niedziela, 5 lipca 2020

Konrad Rękas: Świat jeszcze wspanialszy

 
          Charakterystyczne, że tzw. walka z pandemią nie tylko w żaden sposób nie dotyka poszczególnych punktów dotychczasowej agendy postępowej, ale wręcz służy ich wzmocnieniu.
 
I objawia się to nie tylko tym, że na jednych manifestacjach prawdopodobieństwo zarażenia się koronawirusem wynosi 100, a na innych zawsze 0 procent. Oto od strony jak najbardziej praktycznej, w miastach Zachodu trwa w najlepsze grodzenie i wyłączanie całych kilometrów ulic – nie, tym razem nie dla (?) rowerzystów i autobusów, ale oczywiście z powodu zarazy. Żeby umożliwić zachowanie ratującego życie dwumetrowego dystansu między pieszymi, no i ułatwić im stanie w kolejkach do sklepów.

Co będzie dalej? Cóż, o związku między COVID-19, a spożywaniem mięsa już chyba nawet nie ma co wspominać, to kolejna rzecz najzupełniej naukowo udowodniona. Można by w sumie jeszcze odkryć, że koronawirus przyrasta dzięki spalaniu węgla oraz w wyniku używania diesli – ale to w sumie też powinno być już oczywiste.
 
Reasumując, mamy więc mieć świat zorganizowany postępowo, bez motoryzacji, bezmięsny, z obowiązkowymi szczepieniami, z technologią 5G absolutnie niezbędną wobec przeniesienia niemal całej nieprodukcyjnej części gospodarki do wirtuala i w oparciu wyłącznie o wirtualny pieniądz. I wszystko WYŁĄCZNIE dla naszego zdrowia i TYLKO z powodu pandemii.
 
Przepraszam, ale czy to Państwu czegoś nie przypomina?
 
Nie wiem, czy ktoś miał to wymyślone od początku, czy tylko umiejętnie wykorzystuje mechanizm, który zadziałał. Z pewnością jednak wszyscy ci, którzy wieszczyli odwołanie lub przynajmniej opóźnienie nadejścia Nowego Wspaniałego Świata – mogą już otworzyć oczy.
Jesteśmy u bram. Nogą za progiem.
 
Do czego potrzebowaliśmy wampirów?
 
A czemu nie stawiono oporu? Sama konstatacja, że ze strachu – jest tylko połową odpowiedzi. Jakie jest bowiem wewnętrzne źródło tego lęku i tak wielkiej nań podatności? Ba, okazuje się wszak nie po raz pierwszy w historii ludzkości, choć faktycznie z niespotykanym dotąd natężeniem, że społeczeństwa, zwłaszcza syte i niezagrożone bezpośredniości wojną – wcale nie chcą żyć bez strachu. To znaczy twierdzą, że chcą, ale to oczywista nieprawda. Jak się okazuje, człowiek nie może istnieć bez tego niepokoju, dreszczyku, który niegdyś zapewniały ludzkości wampiry i wilkołaki.
 
Stąd właśnie te wszystkie dziury ozonowe, efekty cieplarniane, epi- i pandemie, terroryzm… Świat zachodni odrzuca i nie chce przyjąć do wiadomości, że przy wszystkich swych niesprawiedliwościach i wewnętrznych czynnikach rozkładu – żyje w strefie (geograficznej i czasowej) względnego komfortu, wykraczającego poza wszystko, co uzyskano wcześniej w dziejach. Chce zatem, wręcz domaga się opowieści, że to tylko pozór, że wróg/klęska są tuż za rogiem – przy czym oczywiście szuka ich nie za tymi rogami, zza których naprawdę mogą nadejść realne zagrożenia.
 
Świat chce także czuć, że nie dostaje tego wszystkiego za nic, za, darmo, chce opowieści jakie to wyrzeczenia musi ponosić, by swój komfort utrzymać. Cóż z tego jednak, skoro z prawdziwymi wyrzeczeniami – powszechnie myli jakieś codzienne absurdalne minikomplikacje, mające dać alibi: "Proszę, my (to znaczy ty też, nie ma, że nie chcesz!) też poświęcamy się dla klimatu/walki z chorobą/pokonania terroryzmu". Ludzkość zarazem przeczuwa, że żyje w Matrixie, jak i sama go sobie tworzy, by uśmierzyć swój dekadencki, schyłkowy niepokój, że to wszystko przecież kiedyś musi p…ć! Opowieści o klimatycznym końcu świata za 10 lat czy pomorze koronawirusowym – są więc tylko echem, przeczuciem katastrofy. I jak to echo – myli nas skąd przychodzi…
 
Konduktorzy pociągu postępu
 
A dokładniej – nadjeżdża, niczym rewolucyjna pancerka Lejby Bronsztejna. Weźmy o to jednostkowy przykład, jeden z wielu mających dziś rangę symbolu. Oto David Starkey – brytyjski historyk, autor poczytnych prac o czasach Tudorów (konsultant także słynnego serialu), noszący zasłużone miano "najmniej uprzejmego dyskutanta" (jakże mu go zazdroszczę!), faktycznie krzykacz, agresor, hałaśliwy wróg Pana Boga i gej demonstracyjny – przestał być ulubieńcem liberalnego salonu. W ostatniej dyskusji o BLM rozdrażniony warknął bowiem, że "niewolnictwo nie było ludobójstwem! inaczej skąd by się wzięło tylu cholernych czarnych w Afryce i Brytanii?!". Upierał się także, że "o niewolnictwie nie wspominaliśmy dotąd bez przerwy dlatego, żeśmy je znieśli 200 lat temu". W rezultacie niemal cały establishment polityczny, medialny i naukowy UK zajmuje się właśnie potępianiem tych wypowiedzi.
 
Cóż, w obecnej sytuacji Zachodu dziwić mogłoby co najwyżej, że Starkey tak długo się uchował. Czemu jednak warto się zatrzymać na tym przypadku? Bo to kolejny już raz, gdy nowa fala rewolucyjno-świadomościowa gruchocze bohaterów poprzednich przybojów. Tak jak feministki bronią się dziś przed gendryst(k)ami – tak oto wojujący gej i antyklerykał wypada z pociągu postępu, wyrzucany przez konduktora antyrasizmu!
 
Poprzednie doktryny wykonały swoje zadanie, teraz czas na wzmocnienie przekazu wykorzenienia i praktyki nie tylko nowych narodów, ale i nowej ludzkości. Jednobarwnej, jedno- bo wszechpłciowej, jednoideologicznej, a w efekcie i jednolicie zarządzanej. A najzabawniejsze, że proces to znacznie bardziej… rasistowski od szczególarstwa jakiegoś starego pierdoły. Wszak docelowo czarna duma będzie zapewne niedozwolna tak samo, jak i biała. I cały ten transoliwkowy świat będzie już bez żadnej dumy i godności zap…ł w jednej, wielkiej, szczęśliwej globalnej korporacji. Z drugiej zaś strony, z faktu, że rewolucja jak zwykle pożera własne dzieci – nie wynika przecież bynajmniej, by akurat im należało jakoś szczególnie współczuć…
 
Wszystkie te procesy wypada traktować łącznie, tak ze względu na dość ewidentną wspólną genezę, stosowane metody, jak i cel, do którego nas wiodą: od makroekonomii – po funkcjonowanie gospodarstwa domowego, od naszych ulic – po nasze łóżka i stoły, przez naszą pracę – po każdą pozostałą minutę życia i jej wypełnianie, każdą odmianę przymusu, obowiązku i przyjemności w najdrobniejszym nawet aspekcie uregulowaną i przykrojoną według jedynie obowiązującego wzorca.
 
Jedna norma. Jedna ideologia, Jedna rasa. Jedna wszechpłeć. Powszechna organizacja. Totalna inwigilacja. I jedna nad tym wszystkim korpowszechwładza. Witamy w nowym świecie.
Jest jeszcze wspanialszy niż nam się kiedykolwiek śniło…
 
Konrad Rękas