką siłą. My zaś za bardzo zważamy na dyplomację i protokół”.

Honecker przypomniał, że rozwój wydarzeń w PRL nie jest tylko kwestią wewnętrzną Polski, lecz sprawą całej wspólnoty socjalistycznej. „Nie wolno zapominać, że radziecka grupa wojsk w Niemczech utrzymuje komunikację przez Polskę.

Spotkanie Breżniewa z Honeckerem na Krymie 3 sierpnia 1981 r.

Breżniew: „kryzys w Polsce poważnie wstrząsnął społeczeństwem. Ludzie są zdezorientowani. Znaczna ich część znalazła się pod wpływem demagogów i krzykaczy z kontrrewolucyjnego skrzydła „Solidarności”. Poinformował, ze w kierownictwie radzieckim jest grupa ludzi: Susłow, Andropow, Gromyko, Ustinow, Archipow i Rusakow, którzy codziennie bacznie śledzą sytuację w Polsce.

Honecker: „Doszliśmy do wniosku, że złożona sytuacja na zjeździe partii odzwierciedla sytuację w PZPR i w Polsce. W naszej ocenie jest oczywiste, że siły marksistowsko-leninowskie w PZPR stanowią mniejszość i nie są w stanie zapobiec prawicowemu odchyleniu”. Honecker nie pozostawił na bratniej partii suchej nitki referując przebieg jej IX Zjazdu: „Nasza delegacja powróciła mając wrażenie, że PZPR jest wewnętrznie rozdarta i niezdolna do walki, jako partia nieustannie traci swój marksistowsko-leninowski charakter. Jak pokazuje analiza, siły prawicowe umocniły swoje pozycje w KC, Politbiurze i Sekretariacie KC. Ponad 40 proc. członków i kandydatów do KC należy do ,,Solidarności”, trzej z nich są członkami KOR”. Honecker nie krył też ponurych obaw, co do przyszłości oceniając, że „Zjazd partii nie dostarczył ani tymczasowych ani długofalowych programów. Siły rewizjonistyczne mówią otwarcie o nowym polskim modelu socjalizmu, który będzie miał międzynarodowy wpływ. Nie wolno nam lekceważyć możliwości, że polska choroba będzie się rozszerzać”.

„Bój to będzie ich ostatni”

We wrześniu 1981 r. odbyła się pierwsza tura I Krajowego Zjazdu Delegatów NSZZ Solidarność. Obradowało na nim prawie 900 działaczy reprezentujących 9,5 mln związkowców z całego kraju. W czwartym dniu obrad delegaci uchwalili m.in. „Posłanie do ludzi pracy Europy Wschodniej”, w którym wzywali robotników państw bloku wschodniego do tworzenia związków zawodowych. Dla władz brzmiało to jak wezwanie do rewolucji.
I Krajowy Zjazd Delegatów NSZZ Solidarność. Gdańsk, 1981-09-10. fot.: PAP/CAF/Janusz Uklejewski / polskieradio.pl
I Krajowy Zjazd Delegatów NSZZ Solidarność. Gdańsk, 1981-09-10. fot.: PAP/CAF/Janusz Uklejewski / polskieradio.pl
Grzegorz Palka z radykalnej grupy łódzkiej w swoim wieczornym przemówieniu powiedział: „Od dłuższego czasu Związek drepcze w miejscu, ponieważ wydarł władzy wszystko to, co było do wydarcia metodami umiarkowanego nacisku. Od Porozumienia Warszawskiego jesteśmy w impasie, bo zrezygnowaliśmy z konfrontacji. To wyznacza granice postępowania. Wiemy, ze poza nią są na przykład wolne wybory. Ryzyko konfrontacji utrzyma się, dopóki utrzymuje się kryzys. Związek powinien przeanalizować swoje szanse w ewentualnym konflikcie po to, by świadomie wybrać płaszczyznę możliwego konfliktu i przemyśleć, jak zmienić niekorzystny dla nas układ sił” (Jerzy Holzer, Solidarność 1980-1981, Wydawnictwo Krąg, Warszawa 1984).

Radykałowie z Solidarności parli do konfrontacji z władzą. Bardzo prowokacyjne były wystąpienia niektórych członków Komisji Krajowej Solidarności na posiedzeniu 3 grudnia 1981 r. w Radomiu. Rulewski przedstawiał propozycję cofnięcia mandatu zaufania rządowi Jaruzelskiego. Bujak sądził, że PZPR nie daje gwarancji lojalnego partnerstwa i wykluczał zagwarantowanie jej z góry większości w przyszłym sejmie. Kosmowski wypowiadał się natomiast za powołaniem rządu tymczasowego w momencie konfrontacji. Jaworski spodziewał się, że wojsko i milicja przejdą na stronę Solidarności. Modzelewski zakończył swoje wystąpienie słowami: „Bój to będzie ich ostatni” (Jerzy Holzer, Solidarność 1980-1981, Wydawnictwo Krąg, Warszawa 1984).

W dniach 25-26 listopada 1981 roku obradowała 181 Konferencji Episkopatu Polski. W wydanym komunikacie napisano: „Kraj nasz znajduje się w obliczu wielu niebezpieczeństw, przemieszczają się nad nim ciemne chmury, grożące bratobójczą walką”. 8 grudnia 1981 prymas Józef Glemp wysłał listy do gen. Wojciecha Jaruzelskiego i Lecha Wałęsy. W liście do Wałęsy Prymas pisał o „narastających złowrogich nastrojach w naszym społeczeństwie, których rozładowanie wielu dopatruje się w konfrontacji”.
Podczas obrad Krajowej Komisji „Solidarności” w Gdańsku w dniach 11-12 grudnia 1981 r. bardziej ofensywni działacze i eksperci poszukiwali metod, które doprowadzą do upadku rządu. Rulewski zostawia rządowi alternatywę „albo staniecie do walki i my wam przypieprzy, a jak stchórzycie i nie staniecie do walki i tak wam przypieprzymy”.

Krajowa Komisja Solidarności badała nastroje społeczne. Ludwik Dorn zreferował wyniki ankiety przeprowadzone przez Ośrodek Badań Społecznych przy regionie Mazowsze. Niemal połowa członków „Solidarności” przeciwna była konfrontacji z władzami. Jedna trzecia skłaniała się ku poważnym ustępstwom. Nie należący do „Solidarności” byli jeszcze bardziej skłonni do podporządkowania się rządowi” (Jerzy Holzer, Solidarność 1980-1981, Wydawnictwo Krąg, Warszawa 1984). Świadczy to dobitnie, że członkowie KK parli do konfrontacji z władzą, dlatego zlecili te badania. W Polsce miała polać się krew.
Jerzy Giedroyć. Fot. za Myśl Polska.
Jerzy Giedroyć. Fot. za Myśl Polska.
Na ten temat jest znacząca i szokująca wypowiedź Jerzego Giedroyca, red. Paryskiej „Kultury”. Krzysztofa Kozłowskiego, wówczas zastępcę redaktora naczelnego „Tygodnika Powszechnego”, stan wojenny zastał we Francji, gdzie odwiedził Jerzego Giedroyca. W rozmowie Giedroyc powiedział zdecydowanie: „Jeżeli to nie spłynie krwią to nie pozostanie nic. Chcę Polaków przy broni. Nie można obalać stanu za dwa grosze i dwie krople krwi. To musi więcej kosztować. Jeżeli to krwią nie spłynie to nie pozostanie nic. To wszystko zgnije na parę pokoleń (Onet, „Odtajniono akta o sytuacji w Polsce z 1981 roku. Polska, NATO, Stan wojenny”, dn. 13 grudnia 2011r.). Nie ma już tej strony, albo wygasło, albo została zlikwidowana. I pomyśleć tylko, że ten człowiek był „guru” dla opozycji, a obecnie dla tzw. „elit” III RP.

Marszałek Senatu RP Bogdan Borusewicz podczas wizyty w Wilnie w marcu 2015 r. skrytykował Waldemara Tomaszewskiego, lidera Akcji Wyborczej Polaków na Litwie, za przypięcie wstęgi gieorgijewskiej. Marszałek Borusewicz przyznał też, że cała elita III RP odwoływała się do myśli Jerzego Giedroycia i Juliusza Mieroszewskiego. Podczas spotkania z Polskim Klubem Dyskusyjnym w Wilnie powiedział: Cała polska elita, która obejmowała władzę w 1989 roku, a była to antykomunistyczna opozycja, była w dużej mierze wychowana na paryskiej „Kulturze”. Na Giedroyciu i Mieroszewskim, dla których wsparcie niepodległości Litwy, Ukrainy i Białorusi było taką żelazną zasadą”. Jerzy Holzer w książce „Solidarność 1980-1981” podaje, że Bogdan Borusewicz był członkiem KOR.

Dopiero po interwencji sowieckiej system PRL zostałby upodobniony do sowieckiego

Autorzy w wydanym w 1984 r. przez Niezależny Ośrodek Myśli Politycznej w ramach Zeszytów Edukacji Narodowej opracowaniu pt. „Polska lat osiemdziesiątych. Analiza stanu obecnego i perspektywy rozwoju sytuacji politycznej w Polsce”, o ewentualnym konflikcie zbrojnym piszą, że „Rosjanie mogliby stanąć wobec konieczności nie tylko tej samodzielności, jaką Polska jeszcze ma w ramach „obozu”, lecz dokonania posunięć w rodzaju represji, wysiedleń itp. Jest jednak niewątpliwe, że samodzielność władz polskich (niezależnie od składu personalnego ekipy rządzącej) zostałaby zredukowana niemal do zera, zorganizowana wedle zasad komunizmu wojennego gospodarka polska musiałaby zostać podporządkowana interesom imperium, a cały system polityczny PRL – w maksymalnym stopniu zostałby upodobniony do systemu radzieckiego. Krótko mówiąc, Polska – tak samo jak inne kraje satelickie – jeśli nawet nie formalnie, to faktycznie stałaby się po prostu prowincją imperium”. Według Autorów, była więc jakaś „samodzielność władz polskich”.
NIEMCY, Berlin, 11 listopada 1989: Mieszkańcy Berlina Zachodniego zebrani w pobliżu Potsdamer Platz. Obserwują żołnierzy straży granicznej z Berlina Wschodniego, wybijających przejście w murze berlińskim. AFP / 990px.pl
NIEMCY, Berlin, 11 listopada 1989: Mieszkańcy Berlina Zachodniego zebrani w pobliżu Potsdamer Platz. Obserwują żołnierzy straży granicznej z Berlina Wschodniego, wybijających przejście w murze berlińskim. AFP / 990px.pl
Przeobrażenia, które dokonały się w Polsce po okrągłym stole w 1989 r. nie doprowadziły ani do politycznego, ani do gospodarczego postępu, a wręcz cofnęły Polskę w rozwoju. Natomiast zyskał kapitał obcy, któremu nie tylko na rozwoju Polski nie zależy, ale który potężnej Polski nie chce. Polska padła ofiarą neokolonializmu, i stała się krajem już nie trzeciego, czwartego ale piątego świata. W latach 90. XX wieku Polska zanotowała największy wzrost ubóstwa spośród wszystkich 175 państw sklasyfikowanych przez ONZ-towski program rozwoju UNDP. Kojarzyła się z biednymi krajami Afryki. Żadne państwo nie będzie zainteresowane budową silnej Polski, musimy to sobie wybić z głowy raz na zawsze. Niech przykładem będzie fakt, że za symboliczny koniec Jałty uznaje się nie dokonania „Solidarności”, lecz zburzenie muru berlińskiego, który nastąpił w nocy z 9 na 10 listopada oraz zjednoczenie Niemiec 3 października 1990 r.


Burzliwe plenum KC PZPR


Stanisław Kania w grudniu 1980 r. został po Gierku I sekretarzem PZPR (od 6 września 1980 do 18 października 1981 I sekretarz KC PZPR), od 11 lutego 1981 r. premierem był Wojciech Jaruzelski, a szefem MSW Czesław Kiszczak. Dla Stanisława Kani gen. Milewski był geniuszem wywiadu i kontrwywiadu. Łączyły ich bliskie kontakty. Potem Milewski chciał rozegrać sprawy zgodnie z wytycznymi Moskwy i w czerwcu 1981 r. na plenum KC miał obalić Kanię i Jaruzelskiego. Po tym zdarzeniu stosunki Kani i Milewskiego się ochłodziły. Przed tym słynnym plenum KC PZPR z Moskwy przyszedł list. Nie do Kani, nie do Jaruzelskiego, ale do Komitetu Centralnego PZPR, czyli ponad ich głowami. Był to list bez precedensu, z bardzo surową krytyką tego, co się w Polsce wówczas działo, a mianowicie, że dopuszcza się do głosu opozycję, że grozi utrata władzy, że toleruje się wrogą działalność Kościoła… Cały szereg tego typu uwag. W liście były wymienione tylko nazwisko Jaruzelskiego i Kani.
List ten był kolejnym ostrzeżeniem. Kierownictwo ZSRR powoływało się na trzykrotne poprzednie ostrzeżenia: 5. XII. 1980, 4. 03. 1981 r. 23.04.1980 r.

W ostatnim liście przywódcy ZSRR wymieniali szczególnie ważne problemy, o których była mowa w poprzednich ostrzeżeniach: zachowanie kontroli środków masowej informacji, umocnienie autorytetu organów bezpieczeństwa, milicji i armii, zmiana sytuacji wewnątrz partii i zahamowanie ruchu „struktur poziomych” – „narzędzia rozbijania partii”. Groźnie brzmiały dwa fragmenty listu. W pierwszym kierownictwo KPZR stwierdzało: „Pragniemy podkreślić, ze Stanisław Kania, Wojciech Jaruzelski i inni polscy towarzysze zgadzali się z naszym zdaniem we wszystkich podejmowanych kwestiach. Lecz w rzeczywistości wszystko pozostaje po staremu i do polityki ustępstw i kompromisów nie wniesiono żadnych korekt. Oddaje się jedną pozycję za drugą”. W drugim przypominano wypowiedź Breżniewa na lutowym XXVI Zjeździe KPZR: „Socjalistycznej Polski, bratniej Polski nie opuścimy w biedzie i nie damy jej skrzywdzić” (Jerzy Holzer, Solidarność 1980-1981, Wydawnictwo Krąg, Warszawa 1984).
Wojciech Jaruzelski i Stanisław Kania w czasie IX Nadzwyczajnego Zjazdu PZPR w lipcu 1981 r. Fot. Adam Hawałej PAP - za: newsweek.pl
Wojciech Jaruzelski i Stanisław Kania w czasie IX Nadzwyczajnego Zjazdu PZPR w lipcu 1981 r. Fot. Adam Hawałej PAP – za: newsweek.pl
Na wspomnianym wyżej plenum KC PZPR (czerwiec 1981) przeciw Jaruzelskiemu i Kani między innymi wystąpiło dwóch generałów, a mianowicie gen. broni Włodzimierz Sawczuk, członek KC PZPR, wcześniej szef Głównego Zarządu Politycznego WP i gen. broni Eugeniusz Molczyk, zastępca naczelnego dowódcy Zjednoczonych Sił Zbrojnych Układu Warszawskiego. Obaj zaatakowali ich z ogromną wściekłością. Na sali nastroje im sprzyjały.

Gen. Sawczuk powiedział: „Przecież nie pierwszy raz dzisiaj się mówi, iż niektórzy nasi towarzysze nie mają koncepcji działania. Dlaczego więc nie chcą tego pojąć. Dlaczego pozorują działania, które pogrążają kraj w dalszym chaosie i dezorganizacji” (Jerzy Holzer, Solidarność 1980-1981, Wydawnictwo Krąg, Warszawa 1984).

W czasie przerwy Tadeusz Grabski chcąc przechylić szalę na stronę partyjnego betonu, powołał się na towarzyszy radzieckich. Grabski obok Milewskiego (kandydat niektórych sił w Moskwie) był typowany na I sekretarza PZPR. Później jednak zwolennicy Jaruzelskiego i Kani zaczęli bronić ich polityki. Nie doszło do wystąpienia gen. Milewskiego i ta grupa agentów sowieckich przegrała.


Agenci NKWD i KGB żyli wśród nas


W ośrodkach władzy PRL znajdowali się agenci o polskich nazwiskach, ulokowani jeszcze w latach stalinowskich przez NKWD. Kierowali się rosyjską rewolucyjną zasadą: im gorzej, tym lepiej. Jedną z najbardziej wpływowych osób w PRL był gen. Mirosław Milewski, który był człowiekiem Moskwy i był powiązany wcześniej z NKWD. Istnieje podejrzenie, że posługiwał się fałszywym życiorysem.
Na zdjęciu, siedemnastoletni wówczas Milewski pozował razem z najbardziej zaangażowanymi w obławę: sowieckim doradcą PUBP w Augustowie majorem Wasilenką, szefem augustowskiej bezpieki Aleksandrem Kuczyńskim oraz jego zastępcą Ryszardem Cabanem. fot. za 3obieg.pl
Pierwszy z lewej, siedemnastoletni wówczas Milewski pozował razem z najbardziej zaangażowanymi w obławę: sowieckim doradcą PUBP w Augustowie majorem Wasilenką, szefem augustowskiej bezpieki Aleksandrem Kuczyńskim oraz jego zastępcą Ryszardem Cabanem. fot. za 3obieg.pl
Przed drugą wojną światową w miasteczku Lipsk na Suwalszczyźnie mieszkała rodzina Milewskich. Mieli jednego synka Mirosława. Jego matka była nauczycielką. Kiedy do miasteczka wkroczyli Niemcy wymordowali cała rodzinę i spalili ich dom. W 1945 r. na Suwalszczyźnie i w Lipsku pojawiło się NKWD. Ich dowódca twierdził, że tu mieszkał i nazywa się Milewski. Jednak ludzie, którzy znali i pamiętali rodzinę Milewskich twierdzili, że oficer NKWD nie był Mirosławem, synem Milewskich (w audycji PR program I. o gen. Milewskim wypowiadali się ludzie z Lipska w 1991 r.). Jakim więc sposobem dokumenty rodziny Milewskich zamordowanych przez Niemców trafiły do NKWD. Wcześniej były w posiadaniu gestapo. Oficer ten po wojnie pozostał w Polsce i pełnił wiele różnych odpowiedzialnych funkcji państwowych. Założył nawet towarzystwo przyjaciół Lipska. Wybudowaną w miasteczku szkołę nazwano imieniem Milewskiej.

Jeden z doradców Czesława Kiszczaka twierdził, że miał w rękach teczkę gen. Mirosława Milewskiego założoną przez NKWD (Witold Bereś i Jerzy Skoczylas, „Generał Kiszczak mówi…”, Polska Oficyna Wydawnicza „BGW”, Warszawa 1991).

Według otrzymanych dokumentów po zamordowanej polskiej rodzinie, Mirosław Milewski twierdził, że urodził się 1 maja 1928 w Lipsku na Suwalszczyźnie. Prawdą natomiast jest fakt, że od lipca 1945 r. był funkcjonariuszem stalinowskiego aparatu bezpieczeństwa. Czy nie jest dziwne to, że miał wówczas 17 lat. Przeszedł wszystkie szczeble kariery. Zaczynał w Urzędzie Bezpieczeństwa w Augustowie, gdzie związany był z obławą augustowską. Od początku lat 60. XX w. Pracował w Wojewódzkim Urzędzie MSW w Białymstoku. W latach 70. był dyrektorem I Departamentu MSW, wiceministrem i ministrem MSW do 1981 r.

Gen. Mirosław Milewski w czasie porwania i zabójstwa księdza Jerzego Popiełuszki był członkiem Biura Politycznego i sekretarzem KC, miał nadzór polityczny nad wojskiem i MSW. Na te stanowiska został powołany w czasie IX zjazdu PZPR w 1981 r. W czasach komunistycznych rząd był marionetką, a rzeczywistą władzę sprawował Komitet Centralny PZPR. Czesław Kiszczak, w tamtym czasie minister MSW, wykonywał polecenia sekretarza KC.

Nie musiał też wiedzieć o innych działaniach podjętych przez sekretarza KC. Poza tym w MSW istniały nieformalne powiązania, układy, które najważniejsze były na szczeblu dyrektorów departamentów. Za Kowalczyka, a potem za Kiszczaka wiceministrem MSW był gen. Stachura. Ściągnął on z terenu Konrada Straszewskiego, który został dyrektorem IV Departamentu. On z kolei ściągnął do siebie Płatka, a potem Piotrowskiego, który był naczelnikiem w Łodzi. Wyróżniał się tam w bardzo prowokacyjnych akcjach. Potem Straszewski został wiceministrem, a dyrektorem departamentu IV został Płatek. Formalnie nadzorował departament IV Ciastoń, też wiceminister, ale Straszewski miał tam duże wpływy.

Stanisław Kania w grudniu 1980 r. został po Gierku I sekretarzem PZPR. Premierem został Wojciech Jaruzelski, a Czesław Kiszczak został ministrem MSW. Dla Stanisława Kani Milewski był geniuszem wywiadu i kontrwywiadu. Łączyły ich bliskie kontakty. Potem Milewski chciał rozegrać sprawy zgodnie z wytycznymi Moskwy i w czerwcu 1981 r. na plenum KC miał obalić Kanię i Jaruzelskiego. Po tym zdarzeniu stosunki Kani i Milewskiego się ochłodziły. Przed tym słynnym plenum KC PZPR z Moskwy przyszedł list. Nie do Kani, nie do Jaruzelskiego, ale do Komitetu Centralnego PZPR, czyli ponad ich głowami. Był to list bez precedensu, z bardzo surową krytyką tego, co się w Polsce wówczas działo, a mianowicie, że dopuszcza się do głosu opozycję, że grozi utrata władzy, że toleruje się wrogą działalność Kościoła… Cały szereg tego typu uwag. W liście były wymienione tylko nazwisko Jaruzelskiego i Kani. Na tym plenum przeciw Jaruzelskiemu i Kani między innymi wystąpiło dwóch generałów, a mianowicie gen. broni Włodzimierz Sawczuk, członek KC PZPR, wcześniej szef Głównego Zarządu Politycznego WP i gen. broni Eugeniusz Molczyk, zastępca naczelnego dowódcy Zjednoczonych Sił Zbrojnych Układu Warszawskiego. Obaj zaatakowali ich z ogromna wściekłością. Na sali nastroje im sprzyjały. W czasie przerwy Tadeusz Grabski chcąc przechylić szalę na stronę partyjnego betonu, powołał się na towarzyszy radzieckich. Później jednak zwolennicy Jaruzelskiego i Kani zaczęli bronić ich polityki. Nie doszło do wystąpienia gen. Milewskiego i jego frakcja agentów sowieckich przegrała. Milewski był kandydatem niektórych sił w Moskwie na I sekretarza PZPR.

Do dziś nie wiadomo, jaki był udział Milewskiego w pacyfikacji kopalni „Wujek”, która miała miejsce w związku z wprowadzeniem w Polsce stanu wojennego. 16 grudnia 1981 r. doszło do masakry górników strajkujących (strajk okupacyjny)) przeciw ogłoszeniu stanu wojennego. Podczas pacyfikacji siłami milicji oraz wojska i w wyniku strzałów oddziału ZOMO zginęło 9 górników, a 21 zostało rannych. Mirosław Milewski był wówczas członkiem Biura Politycznego i sekretarzem KC, miał nadzór nad wojskiem i MSW.

 Górnicy zabici przez ZOMO w kopalni Wujek, 16 grudnia 1981 r. Fot. PAP/niezalezna.pl
Górnicy zabici przez ZOMO w kopalni Wujek, 16 grudnia 1981 r. Fot. PAP/Inter.pl

Czesław Kiszczak, szef MSW, w maju 1984 roku, a więc na pięć miesięcy przed porwaniem księdza Jerzego Popiełuszki, wyciągnął na wierzch aferę „Żelazo”, tajnej akcji z lat 70. XX w. I Departamentu MSW, którego szefem był wówczas generał Mirosław Milewski. Objęła swym zasięgiem czasowym czterech byłych ministrów spraw wewnętrznych, kilku wiceministrów i kilkudziesięciu kierowniczych funkcjonariuszy MSW, i tym sposobem usiłował zniszczyć Milewskiego. Akcja „Żelazo” prowadzona była w latach 70. XX wieku w Zachodniej Europie. Polegała na przeniknięciu do przestępczych struktur i poprzez przestępczą działalność (napady rabunkowe, kradzieże, a nawet morderstwa – w jednej z takich „akcji” zginął francuski policjant) zdobywanie pieniędzy, złota (stąd kryptonim akcji), dzieł sztuki, a także samochodów. Z akcją „Żelazo” związani byli trzej bracia Janosze: Jan, Mieczysław i Kazimierz, którzy prowadzili przestępczą działalność w zamian za zapewnienie bezkarności w PRL oraz udział w zrabowanych łupach. Osoby związane z aferą „Żelazo” miały kontynuować działalność przestępczą w tzw. gangu młotkarzy.

Milewski od początku miał świadomość, że musi odejść ze wszystkich stanowisk: członka Biura Politycznego, sekretarza KC nadzorującego MSW i stosunki państwo-Kościół. Zagrożeni się poczuli jego bliscy przyjaciele w MSW, w tym płk Pietruszka, który należał do towarzystwa przyjaciół Lipska założonego przez Milewskiego. Prawdopodobnie towarzystwo przyjaciół Lipska był zasłoną dymną, za którą prowadzono całkowicie inną działalność. Kilka dni po porwaniu księdza Jerzego Popiełuszki Milewski został odwołany przez Jaruzelskiego, który wówczas był I sekretarzem PZPR. Zmarł 23 lutego 2008 r. w Warszawie.
Ile jeszcze takich i innych Milewskich żyje wśród nas?

Stanisław Bulza