poniedziałek, 10 sierpnia 2020

Karol Kilijanek: Wymazali nas


 

               Dopiero sierpień, a rudy minister już wziął się za rozkręcanie drugiej fali „korona-paniki i pandemio-psychozy”. Dzień po dniu, rekord po rekordzie liczby zakażeń, rzekomo śmiercionośnym wirusem i już wracamy do obostrzeń. Maseczki, kwarantanny, kontrole, mandaty… chleb powszedni pierwszej fali wraca na nowo podczas kolejnej odsłony afery wszechczasów. Poprawka egzaminu z wolności właśnie się rozpoczyna.
 
A już było tak dobrze. Premier Morawiecki krzyczał do tłumów: „Już teraz nie trzeba się jego [wirusa] bać. Trzeba pójść na wybory. Tłumnie. (…) Wszyscy. Zwłaszcza seniorzy!” No, skoro premier, niczym prawie-ewangelista, ogłosił tak dobrą nowinę, to jak można było wątpić? Minister Szumowski też jakoś zniknął z ekranów. Pojechał na zasłużony urlop, a zamiast jego zwisających pod oczami worków, można było obserwować jego zwisający brzuszek. Aż tu nagle wróciły i worki pod zrudziałymi brwiami i prawie-ewangelista, jak się okazało, głosił prawie-dobrą nowinę, a jak wiemy skądinąd, prawie może oznaczać wielką różnicę. Słowem, skończyły się wybory, niech żyją obostrzenia. Zupełnie jak w Serbii, ale tam ludzie wyszli na ulice, w Polsce zaś, założyli maseczki.

Posłuszeństwo Polaków w czasie tej fałszywej pandemii jest zdumiewające. Wszyscy nagle robią to, czego chce rząd. Nie liczy się już nawet odmienność poglądów politycznych. Co prawda słyszy się od wyborców lewicy czy PO, że rząd źle zarządza kryzysem, jest niekompetentny i takie tam frazesy bez treści, wyczytane w nagłówkach niektórych gazet. Nikt jednak nie kwestionuje zagrożenia, nie pyta o zasadność działań, nie narzeka na dyktatorskie już nie zapędy, ale konkretne i konsekwentne działania. Jeśli rząd mówi o ośmiuset zakażeniach, to wszyscy jednym tchem powtarzają tę informację. Nikt nie pyta ile wśród nich jest wyników fałszywie dodatnich. Po co pytać? Lepiej się bać. Jest fajnie – zupełnie jak w jakimś dobrym horrorze na Netflixie i to z nami w roli głównej! To lubię! Gdyby jednak przypomnieć sobie słowa ministra zdrowia z kwietnia, z wywiadu dla RMF FM, gdzie mówił, że jeśli byśmy przetestowali całą Polskę, to „zgubilibyśmy prawdziwie dodatnie wyniki w ogromnej rzeszy fałszywych dodatnich”, to może inaczej wyglądałoby nasze podejście do liczb, podawanych w mediach głównego ścieku? Cóż, redaktor Mazurek, prowadzący ten wywiad, nie był zainteresowany dopytaniem o skuteczność testów, a w związku z tym zasadność działań podejmowanych na podstawie ich wyników. To takie oczywiste: wielka ilość testów fałszywie pozytywnych. Po co drążyć temat? Jak minister chlapnął, to przynajmniej czujny redaktor szybko zmienił temat, a ludzie, próbujący ratować się przed bezobjawową chorobą, i tak nie zwrócą uwagi.
 
Polacy nie reagują na zabieranie im wolności. Czy aż tak przyzwyczaili się do niewoli? Aż tak boja się śmierci? Czy są aż tak głupi, że nie widza, co się dzieje? Dziś wielu Polaków bierze brak aborcji na życzenie czy małżeństw homoseksualistów za przejawy braku wolności, ale maseczka i szpieg na smartfonie już są okej! Trzeba mieć standardy, nieprawdaż? Niezwykłe, jak naród daje sobie wchodzić w życie rodzinne, wesela i pogrzeby i nie pyta nawet czy to zasadne? Pozwala się dezynfekować bez zakażenia i impregnować na prawdę, nie pytając do czego to ma prowadzić. Nie zastanawia się, czy to w ogóle coś zmienia, poza zakresem władzy rządu i granicą akceptowalnych zachowań organów państwa wobec obywateli? A może Polakom tak spodobały się maseczki i niewola, jak demokracja konfederatom? Może za nadto zasiedzieli się przy tym Piotrusiu, że nie tęskno im już do brydża?
 
Jak napisał Redaktor Naczelny naszego portalu, Covid-19 to test na wolność. Pierwszy oblaliśmy. Co zrobimy z poprawką? Wyniki pierwszych zadań nie wyglądają obiecująco. Donosicielstwo kwitnie. Komuna byłaby zachwycona, widząc, że ORMO tworzy się samo po wypuszczeniu w dziennikach telewizyjnych alarmujących informacji, które potwierdzenie znajdują jedynie w tych samych wydaniach tych samych dzienników.  Z pewnością dla wielu wykonany skrycie telefonik do Sanepidu czy na policję to powrót do młodości. Dreszczyk emocji dostarcza wrażeń, a pompatyczna nazwa: „spełnienie obywatelskiego obowiązku” – splendoru bohatera. Ileż trzeba zabiegów, żeby upadek obyczajów ubrać w piórka godności. Jak nisko trzeba upaść, aby poczucie godności drugiego, brać za zagrożenie?
 
Czwarta władza ma się świetnie. Im mniej sprzedaje się książek i czasopism, tym lepiej ma się gapienie w telewizor i tym gorzej ciekawość, co jest poza nim. Nie ważne stało się to, co ludzie widzą wokoło. Ważne, co im mówią media. Patrząc na otaczający nas świat, nie da się dostrzec pandemii. Ludzie spotykają się, bawią się, podróżują, pracują i nie umierają masowo na wirusa, który miał być tak groźny, że warto było zamrozić gospodarkę, zadłużyć kraj jeszcze bardziej i pozbawić obywateli ich praw. Mimo to nie jest łatwo znaleźć człowieka, który zaprzeczy problemowi kreowanemu przez media. Przekaz medialny nie jest już materiałem podanym pod rozwagę, lecz nie budzącym wątpliwości objawieniem. Tak powiedzieli w telewizji, wiec coś musi w tym być. Cóż, z tym nawet bym się zgodził. Coś jest. Różnica polega na zrozumieniu zawartości tego „czegoś”. Korona-panika, o dziwo, powoduje także pozytywne przesunięcia w statystykach. Wszyscy chyba wiemy, że mamy mniej zgonów niż w zeszłym roku. Jak na rok z pandemią śmiercionośnego wirusa – niezwykłe, nieprawdaż? Nie ma także zajęć w państwowych szkołach, na czym wiele dzieci może realnie zyskać. Nie ma to jak porządna przerwa w indoktrynacji i zaśmiecaniu dziecięcych umysłów. 
 
Da się zauważyć, że rudy minister od bezobjawowej choroby lubi cząstkę „wy”. Mówi, na przykład, o „wyszczepieniu” Polaków lub o „wymazywaniu” koronawirusa. Ja dodałbym jeszcze kilka innych słów zaczynających się od „wy”, które kojarzą mi się z obecną sytuacją. Na przykład „wyśmiać”, łączy mi się z tym, co premier i minister robią rozmawiając o Polakach, gdy kamery nie patrzą. „Wymagać”, kojarzy mi się z podwójnymi standardami nakazów rządowych, o które też prawie nikt nie pyta. Na przykład maseczki, które muszą nosić zwyczajni obywatele, nie są obowiązkowe dla ministra. „Wyniszczać”, kojarzy mi się z procesem, któremu poddawana jest polska gospodarka i społeczeństwo. „Wyszczepiać” oznacza chyba, w rozumieniu ministra, podanie szczepionki, stworzonej w ekspresowym tempie, o niewiadomym składzie i działaniu oraz nieznanych skutkach ubocznych, ale poza tym i tak jeżącym włos na głowie znaczeniu; dodałbym jeszcze, że tak samo można powiedzieć o działaniach podjętych dla zabezpieczenia od wścieklizny psów na jakimś obszarze. „Wytresować” doskonale odpowiada sposobowi postępowania z obywatelami naszego kraju w celu przekonania ich do postępowania zgodnego z linią rządu. A że linia naszego rządu jest słuszna, to lepiej mu się nie sprzeciwiać, bo może i nie oberwie się od razu batem tresera, ale mandatem już na pewno. Natomiast „wyzucie”, chociażby z godności, pasuje mi idealnie do stanu, w jakim znajdują się obecnie Polacy.
 
Na koniec można dodać jeszcze najwięcej chyba znaczący wyraz z ulubioną cząstką ministra zdrowia – „wymazać”. Częściowo  tylko dotyczy to koronawirusa, nie wiadomo zresztą na ile wiarygodnie, ale za to wszystkich, i to z imponującą skutecznością, wymazano z rejestru ludzi wolnych. Każdemu z nas wymazano godność. Wielu z nas wymazało sobie także zdrowy rozsądek, zanim jeszcze ktokolwiek spróbował to zrobić za nich. Jest jeszcze jedno „wy”, jakie przychodzi mi do głowy, ale nie ma już żadnego związku z ministrem Szumowskim. Jest to „wymodlić”. Wymodlić cud, bo tylko on może sprawić, że Polacy nie zostaną wymazani na dobre i to wcale nie ze względu na obecność koronawirusa. 
 
Karol Kilijanek