niedziela, 25 listopada 2018

Burzliwe zamieszki w Paryżu. Policja użyła broni i gazu na proteście „żółtych kamizelek”

Burzliwe zamieszki w Paryżu. Policja użyła broni i gazu na proteście „żółtych kamizelek”         Paryż po raz kolejny stał się centrum zamieszek we Francji. Policja starła się z uczestnikami protestu tzw. „żółtych kamizelek”.  Podczas manifestacji na Champs Elysees, policja użyła przeciwko demonstrantom broni gładkolufowej oraz gazu łzawiącego.                                                W sobotę na ulicach Paryża miały miejsce sceny niczym z filmów wojennych. Policja chcąc opanować wielką, antyrządową demonstrację użyła broni gładkolufowej, armatek wodnych oraz gazu łzawiącego. Protesty stale przybierają na sile, a ich skala coraz bardziej zaskakuje władze w Paryżu, a także służby bezpieczeństwa. Protestujący przeciwko podwyżkom akcyzy na paliwa zapowiadają kontynuowanie swych manifestacji.

Jak wynika ze statystyk policyjnych, na ulicach Paryża można było zobaczyć w sobotę ok. 8 tys. demonstrantów, którzy w zdecydowany sposób wyrażali swój sprzeciw wobec polityki fiskalnej Emmanuela Macrona. Poważne podwyżki cen paliw, a także upieranie się przy nich przez francuskie władze prowadzą do tego, że tzw. „żółte kamizelki” przeradzają się w zorganizowaną grupę, która organizuje manifestacje w całej Francji. Tylko w sobotę w całym kraju protestowało ok. 23 tys. osób. Najtrudniejsza sytuacja miała miejsce w stolicy, gdzie policja użyła siły, aby zapanować nad tłumem protestujących.
Manifestanci wznosili okrzyki pod adresem prezydenta Emmanuela Macrona, którego nazywali „złodziejem”. Bardzo ciekawie przedstawia się narracja strony rządowej, która oskarża o zakłócanie porządku prawicowe organizacje. Minister spraw wewnętrznych Christoph Castaner powiedział, że najbardziej radykalni uczestnicy manifestacji odpowiedzieli na apel Marine Le Pen, liderki Zjednoczenia Narodowego i to oni atakowali funkcjonariuszy służby bezpieczeństwa.

Przypomnijmy, że w piątek w mieście Angers w zachodniej Francji, jeden z uczestników protestu „żółtych kamizelek” groził wysadzeniem się w powietrze. Twierdził, że w plecaku miał materiały wybuchowe. W ręku natomiast trzymał granat. Mężczyzna domagał się przyjęcia przedstawicieli manifestujących przez prezydenta Emmanuela Macrona. Po kilku godzinach negocjacji z policją, mężczyzna poddał się i został aresztowany. Służby bezpieczeństwa ustaliły, że granat, którym się posługiwał, nie był atrapą i zagrożenie wybuchem rzeczywiście istniało.

Wobec ogromnej eskalacji protestu, który przybrał gwałtowne formy i rozlał się na cały kraj, zareagował rząd. Premier Edouard Philippe na antenie publicznej telewizji stwierdził, że mimo społecznego niezadowolenia, władze nie zrezygnują z wyznaczonego celu. Zapewniał, że rząd „usłyszał złość i cierpienie, brak perspektyw, zarzuty, iż władze od dawna nie odpowiadały na zaniepokojenie ludzi, na odczucia ubożenia i pozostawienie samej sobie pewnej części społeczeństwa”.

Źródło: tvp.info, Twitter, PCh24.pl
WMa

  OD REDAKCJI: We francuskiej stolicy,  dzisiaj rano pojawiły się barykady, a protestować i ścierać się z policją może nawet kilkadziesiąt tysięcy osób (w całym kraju wg oficjalnych szacunków francuskiego MSW – 81 tys.).

W Paryżu na ulice miasta wyszło dziś przeszło 8 tysięcy osób. Niezależnie od tego, protesty odbywają się w setkach miast i miasteczek, gdzie blokowane są drogi, mosty, węzły komunikacyjne. Ale oczy wszystkich zwrócone są dziś na stolicę Francji, gdzie akcja protestacyjna przybrała niezwykle burzliwy charakter. Paryska policja już użyła broni gładkolufowej, armatek wodnych i granatów z gazem łzawiącym by rozproszyć tłum protestujących przeciw podwyżkom cen benzyny i ropy. Demonstranci ze swej strony użyli kamieni i wznosili barykady…

Za:  https://www.magnapolonia.org/czy-to-juz-rewolucja/?fbclid=IwAR08R4du-gLuDbYsobdW6LQFjUW1INQejrY4K5NBi5-stvrWS6vePCq2Gks