Broń czarnoprochowa jest w Polsce
dostępna dla każdego obywatela, który ukończył osiemnasty rok życia. Jej
zakup póki co nie wymaga żadnych pozwoleń. Co ciekawe, nawet według
samych urzędników nie ma żadnych problemów z nadużyciem tego typu broni,
co nawet zapisano w projekcie ustawy. Nie zmienia to jednak faktu, że
urzędnikom bardzo przeszkadza, że Polacy mogą taką broń posiadać – mówi w rozmowie z PCh24.pl Jacek Hoga, prezes fundacji Ad Arma.
21 maja minęło 20 lat od przyjęcia przez polskich
parlamentarzystów ustawy o broni i amunicji. W jakim stopniu przyjęte
wówczas przepisy różniły się od obowiązującego obecnie prawa?
Na początku trzeba podkreślić, że tamta ustawa była do dziś wiele
razy nowelizowana. To właśnie te nowele, a nie sama ustawa z 1999 roku
pokazują mechanizmy wieloletniego procesu, jaki wówczas wszedł w
decydującą fazę.
Co ma Pan na myśli?
Wywołana przez Pana ustawa nie miała w założeniu projektodawców
dawać, że tak to ujmę, szerszego pola do popisu obywatelom, tylko
szersze pole do popisu władzom i urzędnikom, którzy za cel postawili
sobie systematyczne rozbrajanie Polaków.
Rozbrajanie Polaków, nazywane dzisiaj dla niepoznaki „ograniczaniem
dostępu do broni” trwają nieprzerwanie od 1944 roku. Od tamtego czasu
trwa sukcesywne zmienianie prawa mające na celu odebranie nam
podstawowej wolności, jaką jest prawo do obrony.
Były oczywiście miejsca gdzie władza pozwoliła na „koncesjonowany”
dostęp do broni ludziom z poza nomenklatury, czy później kręgu władzy. I
ten proces powoli poszerzał możliwości dostępu do broni, jednak nadal w
skali nie mającej wpływu na społeczeństwo jako całość. Skorzystali na
tym przede wszystkim myśliwi i sportowcy.
Nie zmienia to jednak faktu, że wtedy na całego wdrożono obowiązującą
po dziś doktrynę, która mówi wprost: broń w rękach obywatela ma być
wyjątkiem, a nie zasadą.
Ale przeglądając liczby dotyczące pozwoleń na broń w
Polsce widać, że ich liczba rośnie. W roku 2014 posiadało je lekko ponad
197,5 tys. obywateli, a w roku 2017 z kolei ponad 207 tys. osób...
Z całym szacunkiem, ale są to wielkości pomijalne, ponieważ jeśli
spojrzymy na nie z perspektywy społeczeństw, które jeszcze są wolne w
tej kwestii, jak Finlandia, Szwajcaria czy Stany Zjednoczone, to nasze
wyniki są całkowicie marginalne.
Te liczby pokazują jednoznacznie, że dostosowywanie polskiego prawa
do przepisów Unii Europejskiej ma swoje granice, a są nimi miejsca w
których prawo narzucane przez Brukselę paradoksalnie daje więcej
wolności obywatelom niż prawo krajowe.
Broń palna jest tutaj jednym z najbardziej dobitnych przykładów,
ponieważ jeszcze do niedawna w dyrektywie unijnej istniała kategoria D
broni, czyli mówiąc kolokwialnie broń, którą można było posiadać tak po
prostu. Istnieje kategoria C broni, czyli mówiąca o posiadaniu broni na
rejestrację, jak np. strzelby powtarzalne czy jednostrzałowe pistolety.
O dziwo - ta dyrektywa weszła w życie, ale... nie została w Polsce
wprowadzona. Nie muszę chyba mówić, z jakim zapałem polskie władze
realizują wszystkie inne dyrektywy Brukseli, które dają państwu
możliwość jeszcze większej kontroli nad obywatelami.
Widać więc wyraźnie - Polacy nie mają mieć dostępu do broni.
Dlaczego tak się jednak dzieje?
Chodzi, o tzw. oczywiste względy.
Przepraszam - o co?
O „oczywiste względy” - jest to cytat z uzasadnienia do nowelizacji
do ustawy o obrocie bronią i amunicją w Polsce z 2019 roku, która jest
procedowana.
Przecież to absurd!
Proszę mi wierzyć, nie pierwszy i nie ostatni. Nie da się tego
wyjaśnić idąc od szczegółu do ogółu. Trzeba patrzeć na to odwrotnie - od
ogółu do szczegółu.
Przyczyną problemu nie jest to, że ktoś nie rozumie, że broń ratuje
życie, że broń z definicji w naszej cywilizacji jest niezbywalnym prawem
każdego obywatela. Ludzie, którzy tworzą przepisy wszystko to doskonale
rozumieją.
Więc co?
Problemem są urzędnicy średniego szczebla centralnego, którzy zostali
uformowani w mentalności niewolnika, a nie wolnego człowieka. To
właśnie zdecydowana większość z nich ma ciągłość instytucjonalną z
urzędnikami bolszewickimi przywiezionymi do Polski w 1944 roku.
Dla nich celem, o którym mówią publicznie chociażby na obradach
sejmowych komisji i podkomisji, jest ubezwłasnowolnienie Polaków w
zakresie dostępu do broni włącznie z uzbrojeniem ochronnym.
Najlepszym przykładem jest tutaj wypowiedź jednej pani naczelnik z
Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji. Stwierdziła ona, że nie
można dopuścić do sytuacji, w której obywatele będą mogli kupić sobie
kamizelki kuloodporne.
Niby dlaczego?
Ponieważ ludzie trzymający łapę w kwestii posiadania broni i nie tylko są ideowo zbolszewizowani.
Ale w czym niby kamizelka mogłaby komukolwiek zagrozić?
Przecież została ona stworzona po to, aby życie chronić a nie je
odbierać...
Ponieważ utrudnia zastrzelenie człowieka, a co za tym idzie, może w znacznym stopniu utrudnić pracę funkcjonariuszom państwa.
Tu nie ma nad czym się zastanawiać! Ci ludzie po prostu nie wierzą
nawet w tę swoją demokrację i dlatego uważają, że ludem nie mogą rządzić
wybrani przez ten lud politycy, bo lud jak wiemy może wybrać nie tych
co trzeba i dlatego oni chcą wszystkim rządzić.
To właśnie urzędnicy średniego szczebla czują się prawdziwymi panami w tym państwie.
Mocne słowa...
Proszę mi wierzyć - nie jest to żadne poetyckie uogólnienie, tylko ścisły opis rzeczywistości.
Powtarzam: ci ludzie chcą wszystkim rządzić. Ich zdaniem są do tego
predysponowani, ponieważ mają wiedzę, doświadczenie, nie zmieniają się
po kolejnych wyborach, mają ciągłość instytucjonalną i zgodność ideową z
nowym suwerenem, czyli Brukselą. A że czasami wyprzedzają Brukselę w
niektórych działaniach. No cóż - prymusi rewolucji już tak mają.
Niejednokrotnie zwracał Pan uwagę, że w Polsce nie
obowiązuje tylko jedna ustawa dotycząca broni, z czego niewielu z nas
zdaje sobie sprawę.
No właśnie. Oprócz ustawy o broni i amunicji, która reguluje dostęp
do broni obywatelom obowiązuje jeszcze ustawa, mówiąc w uproszczeniu, o
produkcji i obrocie specjalnym bronią. Reguluje ona produkcję i sprzedaż
broni.
Prowadzi to do sytuacji w której bez podania przyczyny organy państwa
mogą odmówić obywatelowi koncesji, czyli prawa do wykonywania tego typu
działalności gospodarczej ze względu na „bezpieczeństwo państwa”.
Absurdalność polega na tym, że organami państwa, które mają najwięcej
do powiedzenia w tej sprawie są tajne służby, które nie są z definicji
kontrolowane przez organy konstytucyjne. Jedynym organem, który ma je
rzekomo kontrolować to sejmowa komisja do spraw służb specjalnych, ale
żeby stać się jej członkiem trzeba być pozytywnie zaopiniowanym przez...
służby specjalne.
Należy w związku z tym mieć świadomość, że są dziedziny całkowicie
pozbawione kontroli demokratycznej i to niezależnie od tego czy
demokrację lubimy czy nie. Tajne służby są w tym przypadku rzeczywistym
ośrodkiem władzy decydującym o tym, kto w Polsce może mieć dostęp do
produkcji broni i jej obrotem.
Żeby tego było mało - ustawa o której mówię ma w sobie więcej
absurdów, np. w równorzędny sposób reguluje ona dostęp do prawa na
posiadanie koncesji dla ludzi chcących produkować i dystrybuować KBKS-y z
ludźmi, którzy chcą produkować i dystrybuować rakiety typu
ziemia-ziemia czy czołgi. Jedni, drudzy i trzeci są skazani na taką samą
kategorię koncesji.
Oznacza to, że człowiek, który chciałby produkować i sprzedawać
KBKS-y i amunicję do nich musi przejść formalnie tę samą procedurę, co
człowiek chcący produkować i sprzedawać helikoptery szturmowe.
Przepraszam, ale się powtórzę: PRZECIEŻ TO ABSURD!
Można jedynie zacytować kultową kwestię z filmu „Miś”: Nie mamy pana płaszcza i co nam pan zrobisz?
Efektem takiego stanu prawnego jest to, że w Polsce jest
nadzwyczajnie mało podmiotów koncesjonowanych, które w dodatku mają
bardzo wąski rynek, ponieważ państwo polskie nie kupuje poważnych ilości
uzbrojenia, a obywatele po prostu nie mogą tego zrobić. W dodatku, tego
typu jednostki niezwykle łatwo mogą stracić koncesję na działalność bez
podania konkretnej przyczyny, a jedynie powoływanie się na
„bezpieczeństwo”.
Jest mnóstwo przykładów nieformalnych nacisków, których nie znajdzie
się w żadnych oficjalnych dokumentach. Wygląda to następująco:
przychodzi urzędnik i mówi wprost - macie robić tak i tak, bo w
przeciwnym razie zostanie wszczęta procedura i odbierzemy wam koncesję.
Dlatego właśnie, na co często utyskują polscy strzelcy, podmioty
koncesyjne w sporze pomiędzy prawami obywatela a opinią policji stają po
stronie policji, ponieważ obawiają się, że w ciągu kilku dni mogą
stracić dorobek swojego życia. Stąd też coraz częściej można spotkać się
z odmową sprzedaży na przykład karabinu AR-15 na promesę myśliwską.
Za każdym razem jak strzelec denerwuje się na absurdalne i niezgodne z
obowiązującymi przepisami zachowanie producenta lub sprzedawcy broni
powinien mieć świadomość, że ten człowiek robi to pod wpływem nacisków
ze strony funkcjonariuszy policji i urzędników.
Czyli można powiedzieć, że PRL jest wiecznie żywy?
Widać wyraźnie, że obecnie mamy do czynienia z „dociskaniem śruby”.
Urzędnicy, jakkolwiek kuriozalnie to nie zabrzmi, poprzez swoich
przedstawicieli, czyli naszych konstytucyjnych ministrów, chcą sprawić,
aby w Polsce zakazać dostępu do broni czarnoprochowej i ograniczyć
dostęp do broni współczesnej. To jest ich celem, z którym wcale się nie
kryją. Właśnie dlatego używają wszelkich dostępnych środków, żeby
wymusić na komisji sejmowej zapisy, które są zgodne z ich nastawieniem
ideowym - komunistycznym, bolszewickim, totalitarnym.
Czy takie określenia nie są jednak przesadzone?
Nie! To nie są epitety. To są ścisłe określenia rzeczywistości.
Ale przecież teraz miało być inaczej. Parlamentarzyści
mieli ułatwić Polakom dostęp do broni. Pan również dostrzegał sporo
pozytywnych aspektów wśród nowych przepisów przygotowywanych m.in. przez
posłów Kukiz’15. Co się więc stało, że przez całą obecną kadencję nie
udało się ich wprowadzić?
Podam prosty przykład: pomiędzy posiedzeniami komisji w tej sprawie
widać było diametralnie różne podejście posłów. Różnica była taka, że
pomiędzy pierwszym a drugim posiedzeniem podkomisji posłowie „dobrej
zmiany” wylądowali na dywaniku w ministerstwie, ponieważ poskarżyli się
na nich urzędnicy średniego szczebla. To właśnie na ich żądanie
konstytucyjny minister zrugał posłów ze swojej partii.
Taka postawa nie dziwi - niedługo będą wybory parlamentarne i wiadomo od kogo zależy czy będą na listach i na których miejscach.
Kluczowym jest tutaj zrozumienie, że decyzje legislacyjne są
podejmowane wbrew oficjalnym procedurom. Bez tego nie da się zrozumieć,
dlaczego nie tylko w tej dziedzinie życia nie żyje się nam lepiej.
Czym jest broń czarnoprochowa i dlaczego właśnie teraz polski Sejm postanowił w ekspresowym tempie się nią zając?
Broń czarnoprochowa to broń historyczna rozdzielnego ładowania,
przystosowana do strzelania czarnym prochem, gdzie nie ma scalonych
nabojów. Mówiąc wprost: mamy w niej osobno proch, osobno pocisk i osobno
kapiszon, czyli część odpowiedzialną za zapłon prochu.
Ta broń jest w Polsce dostępna dla każdego obywatela, który ukończył
osiemnasty rok życia. Jej zakup póki co nie wymaga żadnych pozwoleń.
Co ciekawe: nawet według samych urzędników nie ma żadnych problemów z
nadużyciem tego typu broni, co nawet zapisano w projekcie ustawy. Nie
zmienia to jednak faktu, że urzędnikom bardzo przeszkadza, że Polacy
mogą taką broń posiadać.
Nastawienie urzędników widać przede wszystkim w sprawach
szczegółowych. W roku 2018 miała miejsce sprawa, w której obroniony
został człowiek, który obronił swój warsztat mechaniczny przed
wymuszeniem haraczu przy użyciu właśnie rewolweru czarnoprochowego.
Mężczyzna nie chciał płacić bandytom, więc został napadnięty. Obronił
się przed sądem, który uznał, że była to obrona konieczna. Jednak
reakcja urzędników rządowych była taka, że zaproponowali nowelizację
stanowiącą o zakazie używania broni czarnoprochowej do samoobrony.
Ale dlaczego? Przecież przywołany przez Pana przykład
pokazuje, że broń czarnoprochowa uratowała komuś majątek, zdrowie, a być
może nawet życie!
To prawda, ale urzędnik zapyta: i co z tego? Pomysł zakazu używania
broni czarnoprochowej to efekt ideowego nastawienia urzędników, o którym
rozmawiamy. Dla nich absolutnym dogmatem jest „państwowy monopol na
przemoc”! Jest to oczywisty fałsz nie tylko ze względu na moralność, ale
i ze względu na praktykę!
Ale przecież człowiek napadnięty ma prawo się bronić!
Widzi Pan, urzędnicy uważają inaczej. Dla nich „państwowy monopol na
przemoc” jest ideałem, do którego należy dążyć wszelkimi środkami bez
względu na koszty.
Polscy strzelcy alarmują, że nowe przepisy mogą zakazać
nie tylko używania, ale i posiadania broni czarnoprochowej. Czy ich
obawy są uzasadnione?
Póki co zostało ono odsunięte, co jednak nie wyklucza, że kiedyś ten pomysł powróci.
Nie dziwmy się jednak, jeśli za miesiąc pomysł ten powróci. Powtórzę:
główną ideą jest absolutny monopol na „przemoc dla państwa”. To jest
główny cel przyświecający tym działaniom.
Pan brał udział w posiedzeniach sejmowych podkomisji w
sprawie broni czarnoprochowej. Jak wyglądały obrady? Jak zachowywali się
posłowie?
Na pierwszej podkomisji wszystko wyglądało dosyć dobrze. Dyskusja
była merytoryczna, a urzędnicy, o których mówimy nie mieli żadnych
argumentów, którymi w sposób konkretny i spójny mogliby obronić swoje
tezy. Posłowie skłaniali się do argumentów strony społecznej i
wyglądało, że wszystko zakończy się pozytywnie.
Tydzień później odbyło się posiedzenie kolejnej podkomisji. Jej
posiedzenie rozpoczęło się jednak później niż pierwotnie zakładano,
ponieważ posłowie „dobrej zmiany” zostali wezwani „na dywanik” do
ministerstwa. Od tej pory sytuacja zmieniła się o 180 stopni - żadne
argumenty strony społecznej nie były brane pod uwagę. Widać było
wyraźnie, że szeregi są zwarte, decyzja zapadła i wszystko ma iść
zgodnie ze wskazaniami urzędników.
Na koniec pozwolę sobie zapytać o jeden z kluczowych
projektów rządu „dobrej zmiany”, czyli strzelnicę w każdym powiecie. Z
dostępnych informacji wynika, że powoli, ślamazarnie, ale jednak jest on
realizowany. Jak ocenia Pan władz działania w tej sprawie?
Jest to marnowanie pieniędzy! Marnowanie pieniędzy Ministerstwa Obrony Narodowej, które powinny iść na modernizację wojska...
Ale przecież rząd ogłosił, że z nowych strzelnic będą mogli korzystać żołnierze Wojsk Obrony Terytorialnej...
Proszę nie żartować. Niech MON zainwestuje najpierw we własne
strzelnice, które często znajdują się w odległości kilkudziesięciu a
nawet ponad 100 km od garnizonu. Żołnierze muszą tam jechać, żeby oddać
kilka strzałów i wrócić z powrotem. Tym oto sposobem jest marnowany cały
dzień, aby żołnierz mógł wystrzelić mniej niż jeden magazynek.
Jednocześnie inwestuje się w strzelnice cywilne, na których rzekomo
mają się szkolić żołnierze. Strzelnice, co cały czas podkreślam, które
nie będą pod kontrolą wojskową, tylko samorządową! Biorąc pod uwagę
środki, jakie zostaną na to przeznaczone widać wyraźnie, że to trochę
słaby biznes.
Głównym problemem ze strzelnicami w Polsce jest zapis o tym, że
regulamin strzelnicy musi być podpisany przez wójta gminy. Bardzo mocno
dotknęło to fundację Ad Arma - przygotowaliśmy strzelnicę na terenie
wynajętym od gminy. Niestety: zmienił się wójt i odmówił podpisania
regulaminu tej strzelnicy.
Żadnego wrażenia nie zrobiło na nim nasze zapewnienie, że wszystkie
szkoły podstawowe będą mogły strzelać na strzelnicy na koszt fundacji
ani też to, że była ona wynajmowana od gminy za co do lokalnego budżetu
wpływały pieniądze. Nie! Jedyne co usłyszeliśmy to to, że jak nie będzie
strzelnicy, to na pewno nic się nie stanie, a nowy wójt chce mieć
święty spokój.
Oczywiście mogliśmy procesować się z wójtem. Nawet mogliśmy wygrać,
ale co by nam to dało? Wójt w odpowiedzi mógłby odmówić nam wynajmu
terenu.
Czy gmina zafundowała fundacji Ad Arma zwrot poniesionych w związku z tą inwestycją kosztów?
Oczywiście, że nie! Wszystkie koszty przystosowania terenu, wszystkie
koszty związane z przygotowaniem inwestycji, dziesiątki godzin pracy
wolontariuszy, pieniądze zapłacone za wynajem - wszystko to poszło na
marne i nigdy tego nie odzyskamy.
Tomasz D. Kolanek
Za: https://www.pch24.pl/komu-przeszkadza-bron-czarnoprochowa--pch,68620,i.html?utm_source=facebook&utm_medium=social&utm_campaign=post&utm_term=pch&fbclid=IwAR1e0-oNTq5wddBlXBpfvIi9HBqENlQtetLU16VFfbSzo5cMbNWNNCJojYQ