Próba odtworzenia poglądów, jakie św. Tomasz z Akwinu (1225-1274)
żywił w kwestii aktywności sportowej, wydaje się czymś dziwnym, gdyż
średniowiecze było epoką, w której sport nie odgrywał dużej roli, a w
związku z ludyczną stroną działalności człowieka częściej mówiono o
„grze” i „zabawie”. W czasach Doktora Anielskiego podejmowano oczywiście
rywalizację w różnego rodzaju konkurencjach, lecz dyscypliny, jakie
znamy współcześnie, nie były wówczas uprawiane.
Natura ludzka jest jednak niezmienna, co sprawia, że w zasadniczych
sprawach człowiek może zrozumieć nie tylko współczesnego sobie bliźniego
z innego kręgu cywilizacyjnego, ale też kogoś, kto Ziemię zamieszkiwał
setki, a nawet tysiące lat wcześniej. Wszyscy przecież, w związku z
odpowiedniością natur, partycypujemy w ludzkim losie. Dzięki rozumności i
świadomości staramy zbliżać się do prawdy o rzeczywistości,
potrzebujemy innych ludzi, by realizować się i doskonalić osobowość,
przeżywamy radość, cierpienie i lęk przed śmiercią, chcemy wykonywać
pracę zgodną z naszymi zainteresowaniami i usposobieniem, a po niej
odpocząć i oddać się rozrywce. Formami tej ostatniej są rozmaite gry i
zabawy, a także sport. Mimo iż współcześnie upowszechnia się model
zawodowego uprawiania sportu, a liczne grono fanów zyskują takie typy
rozrywki, o których naszym przodkom nawet się nie śniło (na przykład
e-sport), to jednak sama skłonność rywalizacji w określonych grach i
zabawach, opartych na sprecyzowanych regułach, zdaje się towarzyszyć
człowiekowi od zarania dziejów.
Przez sport rozumiemy rozmaitą aktywność fizyczną człowieka, która
polega na intensywnym wysiłku muskularno-fizjologicznym, a oprócz tego
zawiera w sobie elementy gry, zabawy i konkurencji zarówno między
jednostkami, jak i mniejszymi lub większymi grupami osób. Oprócz strony
ludycznej, można zatem wyróżnić w nim aspekty somatyczne. Bez ciała nie
da się uprawiać żadnego sportu, toteż szkoły filozoficzne lekceważące
ludzką cielesność nie są w stanie odpowiednio uchwycić jego fenomenu.
Inaczej jest natomiast z dowartościowującą sferę somatyczną myślą św.
Tomasza z Akwinu.
Podczas gdy Platon (423-347 p. n. e.) zaproponował zasadniczo
spirytualistyczną wizję antropologiczną, uważając, że ciało jest ledwie
więzieniem, grobem czy klatką, w której dusza – stanowiąca istotę bytu
ludzkiego – przebywa niejako za karę, to św. Tomasz z Akwinu – podążając
za Arystotelesem (384-322 p. n. e.) – podkreślił, iż zarówno dusza, jak
i ciało ze wszystkimi swoimi elementami budulcowymi, składają się
wspólnie na istotę człowieka. Dusza nie znajduje się w ciele jedynie
tak, jak żeglarz na okręcie, gdyż ze sferą somatyczną łączy ją więź
znacznie ściślejsza. Można nawet powiedzieć, że zespolenie duszy i ciała
tworzy rzecz absolutnie jedną, mianowicie człowieka, który faktycznie
nie jest ani samą duszą, ani samym ciałem. Stanowi on bytową jedność,
nie będąc li tylko luźnym zlepkiem dwóch substancji zupełnych (duszy i
ciała), ale najściślejszym połączeniem czynników, które składają się na
infrastrukturę wszystkich jestestw cielesnych: materii pierwszej i formy
substancjalnej. Jeden konkretny człowiek jest bowiem tym, który pojmuje
i rozumuje, a z drugiej strony czuje i doznaje wrażeń zmysłowych. Nie
może ich jednak odbierać bez ciała, stąd i ono, a nie tylko sama dusza,
przysługuje bytowi ludzkiemu.
Trzonem antropologii filozoficznej w wydaniu św. Tomasza z Akwinu
jest przyjęcie za Arystotelesem hylemorficznego złożenia substancji bytu
ludzkiego z duszy i ciała, a także przekonanie o jedności formy
substancjalnej w substancji. Wobec tego w bycie ludzkim istnieje tylko
jedna forma substancjalna, która kształtuje materię bezpośrednio – nie
ma wszakże oddzielnych wegetatywnych i zmysłowych form substancjalnych.
Człowieka stanowi przeto element aktualny i formalny, czyli dusza, jak
też element możnościowy, a więc materia. Ten ostatni – poprzez formę –
urealniany jest dzięki aktualnemu istnieniu.
Związek duszy z ciałem – wbrew temu, co twierdził Platon – wychodzi
jej na dobre. Materia nie jest przecież niebytem – jest czymś, a w tej
mierze, w jakiej jest, nie jest zła. Jest stworzona przez Boga, który
jej w związku z tym chce i uznaje ją za dobrą. Oczywiście nie jest ona
dobra w sensie absolutnym, lecz tylko – jak wszystko, co przygodne – w
sposób partykularny i zawężony. Istnieje nie wbrew duszy, lecz dla niej.
Za właściwą człowiekowi czynność uchodzi poznanie umysłowe, ale do jego
spełnienia nieodzowne są doznania zmysłowe, ponieważ ludzki intelekt
nie posiada żadnych idei wrodzonych i musi je dopiero tworzyć na kanwie
doświadczenia sensorycznego. Po to więc, aby dusze ludzkie mogły
odpowiednio poznawać rzeczy, muszą – jak konstatuje Akwinata – łączyć
się z ciałami i z samych podpadających pod zmysły przedmiotów czerpać
stosowne dane. Nie da się wszakże poznawać umysłowo bez zwracania się do
wyobrażeń. Wynika z tego, że dusza – w wypadku bytu ludzkiego – nie
osiąga pełnej doskonałości w oderwaniu od sfery somatycznej. Ścisła
relacja do ciała jest jej niezbędna do działania zgodnego ze swoją
naturą. Św. Tomasz z Akwinu, wypowiadający się o duszy i ciele w
kategoriach formy i materii oraz aktu i możności, uznaje realne różnice,
jakie między nimi zachodzą, mimo iż w bycie ludzkim tworzą one
substancjalną jedność. Podmiotem różnego typu działań nie jest ani sama
dusza, ani samo ciało, ale cały człowiek jako integralna psychofizyczna
kompozycja.
Dla św. Tomasza z Akwinu, idącego w tej kwestii za teorią
Arystotelesa, dusza stanowi formę substancjalną ciała. Czystą formą może
być anioł, lecz w wypadku człowieka dusza bezpośrednio kształtuje
materię pierwszą i okazuje się przyczyną wszystkich ludzkich działań na
poziomie wegetatywnym, zmysłowym i intelektualnym. Dusza jako forma jest
zawsze aktem – w odniesieniu do bytu ludzkiego będąc aktem pierwszym
ciała. Podejmuje ona działania nieorganiczne (umysłowe), przeto jest
niematerialna. Tożsama jest z jedyną formą substancjalną ustanawiającą
konkretnego człowieka w zakresie całego bytu, kształtując ciało, życie,
zmysły i rozumność tego oto jestestwa ludzkiego. Warto dodać, że spośród
wszystkich bytów cielesnych ożywionych, jedynie człowiek wyposażony
jest w formę duchową, a dusza jego jest natury rozumnej. Mimo iż nie
jest ona proweniencji materialnej, jak dusze roślinne i zwierzęce, to
jednak staje się podmiotem działań zarówno czysto duchowych, jak i
cielesnych. Innymi słowy, to dusza jest przyczyną tego, że człowiek jest
człowiekiem, czyli bytem rozumnym, ożywionym i zajmującym określone
miejsce w przestrzeni dzięki materialnym wymiarom. Element materialny
jest kształtowany przez duszę na potrzeby człowieka.
Dusza – jak twierdzi Akwinata – nie tylko porusza ciało, ale w ogóle
sprawia, że ono istnieje. Trup nie jest ludzkim ciałem, gdyż jedynie
dusza powoduje, że określone porcje materii są faktycznie tym, co zwykło
się nazywać „ciałem”. Dusza jako forma substancjalna skupia i zestraja
składniki materialne i buduje z nich żywe ciało, odpowiadając za to, że
jest ono uorganizowaną na rzecz ludzkich potrzeb materią. Połączenie z
ciałem jest zatem czymś naturalnym dla duszy. Wynika z tego też fakt, iż
śmierć oznacza rozerwanie bytowej jedności człowieka i swego rodzaju
rozłam w naszej naturze. Samej duszy nie uznaje się wszakże za zupełną
osobę ludzką. Przerwanie związku duszy z ciałem to koniec istnienia
człowieka i jego ciała. Dusza jest bowiem zasadą, która udziela ciału
aktualnego bytu. Kiedy więc opuszcza je, to ciało rozkłada się i powraca
do postaci materii niezorganizowanej, kształtowanej następnie przez
inne formy substancjalne.
Czy jednak dla człowieka oznacza to definitywny koniec? Niezupełnie,
ponieważ o ile człowiek, będący ścisłym zespoleniem duszy i ciała, ginie
wtedy, gdy umiera jego ciało, to sama dusza, zaopatrzona we własny akt
bytu i stanowiąca byt we właściwym tego słowa znaczeniu (o charakterze
substancjalnym), jest nieśmiertelna. Rozumna dusza ludzka nie zostaje
zniszczona za sprawą rozpadu ciała. Gdyby dusza była zniszczalna, to
musiałaby być przypadłością, czyli bytować nie przez siebie, ale przez
coś innego, podobnie jak nie mogłaby też sama przez siebie działać.
Intelekt oraz jego akty są jednak niecielesne i nie ulega wątpliwości,
że człowiek, dzięki duszy rozumnej, spełnia działania niematerialne –
przykładem czynności, jaką dusza wykonuje sama przez się, jest
rozumienie. Choć potrzebuje ona ciała, by zrozumienie mogło zaistnieć,
to sam ów proces okazuje się od ciała niezawisły. Podmiotem
niecielesnych działań – zdaniem Doktora Anielskiego – powinna zaś być
substancja niecielesna, czyli duchowa i niezniszczalna.
Św. Tomasz z Akwinu stwierdza więc, że istnienie duszy bez ciała jest
możliwe, ale dodaje, iż nie jest to naturalny sposób jej istnienia.
Jako oddzielona od ciała posiada wyłącznie te informacje, które nabyła
niegdyś przez siebie korzystając z własnych narządów zmysłowych, a
ewentualnie także te, których bezpośrednio zechce jej udzielić Bóg.
Ściśle rzecz biorąc, dusza ludzka po śmierci ciała, będąc formą
niezniszczalną, znajduje się w stanie oczekiwania, któremu kres położy
zmartwychwstanie ciała. Dopiero to ostatnie sprawi, że wszystkie typowe
dla owej formy funkcje będą mogły być z powrotem realizowane.
Naturalne dla duszy ludzkiej jest bowiem ukierunkowanie na złączenie
się z ciałem i to nie jakimikolwiek, lecz jednym tylko, wyłącznie jej
przyporządkowanym, które stanowi jednocześnie zasadę jej
jednostkowienia, sprawiając, że konkretny człowiek nie jest, na wzór
anioła, odrębnym gatunkiem, ale partycypuje w człowieczeństwie,
dzielonym przez niego z innymi – odmiennymi niż on sam, chociaż pod
pewnymi względami podobnymi – indywiduami.
Akwinata może przeto uchodzić za myśliciela, który dowartościował
ciało, wskazując na jego wysoką rangę, godność i wieczyste
przeznaczenie. To właśnie sfera somatyczna umożliwia nam dokonywanie
zmysłowych postrzeżeń rzeczy konkretnych, od czego zaczyna się wszelkie
poznanie – z uwagi na specyfikę strukturalno-funkcjonalną bytu ludzkiego
mogące być nade wszystko poznaniem aposteriorycznym i receptywnym. Aby
poznawać, czyli wzbogacać formę podmiotu poznającego o przyswajaną
dzięki intelektowi formę przedmiotu (ogląd i obraz rzeczy), człowiek
musi skorzystać z pośrednictwa zmysłów. Bez nich, a co za tym idzie
również bez ciała, nie sposób wyobrazić sobie aktywności sportowej.
Gry, zabawy i zawody sportowe, jak również wszelka aktywność
rekreacyjno-motoryczna człowieka, mogą zostać kompleksowo wyjaśnione
tylko na gruncie filozofii realistycznej i personalistycznej, ujmującej
naszą egzystencję możliwie szeroko. Taką perspektywę przyjmuje
niewątpliwie bazujący na arystotelesowskim realizmie i biblijnym
docenieniu osoby ludzkiej św. Tomasz z Akwinu. Postrzega on człowieka
przez pryzmat całego bogactwa bytowego, jakim się odznacza. Nie pomija w
związku z tym ani charakteryzującej nas intelektualności, ani
nieodłącznej od naszej bytowej struktury cielesności. Dlatego też
współcześni uczeni nawiązujący do myśli Akwinaty – jak na przykład
Wincenty Granat (1900-1979) – widzą człowieka jako swoisty mikrokosmos, z
jednej strony zanurzony w porządku kosmologicznym, a z drugiej strony
zdolny do jego przekraczania. Według wspomnianego Granata integralna
osoba ludzka to jednostkowy, substancjalny i całkowity podmiot
cielesno-duchowy zdolny działać w sposób rozumny, dobrowolny i społeczny
w celu ubogacania siebie i ludzkości w zakresie całego bytu. Jeśli
duszę łączy z ciałem w wypadku jestestwa ludzkiego ścisła więź, to
wynika z tego, że czynniki te nie są względem siebie antagonistyczne,
lecz oddziałując na siebie okazują się wzajemnie potrzebne i warunkują
swoją aktywność. Chociaż ludzkie ciało nie jest dobrem najwyższym i nie
należy go absolutyzować ani tym bardziej uprawiać jego kultu, to jednak
stanowi rodzaj ontycznego dobra, w ramach swej struktury odznacza się do
pewnego stopnia doskonałością, a nawet jaśnieje naturalnym pięknem.
Jest integralną częścią człowieka, zatem trzeba się o nie troszczyć i
wypełniać przynoszące mu korzyść niezbędne obowiązki
higieniczno-medyczne. Postulat ten jest tym bardziej istotny, że brak
zdrowia cielesnego może okazać się przeszkodą w praktykowaniu cnoty, a
ponadto niekorzystnie wpłynąć na kondycję psychiczną jestestwa
ludzkiego, utrudniając funkcjonowanie władz umysłowych – intelektu i
woli. Zaniedbywanie ciała i pogarda wobec niego – forsowana między
innymi przez manichejczyków – to czyny naganne moralnie.
Ciało, jako integralny element człowieka, zasługuje na poszanowanie i
ochronę. Jedną z naturalnych inklinacji każdego bytu ożywionego – w tym
także osoby ludzkiej – jest zresztą zachowanie własnego istnienia. W
pewnym sensie owej ochronie swego jednostkowego bytowania służą
odpoczynek i regeneracja po wytężonej pracy. Ludzie, będąc bytami
przygodnymi i ograniczonymi, mają wszakże skończony zasób sił. Nie mogą
zatem – twierdzi Doktor Anielski – bez przerwy pracować. Kiedy ktoś
pracuje nadmiernie, to męczy się i ulega znużeniu, a pewnej eksploatacji
doznaje nawet dusza, bowiem jej władze posługują się narządami
cielesnymi, z czego wypływa wniosek, że wyczerpująca może być nie tylko
aktywność fizyczna, ale i umysłowa. Po intensywnej pracy – na mocy prawa
naturalnego – człowiekowi przysługuje przeto chwila odpoczynku. Formami
odprężenia i rekreacji są zaś gry, zabawy i konkurencje sportowe.
Wszelkie praktyki ludyczne, jak też czynności ruchowo-rekreacyjne, są
przez Akwinatę aprobowane, niemniej z zastrzeżeniem, że winny one być
prowadzone w perspektywie odpowiedzialności i pod kontrolą rozumu. To
ten ostatni musi stać na straży gier i zabaw, tak aby nie przerodziły
się one w irracjonalną i niezdyscyplinowaną swawolę, mogącą stanowić
zagrożenie dla ich uczestników. Św. Tomasz z Akwinu potępia wobec tego
wszelkiego rodzaju sytuacje, w których zarówno zawodnicy, jak i śledzący
ich poczynania widzowie (kibice) tracą nad sobą panowanie.
Aktywność fizyczna, a także zabawa, są dla człowieka pożądane, ale
tylko wtedy, gdy czuwa nad nimi rozum, który potrafi wziąć górę nad
emocjami. Nie chodzi przy tym o to, aby te ostatnie tłumić bądź
całkowicie wyeliminować, lecz raczej wysublimować je, wyrabiając w sobie
sprawności moralne ułatwiające dobre działanie (cnoty). Kultura
fizyczna, sport i rozmaite formy rekreacji są czymś, do czego człowiek
ma naturalne prawo. Co więcej, winien realizować je wespół z innymi
ludźmi, ponieważ jego natura posiada rys społeczny. Zawsze – również
podczas rywalizacji sportowej – powinien jednak postępować tak, aby nie
naruszać godności swojej i bliźnich. Zabawa i gra powinny bowiem służyć
dobru integralnie pojmowanego człowieka, a więc przy uwzględnieniu jego
aspektów somatycznych i duchowych. W związku z tym te rodzaje sportu,
które szkodzą zdrowiu fizycznemu i psychicznemu jestestwa ludzkiego,
Akwinata stanowczo piętnuje. Negatywnie odnosi się zresztą także do
wszelkich gier i zabaw, które podejmowane są nierozsądnie i bez
należytego umiaru (na przykład nadmiernie eksploatując zdrowie jednostki
i nadwątlając jej kondycję biofizyczną). Roztropność i odpowiedzialność
obowiązują wszakże człowieka w każdych okolicznościach – nawet wówczas,
gdy próbuje się on odprężyć. Dlatego w katalogu sprawności moralnych
Doktor Anielski wyróżnia cnotę eutrapelii, czyli mądrej, umiarkowanej i
odpowiedzialnej zabawy.
Widzimy więc, że św. Tomasz z Akwinu, którego życie przypadło na
czasy uznawanego za ascetyczne lub nawet „ciemne” średniowiecza, nie
forsuje wcale umartwiania ani tym bardziej poniżania ciała. Wprost
odwrotnie, pragnie je docenić, wskazując na fakt, że jest ono niezbędne w
procesie poznawczego docierania do świata. Poznanie zaś okazuje się
czynnością najbardziej dla człowieka typową, wręcz bazową, czyli taką,
bez której trudno parać się innego typu działaniami. Drugi człowiek i
świat zmysłowy ukazują się nam poprzez fakt zanurzenia w materii. Ta
ostatnia jest też nieodzowna – jako swoisty nośnik – w funkcjonowaniu
kultury. Jej ważnymi elementami są sport i rekreacja. Akwinata uczy nas,
że ich uprawianie godne jest pochwały i leży w ludzkiej naturze. Owa
natura jest jednak rozumna, z czego wynika, że każdy świadomy czyn
człowieka winien podlegać kontroli intelektualnej i moralnej – także w
zakresie aktywności rekreacyjno-motorycznej.