środa, 9 stycznia 2019

Tomasz Jazłowski: Język liturgiczny Kościoła


       Język łaciński – starożytny język Kościoła Katolickiego, tak w dzisiejszych czasach zapomniany i niedoceniany, mimo iż jest językiem martwym, jest jednym z trzech języków (oprócz języka greckiego i hebrajskiego) nazywanych przez Kościół językami „świętymi”. A właśnie może dlatego, że jest językiem martwym, tkwi w nim jego wielkość. Używanie tego języka w liturgii świętej, niebędącego językiem „codzienności”, ma uzmysłowić zwykłemu człowiekowi, iż bierze on udział w czymś niecodziennym, w ceremonii, która nie może być odprawiona w języku, jakim posługujemy się na co dzień, przeznaczonym dla rzeczy codziennego użytku. Możemy uzasadnić to słowami: Dlatego używa się języka zarezerwowanego dla sfery sakralnej, po to, by tajemnicy Bożej niby tajemnicy serca strzec jak świętości przed bezceremonialnym wścibstwem niepowołanych. Argumentem przemawiającym za przytoczonym stwierdzeniem jest to, aby poprzez tłumaczenia z języka łacińskiego na języki narodowe uniknąć błędów i przeinaczeń, co niestety obecnymi czasy ma miejsce, szczególnie w przekładach Pisma Świętego i mszału w państwach Europy Zachodniej. Zarzut, jaki jest stawiany, jest tego rodzaju, że język łaciński jest językiem niezrozumiałym dla współczesnego człowieka. Można zgodzić się z tą opinią, ale zarazem należy dodać, iż uczestnicząc we Mszy św., nie musimy wszystkich modlitw rozumieć ani słyszeć.

Zadajmy sobie pytanie, czy używając języka narodowego, tak dobrze orientujemy się, co w danej chwili dzieje się na ołtarzu? Zacytuję w tym miejscu ks. Maessena: Proszę spytać wiernych, którzy od dwudziestu czy trzydziestu lat uczestniczą we mszy w języku ojczystym, czym jest św. Ofiara mszy. Ogromna większość nie zna prawidłowej lub jasnej odpowiedzi na to pytanie, nie wie, co się dzieje na ołtarzu podczas sprawowania Mszy św., choć dzięki językowi ojczystemu wydaje im się, że wszystko rozumieją. Tymczasem każdy wierny, uczestniczący w tradycyjnej liturgii mszy i wychowany w wierze katolickiej dokładnie rozumie, co się dzieje na ołtarzu; towarzyszy on sercem świętym obrzędom i pojmuje więcej z ich tajemnicy, niż oświecony katolik ostatnich lat, któremu wydaje się, że wszystko dokładnie rozumie.

Kolejnym argumentem za zachowaniem języka łacińskiego w Kościele katolickim jest to, iż ten język jest zewnętrznym znakiem jedności Kościoła. Te same modlitwy i ofiara eucharystyczna jest składana w tym samym języku we wszystkich narodach we wszystkich czasach. Śmierć łaciny we Mszy św. niszczy jedność kultu, a to prowadzi do zniszczenia jedności wiary. W ten sposób Msza św. ulega zmianom w różnych miejscach i czasie. Naruszono jedność Kościoła, co sprawia, że każdy kraj ma inną mszę, inny kult, co doprowadzić może w szybkim czasie do powstania kościołów narodowych.

Mówienie do ludzi w zwykłym języku narodowym sprawia, że Msza św. odprawiana w takim języku także staje się zwykłą i banalną. W ten sposób wierni tracą sens wartości wielkości Mszy św. i tracą także respekt, uwielbienie oraz cześć wobec ofiarującego się bezkrwawo na ołtarzu Chrystusa.

W obronie łaciny możemy przytoczyć m.in. orzeczenie Soboru Trydenckiego: Jeśli ktoś twierdzi, że obrzęd Kościoła rzymskiego, w którym część kanonu i słowa konsekracji wymawiane są po cichu, należy potępić; lub że mszę można sprawować tylko w języku miejscowym – niech na niego będzie anatema. Oczywiście niektóre części liturgii mające charakter pouczający (czytania i Ewangelia) można sprawować w języku narodowym, ale całościowo Kościół powinien pozostać przy specjalnym języku kultu. Należy również dodać, iż język łaciński nigdy nie został zniesiony przez Sobór Watykański II, a uczestnicy Soboru dopuszczali używanie języka krajowego w liturgii tylko w wyjątkowych przypadkach. Jak sami widzimy, w obecnych czasach wyjątek stał się normą, a język łaciński powoli zniknął z życia Kościoła i jego liturgii. Neokościoła, oczywiście.

 Tomasz Jazłowski