poniedziałek, 3 maja 2021

Z dawna Polski Tyś Królową, Maryjo!

 

            – Dlaczego nie nazywasz Mnie Królową Polski? Ja to królestwo bardzo umiłowałam i wielkie rzeczy dla niego zamierzam, ponieważ osobliwą miłością do Mnie płoną jego synowie. (…) Jestem Królową Polski. Jestem Matką tego narodu, który jest Mi bardzo drogi, więc wstawiaj się do Mnie za nim i o pomyślność tej ziemi błagaj nieustannie…

Słowa powyższe, dobrze znane czytelnikom naszego portalu, wypowiedziała Matka Boża do włoskiego jezuity o. Juliusza Mancinellego, gdy 14 sierpnia 1608 roku podczas modlitwy wychwalał ją różnymi tytułami. Przesłanie Maryi jest dla Polaków niezwykle krzepiące. Tym bardziej, że nie jest to uwarunkowana zapowiedź, a stwierdzenie faktu. W świetle słów Bożej Rodzicielki nikt nie może twierdzić, że to skłonni do megalomani Polacy uzurpowali sobie prawo do nazywania Maryi swoją Królową, gdyż to Ona sama włożyła na Swe skronie polską koronę, znajdując nad Wisłą, Bugiem, ale także Dnieprem, wiele serc płonących do niej miłością.

Może jakiś sceptyk powie, że niezbyt szczęśliwe to panowanie, skoro niespełna dwa wieki później Rzeczpospolita padła łupem zaborców i znikła z mapy Europy. To błędne myślenie. Bożą pedagogikę możemy poznać choćby na przykładzie dziejów Izraela: błogosławieństwo, gdy naród żyje miłością do Boga i jego brak, gdy zadufany w sobie, zapomina o powinnościach wobec Stwórcy. Przecież to nie Bóg zakuł Polskę w kajdany, ale grzechy obywateli: pycha, chciwość, skłonność do anarchii, itp. Gdy spojrzymy na historię Rzeczypospolitej Obojga Narodów, możemy nawet dojść do wniosku, że Bóg wielokrotnie ratował Polskę, błogosławiąc jej wodzom, którzy zwyciężali nad przeważającymi siłami wroga, mając do dyspozycji wojsko nieliczne i słabo wyposażone. Ile jednak można tolerować: pychę i chciwość… Boża cierpliwość też ma swoje granice.

To nie Maryja opuściła naród, to Polacy jak te panny głupie z ewangelicznej przypowieści, ufając, że płomień wolności będzie się palił, nawet jeśli nie doleją do niego oliwy w postaci pracy nad sobą, wyrzeczeń, poświęcenia i bojaźni Bożej doprowadzili Rzeczpospolitą do katastrofy.

Jednak mimo tragedii 1795 roku Maryja nie zapomniała o swoich poddanych. Najbardziej spektakularnym przejawem Jej opieki były niewątpliwie objawienia w Licheniu oraz w Gietrzwałdzie, które podtrzymały na duchu naród polski, trwający mimo prześladowań pruskich i carskich przy prawdziwej wierze i miłości Ojczyzny.

Wreszcie w 1918 roku nadeszła wyczekiwana niepodległość. Przyniosła ją niezwykła koniunktura polityczna, a utrzymała wiara, poświęcenie i modlitwa. Mam tu na myśli oczywiście wojnę polsko-bolszewicką, podczas której zawiodły ludzkie plany na pobicie bolszewików na Ukrainie, a triumf przyszedł, gdy armia polska była na skraju katastrofy, dzięki intensywnym, prywatnym, ale przede wszystkim publicznym modłom, wznoszonym w intencji wybawienia Ojczyzny.

Relacje z epoki mówią wręcz o osobistej obecności Maryi na froncie pod Warszawą. To postać Bożej Rodzicielki dostrzeżona na niebie przez bolszewickich bojców miała spowodować wybuch paniki w szeregach napierających na Warszawę oddziałów armii rewolucyjnej. Skrupulatnie zgromadzona przez marszałka Józefa Piłsudskiego i Sztab Główny grupa manewrowa nie natrafiając na poważniejszy opór ścigała zdemoralizowanych rozbitków.

Lecz co dalej? Jaka przyszłość czeka nasz kraj? Aby zastanowić się nad tym pytaniem cofnijmy się jeszcze raz do czasów rozbiorów. 15 sierpnia 1850 roku (wymowna data!) w Lesie Grąblińskim Bolesna Królowa Polski objawiając się z Białym Orłem na piersi przekazała Mikołajowi Sikatce pełne nadziei proroctwo:

– Ku zdumieniu wszystkich narodów świata, z Polski wyjdzie nadzieja udręczonej ludzkości. Wtedy poruszą się wszystkie serca radością, jakiej nie było przez tysiąc lat. To będzie największy znak dany narodowi na opamiętanie się i ku pokrzepieniu. On was zjednoczy. Wtedy na ten kraj – udręczony i upokorzony – spłyną wyjątkowe łaski… Młode serca się poruszą. Seminaria duchowne i klasztory będą przepełnione. Polskie serca rozniosą wiarę na wschód i zachód, północ i południe. Nastanie Boży pokój. Jeśli naród polski się poprawi, będzie pocieszony, ocalony, wywyższony, za przykład dawany innym narodom. Gdy Naród będzie miał świętych, cały może być uratowany…

Wydaje się, że to zapowiedź aktualna właśnie teraz. Z Polski wyszła już w świat iskra, której imię Kult Bożego Miłosierdzia. W walce z komunistyczną dyktaturą Polacy przylgnęli do Kościoła, który był ucieczką i głównym punktem oporu wobec bezbożnej komunistycznej dyktatury. (...) Ale nad Europę i Polskę nadciągnęły nowe czarne chmury dechrystianizacji. A więc walka dopiero się zaczyna.

W pole wyszli już harcownicy: świadomi zagrożeń kapłani, środowiska katolików świeckich, wierne tradycji media katolickie, świadomi obowiązków płynących z wiary politycy. Mało nas. Ale wojna jest totalna i rozgrywa się nie tylko na poziomie społecznym, lecz także w duszy każdego Polaka. Nie brak bowiem i w Polsce zaprzańców, którzy gotowi są bluźnić nawet Królowej Polski, czego ostatnim, bolesnym przykładem jest profanacja w Płocku, gdzie sodomici rozpowszechniali częstochowską ikonę Niepokalanej z aureolą zamienioną w symbol ruchu LGBT.

Cała nadzieja w tym, że Maryja jeszcze nie abdykowała i wciąż czeka na zaproszenie, by przyjść nam z pomocą i zwielokrotnić nasze siły. W zamian żąda podporządkowania się woli Jej Syna, czynienia pokuty, modlitwy, pracy nad sobą oraz apostolstwa w najbliższym środowisku. Nie przypadkowo w przesłaniu powierzonym Mikołajowi Sikatce Królowa Polski podkreśliła, że potrzeba nam świętych matek, które mogą wychować dla kraju nowych świętych. Przecież, jak zauważył pewien wysoko postawiony wódz rewolucji – o wszystkim decydują kadry. Postarajmy się więc, w odpowiedzi na apel Maryi, dostarczyć niezbędnych kadr katolickiej Kontrrewolucji.

Adam Kowalik 

Za: https://pch24.pl/z-dawna-polski-tys-krolowa-maryjo/