Najpierw wypadki. Coraz więcej wypadków i „zdarzeń drogowych”.
Teraz zaczęły się bójki i wprost napady. Można powiedzieć, że
amerykańscy żołnierze w Polsce zaczynają się aklimatyzować. Całkiem u
siebie poczują się pewnie, gdy w końcu kogoś zastrzelą. I raczej nie
będzie to żaden zewnętrzny agresor, tylko jakiś Bogu ducha winny nasz
rodak przekonany, że przecież ta banda przyjechała tu go bronić…
Cóż, powiedzmy cynicznie: każdy
kolejny Polak i Litwin pobity przez tych prymitywów w amerykańskich
mundurach – to rosnąca świadomość naszych narodów, że mamy do czynienia z
okupacją, a nie „sojuszniczą pomocą”. Mimo festynów, oficjalnego świętowania przyjazdu kolejnych jednostek, całej tej celebry – prawda wychodzi na jaw. USArmy
rekrutowana jest z najgorszego, często przestępczego elementu, ci
ludzie nie mają pojęcia dokąd zostali wysłani, mają gdzieś lokalne
zwyczaje i traktują Polskę i Litwę nie lepiej od Iraku czy Afganistanu –
jak kraje podbite. W dodatku jest już jasne, że nie spełniają
się też zapowiedzi rzekomego ożywienia gospodarczego związanego z
przyjęciem USArmy. Ta jest samowystarczalna – to znaczy od
krajów-gospodarzy bierze miliardy za swoje stacjonowanie, ale pieniądze
te pracują dla amerykańskiej gospodarki, G.I.Joes jedzą amerykańskie
jedzenie, kupują amerykańskie towary we własnych sklepach – a Polaków i
Litwinów mogą co najwyżej pobić i zgwałcić, a nie dać im zarobić.
No i jest jeszcze kwestia psychologiczna: skoro
ta rzekomo niezwyciężona armia nie umie nawet bez wypadku przejechać po
polskich i litewskich drogach – to jak można wierzyć, że stanie przeciw
takim Rosjanom, którym żadne wyboje nie straszne? – powinni
zastanowić się Polacy. I to jest bardzo dobry moment, by pomyśleć też
już jak się tej uciążliwej i żenującej amerykańskiej „opieki”
pozbyć…Zwłaszcza, zanim zostanie ona uzupełniona o obecność w Polsce
broni jądrowej, niosącej za sobą już bezpośrednie zagrożenie byle
wypadkiem, nie mówiąc już o ściąganiu na nasz kraj zainteresowania
terrorystów i nieuchronnej groźby odwetu w przypadku zaostrzenia
sytuacji międzynarodowej.
Armia amerykańska stanowi więc
oczywiste zagrożenie bezpieczeństwa Polski i Litwy – ma tu jednak
zadania do spełnienia. Nie tyle polityczne i militarne, co finansowe.
Nie tylko stanowi pretekst do ściągania powiększonego haraczu, ale i
strzeże konkretnych przedsięwzięć – gazoporotu w Świnoujściu i Floating
Storage and Regasification Unit w Kłajpedzie, czyli ważniejszych nawet
od wojska instrumentów amerykańskiej kolonizacji Europy. Ponadto to
także dzięki obecności amerykańskich żołnierzy – ambasador USA w
Warszawie Georgette Mosbacher może dyktować posłom na
polski Sejm dyktować czym im wolno się zajmować (tj. zmieniać prawo pod
dyktando USA i Izraela), a co jest surowo zabronione (ograniczanie
samowoli i antypolskiej kampanii mediów należących do kapitału
amerykańskiego). A przecież to śmiech na sali: czy narody o
wielowiekowych tradycjach, mające wpisaną w swoją świadomość niezgodę na
niewolę, potomkowie zwycięzców spod Grunwaldu, chlubiący się udziałem
swoich ojców i dziadów w pokonaniu hitleryzmu – długo jeszcze pozwolą
sobą tak pomiatać?
Mówiąc krótko: Amerykanie w Polsce i
na Litwie biją i przejeżdżają zwykłych ludzi, musztrują i rozkazują
politykom, wyprowadzają miliardy dolarów, a oba kraje to dla nich gorzej
niż Puerto Rico. W dodatku tak w mundurach, jak i w przebraniu
dyplomatów przysyłają nam najgorszą hołotę. Hołotę, która już dawno
nadużyła nawet ogromnej środkowo-europejskiej gościnności. Im więc
szybciej pozbędziemy się okupantów – tym lepiej, zdrowiej i bezpieczniej
dla wszystkich. Nawet dla tych amerykańskich nieudaczników.
Konrad Rękas