Świat
jest pełen ludzi, którzy błądzą i ludzi, którzy czegoś szukają. Gdyby
jeden z nich zapytał mnie, dlaczego właściwie jestem katolikiem i
dlaczego on miałby być katolikiem, a nie wyznawcą innej gałęzi
chrześcijaństwa lub którejś z religii niechrześcijańskich,
odpowiedziałbym:
Katolicyzm
przechowuje skarby, jakich żadna inna religia nie ofiaruje. Pierwszym
takim skarbem jest sam Jezus Chrystus. W Kościele katolickim można
doświadczyć obecności Chrystusa najmocniej i najbardziej bezpośrednio.
Musicie mnie dobrze zrozumieć: nie mówimy tu o ideach stworzonych,
świadomie czy nieświadomie, przez ludzi. Jezus jest prawdziwym Bogiem,
który zszedł na ziemię i przyoblókł się w Człowieka; prawdziwym Synem
Bożym i Synem Dziewicy; Stwórcą, Mesjaszem i Zbawicielem; jedynym w
dziejach Człowiekiem, który umarł po czym powstał z grobu własną mocą.
Wiemy to, bo sam nam to objawił; bo mamy świadectwo Jego Życia w
Ewangeliach; bo później ukazywał nam to w wielu innych objawieniach
(niezbyt szczęśliwie nazywanych „prywatnymi”); bo od dwóch tysięcy lat
nieustannie potwierdzają to cuda, które nadal wydarzają się w Kościele
katolickim. Inne religie miały swoich mędrców, proroków, wielkich ludzi
modlitwy czy natchnionej poezji, a nawet cudotwórców, z których dzieło
niejednego imponuje, ale kogoś takiego jak Chrystus nie ma i nie było w
żadnej z nich, i nigdy nie będzie. Dlatego godne szacunku, ale błędne
były wysiłki późnych Hellenów, próbujących przeciwstawić Chrystusowi
Apolloniusza z Tiany.
Błędna była doktryna manicheizmu, której twórca,
nie mogąc się zdecydować na wybór między różnymi religiami, próbował je
zsyntetyzować, uznawszy za proroków pospołu Buddę, Zaratustrę i Jezusa.
Manichejska interpretacja obrotu Zodiaku oraz ruchu Słońca i Księżyca
jako wielkiego młyna oddzielającego cząstki duchowej światłości od mroku
ma duży urok, ale jest zbyt mechanistyczna i nie dorównuje dojrzalszym
interpretacjom nieboskłonu, danym przez astroteozofów chrześcijańskich.
Błądził, na swój sposób sympatyczny, dwór rzymskiej dynastii cesarskiej
Sewerów, której ostatni przedstawiciel, Aleksander Sewer, przechowywał w
swoim lararium wizerunki Abrahama, Orfeusza, Chrystusa i Apolloniusza z
Tiany. Błądził francuski okultysta Édouard Schuré, u którego całkiem
już sztucznie i eklektycznie mieszają się Kryszna i Zaratustra, Orfeusz i
Hermes Trismegistos, Pitagoras i Platon, Mojżesz i Jezus.
Taka jest prawda, bo Chrystus, jak sam powiedział, jest Prawdą – i Drogą (tao), i Życiem (archē, ruach).
Ale nie oczekuj, że ktoś ci przedstawi wypunktowany dowód, żelazne
rozumowanie, ciąg sylogizmów, który zmusza umysł do uznania tej prawdy i
w ten sposób komfortowo uwalnia go od ryzyka wyboru. Nie, tego nikt za
ciebie nie zrobi. Mariusz Wiktoryn, żyjący w IV wieku pogański uczony,
który się nawrócił i z pozycji ortodoksyjnie neoplatońskich bronił nauki
Kościoła, podkreślał, że wiara otwiera drogę do wiedzy, nie odwrotnie.
Każdy, kto chce ujrzeć Prawdę, znaleźć się w jej blasku, musi uwierzyć
w Chrystusa i Chrystusowi. Musi dokonać egzystencjalnego
rozstrzygnięcia, odważyć się na Szestowowski „skok w ciemność”, bez
żadnego asekuranctwa, ostrożności, planu awaryjnego. Dla tradycjonalisty
– zwłaszcza dla niego – to naturalne, ponieważ tradycjonalista wyznaje
światopogląd irracjonalistyczny i tylko taki pogląd na świat uważa za
sensowny.
Istotą
religii jest miłość i tęsknota do Boga. Tak właśnie zostaje się
chrześcijaninem – mówiąc Chrystusowi: „Kocham Cię! I dla Ciebie będę
zgorszeniem dla racjonalistów i głupstwem dla niewierzących, tak jak Ty
dla mnie stałeś się zgorszeniem dla żydów i głupstwem dla pogan. Kocham
Cię tak bardzo, że Tobie jestem gotów złożyć w ofierze to, co jest dla
mnie najcenniejsze, czyli moją nadętą dumę i miłość własną.”
Jednym
z najgłupszych antychrześcijańskich argumentów wydaje mi się
twierdzenie, że chrześcijaństwo „odbóstwiło” świat. Przecież, jak
trafnie wyraził się Nikołaj Bierdiajew, Kościół jest „schrystianizowanym kosmosem”. Bóg przenika świat, choć się z nim nie utożsamia. „Bo w Nim żyjemy, poruszamy się i jesteśmy” (Dz
17,28). Ktoś zauważył, że „idea absolutna” w filozofii dziejów Hegla to
zeświecczona wersja Ducha Świętego. Słusznie, tylko po co mówić
„zeświecczona”? Hegel był przecież przekonanym luteraninem i językiem
ówczesnej akademickiej filozofii próbował opisać i objaśnić działanie
Ducha Świętego w świecie. Zarówno osobista wiara każdego katolika, jak i
porządek wszechświata opierają się na tym samym – na tej jednej
prawdzie, którą Thomas Hobbes wyraził w słowach „that Jesus is the Christ”.
Drugim
obok samego Chrystusa skarbem Kościoła jest Msza święta. Mircea Eliade
dostatecznie wyczerpująco opisał znaczenie rytuału dla człowieka
religijnego: organizuje on wokół siebie wszechświat i jego działanie.
Rytuał jest życiem wszechświata. Msza to rytuał, którego nauczył nas sam
Chrystus. I dwukrotnie sam go odprawił: pierwszy raz podczas ostatniej
wieczerzy, potem drugi raz w Emaus. Ten rytuał jest odprawiany
nieprzerwanie od czasów apostolskich, odkąd w dzień zesłania Ducha
Świętego narodził się Kościół. Ciągłość jego odprawiania przez wszystkie
wieki łączy nas z samym źródłem, z Chrystusem i Apostołami. Tym
bardziej, że ważnie odprawić go może tylko inicjowany, któremu
poprzednicy przekazali moc jego odprawiania (i tutaj dochodzimy do –
będącego wyrazem niezmiennego tradycjonalizmu Kościoła – pojęcia sukcesji apostolskiej).
Skoro mowa o wtajemniczeniach: życie Kościoła katolickiego pulsuje wokół siedmiu tajemnic,
czyli sakramentów (i ich liczba również nie jest przypadkowa). Tak
właśnie nazywano sakramenty w pismach kościelnych z pierwszych wieków –
„misteriami”. Sakramenty to rytuały, podczas których Bóg wnika w
człowieka poprzez jego ciało. Skupmy uwagę na centralnym wśród nich, nie
bez powodu nazywanym Najświętszym Sakramentem. Chrześcijanin ma
„naśladować Chrystusa”, aby się jak najbardziej do Niego upodobnić.
Człowiek przemienia się w to, czym się karmi. Dlatego katolicy karmią
się Chrystusem, żeby przemienić się w Chrystusa. I On sam Siebie im w
tym celu zostawił na ołtarzach. W Najświętszym Sakramencie Bóg przenika
człowieka na wszystkich poziomach jego istnienia, w tym na poziomie
cielesnym – dlatego nosi on nazwę świętej Komunii. Tak następuje w nim
uduchowienie, przebóstwienie materii i rozpoczyna się powrót (anagoge)
całej istoty ludzkiej z ziemskiego wygnania do Boga, nie do końca jasno
przeczuwany w filozofii Platona i Plotyna. Protestantyzm kwestionuje
rzeczywisty charakter Eucharystii i właśnie dlatego – choć miał
wybitnych mistrzów duchowych, takich jak Kaspar Schwenckfeld, Sebastian
Franck, Valentin Weigel, Anioł Ślązak, hrabia Nikolaus von Zinzendorf,
Johann Georg Hamann, Friedrich Heinrich Jacobi, poniekąd i Georg Wilhelm
Friedrich Hegel, a w Polsce Laurentius Corvinus – stoi jednak niżej od
katolicyzmu.
Twierdzenie
o wyjątkowości Kościoła katolickiego może wydać się komuś
nieprzekonujące, ponieważ inne religie również znają techniki
umożliwiające człowiekowi wejście głęboko w świat ducha. Wszystkie one
jednak występują też w duchowości katolickiej, a oprócz nich takie,
których religie niechrześcijańskie nie znają. To samo można powiedzieć o
niekatolickich wyznaniach chrześcijańskich. Hezychazm, którym duchowość
prawosławna szczyci się jako wynalazkiem Grzegorza Palamasa, został po
raz pierwszy opisany w VII wieku przez katolickiego świętego, Jana
Klimaka. Marcin Luter opracował własną metodę modlitwy mistycznej,
wyłożoną w dziełku „Jak należy się modlić, dla mistrza Piotra Balbierera”
(1534). Niepotrzebnie tylko widział w niej przeciwieństwo katolickich
technik kontemplacji – rozmyślań „bolesnych”, nabożeństwa Drogi
Krzyżowej, różańca, godzinek, „ćwiczeń duchowych” – zamiast potraktować
ją jako ich uzupełnienie lub alternatywę.
Dlatego
katolicka duchowość jest najbogatszą ze wszystkich istniejących. Jest
duchowym skarbcem ludzkości, który nie ma sobie równych. Jest jak te
cudowne sklepienia katedr, co zdają się otwierać w coraz wyższe nieba.
Jest bezdenną głębią wód, nad którymi unosi się Duch Boży.
Adam Danek
Za: https://myslkonserwatywna.pl/danek-co-jest-najwazniejsze/?fbclid=IwAR3KEK2GCScGt5n0YdO3w0FCjgCcCTlU1bBO6CkIfbrmYk93a-G_uRbO-p4