Pewien gest wywołuje burzę w mediach, ilekroć się gdzieś pojawi. Jego demonstrowanie podlega penalizacji, a w publicystyce roi się od głosów albo z tego zadowolonych, albo narzekających, że podlega za słabej penalizacji.
Chodzi oczywiście o rzymskie pozdrowienie, uznawane przez
autorów medialnych komunikatów – a więc zapewne i przez wszystkich
nieszczęsnych ludzi, którzy swą wiedzę o świecie czerpią głównie z
telewizora i/lub gazet – za symbol nazistowski. Reporterzy TVN zwykli je nawet nazywać robieniem hajhitla.
Cóż, jeśli ktoś ma pracowników p. Waltera (oraz innych prasowych i
telewizyjnych bonzów) za autorytety w dziedzinie historii czy nauk
politycznych, pozwolę sobie już na wstępie niniejszego tekstu wyzwać go
od naiwniaków.
Jeśli zaś któryś z czytelników tego artykułu uważa salut rzymski za
propagowanie nazizmu, to po pierwsze też jest naiwniakiem, a po drugie
niech nie traci czasu na dalszą lekturę, tylko natychmiast telefonuje na
policję, pisze zawiadomienie do prokuratury i szuka sposobu na
zaalarmowanie ABW. Oświadczam bowiem, iż będąc w pełni świadomym swego
działania, wielokrotnie wykonywałem saluto romano, także publicznie i w obecności mediów. I uczynię to jeszcze nieraz.
Za każdym razem, kiedy wybucha kolejna – pożal się, Boże – afera, bo w gazecie lub telewizyjnym serwisie zamieszczono zdjęcie, na którym nieznani nikomu młodzi ludzie (nierzadko w stanie dalekim od trzeźwości) wyciągają ręce w rzymskim pozdrowieniu, obok głosów niebotycznego oburzenia odzywają się i inne, tłumaczące incydent dogłębną ignorancją sprawców zamieszania w zakresie najnowszej historii. Mówią: to wygłup, wyrostki nie zdają sobie sprawy, z czym się wiąże taki gest i kto go używał, trzeba ich uświadomić. W większości przypadków niewątpliwie należy przyznać im rację, jednak ignorancję wypada wypomnieć również każdemu, komu rzymski salut kojarzy się wyłącznie z wyjątkowo antypatycznym krzykaczem o charakterystycznym, kwadratowym wąsiku, konwulsyjnie wymachującym prawym ramieniem w opasce ze swastyką.
Ów nieciekawy typek nie wynalazł saluto romano i nie on uczynił go symbolem politycznym, skoro używali go już starożytni Rzymianie. Uzasadnianie tego pozdrowienia sympatią dla antycznego Rzymu – co czynią niektórzy przyłapani –
ma jednak wydźwięk tragikomiczny, kiedy posługuje się nim Anglik,
Hiszpan czy Polak. Tradycję polityczną, do której odwołuje się rzymski
salut, znajdujemy nie w Antyku, lecz w dwudziestoleciu międzywojennym.
Za wypromowanie saluto romano odpowiada wybitny włoski poeta, dramaturg i powieściopisarz Gabriele D’Annunzio
(1863-1938), podczas I wojny światowej wsławiony jako bohater walk na
morzu, lądzie i w powietrzu. W 1919 r., w proteście przeciw
nienależytemu wykorzystaniu przez Włochy ich drogo okupionego krwią
udziału w wojnie (kalekie zwycięstwo) oraz powojennemu upadkowi ducha wśród rodaków, D’Annunzio na czele awanturniczych oddziałów zwanych arditi (śmiałkowie),
złożonych z wojennych weteranów oraz politycznych radykałów różnej
maści, opanował adriatycki port Fiume (ob. Rijeka), nad którym
zwierzchnictwo włoski rząd daremnie usiłował uzyskać drogą
dyplomatyczną. Zająwszy miasto, proklamował powstanie na jego terenie
nowego państwa – Regencji Carnaro – stając na jego czele z tytułem
Komendanta. Za hymn służyła żołnierzom D’Annunzia pieśń Giovinezza (Młodość).
Romantyczny poeta-wojak wprowadził w swym państewku bogaty ceremoniał,
obejmujący m.in. salut dłonią trzymającą sztylet, bojowe okrzyki (np. A noi! – Do nas!
– było zawołaniem eskadry lotniczej, w której walczył podczas wojny)
oraz, oczywiście, rzymskie pozdrowienie. To ostatnie, znane Włochom ze
starożytnych posągów cesarzy, budziło jednoznaczne sentymenty. Gest zdobywców – centurionów i prokonsulów
– przypominał czyny z epok największej świetności Rzymu. Przywoływał
mocarstwową, imperialną wizję państwa. Wyrażał chęć odrodzenia rzymskich
cnót i ducha niepokonanych legionów…
Rządy włoskiego warlorda w Fiume po niespełna półtora roku
zlikwidowała interwencja wojsk regularnych, lecz całą stworzoną przezeń
symbolikę zdążył przejąć ruch faszystowski, dynamicznie rozwijający się
pod wodzą Benita Mussoliniego. Przywódca faszystów błyskawicznie
odniósł oszałamiający sukces: nie kłaniając się masom wyborczym ani tzw.
liczącym się partiom politycznym stanął na czele rządu, po czym
skutecznie przywrócił porządek w państwie, które w okresie powojennym
trzeszczało coraz głośniej w szwach pod ciśnieniem nadchodzącej
rewolucji społecznej.
Nowy premier Włoch zyskał za granicą ogromną popularność (hołdy składali
mu m.in. Freud, Ghandi i Shaw, nie wspominając o Churchillu, który
układał na jego cześć całe peany). Nic więc dziwnego, że wizualny styl jego ruchu ochoczo zapożyczały ugrupowania podobnego typu w innych państwach,
łączące rewolucyjne i paramilitarne metody działania z nowym,
antymaterialistycznym rodzajem nacjonalizmu. Tych zaś nie brakowało; I
wojna światowa gwałtownie podniosła temperaturę życia politycznego w
Europie.
Symbolikę z Włoch skopiowali między innymi naziści (np. tak zwana
niemiecka wrona to podróbka rzymskiego orła legionowego) i tylko o nich
się w tym kontekście pamięta. To rażąca deformacja historii,
jeśli wziąć pod uwagę fakt, iż rzymskim pozdrowieniem posługiwały się
liczne nurty narodowo-radykalne, odległe ideowo od nazistowskiej rewolucji nihilizmu – rumuński prawosławny Legion Michała Archanioła czy katolickie: polski RNR-Falanga i belgijski Christus Rex.
Salutu rzymskiego używano również w opartych na chrześcijańskim
solidaryzmie, zachowawczych państwach autorytarnych: królestwie Węgier
pod rządami regenta adm. Miklósa Horthy’ego (1868-1959), Austria kanclerzy Engelberta Dollfussa (1892-1934) i Kurta von Schuschnigga (1897-1977), Portugalii Antonia Salazara (1889-1970) oraz Hiszpanii gen. Francisca Franco (1892-1975).
Stanowił ona także organizacyjne pozdrowienie Frontu Odrodzenia
Narodowego, utworzonego w 1938 r. przez rumuńskiego króla Karola II
(1893-1953) jako ruch jedności narodu – przeciwwaga dla partii,
anarchizujących życie polityczne swymi utarczkami; Front głosił ideę
budowy silnego państwa i wzmocnienia autorytetu monarchy (na czele
popieranego przezeń rządu stanął cerkiewny dostojnik, patriarcha Miron
Cristea).
Z mniej głośnych ugrupowań stosujących rzymski salut wymienić można
łotewskich nacjonalistów znanych jako Perkonkrusts (Krzyże Błyskawicy).
Założył je na początku lat trzydziestych Gustavs Celminš, weteran
ochotniczej kompanii studenckiej z czasów wojny między narodami Europy
Wschodniej a bolszewikami (1918-1920); jego członkowie, umundurowani w
szare koszule, pozdrawiali się, wznosząc prawe ramię z okrzykiem Cześć walce!. W Polsce saluto romano
przyjął też działający na Śląsku, chrześcijańsko-socjalistyczny
Radykalny Ruch Uzdrowienia, w późnych latach trzydziestych
współpracujący z sanacyjnym Ozonem.
Co ciekawe, rzymskie pozdrowienie obowiązywało również w żydowskim Związku Trumpeldora
(Brith Trumpeldor, w skrócie Bejtar), założonym w 1923 r. przez
Włodzimierza Żabotyńskiego. Bejtar działał w szeregu państw
europejskich, propagując koncepcję uzyskania niepodległego państwa dla
Żydów metodą walki zbrojnej. Jego działacze wykonywali salut rzymski z
okrzykiem Tej Haj (była to nazwa kolonii w północnej Palestynie,
gdzie w walce z Arabami poległ patron organizacji, były oficer
rosyjskiej armii Józef Trumpeldor).
Związek oficjalnie współpracował z włoskimi faszystami (np. organizował
obozy szkoleniowe wspólnie z faszystowską młodzieżówką – Balillą), a
jego umundurowanie obejmowało charakterystyczne, brunatne koszule
(sic!). Spośród wszystkich narodowo-radykalnych ruchów międzywojnia to
właśnie żydowski Bejtar jako jedyny był ideologicznie pokrewny nazistom.
O ile bowiem nacjonalizm innych narodowych radykałów osadzony był
wyraźnie w kontekście chrześcijańskim (co odróżniało go także od
antychrześcijańskiego faszyzmu włoskiego), o tyle Bejtar – podobnie jak
naziści – wyrastał ze światopoglądu ateistycznego i materialistycznego,
który wiódł go do deifikacji własnego narodu (lider Bejtaru Żabotyński
mawiał: Jedynym bogiem jest Izrael).
Do obcych Związek nastawiony był szowinistycznie, co w latach
czterdziestych znalazło wyraz w zbrodniach popełnianych przez jego
bojówkę (Irgun Cwai Leumi, znaną bardziej po prostu jako Irgun) na
każdym, kogo postrzegano jako przeszkodę na drodze do stworzenia państwa
Izrael. (Zbrodnie te były tak okrutne, że działalność Irgunu potępiała
nawet główna żydowska organizacja paramilitarna – Hagana.). Można by
rzec: chichot historii…
Przytaczając powyższe fakty, zawsze słyszę tę samą, płaczliwą odpowiedź: No dobrze, ale co z tego, skoro wszystkim ten gest kojarzy się jednoznacznie? Cóż,
w takim razie kojarzy się błędnie i czas już najwyższy, by przestał się
tak kojarzyć. Mnie rzymskie pozdrowienie kojarzy się bardzo pozytywnie:
z integryzmem religijnym, bojowym antykomunizmem, porządkiem
autorytarnym, sprzeciwem wobec partyjnictwa, silnym państwem etc. Na
próby moralnego szantażu z Hitlerem w tle najlepszej odpowiedzi udzielił
zaś prezes Organizacji Monarchistów Polskich p. Adrian Nikiel, kiedy –
polemizując z pewnym antyfaszystą – napisał: Jeżeli p. Lechicki tak obawia się określonych ruchów ręką, informuję, że np. Hitler podawał rękę na powitanie, a zatem Autor musi się tego wystrzegać, bo zostanie nazistą.
Niniejszy artykuł stanowi reakcję na pocieszną w gruncie rzeczy próbę rozpętania afery przez innego antyfaszystę po tym, jak w moim rodzinnym Krakowie działacze Narodowego Odrodzenia Polski wykonali ponoć rzymski salut pod Krzyżem Katyńskim. Ów zatroskany społecznik złożył do prokuratury doniesienie o popełnieniu przestępstwa, lecz sąd umorzył sprawę z uwagi na niewykrycie sprawców. Gdyby jednak tych tak zwanych sprawców (może od razu zbrodniarzy?!) znaleziono, czy powinni być ukarani? I za co? Za to, że nawiązują do nazizmu
– co jest zwykłym łgarstwem (NOP nawiązuje do przedwojennego,
patriotycznego ONR, nie antypolskiego totalitaryzmu zza zachodniej
miedzy)!
A dlaczego nie podlega penalizacji, dajmy na to, noszenie tzw. pacyfy,
nawiązującej jednoznacznie do ruchów, które głosiły libertynizm,
apologię poszerzaczy świadomości i sekt oraz postulaty
antypaństwowe (wszędzie, gdzie działały), a w praktyce ciągnęły młodzież
w bagno prostytucji, narkotyków lub pospolitych przestępstw? Tymczasem saluto romano odwołuje się do tradycji ideowej nieporównywalnie wspanialszej niż ten lewacki znaczek – do tradycji znaczonej nazwiskami takich mężów stanu jak Horthy, Dollfuss, Salazar czy Franco.
Pozdrawiam wszystkich czytelników. Na sposób rzymski.
Adam Danek
ZA: https://www.nacjonalista.pl/2019/06/12/adam-danek-saluto-romano/
OD RED. TENETE TRADITIONES: Redakcja w pełni się utożsamia z
powyższym tekstem i podpisuje się pod nim w całości. Redaktor naczelny
również oficjalnie oświadcza, iż będąc w pełni świadomym swego
działania, wielokrotnie wykonywał saluto romano, także publicznie, i uczyni to jeszcze nieraz, także w obecności mediów.
Za red. Tenete Traditiones
Michał Mikłaszewski, red. naczelny.