Minęły już czasy, gdy Żołnierze Wyklęci znani byli wyłącznie garstce
zapaleńców – głównie historyków i działaczy społecznych. Kilka lat
temu – dzięki staraniom nacjonalistów — rozpoczęła się moda na
poznawanie ich historii, promowanie jej i utożsamienie z podejmowanymi
działaniami.
Doprowadziło to do sytuacji, gdy wuchta dzieciaków ubierała się w
bluzy, koszulki i inne elementy garderoby z krzyżem NSZ lub symbolami
Zrzeszenia WiN itp. Jako że akcja rodzi reakcję, bardzo szybko
Żołnierze Wyklęci dorobili się grona hejterów. Skupionych obecnie
głównie wokół KOD, Obywateli RP i podobnych im grup będących
beneficjentami systemu wprowadzonego na terytorium Polski przez
stalinowskie bagnety. Ostatecznie dzisiaj niemal każdy obywatel Polski
zna losy najważniejszych członków i oddziałów antykomunistycznego
podziemia – nie zależnie od tego, jak je interpretuje.
Społeczny fenomen – za jaki należy uznać kult żołnierzy wyklętych – prędzej czy później musiał zmierzyć się z wyzwaniem zawłaszczenia go przez polityków. SLD od początku atakowało Łupaszkę, Burego, Ognia i innych. Zarzucało im zbrodnie porównywalne z oddziałami SS lub NKWD. Wrodzony krytycyzm wobec mainstreamu – wśród młodego pokolenia – pozwolił jednak spacyfikować działania polityków Sojuszu. Umożliwiło to bagatelizującą postawę wobec Wyklętych przez członków rządzącej wówczas koalicji PO- PSL. Większym zagrożeniem dla dbania o pamięć o bohaterach okazało się przejęcia władzy w państwie przez atlantycko- syjonistyczną partię, czyli Prawo i Sprawiedliwość.
Partia Kaczyńskiego postanowiła wykorzystać los ŻW oraz narastający sprzeciw do działań rządy Platformy Obywatelskiej, aby przypodobać się młodzieży wśród której nie miała wówczas najwyższych notowań. Początkowo politycy PiS starali się angażować w istniejące od lat wydarzenia mające na celu promowanie i celebrowanie pamięci o bohaterach podziemia. Z czasem jednak część z tych inicjatyw upaństwowiono (np. w Poznaniu czy Gorzowie Wielkopolskim). W innych miastach rządząca partia tworzyła własne obchody. Często jako konkurencja do tych organizowanych przez oddolne, społeczne inicjatywy. Po przejęciu kontroli nad TVP rządzący mogli zacząć tworzyć propagandowy wizerunek, że wyłącznie oni organizowali, dbali i rozwijali pamięć o herosach podziemia.
Pozwoliło to na bardzo groźny zabieg manipulowania faktami. Narracja polityków PiS oraz ich medialnych funkcjonariuszy kreowała działania rządu jako spełnienie marzeń żołnierzy WiN, NZW itd. O ile antykomunistyczne wzorce są całkowicie zrozumiałe o tyle inne postawy są nie tylko niezrozumiałe, ale całkowicie sprzeczne z ideami Żołnierzy Niezłomnych.
Najbardziej sztandarowym przykładem takiego myślenia jest oczywiście stosunek PiS do USA. III RP ponosi szereg upokorzeń wizerunkowych ze strony USA oraz Izraela, podczas gdy rząd Polski finansuje szereg inicjatyw służących interesom obu państw. Dodatkowo deklaruje także sfinansowanie tzw. „Fortu Trump”, czyli amerykańskiej bazie na terytorium Polski. Od momentu przejęcia władzy przez partię Kaczyńskiego co roku w okolicach 1 marca, ale także 1 sierpnia, czołowi przedstawiciele partii wygłaszają propagandowe slogany o tym, że amerykańskie bazy wojskowe byłby spełnieniem marzeń żołnierzy AK, BCh, NSZ, NZW itp. Jest to oczywiste kłamstwo.
Żołnierze Wyklęci walczyli przeciwko sowieckiemu najeźdźcy oraz jego krajowym pachołkom właśnie z powodu obecności obcej armii na terenie kraju. Armii, która dbała o to, aby Polacy nie obalili siła narzuconego reżimu. PPR, a później PZPR miała wobec ZSRS, Armii Czerwonej i NKWD tak samo wiernopoddańczy stosunek, jak PiS do Stanów Zjednoczonych oraz US Army. Obecnie Amerykanie pacyfikują nieodpowiadające im działania rządu polskiego wyłącznie za pomocą nawet nie dyplomacji, ale zwykłego zwrócenia uwagi, że konkretne ustawa im nie odpowiada. To zupełnie wystarczy, aby PiS wycofał się ze sprzecznych z amerykańskim interesem działań, nawet jeżeli służą one polskiemu interesowi narodowemu. Wobec tego USA nie musi odwoływać się do bardziej bezpośrednich działań. Nietrudno – zważywszy na istniejące obecnie ustawy – wyobrazić sobie jak Amerykanie (zwłaszcza ich służby) zaczynają używać metod, jakie po 1944 używali komuniści.
Owszem Żołnierze Wyklęci walczyli ze wschodnim najeźdźcą za potomka, którego uznać należy Federację Rosyjską. Owszem pokładali nadzieję w zachodnich sojusznikach, którym tak jak i obecnie przewodziło USA. Na tym, jednak podobieństwa się kończą. Z całą pewnością marzeniem żołnierzy Narodowego Zjednoczenia Wojskowego nie było zastąpienia sowieckiej armii przez jankeską. Walczyli bowiem oni – jak wskazuje nawet część szyldów – o wolność, niepodległość i niezawisłość Państwa Polskiego. Okupacja jest okupacją. Niezależnie od tego, kto jej dokonuje.
Żołnierze Wyklęci nie walczyli także o obecność Polski w Pakcie Północnoatlantycki. W 1944, kiedy podziemie walczyło z komunistami po pierwsze NATO jeszcze nie istniało, a po drugie II RP wciąż miała ważne – przynajmniej w teorii – sojusze z Wielką Brytanią, Francją itp. Czy pragnęliby zastąpienia tamtych porozumień przez obecne? Śmiem wątpić.
Przykład antykomunistycznego podziemia pokazuje także – po raz kolejny w historii Polski – czym się kończy oczekiwanie na pomoc „sojuszników”. Tak samo w 1939, 1945 a z pewnością także i w 2019 roku zachodni sojusznicy nie kiwnęliby palcem, aby ratować Polskę przed zbrojną agresją sąsiadów. Ich przykład pokazuje, że bezpieczeństwo Polakom zapewnić może wyłącznie silna, polska armia. Na tym polu najbardziej antyrosyjsko – i to nie tylko w sferze retoryki – nastawiony rząd polski po ’89 nie może się pochwalić żadnymi realnymi osiągnięciami. Jest to jednak temat na oddzielny artykuł.
Innym zagrożeniem dla młodego pokolenia Polaków jest bezkrytyczne podejście do walki Wyklętych z najeźdźcą. W większości partyzanci walczyli, ponieważ wiedzieli, że jeśli nie będą tego robić i się ujawnią to czeka ich kara śmierci, a wcześniej tortury w ubeckich katowniach. PiS robi z nich ideał Polaków oddających życie za Ojczyznę nawet za przegraną sprawę – za taką należy uznać niepodległość Polski po ponownym wejściu do niej Armii Czerwonej. Ideał ten stoi w sprzeczności ze wzorcem proponowanym przez narodowych radykałów, czyli Polaka umiejącego poświęcić swoje życie i pracę dla dobra Narodu i Ojczyzny. Wzorzec ten tuż po wojnie propagował także kardynał Stefan Wyszyński, który powiedział m.in. „Sztuką jest umierać dla Ojczyzny, ale największą sztuką jest dobrze dla niej żyć”.
Podsumowując należy pamiętać o prawdziwym dziedzictwie Żołnierzy Wyklętych i nie dać manipulować swoją opinią na ten temat przez polityków i będących na ich usługach medialnych klakierów. Niezależnie od tego, jaką stronę politycznego sporu w Polsce oni reprezentują. Pamięć o ich czynach jest ważna, lecz nie może ona przesłaniać współczesnych zagrożeń oraz wyzwań, przed jakimi stoi naród polski.