środa, 6 czerwca 2018

Koniec wolności w internecie – nadchodzi mega-cenzura


       „Nie będzie można publicznie dzielić się linkami, każde zdjęcie i film będą sprawdzane przed wrzuceniem. Mali wydawcy i twórcy treści znikną, zostaną tylko internetowi giganci. Nie będzie nawet memów. Taka przyszłość zapisana jest w europejskiej dyrektywie” – napisał 1 czerwca 2018 roku na portalu Wirtualna Polska red. Bolesław Breczko.

W artykule „Idzie nowa „ACTA”. Po tej decyzji UE możemy zapomnieć o internecie jaki znamy” Bolesław Breczko przedstawił, co nas czeka po przyjęciu przez Parlament Europejski dyrektywy o prawach autoskich i jednolitym rynku cyfrowym. Głosowanie w tej sprawie przewidziano już za dwa tygodnie…

„Najgroźniejsze są dwa artykuły: 11 i 13. Pierwszy mówi o zakazie udostępniania skrótów wiadomości i artykułów na portalach społecznościowych (Facebook, Twitter), agregatorach linków (Wykop) czy aplikacjach newsowych (Squid). Dziś możemy bez problemów i, co ważniejsze, bezpłatnie dzielić się interesującymi linkami, którymi zawsze towarzyszą krótkie podsumowania (ang. snippet). Artykuł 11. wspomnianej dyrektywy chce to zmienić. Mając na względzie dobro finansowe portali informacyjnych, Komisja chce, aby udostępnianie fragmentów ich materiałów było płatne. Czyli Facebook, Twitter, Google czy Wykop musiałyby wykupić specjalną licencję od każdego wydawcy, aby użytkownicy mogli udostępniać ich treści” – pisze Breczko.

Julia Reda, eurodeputowana z ramienia niemieckiej PPG, w opublikowanym dziś wywiadzie dodaje, że internet stanie się jak telewizja i że tylko najwięksi gracze będą mogli publikować materiały i przedstawiać swoją wizję.

„Możesz przecież skopiować fragment piosenki czy książki objętej prawami autorskimi. Możesz też bezwiednie użyć zdania lub frazy, która jest chroniona prawami autorskimi. Jeśli będą sprawdzać to algorytmy, to nie będą przecież wiedziały, że używasz tego w innym kontekście” – zwraca uwagę Julia Reda.
„Na przykład duże kanały telewizyjne zastrzegają z automatu wszystko co pojawia się na ich antenie. Tak było w przypadku jednej telewizji i ich programu śniadaniowego. W tym programie wystąpił półamatorski zespół muzyczny i zagrał swoją oryginalną piosenkę. Nagranie trafiło do systemu, a algorytm je znalazł na oryginalnym kanale zespołu i zablokował” – dodaje.

Głosowanie w Parlamencie Europejskim nad dyrektywą o prawie autorskim zaplanowane jest na 20 czerwca. Według Julii Redy wprowadzenie tzw. upload monitors, czyli wspomnianych „maszyn cenzorujących”, jest już praktycznie przesądzone, bo ma wystarczającą ilość zwolenników. Pod znakiem zapytania stoi natomiast „podatek od linków”. Przeciwko nim opowiedzieli się m.in. Niemcy, dla których wg Redy, przepisy są zbyt miękkie. Uważa, że chcieliby, aby zakres ochrony linkowanych tekstów był ujęty w dyrektywie, a nie tak jak teraz – był ustalany przez państwa członkowskie.