piątek, 2 sierpnia 2019

Filip Paluch: Wciąż warto czytać Józefa Mackiewicza!


 

          Pisarz dla dorosłych, ptasznik z Wilna, jeden z najwybitniejszych polskich reportażystów i najbardziej niedoceniony polski pisarz XX wieku – tak przez wielu nazywany jest Józef Mackiewicz, twórca, o którym wielu słyszało, jednak niewielu poznało go bliżej. Jako student historii, kilka lat temu, odbywałem praktyki w jednym z oddziałów Instytutu Pamięci Narodowej. Każdego dnia witał mnie wywieszony na drzwiach biura plakat z cytatem: Jedynie prawda jest ciekawa. Te słowa utkwiły mi w pamięci i sądziłem, że staną się moim osobistym credo, któremu będę wierny jako człowiek w codziennym życiu i jako historyk. Świat nie jest jednak czarno-biały, a przeszłość – jednoznaczna. Kiedy uczęszczałem na wykłady z teorii historii, podczas nich omawiane było zagadnienie prawdy – rozważano przy tym, czy może być ona wartością obiektywną. ­W ewangelii św. Jana zapisany został dialog, który przeprowadził Jezus z Piłatem. Quid est veritas? – zapytał Piłat. W istocie, czymże jest prawda? Czy człowiek zdolny jest wybić się ponad pespektywę własnej osoby i spojrzeć na rzeczy „obiektywnie”? W czasopiśmie „Nowy Obywatel” został kiedyś opublikowany wywiad z prof. Jerzym Eislerem o prowokacyjnym tytule Tylko prawda jest nieciekawa?1. W rozmowie wskazywano na to, że społeczeństwo preferuje prosty przekaz, oparty na nieskomplikowanych skojarzeniach i jasnych konkluzjach.To prawda, że nasz świat jest przestrzenią uproszczeń, skrótów myślowych i półprawd. Nie istnieje jedna, wspólna i prawdziwa perspektywa, przez którą moglibyśmy postrzegać rzeczywistość – również tę minioną. Nie oznacza to jednak, że nie należy jej szukać i konfrontować ze sobą różnych, przeciwstawnych spojrzeń. 

Józef Mackiewicz jako twórca niepokorny, antykomunista i w gruncie rzeczy – emigrant polityczny stał się ikoną prawej sceny politycznej, jednak był to człowiek, którego nie sposób zaszufladkować. Każda łatka byłaby krzywdząca i niepełna. 

Moja droga do poznania Józefa Mackiewicza była długa. Co ciekawe, zaczęła się od Sergiusza Piaseckiego, autora Kochanka Wielkiej Niedźwiedzicy i wielu innych kresowych powieści. Kiedy odkryłem Piaseckiego, w jego twórczości zafascynował mnie świat pograniczaKresów Wschodnich. Mozaika wielu kultur, wyznań i języków stanowiła doskonałe tło dla jego awanturniczych historii. Ten barwny świat owładnął mną tak bardzo, że postanowiłem zgłębić ten temat w swojej pracy magisterskiej – koniecznie jednak chciałem, by moimi źródłami nie były suche dokumenty i twarde statystyki. Pragnąłem odtworzyć minioną przestrzeń międzywojnia, jak gdyby z fotograficznej kliszy. W tym celu sięgnąłem do Mackiewicza.
Z pewnością jest wiele koncepcji na to, czym w istocie jest reportaż. Niektórzy twierdzą, że jest to właśnie fotografia życia, która – w miarę możliwości – ma za zadanie jak najwierniej uchwycić jego obraz. Inni zaś sądzą, że przypomina on bardziej malarską impresję, zbiór subiektywnych wrażeń, pod wpływem których tworzył autor. W każdym jednak przypadku reportaż powinien zawierać w sobie pragnienie uchwycenia prawdy, która ma zostać przekazana czytelnikowi. 

Podobne rozważania snuto w międzywojennej prasie o pierwszym zbiorze reportaży Józefa Mackiewicza, który ukazał się w 1938 r. pod tytułem Bunt rojstów. Przedstawione zostało w nim codzienne życie mieszkańców Kresów Wschodnich, w województwach wileńskim, nowogródzkim i poleskim. Zbiór stanowi doskonałe źródło historyczne, tak też zresztą go wykorzystałem, gdyż był główną inspiracją mojej pracy magisterskiej. Rzeczywistość, która wyłania się z reportaży Mackiewicza, dalece odbiega od współczesnego wyobrażenia o ziemiach, które Polska utraciła na mocy porozumień jałtańskich. Wschodnie województwa II Rzeczypospolitej stały się przestrzenią idealizacji, resentymentów i wyobrażeń, które w zbiorowej pamięci Polaków nie podlegają weryfikacji. Nie jest to zresztą rzecz nowa. Już w XIX w. patrzono na krańce dawnej Rzeczypospolitej w sposób symboliczny, szukając w nich dawnej potęgi polskiego państwa i wyśnionej sarmackiej Arkadii. W tych wyobrażeniach obecna była – i wciąż jest – silna mitologizacja. Na Kresy spogląda się jako na terra felix, przestrzeń sielskiej szczęśliwości, a zarazem symbol przedmurza chrześcijaństwa, które oddzielało Europę od dzikich stepów azjatyckich. Polska na pograniczu miała stanowić forpocztę cywilizacji, z ojcowską troską obejmując opieką ruskiego chłopa i innych niepolskich mieszkańców tamtych ziem. Takie paternalistyczne postrzeganie roli państwa polskiego dominowało w międzywojniu. Uważano, że administracja wskrzeszonej Polski niosła ludności tamtym ziem prawdziwą cywilizację ze wszystkimi jej dobrami. Gdy mowa o Wileńszczyźnie i Nowogródczyźnie, warto wspomnieć, że ludność polska stanowiła tam niewiele ponad połowę mieszkańców, na Polesiu zaś jedynie 14%. Istotnie, nie warto umniejszać zasług polskiego państwa. Na Kresach zakładano szkoły, w których uczono także języka mniejszości narodowych. Walczono ze skrajnym analfabetyzmem, zapewniano opiekę zdrowotną i próbowano wyciągnąć ludzi z nędzy. Prowadzone były również akcje dożywiania ludności, która pracując na niewielkich gospodarstwach rolnych, często nie była w stanie zapewnić sobie utrzymania przez cały rok. Szacowano, że gospodarstwo o wielkości do 6 ha (a takie dominowały wśród ludności białoruskiej) było w stanie wyżywić rodzinę na okres najwyżej 8 miesięcy2. Niekiedy działania podejmowane przez administrację przynosiły faktyczny skutek, jednak warto przywołać opinię z raportu oficera oświatowego Korpusu Ochrony Pogranicza, który pisał, że dzieci wiejskie nie mogły uczęszczać do szkół, ponieważ w okresie letnim pracowały w gospodarstwach, zaś w zimie, bez butów, nie były w stanie pokonywać kilku czy kilkunastu kilometrów drogi. Czytając teksty publikowane w wileńskim „Słowie”, można nabrać dystansu do funkcjonującego w przestrzeni publicznej obrazu Kresów Wschodnich. W życiu codziennym stykałem się z różnymi książkami na temat wschodnich województw II RP, byłem również na kilku objazdach na Wileńszczyźnie, jednak wyidealizowany obraz tamtych ziem jest tak mocno obecny w naszej kulturze, że niesłychanie trudno jest spojrzeć po prostu inaczej. 
 
Reportaże Józefa Mackiewicza przepełnione były troską o zwykłego człowieka. Przeczytawszy je, nabrałem zupełnie innej perspektywy patrzenia na Kresy, które Mackiewicz skutecznie odzierał z fałszywych wyobrażeń. Jego teksty były też wielkim oskarżeniem administracji państwowej o nadużycia, błędną politykę i kolonizatorstwo. Reportażysta nieustannie podnosił, że większą część aparatu urzędniczego stanowiła ludność napływowa z innych części Polski, która nie orientowała się w skomplikowanych relacjach narodowościowych we wschodnich województwach. Mówienie o mniejszościach narodowych też jest pewnym skrótem myślowym, bowiem to wyznawana wiara stanowiła podstawowe kryterium podziału pomiędzy społecznościami. Sergiusz Piasecki, o którym wspomniałem wcześniej, przez pierwszą część swojego życia posługiwał się językiem białoruskim i był wyznania prawosławnego. Języka polskiego nauczył się w pełni dopiero w więzieniu, do którego trafił skazany za napad. W trakcie wojny przeszedł na katolicyzm, ale już wcześniej czuł się Polakiem. Ten przykład pokazuje, jak płynna była kwestia narodowości na Kresach. Można narazić się na wiele uproszczeń, ferując wyroki, kto był lub nie był Polakiem. Białoruscy literaturoznawcy twierdzą, że Sergiusz Piasecki był wybitnym białoruskim pisarzem i chyba to stwierdzenie jest również prawdziwe, bowiem człowiek z pogranicza nosił w sercu wiele żywiołów.
Losy Mackiewicza i Piaseckiego złączyły się w czasie II wojny światowej. Niestety, były to okoliczności tragiczne. Józef Mackiewicz, po przejściu Wileńszczyzny pod niemiecką okupację, jako znany dziennikarz otrzymał propozycję, by redagować wydawaną przez Niemców gadzinową gazetę. Odrzucił tę propozycję, jednak opublikował w piśmie kilka artykułów, w których opisywał swoje przeżycia z okresu sowieckiej okupacji. Mackiewicz znany był jako zaciekły antykomunista i uważał, że sowietyzm był dla Polaków największym zagrożeniem, ponieważ niszczył istotę człowieczeństwa. W jednym z tekstów, opublikowanych już na emigracji, stwierdzał, że przypadki kolaboracji i zwyczajnego ludzkiego świństwa pod okupacją niemiecką były jedynie wyjątkami, zaś pod bolszewikami wyjątkiem była postawa prawa i honorowa. W skutek intrygi komunistycznej, wewnątrz struktur Armii Krajowej, na Mackiewicza wydany został wyrok śmierci. Szefem egzekutywy wileńskiej w tym czasie był Sergiusz Piasecki – wolny duch, były przemytnik i bandyta, który choć wierzył w sprawę polską, to nigdy nie złożył przysięgi wojskowej, by zachować pełną swobodę działania. Przysięga dla bandyty była zaś rzeczą świętą. Nie uwierzywszy w zarzuty kierowane pod adresem Józefa Mackiewicza, odmówił wykonania wyroku, uratowawszy mu w ten sposób życie. Jakiś czas później dziennikarz został oczyszczony z zarzutów i uniewinniony. 

Najbardziej znanym epizodem wojennym u Mackiewicza była sprawa katyńska. W 1943 roku władze okupacyjne złożyły mu propozycję, by wraz z niemiecką komisją badawczą udał się do Katynia i sporządził opis odnalezionych grobów pomordowanych oficerów Wojska Polskiego. Mackiewicz uzyskał zgodę na wyjazd od władz polskiego państwa podziemnego i propozycję przyjął. Reportaż z Katynia jest tekstem na wskroś poruszającym, który stanowi jedno z pierwszych świadectw o okrutnej zbrodni dokonanej przez sowietów na polskich oficerach. Jest również dowodem nieprzeciętnego talentu reporterskiego.
Wróćmy jednak do okresu sprzed wybuchu wojny. 

Bunt rojstów był jedynym zbiorem reportaży wydanym przez Józefa Mackiewicza w Polsce międzywojennej. W wydawnictwie zebrano serię tekstów, które dziennikarz publikował w wileńskim „Słowie”, opisujących podróże po Polesiu i województwach północno-wschodnich. Dziennikarz przedzierał się przez rzeki, lasy i rojsty, by opisać zaginioną pośród bagien szczęśliwą wioskę, do której miała nie dotrzeć nawet zawierucha Wielkiej Wojny ani nawet polski poborca podatkowy. Zaglądał pod strzechę poleskiego chłopa i opisywał sposoby komunikacji w najbardziej egzotycznym województwie II Rzeczypospolitej, nazywanym polską Amazonią. Mocno zaangażował się również w obronę rybaków znad Narocza, którym odmówiono prawa własności do jeziora, będącego ich jedynym środkiem zarobkowania. Bardzo interesujące były również reportaże o rodzących się na Kresach ruchach religijnych: zielonoświątkowców, baptystów, badaczy Pisma Świętego i wielu innych, które zyskiwały wyznawców z powodu kryzysu zaufania do cerkwi prawosławnej i kościoła katolickiego.

Obecnie większość tekstów prasowych Józefa Mackiewicza została zgromadzona i opublikowana przez londyńskie wydawnictwo Kontra. Spod pióra dziennikarza wyszło także kilka znakomitych powieści; wystarczy wspomnieć o Drodze donikąd, której akcja osadzona była na Wileńszczyźnie, znajdującej się pod sowiecką okupacją. Dopiero wgłębiając się w całość twórczości Mackiewicza – zarówno powieści, jak i reportaże – jest się w stanie pojąć znaczenie słów cytatu: Jedynie prawda jest ciekawa. Bo prawda bywa nieoczywista, zagmatwana i skomplikowana w swoim znaczeniu. Najważniejsze jest jednak, by wierzyć, że jesteśmy w stanie ją odkrywać. W 81. rocznicę wydania w Wilnie Buntu rojstów warto sięgnąć do twórczości Józefa Mackiewicza, by z każdym zdaniem i kolejnymi stronami poznawać świat dawno miniony, który nieodwołalnie przepadł w przeszłości, jednak wspomnienie o nim – choć zakrzywione w swej idealizacji – wciąż kształtuje nas jako wspólnotę.

Okres, w którym liście opadają w tym kraju z drzew, łączy się zazwyczaj z okresem wiatrów. Gdy idzie się z wiatrem, liście biegną z tyłu; gdy się wychodzi, odchodzi z domu, są one jak wierne pieski, które toczą się po ziemi, odprowadzając kawałek drogi na ostatnie pożegnanie, czy też jak oswojone ptaszki, pisklęta rude, żółte, brązowe, śmiesznie i niezgrabnie podskakujące wydłużanym stanem i czepiające się cholew albo nogawic spodni. Wiatr zadmie, i w swoim dziecinnym ferworze liście jesienne robią minę, jakby nie miały zamiaru opuścić podróżnego, a owszem toczyć się za nim aż na kraj świata, a nawet zawadiacko wyprzedzając go na ścieżce. Zwłaszcza liście klonowe na swych pogiętych nóżkach okręcają się młynkiem i wyczyniają tyle szmeru, że ścieżka wydaje się być żywą. Wierzyć im jednak nie można. Cała hałastra zatrzyma się nagle i układa w błocie na płask. 
 
Józef Mackiewicz, Droga donikąd, Kontra, Londyn 1993, s. 59. 

1
https://nowyobywatel.pl/2016/06/29/tylko-prawda-jest-nieciekawa
[dostęp: 29.08.2018]
.
2
Eleonora Kirwiel, Kresy Północno-Wschodnie Rzeczypospolitej Polskiej w latach 1918-1939, oblicze polityczne, Lublin 2011, s. 41.