piątek, 9 lutego 2018

Korneliusz Zieliński: Następcy Cristeros


jbsinarq
         Zawsze z wielką przyjemnością sięgam po książki autorstwa prof. Jacka Bartyzela. Nie inaczej było i tym razem – jego najnowsza książka o nieco przydługim tytule Krzyż pośrodku księżyca. Historia i ideario meksykańskiego synarchizmu oraz katolickiej organizacji podziemnej El Yunque (1932-2012) z pewnością jest największym wydawniczym wydarzeniem na polskiej prawicy w 2012 roku.

Dotychczas, jeśli chodzi o myśl prawicową, najlepiej w Polsce zostały zbadane kraje romańskie, głównie Francja i Hiszpania. Jeśli zaś chodzi o szeroko pojęte ruchy prawicowe w Ameryce Środkowej i Południowej, do tej pory powstało na ten temat jedynie kilka szkiców. Sam zaś Meksyk był opisywany zwykle w perspektywie powstania Cristeros – ludowego ruchu kontrrewolucyjnego. Dlatego też praca prof. Bartyzela jest w tej kwestii przełomowa.

Książkę zaczyna rozdział wprowadzający w historię Meksyku od XIX wieku i stosunki na linii państwo-Kościół. Traktuje on kolejno o uzyskaniu przez Meksyk niepodległości; pierwszym Cesarstwie cesarza Augustyna I, wkrótce obalonego przez masonerię i rozstrzelanego; ciągle wyrywanej sobie z rąk do rąk przez liberałów i konserwatystów republice; konserwatywnej dyktaturze gen. Santa Anny; antyklerykalnej rewolucji liberałów; drugim Cesarstwie również obalonego i rozstrzelanego cesarza Maksymiliana I Habsburga; kolejnej liberalnej rewolucji republikańskiej; względnie spokojnym okresie wieloletniej dyktatury umiarkowanego gen. Porfiria Diaza; przez rewolucję meksykańską skutkującą prawodawstwem zakazującym kultu katolickiego i krwawym antykatolickim terrorem; aż po buntujących się przeciwko temu stanowi rzeczy Cristeros.

Drugi rozdział mówi o genezie powstania Union Nacional Sinarquista (Narodowego Związku Synarchistycznego), w skrócie UNS. Po klęsce zbrojnej kontrrewolucji katolicy meksykańscy postanowili zawiązać zinstytucjonalizowaną, zhierarchizowaną organizację, której celem miało być wprowadzenie Społecznego Panowania Chrystusa Króla. Korzenie UNS sięgają powstałej z błogosławieństwem meksykańskiego episkopatu na początku lat 30. XX wieku tajnej organizacji Legion, przemianowanej wkrótce na Bazę. Z Bazy bezpośrednio wywodzi się powstała 23 V 1937 r. UNS. Nowa organizacja, podobnie jak wszystkie działające w tym czasie ugrupowania tradycjonalistyczno-rewolucyjne, używała umundurowania, opasek, sztandaru (w tym przypadku była to czerwona flaga z białym kołem pośrodku, w którym umieszczone były kontury państwa meksykańskiego), hymnu (nosił tytuł Sztandar Chrystusa – Wiara, Krew, Zwycięstwo). W tym miejscu warto pochylić się nad bardzo interesującą postacią „Ojca – założyciela” UNS, którym był… Jose Antonio. Oczywiście nie Jose Antonio Primo de Rivera (1903-1936), przywódca Falangi Hiszpańskiej, lecz Jose Antonio Urquiza de Septien (1905-1938), potomek rodziny ziemiańskiej, który w młodości zetknął się z nacjonalizmem integralnym Charlesa Maurrasa i katolicyzmem społecznym inspirowanym nauczaniem papieża Leona XIII. Będąc członkiem Legionu/Bazy, reprezentował tam opcję prosocjalną, będącą alternatywą wobec frakcji prokapitalistycznej, z której wyłoniła się dzisiejsza neokonserwatywna i neoliberalna Partia Akcji Narodowej. Jak pisze prof. Bartyzel, wizja Jose Antonio była „nie konserwatywna, lecz nacjonalistyczna, demokratyczna, ludowa, radykalna i społeczno-wspólnotowa, podbudowana zasadami sprawiedliwości społecznej, solidarności i braterstwa. (…) [Jose Antonio] nazywany był (…) współczesnym św. Franciszkiem z Asyżu, identyfikującym się z losem chłopów, robotników, autochtonów, kobiet, dzieci, starców, wyzyskiwanych i prześladowanych”. Jose Antonio Urquiza de Septien został zamordowany 11 IV 1938 roku przez lewicowego aktywistę (miał wówczas 33 lata, dokładnie tyle, ile w chwili poniesienia śmierci z rąk republikańskich wojsk miał Jose Antonio Primo de Rivera!). Odtąd stał się dla synarchistów takim samym męczennikiem za sprawę, jak „hiszpański” Jose Antonio dla falangistów. To zadziwiające, jak wiele łączyło te dwie postaci: imiona, arystokratyczne pochodzenie, wiek i sposób poniesienia śmierci, a także, jak pisze prof. Bartyzel, „charyzma, uroda, żarliwy katolicyzm i radykalna mistyka społeczna”.

Jako ciekawostkę autor podaje fakt, że powstanie ruchu synarchistycznego jest uznawane przez niektórych „konspirologów” za „spisek nazi-faszystowski”, w którym mieliby brać udział agenci hitlerowscy, służba zagraniczna Falangi Hiszpańskiej, Watykan, jezuici, północnoamerykańscy magnaci naftowi oraz meksykańska burżuazja. Celem takiego spisku miałoby być budowanie w Ameryce Środkowej zaplecza dla państw Osi. Najciekawszą teorię spiskową dotyczącą synarchizmu jest jednak powstała w kręgach Instytutu Schillera teza jakoby synarchizm meksykański był częścią ogólnoświatowego spisku „międzynarodowej sieci synarchistycznej”, której działaczami mieliby być bł. Pius IX, Józef Stalin, John Lennon, (...) Jan Paweł II, Carl Schmitt, Margaret Thatcher, Adam Smith, abp Marcel Lefebvre i wielu, wielu innych.

W 1940 r. przywódcą („Jefe”) UNS zostaje Salvador Abascal Infante – zwolennik tradycjonalistycznej i katolicko-społecznej linii J. A. Urquizy de Septiena. Podjął on próbę stworzenia na pustyni synarchistycznej kolonii – „laboratorium” Państwa Synarchistycznego. Było to w jego zamyśle powtórzenie misji jezuickich i franciszkańskich z XVI i XVII wieku. Abascal zyskał zgodę prezydenta Meksyku M. Avila Yamacho, i w 1941 r. do doliny Santo Domingo przybyło 86 ochotniczych rodzin (wyłącznie katolickich). W kolonii obowiązywał system własności mieszanej, prywatno-wspólnotowej; kolonia podzielona była na grupy rolnicze mające się specjalizować w uprawie danych produktów, grupy te między sobą wymieniały się produktami. Ogłoszono również konstytucję: kolonia otrzymała nazwę „Maryja Wspomożycielka”, zakazane były tańce, każdy miał obowiązek odmawiania różańca i odbywania rekolekcji wielkopostnych, w okresie wielkiego postu zakazano również jakichkolwiek podróży, edukacja była obowiązkowa i katolicka, służba zdrowia publiczna. Niestety, ten przedziwny melanż katolicyzmu i utopijnego socjalizmu (bo tak to można nazwać) po kilku latach upadł.

W UNS doszło do rozłamu na tle stosunków z Bazą, która ciągle sterowała ruchem synarchistycznym. Nurt „mistyczno-społeczny” (acz bez Abascala, który po wyrzuceniu z jeszcze zjednoczonego UNS nie należał już do żadnej frakcji) utworzył UNS-CAC (od inicjałów przywódcy – Carlosa Athie Carrasco), zaś nurt „obywatelsko-polityczny” UNS-MTB (również od inicjałów przywódcy, Manuela Torresa Bueno). Wraz z rozłamem kończy się złoty okres ruchu synarchistycznego. W późniejszym czasie UNS-MTB przeszedł na pozycje lewicowo-chadeckie, zaś UNS-CAC był wierny synarchistycznej ortodoksji i nawiązał międzynarodową współpracę m. in. z karlistami, różnymi odłamami Falangi Hiszpańskiej, postrankistowską Fuerza Nueva czy International Third Position. Jako ciekawostkę można podać fakt, że ostatni szef UNS-CAC Jose de Jesus Ruiz Murilla przyjął w 2008 roku święcenia kapłańskie w Syriackim Kościele Prawosławnym.

Trzeci rozdział traktuje o powstałej w latach 50. XX wieku tajnej organizacji El Yunque – organizacji formacyjnej dla katolików świeckich (wywodzi się z niej wielu centroprawicowych polityków). Można stwierdzić, że El Yunque jest bardziej tradycjonalistyczną wersją Opus Dei.

Czwarty rozdział, moim skromnym zdaniem najciekawszy w całej książce, nosi tytuł Synarchistyczne ideario. Profesor Bartyzel wykazuje, że synarchizm jest ruchem nacjonalistycznym, jednocześnie definiując tożsamość Meksyku jako „katolicką, romańską i hiszpańską”. Stąd silny związek z Hiszpanią i wielka estyma względem misjonarzy i konkwistadorów, którzy oświecili Meksyk światłem Wiary katolickiej i włączyli go w krąg kulturowy Hispanidad.

Wrogiem „narodu hiszpańsko-katolickiego” jest „szatańska trójca” – protestantyzm, masoneria i rewolucja (tak kapitalistyczno-liberalna, jak i marksistowska). Jednak największym zagrożeniem dla Meksyku jest imperializm jankeski. Bartyzel przywołuje w tym kontekście wypowiedź Anne-Marie Leinert, badaczki synarchizmu: „Synarchiści nienawidzili szczególnie Stanów Zjednoczonych. Mieli im za złe ich nowoczesność, protestantyzm oraz imperializm kulturowy, ekonomiczny i polityczny”. USA to zaborca połowy meksykańskiego terytorium i największy geopolityczny wróg Meksyku. Synarchistyczny teoretyk – „filozof reakcji” Jesus Guida y Azevedo stwierdził: „Stany Zjednoczone są plutokracją żydo-masońską”. Prof. Bartyzel tak wyjaśnia stosunek synarchistów do USA: „Kumuluje się w niej [Ameryce anglosaskiej] wszystko to, co wzbudza odrazę hispano-meksykańskiego katolika: herezja protestancka w skrajnie «antypapistowskim» wydaniu (purytanizm), masoneria jako światopoglądowy zwornik niezliczonych dominacji reformowanych z deistami, liberalizm, indywidualistyczna demokracja, plutokratyczny kapitalizm, dominująca pozycja Żydów w biznesie, kulturze i polityce”. Warto też odnotować stosunek synarchistów do hollywoodzkiej popkultury. Alfonso Juico: „Dozwolenie obyczajów jankeskich – gdzie kobiety zdają się nie wiedzieć, co znaczy wstyd – zwłaszcza licencja na rozpowszechnianie filmów, w których wydźwięk spraw pogarsza się z powodu bohaterek mających często niewinne twarze, lecz zdeprawowanych, zdemoralizowało wiele dziewcząt, które, oczarowane takimi bohaterkami i biorące je za wzór, przywykną do tysięcy bezwstydów – jak pozwolenie sobie na obmacywanie i pocałunki – niegodnych kobiet uczciwych”. Czołowy intelektualista cristero Miguel Palomar y Vizcarra podsumowuje negatywne uczucia synarchistów względem USA tymi słowami: „Posługując się nowym terminem medycznym, możemy powiedzieć, że Hispanoamerykanie mają alergię na wpływy jankeskie. (…) Ich protestantyzm, ich masoneria, ich typ demokracji przedstawicielskiej, ich federalizm, ich forma głosowania i wyborów, swoiste piętno ich kapitalizmu, ich pojmowanie małżeństwa i rodziny są dla nas tyleż wirusem, co trucizną”. Zauważmy, że te słowa równie dobrze mogłyby paść z ust jakiegoś współczesnego latynoamerykańskiego populisty w rodzaju Evo Moralesa czy Hugo Chaveza.

Francuski badacz synarchizmu Jean Meyer w pracy Synarchizm – meksykański faszyzm? pisze, że UNS jest „idealistyczny, populistyczny, antykapitalistyczny i antyburżuazyjny” i porównuje go między innymi z rozmaitymi ruchami w krajach arabskich z lat 50. i 60.

Synarchiści popierali oczywiście rządy gen. Franco w Hiszpanii i Antonio Salazara w Portugalii. Szczególnie akcentowali więź łączącą Meksyk z Hiszpanią oraz ideę Hispanidad. Sympatyzowali również z Falangą Hiszpańską, która według nich połączyła to, co najlepsze w hiszpańskim tradycjonalizmie z nowymi doktrynami społecznymi lat 20. i 30. Manuel Gutierrez Perez mówi, że tym co łączy synarchizm z falangizmem jest „Katolicka koncepcja życia (…), pojmowanie Hispanoameryki jako wspólnoty pochodzenia i przeznaczenia (…), całkowity sprzeciw wobec systemów marksistowsko-ateistycznych i kapitalistyczno-liberalnych”.

W synarchizmie pojawia się również charakterystyczny dla „stylu faszystowskiego” mistyczny kult męczenników. Jean Meyer o idei poświęcenia w synarchizmie: „Heroizm chrześcijański ocali Meksyk przez wiarę, przez krew rozlewaną mistycznie w naśladowaniu Chrystusa. Czerwona krew przeciwko Czerwonym zwiastuje Królestwo nowego człowieka, tym samym zaś starego meksykańskiego chrześcijanina”.
Prof. Bartyzel konkluduje, że synarchizm należy do rodziny „doktryn i ruchów autorytarno-konserwatywnych; zarazem konserwatywno-integrystycznych, takich jak hiszpański frankizm, portugalski salazaryzm, austriacki korporacjonizm chrześcijański, francuskie Krzyże Ogniste (Croix-de-feu); po części zaś także do nurtów i ugrupowań nacjonalistyczno-radykalnych (społecznie) – i w tej właśnie mierze faszyzujących, lecz (w przeciwieństwie do włoskiego faszyzmu i niemieckiego nazizmu) chrześcijańskich, jak hiszpańska Falanga, irlandzka Gwardia Narodowa gen. Eoina O’Duffy, belgijski Chrystus Rex Leona Degrelle’a czy rumuński ruch legionowy”.

Synarchiści byli monarchistami, jednak ze względu na zupełny brak zainteresowania sprawami Meksyku ze strony Głowy Domu Cesarskiego Meksyku – księżnej Marii Józefy de Iturbide y Miklos de Tanodhaza (1872-1949), która mieszkała na Węgrzech, synarchiści nie formułowali żadnych postulatów w kwestii dynastycznej i ograniczyli się do idei Społecznego Królestwa Chrystusa Króla.

Synarchiści określali się jako reakcjoniści: „Bycie reakcjonistą jest dzisiaj lepszym sposobem bycia rewolucjonistą. Być rewolucjonistą znaczy być reformatorem i chcieć zmiany (…) ku nowemu państwu. Cały naród meksykański jest reakcyjny. (…) Wszyscy jesteśmy reakcjonistami”.

Liberalnej, rewolucyjnej i antychrześcijańskiej demokratycznej „demolatrii” przeciwstawiają „demodulię” (w teologii katolickiej terminem dulia określa się cześć oddawaną aniołom i świętym, podczas gdy latria to cześć należna wyłącznie Bogu), stąd demodulia tłumaczy się jako „cześć dla ludu”, w opozycji do bałwochwalczego kultu Demosa – demolatrii. Dlatego prof. Bartyzel określa synarchizm mianem „ludowego tradycjonalizmu”.

W swoich 16 punktach podstawowych synarchiści piszą m. in. „Domagamy się słusznej i sprawiedliwej dystrybucji dóbr (…). Nawołujemy do jedności kapitału i pracy, aby (…) w ramach sprawiedliwości społecznej urzeczywistniały (…) działalność dla dobra Meksyku. (…) Nie zgadzamy się na wyzyskiwanie jednej klasy przez drugą. (…) Odrzucamy państwo nieinterweniujące, prostego stróża indywidualnych egoizmów”. Synarchiści potępiali jednoznacznie kapitalizm i leseferyzm (o potępieniu komunizmu nie trzeba wspominać, gdyż jest to nazbyt oczywiste). Poglądy na kwestie ekonomiczne czerpali przede wszystkim z Katolickiej Nauki Społecznej, niemniej jednak nie postulowali wprost korporacjonizmu.

Książkę dopełniają materiały źródłowe: Manifest Synarchistycznego Komitetu Organizacyjnego do Narodu Meksykańskiego (1937), Pentalog Synarchistyczny (1937), 16 punktów podstawowych (1939) oraz licząca aż 50 stron bibliografia.

Co jest największą wartością tej książki? Z pewnością to, że w sposób obszerny i wyczerpujący opisuje ruch, który może być jednym z odniesień ideowej dla polskiej prawicy. W dobie rozmaitych „ruchów narodowych”, których liderzy bredzą o potrzebie sojuszu z USA, czyli z państwem, które zbrojnie niszczy wszelkie pozostałości tradycyjnych struktur społecznych, niedemokratycznych form rządów, nieliberalnych rozwiązań gospodarczych, które za najważniejszy cel postawiło sobie krwawe narzucenie wywodzących się z antychrześcijańskiej Rewolucji form ustrojowych i gospodarczych: liberalnej demokracji i kapitalizmu, tego typu pozycja o integralnie prawicowym, tradycjonalistycznym, katolickim i antyliberalnym ruchu może dostarczyć ożywczego prądu na prawicy. To samo tyczy się rozmaitych „konserwatywnych” liberałów, którzy bronią rewolucyjnych, liberalnych i burżuazyjnych, nie mających nic wspólnego z Tradycją instytucji i rozwiązań politycznych, ekonomicznych i społecznych. To książka właśnie dla nich.

Zaś Prawica integralna może włączyć ten ciekawy i bardzo atrakcyjny ideowo nurt, jakim jest synarchizm, w poczet swoich inspiracji. Szczególnie dziś przyda się taka odtrutka na wszechobecny liberalizm i atlantyzm.

Korneliusz Zieliński