wtorek, 23 stycznia 2018

Adam Tomasz Witczak - Kommemoracja: przeciw czasom, przeciw światu


Impia tortorum longos hic turba furores,
Sanguinis innocui, non satiata, aluit.
Sospite nunc patria, fracto nunc funeris antro,
Mors ubi dira fuit vita salusque patent
1

Ćwierć setki ludzi ze sztandarami zebranych na jednej z warszawskich ulic w niedzielę przed południem, w szary, styczniowy dzień, raczej chłodny i nieszczególnie skłaniający do wychodzenia z domu – to obraz, który zewnętrznemu obserwatorowi może się wydać dziwny. Trochę intrygujący, a trochę smutny. Kolejni, „którym zależy”…

Uliczne wystąpienia i pikiety małych grup zawsze budzą takie wrażenie i chyba faktycznie mają w sobie tę dwoistość: z jednej strony stanowią wyraz tego, że ktoś o czymś pamięta i czegoś chce, z drugiej – wydają się czymś anachronicznym i kuriozalnym w rozpędzonym świecie ludzi zajętych „poważnymi sprawami”.

Ale przecież sprawa, którą poruszono 21 stycznia roku bieżącego na ulicy Pięknej, była poważna. Mowa wszak o wydarzeniach, które zaważyły na losach Francji, Europy, a ostatecznie i całego świata. Rewolucja, zwana powszechnie francuską, uformowała nowoczesny porządek równości, demokracji, liberalizmu i relatywizmu, a poniekąd i socjalizmu – ze wszystkimi jego wadami, wypływającymi na ogół z błędów metafizycznych, ale też i z otwarcia bram do czeluści, w których kryły się rozmaite ludzkie namiętności i pożądliwości, podniesione po roku 1789 do rangi prometejskich zaczynów odmienionego świata.

21 stycznia 1793 na dzisiejszym placu Zgody, wówczas placu Rewolucji (pierwotną nazwą był plac Ludwika XV), zgilotynowano człowieka, w którego dokumentach widniały personalia: obywatel Ludwik Kapet. W ten sposób przecięto nie tylko panowanie Burbonów we Francji, ale właściwie całą, liczącą wiele wieków tradycję i historię państwa. Król – w perspektywie politycznej głowa państwa, w ujęciu sakralnym pomazaniec Boży, prywatnie zaś człowiek poczciwy i raczej sympatyczny, trochę nieśmiały – został sprowadzony do rangi człowieka z tłumu, jednej z wielu ofiar szalejącej Madame Guillotine. To miało go nie tylko pokonać, ale i upokorzyć.

Nie miejsce tu, by mówić o genezie Rewolucji, o jej dziejach oraz o frakcjach ścierających się w tych burzliwych latach. Nie czas też na obronę ancien regime’u, który zresztą w tej konkretnej formie, tuż przed rokiem 1789, nie był wolny od wad i pod wieloma względami odbiegał od tego, co później mogło uchodzić za legitymistyczny ideał społeczno-polityczny. Tak czy inaczej, Rewolucja nie była lekarstwem (tym bardziej: właściwym) na bolączki trapiące Francję, a ścięcie króla stanowiło zamach na sakralne umocowanie władzy, na zasadniczy porządek rzeczy. Było wydarzeniem nie tylko politycznym, ale też religijnym – czy raczej antyreligijnym. Metafizycznym błędem, jak powiedzieliby niektórzy; urąganiem Opatrzności.

O tym wszystkim mówili prelegenci zgromadzeni na obchodach rocznicy męczeńskiej śmierci Ludwika XVI. Wydarzenie zorganizowano pod ambasadą Francji. Organizator, pan Adrian Zimny, przedstawił pokrótce podstawowe rozbieżności pomiędzy ideami rewolucyjnymi i katolickimi. Odczytano specjalny list, nadesłany przez Jego Królewską Mość króla Francji i Nawarry Ludwika XX, a także upamiętniono zgon jego przodka minutą ciszy. Pan profesor Jacek Bartyzel przybliżył wspomniany wyżej metafizyczny wymiar ataku rewolucjonistów na osobę króla, instytucję monarchii i przede wszystkim na jej katolicki wymiar. Padły okrzyki kontrrewolucyjne, odśpiewano również hymn Królestwa Francji (Vive Henri IV).

Demonstracja zorganizowana została przez nieformalne środowisko znajomych, niemniej część z obecnych udziela się w pewnych organizacjach. Wypada zatem wspomnieć o delegacji Organizacji Monarchistów Polskich, osobach związanych ze Stowarzyszeniem Kultury Chrześcijańskiej im. x. Piotra Skargi tudzież o młodym człowieku dokumentującym wydarzenie z ramienia Telewizji Narodowej.

Kilka godzin później, o 14.00, w kościele pw. św. Klemensa Hofbauera na Woli odbyła się Msza św. (w rycie trydenckim) za duszę Ludwika XVI. Godne uwagi jest to, że przed rozpoczęciem obrzędów prof. Bartyzel powtórzył swoje przemówienie sprzed ambasady, dzięki czemu dotarło ono do znacznie większej liczby słuchaczy.

Uroczystości w Warszawie (21 I AD 2018)  fot.  Adam Tomasz Witczak
Uroczystości w Warszawie (21 I AD 2018)  fot.  Adam Tomasz Witczak
Uroczystości w Warszawie (21 I AD 2018)  fot.  Adam Tomasz Witczak
Uroczystości w Warszawie (21 I AD 2018)  fot.  Adam Tomasz Witczak
Uroczystości w Warszawie (21 I AD 2018)  fot.  Adam Tomasz Witczak
Uroczystości w Warszawie (21 I AD 2018)  fot.  Adam Tomasz Witczak
Uroczystości w Warszawie (21 I AD 2018)  fot.  Adam Tomasz Witczak

zdjęcia: Adam Tomasz Witczak

1 Nikczemny tłum oprawców niesyty krwi niewinnej przez długie czasy dawał tu żer swym szałom. Dziś, gdy ojczyzna pozyskała spokój, — dziś, gdy pokruszono pieczarę grabarzy, — życie i zbawienie jawią się tam, kędy śmierć złowroga panowała. – motto noweli „Studnia i wahadło” Edgara Allana Poego (tłumaczenie Bolesława Leśmiana). Według autora był to czterowiersz przeznaczony dla bramy rynku, który miał powstać na miejscu klubu Jakobinów w Paryżu.