środa, 31 stycznia 2018

Władysław Gauza: Współodpowiedzialność Żydów za Holocaust


żydowska policja 3 

       WSPÓŁPRACA ŻYDÓW z NIEMCAMI i POMOC UDZIELONA NAZISTOM „W UNICESTWIENIU WŁASNEGO NARODU STANOWI NAJCZARNIEJSZY ROZDZIAŁ CAŁEJ TEJ PONUREJ HISTORII”
 
*****
[…] Według wstępnych obliczeń rozmaitych ekspertów, głównie niemieckich i żydowskich, w eksterminacji Żydów brało udział około 200 000 nie Niemców, czyli ludzi innej narodowości, niż niemieckiej. Wśród tych innych narodowości wymienieni są „polscy chłopi”, czyli Polacy. Natomiast całkowicie pominięci zostali Żydzi. Poniższy artykuł, który wcześniej ukazał się na portalu „KWORUM”, ma na celu uzupełnienie tej luki informacyjnej

Mało kto dzisiaj pamięta, że żydowski holocaust praktycznie nie istniał w mediach przed 1967 rokiem.  Rodzić zaczął się dopiero po sześciodniowej wojnie izraelsko arabskiej.   Trzeba było ponad 40 lat, żeby urósł do dzisiejszych rozmiarów.   Do  1962 roku  sprawa  zbrodni  dokonanych  na  Żydach  była jasna: winni są Niemcy; naród niemiecki.   Ponad 90 procent Niemców głosowało  na partię  Hitlera  i  na niego samego, tym samym na jego program i idee zawarte w „Mein Kampf”.  Nikt o zdrowych zmysłach tych prawd nie kwestionował. Do pewnego czasu.

Po upływie lat, od drugiej wojny światowej, do Niemiec zachodnich zaczęły na pływać z zagranicy ogromne kapitały. Niemiecka Republika Federalna (RFN) musiała być silna ekonomicznie,  by móc stawić mocny opór w wypadku agresji czerwonych hord ze Wschodu.

Dzięki tej pomocy Niemcy Zachodnie szybko się odbudowały  i stały się potęgą gospodarczą.   (Niemcy Wschodnie wówczas nie liczyły się,  ani ekonomicznie ani politycznie; ot takie dwa Śląska w stosunku do Niemiec przedwojennych.)

Nie uszło to uwadze Izraela, który potrzebował pieniędzy. Niemcy jako spraw cy ogromnej zbrodni dokonanej na Żydach,  potrzebowali  rehabilitacji od Żydów. Tak doszło do transakcji:

„Za krew pieniądze, za pieniądze przywrócenie honoru. Dotyczy to tylko Żydów.” – pisał prawie czterdzieści lat temu Stefan Nowicki w swej książce pt. „Wielkie nieporozumienie” (wydanej w 1970 roku w Sydney, Australia).
„Dzisiejsze Niemcy – oświadczył w 1964 roku Ben Gurion, premier Izraela –   są inne, ich władcy są inni i forma władzy jest inna.”   (S.Nowicki,  jak wyżej, str. 12)

W miarę wzrostu wypłat odszkodowawczych i pomocy materialno-militarnej, wzrastała sympatia do Niemców. (Proporcjonalnie malała do Polaków).

„Stosunek naszego rządu   –   pisał  izraelski  dziennik   „Haolam Haze”  z 1965 roku   –   do  rządu  Adenauera  oparty  jest  na cynicznej transakcji, może najbardziej cynicznej od chwili, gdy Adolf Hitler proponował Brandtowi transakcję towarów za krew. Otrzymaliśmy pieniądze.

Otrzymaliśmy pomoc. Sprzedaliśmy N.R.F.-owi świadectwo moralności następującej treści:

My państwo Izrael, ofiary nazizmu, uratowani z Oświęcimia,  dyplomowany symbol postępu i socjalizmu w świecie, potwierdzamy niniejszym, że posiadacz tego świadectwa nie jest już faszystą, lecz całkiem nowym Niemcem, który ma prawo być przyjęty do każdego grona”.  (Za S.Nowi- cki, str. 13).

Dlaczego cofnąłem się tak daleko w czasie?  Odpowiadam:  dlatego, że głupia, oszczercza i dzika propaganda żydowska, skierowana swym ostrzem przeciw Polakom i Polsce, trwa z różnym natężeniem od 40-stu (słownie: od czterdziestu) lat.   A Polacy, zahukani i zaszachowani m.in. przez bardzo wpływowe lo bby żydowskie w Polsce, nie wiedzą, jak się bronić przed tą nachalną  i wrzaskliwą propagandą żydowską. Ale o tym przy innej okazji.

Dzisiaj  Izrael potrzebuje pieniędzy nie mniej,  niż  dawniej.   A  jeszcze  więcej pieniędzy potrzebują dziś rozmaici hochsztaplerzy,  aferzyści  i wydrwigrosze żydowscy w USA,  do których dołączyli tacy sami w Europie.   Od państwa niemieckiego za wiele już nie da się wyciągnąć.   Trzeba  znaleźć winnych pośród innych.

Opublikowany niedawno w „Der Spiegel” artykuł o odpowiedzialności innych narodów  europejskich  za  zbrodnię  dokonaną na Żydach,  wywołał  w  Polsce poruszenie i falę polemik.

Przyczyną tego było wysunięcie stwierdzenia,  że  za  tą  zbrodnię winni są nie tylko Niemcy, ale i inne narody europejskie.  Również Polacy przez   „polskich chłopów”, którzy wykonywali zarządzenia niemieckich władz okupacyjnych.

Nie byłoby w tym stwierdzeniu nic ciekawego, gdyby nie pominięto jednego na rodu europejskiego,  o  którym  można  wspominać i wymieniać go, ale tylko w takim kontekście i przy takich okazjach, w jakim naród ten przyzwala.   Mowa tu jest oczywiście o europejskim narodzie żydowskim, bo chodzi tu przecież o Żydów europejskich.

Interesującym jest to, że autorzy artykułu w „Der Spiegel”,   wymieniając  różne „narody europejskie”, które rzekomo przyłożyły się do tej zbrodni, poprzez współpracę z Niemcami,  pomijają skrzętnie wymienienie narodu niemieckie- go, austriackiego i żydowskiego.

Jeżeli mamy dzisiaj wyliczać, który z narodów europejskich  i ile przyłożył się do  śmierci  Żydów,   to nie sposób ominąć  tutaj nacji  żydowskiej  z tej prostej racji, że była to wówczas nacja europejska. Współpraca Żydów z Niemcami na tym  polu  jest dobrze udokumentowana a literatura na ten temat jest obszerna. 

Najbardziej interesujące są relacje Żydów, którzy przeżyli hekatombę hitlerowską.  Dowiadujemy  się  od nich  o  szerokiej  współpracy  Żydów   z gestapo  i haniebnej roli Rad Żydowskich („Judenrat”)  współdziałających  z władzami hitlerowskimi w wysyłce ludzi na śmierć.

Wspomniany wcześniej S.Nowicki,  w  odpowiedzi na oszczerstwa żydowskie pisze w swej książce pt. „Wielkie nieporozumienie” – cytuję:

„A  czy  nie  było policjantów  żydowskich  w  gettcie,  którzy  pałkami bili  swych  współwyznawców?   Było też Gestapo żydowskie w Warszawie, osławiona 13-stka, kierowana przez Abrahama Gancwajcha,  oraz   policja  żydowska pod komendą takich nikczemników, jak Lejkin, Szeryński,  Kon  i  Keller  oraz  znani  przed  wojną  działacze  syjonistyczni Nosing i First.

Był Judenrat w getcie warszawskim, który segregował Żydów do Majdan ka  i  komór gazowych.   Byli  bogaci  Żydzi, którzy okupywali się żydowskim władzom, by nie wychodzić z getta w pierwszych transportach. 

Byli Żydzi, którzy denuncjowali swych braci i współpracowali z Gestapo .  Zbrodnie Żydów dokonane na swych braciach mrożą krew w żyłach. 

Działalność Abrahama Gancwajcha jest przerażająca swym cynizmem i okrucieństwem.   Ten gestapowiec żydowski, zwerbowany w służbie  Hit- lera jeszcze przed wojną,  był  znaną osobistością  w  świecie żydowskim. Był nauczycielem hebrajskiego w szkołach „Tarbut” w Częstochowie, na leżał do „Poalej-Syjonu Prawicy”, był współpracownikiem wiedeńskiego pisma „Gerechtigkeit”, a po aneksji Austrii założył w Łodzi prowokacyj- ny antyhitlerowski tygodnik pod nazwą  „Wolność”. 

Wykaz prenumeratorów pisma posłużył  Gestapo do masowych mordów Polaków. Po wkroczeniu, Niemców organizował z ich ramienia sieć szpie gowską na ziemiach wschodnich, a po ataku Niemiec na Sowiety  skierowany został przez Gestapo do likwidowania warszawskiego  getta i  wy- ciągnięcia dla Niemców nagromadzonych tam bogactw.

Przytaczam  ocenę  żydowskich władz getta warszawskiego przez ocala- łych z pogromu Żydów.
„Wielkopomna zdrada Rady Żydowskiej w Warszawie – pisał dr. Szymon Datner   –   która  się wyraziła w formie zgody na przeprowadzenie   „wysiedlenia”   pozostanie  na  zawsze  obok  zdrady  żydowskiej służby porządkowej niezatartą plamą na honorze władz żydowskich getta”.

Historyk żydowski, B.Mark,  w książce pt.  „Powstanie w getcie warszawskim” (Żydowski Instytut Historyczny, 1955) pisze: 

„Tylko 10 000 żyje w dostatku,  nawet lepiej niż przed wojną.  Widocznie dla tych 10.000  przywieziono  w  lutym 20 tysięcy l itrów wódki.  W tym czasie zarejestrowano oficjalnie 416 tysięcy Żydów,   z  czego  80 %  biednych przymierających głodem… 

Cała działalność Judenratów, to jedno pasmo wołające o pomstę krzywd wobec biedoty.   Gdyby  był  na  świecie  Bóg,  to zniszczyłby gromami to gniazdo okrucieństwa, obłudy i grabieży… 

Wszystkie zarządzenia okupanta były przeprowadzane przez  Judenrat, który organizuje łapanki na  pracę przymusową…   Niektórzy piastowali kilka urzędów jednocześnie,  wyciągając dochód do 60 tysięcy  miesięcznie,  podczas  gdy  pisarz  i  pedagog  Janusz Korczak  w podaniu prosi  o dwa posiłki dziennie, widać, że i tego jemu ojcowie miasta odmówili…”

„Niemcy doprowadziły do tego – pisał Marek Edelman – że Rada Żydowska sama wydała wyrok na przeszło 300 tysięcy mieszkańców getta…
Nikt jeszcze nigdy tak nieustępliwie  nie  wypuszczał z rąk złapanego jak jeden Żyd drugiego Żyda”.

Trzeba też wspomnieć nazwisko  dr Rudolfa Kasztnera, wiceprzewodniczące- go Federacji Syjonistycznych Węgier i dyrektora Pomocy Rady  Ocalenia pow- stałej w 1943 roku,   który współpracował z Eichmannem  w  likwidacji tysięcy Żydów węgierskich. I to za jaką cenę?

Za umożliwienie wyjazdu do Izraela 1200 syjonistom węgierskim.  Zbrodniarz ten dożył do 1967 r. Został zastrzelony w Tel-Avivie.Dlaczego nie stanął przed sądem, jako zbrodniarz wojenny?” 
Tyle na razie Stefan Nowicki. Jeszcze do jego pracy powrócę.

W książce pt. „Auschwitz, the nazis & the „Final Solution””, (wydanej w 2005 r. przez BBC Books, autor: Laurence Rees),  znajduje się  m.in.  relacja  Lucille Eichengreen,   ocalałej  cudem  z  getta łódzkiego,  dokąd  deportowani zostali Żydzi niemieccy. Wspomina tam, że od stycznia do maja 1942 roku zostało 55 000 Żydów wywiezionych i zamordowanych w Chełmnie.
 
O tym,  kto  miał  pójść  na  śmierć,  decydowały  władze  żydowskie getta. Dwa miesiące później do getta weszli Niemcy,  żeby  osobiście dokonać wyboru  ludzi na zagładę.  Wybierali  w pierwszym rzędzie ludzi starych, chorych i dzie- ci, jako niezdolnych do pracy.

Przywódca getta, Mordechai Chaim Rumkowski, polecił matkom współpracować z Niemcami i oddać im swoje dzieci. 

„Oddajcie im wasze dzieci, żebyśmy mogli żyć” – wołał.
„Ja miałam wtedy 17 lat, kiedy słyszałam jego przemówienie”
mówi Lucille E. I dodaje – 

„Ja nie mogłam pojąć, że ktoś może polecać rodzicom, aby oddawali swoje dzieci na śmierć. Tego zresztą nie mogę pojąć jeszcze dzisiaj”.

Żyd Rumkowski był znany z tego  –  czytamy w innym miejscu  –  że  układając listę  osób  przeznaczonych  do  wywózki,  wybierał tych, którzy w jakiś sposób narazili się mu i których chciał sam się pozbyć z getta.   Był  również  znany  z wykorzystywania  seksualnego młodych kobiet.   Żadna nie mogła zaprotesto- wać, bo miała świadomość, co ją czeka.

Lucille E. wspomina w innym miejscu,  że  wreszcie dostała pracę w kuchni  w getcie i pewnego razu, będąc sama w przyległym biurze, pojawił się M.Rumkowski, chwycił za krzesło i przysiadł się przy niej.
„Mieliśmy parę rozmów. On gadał, ja słuchałam.  W pewnym momencie chwycił mnie za rękę i położył ją na swoim penisie, po czym powiedział: „Szarpnij się i postaw go w stan pracy”.
Relację młodziutkiej wówczas Lucille E. potwierdza Jacob Zylberstein,  który był świadkiem zachowywania się przywódcy getta łódzkiego.

„Rumkowski rzeczywiście wykorzystywał młodziutkie kobiety”  –  mówił – i dodaje przy tym: „Kiedy siedzieliśmy w jadalni, on przychodził, rozejrzał się po sali, kładł rękę na ramieniu wybranej i wychodził z nią.

I nie jest to tak, że ja to słyszałem od kogoś. Ja to widziałem.  Gdyby któraś mu odmówiła, znalazłaby się w śmiertelnym niebezpieczeństwie”.

Uratowana przez Polaków  Żydówka,  Alicja Zawadzka-Wetz,   opisuje  w  swej książce przeżycia w getcie warszawskim. Pisze, że – cytuję

„Najgorsze było to, że poznałam bestialstwo,  do którego zdolni są ludzie oraz okrucieństwo i podłość ludzkiej natury.

Wśród społeczności, skazanej na śmierć,  budzą  się  albo najniższe, albo najszlachetniejsze instynkty.  Iluż to przedwojennych adwokatów,  powszechnie   szanowanych,   stało  się  członkami  żydowskiej milicji i  gotowych było do największych podłości z szantażem włącznie… 

Ilu z nich biło do krwi dzieciaki, które usiłowały przedostać się poza mury, by zdobyć po drugiej stronie trochę żywności  dla  głodującej rodziny … 
Dobrzy, mieszczańscy mężowie porzucali żony,  z  którymi spędzili dziesiątki lat, by przeżyć jeszcze jedno, najtańsze choćby, doznanie miłosne, by przed śmiercią użyć życia…
Zdarzały się wypadki, że w rodzinach okradano się wzajemnie z mizernych porcji gliniastego chleba.” (Zob. Alicja Zawadzka-Wetz, „Refleksje pewnego życia”, wyd. Instytut Literacki, Paryż 1967, w serii „Dokumenty”, str. 20-21).

Stefan Nowicki pisze w swej książce, że:

„Ocalałe pamiętniki Czerniakowa („Adam Czerniakow Warsaw Ghetto Sto- ry”, wyd. Żydowskiego Instytutu Historycznego Jad Waszem) dają obraz ży- cia w getcie warszawskim.
„Na ulicach leżą trupy, a w wytwornych restauracjach odbywają się tańce”. 

Pod datą 14 czerwca 1941 roku czytamy:

„Pochmurno. Dziś niedziela. Nie wiem czy orkiestra będzie mogła grać w ogródku. Okazało się, że grała pomimo lekkiego deszczu. Poleciłem sprowadzić dzieci Izby Zatrzymań…   Były to  żywe  kościotrupy  rekrutujące się z żebraków ulicznych… Wstyd mi powiedzieć, że tak dawno nie płakałem. Dałem im po tabliczce czekolady. Potem otrzymali zupę. 

Przekleństwo tym z nas, co sami jedzą i piją,  a  o tych dzieciach zapominają”. 

Stosunki w Judenracie były okropne. Miały miejsce ostre starcia między tymi, którzy wysługiwali się Niemcom i żyli w warunkach luksusowych, a tymi, którzy żyli w nędzy i głodzie i ciężko pracowali w nieludzkich warunkach.  Przy- dział żywności był nędzny, toteż przemyt był dobrze zorganizowany.  Gdyby
„Żydzi musieli żyć na chlebie oficjalnie racjonowanym  – pisze Czerniakow – niewielu przeżyłoby rok zamknięcia za murami getta”.

Mimo tak nędznych przydziałów żywności, szła ona na czarny rynek.
Wyzysk, przekupstwo, donosicielstwo, wysługiwanie się Niemcom,  łapownictwo i bogacenie się wpływowych Żydów w getcie doszły do potwornych rozmiarów (patrz załącznik „The holocaust Kingdom”)”.

„The Holocaust Kingdom”  jest  książką-paszkwilem  na  Polaków, napisanym przez Żyda o nazwisku Michał Belg-Aleksander Donat, wydanym w USA. Pasz- kwil ten zieje nienawiścią do Polaków za to, że go uratowali od śmierci. Książ ka ta jest ciekawa dlatego,  bo  opisuje życie codzienne w getcie warszawskim.
Urywki  przytaczam  za  S.Nowicki,   „Wielkie  nieporozumienie”,   str. 165.   Z książki A.Donata dowiadujemy się, że:

„Str. 34:   Najbardziej niecnym z Żydów na żołdzie Gestapo,  którzy  również  brali  łapówki  od  ludzi  szukających zabezpieczającego zatrudnienia,  był  Abraham Gancwajch.   Był  założycielem  haniebnej   instytucji (znanej  pod  nazwą  „13-ki”,   ponieważ  biura  ich  znajdowały się na  ul. Leszno, Nr 13), która wcześnie przejęła administrację dużej ilości domów mieszkalnych  w getcie.   Stowarzyszenie  lokatorów  walczyło  uparcie o umieszczenie swego przedstawiciela na tej tak ważnej placówce. 

Wielokrotnie zdarzało się, że dwóch czy trzech kandydatów,   z   których wszyscy  dali już łapówki jednemu z pracowników Judenratu,   dowiadywało się, że dwóch czy trzech innych, którzy  przepłacili  13-kę   „wyznaczono” równocześnie na to stanowisko.
Str. 43:   13-ka była specjalną agencją, złożoną z informatorów  i  sługusów  Gestapo,  która  powstała  w  getcie,  pomimo  że tak Judenrat, jak i policja  żydowska  skrupulatnie  wykonywały  rozkazy Nazistów  i były naszpikowane szpiegami Gestapo. 

Wodzem tego,  tak zwanego  Urzędu do Walki z Lichwą  i  Przekupstwem był notorycznie znany Abraham Gancwajch, nie zwykły szpieg, ale prowokator  i  dywersjonista  na  tak wielką skalę,  że nazywano  go  Azefem Getta Warszawskiego.   Praca  jego  polegała na  demoralizowaniu getta przez perswazję  i  tłumaczenie,  że zwycięstwo Hitlera jest nieuniknione, więc opór bezcelowy.

Sredniego wzrostu, szczupły, ciemnowłosy, o ostrych rysach i przenikliwych, magnetyzujących oczach pod grubymi szkłami,  Gancwajch   był niezwykle zdolnym człowiekiem,  wysoce inteligentnym,  ze  zdolnością przekonywania. 

Urodzony demagog, znał cztery języki – niemiecki, polski, żargon i hebrajski – przed wojną wykładał język hebrajski i pisywał do gazet. Kręcił się  w  kołach syjonistycznych i przypuszczalnie nawet już wówczas był na żołdzie Gestapo.   Mówiono,  że  szpiegował na rzecz Gestapo, jakoby przeciw Rosji, w Białymstoku, Wilnie i Lwowie.

W getcie występował nie jako agent Gestapo, ale jako dobroczyńca, który mógł służyć Żydom w godzinie potrzeby, wykorzystując swe szerokie stosunki z Niemcami.

Gancwajch rozciągnął swe sieci szeroko  i  na  wszystkie dziedziny życia w getcie. W jednej ze swych licznych „ról” pozował jako obrońca uciśnionych  wobec   „plutokratycznych wyzyskiwaczy”   z  Judenratu, był również opiekunem sztuki i literatury żydowskiej… czarował szczególnie intelektualistów żydowskich…   chciał  uchodzić  za  wielkiego  prowodyra Getta, coś w rodzaju Mesjasza.

Zakładając, że zwycięstwo Niemiec jest nieuniknione,  rozsiewał  kłamstwa,  że  w  ostatnim  etapie  Żydzi będą przypuszczalnie przesiedleni  na zdobyte tereny  i  wobec  tego  instytucja getta jest konieczna,  ponieważ chroni nacjonalizm żydowski i autonomię kulturalną. 

Tak więc, wmawiał Żydom, by nie tylko słuchali Niemców, lecz by z nimi współpracowali.   Zapraszał  prawników,  doktorów,  pisarzy, dziennikarzy i innych na odczyty, konferencje, dyskusje i obfite, wytworne przyjęcia, w czasie których wtłaczał im w mózgi te teorie.  
W  czasie jednego  z takich zebrań zapytano go wprost  –  Skąd przyszedłeś?  Kim właściwie jesteś? W czyim imieniu przemawiasz? 

Na co Gancwajch odpowiedział – Sam diabeł mnie tu przysłał, ale chcę wam pomóc.
I wysiłki jego nie szły całkowicie na marne.   Wielu  nawet spośród grona znanych indywidualistów wchłaniało jego wywody. 

Nawet  dr Ringelblum,  którego  nic  nie  łączyło z Gancwajchem, poszedł tak daleko,  że szukał go na „pogawędkę”, aby zadowolić swą ciekawość. 

Dzięki interwencji Gancwajcha  został  zwolniony  z  więzienia dr Janusz Korczak, sławny pisarz i uczony. Poza tym, chwalił się, że jego wpływom zawdzięczano,  iż   ulica Sienna  i  Plac Grzybowski  pozostały  wewnątrz getta. 

Urząd Walki z Lichwą i Spekulacją, choć powszechnie był znany pod na zwą 13-ki,  miał  pewne  zaufanie wśród głodujących mas,  którym wydawało się, że kupcy bogacą się ich kosztem. W praktyce, jedyną korzyścią było, że kupcy musieli wystrzegać się jeszcze jednego wroga.

Zdarzało się, że któryś z agentów Gancwajcha spenetrował, iż jakiś sklep sprzedaje  kaszę  powyżej  wyznaczonej  ceny.   Kupiec  „wypracowywał” łapówkę, która zadowoliłaby urząd, ukrywał 90% kaszy,  a resztę sprzedawał po wyznaczonej cenie, nie szczędząc przy tym rozgłosu.   I  to  za niecałe 10 deka kaszy na głowę.

Gancwajch robił niesamowite pieniądze.  Brał okup z około stu kamienic na ul. Leszno.   Dostawał  od  Niemców  30  przepustek  z getta na aryjską stronę i sprzedawał  je  po  przeraźliwie wysokich cenach.   

Zorganizował  służbę ambulansową,  która  zwalniała  swych  pracowni- ków  od  prac  przymusowych  i  dawała  im  inne  przywileje.  Aby zostać członkiem tej służby, otrzymać jej specjalną kartę i nosić czerwoną czap kę, ludzie płacili fortuny.
Z okazji świąt wielkanocnych, Gancwajch dał parę tysięcy złotych na po moc dla zubożałych pisarzy żydowskich.

Na  uroczystość  bar mitzvah  swego  syna  przyjmował  chlebem  i  kawą biednych, co, jak mówiono, kosztowało dziesiątki tysięcy złotych.

Gdy umarł jego ojciec, w półoficjalnym dzienniku żydowskim „Gazeta Żydowska” ukazały się nekrologi podpisane przez  „grupę doktorów, prawników, dziennikarzy i pisarzy”, choć bez indywidualnych nazwisk.

Równocześnie grał na popularności, ujawniając brak zaufania  i niechęć do Judenratu.  Raz nawet, jego przyjaciele z Gestapo zaaresztowali Ada- ma Czerniakowa,  prezesa  Judenratu.  Wykorzystywał każdą możliwość zdobycia  kontroli  nad  tą  instytucją. 

Rozgłaszano pogłoski połączenia się 13-ki z Judenratem, z tym, że Ganc- wajch byłby prezesem nowej instytucji, do czego jednak nigdy nie doszło .   Przypuszczalnie  powodem  były zakulisowe rozgrywki  między cywilnym niemieckim komisarzem getta  dr. Heinz Auerswaldem, zwierzchni- kiem Czerniakowa i wysoko postawionymi oficerami Gestapo, którzy popierali Gancwajcha.
Robił on wszystko, co było w jego mocy, aby uzyskać mandat od  Żydów, który pozwoliłby mu występować w ich imieniu. – Wówczas – obiecywał – uzyskam dla was od Niemców cokolwiek zechcecie.   Getto  zacznie  natychmiast pracować dla Wehrmachtu, skończą się bicia i łapanki, otrzy macie zadowalające przydziały żywności.

W międzyczasie, dwaj współpracownicy Gancwajcha   –  Moryc Kon i Ze- lig Heller   –   utworzyli własny  „sklepik”  po przeciwnej stronie ulicy  na Lesznie pod Nr. 14. 

Specjalizowali się w dostawach jarzyn i uzyskiwali pewne, bardzo korzy stne koncesje, łącznie z pozwoleniem na otwarcie targu na ul. Leszno, na handel rybami oraz zorganizowali transport konny w getcie.Wozy te nazywano „konhellerami”, na cześć koncesjonariuszy, ale znane były również jako „wszalnie”.

Kon i Heller robili potworne sumy na przemycie przyjaciół i ich rodzin z Łodzi  i  Białegostoku do getta warszawskiego,  na zwalnianiu więźniów, unieważnianiu  spraw   cywilnych  i  rozkazów  konfiskaty  własności   – wszystko to naturalnie, jako „usługi” uzyskiwane od oficjalistów niemieckich. (…).

W czerwcu 1942 roku ukazały się w getcie plakaty   „Poszukiwany przez policję”   z  nazwiskami i fotografiami Gancwajcha  i innych jego bandy. Mówiono, że udało im się uciec.”
 
To tyle z relacji Żyda A. Donata.

Według  ustnej  informacji,  trudnej  dzisiaj  do  zweryfikowania,  uzyskanej  w 1993 r.,  Gancwajch,  Kon  i Heller oraz dwóch innych, nieznanych z nazwiska, uciekli z getta a nagromadzone tam pieniądze i złoto, użyli na opłacenie ukrywania się, pod zmienionymi nazwiskami, u jednego chłopa w radomskim. 

Po  wejściu do Polski wojsk sowieckich  i  przejęciu władzy przez komunistów, zmienili znowu nazwiska. Tym razem na polsko brzmiące.  Wstąpili do PPR  i znaleźli zatrudnienie w UB  (Kon, Heller i dwaj pozostali).   Natomiast  Gancwajch był oficerem znienawidzonego  G.Z. Informacji Wojskowej.
Chłop, który ich ukrywał, został potem zastrzelony przez UB jako  „bandyta” reakcyjnego podziemia.
Były też inne formy współpracy Żydów z Niemcami. 

Nie warto by było to przypominać,  gdyby  skutkiem tego była śmierć zaledwie 1000  czy  2000  ludzi.   Jest to jednak sprawa masowego mordu,  gdzie zginęło ponad 30 000 (słownie: ponad trzydzieści tysięcy) Żydów, do czego przyczyni li się wydatnie sami Żydzi. O tej zbrodni pisze się i mówi, ale na temat okolicz ności milczy, zwłaszcza w Polsce i na Ukrainie.

Po zdobyciu Kijowa przez wojska niemieckie, ogłoszono przy końcu września 1941 roku  zbiórkę Żydów.   W związku z tym wywieszono w mieście  i  okolicy  plakaty z instrukcją:

„Należy zabrać ze sobą papiery identyfikacyjne, pieniądze i rzeczy war tościowe,  obok  ciepłego  ubrania się”. 

Niemieckie Sonderkomando 4 A , które liczyło na co najwyżej 5000 do 6000 Żydów,  którzy się zgłoszą,  doznało niecodziennego zaskoczenia,  bo stawiło  się 33 771 Żydów. W tej sytuacji jednostka 4A zmuszona była do zaangażowania 2 batalionów policji, żeby uporać się z wynikłym, nie z ich „winy”, problemem. 

Oczywiście,  wszyscy,  którzy  stawili  się  na życzenie Niemców, zostali w pień wycięci.  Mowa tu jest o masakrze  w Babim Jarze na Ukrainie.   Niewątpliwym jest fakt,  że winnymi tej masowej zbrodni są Niemcy,  ale dużo winy leży w żydowskiej  mentalności  i  gotowości  do  współpracy z okupantem niemieckim. Co najmniej 27 tysięcy Żydów nie musiało tam wtedy zginąć. (Zobacz: Antony Beevor, „Stalingrad”, 1998).

W wyniku szeroko zakrojonej kampanii „Judenrein”    (oczyszczania państwa niemieckiego z Żydów)  dziesiątki  tysięcy  Żydów znalazło się poza granicami Niemiec.
Ogromna  ilość  została przepędzona do Polski  (obóz w Zbąszyniu),  ale  dużo znalazło się w krajach zachodnich. 

W Holandii na przykład, w miejscowości Westerbrok  zbudowano  w  1939 roku obóz dla uchodźców żydowskich.   Po zajęciu  w  kwietniu  1940  roku Holandii przez wojska niemieckie,  obóz  ten  został  przekształcony przez okupanta na obóz więzienny. 

Jednocześnie  Niemcy  rozpoczęli  szeroko  zakrojoną akcję rejestracji Żydów w całym kraju i wysyłania ich do obozu w Westerbrok. 

Wkrótce nadszedł czas deportacji Żydów holenderskich do obozów zagła- dy w Sobiborze i Majdanku koło Lublina.   Deportacja  przebiegała  spraw- nie,   bez  najmniejszego  oporu,  dzięki  gorliwej  współpracy   żydowskich władz obozu,  które co tydzień układały skrupulatnie listę 1000 kolejnych Żydów do transportu na Wschód. 

I tutaj wkład Żydów w zagładę swych współbraci jest też dobrze widoczny.

W związku z ekstradycją w maju b.r. Iwana Demjaniuka do Niemiec, by posta- wić  go  przed  sądem  za  współudział  w zagładzie Żydów w Sobiborze, prasa i oskarżyciele publiczni uważają, że bez pomocy 100 Ukraińców Niemcy nie byliby w stanie zamordować tam 250 000 ludzi. 

Obozu strzegło 30 SS-manów, z tego stale połowa była nieczynna z powodu choroby  lub  przebywania  na  przepustkach.

Rozprawa sądowa przeciw Demjaniukowi  ma  posłużyć przede wszystkim do rzucenia światła na nie-niemieckich pomocników w dziele zagłady Żydów. Eksperci ustalili, że takich nie-niemieckich pomocników, którzy aktywnie pomagali Niemcom, było około 200 000.

Ciekawe jest, ilu wśród tych nie-niemieckich pomocników, aktywnych w Holocauście, było Żydów?
I czy w tej liczbie znajdzie się policja żydowska, żydowskie Gestapo, członkowie żydowskich judenratów  i  innych żydowskich organów pomocniczych?

Niektórzy historycy, znawcy zagadnienia, wysuwają tezę,  że  gdyby nie istniała gorliwa współpraca Żydów z Niemcami, szeroko zakrojone współdziałanie i skrupulatne  wykonywanie,  bez  najmniejszego  oporu,  poleceń  i   zarządzeń niemieckich władz okupacyjnych, Holocaust przeżyłoby co najmniej 1 milion Żydów.

Jeszcze dalej poszła Hannach Arendt, teoretyk polityki, filozof  i  wybitna publicystka niemiecka,  pochodzenia  żydowskiego,  która  sławna stała się  również z opisania i skomentowania procesu Adolfa Eichmanna w Izraelu, co zo- stało  wydane  w  formie  książki,  uznanej  za  dzieło (ale nie w kołach żydow skich i filosemickich). 

Książka  ta,  pt. „Eichmann w Jerozolimie”  zawiera  bardzo  dużo  interesujących informacji, wśród których znajduje się rola Żydów, jaką odegrali w zagładzie własnego narodu. Współpraca Żydów z Niemcami i pomoc udzielona na- zistom
„w unicestwieniu własnego narodu stanowi najczarniejszy rozdział całej tej ponurej historii” – pisze H.Arendt.

Twierdzi przy tym, że gdyby naród żydowski nie był zorganizowany  i nie miał przywództwa żydowskiego, gotowego do współdziałania z nazistami, to Niem cy nie byliby w stanie wymordować od 4,5 do 6 milionów ludzi. 

Autorka powołuje się na dane różnych badaczy, według których   –   gdyby nie było tak ogromnego zaangażowania się Żydów, zwłaszcza w  Judenratach,  we współpracę z mordercami,
z wyżej wymienionej liczby uratowałaby się mniej lub więcej połowa”.

Twierdzenia powyższe są politycznie niepoprawne,  bardzo  nielubiane w  ko- łach żydowskich,  przez to oficjalnie dotąd nie poruszane z obawy przed skutkami w ewentualnej karierze naukowej, dlatego istnieją w drugim (nieoficjalnym) obiegu.  Nie mniej sprawa udziału Żydów  w zagładzie swych współbraci warta jest głębszego zbadania i wyciągnięcia na światło dzienne.

W świetle powyższych faktów nasuwa się pytanie:
 —  Kto ma na sumieniu więcej ofiar żydowskich  w  wyniku  współpracy  z Niemcami   –   Ukraińcy, Łotysze, Litwini, Polacy,  czy Żydzi?

(To pytanie skierowane jest do cynicznych oszczerców typu
  • Jana T.Grossa (USA),
  • Aliny Całej z Żydowskiego Inst. Historycznego (Polska)
  • i do głupich, wrzaskliwych Żydów amerykańskich, hochsztaplerów, mają- cych chorobliwe pretensje do reprezentowania  Żydów na całym świecie  i do odgrywania roli ich jedynych spadkobierców).
Władysław Gauza