piątek, 23 sierpnia 2019

Adam Busse: Drugi list do młodego zwolennika Dobrej Zmiany


 

        Przyjacielu, znajomy, kolego. Kilka miesięcy minęło od momentu, kiedy napisałem do Ciebie pierwszy list. List, w którym postanowiłem z pozycji ideologicznych (narodowo-rewolucyjnych) skrytykować obecny rząd i wytknąć jego poszczególne błędy. Dzisiaj czuję się w moralnym obowiązku napisać jego drugą część, ponieważ nie wszystko zostało zawarte w pierwszym liście sprzed kilku miesięcy. Niektóre wątki rozwinę, ponieważ nie tracą w ogóle na aktualności, inne poruszę, bo się pojawiły na nowo w politycznym grajdołku zwanym dla niepoznaki Trzecią Rzeczpospolitą.

Zacznę może od najbardziej głośnej sprawy z ostatnich miesięcy. Sprawy roszczeń żydowskich wobec bezspadkowego i niedziedzicznego mienia utraconego w czasie II wojny światowej, po której zgodnie z cywilizowanym prawem te własności przeszły na poczet Skarbu Państwa i tym samym są własnością państwa polskiego. Lobby żydowskie, wspierane przez prawicowy rząd Stanów Zjednoczonych Ameryki (o czym też wspomnę w niniejszym liście poruszając inny temat), domaga się od polskiego rządu spłaty roszczeń o niebagatelnej sumie… 300 miliardów dolarów amerykańskich (w przeliczeniu na naszą walutę wynosi to 1 bilion polskich złotych!). 

Jak oblicza się, jest to kilkunastokrotność kosztów budowy nowych autostrad, programu 500+ czy powojennej odbudowy Warszawy. Co Ty na to, mój młody zwolenniku tzw. „Dobrej Zmiany”? Po czyjej jesteś stronie w tej walce o przyszłość naszego Narodu i Ojczyzny? Po stronie Narodu, który wyszedł 11 maja br. na ulice Warszawy oraz protestował w Rzeszowie czy na Emigracji mówiąc głośne NIE dla roszczeń żydowskich? Jeśli tak, to możesz być z siebie dumny, ponieważ mimo sympatii do partii rządzącej zachowałeś choć odrobinę zdrowego rozsądku. Chyba że stanąłeś po stronie obecnego rządu i bagatelizowałeś w ogóle problem uznając go – idąc po linii polityków Prawa i Sprawiedliwości – za nieistotny, nie mający żadnej mocy wiążącej z prawnego punktu widzenia albo przesadzony; a wiernie słuchałeś sugestii o powiązaniach sprzeciwu wobec roszczeń żydostwa z ruską agenturą oraz kopiowałeś ich argumenty? Wtedy dla mnie będziesz nikim innym, jak zdrajcą Ojczyzny, który nie zasługuje na nic innego jak karę za zdradę. Karę, którą będziesz musiał przyjąć z pełną świadomością konsekwencji swoich słów i czynów. Jeszcze, bo by mi umknęło, jak się w takim razie ustosunkujesz do wyrzucenia do kosza rozpatrzenia na posiedzeniu sejmu projektu ustawy „anty-447” zgłoszonej przez partię Kukiz-15 (dodam, partię, z którą ideologicznie nie jest mi wcale po drodze, ale pokazała w tej walce, że prędzej ona jest po stronie Narodu niż kłamliwa i ewidentnie skompromitowana czterema latami rządów partia Prawo i Sprawiedliwość, którą raczej tutaj wypadałoby nazwać Bezprawie i Niesprawiedliwość albo Prawo i Syjonizm!)?

Teraz z tematu roszczeń żydowskich przejdziemy do spraw geopolitycznych. Pierwszą z nich, najważniejszą, jest wątpliwy pod względem ewentualnych korzyści i bezpieczeństwa sojusz ze Stanami Zjednoczonymi Ameryki. Śledziłeś konferencję bliskowschodnią, która miała miejsce w połowie lutego br. w Warszawie i pod płaszczykiem „dyskusji na temat bezpieczeństwa na Bliskim Wschodzie” miała de facto stanowić ideologiczny, geopolityczny i światopoglądowy asumpt do pogorszenia stosunków z Islamską Republiką Iranu, jeśli nie całkowitym zerwaniem relacji dyplomatycznych i przygotowaniem do potencjalnej wojny (co jest niewykluczone w świetle ostatnich manewrów oraz terenowych rozeznań bojowych możliwości Teheranu oraz Waszyngtonu w regionie)? Jesteś świadom geopolitycznych i ekonomicznych konsekwencji, jakie ze sobą przyniosła ta konferencja? Wiesz, że politycy Stanów Zjednoczonych i Izraela solidarnie podnieśli temat rzekomego współudziału Polaków w Holokauście (i oprócz tego – roszczeń żydowskich)? Jakie korzyści odniosła Polska z tego tytułu? Pewnie nie wiesz, bo w ogóle media głównego nurtu (ścieku, przepraszam) nie powiedziały nic o zapowiedziach dot. tejże konferencji, a dowiedziano się o niej z Internetu czy jakiegoś podrzędnego medium amerykańskiego. To już spieszę z powiedzeniem. NIC! Żadnych korzyści nie odnieśliśmy, a co więcej publicznie kolejny raz Waszyngton i Tel-Awiw pokazały Polsce jej miejsce w szeregu. Jakie za to straty odnieśliśmy? Pozwolę wymienić:
  • 2 233 491,32 złote bezpośrednich kosztów finansowych zorganizowania konferencji + wydatki na policję i zapewnienie bezpieczeństwa o nieznanych kosztach (Komenda Główna Policji ani stołeczna policja nie chciały podawać informacji na ten temat).
  • Czasowy kryzys w stosunkach dyplomatycznych na linii Warszawa-Teheran (m.in. nie odbył się festiwal polskiego kina w Teheranie, a irańskie władze nie wykluczały nawet ograniczenia lub zerwania stosunków dyplomatycznych).
  • Izolacja geopolityczna Polski w Unii Europejskiej (jej czołowe kraje obchodzą sankcje gospodarcze nałożone na Iran i utrzymują z nim normalne stosunki) oraz utrwalenie dotychczasowego, geopolitycznego status-quo w relacjach z USA i Izraelem.
  • Wezwanie polskiego rządu, przez amerykańskiego sekretarza stanu, Mike’a Pompeo, do spłaty roszczeń żydowskich z tytułu restytucji mienia bezspadkowego, które – przypomnę – w świetle cywilizowanego prawa jest własnością państwa polskiego.
  • Obciążenie budżetu finansowego polskiego Ministerstwa Obrony Narodowej kosztami związanymi z poszerzeniem infrastruktury i wzmocnieniem obecności amerykańskiego kontyngentu wojskowego w kraju.
  • Oskarżenie przez premiera Izraela, Benjamina Netanjahu, o rzekome współsprawstwo Holokaustu (a, co więcej, zapewnienia o niewypowiedzeniu tych słów nie zostały w żaden sposób oficjalnie potwierdzone przez Kancelarię Premiera ani izraelskie MSZ).
  • ZERO uzyskania jakichkolwiek możliwości technologicznej modernizacji przemysłu zbrojeniowego oraz dalsze uzależnienie zbrojeniowe od Wielkiego Brata zza Oceanu (zamówienia sprzętu wojskowego bez procedur przetargowych, nieotrzymywanie tzw. „offsetów” i zdolności do serwisowania sprzętu, brak przygotowanego personelu do obsługi zakupionej dywizji systemu rakietowego Himars oraz jego niekompatybilność z polskim systemem kierowania ogniem „Topaz”).
Co Ty na to? Dalej uważasz, że – mówiąc językiem polityków PiS – Polska powstała z kolan? Czy może tylko zmieniła pozycję ze stopniowego przyklękania na klękanie na obu kolanach albo co gorsza, na upadek na twarz?

Drugą kwestią jest stosunek do Izraela. Państwa, które rzekomo jest historycznie i kulturowo związane z naszą Ojczyzną od wielu setek lat, a dokładnie od 1264 roku, kiedy książę kaliski Bolesław Pobożny wydał Statut Kaliski gwarantujący prawa Żydom, a jego postanowienia z biegiem czasu zaczęły się rozszerzać na pozostałe ziemie polskie. Państwa, którego synowie i córki byli zintegrowani z Polską i bronili polskiej tożsamości. Państwa, które rzekomo broni Europy i jej Cywilizacji przed „islamskim terroryzmem”.
Jak w takim razie geopolitycznie ocenisz politykę Izraela na Bliskim Wschodzie? Czy uważasz, że ich polityka jest obliczona na utrzymanie pokoju w regionie, a może podpalenie go? Ja tutaj się na pewno w tej kwestii bym nie zgodził, ponieważ polityka Tel-Awiwu jest obliczona na podpalanie regionu. Agresywne dążenie do konfrontacji z Iranem, który pozostał – uczciwie oceniając – jednym z niewielu stabilnych państw bliskowschodnich z Osi Oporu i rozdających karty w lokalnej geopolityce. Wspieranie „syryjskiej opozycji” i islamistów walczących w Syrii przeciwko Baszarowi al-Asadowi i jego sojusznikom. Bombardowania lotnicze Syrii. Pomoc medyczna dla terrorystów z islamskich frakcji opozycji antyrządowej. Regularne topienie w krwi Strefy Gazy i zbrodnicza polityka wobec narodu palestyńskiego walczącego od dziesiątek lat o swoją niepodległość. Kształtowanie własnej doktryny geopolitycznej i agresywnej linii w ramach „strategii przetrwania”. Pomoc udzielana bliskowschodnim i arabskim imigrantom przez wolontariuszy organizacji izraelskiej IsraAID w 2015 roku przy jednoczesnym prowadzeniu antyimigracyjnej polityki przez Tel-Awiw. Pokrótce tak to mogę przedstawić. Warto by jeszcze się zająć tym najczęściej powielanym mitem o rzekomej obronie przed islamem. Czy centroprawicowcy, judeochrześcijanie oraz różnego sortu proizraelscy fanatycy naprawdę przejawiają jakieś rozdwojenie jaźni? Pewnie tak, bo nigdy nie słyszałem, żeby zabrali głos w obronie chrześcijańskich majątków w Izraelu, wywłaszczanych przez wyznawców judaizmu, sprzeciwiali się profanacjom świątyń i klasztorów chrześcijańskich oraz atakowaniu wyznawców Chrystusa przez judaistów, potępiali „wystawy sztuki nowoczesnej” uderzające w chrześcijan i brutalną pacyfikację demonstracji sprzeciwu, w których ramię w ramię stali chrześcijanie i muzułmanie czy utrudnianie dostępu arabskim i palestyńskim chrześcijanom do miejsc świętych.

Jak Izrael i żydowskie lobby w Ameryce odwdzięcza się za to, że podczas II wojny światowej naród polski złożył największą – w porównaniu z innymi narodami Europy – ofiarę za ratowanie Żydów z rąk niemieckich okupantów? Żądaniami spłaty roszczeń finansowych za utratę mienia bezspadkowego i niedziedzicznego, kłamliwą propagandą historyczną mówiącą o Polakach jako współwinowajcach zagłady Żydów (co jest wypadkową religii Holokaustu, wedle której Polacy jako naród genetycznie obciążony antysemityzmem jest odpowiedzialny wraz z Trzecią Rzeszą za Holokaust, a dodatkowo rzekomą winę Polaków obciąża największa – w skali całej Europy – obecność niemieckich obozów koncentracyjnych na okupowanych ziemiach polskich) oraz konsekwentną nagonką na wszelkie przejawy „antysemityzmu”, czego przykładem było potępienie w czambuł wielowiekowej tradycji pobicia i powieszenia kukły Judasza w Pruchniku. Co powiesz, drogi rówieśniku, na temat podejrzanej działalności wokół partii rządzącej tajemniczego lobbysty, Jonnego Danielsa? Jak się ustosunkujesz do rzucania Polski na kolana za wszelkie próby uniezależniania swojej polityki?

Dobrze, w tym momencie zakończę temat, bo pewnie nie doczekam się sensownej odpowiedzi. Zmieńmy więc kierunek naszej wędrówki i wracamy w stronę Europy, rzekomo uosabianej przez Unię Europejską. Jaki masz stosunek do Unii Europejskiej? Wiele razy mogłem bowiem czytać bądź słyszeć opinie krytyczne wobec pewnych aspektów jej działania, wrogich wobec suwerenności narodów europejskich, ale z drugiej strony twarde, stanowcze NIE dla PolExitu! To w końcu jak to jest? I tu przechodzimy do smutnej konstatacji polityki uprawianej przez Prawo i Sprawiedliwość. Nie jest to polityka ani suwerenna, ani niepodległa. Bo gdybyśmy byli niepodległym państwem, to prawo unijne nie byłoby nadrzędne nad prawem stanowionym w polskim parlamencie. Nie domagano by się od nas absurdalnych postulatów rewizji polityki rolniczej (pewnie zaraz by się podniosły głosy o dotacjach rolniczych, tylko należy zwrócić uwagę, że te dotacje z czegoś muszą być, czyli z polskich składek finansowych, a w porównaniu z kosztami okazują się zwykłymi ochłapami), węglowej (biorąc pod uwagę strategiczną wagę polskiego przemysłu węglowego dla rozwoju energetycznego kraju), kar za nadprodukcję mleka, regionalnych wędlin czy emisję dwutlenku węgla. Gdyby Polska realnie była krajem niepodległym, to mogłaby tworzyć własną politykę zagraniczną, odrzucającą bezwarunkowe poddaństwo wobec obcych ośrodków decyzyjnych oraz tworzyć własną alternatywę, których jest sporo w koncepcjach geopolitycznych opracowanych na przestrzeni lat. I miałaby własne prawo do decydowania o swoich wewnętrznych sprawach (mając gdzieś „obronę wolności oraz demokracji”, co jest rzekomo łamane). W takim razie przypomnę, że Prawo i Sprawiedliwość w swojej polityce odznacza się żelazną konsekwencją w sprawie UE, czego nie jest w stanie przyjąć do wiadomości wielu eurosceptyków sympatyzujących z tą partią. Jeśli to nieprawda, to proszę o rzetelne wytłumaczenie, dlaczego w 2003 roku PiS w referendum akcesyjnym opowiadał się za włączeniem Polski do UE. Dlaczego prezydent Lech Kaczyński 13 grudnia 2007 roku (paradoksalnie: w rocznicę wprowadzenia stanu wojennego) podpisał Traktat Lizboński? Dlaczego politycy partii rządzącej mówią cały czas o kształtowaniu siły politycznej Polski w oparciu o budowanie jej miejsca w Unii Europejskiej? Nie wspomnę już o bezczelnym wplataniu wątków „europejskich” w duchu UE, NATO, „wolnościowych i demokratycznych” (bez głębszej refleksji) w politykę historyczną. Pominę milczeniem pomysł wpisania obecności Polski w Unii Europejskiej i NATO do polskiej konstytucji (co można tylko porównać do tez o „wiecznym braterstwie, sojuszu i przyjaźni ze Związkiem Radzieckim” w konstytucji PRL z 1952 r.).

Mam nadzieję, że to pozwoli Cię zainspirować do głębszego zastanowienia się nad sympatią nadal przejawianą do Prawa i Sprawiedliwości, którą to partię osobiście uważam za zdradziecką i niegwarantującą w ŻADEN sposób pełni niepodległości, na którą nadal czekam.

Niemniej nie spuszczę z tonu i będę kontynuował.

W Polsce mimo czterech lat „dobrej zmiany” i zapewniania, że Polska nie przyjmie ani jednego imigranta, słyszymy o planach ściągania taniej siły roboczej z innych krajów Trzeciego Świata i nie tylko. Stale się zwiększa liczba obcokrajowców otrzymujących pozwolenia na pracę w Polsce (wg szacunków z początków maja br. w ubiegłym roku wydano blisko 329 tysięcy dokumentów, głównie Ukraińcom). Rząd przy wsparciu tutejszych „januszy biznesu” z ZPP ściąga tanią siłę roboczą z Indii, Bangladeszu i krajów arabskich. W poznańskim MPK pracuje coraz więcej ukraińskich i hinduskich imigrantów. Teraz przedsiębiorcy chcą otworzyć rynek pracy na blisko 50 tysięcy Mołdawian, których przeznaczyliby do pracy w sektorze produkcji (uznając, iż Ukraińcy, których obecność w Polsce szacuje się nawet na dwa miliony, tracą zainteresowanie pracą, a Hindusi i obywatele Bangladeszu pracują nieefektywnie). Wg danych podanych przez portal Bankier.pl blisko 1/5 zezwoleń na pracę wydanych w Unii Europejskiej wydano w Polsce. Tak, w Polsce reklamowanej przez prawicę i centroprawicę jako rzekomy bastion Europy i tradycyjnych Wartości, czym skutecznie oszukiwał i oszukuje zachodnich nacjonalistów, tradycjonalistów i konserwatystów. Jak się mają codzienne widoki hinduskich rowerzystów rozwożących jedzenie z Uber Eats, coraz częstsze słyszenie języków arabskich, ukraińskiego czy hinduskiego na ulicach polskich miast, rosnące bezrobocie wśród polskiej ludności doświadczającej kosztów ściągania tanich pracowników z Azji, wyższe wynagrodzenia dla ukraińskich imigrantów pracujących na tych samych stanowiskach, co Polacy (na podstawie badań przeprowadzonych przez firmę Sedlak&Sedlak w marcu br.) oraz informacje o incydentach, zbrodniach i przestępstwach imigranckich do wyborczej kiełbasy (bo tak to trzeba nazwać) PiSu, który wygrał wybory w 2015 roku dzięki antyimigranckiej retoryce? Proszę tylko nie powielać coraz mniej wiarygodnych bzdur o tym, że oni „pracują i płacą podatki”, więc są niegroźni i szybko się zasymilują z polskim Narodem. Przykład gett i działalności mafii wietnamskiej np. wokół Wólki Kosowskiej powinien być jednym z tych przykładów, które skutecznie ostudzą co bardziej nadgorliwe głowy.

Dlaczego PiS, rzekomo uważający się za katolicką i patriotyczną partię, nie reaguje na rosnące jak grzyby po deszczu parady dewiantów w kolejnych miastach Polski (w tym roku odbyły się one w Gnieźnie, Bydgoszczy i Łodzi, planowane są teraz w Krakowie, Gdańsku, Poznaniu i Warszawie, a w następnych miesiącach odbędą się w innych miastach; można przypuszczać), postulaty wprowadzenia przez samorządy tzw. Karty LGBT+, plany wprowadzenia edukacji seksualnej w duchu homopropagandy i nowych standardów WHO w szkołach oraz brutalnie pacyfikuje wszelkie próby oddolnego oporu ulicznego przeciwko chorej homopropagandzie? Czy robi coś w sprawie coraz szerszej dominacji kulturowej skrajnej lewicy na polskich uniwersytetach? Czy do dziś rozpatrzył obywatelski projekt ustawy „Zatrzymaj Aborcję”? Czy reagowała w poprzednich latach na wystawianie bluźnierczego spektaklu „Klątwa” na deskach kilku teatrów w Polsce? Czy sprzeciwił się akcji „Tęczowy Piątek” w szkołach? Odpowiedź może być tylko jedna: NIE! I nie zmieni mojego stosunku do partii „dobrej zmiany” w tej kwestii stanowcza reakcja polskich służb na profanację wizerunku Jasnogórskiej Panienki (zresztą słuszna, bo „ozdobienie” wizerunku Maryi 6-kolorową aureolą będącą symbolem homopropagandy uderzyło w wiarę milionów Polaków), bo jedna jaskółka wiosny nie czyni. Nie wspomnę już o tłumaczeniu się ze swoich poglądów na temat pederastów oraz opowiadaniu się za legalizacją homozwiązków przez europosła PiS, Zdzisława Krasnodębskiego czy uleganiu ugrzecznianiu się prawicy na modłę zachodnioeuropejską, co czyni PiS i pokrewne mu ruchy prawicowe na naszym gruncie.

Teraz przejdźmy do polityki wschodniej. Co myślisz na temat bezwarunkowego wspierania Ukrainy w jej konflikcie z Rosją? Jakie masz zdanie na temat polityki wobec Litwy? Jaki jest Twój stosunek do wykorzystywanej cynicznie przez centroprawicę rusofobii społecznej dla osiągnięcia doraźnych korzyści politycznych? Te pytania mogą pozostać otwarte ze względu na różnorodność opinii w tych sprawach, natomiast ja ze swej strony powiem krótko. Jest to blamaż. Postawiliśmy geopolitycznie na tym odcinku wszystko na jedną kartę, byleby walczyć z Federacją Rosyjską, nawet kosztem zachowania poprawnych stosunków oraz ewentualnych możliwości prowadzenia polityki innej wobec Moskwy wobec agresywnej. Wbrew temu, co uznałby Tomasz Sakiewicz, nie jestem ruskim agentem. Nie popieram w żaden sposób polityki Putina w Europie Środkowo-Wschodniej, jednak uważam, że racjonalna polityka zagraniczna powinna nie opierać się na emocjach, pobrzękiwaniu szabelką i prowadzeniu jednowektorowej polityki sojuszy, w czym PiS nie różni się od obozu lewicowo-liberalnego, jedynie różni się pod względem ideologicznego uzasadnienia takiej a nie innej geopolityki (PiS umocowuje swą wizję w oparciu o mit „wiecznego zagrożenia ze Wschodu”, zaś lewicowo-liberalni w micie Stanów Zjednoczonych jako gwaranta międzynarodowego porządku).

Czy w takim razie nieistotna na rzecz zmagań geopolitycznych z Moskwą jest kwestia polskiej mniejszości w krajach wchodzących przed wiekami w skład I Rzeczypospolitej (tj. na Litwie, Ukrainie i Białorusi)? Polaków pozostawionych przez kolejne rządy samymi sobie w obliczu polityki krajów, których są obywatelami. Tymczasem na Litwie mają miejsce od wielu lat represje wobec mieszkających tam Polaków (usuwanie dwujęzycznych nazw ulic, zamykanie szkół, zakazywanie języka polskiego etc.). Na Ukrainie prowadzona jest – z polskiego punktu widzenia patrząc i oceniajac – polityka historyczna oparta o kształtowanie postaw heroicznych na części ukraińskich postaci czy epizodów z historii Ukrainy, budzących negatywne opinie w polskim społeczeństwie (mam na myśli formacje Ukraińskiej Powstańczej Armii oraz 14. Dywizję Grenadierów SS „Galizien”, postacie Stepana Bandery, Romana Szuchewycza, Dmytra Kłaczkiwskiego „Kłyma Sawura”, płk Petra Diaczenki i et consortes). Jakkolwiek nie starać się zrozumieć powodów prowadzenia takiej, a nie innej polityki historycznej na Ukrainie, tak należy przyznać, że obawy Polaków są uzasadnione (dodatkowo podsycane przez nowe wieści o przestępstwach dokonywanych przez Ukraińców w Polsce). To jak z tą geopolityką wobec Wschodu?

Jak odniesiesz się do represji, jakich prorządowe służby dopuszczały się wobec nacjonalistów w Polsce? Chyba przyznasz, że nieco to zaburza obraz Polski jako kraju rządzonego w opinii Zachodu przez rzekomo konserwatywny i nacjonalistyczny rząd? Podam kilka przykładów z tego roku oraz szerzej przypomnę jeden z ubiegłego roku (wspomniany w poprzednim liście). Pierwszym – brutalne pacyfikacje przez policję demonstracji przeciwko „paradom równości” w Rzeszowie i Lublinie. Drugim – represje przed 11 listopada ub.r. przed Marszem Niepodległości, który bezprawnie próbował zawłaszczyć PiS (zatrzymano wówczas około 100 nacjonalistów z różnych organizacji, doprowadzono do odwołania koncertu „Ku Niepodległej” oraz zamętu wokół dwóch organizowanych konferencji, zatrzymywano w domach o 6 rano czy w drodze, w czasie od 48 do 72 godzin przetrzymywano w aresztach śledczych, rewidowano, próbowano uzyskać materiały służące propagowaniu faszyzmu oraz mające na celu… przygotowanie materiałów do przeprowadzenia zamachu terrorystycznego, a także, co nagłośnili nacjonaliści, a wyśmiały bądź próbowały dyskredytować centroprawicowe lemingi – policja dopuściła się molestowania seksualnego wobec 18-latki chcącej wziąć udział w Marszu Niepodległości). Trzecim – plany wprowadzenia zmian obowiązujących przepisów w zakresie karania z niesławnego artykułu 256 kodeksu karnego (będącego przedmiotem represji wobec nacjonalistów w poprzednich latach), m.in. podniesienie kary z 2 do 3 lat więzienia, rozszerzanie uprawnień służb do inwigilacji osób mogących zostać uznanymi za podejrzane z 256 oraz przygotowanie katalogu zakazanych symboli i posiadanie treści mogących zostać przez biegłego zakwalifikowane pod kątem 256 (co – biorąc pod uwagę dowolną interpretację – byłoby narzędziem zwalczającym nie tylko nacjonalistów, ale każdego nieprawomyślnie myślącego obywatela, co m.in. czyni w Rosji putinowski reżim zamykając usta obywatelom, w tym rosyjskim nacjonalistom niesławnym odpowiednikiem polskiego 256, czyli artykułem „282”). Czwartym – zatrzymania w marcu i kwietniu br. związane z mającymi się odbyć koncertami muzyki tożsamościowej (zakwalifikowane oczywiście pod rzekome propagowanie faszyzmu). Powinny te przykłady z trwającego roku 2019 wystarczyć, choć mógłbym jeszcze rzucać przykładami z poprzednich lat rządów „dobrej zmiany”, ale nie zmieniłoby to wiele. Niczym się więc nie różni PiS od lewicowo-liberalnego lobby, które rządziło w poprzednich latach, jeśli chodzi o ich stosunek do nacjonalizmu. I mnie – jeśli mam być szczery – ani grzeje, ani ziębi, bo oba te obozy uważam za wrogie idei wolnej i niepodległej Polski.

Teraz przejdę do kwestii społeczno-gospodarczych (wymienię część zagadnień):
  • Produkcja polskiej żywności stopniowo jest wypierana na rzecz importu żywności z zagranicy. Na pracy polskich rolników największe zyski odnoszą dostawcy i same sieci handlowe, zaś w skrajnych przypadkach farmerzy mogą liczyć jedynie na 14% ceny końcowej swoich wyrobów (na co zwrócił uwagę w swojej analizie Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów). Nie ma reakcji na rosnące manipulacje i oszukiwanie konsumentów informacjami o pochodzeniu wytworzonych produktów bądź są nieprawidłowe.
  • W roku 2018 zlikwidowano blisko 28 tysięcy gospodarstw rolnych zajmujących się hodowlą świń (w latach 2015-2018 upadła blisko jedna czwarta tego typu obiektów, z 244,8 tys. gospodarstw rolnych pod koniec 2015 r. do niecałych 177,2 tys. w dniu 21 października 2018 r.), co miało związek z walką z afrykańskim pomorem świń, jednak w dalszej konsekwencji doprowadzała do upadku gospodarstw i wzmocnienia pozycji zagranicznych eksporterów mięsa do Polski. Ponadto latem 2018 r. ujawniono tragiczną sytuację związaną z niskimi cenami skupu produktów (m.in. za kg malin płacono 2 zł, za kilogram wiśni – 1,5 zł, a za kg ziemniaków – zaledwie 20 groszy) przy jednoczesnej zmowie cenowej prowadzonej przez firmy będące na kapitale zagranicznym.
  • Pod względem płacy minimalnej wypadamy blado na tle innych krajów Europy. Mimo, iż rząd chwali się podwyżką minimalnego wynagrodzenia w umowie o pracę do 2250 złotych brutto (czyli ok. 1634 zł netto „do ręki”), to pod względem całej UE jesteśmy na czwartej pozycji od końca. Podwyżka płacy minimalnej nastąpiła dokładnie o… 100 złotych więcej w ciągu ostatniego roku. A jednocześnie Polska należy do państw UE, w których najwięcej się pracuje (średnio Polacy spędzili w pracy 1895 godzin).
  • Kompletnym fiaskiem okazał się program Mieszkanie Plus, który w swoich założeniach miał dać ponad 100 tysięcy tanich mieszkań na wynajem z późniejszą możliwością ich wykupu. Jak przyznają nawet eksperci związani z obozem rządzącym, program okazał się nieefektywny z powodu częstych zmian koncepcji programu i źle przygotowanych aktów prawnych przez Ministerstwo Infrastruktury i Budownictwa. Dotychczas udało się zbudować w ramach programu… jedynie 480 mieszkań.
  • Nie prowadzono jesienią 2018 roku żadnych prac nad zmianą systemu i taryfikatora kar za łamanie praw pracowników przez pracodawców (co wprost skomentował szef Państwowej Inspekcji Pracy, Wiesław Łyszczek). Prace nad ewentualnymi zmianami (m.in. przypisaniem grzywien konkretnym wykroczeniom, dostosowaniem sankcji do wielkości firmy) spotykały się z negatywną postawą Ministerstwa Pracy, Rodziny i Polityki Społecznej.
  • Latem 2018 roku PiS planował założyć nową spółkę leśną Polskie Domy Drewniane, które miały powstać na bazie Lasów Państwowych, ale doprowadziłyby do ich upadku i sprzedaży polskich zasobów naturalnych.
  • Ograniczono środki finansowe dla Państwowej Inspekcji Pracy, co tylko obala frazesy partii rządzącej o potrzebie wzmocnienia pozycji pracowników.
  • Rządowe plany przekazania pieniędzy z OFE na Indywidualne Konta Emerytalne z wiosny 2019 roku w razie wprowadzenia ich mogą zagrozić prywatyzacją pieniędzy zgromadzonych przez emerytów, co wygeneruje poniesienie przez emerytów kosztów oraz ryzyka lokowania sprywatyzowanych przez rząd środków na rynku finansowym.
  • Stale pogarszająca się kondycja polskiej służby zdrowia.
Można by długo wymieniać, ale piszę ten list już kolejną godzinę, a za oknem powoli Niebo robi się różowawo-błękitne i Księżyc świeci coraz jaśniejszym blaskiem, to ograniczę się do tych wybranych tez społeczno-gospodarczych, w których się wyłożyła tzw. „dobra zmiana”. Do tego można by wspominać o licznych przykładach korupcji, kumoterstwa i klienteli niczym nie różniącej się od poprzednich rządów.
Ech, czas już wraz z ciemniejącym Niebem zbierać się do końcówki niniejszego listu. Więc tak. PiS jest tak samo antynarodową i antypolską partią, jak „totalna opozycja” spod znaku PO, Koalicji Europejskiej i odrzutków wymierającego politycznie Komitetu Obrony Demokracji. Dlaczego zawsze będę wrogo nastawiony do tej partii? Po pierwsze – cementuje demoliberalny układ, w którym tkwimy od 1989 roku. Po drugie – wykorzystuje niepodległościowe hasła, idee i słowa do legitymizowania swojej całkowicie antyniepodległościowej polityki. Po trzecie – prześladuje nacjonalistów i nie tylko, ale wszystkich mających odmienne zdanie po „prawej stronie” od PiS. Po czwarte – nie rozwiązała wielu potrzeb społecznych Polaków. Po piąte – kapituluje przed lewicowo-liberalnym lobby w sprawach światopoglądowych, kulturowych i cywilizacyjnych, a jej rzekomy katolicyzm i konserwatyzm ma charakter jedynie werbalny, propagandowy. Po szóste – oszukuje swoich wyborców, ale nieszczególnie mi za to żal, bo idee mają konsekwencje. Zresztą, w tym roku są wybory do Europarlamentu oraz Sejmu i Senatu. Pewnie pójdziesz zagłosować na swoją ulubioną partię, co? Ja na pewno nie zagłosuję.

Na pewno ów list nie ukaże się na łamach „Gazety Polskiej” ani „Gazety Polskiej Codziennie”, ani nie wystąpię przed ekranem Republiki, ani nie zostanę zaproszony do wygłoszenia wykładu na spotkaniu organizowanym przez klub GazPola. Żadne prorządowe medium nie poprosi mnie o komentarz, ani udział w audiencji radiowej. Po tym liście pewnie zostanę uznany za Ruskiego Agenta i przyjdzie czas wypłacić rubelki, które pewnie mi zapłacono za napisanie tekstu (tutaj muszę rozczarować, moja twórczość jest całkowicie non-profit, a powyższe słowa są czarnym humorem, na który mogę sobie teraz pozwolić, bo czarna jest Noc, a na Niebie miliardy gwiazd, w które wolałbym spoglądać na spacerze niż tutaj, w ekran, jednak obowiązek napisania tego tekstu dzisiaj wziął górę).
I – o ile parę miesięcy temu mogłem mieć złudzenia, że otrzymam z Twojej strony odpowiedź na mój list – teraz nie mam złudzeń, że się nie doczekam odpowiedzi albo co najwyżej kilka agresywnych epitetów niewytrzymujących cienia krytyki.

Trudno, niejedną taką krytykę przeżyłem, to i tę przeżyję.
Bez pozdrowień,