niedziela, 7 czerwca 2020

Spójrz w oczy Bestii… – uwaga na mikroczipy!

 
         „ I dano jej tchnąć dech w wizerunek bestii, aby wizerunek bestii zarówno mówił, jak i sprawił, że zostaną zabici wszyscy, którzy by w żaden sposób nie oddali czci wizerunkowi bestii.” – Apokalipsa Św. Jana (13,15-17)

Apokalipsa ( z greckiego apokalypsis) znaczy tyle co ,,objawienie” i zwykle ma charakter zapisu religijnego. Poprzez objawienie należy rozumieć odsłonięcie przyszłości, a więc Bożej tajemnicy. Bodajże najbardziej znanym autorem utworów apokaliptycznych jest św. Jan Ewangelista, który doświadczył swojego objawienia na wyspie Patmos, dokąd został karnie zesłany z Efezu za rządów Domicjana w 95 roku po narodzeniu Chrystusa. Trzeba też wiedzieć, że adresatami jego Apokalipsy byli przede wszystkim chrześcijanie z Azji Mniejszej, nad którymi to roztaczał swą apostolską opiekę z Efezu.

Św. Jan przepowiedział między innymi, że: (13,15-17) I dano jej tchnąć dech w wizerunek bestii, aby wizerunek bestii zarówno mówił, jak i sprawił, że zostaną zabici wszyscy, którzy by w żaden sposób nie oddali czci wizerunkowi bestii.

I wywiera nacisk na wszystkich  – małych i wielkich, i bogatych i biednych, i wolnych i niewolników – żeby im dano znamię na ich prawą rękę albo na ich czoło. I żeby nikt nie mógł kupować ani sprzedawać oprócz tego, kto ma znamię – imię bestii albo liczbę jej imienia.

Oczywiście, pierwsze pytanie, jakie większość z nas, tzw. niedowiarków, sobie zadaje brzmi: czy można przewidywać przyszłość? I czy z takiego przewidywania kiedykolwiek coś dobrego wynikło? Tym bardziej, że na świecie pełno różnych proroków, co to koniec świata co i rusz przewidują a ostatni to miał być nie tak dawno, bo na przełomie roku dwutysięcznego. Znam nawet taką polska rodzinę co sprzedała przed grudniem 2001 i wraz ze swą sektą czekała na pustyni  na Sąd Ostateczny. Tyle tylko, że Sądu nie było, a teraz to i mieszkać nie maja gdzie, co w rzeczy samej może dla nich oznaczać swoisty ,,koniec świata”. No, ale na szczęście półgłówki stanowią tylko ułamek każdego społeczeństwa, choć ostatnio jakby było ich więcej. Poza tym byle guru jakiejś sekty to nie św. Jan Ewangelista, którego słowa zostały zapisane w najbardziej poczytnej księdze w historii ludzkości – w Piśmie Świętym. A zatem, wierzyć czy też nie wierzyć w proroctwa? Czy były przepowiednie, które się sprawdziły?

Ano, królowa biblijnej Saby, położonej w południowo-zachodniej części Półwyspu Arabskiego (terytorium pokrywające sie z dzisiejszym Jemenem) trafnie przewidziała nie tylko dwie wojny światowe , ale także i to, że dzielić je będą jedynie dziesięciolecia. Poza tym dużą popularność zdobył sobie niejaki Michel de Nostre-Dame (Nostardamus) lekarz i astrolog francuski (1503-66) na dworze Karola IX. Ponoć wiele z jego wierszowych przepowiedni (Centuries astrologiques) juz się spełniło, choć z drugiej strony trudno ocenić, co się nie spełniło, bowiem ludzie są raczej jednostronni w takich ocenach. Ponadto każdy coś tam wie o innych przepowiedniach, a najlepiej ich słuchać późnym wieczorem, przy blasku świec, w gronie ludzi obeznanych z tematem i w dodatku z talentem gawędziarskim. Niemniej, jak już wspomniałem, jest różnica pomiędzy najlepszymi nawet gawędziarzem a Pismem Świętym.

W takim razie, jak sądzę, rozbiór Apokalipsy św. Jana wypadałoby zacząć od niejakiego D. Rockefellera, właściciela Chase Manhattan Bank. Tak się bowiem składa, że to właśnie Rockefeller poprzez swój bank zainwestował wiele milionów dolarów (poczynając od końca lat sześćdziesiątych) w opracowanie i wdrożenie kart kredytowych, co było pierwszym etapem na drodze do społeczeństwa bezgotówkowego. Chodzi oczywiście o to, że dużo trudniej jest kontrolować czy też zmuszać do współpracy kogoś, kto ma pod poduchą w domu kilka grubych rolek gotówki. Taki człowiek bowiem kupi sobie co chce i kiedy tylko przyjdzie mu na to ochota. Pod warunkiem oczywiście, że kasjerki w sklepach będą przyjmowały banknoty, co daj Boże, potrwa jeszcze jakiś czas. I tu, tak przy okazji, staje się oczywiste, skąd w naszym systemie prawnym (bo nie sprawiedliwości) taka bezgraniczna wręcz tolerancyjna dla zwykłych rzezimieszków, złodziei, bandytów, narkomanów, i całej reszty tej kryminalnej hołoty, która tak sprawnie i z dużym entuzjazmem plądruje nam domy oraz kradnie ciężko zapracowane pieniądze.

Chodzi oczywiście o pretekst dla wycofania gotówki z obiegu. I dlatego możni tego świata czyli ,,siły potężne, a zarazem totalnie amoralne”, nie od dziś dobrotliwie radzą nam, żebyśmy przestali wreszcie kusić zły los operując w życiu codziennym gotówką. Lepiej mieć kartę kredytową, która, jeśli nawet zrabowana, i tak nie zamieni się w pół litra, bo można szybko ją zablokować jednym telefonem. Z drugiej strony, jakby nad tym dobrze się zastanowić, to można zadać sobie pytanie: dlaczego bankier Rockefeller zainwestował tyle pieniędzy w wymyślanie karty kredytowej, a nie w opracowanie systemu publicznego bezpieczeństwa, co byłoby działaniem nie tylko znacznie bardziej logicznym, ale i o wiele tańszym? Ano, z tego co wiem, to dlatego, że nas wszystkich kocha miłością ojcowską. I dlatego jest tak bardzo zainteresowany dopracowaniem mikroczipa (bioczip), który, wszczepiony pod skórę, zastąpi nie tylko karty kredytowe ale nawet i klucze do mieszkania. Dzieje się tak, bowiem mikroczip jest w stanie wysyłać fale radiowe, które otworzą ci drzwi do domu, samochodu i kto wie, kiedyś to może nawet do kuchenki mikrofalowej. Poza tym człowiek nie będzie w stanie się zgubić, nawet gdyby tego gorąco pragnął. Jakby co, to satelita go namierzy i wyśle odpowiednią informacje  do najbliższego posterunku policji, a oni tam już będą wiedzieli, co z tym fantem zrobić. I pomyśleć, że to wszystko zawdzięczamy Rockefellerowi – niby bankier, a jakie dobre serce… Ot, ludzkie panisko.

Trzeba tu sobie także powiedzieć, że ,,sily potężne, a zarazem totalne amoralne” nie żałowały pieniędzy na detale wykończeniowe bioczipu, w tym na techniczne opracowanie zródeł jego zasilania. Swego czasu zadanie to powierzono dr. Carlowi W. Sandersowi, wybitnemu specjaliście mikroelektroniki, który odnosił znaczące sukcesy w projektowaniu mikroskopijnych urządzeń, między innymi znajdującej zastosowanie w pracy szpiegowskiej. I tu również dr. Sanders nie zawiódł, bowiem to właśnie jemu przypisuje się palmę pierwszeństwa w budowie bioczipu. I choć sam po jakimś czasie zrezygnował z dalszej pracy na tym polu, to jego elektroniczne dziecko zaczęło żyć na własny rachunek, troskliwie pielęgnowane i udoskonalane przez następców wybitnego inżyniera, którego talentu użyto przeciwko nadchodzącym generacjom. Jak bowiem powiedział dr Sanders: Pracując na mikroczipem nie mieliśmy pojęcia, że może on być użyty jako procesor do identyfikacji ludzi. Nasze dzieło miało służyć ludzkości. (…) Być może nie od rzeczy będzie tu informacja, ze dr Carl Sanders rozpoczął prace na tym polu już w 1968 roku, kiedy to powiedziano mu, że takie urządzenie ma być wykorzystane tylko i wyłącznie w medycynie.

Tak więc bioczip, wielkości ziarnka ryżu, może zawierać wszystkie istotne dla rządzącej elity informacje o dowolnym osobniku: wiek, numer identyfikacyjny, stan konta bankowego, kartę zdrowia, informacje podatkową, dane o karalności, historie rodziny, prawo jazdy, paszport, wraz z wizami, informacje o wyuczonym oraz wykonywanym zawodzie, adres zamieszkania itd. Bez bioczipu nie będzie można nic kupić ani sprzedać, bowiem sam proces dokonywania zakupów będzie zautomatyzowany, pozbawiony elementu ludzkiego. Wystarczy włożyć rękę lub głowę pod skaner, a ten znajdzie czip i potrąci nam z konta bankowego sumę, równającą się dokonanym zakupom.

I bardzo dobrze – zapewne powiedzą Politycznie Poprawne Barany oraz słudzy Sił Potężnych – bo życie każdego z nas w pewnym sensie stanie się łatwiejsze. Nie będzie musiał człowiek wracać po zapomnianą kartę kredytową, a i zakupy może zrobić kiedy chce; wszak pieniądze ma pod skóra, a nie pod stosem ręczników w bieliźniarce. Poza tym zostanie uregulowany problem z kryminalistami, albowiem już się nie schowają przed władzą. W takiej sytuacji nawet nie będzie sensu uciekać z więzienia. Tyle tylko, że od momentu wstrzyknięcia bioczipu każdy z nas staje się więźniem, choćby nawet zdawało mu się, że chodzi wolny po świecie. ktoś może powie: no tak, ale jak już zapanuje totalny globalizm, gdzie każdy będzie miał swój numer i swoje, z góry zaplanowane miejsce w społeczeństwie, nie będzie więcej wojen światowych, a nawet lokalnych konfliktów zbrojnych, które czasem bywają wyjątkowo okrutne. I pozornie wygląda to na prawdę. Tylko tyle, że zdecydowana większość konfliktów zbrojnych, przynajmniej od czasu rewolucji we Francji, poprzez obie wojny światowe aż po dzisiejsze czasy Kosowa, Iraku, Sudanu, Nikaragui itd. była i dalej jest planowana przez pewną grupę ludzi, dla których niewypowiedziane cierpienia milionów znaczą tyle co splunąć.  I to właśnie ci ludzie czy też słudzy szatana, jak mówią niektórzy, chcą nas skatalogować w jednym, jedynym celu – by zapewnić sobie nad nami niczym nie ograniczoną kontrolę, a co za tym idzie, absolutną bezkarność. A po co jacyś ludzie ciężko pracują i wydają biliony, żeby sobie to zapewnić, to już chyba czytelnikom nie musze mówić, bowiem nie od dziś wiadomo, że bezkarność jest rajem dla kryminalistów. Dlatego, jak powiadam, część społeczeństwa wierzy głęboko, że mamy tu do czynienia z dziećmi szatana i nawet, na poparcie swego zdania, są w stanie przedstawić odpowiednie passusy z Biblii. Ja osobiście nie jestem tego całkiem pewien, choć jeśli uznać absolutne zło za wymysł szatana, to rzeczywiście ci ludzie są wprost z piekła rodem.

Cóż bowiem, tak naprawdę, można osiągnąć przy pomocy mikroczipu, wszczepionego pod skórę człowieka? Po pierwsze, jak już wspomniałem. lokalizować człowieka z dokładnością do 1 metra. Poza tym zabijać nieprawomyślnych, chorych, ułomnych, inwalidów, starych ludzi czy też zupełnie normalnych, w celu kontroli populacji. Wiem, że zakłócania pracy serca i mózgu zostały juz przetestowane na zwierzętach, kiedy to absolutnie zdrowe krowy, po wysłaniu odpowiedniego sygnału, zdychały w ciągu kilku minut. Zresztą sam dr Carl Sanders mówił o tym publicznie, iż pod koniec jego pracy nad mikroczipem okazało się, że jest on w stanie, poprzez wysłanie odpowiednich fal radiowych wewnątrz organizmu, gwałtownie podwyższać stężenie adrenaliny we krwi. Poza tym, jak to już proroczo przewidział św. Jan, bez bioczipa człowiek umrze z głodu gdzieś na śmietniku, bo altruizm będzie prawdopodobnie karany wyjątkowo surowo; na pewno podobnie jak pomoc udzielana Żydom w Polsce podczas hitlerowskiej okupacji. Zaś co do wpływu bioczipu na pracę mózgu, to wygląda na to, iż w tej chwili głównym problemem, nad którym pracują pozbawieni sumienia naukowcy, jest opracowanie takiej emisji fal elektromagnetycznych, która by programowała szare komórki do takiego stopnia, iz by nie przyszło nam do głowy, by wydłubać sobie to małe świństwo z ciała.

Ciekawostką jest jeszcze, dlaczego zdecydowano sie wszczepiać bioczip na wierzchu prawej dłoni lub czole. otóż chodzi o źródło zasilania, rodzaj samoładującej się litowej baterii. I tak dr Sanders opatentował miniaturowy akumulatorek, który ładuje się pod wpływem zmian temperatury ciała w czasie wysiłku fizycznego. I co ciekawe, dwa miejsca na ludzkim ciele, gdzie te zmiany temperatur są najwyższe, to właśnie wierzch prawej dłoni oraz czoło na linii włosów. I jak tu nie wierzyć przepowiedniom? Z drugiej strony, przyszłość rodzaju ludzkiego póki co maluje się w tak czarnych barwach, że większość utworów apokaliptycznych się sprawdza. Tym bardziej, że możnai dzisiejszego świata mają swoiste poczucie humoru i na przykład superkomputer w Belgii, zdolny skatalogować każdego człowieka na świecie, nazwali ”BEAST” – Brussels Electronic Accounting Surveying Terminal. „BEAST” istnieje już od co najmniej 1975 roku i aż strach pomyśleć, jak od tamtego czasu został, na nasze nieszczęście udoskonalony.

W świetle tego wszystkiego, co tu już napisałem, staje się też zupełnie zrozumiałe, skąd u części rządzących elit i moralnych prostytutek z mediów taka zapiekła nienawiść do Pani Pauliny Hanson. Nie chodziło wcale o Aborygenów, Azjatów czy też o brak tolerancji; rzecz w tym, że Pani Paulina proponowała nam powrót do normalności. Do starych, dobrych czasów, kiedy to wymiar sprawiedliwości chronił uczciwych obywateli, nie bandytów, dzieci uczyły się szacunku dla starszych oraz dobra publicznego, rodzina była podstawa niezależną, a politycznych hochsztaplerów zanurzano w beczce ze smołą, a potem tarzano w pierzu. I właśnie ta normalność jest dla dzieci szatana największym zagrożeniem, bowiem jak to już pisałem wielokrotnie, globalizacji nie da się w żaden sposób zmieścić w naszej łacińskiej cywilizacji. Można ją zbudować tylko na gruzach i ruinach naszego duchowego dziedzictwa.

Tak więc, drodzy państwo, na naszych oczach sprawdza sie Apokalipsa św. Jana. Sprawdza się też to wszystko, co napisał George Orwell w książce „1984”, ale o tym już przy następnej okazji.