czwartek, 29 marca 2018

Piotr Relich: Rycerze Chrystusa, a nie prekursorzy masonerii. Odkłamać czarną legendę Templariuszy!


Rycerze Chrystusa, a nie prekursorzy masonerii. Odkłamać czarną legendę Templariuszy!
     Wokół Zakonu Templariuszy narosło mnóstwo legend. W większości z nich występują jako dyskretna mafia posiadająca niezliczone bogactwa i ziemie, która dzięki okultyzmowi posiadła jakąś tajemniczą wiedzę oraz dała swój początek masonerii. Prawda okazuje się diametralnie inna – Templariusze byli prawdziwymi Milites Christi - Rycerzami Chrystusa. 29 marca mija kolejna rocznica wydania papieskiej bulli „Omne Datum Optimum”, nadającej Zakonowi w  1139 r. szeroki zakres praw i przywilejów.

Dwaj rycerze na jednym koniu
Na pieczęci założycielskiej Zakonu znajdował się widok dwóch rycerzy jadących na jednym koniu. Miało to symbolizować oddanie się cnocie ubóstwa, tak ważne dla wszystkich zakonów średniowiecza. Istotnie, Hugon de Payens – założyciel zakonu, będący możnym szlachcicem z Szampanii, od początku uczynił ubóstwo jednym z podstawowych założeń reguły. Nie dość, że sam przekazał swój majątek zgromadzeniu, to oddał się pod rozkazy Baldwina II, króla Jerozolimy – osoby (mimo tytułu królewskiego) posiadającej dużo mniejsze środki finansowe. Świadczy o tym fakt, iż pomimo zdobycia Jerozolimy podczas pierwszej Krucjaty, wielu rycerzy wróciło z powrotem do Europy, gdyż na miejscu nie uświadczyli obiecanych bogactw.   

Podstawą finansową na której oparto działalność Zakonu były  darowizny. Podczas swojej wyprawy do Europy udało się Hugonowi przekonać do idei rycerza–mnicha wielu możnych, którzy przekazali Zakonowi  liczne dary. Skąd jednak Hugon miał wiedzieć, że na ideę Zakonu zareagują z takim entuzjazmem? Przecież nie miał rozpisanego – powiedzielibyśmy dzisiaj – „biznesplanu”. Wyruszył do Europy by pokornie prosić.

Bulla „Omne Datum Optimum” była krokiem milowym w procesie rozwoju Zakonu. Nie dość, że uniezależniała zgromadzenie od władzy świeckiej, to nadawała prawo wejścia w posiadanie wszystkich zdobyczy uzyskanych w walce z muzułmanami, a także zwalniała z podatków. Od tego momentu Templariusze stali się osobiście poddani papiestwu. Nie zostali jednak dzięki temu zalani morzem pieniędzy. Zakon w celu kontynuowania swojej misji, na zdobytych ziemiach stawiał kościoły i zamki obronne. Ich wybudowanie i utrzymanie generowało ogromne koszty, czasem przekraczające budżet wielu europejskich księstw. W szczytowym okresie potęgi, Zakon sprawował jurysdykcję nad 18 twierdzami broniącymi szlaków pielgrzymkowych i chrześcijańskich ziem na Bliskim Wschodzie.

Skarbiec Zakonu nie zawierał też jakichś nieprzebranych bogactw. Kiedy na skutek intrygi nastąpiło jego zlikwidowanie, okazało się, że jego zdecydowaną większość zajmowały weksle i listy uwierzytelniające. Stosunek do bogactwa najlepiej ukazuje sytuacja ósmego wielkiego mistrza – Odon de Saint Armanda, który wzięty do niewoli zakazał wysyłania za niego okupu gdyż jego zdaniem: „templariusz może ofiarować jako okup jedynie swój pas i puginał". Odon zmarł w niewoli.

Rycerze - mnisi
Zakon powstał w celu ochrony przybywających spontanicznie do Ziemi Świętej pątników. Niewielkie siły pozostałych w Palestynie krzyżowców nie były w stanie roztoczyć nad nimi dostatecznej opieki, dlatego zadanie to przejęły zakony rycerskie – w tym Templariusze.    

Od początku członkowie Zakonu cieszyli się szacunkiem i estymą, ich hart ducha, gorliwość, oddanie i pobożność wskazywała na oznaki bogatego życia kontemplacyjnego. Obowiązkiem ich jednak nadal było zabijanie, nawet w obronie wiernych. Z tego powodu znajdowali się na obrzeżach ówczesnego Kościoła! Tak było dopóki św. Bernard z Clervaux, wielki teolog i doktor kościoła – orędownik Templariuszy, nie napisał traktatu „Pochwała nowego rycerstwa”, w którym pozytywnie wypowiedział się na temat działań Zakonu.  Przekonał do swoich racji papieża Honoriusza II, a na synodzie w Troyes oficjalnie zatwierdzono zakonną Regułę. Jej autorami byli najprawdopodobniej św. Bernard i Hugon de Payens, a oparta była na regule cysterskiej.

Idea rycerza – mnicha, walczącego już nie dla łupów ale dla zbawienia duszy i w obronie uciśnionych była rewolucyjnym pomysłem w tamtym  czasie. Europa XI i XII w. targana konfliktami i wojnami domowymi, której rycerstwo niewiele różniło się od pospolitych bandytów potrzebowała takiej idei jak powietrza. To właśnie na bazie zakonów rycerskich powstały utwierdzone w literaturze i sztuce obrazy nieskazitelnego rycerza, obrońcy uciśnionych, kierującego się honorem i wykazującego cnotami. Dzięki Templariuszom europejskie rycerstwo odzyskało utraconą godność. 

Z czasem głównym celem Templariuszy stałą się regularna walka w nieustającej wojnie z muzułmanami. Na polu bitwy cechowali się walecznością, stalowymi nerwami i znakomitym wyszkoleniem. Wielokrotnie jako jedyni pozostawali na polu walki, czasami ponosząc straty nawet w wysokości 98 proc. oddziału. Fundamentem takiej postawy był nie tylko wymagający trening lecz także hartowanie ducha podczas wielogodzinnych kontemplacji, niezachwiana wiara i przekonanie o słuszności swojej misji.

Największa farsa średniowiecza
Tragiczny i niemal męczeński wymiar ma historia likwidacji zakonu. Chronicznie cierpiący na brak pieniędzy król Francji Filip IV Piękny połakomił się na legendarne bogactwa zakonu. W podobny sposób w przeszłości rozprawił się z kupcami longobardzkimi a także Żydami. Kolejni w kolejce byli Templariusze. Najpierw otrzymał od Zakonu wysoką pożyczkę (osoba odpowiedzialna za jej udzielenie nie skonsultowała się z przełożonymi i została wydalona ze wspólnoty) a następnie oskarżył zgromadzenie o cały szereg poważnych przestępstw. Należały do nich; oskarżenie o herezję, czary, nierząd, defraudację, alchemię, pakty z diabłem i wiele innych. Była to standardowa procedura oskarżeń inkwizytorskich w ówczesnych czasach. Zanim podjęto się sądu papieskiego, król za pomocą świeckiego ramienia przeprowadził własne dochodzenie. Po długim i niepozbawionym tortur procesie na śmierć skazano wielkiego mistrza Jakuba de Molay’a oraz kilkuset członków bractwa. Przed śmiercią wielki mistrz zwrócony był w kierunku katedry Notre – Dame i prawdopodobnie modlił się do Maryi.       

Zakonnicy prekursorami wrogów Kościoła?
Nierzadko w opracowaniach poświęconych Templariuszom, ukazuje się ich jako prekursorów masonerii i tajnych zgromadzeń. Nigdzie nie udowodniono takiego związku. Wiele denominacji wolnomularskich odnosi swoje korzenie do templariuszy jednak nie jesteśmy w stanie tego w jakikolwiek sposób zweryfikować. Osobną kwestią jest sprawa okultyzmu. Podobno wielki mistrz płonąc na stosie miał rzucić klątwę na papieża Klemensa V i króla Filipa IV, rzeczywiście obaj zmarli w następnym roku po procesie. Są to jednak przekazy pochodzące z okresu późniejszego o co najmniej sto lat, których autentyczność ciężko jest udowodnić. Inne oskarżenia (herezja, ezoteryka, czary itd.) wypływają bezpośrednio z aktu oskarżenia, który był standardową procedurą tamtych czasów i nie miał odzwierciedlenia w rzeczywistości. 

Część współczesnych badaczy potęgę Templariuszy przypisuje ich koneksjom, chciwości, umiejętnemu obrotowi pieniądzem i snutym intrygom. Często ci badacze – niezaznajomieni z kwestiami życia kontemplacyjnego – nie rozumieją jakie owoce może przynieść bogate życie duchowe. Nie rozumieją w jaki sposób zakony przyczyniły się do odnowy moralnej Europy we wczesnym średniowieczu, nie chcą zatem zrozumieć, że bardzo dużo można osiągnąć z Bożą pomocą, poświęcając Mu całe swoje życie – właśnie tak jak czynili to Templariusze.

Piotr Relich