Pisarz
dla dorosłych, ptasznik z Wilna, jeden z najwybitniejszych polskich
reportażystów i najbardziej niedoceniony polski pisarz XX wieku –
tak przez wielu nazywany jest Józef Mackiewicz, twórca, o którym
wielu słyszało, jednak niewielu poznało go bliżej. Jako student
historii, kilka lat temu, odbywałem praktyki w jednym z oddziałów
Instytutu Pamięci Narodowej. Każdego dnia witał mnie wywieszony na
drzwiach biura plakat z cytatem: Jedynie
prawda jest ciekawa. Te
słowa utkwiły mi w pamięci i sądziłem, że staną się moim
osobistym credo,
któremu
będę wierny jako człowiek w codziennym życiu i jako historyk.
Świat nie jest jednak czarno-biały, a przeszłość –
jednoznaczna. Kiedy uczęszczałem na wykłady z teorii historii,
podczas nich omawiane było zagadnienie prawdy
– rozważano przy tym, czy może być ona wartością obiektywną.
W ewangelii św. Jana zapisany został dialog, który
przeprowadził Jezus z Piłatem. Quid
est veritas? –
zapytał Piłat. W istocie, czymże jest prawda? Czy człowiek zdolny
jest wybić się ponad pespektywę własnej osoby i spojrzeć na
rzeczy „obiektywnie”? W czasopiśmie „Nowy Obywatel” został
kiedyś opublikowany wywiad z prof. Jerzym Eislerem o prowokacyjnym
tytule Tylko
prawda jest nieciekawa?1.
W rozmowie wskazywano na to, że społeczeństwo preferuje prosty
przekaz, oparty na nieskomplikowanych skojarzeniach i jasnych
konkluzjach.To
prawda, że nasz świat jest przestrzenią uproszczeń, skrótów
myślowych i półprawd. Nie istnieje jedna, wspólna i prawdziwa
perspektywa, przez którą moglibyśmy postrzegać rzeczywistość –
również tę minioną. Nie oznacza to jednak, że nie należy jej
szukać i konfrontować ze sobą różnych, przeciwstawnych spojrzeń.
Józef
Mackiewicz jako twórca niepokorny, antykomunista i w gruncie rzeczy
– emigrant polityczny stał się ikoną prawej sceny politycznej,
jednak był to człowiek, którego nie sposób zaszufladkować. Każda
łatka byłaby krzywdząca i niepełna.
Moja
droga do poznania Józefa Mackiewicza była długa. Co ciekawe,
zaczęła się od Sergiusza Piaseckiego, autora Kochanka
Wielkiej Niedźwiedzicy
i wielu innych kresowych powieści. Kiedy odkryłem Piaseckiego, w
jego twórczości zafascynował mnie świat pograniczaKresów
Wschodnich. Mozaika wielu kultur, wyznań i języków stanowiła
doskonałe tło dla jego awanturniczych historii. Ten barwny świat
owładnął mną tak bardzo, że postanowiłem zgłębić ten temat w
swojej pracy magisterskiej – koniecznie jednak chciałem, by moimi
źródłami nie były suche dokumenty i twarde statystyki. Pragnąłem
odtworzyć minioną przestrzeń międzywojnia, jak gdyby z
fotograficznej kliszy. W tym celu sięgnąłem do Mackiewicza.
Z
pewnością jest wiele koncepcji na to, czym w istocie jest reportaż.
Niektórzy twierdzą, że jest to właśnie fotografia życia, która
– w miarę możliwości – ma za zadanie jak najwierniej uchwycić
jego obraz. Inni zaś sądzą, że przypomina on bardziej malarską
impresję, zbiór subiektywnych wrażeń, pod wpływem których
tworzył autor. W każdym jednak przypadku reportaż powinien
zawierać w sobie pragnienie uchwycenia prawdy,
która ma zostać przekazana czytelnikowi.
Podobne
rozważania snuto w międzywojennej prasie o pierwszym zbiorze
reportaży Józefa Mackiewicza, który ukazał się w 1938 r. pod
tytułem Bunt
rojstów. Przedstawione
zostało w nim codzienne życie mieszkańców Kresów Wschodnich, w
województwach wileńskim, nowogródzkim i poleskim. Zbiór stanowi
doskonałe źródło historyczne, tak też zresztą go wykorzystałem,
gdyż był główną inspiracją mojej pracy magisterskiej.
Rzeczywistość, która wyłania się z reportaży Mackiewicza,
dalece odbiega od współczesnego wyobrażenia o ziemiach, które
Polska utraciła na mocy porozumień jałtańskich. Wschodnie
województwa II Rzeczypospolitej stały się przestrzenią
idealizacji, resentymentów i wyobrażeń, które w zbiorowej pamięci
Polaków nie podlegają weryfikacji. Nie jest to zresztą rzecz nowa.
Już w XIX w. patrzono na krańce dawnej Rzeczypospolitej w sposób
symboliczny, szukając w nich dawnej potęgi polskiego państwa i
wyśnionej sarmackiej Arkadii. W tych wyobrażeniach obecna była –
i wciąż jest – silna mitologizacja. Na Kresy spogląda się jako
na terra
felix, przestrzeń
sielskiej szczęśliwości, a zarazem symbol przedmurza
chrześcijaństwa, które oddzielało Europę od dzikich stepów
azjatyckich. Polska na pograniczu miała stanowić forpocztę
cywilizacji, z ojcowską troską obejmując opieką ruskiego chłopa
i innych niepolskich mieszkańców tamtych ziem. Takie
paternalistyczne postrzeganie roli państwa polskiego dominowało w
międzywojniu. Uważano, że administracja wskrzeszonej Polski niosła
ludności tamtym ziem prawdziwą cywilizację ze wszystkimi jej
dobrami. Gdy mowa o Wileńszczyźnie i Nowogródczyźnie, warto
wspomnieć, że ludność polska stanowiła tam niewiele ponad połowę
mieszkańców, na Polesiu zaś jedynie 14%. Istotnie, nie warto
umniejszać zasług polskiego państwa. Na Kresach zakładano szkoły,
w których uczono także języka mniejszości narodowych. Walczono ze
skrajnym analfabetyzmem, zapewniano opiekę zdrowotną i próbowano
wyciągnąć ludzi z nędzy. Prowadzone były również akcje
dożywiania ludności, która pracując na niewielkich gospodarstwach
rolnych, często nie była w stanie zapewnić sobie utrzymania przez
cały rok. Szacowano, że gospodarstwo o wielkości do 6 ha (a takie
dominowały wśród ludności białoruskiej) było w stanie wyżywić
rodzinę na okres najwyżej 8 miesięcy2.
Niekiedy działania podejmowane przez administrację przynosiły
faktyczny skutek, jednak warto przywołać opinię z raportu oficera
oświatowego Korpusu Ochrony Pogranicza, który pisał, że dzieci
wiejskie nie mogły uczęszczać do szkół, ponieważ w okresie
letnim pracowały w gospodarstwach, zaś w zimie, bez butów, nie
były w stanie pokonywać kilku czy kilkunastu kilometrów drogi.
Czytając teksty publikowane w wileńskim „Słowie”, można
nabrać dystansu do funkcjonującego w przestrzeni publicznej obrazu
Kresów Wschodnich. W życiu codziennym stykałem się z różnymi
książkami na temat wschodnich województw II RP, byłem również
na kilku objazdach na Wileńszczyźnie, jednak wyidealizowany obraz
tamtych ziem jest tak mocno obecny w naszej kulturze, że
niesłychanie trudno jest spojrzeć po prostu inaczej.
Reportaże
Józefa Mackiewicza przepełnione były troską o zwykłego
człowieka. Przeczytawszy je, nabrałem zupełnie innej perspektywy
patrzenia na Kresy, które Mackiewicz skutecznie odzierał z
fałszywych wyobrażeń. Jego teksty były też wielkim oskarżeniem
administracji państwowej o nadużycia, błędną politykę i
kolonizatorstwo. Reportażysta nieustannie podnosił, że większą
część aparatu urzędniczego stanowiła ludność napływowa z
innych części Polski, która nie orientowała się w
skomplikowanych relacjach narodowościowych we wschodnich
województwach. Mówienie o mniejszościach narodowych też jest
pewnym skrótem myślowym, bowiem to wyznawana wiara stanowiła
podstawowe kryterium podziału pomiędzy społecznościami. Sergiusz
Piasecki, o którym wspomniałem wcześniej, przez pierwszą część
swojego życia posługiwał się językiem białoruskim i był
wyznania prawosławnego. Języka polskiego nauczył się w pełni
dopiero w więzieniu, do którego trafił skazany za napad. W trakcie
wojny przeszedł na katolicyzm, ale już wcześniej czuł się
Polakiem. Ten przykład pokazuje, jak płynna była kwestia
narodowości na Kresach. Można narazić się na wiele uproszczeń,
ferując wyroki, kto był lub nie był Polakiem. Białoruscy
literaturoznawcy twierdzą, że Sergiusz Piasecki był wybitnym
białoruskim pisarzem i chyba to stwierdzenie jest również
prawdziwe, bowiem człowiek z pogranicza nosił w sercu wiele
żywiołów.
Losy
Mackiewicza i Piaseckiego złączyły się w czasie II wojny
światowej. Niestety, były to okoliczności tragiczne. Józef
Mackiewicz, po przejściu Wileńszczyzny pod niemiecką okupację,
jako znany dziennikarz otrzymał propozycję, by redagować wydawaną
przez Niemców gadzinową gazetę. Odrzucił tę propozycję, jednak
opublikował w piśmie kilka artykułów, w których opisywał swoje
przeżycia z okresu sowieckiej okupacji. Mackiewicz znany był jako
zaciekły antykomunista i uważał, że sowietyzm był dla Polaków
największym zagrożeniem, ponieważ niszczył istotę
człowieczeństwa. W jednym z tekstów, opublikowanych już na
emigracji, stwierdzał, że przypadki kolaboracji i zwyczajnego
ludzkiego świństwa pod okupacją niemiecką były jedynie
wyjątkami, zaś pod bolszewikami wyjątkiem była postawa prawa i
honorowa. W skutek intrygi komunistycznej, wewnątrz struktur Armii
Krajowej, na Mackiewicza wydany został wyrok śmierci. Szefem
egzekutywy wileńskiej w tym czasie był Sergiusz Piasecki – wolny
duch, były przemytnik i bandyta, który choć wierzył w sprawę
polską, to nigdy nie złożył przysięgi wojskowej, by zachować
pełną swobodę działania. Przysięga dla bandyty była zaś rzeczą
świętą. Nie uwierzywszy w zarzuty kierowane pod adresem Józefa
Mackiewicza, odmówił wykonania wyroku, uratowawszy mu w ten sposób
życie. Jakiś czas później dziennikarz został oczyszczony z
zarzutów i uniewinniony.
Najbardziej
znanym epizodem wojennym u Mackiewicza była sprawa katyńska. W 1943
roku władze okupacyjne złożyły mu propozycję, by wraz z
niemiecką komisją badawczą udał się do Katynia i sporządził
opis odnalezionych grobów pomordowanych oficerów Wojska Polskiego.
Mackiewicz uzyskał zgodę na wyjazd od władz polskiego państwa
podziemnego i propozycję przyjął. Reportaż z Katynia jest tekstem
na wskroś poruszającym, który stanowi jedno z pierwszych świadectw
o okrutnej zbrodni dokonanej przez sowietów na polskich oficerach.
Jest również dowodem nieprzeciętnego talentu reporterskiego.
Wróćmy
jednak do okresu sprzed wybuchu wojny.
Bunt
rojstów
był jedynym zbiorem reportaży wydanym przez Józefa Mackiewicza w
Polsce międzywojennej. W wydawnictwie zebrano serię tekstów, które
dziennikarz publikował w wileńskim „Słowie”, opisujących
podróże po Polesiu i województwach północno-wschodnich.
Dziennikarz przedzierał się przez rzeki, lasy i rojsty, by opisać
zaginioną pośród bagien szczęśliwą wioskę, do której miała
nie dotrzeć nawet zawierucha Wielkiej Wojny ani nawet polski poborca
podatkowy. Zaglądał pod strzechę poleskiego chłopa i opisywał
sposoby komunikacji w najbardziej egzotycznym województwie II
Rzeczypospolitej, nazywanym polską Amazonią. Mocno zaangażował
się również w obronę rybaków znad Narocza, którym odmówiono
prawa własności do jeziora, będącego ich jedynym środkiem
zarobkowania. Bardzo interesujące były również reportaże o
rodzących się na Kresach ruchach religijnych: zielonoświątkowców,
baptystów, badaczy Pisma Świętego i wielu innych, które zyskiwały
wyznawców z powodu kryzysu zaufania do cerkwi prawosławnej i
kościoła katolickiego.
Obecnie
większość tekstów prasowych Józefa Mackiewicza została
zgromadzona i opublikowana przez londyńskie wydawnictwo Kontra. Spod
pióra dziennikarza wyszło także kilka znakomitych powieści;
wystarczy wspomnieć o Drodze
donikąd,
której akcja osadzona była na Wileńszczyźnie, znajdującej się
pod sowiecką okupacją. Dopiero wgłębiając się w całość
twórczości Mackiewicza – zarówno powieści, jak i reportaże –
jest się w stanie pojąć znaczenie słów cytatu: Jedynie
prawda jest ciekawa.
Bo prawda bywa nieoczywista, zagmatwana i skomplikowana w swoim
znaczeniu. Najważniejsze jest jednak, by wierzyć, że jesteśmy w
stanie ją odkrywać. W 81. rocznicę wydania w Wilnie Buntu
rojstów warto
sięgnąć do twórczości Józefa Mackiewicza, by z każdym zdaniem
i kolejnymi stronami poznawać świat dawno miniony, który
nieodwołalnie przepadł w przeszłości, jednak wspomnienie o nim –
choć zakrzywione w swej idealizacji – wciąż kształtuje nas jako
wspólnotę.
Okres,
w którym liście opadają w tym kraju z drzew, łączy się
zazwyczaj z okresem wiatrów. Gdy idzie się z wiatrem, liście
biegną z tyłu; gdy się wychodzi, odchodzi z domu, są one jak
wierne pieski, które toczą się po ziemi, odprowadzając kawałek
drogi na ostatnie pożegnanie, czy też jak oswojone ptaszki,
pisklęta rude, żółte, brązowe, śmiesznie i niezgrabnie
podskakujące wydłużanym stanem i czepiające się cholew albo
nogawic spodni. Wiatr zadmie, i w swoim dziecinnym ferworze liście
jesienne robią minę, jakby nie miały zamiaru opuścić podróżnego,
a owszem toczyć się za nim aż na kraj świata, a nawet zawadiacko
wyprzedzając go na ścieżce. Zwłaszcza liście klonowe na swych
pogiętych nóżkach okręcają się młynkiem i wyczyniają tyle
szmeru, że ścieżka wydaje się być żywą. Wierzyć im jednak nie
można. Cała hałastra zatrzyma się nagle i układa w błocie na
płask.
Józef Mackiewicz, Droga
donikąd, Kontra,
Londyn 1993, s. 59.
[dostęp: 29.08.2018]
.
Eleonora
Kirwiel, Kresy Północno-Wschodnie Rzeczypospolitej Polskiej w
latach 1918-1939, oblicze polityczne, Lublin 2011, s. 41.