W minioną sobotę odbyła się dość huczna i krzykliwa konwencja
Konfederacji. W momencie gdy Ruch Narodowy bez żadnych skrupułów brata
się z wolnorynkowcami, ja pragnę przybliżyć poglądy gospodarcze naszych
przedwojennych Kolegów. Przypomnieć należy, iż kwestia ta była
bezpośrednią przyczyną podziału na ONR ABC (nie mylić ze współczesnym
ugrupowaniem, które podszywa się pod ONR) oraz RNR Falangę. Mimo to
jednak w pismach jednej i drugiej strony znaleźć można wiele wspólnych
elementów.
Wśród Rossmanowców szczególną aktywność na polu poruszania zagadnień o
tematyce gospodarczej wykazywał Jan Korolec. Działacz ten opowiadał się
za ograniczeniem ingerencji państwa w gospodarkę. Uważał, iż powinna
ona polegać przede wszystkim na kierowaniu polityką narodową oraz na
tępieniu nadużyć. Nie był jednak wolnorynkowcem, podkreślał, iż
interwencjonizm państwowy w wielu sytuacjach jest rzeczą konieczną, a
całkowicie wolną konkurencję uważał za sprzeczną z miłością bliźniego.
Dotyczyć miało to zwłaszcza narodów, w których instynkty społeczne
zostały zdezorganizowane, a moralność obniżyła się. Takim Narodem byli
właśnie Polacy. Potężny Naród musi jednak oprzeć się na jednostce oraz
na drobnej własności prywatnej. Duże przedsiębiorstwa powinny powstawać
tylko wówczas, gdy jest to konieczne ze względu na specyfikę danej
gałęzi przemysłu. Wielki przemysł powinien ulec jednak uspołecznieniu.
Państwo powinno czuwać natomiast nad godziwą zapłatą dla pracowników
najemnych. Godziwa pensja powinna wystarczać nie tylko na utrzymanie
się, ale również dać możliwość zaoszczędzenia i założenia własnej
działalności.
Interesujące jest to, że Korolec potępiał istniejący w jego czasach
swego rodzaju kult przemysłu. Chodzi tu o szczególną troskę o maszynę
czy o linię kolei żelaznej przy jednoczesnym braku szacunku do
robotnika. Dla kapitalisty człowiek, który nie jest wybitnym
specjalistą, może „zdychać z głodu”. Korolec podkreśla ponadto, iż
zjawisko zastępowania pracy rąk ludzkich pracą maszyn jest zasadniczo
dobre, ale nie może przyczyniać się ono do zwiększania bezrobocia.
Ponadto mechanizacji powinna opłacać się gospodarczo, i to nie tylko z
punktu widzenia pojedynczego warsztatu, ale z punktu widzenia całej
gospodarki narodowej. Stąd jeżeli kapitał potrzebny do mechanizacji jest
drogi, wszelkie projekty powinny wprowadzane być z bardzo dużą
ostrożnością.
Bardzo interesujące wydaje się być stanowisko Korolca w kwestii
polityki społecznej. Krytykował on fakt, iż współczesna mu polityka
społeczna skupia się tylko na robotnikach i pracownikach najemnych. A
przecież opieki społecznej potrzebuje cały Naród. Potrzebują jej również
warstwy posiadające, aby posiadanego przez nic majątku nie nadużywali
na szkodę własnych interesów. Korolec wskazuje, iż polityka społeczna
słusznie operuje przymusem państwowym, jednak ważne są również środki
dowolne i pół- dobrowolne. Przykładowo, w przypadku bogaczy niezwykle
ważną rolę powinna odgrywać również tak zwana opinia publiczna i obyczaj
społeczny. Autor słusznie wskazuje również, iż celem polityki
społecznej nie jest wyeliminowanie wszelkiego ryzyka, ale ryzyka
niezawinionego. Stąd przykładowo musi chronić ona człowieka od nędzy,
ale nie może jednocześnie pozwalać na to, aby biednemu nie opłacało się
być bogatym. Korolec generalnie za słuszne uważa ubezpieczenia takie jak
ubezpieczenia chorobowe, ubezpieczenia od nieszczęśliwych wypadków czy
ubezpieczenia emerytalne. Nie może jednak wiązać się to z tworzeniem tak
zwanych kolosów biurokratycznych.
W kwestii interwencjonizmu państwowego Korolec uważał, iż obok
interwencji państwa powinna istnieć jeszcze interwencja instynktu
społecznego, obyczaju oraz normy moralnej, które jednak nie są niestety
wystarczające. Interwencja państwowa może przybierać różne formy.
Najbardziej prymitywną formą jest przejęcie pewnych funkcji
gospodarczych. Jeżeli jednak występuje ona na zbyt dużą skalę, to
spowoduje to przekształcenie społeczeństwa na “mechanizm składający się z
bezdusznych kółek”, dlatego państwo zasadniczo nie powinno tworzyć
własnych przedsiębiorstw w tych dziedzinach, w których istnieje
inicjatywa prywatna. Inną formą interwencji państwa jest natomiast
wydawanie nakazów i zakazów. Zdaniem Korolca rozwiązanie ma jednak tą
wadę, iż wprowadza pewien schematyzm. Ponadto władza urzędnika nad
przedsiębiorcą w sprawach gospodarczych nie jest zjawiskiem pozytywnym.
Zakazy i nakazy państwa naprawdę skuteczne mogą być tylko wtedy, gdy
mają oparcie w ukształtowanych w społeczeństwie normach i obyczajach.
Autor wskazuje, iż najlepszą formą interwencji jest stworzenie przez
państwo takich warunków, aby rozwój wypadków samoistnie odbył się w
zamierzonym kierunku. Podkreślić należy jednak, iż Korolec jest realistą
i zdaje sobie sprawę, iż wprowadzanie takiej formy wymaga czasu i nie
zawsze może być stosowane. Bo o ile państwo musi pamiętać, że podmiotem
gospodarującym jest jednostka, to w momencie, gdy interwencja jest
niezbędna, państwo nie może zwlekać, musi działać radykalnie.
W dalszej kolejności warto przyjrzeć się bliżej poglądom innego
wybitnego działacza ONR ABC, Wojciecha Zaleskiego. Wykazał on obłudę
haseł „wolność- równość- braterstwo” i przedstawił dla nich alternatywę.
Uważał, że hasło “równość” powinno się zastąpić określeniem
“sprawiedliwość”. Nonsensem jest domaganie się na przykład równości w
dochodach, w końcu leń nie może zarabiać tyle samo co osoba uczciwie
pracująca. Nie można mówić również o równych szansach, bowiem szanse
zawsze uzależnione są od ludzkich zdolności. Ideał sprawiedliwości
społecznej najlepiej urzeczywistnia się tam, gdzie w pełni zachowała się
własność osobista. W przedsiębiorstwie kapitalistycznym pracuje
natomiast szereg najemników, uposażenie których zależne jest od
kwalifikacji, wykonywanej pracy, a także od umiejętności targowania się o
podwyżkę. W takich warunkach ciężko jest ocenić czy wypłacana
pracownikami pensja jest sprawiedliwa, tym bardziej, iż współczesny
przedsiębiorca dąży do tego, aby płacić mu możliwe jak najmniej. W
przypadku systemu, w którym dominuje drobna własność prywatna ocena
sprawiedliwej zapłaty jest o wiele łatwiejsza. Przykładowo, jeżeli w
jednej kamienicy swoje warsztaty posiadać będzie dwóch szewców, ludzie
zawsze wybiorą tego, który lepiej wykonuje swoją pracę. W ten sposób
uzyskujemy pewność, iż lepszy fachowiec zarabia pieniądze, które
słusznie mu się należą. Poza tym co do zasady ludzie pracują lepiej, gdy
widzą cały owoc swojej pracy, co siłą rzeczy przekłada się również na
dobrobyt całego Narodu. Dlatego polityka gospodarcza powinna iść w
kierunku umożliwienia najemnikowi założenie własnego warsztatu. Można
uczynić to za pomocą ubezpieczenia na starość, które składałoby się z
kapitału odłożonego z potrąceń pracownika i składek pracodawcy.
Jednocześnie autor zdaje sobie jednak sprawę, iż system oparty jedynie
na drobnych warsztatach jest fikcją. Dlatego niektóre gałęzie przemysłu
muszą zostać upaństwowione, ale tylko na okres tymczasowy. Wielkie
przedsiębiorstwa co do zasady powinny zostać uspołecznione. Tu jednak
pojawia się słuszne pytanie: czy pracownicy do tego dorośli? Zalewski
słusznie wskazuje, iż w XIX wieku powszechny był pogląd, że chłop
pańszczyźniany nie będzie pracował bez przymusu. Rzeczywistość okazała
się być jednak inna. Podobnie może wyglądać kwestia uspołecznienia. W
kapitalizmie pracownik nie jest zainteresowany powodzeniem fabryki, nie
widzi bowiem związku pomiędzy dochodami przedsiębiorstwa a swoim własnym
zarobkiem. Jednak w momencie, gdy pracownik stanie się
współwłaścicielem, najprawdopodobniej zapali w nim to zapał do pracy.
Powstanie też wzajemna kontrola i zrozumienie, że lepsza praca musi być
lepiej wypłacana. Oczywiście, w tym miejscu Zaleski również zdaje sobie
sprawę, iż niemożliwe jest, aby każdy pracownik był jednocześnie
właścicielem fabryki. Chodzi jednak o to, aby stosunek właścicieli do
pracowników był taki, jak w małym przedsiębiorstwie majstrów do
czeladników i uczniów. Godne uwagi jest to, iż zdaniem autora masońskie
“braterstwo” powinno zastąpione być koleżeństwem całego świata
pracującego. Co jednak istotne, do świata tego należałby zarówno
pracownik fizyczny, jak i profesor na uczelni. Koleżeństwo to
zastąpiłoby podział na “inteligencję” i “robotników”.
Narodowo- radykalne poglądy na gospodarkę zostały w bardzo
interesujący sposób nakreślone przez Tadeusza Gluzińskiego. Działać
podkreślał, iż że niezrozumienie ze strony ludzi wynika bardzo często z
posługiwania się innymi pojęciami, z powoływania się na mniej lub
bardziej prawdziwe ustalenia ekonomii, nauk społecznych czy nawet nauk
przyrodniczych. Gluziński poucza, iż w rozmowie z działaczami ONR
wyrzucić należy “zapas gratów, jakiemi meblowano głowę tylu pokoleniom”.
Nie chodzi tu rzecz jasna o prawdy naukowe zdobywane mozolną pracą, ale
o “doktrynki i teoryjki, ustrojone w naukową szatę (…), napęczniałe
powagą, a w środku puste jak wymieciona stodoła”. W przypadku zagadnień
gospodarczych odrzucić należy pojęcia z ekonomii klasycznej, a także z
jej córki, ekonomii socjalistycznej. Jednym z takich pojęć jest “homo
oeconomicus” czyli “człowiek gospodarczy”. Gluziński pyta ironicznie:
“Co to za obywatel- ten człowiek gospodarczy” Gdzie to stworzenie się
narodziło, jakie ziemie zamieszkuje, czem się żywi? Po prostu, co to za
pokraka?”. Odpowiedź jest dość prosta: takiego człowieka nie ma. Zgodnie
z teorią ma on jednak myśleć tylko o zysku, wszystko inne go nie
obchodzi, dla pieniędzy gotów jest porzucić rodzoną matkę, a pojęcia
takie jak Bóg, ojczyzna, rodzina czy przyjaźń są mu obce, bo nie dają
dochodu. Motywem działania takiego człowieka jest chęć osiągnięcia jak
największego zysku przy jak najmniejszym wysiłku. Nie lubi on też tracić
czasu na rzeczy nierentowne, a ofiarę na rzeczy dobra publicznego uważa
za szaleństwo. A przecież mało który człowiek byłby gotów oddać żonę
czy dzieci w zamian za maszyny robocze. Nawet najbardziej
zmaterializowany Żyd gotowy jest poświęcić materialnego poświęcić dla
swoich dzieci. Dlatego prawdziwy gospodarz nie myśli tylko o zysku.
Pracuje nie tylko dla siebie, ale również dla przyszłych pokoleń. Z jego
warsztatem wiąże go nie tylko pogoń za zyskiem, ale również węzły
uczuciowe: miłość do rodziny, do ojczyzny, chęć współpracy z kolegami
czy zadowolenie z wyników własnej pracy. Ponadto człowiek taki posiada
również życie poza pracą, niezwiązane zupełnie z chęcią zysku, posiada
myśli, dążenia i uczucia. Nie oznacza to, że dobry gospodarz “buja w
obłokach”. Przeciwnie, żywi do ziemi szacunek, ponieważ na tej ziemi
żyje. Gluziński podkreśla również, iż reforma gospodarcza musi mieć na
uwadze również niematerialne potrzeby człowieka. Bo program gospodarczy
ONR-u idzie w parze z programem politycznym, społecznym i wychowawczym-
elementy te są ze sobą ściśle powiązane i każdy z nich jest niezbędny i
nieusuwalny.
Aby zrozumieć poglądy gospodarcze Falangistów warto zapoznać się z
broszurą „Robotnik twórcą Wielkiej Polski”. Broszura krytykuje zarówno
kapitalizm, jak i marksizm. Autor krytykując marksizm odwołał się do
konkretnego przykładu, do ówczesnej Francji. Co prawda pod rządami Bluma
skrócony został czas pracy, a robotnikom podniesiono pensje, jednak
wraz z podwyżką płac wzrosły również ceny. Narodowy radykalizm w
przeciwieństwie do marksistów nie obiecuje robotnikom raju na ziemi.
Wręcz przeciwnie, aby móc zbudować Wielką Polskę trzeba „trzeba wydobyć z
siebie więcej niż przeciętne siły duchowe i fizyczne. Najlepszym
dowodem na słabość kapitalizmu jest natomiast przykład Polski. Autor
przywołuje konkretne dane, wskazuje, iż w 1938 roku dochód społeczny
naszego kraju wynosił ok. 15 miliardów złotych, co na głowę stanowi
niespełna 500 złotych rocznie. Jeszcze osiem lat wcześniej liczba ta
była niemal dwukrotnie większa, bowiem na jednego mieszkańca przypadało
około 900 złotych rocznie. Tu pojawia się zasadnicze pytanie (które
zadajemy sobie również współcześnie): W jaki sposób zwiększyć dochód
społeczny? Autor krytykuje pogląd, iż przebudowa gospodarki nie jest
możliwa bez kapitałów. Przykładowo, państwem najbardziej zasobnym w
kapitał były wówczas Stany Zjednoczone (49% światowego zapasu złota),
które przodowały jednocześnie pod względem liczby bezrobotnych. Kwestia
przebudowy gospodarczej to wcale nie kapitał, ale odpowiednia
organizacja sił wytwórczych. Autor jako przykład podaje tu Niemcy, gdzie
liczba ludności była prawie dwukrotnie większa niż w Polsce, a mimo to
jednak obserwować można było tam spadek bezrobocia. Podobnie rzecz miała
się w faszystowskich Włoszech. Polska jednak absolutnie nie może
wzorować się ani na Niemcach ani na Włochach, ponieważ każdy kraj
posiada swoją specyfikę. W Polsce należałoby przede wszystkim zwrócić
uwagę na ogromną liczbę bezrobotnych mieszkających na terenach
wiejskich. Problemu tego nie mogła rozwiązać nawet najlepsza reforma
rolna. Ludzi tych należałoby zatrudnić w przemyśle, ewentualnie w handlu
lub rzemiośle. Autor podkreśla jednak, iż handel nie wchłonie wiele
jednostek, ponieważ konieczne jest zlikwidowanie zbędnego pośrednictwa.
Nie ma potrzeby, aby miejsce nieprodukcyjnego Żyda zajął miejsce
nieprodukcyjny Polak.
Bolączką przedwojennego przemysłu było to, iż był on skartelizowany.
Kartele dążą natomiast do ograniczenia produkcji oraz do maksymalizacji
zysków. Autor broszury wskazuje, iż problemu tego nie da się niestety
rozwiązać za pomocą ustawy. Praktyka pokazała bowiem, iż zarówno w
Polsce jak i poza jej granicami niejednokrotnie zawiązywano kartele
tajne. Dlatego tak ważna jest dekoncentracja przemysłu i jego
rozdrobnienie. Autor zdaje sobie sprawę, iż nie w każdej gałęzi
przemysłu jest to możliwe, stąd analogicznie do poprzednich ideologów
polskiego nacjonalizmu, proponuje tu uspołecznienie zakładów. Konieczne
jest również uspołecznienie przedsiębiorstw zagranicznych (w większości
chodzi tu o spółki akcyjne). Przez uspołecznienie rozumie się tu
przejęcie przez Naród w postaci przedsiębiorstw państwowych lub
komunalnych, fundacji czy spółdzielni. Kapitał zagraniczny może działać w
Polsce jedynie na zasadzie wyjątku, na mocy specjalnej umowy z
państwem.
Autor wskazuje, iż państwo musi wkroczyć wszędzie tam, gdzie Polscy
nie wykazują inicjatywy jako przedsiębiorcy prywatni. W ten sposób w
przyszłości powstałyby dwa zasadnicze poziomy produkcji przemysłowej:
uspołeczniony przemysł surowcowy i ciężki oraz prywatny i rozdrobniony w
dalszych fazach produkcji.
Polski robotnik powinien pracować z tą świadomością, iż rezultaty
jego pracy podzielone będą na dwie części- tą, którą skonsumuje od razu w
formie płacy i drugą część, którą do tej pory fabrykant wywoził za
granicę, a która teraz użyta będzie na rozbudowę. Nadwyżka spowoduje
więc powstanie nowych zakładów pracy, w których zatrudnienie znajdzie
„brat, syn, sąsiad” robotnika.
Autor porusza również kwestię organizacji ruchu zawodowego. Ruch ten
nie może być swego rodzaju „państwem w państwie”, to jest nie może
kierować się własnymi celami, niezależnymi od celów Narodu. Powstać
powinna tak zwana Narodowa Organizacja Pracy, która posiadałaby sekcje
zawodowe przy Organizacji Politycznej Narodu. Sekcje te posiadałyby
realny wpływ na ustawodawstwo gospodarcze i plan gospodarczy.
Zagadnienie to wiąże się ściśle z prawami politycznymi robotników.
Podkreślić należy, iż Falangiści nie uznawali wyższości jednej klasy nad
drugą, stąd prawa polityczne powinny zależeć od indywidualnych walorów
człowieka.
Jednym z najważniejszych ideologów Falangi był Marian Reutt. Ostro
krytykował on Romana Rybarskiego, jednego z najbardziej aktywnych
działaczy Stronnictwa Narodowego. Reutt krytykuje pogląd, iż każda
ideologia stawiająca sobie na cel upaństwowienie gospodarki jest z
założenia ideologią materialistyczną. Przeciwnie, postulowanie
upaństwowienia gospodarki może wiązać się z chęcią ustanowienia
sprawiedliwego podziału dóbr i z przygotowaniem Narodu do realizacji
misji dziejowej. Co ciekawe, Reutt krytykuje również postulowany przez
prof. Rybarskiego interwencjonizm państwowy. Dlaczego? Odpowiedź jest
prosta: Jeżeli w warunkach swobody gospodarczej państwo zaczyna
interweniować w jakąś gałąź gospodarki, powoduje to odpływ kapitałów na
inne gałęzie, na które wpływ państwa się nie rozciąga. W efekcie
interwencja państwa poszerza się- powoduje to wzrost zakazów i nakazów,
co rzecz jasna jest zjawiskiem negatywnym. Metoda interwencji państwowej
jest ponadto metodą bardziej kosztowną od metody upaństwowienia. Autor
zwrócił również słuszną uwagę, iż Polska znajduje się pomiędzy dwoma
groźnymi sąsiadami, Niemcami i ZSRR, które prowadzą gospodarkę wojenną.
Stąd jakakolwiek próba liberalizacji polskiej gospodarki wydaje się być
błędem. Konieczna jest koncentracja i racjonalizacja produkcji w celu
jej potanienia- wszystko to bez upaństwowienia będzie jednak niemożliwe.
Reutt podkreślał również, iż samo skonstruowanie programu
gospodarczego nie wystarczy. Nawet najlepszy program gospodarczy nie
przyniesie pożądanych efektów, jeżeli będzie tylko programem
pozostającym na papierze. Niezwykle ważna jest wiara, idea i
światopogląd, z których płynie energia do realizacji planu. Autor
podkreśla również, iż ekonomia powinna ściśle wiązać się z etyką.
Powołał się tu na ideologa faszystowskiego, Ugo Spirito: “Ekonomia musi
rozpłynąć się w etyce”. Dlatego w ekonomii niezwykle istotną rolę
odgrywają pojęcia z zakresu moralności, takie jak Dobro, Prawda i
Piękno. Gospodarka narodowa ma rzecz jasna na celu dbanie o dobro
Narodu, uniezależnienie go od trosk materialnych i umożliwienie mu
udziału w twórczości kulturalnej i w realizacji misji dziejowej. Reutt
podkreśla również, iż gospodarka narodowa, to gospodarka planowana, w
przeciwieństwie do gospodarki liberalnej ma ona bowiem na celu
zaspokojenie potrzeb (celem tej drugiej jest jedynie czysty zysk).
Niezwykle ważne jest tu usunięcie spekulanctwa i wprowadzenie dyscypliny
w dziedzinie stosunków wytwórczych oraz ładu, porządku i
sprawiedliwości.
Reutt, podobnie jak Korolec, nie potępiał mechanizacji pracy.
Podkreślał, iż techniki samej w sobie nie można potępić, pomaga ona
bowiem Narodowi w osiągnięciu wzniosłych celów. Złem może być jednak
zastosowanie techniki. Przykładowo, praca średniowiecznego szewca była
nie mniej zautomatyzowana i monotonna niż praca człowieka, który w
czasach współczesnych pracuje przy maszynie. Rozwój techniki może być
więc dla pracownika ogromnym ułatwieniem. Zło tkwi jedynie w człowieku, w
brakach organizacyjnych ustroju, w wadliwym prawie czy w braku
moralności gospodarczej (Reutt nazywa to bandytyzmem ekonomicznym).
Generalnie jednak stanowisko autora jest jasne: “Polska Jutra” będzie
wykorzystywać przewagę, jaką może dać jej technika. Technizacja kraju
nie może jednak być celem samym w sobie, jak chcą tego komuniści.
Interesujące jest to, iż zdaniem Reutta robotnik przy budowie
Wielkiej Polski ma do odegrania rolę szczególnie ważną. Wskazywał, iż
świat robotniczy od początku pracował ciężko, stąd wyrobił sobie hart
ducha, krzepkość duchową, poczucie dyscypliny i solidarność, a także
umiejętność pracy w dużych zespołach. Robotnik musi wnieść wszystkie te
wartości do kultury swojego Narodu. Drugim zadaniem jest natomiast
wykorzenienie cechującej inteligencję obłudy i wniesienie na to miejsce
prostotę w stosunkach z drugim Polakiem. Trzecim zadaniem będzie
podniesienie tak zwanego poczucia prawnego, które na skutek
karierowiczostwa i zepsucia zaczęło zanikać u inteligentów. Co istotne,
Polska będzie Wielką Polską tylko wtedy, gdy zatrą się różnice pomiędzy
inteligentem, robotnikiem i chłopem, kiedy z zespolenia tych trzech
czynników powstanie jeden typ Polaka. Nacjonalizm nie uznaje bowiem
warstw, klas ani stanów. Społeczeństwo w ustroju narodowym różniczkowało
się będzie jedynie na zasadzie wartości osobiste, pracy i zasług dla
Narodu. Najwyższe miejsca w hierarchii zarezerwowane będą więc nie tylko
dla inteligentów, ale również dla chłopów i robotników.
Warto zapoznać się również z poglądami innego aktywnego działacza RNR
„Falanga”, Witolda Rościszewskiego. Wskazywał on, iż system
kapitalistyczny opiera się na wyzysku. Nie ma natomiast nic gorszego,
nic wstrętniejszego od wyzyskiwania człowieka przez człowieka. Autor
opisuje, iż w kapitalizmie robotnik to “bydle robocze, niewolnik,
zapłacony w najlepszym razie, za cenę środków utrzymujących go przy
życiu”. Zwolennicy kapitalizmu stoją jednak na stanowisku, iż krytyka
tego systemu, to jednocześnie zamach na jednostkę i na możliwości jej
rozwoju oraz na prawo do własności. W rzeczywistości jest jednak
inaczej, to obalenie kapitalizmu wyzwoliłoby jednostkę z “niewoli żydo-
kapitalistycznej” i dałoby jej możliwość rozwoju. To prawda, że każdy ma
prawo do urządzania swojego bytu, a owoce pracy są tylko jego
własnością. Jednak owoce te muszą pochodzić ze uczciwej pracy. Ponadto
kapitalista nie korzysta z owoców własnej pracy, ale z owoców pracy
innych ludzi. Rościszewski podkreśla, iż w ustroju postulowanym przez
Falangę będzie istnieć własność, ale własnością tą będzie “warsztat
pracy, w którym jednostka uczciwie pracuje”. Rościszewski poruszył
również bardzo interesujący temat organizacji przedsiębiorstwa w
ustroju narodowo- radykalnym. Autor podkreśla, że tylko praca daje prawo
do zysku, stąd przedsiębiorca również musi wchodzić w skład załogi i
również musi pracować. Oczywiście, nie chodzi o to, aby przedsiębiorca
wykonywał pracę fizyczną. Powinien on jednak wnieść do czynności
produkcyjnych swoją pracę kierowniczą oraz kapitał. Co istotne, z
kierownictwa wynika również moralne przodownictwo. Kierownik powinien
bowiem dawać dobry przykład: koleżeństwo, heroizm pracy czy poczucie
obowiązku. W każdym przedsiębiorstwie powinna istnieć również rada
zawodowa, która składałaby się z pracowników należących do organizacji
politycznej narodu. Członkowie rady mianowani byliby natomiast przez
wyższą komórkę sekcji zawodowych pośród pracowników zatrudnionych od
dłuższego czasu. Przedsiębiorca zobowiązany jest do wysłuchania opinii
rady zawodowej w sprawach warunków pracy i płacy. Jeżeli jednak opinia
nie zostanie uwzględniona, przedsiębiorca zobowiązany jest przekazać
sporną sprawę do Sądu Gospodarczego przy sekcjach zawodowych. Ponadto
nad przedsiębiorcą kontrolę sprawować powinien również inspektor pracy,
jako przedstawiciel sekcji zawodowych. Nie oznacza to, iż prawodawstwo
chronić będzie jedynie interesów przedsiębiorcy. Do solidnego
wykonywania swoich obowiązków zobowiązany będzie każdy pracownik. W
przypadku nie wywiązania się z nich w pierwszej kolejności upomniany
będzie przez przełożonego. Jeżeli nie przyniesie to efektów, pracownik
zostanie ukarany na podstawie aktualnych przepisów prawa pracy. Podobnie
będzie jednak z nieuczciwym przedsiębiorcą. Takowy upomniany zostanie
przez inspektora pracy, a w przypadku nie zastosowania się do polecenia,
usunięty ze stanowiska, a jego zakład w drodze licytacji nabędzie inna
jednostka.
Jak widać choć Jan Korolec w wielu kwestiach nie zgodziłby się z
Marianem Reuttem, to żaden z nich nie wszedłby w żaden alians polityczny
z Januszem Korwin- Mikke…
Za: https://kierunki.info.pl/malgorzata-jarosz-nigdy-z-krolami-nie-bedziem-w-aliansach-czyli-o-tym-dlaczego-nie-zbratamy-sie-z-wolnorynkowcami-cz-iii/