sobota, 16 maja 2020

Stanisław Cat-Mackiewicz: Zaoszczędził Francji losu Polski

petain
Marszałek Philippe Pétain


        Pétain był skazany na śmierć, siedział w więzieniu tylko dlatego że darowano mu życie „ze względu na jego starość”, pozbawiono go wszystkich zaszczytów, godności, honorów, tytułów, napiętnowano go jako zdrajcę narodu. W ostatnich czasach uchwalano we Francji przeróżne amnestie dla kryminalistów i przestępców politycznych, – korzystali z nich różni kombinatorzy, którzy na współpracy z Niemcami robili pieniądze, – ale wszystkie starannie pomijały Pétaina.

Rzekłbyś: zemsta narodu francuskiego do ostatniej chwili życia ściga tego zdrajcę, który na ten naród ściągnął hańbę potworną.

Prawda historyczna jest oczywiście wręcz inna – w czerwcu 1940 nikt się we Francji bić nie chciał, a już najbardziej bojkotowały wojnę te żywioły, które później staną się kośćcem ruchu oporu we Francji, t.zn. francuscy komuniści. Byłem we Francji w czerwcu 1940, widziałem to na własne oczy! Wiadomość o zawarciu zawieszenia broni z Niemcami trzy czwarte Francji przyjęło z radością, jedna czwarta z uczuciem ulgi, tylko u nielicznych zabarwionym mniejszą lub większą melancholią. Chęć do dalszego oporu nie była nigdzie na zewnątrz widoczna. I dopiero po skończonej wojnie uznano że wtedy Francja pałała żądzą walki, a tylko ten złośliwy staruch z brzydkich instynktów narzucił Francji kapitulację i zdradę i za to musi być przykładnie ukarany.

W rzeczywistości w r. 1940 Pétain poświęcił honor własny, by ratować honor narodu.
Kapitulację całego narodu, niechęć do walki, ujawnioną na polu bitwy, pokrył swoim nazwiskiem bohaterskiego wodza spod Verdun, tak właśnie jak się brzydką goliznę okrywa parawanem lub płaszczem kąpielowym.

Ze zwycięskim Hitlerem zaczęła pertraktować nie ta Francja, która przez niego została pobita, która strajkowała w obliczu nieprzyjaciela, lecz pertraktował ten, który był obrońcą Verdun, a wyraz Verdun we wszystkich językach świata brzmi jak fanfara głosząca chwałę i dumę. I to właśnie zmywało hańbę z układów kapitulacyjnych, to było narkozą dla miłości własnej tego narodu.

Pétain był całkowicie świadomy swej roli i z góry był przygotowany na to że czeka go w przyszłości gilotyna i potępienie rodaków. Wszystko wskazuje na to że Pétain przewidywał dłuższy okres sukcesów niemieckich na lądzie, lecz co najmniej wątpił o ostatecznym zwycięstwie Niemiec. Pétain nie liczył więc na to że zostanie jakimś wice-Hitlerem we Francji, jak to wówczas wyglądało i ze względów na konieczności wynikające z przegranej Francji, musiało wyglądać, lecz przeciwnie, Pétain z góry się spodziewał, że zedrą z niego kiedyś te odznaki bojowe, do których przecież musiał być przywiązany, skoro na nie zarobił życiem całym, i że zrobią z niego zdrajcę. Świadomie dla ratowania Francji poświęcał honor własny. Bezinteresowność tej ofiary jest wspaniała. Pétain jako patriota, jako charakter, jest godzien najwyższego podziwu.

Oczywiście kapitulacja i kapitulacyjny stan rzeczy powodował różne konieczności. We Francji zaroiło się od kolaboracjonistów. Pojawili się ludzie, którzy wierzyli w ostateczne zwycięstwo Niemiec. Do nich Pétain nie należał. Polityka jego wskazuje że chodziło mu o przetrwanie i tylko o przetrwanie, o utrzymanie Francji w postawie neutralności przymusowej. Dla utrzymania tej polityki, dla oszczędzenia narodowi francuskiemu losów narodu polskiego, w tychże czasach rozstrzeliwanego, niszczonego, a przede wszystkim nieludzko demoralizowanego stanem wojny z podziemi, Pétain musiał znosić nowe upokorzenia, musiał iść na pewne akty rzekomej współpracy z Hitlerem i szedł na to wszystko, ciągle podkreślając że to on, że to tylko on. Wyśmiewano się z jego pierwszego manifestu: „My, Filip Pétain”. Za tymi wyrazami tkwiła filozofia prowizorium. Nie „my, Francja”, lecz tylko „my, Pétain”. Niech to wszystko co się dzieje, niech ten cały koszmar upokorzenia obciąży nie cały naród, lecz tylko jednego człowieka – oto były właściwe, piękne, ofiarne intencje polityki tego człowieka. Dlaczego wtedy od razu tego nam nie wytłumaczył? Pytanie naiwne. Przecież mimo wszystko była to polityka, która miała na celu zdezorientowanie Niemców co do istotnego stanu rzeczy. Nie mogła być wszystkim, na stronie tłumaczona na ucho.

Czy gdyby nie Pétain, Francja walczyłaby dalej, jak to nam sugeruje wyrok skazujący go na śmierć? Należy tylko wzruszyć ramionami w odpowiedzi na tak naiwne pytanie. O losach metropolii francuskiej decydowały w czerwcu 1940 nie takie czy inne poglądy takich czy innych pp. polityków, lecz fakt klęski militarnej na polach bitew. Tak czy inaczej Francja byłaby zajęta przez Niemców i wojskowo ubezwładniona przez Niemców. De Gaulle także nie próbował nawet jakiegoś oporu na terytorium francuskim, lecz cofnął się na terytorium angielskie. Gdyby nie rząd Pétalna, Hitler albo zacząłby we Francji rządzić tak jak rządził w Polsce i mordowałby Francuzów tak jak mordował Polaków, albo, co bardziej prawdopodobne, znalazłby sobie jakiegoś francuskiego Quislinga w osobie jakiegoś Doriota czy innego typa w tym rodzaju i Francja byłaby formalnie wciągnięta do wojny po stronie hitleryzmu. Pétaina nie tylko poważnie nie można obciążać zarzutem że zmusił Francję do kapitulacji wbrew jej woli, lecz ponadto należy mu przypisać zasługę że uratował Francję od hańby chociażby formalnej współpracy z hitleryzmem.

W obrazowaniu dramatycznego trójkąta – Niemcy, francuski korpus oficerski, parlament francuski – fałszowane są winy, fałszowane są zasługi.

Nie wiem czy było można, czy należało, po pierwszej wojnie światowej stosować do Niemiec politykę, której żądał Foch, którą chciał stosować Poincaré, politykę energii i represji, trzymania narodu niemieckiego z rękami podniesionymi do góry, pod groźbą rewolweru, ale faktem jest że francuski korpus oficerski przez długie lata żądał od rządu stosowania takiej właśnie polityki. Anglicy byli jej zasadniczo przeciwni, przyszło Locarno, briandyzm, Leon Blum, wspólny front, okupacyjne strajki we francuskich zakładach amunicyjnych, przyszła polityka bierności wobec hitlerowskiej polityki faktów dokonanych: odtworzenia niemieckiego wojska, remilitaryzacji Nadrenii, zaboru Austrii, zaboru Czech. Francja straciła nie tylko swą supremację militarną nad Niemcami, ale wprost możność wojskowego przeciwstawienia się Hitlerowi.

Odpowiedzialny inżynier nie może dawać swej zgody na puszczenie pociągu na most, o którym wie, że nie wytrzyma tego ciężaru; pilot nie może brać dzieci do samolotu na przejażdżkę skoro wie że ster w jego aparacie nie działa; odpowiedzialny wojskowy nie może doradzić wojny skoro nie ma szans jej wygrania. Wojna jest zjawiskiem całkiem specjalnym, i klęska wojenna jest zjawiskiem także specjalnym. Powoduje ona olbrzymie osłabienie sił narodu. W końcu XVII w. Polska była państwem silniejszym od Rosji. Ale oto Polska przez dwadzieścia lat, z jedynym wyjątkiem Piłsudskiego, wciąż przegrywała wszystkie wojny. Toteż w r. 1951 jesteśmy zaledwie największym z wasali narodu rosyjskiego.

W wigilię wojny z Hitlerem wojskowi francuscy przychodzą do przekonania, że wojny tej nie wygrają, i zaczynają doradzać politykę pacyfistyczną, której byli takimi przeciwnikami za czasów Brianda. Czy zmieniło się coś w ich postawie sentymentalnej, czy Hitler wzbudzał w nich sympatię, której nie wzbudzał niegdyś Wilhelm II, jak to się czasami sugeruje w przeróżnych wystąpieniach dziennikarskich. – Broń Boże! Zmienił się po prostu stosunek sił fizycznych, tak korzystny dla Francji za Brianda, tak niekorzystny dla Francji w r. 1939.

Nie jestem bynajmniej zwolennikiem ani wojskowych, ani rządów generałów. Ale każdy kraj ma swoją specyficzną atmosferę, o której nie wolno zapominać. Otóż we Francji korpus oficerski składał się przeważnie, przez długie lata, z przeciwników régime’u republikańskiego, w tym pojęciu, w jakim określenie „republikański” było we Francji używane. III Republika od czasów Prezydenta Grévy zaczęła się solidaryzować z przeciwnikami kościoła katolickiego, z różnymi innymi ideami, które się oficerom francuskim nie podobały. W tym korpusie panował nastrój, że Francja to ojciec, a ustrój państwowy francuski, to zła macocha. III Republika „szła na lewo”, francuski korpus oficerski wierny był przekonaniom prawicowym. Ale obok tych tendencji, tradycji czy sympatii, żyła w tym korpusie inna tradycja, bardzo piękna. Oto, gdy po nieszczęśliwej wojnie r. 1871 sądzono marszałka Bazaine za kapitulację przed Niemcami i gdy podsądny powołał się na to, że przecież cesarz Napoleon III był w niewoli i że on Bazaine nie miał od kogo otrzymywać rozkazów, przewodniczący sądu, ks. d’Aumale, a więc członek rodziny, która ongi panowała we Francji, odpowiedział mu: „Pozostała Francja”.

Ten prymat Francji nad kwestią rządów, ustroju, ideologii politycznej stanowił piękną cechę francuskiego korpusu oficerskiego, którego wychowankiem był Pétain. Za czasów swej przymusowej dyktatury sprzyjał on szerzeniu ideałów konserwatywnych, których się nauczył od Maurrasa. Ale nikt dzisiaj nie sformułuje poważnie oskarżenia że Pétain skorzystał z sytuacji Francji, by wprowadzić ustrój konserwatywny, i że cieszył się z tego. Takie oskarżenie nie przychodzi nikomu do głowy we Francji. Nawet najwięksi przeciwnicy Pétalna i pétainizmu w swej polemice z polityką Pétaina nigdy się nie odrywają od terenu zagadnień międzynarodowych: wojny, zawieszenia broni, stosunku do Niemiec i Anglosasów. Wszyscy rozumieją że cały pétainizm był skutkiem, wynikiem pewnej sytuacji międzynarodowej, w której Francja się znalazła, a nie owocem jakiejś ewolucji w stosunkach wewnętrznych.

Teraz muszę zaznaczyć że powyżej wypowiedziany stosunek mój do ex-marszałka Pétaina w niczym nie pomniejsza mego głębokiego podziwu dla gen. de Gaulle’a, którego podziwiałem i podczas wojny i po wojnie. Francja w czasie swej katastrofy znalazła dwóch wielkich ludzi. Jednemu, Pétainowi, zawdzięcza, że uniknęła straszliwego losu Polski; drugiemu, de Gaulle’owi że nie straciła swego kolonialnego imperium. Gdyby nie było de Gaulle’a, Anglosasi zapewne podzieliliby się koloniami francuskimi po wojnie.

10 lipca 1940 odbyło się we Francji posiedzenie zgromadzenia Narodowego, które miało uchwalić nadzwyczajne pełnomocnictwa dla Pétaina. Te pełnomocnictwa istotnie były nadzwyczajne, nie miał takich ani w XIX ani w XX w. żaden król francuski czy nawet Napoleon Wielki. W ręce Pétalna składało zgromadzenie narodowe prawo ustanowienia nowej konstytucji „państwa” francuskiego, a więc nawet republikański charakter jej ustroju stał się kwestią otwartą. Uchwalenie tych pełnomocnictw było więc niesłychanie jaskrawą formą absolutorium dla Pétaina w sprawie zawieszenia broni z Niemcami i złożenia na niego całego ciężaru odpowiedzialności za dalsze losy Francji.

Tekst tych superpełnomocnictw brzmiał jak następuje:

„Zgromadzenie Narodowe daje wszelkie pełnomocnictwa Rządowi Republiki pod przewodnictwem i pieczęcią marszałka Pétaina do ustanowienia za pomocą jednego lub kilku dekretów nowego ustroju państwa francuskiego; ustrój ten powinien zabezpieczać prawa pracy, rodziny i ojczyzny. Prawa te będą potwierdzone przez naród i stosowane przez zgromadzenie, które powołają”.

Były to określenia mgliste i enigmatyczne; jedno było wyraźne: parlament francuski oddawał swe uprawnienia Pétainowi; zgadzał się, by marszałek wypił piwo, którego sam nie warzył. Chwila była bardzo ciężka – nikt się ani rządów ani jakiejkolwiek odpowiedzialności podjąć nie chciał.

Prawo powyższe było uchwalone przez 509 posłów i senatorów, przy 80 głosach przeciw i 19 wstrzymujących się.

Cóż to znaczy?

A no nic innego, tylko że oddanie władzy Pétainowi było dobrowolne, niewymuszone, że nie można mówić o żadnym zamachu stanu. Francuskie zgromadzenie narodowe z 10 lipca 1940, to nie żaden sejm grodzieński – żaden sołdat obcy nie stał u progu sali, w której odbywały się obrady parlamentarne. Gwiazdory polityczne głosowały przeciw Pétainowi, powtarzały gest Piłata z umywaniem rąk, ale swojej klienteli parlamentarnej kazały głosować za. Dla ludzi mających wyczucie techniki dramatów historycznych już wtedy cała sprawa była zupełnie jasna: parlamentariusze mówili do Pétaina: „Bierz władzę, ratuj Francję i nas, kompromituj się, gdy się los odmieni, ciebie rozstrzelamy, a sami zostaniemy czyści i bohaterscy”. Pétain odpowiadał na to: „Rozumiem doskonale waszą grę; aby ratować kraj, chcecie abym udawał prohitlerowca; wiem, że jeśli mi się uda, jeśli wszystko będzie dobrze, jeśli przyjdzie chwila wyzwolenia, to skażecie mnie na śmierć -ale wykonam waszą wolę, bo tego wymaga w danej chwili dobro Francji”. Wykonywać najcięższe, najmniej wdzięczne, najkonieczniejsze roboty bez nadziei na podziękowanie, to przywilej ludzi starych, to … przywilej konserwatystów.

Bo Mussolini był rewolucjonistą, Hitler rewolucjonistą, Pétain był typowym konserwatystą.

Czy Pétain byłby możliwy w Polsce. – Nie. Czy byłby potrzebny w pewnej chwili. – Tak.
W chwili gdy Francja kapitulowała, rząd polski, rezydujący wówczas w Libourne, mógłby się przyłączyć do tej kapitulacji, wysławszy oczywiście do Londynu gen. Sikorskiego, aby odegrał tam rolę de Gaulle’a. Gdyby gen. Sosnkowski podjął się roli Pétaina, Hitler by z nim pertraktował. Oczywiście, że Sikorski musiałby ogłosić w Londynie Sosnkowskiego za zdrajcę, a po wojnie naród polski Sosnkowskiego by skazał na śmierć. Ale byłoby zapewne w Polsce o kilka milionów mniej trupów, i polski organizm narodowy nie byłby tak zniszczony przez tę wojnę i przez ofiary całkowicie niepotrzebne.

Ale my mamy trochę inne pojęcie. „Vitam patriae, honorem nemini”. Z naszych generałów każdy z największą pogardą i największym oburzeniem odrzuciłby proponowaną sobie rolę Pétaina jako niezgodną z jego honorem. Ojczyźnie gotowi byli dać swe życie, ale nie swój honor.

Stanisław Cat-Mackiewicz