poniedziałek, 9 września 2019

Witold Repetowicz: Obcy w arabskim świecie. Dlaczego Iran staje się potęgą

 
      Nikogo nie interesują szyickie groby. Obojętność świata zachodniego wobec prześladowań szyitów wpływa na ich poczucie permanentnej krzywdy, które czasem przeradza się w złość, a na pewno determinuje wybory polityczne.
 

Przyczyną narastających napięć wokół Iranu jest nie tyle jego program nuklearny, ile projekt „szyickiego półksiężyca”, który ma służyć budowie regionalnej hegemonii tego państwa. Choć irańskie władze kierują się bardziej narodową dumą niż chęcią eksportowania idei szyickiej rewolucji islamskiej, to jednak szyicka tożsamość znacznie ułatwia Teheranowi zadanie.

Ale aby pojąć istotę napięć saudyjsko-irańskich, wojny w Jemenie, fenomenu szyickich milicji w Iraku czy libańskiego Hezbollahu, najpierw trzeba zrozumieć, kim są szyici. Zwłaszcza że tożsamość szyicka jest przedmiotem wielu nieporozumień, a oskarżenia o powiązania z Iranem często są nadużywane.

Zresztą niby dlaczego współpraca arabskich szyitów z różnych krajów z Iranem miałaby być oceniana gorzej niż współpraca z Arabią Saudyjską? Bez względu na to, jak oceniamy stan wolności w Iranie, Arabia Saudyjska przebija go pod każdym względem – zarówno represyjności, jak i religijnego fanatyzmu. Bo choć w obu krajach panuje islam, w każdym z nich fanatyzm jest inny.

Ciało obce

To oczywiście nic odkrywczego: Saudowie są sunnickimi wahabitami, a Iran jest szyicki. Nie jest też odkrywczy fakt, że Irańczycy nie są Arabami, a w świecie arabskim dominuje sunnicka wersja islamu.

Nie zrozumie się wojny w Jemenie, bez uświadomienia sobie, czym jest szyicka tożsamość. Fot. Reuters/Fawaz Salman
 

Według przeprowadzonego w 2009 r. badania Pew Research liczba szyitów na świecie wynosi 350 mln, z czego w Iranie mieszkało wówczas ok. 73,5 mln szyitów (ok. 21 proc. ogółu), a we wszystkich krajach arabskich razem wziętych niespełna 50 mln.

Muzułmanów w ogóle jest ok 1,6 miliarda, Arabów ok. 450 mln, a zatem szyici stanowią nieco ponad 20 proc. ogółu wyznawców Allaha i 11 proc. Arabów. Warto jednak przy tym pamiętać, że 2/3 szyitów to ani Arabowie ani Irańczycy. Ponadto szyici nie są jednorodni – są wśród nich imamici, ismaelici i zajdyci.

Z takiej perspektywy dopiero można zrozumieć, skąd bierze się tendencja do utożsamiania arabskości z sunnizmem i logika, zgodnie z którą związki w ramach sunnickiej rodziny arabskiej są naturalne, a te z Iranem są wynaturzeniem.

Tyle, że ta percepcja, narzucona przez sunnicką i panarabską propagandę i uznana za fakt na Zachodzie, nie przemawia do wielu Libańczyków, Irakijczyków czy Jemeńczyków, dla których panarabska tożsamość jest pozbawiona znaczenia, a Arabia Saudyjska jest tak samo obcym krajem, jak Iran. A być może nawet bardziej obcym.

Piętnowanie szyickiej tożsamości w krajach arabskich, zwłaszcza w Iraku, i insynuowanie, że każdy, kto się do tej tożsamości przyznaje jest narzędziem w rękach Iranu, prowadzi do paradoksalnego efektu: poszerzania wpływów Iranu i przybliżania go do sukcesu w budowie „szyickiego półksiężyca”.
Samo pojęcie „szyicki półksiężyc” zostało zresztą po raz pierwszy użyte jako ostrzeżenie przez saudyjskiego króla Abdullaha, którego polityka w stosunku do postsaddamowskiego Iraku (znów paradoksalnie) mocno przybliżyła irackich szyitów do Iranu. A przecież w latach 80., gdy toczyła się krwawa wojna iracko-irańska to właśnie szyici stanowili trzon armii irackiej, a przechodzenie na stronę irańską nie było masowym zjawiskiem.

Tyle że sunnicki świat arabski przegapił moment, w którym szyici mieli już dość spychania ich na margines i odmawiania im w ramach wielkiej, panarabskiej wspólnoty prawa do ekspresji własnej symboliki kulturowej.

Panarabizm przesiąknięty był zawsze sunnizmem, więc skoro nie było tam miejsca dla szyitów, ci musieli go sobie poszukać gdzie indziej, np. w ramach „szyickiego półksiężyca”.

Mordowani imamowie

Szyizm jest oparty na martyrologii i poczuciu ciągłych prześladowań. Wszystko zaczęło się od pogrzebu proroka Mahometa w 632 roku. Jego zięć, a zarazem kuzyn Ali ibn Abi Talib zajął się pogrzebem, gdy tymczasem towarzysze Mahometa na pierwszego kalifa wybrali Abu Bakra, pochodzącego z kurajszyckiej arystokracji ojca ostatniej, najmłodszej i delikatnie mówiąc nielubianej przez szyitów żony Mahometa, Aiszy.


Irak to kolebka szyizmu. Na zdjęciu: doroczna parada szyitów w Bagdadzie w ostatni piątek ramadanu, gdy obchodzony jest tzw. Światowy Dzień Jerozolimy. Fot. Reuters/ Thaier al-Sudani
 
Zwolennicy Alego twierdzili, że stanowisko kalifa, czyli przywódcy wiernych, może być obsadzone tylko przez kogoś z ahl-al bajt, czyli rodziny proroka. A tak się składa, że poza potomstwem córki Mahometa Fatimy z Alim, inne linie jego rodu wygasły jeszcze w VII w.

Ali wprawdzie został w końcu czwartym kalifem, ale po 5 latach rządów został zamordowany w trakcie modlitwy w Kufie. Ponadto ciągle musiał zmagać się ze spiskami Aiszy oraz kurajszyckiej arystokracji z rodziną Umajjadów na czele (która przejęła tron kalifa po jego śmierci).

Jego syn i następca imam Husajn został zabity (wraz z większością swojej rodziny) przez wojska umajadzkiego kalifa Jazida I w słynnej bitwie pod Karbalą w 680 r., na której pamiątkę szyici co roku urządzają procesje w ramach święta Aszury.

Wielu z nich ma wówczas zwyczaj umartwiania się, nacinania sobie nożem skóry na czole, biczowania się, uderzania dłonią w klatkę piersiową i głowę. Może to czasem wyglądać przerażająco, ale jest znacznie mniej groźne niż wahabicko-salaficki zwyczaj podkładania bomb.

Święto Aszury w Rangunie, największym mieście Birmy (Mjanmy). Także tu szyici spektakularnie się umartwiają. Fot. Reuters/Ann Wang
 

Kolejni imamowie, których – według głównego nurtu szyitów, czyli imamitów – było 12, przeważnie również zginęli zamordowani na rozkaz kalifów. W zasadzie jedynie drugi imam, starszy brat Husajna, Hassan nie został zamordowany i to tylko dlatego, że po kilku miesiącach po śmierci Alego zrzekł się wszystkich funkcji. Ponadto ostatni, dwunasty imam, Muhammad al-Mahdi, miał zniknąć jako małe dziecko na pogrzebie swojego ojca. Szyici wierzą, że ciągle żyje w ukryciu, a gdy powróci nastąpi koniec świata.

Rewolucyjna walka z tyranią

Sprowadzenie genezy szyizmu do sporu o następstwo po Mahomecie byłoby jednak daleko idącym uproszczeniem. Zdaniem wybitnego XX-wiecznego socjologa i historyka irackiego Alego al-Wardiego spór, jaki toczył się w świecie islamu od jego zarania dotyczył bowiem wizji ustrojowej.

Z jednej strony były ubogie masy gromadzące się wokół prześladowanych imamów przeciwko kalifowi i w przesłaniu Mahometa upatrujące systemu sprawiedliwości społecznej, idei równości oraz wezwania do walki z tyranią władzy. Z drugiej strony była arystokracja kurajszycka, która zinstytucjonalizowała nową religię i wykorzystała ją do tworzenia nowego imperium poprzez podboje, a także do konsolidacji swojej władzy absolutnej – i to zarówno świeckiej jak i religijnej.
Szyizm był zatem ideologią rewolucyjnej walki z tyranią w obronie ubogich mas.

Drugim ważnym aspektem związanym z genezą szyizmu jest to, że podbici przez Arabów Persowie dostrzegli w nim ideologię służącą walce z opresyjnym wobec nich kalifatem.

Umajadzi nie zważali bowiem na koraniczne wersy mówiące o równości wszystkich muzułmanów. Każdy, kto nie był Arabem, choćby przeszedł na islam i tak pozostawał człowiekiem drugiej kategorii.

Szyici przyczynili się do upadku Umajadów w 750 r. i przejęcia władzy przez nową dynastię Abbasydów. Ci jednak dalej ich prześladowali.

O tym, jak różnie Abbasydów postrzegają szyici i cały świat świadczy choćby stosunek do Haruna ar-Raszida, znanego z Baśni Tysiąca i Jednej Nocy. Dla świata jest on symbolem świetności świata islamu, dworu, na którym kwitła nauka i kultura. Dla szyitów to tyran, topiący we krwi ich powstania i człowiek, który kazał zamordować siódmego imama Musę al-Kazima.

Spory z VII wieku ważne jak współczesne

Szyicki imamat był dziedziczony z ojca na syna, ale kilkakrotnie doszło do podziałów między szyitami w sprawie tego, który z synów lub wnuków powinien przejąć tę funkcję. Dwa najważniejsze podziały nastąpiły po śmierci czwartego i szóstego kalifa.


Była cesarzowa Iranu Farah Pahlavi i Aga Chan, jeden z najbogatszych ludzi na świecie i najbardziej znany przedstawiciel nizaryzmu (odłam szyizmu) byli gośćmi na ślubie księcia Alberta II, władcy Monako. Fot. Reuters/Eric Gaillard
 

W tym pierwszym wypadku chodzi o zajdytów, którzy dominują w północnym Jemenie. To właśnie z tej grupy wywodzi się ruch Houthich, który przejął władzę w Sanie w 2015 r., co spowodowało interwencję zbrojną sunnickich państw arabskich z Arabią Saudyjską i Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi na czele.

W drugim wypadku chodzi o ismaelitów, nurt, który odgrywał ważną rolę w średniowieczu m.in. ze względu na to, że należało do niego wielu znamienitych ludzi nauki i kultury np. Awicenna.

W X-XII w. ismaelicka dynastia Fatymidów przejęła też władzę w Egipcie, a w XII-XIII w. strach wywoływała ismaelicka sekta asasynów, znana z przeprowadzania skutecznych aktów terroru, zwłaszcza skrytobójczych mordów.

Dziś ismaelici stanowią niewielką i w zasadzie pozbawioną politycznego znaczenia grupę, choć lider jednej z odnóg tego nurtu, czyli nizaryzmu Aga Chan to jeden z najbogatszych ludzi na świecie, a jego fundacja zarządza instytucjami kulturalnymi, medycznymi, finansowymi i humanitarnymi w wielu krajach.
Ktoś mógłby jednak zadać pytanie, jakie znaczenie te wszystkie spory sprzed ponad tysiąca lat mają dla konfliktów, które dziś toczą się na Bliskim Wschodzie. Otóż mają większe niż mogłoby się wydawać, przy czym sam spór natury religijnej nie jest najważniejszy.

To, co było w VII wieku świat islamski przeżywa, tak jakby to się działo ledwie kilkadziesiąt lat temu. Na tej podstawie swoją tożsamość budują zarówno sunnici, jak i szyici. To właśnie kulturowa tożsamość, a nie religijne dogmaty, sprawia, że od czasu do czasu pojawia się sektariańska wrogość.

Na początku szyicko-sunnickiego podziału kwestie teologiczne nie miały zresztą żadnego znaczenia. Później jednak się to zmieniło za sprawą włączenia w szyicką teologię nauczania ich imamów, a także kultu samych imamów.

Z tego powodu zajdyzm, który najwcześniej oddzielił się od głównego nurtu szyizmu, pod względem teologicznym nie różni się zbytnio od sunnizmu. Nie ma tam też tak silnego poczucia martyrologii i odwiecznych prześladowań, co cechuje imamitów.

Gdy jednak w latach 80. XX wieku Saudowie rozpoczęli ekspansję wahabizmu do medres jemeńskich, wepchnęli tym samym zajdytów w ramiona Iranu, w którym rządy akurat rozpoczął Chomeini pragnący eksportu islamskiej rewolucji.

Wahabici uznają szyicki kult imamów za pogańskie bałwochwalstwo i przejaw odejścia od rygorystycznie postrzeganego monoteizmu. A im bardziej wahabicka Arabia Saudyjska potępia zajdycką odrębność jako wpływy irańskie (a przecież „wszyscy jesteśmy arabskimi braćmi”), tym bardziej osaczeni zajdyci rzeczywiście szukają pomocy w Iranie. Efektem tego jest obecna wojna w Jemenie i gigantyczny kryzys humanitarny.

Rządy mniejszości w kolebce szyizmu

Szyici mają rzecz jasna powody do poczucia krzywdy i to nie tylko ze strony świata muzułmańskiego, ale całego świata. Czasem można wręcz odnieść wrażenie, że traktowani są jak ludzie drugiej kategorii (choćby nieświadomie).
Świetnie widać to w Iraku, gdzie świat tak bardzo przyzwyczaił się do tego, że rządzi sunnicka mniejszość, iż jakiekolwiek aspiracje szyickie uznawał za inspirowane przez Iran.

Arabski socjolog Fanar Haddad w swojej książce „Sektarianizm w Iraku” zwraca uwagę na to, że sunnicki symbolizm został w XX w. fundamentem zarówno panarabizmu, jak i irackiego nacjonalizmu. Natomiast każda próba włączenia do tego systemu szyickiej symboliki spotykała się z oskarżeniami o sektarianizm inspirowany przez Iran.

Choć po 2003 r. szyici w końcu zostali dopuszczeni w Iraku do władzy, to i tak fraza „związki z Iranem” pozostała oskarżeniem (a nie neutralnym faktem wyboru orientacji współpracy zagranicznej) i nie była traktowana na równi ze „związkami z Arabią Saudyjską” czy „związkami z Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi”.

Wyrażenie „proirańskie milicje szyickie w Iraku” wciąż ma wydźwięk pejoratywny, choćby ta proirańskość wynikała tylko z tego, że Iran dostarczał broń tym milicjom do walki z Państwem Islamskim, podczas gdy niektórzy „bracia Arabowie” w tym czasie wspierali terrorystów.
Dla irackich szyitów takie podejście jest niezrozumiałe, bo przecież Irak stanowi kolebkę szyizmu. To tu znajduje się Kufa, w której rezydował i został zamordowany imam Ali, a także Karbala, w której zginął imam Husejn. Tu są grobowce 6 imamów i miejsce zniknięcia dwunastego imama.
Wpływy szyicko-perskie w Bagdadzie też są faktem, którego wymazać nie można. W X-XI w. Irak przeżywał drugi złoty wiek, dzięki ponad stuletnim rządom perskiej, szyickiej dynastii Bujidów. W XVI w. dwukrotnie znalazł się pod panowaniem irańskiej, szyickiej dynastii Safawidów.

Późniejszy spór o Irak sunnickiego Imperium Osmańskiego z szyicką Persją spowodował, że szyici zaczęli być postrzegani jako potencjalna V kolumna. Do dziś ekstremiści sunniccy wyzywają irackich szyitów od „bujidów” i „safawidów”.

Powstanie utopione we krwi

Szyici mają więc z jednej strony nie akceptujących ich kultury „arabskich braci” z np. Arabii Saudyjskiej (w której zresztą miejscowi szyici są prześladowani), z drugiej zaś strony Iran, który szeroko otwiera przed nimi ramiona. Irańczycy w dodatku nie obawiają się spotykać z sunnickimi szejkami w Iraku, a ze strony „arabskich braci” takich gestów w stosunku do szyitów brak. Przynajmniej do niedawna, bo saudyjski następca tronu Mohammad bin Salman w 2017 r. dostrzegł, że dotychczasowa polityka jego kraju destabilizacji Iraku tylko sprzyja umacnianiu się w nim Iranu.

Masowy grób szyickich żołnierzy zamordowanych przez bojowników tzw. Państwa Islamskiego w Camp Speicher. Fot. Reuters
 
„Szyicki półksiężyc” obejmuje również Syrię, choć rządzący tam alawici nie są ani szyitami, ani w ogóle muzułmanami. Zostali za takich uznani za sprawą Musy as-Sadra, lidera szyitów libańskich w latach 70. XX wieku, w związku z wojną domową w Libanie i koniecznością znalezienia sojusznika.

Irański projekt geopolityczny zagraża też władzom Bahrajnu, w którym sunnicki emir rządzi szyicką większością, a emirat ten był niegdyś częścią Iranu, wydartą mu przez Brytyjczyków. W 2011 r. tam oraz w Arabii Saudyjskiej też miała miejsce Arabska Wiosna tyle, że stłumienie protestów spotkało się z milczeniem lub wręcz aplauzem Zachodu.

Obojętność świata zachodniego wobec prześladowań szyitów i stosowanie podwójnych standardów wobec protestów przeciwko dyktatorom w zależności od tego, czy protestujący są szyitami, czy sunnitami również wpływa na szyickie poczucie permanentnej krzywdy, które czasem przeradza się w złość, a na pewno determinuje ich wybory polityczne.
Na przykład szyici iraccy nie zapomnieli, jak w 1991 r. George Bush senior najpierw wezwał do obalenia Saddama, a następnie pozwolił mu utopić ich powstanie we krwi, bo słów amerykańskiego prezydenta posłuchała szyicka większość, a nie – jak zakładał – jakaś klika sunnickich oficerów.

Później nikogo na świecie nie interesowały masowe groby szyitów. Podobnie świat szybko zapomniał o masakrze prawie 2 tys. szyickich rekrutów dokonanej przez Państwo Islamskie w Camp Speicher w 2014 r.

Interesowało to tylko Iran. I dlatego to Iran jest skuteczny w budowie „szyickiego półksiężyca” i pozycji hegemona na Bliskim Wschodzie. 

Witold Repetowicz  
Za: https://tygodnik.tvp.pl/44013839/obcy-w-arabskim-swiecie-dlaczego-iran-staje-sie-potega?fbclid=IwAR1Gwv_vWUPuKsquAtHwWBpX5Rr6cLK9s3Ro47pMfwKB7lVwYBomlnCqkDg