środa, 29 sierpnia 2018

"Męskie granie"


Obraz może zawierać: 3 osoby, ludzie na scenie
     Jesteś zmęczony. Pracą, małżeństwem, teściową, samotnością, życiem, walką politycznych plemion. Chcesz odreagować. Chcesz odreagować, poczuć się jak facet, poszaleć. Najchętniej poszedłbyś do lasu i porąbał trochę drewna. Nagle widzisz billboard - w Twoim mieście odbędzie się ,,Męskie Granie".

O tak, tego szukałeś. Tego Ci było trzeba. Imprezę reklamuje firma ,,Żywiec", więc będzie chlanie browara, adrenalina, testosteron, męska solidarność, rzucanie kurwami, jedno wielkie YEAAAAH!!!!
 
Ostrzygłeś się na krótko, kupiłeś kurtkę skórzaną, podpompowałeś bicka, nie odpowiedziałeś dzieciakowi z osiedla na dzień dobry (life is brutal!!!), zapuściłeś brodę, nakleiłeś sobie na ramieniu samoprzylepny tatuaż z czaszką i podpisem ,,ŻYCIE NA KRAWĘDZI". Będzie się działo!!!
Przychodzisz nabuzowany na koncert, czekasz na mocne pierdolnięcie, chcesz posłuchać mocnych, męskich dźwięków, patrzysz, a tam...
wita Cię Cielecka. Femina, kodziara, partnerka życiowa przewodnika z Izraela, która nie lubi Polaków i w jednym z wywiadów chwaliła się, że nic nie jest winna swojej ojczyźnie.

Obok niej druga kodziara, Agnieszka Holland, córka żydowskich komunistów, która Polski nie tyle nie lubi, co organicznie, fizjologicznie nienawidzi.

Obok oczywiście niezawodna Kryśka Janda, kobieta, której profil na fejsie ma więcej wpisów o PiSie, niż profile pacjentów oddziałów zamkniętych mają wpisów o Napoleonie i Marsjanach.
Cytuję: ,,Aktorka Magdalena Cielecka czytała jeden z wierszy Wisławy Szymborskiej, Agnieszka Holland mówiła o demokracji, a Krystyna Janda poruszyła m.in. temat aborcji."
Idziesz na festiwal muzyczny, a dostajesz wychowaną w komunistycznej rodzinie żydówkę uczącą Cię demokracji, i Jandę pieprzącą ci o aborcji.

Ale oto do mikrofonu podchodzi Krzysztof Zalewski, świetny muzyk i równie dobry wokalista. Co prawda śpiewa w jednym kawałku, żeby przyjmować uchodźców i nie przejmować się dżihadem, aaaale co tam, może zmądrzał. Nareszcie, koniec pierdolamentu, koniec komunistycznego bełkotu, zacznie się wreszcie prawdziwe męskie granie!

Krzysio podchodzi do mikrofonu, robi manifest polityczny, jęczy i żebrze żeby Polacy szli do wyborów samorządowych (i, w domyśle, wybrali jedyną słuszną partię), po czym wykonuje utwór Marii Peszek, w którym śpiewa, że gdyby wybuchła wojna, nie oddałby Polsce ani jednej kropli krwi, i nie biegałby po kanałach z karabinem (jak jacyś powstańcy) dla ratowania ojczyzny, i że ,,sorry, Polsko". W domyśle: a chuj tam z Polską! Niech ją rozgrabiają, Ruscy, Niemcy czy żydzi, obojętnie. Byle Krzysio miał gdzie grać i byle miał mu kto płacić za występy - obojętnie w jakiej walucie. Bolszewicy wstają z grobów i biją Krzyśkowi brawo. Są dumni. Są czerwoni z dumy.

No nie mów mi, ze nie tego oczekiwałeś od festiwalu muzycznego!!!
Napisałbym, że za tę prostacką, agresywną propagandę, od dzisiaj nie będę pił piwa Żywiec. Problem polega na tym, że i tak od dawna już tych sików nie piję, i zawsze jak mam wybór między masówką a małym, regionalnym browarem, wybieram to drugie.

Miało być ,,Męskie Granie", zrobiło się ,,Sranie w Banie".