wtorek, 18 czerwca 2013

PRZEDSZKOLE NARODU - Robert Larkowski



PRZEDSZKOLE? A JAKŻE!
Nasze kochane władze traktują nas jak dzieci, którym ciągle trzeba podcierać tyłki, poprawiać śliniaczki i przeprowadzać przez ulicę, bo się ufajdamy kupą, wysmarujemy sobie gębusie kaszką manną albo wpadniemy z głupoty pod ciężarówkę z burakami. Tego nam nie wolno, na tamto jesteśmy za mali, a w tym jeszcze musimy się słuchać tatusia.

Teraz rzekomo nie dorośliśmy do referendum w kwestii wprowadzenia euro, co oświadczył wszem i wobec wielebny cudotwórca Donaldinio Tusk: „Nie widzę sensu referendum w sprawie przystąpienia do strefy euro. To tak, jakbyśmy pytali, czy nadal chcemy być w Unii Europejskiej(...)Referendum w tej sprawie już się odbyło razem z referendum akcesyjnym(...) Jak ono miałoby brzmieć? Mamy spytać o rok czy datę dzienną? A następny dzień po tej dacie będzie dobry czy nie?[to o trudnościach ze sformułowaniem referendalnego pytania]Ja bym chciał, żebyśmy jasno stawiali swoje cele. Jeśli PiS jest przeciwny wejściu do strefy euro w jakiejś przewidywalnej perspektywie, powinno to jasno powiedzieć. I wtedy będziemy czekali na taką sytuację w parlamencie, która umożliwi zmiany w konstytucji”.
Drogi panie, Wielka Brytania, Dania i Szwecja są w UE z własną walutą narodową, a więc nie siej pan paniki wśród eurofili, że referendum dotyczące euro jest zagrożeniem dla waszych posadek w Brukseli i Strasburgu – czyli niesie perspektywę wyjścia Polski z unijnych lochów. Wiadomo, iż kto dał się tam wciągnąć, ten jest skazany na tkwienie z rączką w trybach, chyba że unijną maszynerię trafi szlag kompleksowo i odgórnie, na co my – nieświadome tragedii dzieciątka - oczekujemy z utęsknieniem. Nie opowiadaj pan bajek, iż referendum akcesyjne w sp. wejścia do UE załatwiło nam przymus narzucenia sobie euro. Wymienione państwa, pomimo przeprowadzenia referendów akcesyjnych, zapytały dodatkowo swoje społeczeństwa, czy chcą ogólnoeuropejskiej waluty. Skąd u pana i kolegów ten strach przed każdym pytaniem narodu o zdanie? Przecież robicie na okrągło badania opinii publicznej, z których wynika, że 80-90 procent Polaków uwielbia Unię Europejską, a 70-75 proc. marzy o euro. Albo stumaniliście duże dzieci na amen i jest to faktycznie prawda, albo produkujecie lipne sondaże i drżycie na samą myśl o bezpośredniej konfrontacji ze społeczeństwem w postaci kolejnego referendum. Od 1989 roku przeprowadzono zaledwie trzy referenda (prywatyzacyjno-uwłaszczeniowe, konstytucyjne i unijne), co świadczy o tym, iż okrągłostołowa władza odczuwa nieprzeparty lęk do tego najwyższego i najwiarygodniejszego aktu wyrażania decyzji obywateli w demokracji. Przyzwyczailiście się, panowie magnaci, do odklepywania czterolatek przy urnach, gdzie wszystko jest ustawione i zawsze z grubsza wiadomo, że za każdym razem wygracie wy lub wasi kumple, czyli kolejne elementy układu neosolidarnościowo-postkomunistycznego. Referenda też ustawialiście pod siebie, ale w ich wypadku istnieje większe niebezpieczeństwo od wyborów, iż coś nie pójdzie po waszej myśli. To nie przypadek, że w Szwajcarii, gdzie przeprowadza się najwięcej referendów, nikt nie chce słyszeć o UE, wspólnej eurowalucie, uczestnictwie w międzynarodowych awanturach wojennych pod auspicjami USA i tym podobnych dziwactwach. Pewnie dlatego Szwajcarzy cieszą się takim dobrobytem i wolnością obywatelską.
Pan Donaldinio sam struga niedorozwiniętego małolata, gdy nie może rozwiązać dylematu, jak ma brzmieć referendalne pytanie. Nie wie pan, to ja podpowiem; pytanie - CZY JESTEŚ ZA WPROWADZENIEM EURO i dwie odpowiedzi na kartce - TAK albo NIE(niepotrzebne skreślić). Skomplikowane, nieprawdaż? Oczywiście Tusk plącze te węzły maksymalnie, ponieważ dla niego nie ma opcji na NIE. Jego interesuje jak najszybsze narzucenie Polsce euro, zaś alternatywą jest tylko dylemat – zrobić to jutro czy pojutrze. Sprawa się właściwie wyjaśniła. To nie my jesteśmy przygłupimi dziećmi, lecz nasza władza kochana, która zamiast prostej drogi równą ścieżką, chce nas koniecznie ciągnąć za sobą poprzez bagna, chaszcze, dno i wodorosty. Przyjemnej wędrówki, a od Polaków się odczepcie!
W jednym Donaldinio Tusk ma rację. Niech PiS jasno określi swoje stanowisko w sprawie euro. PiS-mani tumanią własny elektorat, bo oficjalnie chcą zajść trochę w ciążę(być za euro) i jednocześnie zachować dziewictwo(sprawiać wrażenie, że są przeciw). Zachowują postawę bobasa, który nie widzi różnicy między lampką nocną a słońcem. Oni mogą sobie na to pozwolić, na pensje i poziom bytowania nie narzekają. Dziwić się należy ich elektoratowi, mającego PiS za niezłomną prawicę narodową i wroga liberalizmu. Tymczasem „kaczyści” nie przestali być lustrem PO-platfusów i niezmiennie posiadają wiele wspólnych punktów stycznych, które tworzą PO-PiS. Jest to o tyle ciekawe i zastanawiające, iż konflikt o euro może stanowić dla sypiącego się wewnętrznie PiS-u ostatnią nadzieją na sformowanie zjednoczonej i silnej prawicy. Wystarczy opowiedzieć się zdecydowanie przeciwko euro i za zachowaniem narodowej waluty, co zmusi Platformę do szukania aliansu z SLD w celu zmiany konstytucji i osłabienia siły prezydenckiego weta. PO skompromituje się ścisłymi związkami z Sojuszem, zaś on sam rozpadnie się na frakcję soc-liberalnych populistów(którzy zasilą PO) i marginalnych, fundamentalistycznych socjalno-obyczajowych lewaków. Wytworzy się sytuacja idealna dla PiS, jeżeli jest to faktycznie ugrupowanie prawicowo-konserwatywne z wątłym skrzydłem narodowym. Są to jednak płonne nadzieje, albowiem PiS ideowo i programowo tkwi w liberalno-korowskim przeciągu i nigdy otwarcie nie opowie się przeciwko euro, a tym bardziej za efektywnym, strukturalnym osłabianiem anglosaskiej i niemiecko-frankofońskiej Unii Europejskiej. Dzieci niech nadal żyją złudzeniami, a dorośli wezmą się za szukanie prawdziwie polskiej prawicy.

                                                                                                                 ROBERT LARKOWSKI