piątek, 12 października 2018

PiS nie jest partią katolicką - dr Wojciech Golonka w rozmowie z portalem Kresy.pl.


        Papież Leon XIII pisał, że ludzie nie porzucaliby swej Ojczyzny dla innych krajów, gdyby znaleźli w niej godziwe warunki do pracy. Niedawno kolega powiedział mi, że gdyby jego pracodawca dał mu zarobić 1000 zł więcej nie zdecydowałby się na emigrację zarobkową do Szwecji, gdzie zarabia cztery razy więcej niż w Polsce. A wyjechał, bo nie był w stanie godziwie utrzymać swej rodziny za polską pensję.

Gdy natomiast PiS sprowadza nam kolejnych imigrantów do pracy w Polsce naraża na dłuższą metę Ojczyznę na wypaczenie własnej tożsamości (grzech przeciw czwartemu przykazaniu), podobnie jak to miało miejsce na Zachodzie, nie mówiąc już o możliwym zwiększeniu przestępczości itp – mówi dr Wojciech Golonka w rozmowie z portalem Kresy.pl.
=====================================
Z Wojciechem Golonką, doktorem filozofii Uniwersytetu Jagiellońskiego, w przeszłości wykładowcą i prorektorem Instytutu Uniwersyteckiego Św. Piusa X w Paryżu, tłumaczem dzieł Chestertona i dzieł z zakresu nauk humanistycznych, rozmawia Michał Krupa (Kresy.pl).

W świetle ostatniego „skorygowania” Katechizmu Kościoła Katolickiego w kwestii kary śmierci, pojawiły się głosy, że polska prawica skorzysta na zdystansowaniu się od Kościoła hierarchicznego, skręcającego „coraz bardziej w lewo”. Co Pan Doktor sądzi o takiej ocenie?

Kościół Katolicki i prawica mają bardzo ważny punkt wspólny, co powinno ich czynić doskonałymi sprzymierzeńcami – i nieraz w historii czyniło: umiłowanie i obrona prawa naturalnego. Prawo naturalne to są właściwości moralno-społeczno-ekonomiczne wynikające z istoty danej rzeczy, np. osoby ludzkiej czy państwa. Są to prawidła, bez których nie sposób zbudować na dłuższą metę trwałego i dobrego porządku państwowego – choć samo prawo naturalne oczywiście nie określa jak ma konkretnie wyglądać dana rzeczywistość polityczna, to już bowiem jest kwestią ustaw. Te jednak muszą być zgodne z prawem naturalnym, np. prawem własności, prawem rodziców do wychowywania swego potomstwa, prawem do ochrony społeczeństwa (a w konsekwencji prawem do stosowania kary śmierci), prawem do życia niewinnych istnień ludzkich, prawem do ochrony prawdy itp.
Kiedy mówimy, że Kościół hierarchiczny „coraz bardzo skręca w lewo” rozumiem przez to, że znaczna część hierarchii przesiąknięta neomodernizmem nie tylko przestaje jasno wykładać prawo naturalne, ale również pomniejsza jego znaczenie, tudzież dokonuje jego „rewizji”.

Można się o tym przekonać czytając choćby encykliki papieskie Immortale Dei Leona XIII o państwie chrześcijańskim, Divni Illius Magistri Piusa XI o katolickim wychowaniu czy listy pastoralne kardynała Hlonda (wierne echo tradycyjnego Magisterium Kościoła) i porównać poziom przejrzystości wypowiedzi i siłę obrony prawa naturalnego z dzisiejszymi encyklikami o ekologii czy listami pasterskimi biskupów.
Wracając do Pana pytania osobiście uważam, że to hierarchowie dystansują się od wspólnego gruntu porozumienia, i trzeba mieć tego świadomość i jednocześnie to punktować. Natomiast dystansowanie się od osób to już zupełnie inna sprawa, tym bardziej że polityka jest m.in. sztuką zawierania sojuszów i aliansów koniecznych do osiągnięcia wyższych celów. Trzeba także pomyśleć o formach wywierania nacisków na hierarchię, doprowadzających ją do powrotu do tradycyjnego nauczania katolickiego. Środków nacisku mamy mało, ale to np. od nas zależy komu i gdzie dajemy na składkę, tak więc „powiedz mi czyje kazania wspierasz a powiem Ci o co walczysz”…

W kontekście coraz większego zamieszania w Watykanie i zamętu w Kościele, łatwo o kryzys wiary u indywidualnych katolików. Niektórzy patrzą np. w stronę kościołów wschodnich, jako przynajmniej bastionów ładu moralnego. Jak katolik ma zachować wiarę w obliczu tylu trudności?

Skoro mówimy o kryzysie wiary czy Kościoła oznacza to, że już mamy kryteria, które pozwalają nam stwierdzić różnicę między obecnym stanem rzeczy a prawidłową normą. A więc gdy zachodzi zamęt, upadek, erozja w stosunku do normy człowiek świadomy nie ma innego wyjścia jak powrócić właśnie do tej normy. Norma ta została zaś bardzo jasno wyrażona w nauczaniu papieży i biskupów do czasów II Soboru Watykańskiego. Od tego czasu nastąpiło to co ostatnio w Licheniu abp Guido Pozzo, sekretarz papieskiej komisji Ecclesia Dei, nazwał powszechnym zjawiskiem sekularyzacji wiary, liturgii i miłości. W takich okolicznościach trzeba się odwołać do jasnej reguły wiary i liturgii które znajdziemy w Tradycji katolickiej.

Prawosławie nie jest żadnym rozwiązaniem – jak mawiał Józef de Maistre, pozorne jedność i zachowawczość Cerkwi prawosławnej podobne są do jedności i zachowawczości ludzkich zwłok spowitych syberyjskim mrozem. Podobnie nie jest rozwiązaniem totalna izolacja od jakichkolwiek struktur kościelnych czy ich negacja, w imię rzekomego bezpośredniego kontaktu z Bogiem. To jest mentalność protestancka, która gwałci prawo naturalne, dlatego, że człowiek ze swej natury jest istotą społeczną, również na płaszczyźnie religijnej. Człowiek obcuje z Bogiem za pośrednictwem Jezusa Chrystusa. Z kolei z Chrystusem obcujemy poprzez sakramenty udzielane przez ustanowionych przez niego kapłanów. A przecież w dzisiejszym zamęcie i kryzysie wiary nie brakuje na całym świecie duchownych wiernie przekazujących depozyt wiary i sprawujących liturgię wedle wiekowej tradycji Kościoła – trzeba ich tylko poszukać i nie szczędzić ofiar związanych z poświęconym czasem czy dystansem.

Jest jednak pewna rzecz, na którą trzeba szczególnie zwrócić uwagę – spójność naszego stanowiska. Niektórzy konserwatyści zdają się otwierać oczy na kryzys w Kościele przy okazji fajerwerków serwowanych przez pontyfikat papieża Franciszka. Tymczasem Franciszek jest jedynie skutkiem, logicznym skutkiem, schizofrenii, która panuje w Kościele od czasów II Soboru Watykańskiego, łączącej prawa Boże z duchem bezbożnego świata.

Już Jan Paweł II w imię personalizmu i niezbywalnej godności osoby ludzkiej abdykował w zakresie zasadności stosowania kary śmierci, wbrew przejrzystej doktrynie tomistycznej. A jeszcze wcześniej w imię tego samego personalizmu soborowa deklaracja Dignitatis humanae stwierdzała, że wyznawanie fałszu jest tak samo uprawnione w społeczeństwie co wyznawanie prawdy. Gdy wówczas biskupi pokroju abpa Marcela Lefebvre’a piętnowali podobne błędy zarzucano im obskurantyzm i nieposłuszeństwo. Z perspektywy 50 lat zamętu w Kościele nie sposób jednak nie uznać jak bardzo ich ortodoksja była dalekowzroczna. Zaczęto od podważania mimochodem praw Pana Boga nad społeczeństwami. Dziś podważa się prawa natury. Kryzys wiary nie zaczął się dziś i warto wrócić do jego korzeni. Pod tym względem lektura Listu do zagubionych katolików z 1970. wspomnianego już abpa Lefebvre’a pozostaje wciąż aktualna i zbawienna.

Jak Pan ocenia 3 lata rządów PiS z punktu widzenia katolickiego?

(Śmiech…) – proszę wybaczyć, ale pozorowanie się przez PiS [może pozowanie?? MD] na partię konserwatywną to naprawdę niezła – i niestety tragiczna dla Polski – farsa. Doktryna katolicka jest wehikułem wielu zdroworozsądkowych rozwiązań politycznych, które mogą być powielane nawet przez niekatolików – choćby prezydentów Trumpa czy Putina. PiS z kolei sprawia wrażenie partii, w której katolikom odebrało rozum. Weźmy parę przykładów.

Leon XIII w encyklice Rerum novarum uczy, że co do godziwości pensja żywiciela rodziny powinna uwzględniać liczbę jego potomstwa. Jednocześnie papież zaznacza, że jest to trudne do wyegzekwowania, choćby z powodów konkurencyjności firm itp. Ale nie niemożliwe. Ktoś kto nie myśli powie, że 500+ zrealizowało postulat Leona XIII, gdy w rzeczywistości PiS popadł w manię socjalizmu, piętnowaną przez tego samego papieża Leona. Gdyby 500+ było skonstruowane na zasadzie zmniejszania różnicy między pensją netto a brutto, ulg podatkowych itp. efekt byłby następujący: program ten byłby bodźcem do pracy i zakładania rodziny a rodzic otrzymujący dodatkowe 500 zł w ramach swojej pensji miałby świadomość, że jest w stanie godziwie utrzymać swoją rodzinę bez pomocy państwa – bo przecież pensję brutto i podatki wypracowuje pracownik, a nie państwo. Tymczasem państwo zabiera rodzinom pieniądze w postaci składek, podatków, VATu, po czym łaskawie daje rodzicom zasiłek z pieniędzy, które im wcześniej zabrało, z wszystkimi zagrożeniami socjalizmu włącznie (zanik odpowiedzialności obywatelskiej, nieróbstwo itp.). Tak się złożyło, że gdy wprowadzano 500+, Kukiz15 proponowało właśnie rozwiązanie odpowiadające katolickiemu nauczaniu społecznemu – tymczasem niby katoliccy mędrcy z PiSu pozostali zupełnie głusi na te rady, PiS wie bowiem najlepiej, z pewnością lepiej niż Leon XIII czy Pius XI.

Inny przykład: totalna kapitulacja PiSu w zakresie piątego przykazania – nie zabijaj. Można było zacząć od zwykłego rozporządzenia ministra zdrowia, bez burzliwych dyskusji w parlamencie, że choroba zespołu Downa nie stanowi przesłanki eugenicznej umożliwiającej dokonanie przerwania ciąży. I zobaczyć co z tego wyjdzie. PiS jednak nie tylko nie miał takiej odwagi co nawet ochoty – im na ochronie życia poczętego po prostu nie zależy. Obecna bierność wobec lobby LGBT to nieposzanowanie przykazań o czystości i ochrony naturalnego ładu społeczeństwa, jakim jest nierozerwalny związek mężczyzny i kobiety.
Bierność wobec najniższej w Europie kwoty wolnej od podatku to podtrzymywanie zorganizowanej kradzieży własności prywatnej obywateli wbrew siódmemu przykazaniu. A przecież konsekwencją tej kradzieży jest właśnie masowy exodus naszej emigracji ekonomicznej. Wspomniany już przez mnie Leon XIII pisał, że ludzie nie porzucaliby swej Ojczyzny dla innych krajów gdyby znaleźli w niej godziwe warunki do pracy. Niedawno kolega powiedział mi, że gdyby jego pracodawca dałby mu zarobić 1000 zł więcej nie zdecydowałby się na emigrację zarobkową do Szwecji, gdzie zarabia cztery razy więcej niż w Polsce. A wyjechał, bo nie był w stanie godziwie utrzymać swej rodziny za polską pensję.

Gdy natomiast PiS sprowadza nam kolejnych imigrantów do pracy w Polsce naraża na dłuższą metę Ojczyznę na wypaczenie własnej tożsamości (grzech przeciw czwartemu przykazaniu), podobnie jak to miało miejsce na Zachodzie, nie mówiąc już o możliwym zwiększeniu przestępczości itp.

Inny, dla mnie bardzo wymowny przykład jak PiS nie jest w stanie myśleć trzeźwo i po katolicku, to pierwsza, bądź jedna z pierwszych ustaw podpisanych przez Prezydenta Dudę, przegłosowana bodajże jeszcze przez sejm poprzedniej kadencji. Chodzi o ustawę umożliwiającą obowiązkowe szczepienie dziewczynek przeciw wirusowi HPV, czyli chorobie wenerycznej, którą można się zakazić tylko i wyłącznie w przypadku rozwiązłości seksualnej. Czy Prezydent RP podpisując podobną ustawę bierze wszystkie nastolatki Rzeczypospolitej za potencjalne „kurwy”? Z punktu widzenia logiki – tak. Co innego bowiem umożliwić każdemu chętnemu bezpłatne szczepienie, co innego nakazać powszechny obowiązek szczepienia przeciw chorobie wenerycznej.

Podobnych przykładów bezmyślności czy braku stosowania się do zasad katolickich można by mnożyć. Na plus prezydenta Dudy można powiedzieć, że sprawia wrażenie człowieka autentycznie pobożnego – co jest ważne, bo przykład idzie z góry. Czego nie można powiedzieć o rządzie PiSu: gdy biskupi dokonywali w krakowskich Łagiewnikach aktu uznania Chrystusa za Króla i Pana rząd PiSu był nieobecny, choć poprzedniego dnia wszyscy jak jeden mąż zjechali się do Krakowa na ponowny pochówek Lecha Kaczyńskiego. Innymi słowy czołowi politycy PiS nie mają odwagi aby publicznie, w ramach pełnionych przez siebie funkcji, oddać Panu Bogu należną mu cześć, o czym nauczają pierwsze trzy przykazania.

Jak widać z powyższych przykładów poszanowanie Dekalogu, czyli prawa Bożego, nie jest mocną stroną rządów PiSu.

Dlaczego PiS udaje się jednak nadal mieć sporą część elektoratu katolickiego po swojej strony? Skąd to może wynikać?

Z jednej strony z powodu ich raczej skutecznej propagandy, z drugiej strony z powodu braku przejrzystej alternatywy dla katolickiego elektoratu. W dniu gdy PiS odrzucił w sejmie projekt Ordo Iuris zakazujący aborcję ówczesny minister Macierewicz pospieszył do Radia Maryja celem zapewnienia słuchaczy jak bardzo on i wielu jego partyjnych kolegów ceni społeczną naukę Kościoła – pamiętam, bo przez przypadek słyszałem tę wypowiedź jadąc samochodem. Ojciec Tadeusz Rydzyk ponosi tu wielką odpowiedzialność, że pozwala na podobny cyrk udawania katolickich polityków, a wręcz bierze w tym cyrku udział.

Dyrektor Radia Maryja zasłużyłby się dla Polski gdyby raz a dobrze zdemaskował hipokryzję PiSu wobec twardego katolickiego elektoratu i umożliwił wypromowanie partii broniącej zasad prawa naturalnego. PiS byłby wówczas zmuszony do koalicji i zawierania kompromisów. Coś takiego jest możliwe nawet dziś – wystarczy aby prawdziwi katolicy w ławach poselskich PiSu podnieśli głowy do góry i wystąpili z partii.

Z drugiej strony, jak mówiłem, obecnie nie istnieje łatwo rozpoznawalna alternatywa dla katolickiego elektoratu. Prawica Rzeczypospolitej jest niestety ugrupowaniem skrajnie marginalnym, Ruch Narodowy nie ma dojrzałych i rozpoznawalnych elit. Wiele wartościowych ludzi pracuje w szeregach Kukiz’15, ale np. lawirujące stanowisko Pawła Kukiz w sprawie aborcji nie przekona katolickiego elektoratu.

W ostateczności sprawę mógłby rozwiązać autentycznie katolicki episkopat. Gdyby uznano posłów głosujących przeciw życiu, za podwyższaniem kradzieży podatkowej itp. za grzeszników publicznych niegodnych przyjmowania sakramentów – cyrk PiSu skończyłby się z dnia na dzień, a katolicy wewnątrz partii siłą rzeczy musieliby wybrać między własnym sumieniem a błędami ich prezesa.
Niestety polscy duchowni nie mają odwagi powiedzenia non possumus, rzucenia ekskomuniki na niegodnych polityków. Ktoś powie, że Kościół ośmieszyłby się taką postawą. A czy partia polityczna ośmiesza się wyrzucając swoich członków za brak subordynacji? Przecież nikt nikogo nie zmusza do bycia katolikiem, a katolik głosujący lub rządzący wbrew doktrynie katolickiej winien liczyć się z konsekwencjami kanonicznymi.

Czy uprawniona jest opinia, że PiS niejako „spolonizował” religię katolicką na swój użytek polityczny, gdzie otoczka kościelna służy „wyższym” sprawom, takim jak dyskusja wokół katastrofy smoleńskiej?

PiS świadomie lub nieświadomie wykorzystuje irracjonalizm i fideizm trapiący polski katolicyzm, o czym sporo pisał Sługa Boży o. Jacek Woroniecki. W religii, w której uczucie ma prymat nad rozumem, przeżycie nad Objawieniem, wspólnota nad prawdą – wszystko jest możliwe.

W każdym razie jest dla mnie rzeczą oczywistą, że PiS instrumentalnie traktuje katolicyzm jako taki. Inna sprawa, że są wpływowi duchowni którzy mu na to pozwalają, czerpiąc z tego korzyści dla swych własnych dzieł. Jest to jednak bardzo krótkowzroczna polityka gdy tymczasem PiS-owi przydałyby się wyborcze baty od katolickiego elektoratu.

Rozmawiał Michał Krupa (Kresy.pl)

Za: https://gloria.tv/article/UYHQ2wK7jGiK4EpoDXeh3Q7iW