– Zgodnie z dyrektywą unijną, w
kategorii broni typu C ma być m.in. jednostrzałowy pistolet bocznego
zapłonu, jednostrzałowy karabin centralnego zapłonu i strzelba
powtarzalna – te rzeczy mają być powszechnie dostępne według lewicowej
Komisji Europejskiej i Parlamentu Europejskiego, a w Polsce rząd
zastanawia się, czy wprowadzić tak radykalne reformy – powiedział na antenie TV TRWAM Jacek Hoga – prezes fundacji „Ad Arma”.
Gość programu „Stan bezpieczeństwa państwa” zwrócił uwagę, że 14 września minie okres 18 miesięcy, jaki Polska miała na implementację dyrektywy unijnej dotyczącej dostępu do broni palnej. Polskie władze do ostatniej chwili wszystko utrzymywały w tajemnicy przed obywatelami i prowadziły w tej sprawie prace półjawne i niejawne. – Trudno jest nawet mówić o konsultacjach społecznych, bo te mają miejsce kilka dni przed wdrożeniem projektu w prace rządowe – ocenił ekspert TV TRWAM.
Prezes fundacji Ad Arma wskazał na genezę powstania tego problemu. – Wszystko tak naprawdę zależy od tego, jak będzie wyglądała implementacja. To pokazuje, jaki jest problem światopoglądowy. Unia, o której wszyscy wiemy, że jest radykalnie lewicowa, która narzuca bardzo często niezgodne ze zdrowym rozsądkiem ideologiczne lewicowe programy, w tym przypadku rozpoznaje niezbywalne prawo do posiadania broni przez obywateli. Rozpoznaje, a nie nadaje – to trzeba podkreślić – podkreślił.
Jego zdaniem największe kontrowersje wśród przedstawicieli polskich władz wzbudza prowadzenie nowej kategorii broni typu C. – Jest to broń, która w Unii Europejskiej ma być na rejestrację, czyli bez żadnych badań lekarskich czy kontroli policyjnych. Jako obywatel mam prawo posiadać broń i jedynym moim obowiązkiem jest ją zarejestrować. W Polsce nie ma takiej kategorii broni. Zgodnie z dyrektywą unijną, w kategorii broni typu C ma być m.in. jednostrzałowy pistolet bocznego zapłonu, jednostrzałowy karabin centralnego zapłonu i strzelba powtarzalna – te rzeczy mają być powszechnie dostępne według lewicowej Komisji Europejskiej i Parlamentu Europejskiego, a w Polsce rząd zastanawia się, czy wprowadzić tak radykalne reformy – podsumował.
Gość programu „Stan bezpieczeństwa państwa” zwrócił uwagę, że 14 września minie okres 18 miesięcy, jaki Polska miała na implementację dyrektywy unijnej dotyczącej dostępu do broni palnej. Polskie władze do ostatniej chwili wszystko utrzymywały w tajemnicy przed obywatelami i prowadziły w tej sprawie prace półjawne i niejawne. – Trudno jest nawet mówić o konsultacjach społecznych, bo te mają miejsce kilka dni przed wdrożeniem projektu w prace rządowe – ocenił ekspert TV TRWAM.
Prezes fundacji Ad Arma wskazał na genezę powstania tego problemu. – Wszystko tak naprawdę zależy od tego, jak będzie wyglądała implementacja. To pokazuje, jaki jest problem światopoglądowy. Unia, o której wszyscy wiemy, że jest radykalnie lewicowa, która narzuca bardzo często niezgodne ze zdrowym rozsądkiem ideologiczne lewicowe programy, w tym przypadku rozpoznaje niezbywalne prawo do posiadania broni przez obywateli. Rozpoznaje, a nie nadaje – to trzeba podkreślić – podkreślił.
Jego zdaniem największe kontrowersje wśród przedstawicieli polskich władz wzbudza prowadzenie nowej kategorii broni typu C. – Jest to broń, która w Unii Europejskiej ma być na rejestrację, czyli bez żadnych badań lekarskich czy kontroli policyjnych. Jako obywatel mam prawo posiadać broń i jedynym moim obowiązkiem jest ją zarejestrować. W Polsce nie ma takiej kategorii broni. Zgodnie z dyrektywą unijną, w kategorii broni typu C ma być m.in. jednostrzałowy pistolet bocznego zapłonu, jednostrzałowy karabin centralnego zapłonu i strzelba powtarzalna – te rzeczy mają być powszechnie dostępne według lewicowej Komisji Europejskiej i Parlamentu Europejskiego, a w Polsce rząd zastanawia się, czy wprowadzić tak radykalne reformy – podsumował.
Źródło: radiomaryja.pl
TK