1.Kim był Leon Degrelle
Leon Degrelle urodził się on 15 czerwca 1906 roku w Bouillon w
Walonii, u stóp zamku, z którego wyruszał na krucjatę słynny Gotfryd, a
zmarł w wieku prawie 88 lat w Wielki Czwartek, 1 kwietnia 1994 roku na
wygnaniu w Hiszpanii. Pochodził z francuskiej rodziny katolickiej, która
osiedliła się w nadgranicznym miasteczku na początku stulecia na skutek
prześladowań religijnych we Francji. Miał 8 braci i sióstr.
Skromne życie w wielodzietnej rodzinie było dlań prawdziwą szkołą pracy,
wytrwałości, przywiązania do ziemi, ale i miłości rodzinnej,
solidarności, szacunku do tradycji.
W 1924 roku Degrelle wstąpił na renomowany katolicki uniwersytet we
flandryjskim Lowanium. Bardzo szybko okazało się, że przeznaczony mu
jest nie spokojny żywot bibliotecznego szczura, ale raczej wir polityki i
życie publiczne. Degrelle pozostawał wówczas pod wpływem Akcji
Francuskiej i myśli politycznej Karola Maurrasa, podobnie jak cała
ówczesna młoda inteligencja belgijska: autor "Enquete sur la monarchie"
wygrał w 1926 roku w plebiscycie studenckim na najpopularniejszy
"autorytet moralny". Te sympatie oraz wpływ znanego kapelana młodzieży
studenckiej, ks. prałata Picarda, sprawiły, że Degrelle wstąpił do
Belgijskiego Stowarzyszenia Młodzieży Katolickiej. Tam właśnie zdobywał
pierwsze ostrogi w polityce i stawiał pierwsze kroki w dziennikarstwie,
choć jak sam twierdzi, prawdziwą szkołą polityki były dlań studenckie
... żarty. Nie chodzi tu o jakieś spontaniczne swawole, ale raczej o
doskonale zaplanowane i wyreżyserowane happeningi na długo absorbujące
opinię publiczną. Niektóre z psikusów miała na ustach cała Belgia, jak
np. proces studenckiego pisma "Avant garde", którego Degrelle był
naczelnym, ze spadkobiercami rodziny Dumas. Pismo to zamieszczało na
swych łamach powieść w odcinkach sygnowaną Aleksander Dumas, wnuk. Po
pewnym czasie redakcja otrzymała z Francji pozew sądowy spadkobierców,
który skwapliwie zamieściła.
Do występowania w imieniu rodziny Dumas udało się zwerbować najlepszych
liberalnych adwokatów, a proces stał się główną atrakcją w prasie
ogólnokrajowej. Dopiero na sali sądowej okazało się, że i powieść i
pozew są sfingowane, a prawdziwe jedynie przygotowane przez mistrzów
palestry napuszone mowy obrończe. Śmiała się cała Belgia, a sędziowie
nie potraktowali autorów żartu zbyt surowo w obawie przed posądzeniem o
brak poczucia humoru.
Na marginesie nie sposób nie przypomnieć, że w tym samym czasie w
Paryżu w podobny sposób żartowali sobie młodzi ludzie z grupy skupionej
wokół Roberta Brasillacha, którzy zebrali wśród francuskich deputowanych
spore poparcie dla biednych, prześladowanych Poldewian, narodu
nieistniejącego. Poczucie humoru jest niewątpliwie jednym z
nieodłącznych elementów stylu faszystowskiego.
Degrelle cały czas zbierał doświadczenia i dojrzewał do tego, by po
okresie działalności prasowo - publicystycznej wystąpić na scenie
politycznej. Dużo podróżował, zarówno po kraju, gdzie na własne oczy
mógł przekonać się o nędzy zwykłych ludzi, jak i za granicę. W 1930 roku
wybrał się do ogarniętego powstaniem i antykatolickimi prześladowaniami
Meksyku, gdzie Cristeros toczyli walkę z popieranym przez Stany
Zjednoczone marksistowskim rządem Callesa.
Jego reportaże z ponad trzymiesięcznego konspiracyjnego pobytu u boku
meksykańskiej młodzieży katolickiej odniosły wielki sukces, także w USA.
Talenty urodzonego przywódcy i organizatora sprawiły, że po powrocie z
Meksyku władze kościelne powierzyły Degrelle'owi stanowisko dyrektora
katolickiego wydawnictwa Christus Rex. Wegetująca do tej pory oficyna
pod jego wpływem szybko przekształciła się w prosperujący koncern
wydawniczy. Jego sposób działania był nowatorski i bardzo przypominał
to, co w Polsce na innym polu robił św. Maksymilian Kolbe.
Młody dyrektor nie wahał się dla sprawy używać wszelkich dostępnych
środków i jako pierwszy zaczął wydawać ilustrowane pisma, tygodniki i
wysoko nakładowe dzienniki: francuskojęzyczne "Rex" i "Pays réel" oraz
flamandzki "Vlan!". Degrelle wiedział już wtedy czego chce. Wiedział, że
jego przeznaczeniem jest walka polityczna. Jednym z czynników, które
popchnęły go do działania była niewesoła sytuacja gospodarcza i
polityczna kraju. Po kryzysie z 1929 roku, którego skutki dotarły do
Europy w 1930 r. wiele rodzin w Belgii, zwłaszcza w środowisku
robotników wielkoprzemysłowych popadło w niespotykaną dotąd biedę. W tej
sytuacji ideologia marksistowska zaczęła zdobywać coraz większe wpływy
tym bardziej, że tradycyjne partie katolickie były najczęściej powiązane
z wielkim kapitałem i finansami i nie troszczyły się o zwykłych ludzi. W
tym aspekcie dwudziestolecie międzywojenne w większości krajów
europejskich wyglądało podobnie: korupcja polityków, skandale finansowe,
dekadencja moralna i polityczna elit itp.
Degrelle bez wahania przystąpił w wydawanych przez siebie pismach do
ataku na członków establishmentu wszelkiego autoramentu, w tym także
nominalnie katolickich, co zrodziło nieufność ze strony części
hierarchii.
W takiej sytuacji w 1935 roku Degrelle zdecydował się na
usamodzielnienie i na bazie wydawnictwa utworzył ruch, który wziął odeń
nazwę - Rex. Od samego początku rexizm jawił się jako ruch
nonkonformistyczny i antysystemowy, który definiował się nie jako partia
polityczna, ale właśnie jako ruch. Ideologia rexistowska była zupełnie
nową jakością na scenie politycznej: jego celem nie była przebudowa
struktur państwowych zgodnie z abstrakcyjnymi założeniami programowymi,
ale przeprowadzenie rewolucji duchowej.
W skrócie Rex, to młodość u władzy plus głęboki mistycyzm katolicki.
Stworzony przez dwudziestokilkuletniego Degrelle'a i jego równie młodych
współpracowników Rex ucieleśniał młodzieńczy bunt przeciw
materializmowi, który psuje i tłamsi ludzkie dusze.
Uosobieniem materializmu byli przedstawiciele fuzji elit politycznych i
elit finansowych, dla których Degrelle ukuł specjalne określenie -
banksterzy. Oni to, na równi z marksizmem, stali się celem kompanii
ataków, którą Degrelle zapoczątkował iście młodzieńczym radykalizmem.
Gdy bowiem 2 listopada 1935 roku wystąpił na kongresie oficjalnej partii
katolickiej z mową oskarżycielską przeciwko jej liderom, postarał się
najpierw, by zaryglowano od zewnątrz drzwi. Wściekli weterani
politycznych gier i gierek musieli wysłuchiwać jeremiad młodego
debiutanta, który nie pozostawił na nich suchej nitki zarzucając im
wspólnotę interesów z wielkim kapitałem i finansjerą zamiast obrony
głosujących na nich ubogich rzesz katolickich. Potem były już tylko
następujące regularnie ataki prasowe, oskarżenia i procesy,
przysparzające popularności wśród prostych ludzi zdradzonych przez swych
przedstawicieli.
Natomiast działalność społeczna ruchu i głoszony solidaryzm nie był
tylko pustym słowem. Pod egidą i z funduszów Rexa organizowano wakacje
dla dzieci robotników, które w tym nadmorskim kraju nigdy nie widziały
morza. Również osobistym pomysłem Degrelle'a było wysyłanie młodych
rexistek, najczęściej panienek z dobrych domów, do pomocy w rodzinach
robotniczych. W ten sposób poznawały one obce dla nich problemy nędzy,
braku mieszkań, niedożywienia itp. a proste, choć szczere i ofiarne
akcje pomocy pozwoliły realnie osłabić wpływy marksizmu i zastąpić walkę
klas solidarną współpracą. Biedę zwalczano nie tylko w wymiarze
doczesnym, ale także duchowym.
Protestując przeciw skutkom industrializacji, rexiści jako pierwsi
zaczęli głosić, że prości ludzie nie muszą spędzać życia w otoczeniu,
które odbiera im część człowieczeństwa, że mają prawo do piękna. Ten rys
w ogóle szerzej charakteryzował ruch, bowiem wagę do estetyki
przykładano także w publikacjach prasowych oraz w reżyserii mityngów
etc. co sprawiło, że mówiono o specyficznym stylu nazwanym przewrotnie
Rex Appeal.
Energia przywódcy i szczerość zaangażowania sprawiły, że w wyborach z 24
maja 1936 narodzony z niczego Rex zdobył 11,5 % głosów. 21 rexistowkich
posłów przyszło na inauguracyjną sesję parlamentu z miotłami na
ramieniu, symbolem tego, co miało czekać skorumpowanych polityków.
Jednak to, co legło u podstaw niesłychanej popularności Rexa, a
mianowicie bezkompromisowa walka z całym establishmentem, stało się też
przyczyną jego porażki, bowiem cały oficjalny świat polityczny
zmobilizował się do walki odkładając na bok drugorzędne różnice między
prawicą a lewicą. Za arenę pierwszego starcia posłużyły przedterminowe
wybory w Brukseli, gdzie w pojedynku z przedstawicielem banksterów,
ministrem Van Zeelandem, Leon Degrelle zdobył 1/3 głosów.
Na porażce zaważyło poparcie Kościoła dla establishmentu, a pewna część
hierarchii planowała nawet ekskomunikowanie ruchu Christus Rex, przed
czym tę najbardziej katolicką partię uratowała ponoć interwencja
Mussoliniego w Watykanie. W wyborach w 1939 r. do parlamentu weszło
tylko 4 reksistów, w tym Degrelle. Mimo to ruch nie stracił na
znaczeniu i nie przestał być aktywny.
W przededniu II wojny światowej jako jedyny bronił polityki faktycznej, a
nie jedynie nominalnej neutralności. W tym Rex jako jedyna partia
popierała króla Belgii, podczas gdy reszta sceny politycznej prowadziła
de facto politykę antyniemiecka i proaliancką.
1.2 Wybuch wojny w Belgii. Stanowisko Dregrella do okupanta
Gdy w maju 1940 r. niemieckie wojska wkroczyły do Belgii Degrelle z
pogwałceniem immunitetu parlamentarnego został aresztowany przez służby
specjalne i wydany w ręce francuskiej Dwójki.
Po przejściu przez prawdziwą drogę krzyżową kilkudziesięciu francuskich
więzień i obozów, gdzie był torturowany i poniżany (co opisał w książce
pt. "Wojna w więzieniu") został uwolniony kilka tygodni później z obozu w
Pirenejach przez swych towarzyszy. Uniknął on losu Jorisa van Severina,
przywódcy flamandzkiego Verdinaso, który został najzwyczajniej w
świecie rozstrzelany przez pijanych żołnierzy. Dzięki temu już wkrótce
mógł rozpocząć nowy, barwny rozdział w Historii.
Po powrocie wrót z obozu w Vernet rozpoczął się dlań okres oczekiwania.
Wszystkie elity polityczno-finansowe rzuciły się w wir kolaboracji,
Flamandowie cieszyli się, że nareszcie nadeszła ich godzina, a król
uznał się na więźnia w swym zamku w Laaken.
Dla Degrelle'a wszystko było jasne - Niemcy wygrali wojnę, a o miejsce
dla Belgii będzie można się upomnieć jedynie w oparciu o sojusz z tymi,
którzy ustanawiać będą nowy porządek europejski. Jednak by móc złożyć
ofertę należy mieć coś do zaproponowania.
Ponieważ nastrojony pan germanistycznie niemiecki zarządca Belgii, gen.
Falkenberg, nie przejawiał zainteresowania siłą Rexa, myśląc raczej o
aneksji do Rzeszy niektórych jej obszarów, Degrelle czekał na
odpowiednią okazję, by znaleźć odzew u dygnitarzy myślących kategoriami
bardziej europejskimi. Nadeszła ona w czerwcu 1941 roku, kiedy atak na
Rosję zakończył egzotyczny sojusz III Rzeszy ze ZSRR.
"W 1941 roku niespodziewanie dano nam okazję, by stać się towarzyszami
broni zwycięzców, całkowicie im równymi. Wszystko zależało od naszej
odwagi"
Wiedział, że jedynym argumentem w przyszłej heroicznej Europie będzie
danina krwi i dowody męstwa złożone w boju u boku Niemców. Degrelle
ogłosił, że Walonowie przyłączają się do europejskiej krucjaty przeciwko
bolszewizmowi. Z pierwszych kilkuset ochotników, w przytłaczającej
większości młodych reksistów, powstał zaczątek ochotniczego legionu
walońskiego. Jego szlak bojowy jest imponujący. Już w pierwszej walce 17
lutego 1942 roku zdobył on 33 żelaznych krzyży.
Potem nastąpiły walki na Ukrainie i długi marsz aż po Kaukaz. Walonowie
odznaczyli się takim męstwem, że Himmler postanowił przenieść ich w
całości pod swą komendę.
W tym okresie pod egidą Waffen SS zaczynały się już powoli skupiać
ochotnicze formacje z całej Europy, od Chorwatów i Słowaków, przez
Szwajcarów i Skandynawów, po Francuzów i Bałtów, które pragnęły walczyć
nie w imię pangermańskiego imperializmu, ale w obronie swych narodów i
całego kontynentu. Tak też stało się w wypadku żołnierzy Degrelle'a,
który przeforsował warunek, że w pogańskiej SS znalazł się kapelan
katolicki.
Latem 1943 roku jednostka została wycofana do obozu szkoleniowego w
Pieske, gdzie zmieniła mundury i otrzymała ciężki sprzęt oraz nową nazwę
- Sturmbrigade Wallonien. Po powrocie na front od listopada 1943 do
lutego 1944 roku Walonowie mieli okazję potwierdzić swą renomę w słynnej
bitwie pod Czerkasami, gdzie z poświęceniem rozbili pierścień okrążenia
ratując w ten sposób jedenaście niemieckich dywizji od nowego
Stalingradu.
Triumfalny powrót bohaterów na urlop do Belgii stał się okazją do
defilady zwycięstwa w Brukseli i Charleroi, które wzbudziły niesamowity
entuzjazm całej ludności. Przemówienia Degrelle'a w Belgii, Francji, a
nawet do rodaków przebywających na robotach w Niemczech sprawiły, że do
jednostki masowo zaczęli napływać kolejni ochotnicy. Pod koniec wojny
Walonowie jeszcze raz mieli okazję złożyć dowody odwagi w Estonii, gdzie
generał Steiner powiedział wręczając dwieście Żelaznych Krzyży, że
"jeden Walon starczy za tysiąc żołnierzy".
Sam Degrelle wyruszył na tę wojnę jako zwykły szeregowiec, mimo, że
Niemcy chcieli dać mu honorowo stopień oficerski. Wszystkie awanse, od
kaprala do generała zdobył w ogniu walki. Został odznaczony orderem za
75 walk wręcz, z których wyszedł cało oraz Żelaznym Krzyżem z Liśmi
Dębu.
Po walkach pod Dorpatem Hitler rozkazał sprowadzić go samolotem do
Kwatery Głównej prosto z pola bitwy i osobiście udekorował Krzyżem
Rycerskim z Brylantami. Wtedy to z jego ust padły słowa: "Gdybym miał
syna chciałbym, żeby był do pana podobny".
Koniec wojny zastał Degrelle'a i jego Walonów pod Berlinem, gdzie od 22
do 25 kwietnia skutecznie powstrzymywali natarcie radzieckich czołgów.
Podczas cofania się na północ, pod Lubeką dotarł do nich komunikat
radiowy, że Himmler negocjuje zawieszenie broni. Wojna była przegrana.
Degrelle rozdał żołnierzom kenkarty robotników cudzoziemskich, które
zabrał specjalnie dla nich z Urzędu Pracy w Berlinie, a sam, ubrany w
mundur pułkownika SS, ruszył na północ.
8 maja 1945 roku znalazł się w Oslo, gdzie przypłynął z Kopenhagi na trałowcu.
Niemiecki gubernator Norwegii, dr Terboven poinformował go, że Szwecja
nie zgodziła się udzielić mu azylu. Plan przedostania się okrętem
podwodnym do Japonii też należało odrzucić, ponieważ w życie weszła już
kapitulacja i U-Booty musiały pozostać w dokach. Było tylko jedno
rozwiązanie - samolot. Tak się złożyło, że u stóp zamku stał Henkel
ministra Speera.
Degrelle postanowił zaryzykować kalkulując słusznie, że w dzień
zwycięstwa na alianckich lotniskach w Europie szampan będzie się lał
strumieniami i nikt raczej nie będzie miał głowy do śledzenia
podejrzanego samolotu z wygaszonymi światłami. Był tylko jeden problem,
zasięg Henkla wynosi 2100 kilometrów, a do Pirenejów było 2150
kilometrów. Jednak wybór okazał się być słuszny, samolot uniknął
czeszących niebo reflektorów i choć pod koniec lotu skończyło mu się
paliwo i zapaliły silniki, to spadł szczęśliwie już po hiszpańskiej
stronie Zatoki Biskajskiej.
Wyłowiony przez baskijskich rybaków ciężko ranny Degrelle został
umieszczony w szpitalu w San Sebastian. Z nogą, ręką i obojczykiem w
gipsie przeleżał kilka miesięcy w odosobnieniu, co uratowało go przed
ekstradycją. W tym czasie zapełniał setki stron papieru, pisał wiersze i
historię walońskich ochotników w trzech tomach. Jednak naciski
wywierane na generała Franco były tak duże, że ostatecznie w lecie 1946
roku Degrelle, który odrzucił propozycję wyjazdu do Irlandii, miał
zostać odeskortowany na granicę. Jeszcze raz Opatrzność nad nim czuwała.
Dzięki pomocy przyjaciół zdołał uciec ze szpitala, schronić się na
prowincji jako obywatel polski Henryk Duran i przeczekać kilka lat, aż
opadnie fala nienawiści.
Dla kogoś, kto niegdyś jednym słowem poruszał całe tłumy, stan
przymusowej bezczynności był męką. Rekompensował to sobie pisaniem
pozostawiając po sobie dziesiątki, najczęściej kilkusetstronicowych
książek o znanych osobistościach i wydarzeniach z historii XX wieku.
Wydana w Szwacjarii "Kampania Rosyjska" została w całości skonfiskowana i
zniszczona na prośbę władz belgijskich. "Płonące dusze", pierwsza
książka Degrelle'a, którą dostaje do rąk polski czytelnik. Wódz Rexa,
dowódca Dywizji "Wallonie" Leon Degrelle zmarł 1994 roku. Do śmierci
pozostał wierny ideom, które wyznawał przez całe życie.
2.Szlag Bojowy. Najważniejsze Bitwy Belgów na Froncie Wschodnim
Przedstawię jedynie 3 najważniejsze bitwy Belgów na froncie Wschodnim.
Są to bitwy których Belgowie wykazali się największym kunsztem bojowym i
odwagą. I mimo czasem beznadziejnej sytuacji wychodzili cało z opresji
.Pokazując iż są ochotnikami potrafią spełniać swój żołnierski
obowiązek. Były to bitwy o Gromowaja Balka, walki w Kotle Czerkawskim
oraz walki na Pomorzu Zachodnim.
Żołnierze Brygady Wallonien a później 28 dywizji „Wallonien” nosili
typowe mundury SS. Wyróżnikiem były krzyż burgundzki- na patkach, takiż
krzyż burgundzki na białym lte, względnie tarcza z barwami narodowymi
Belgii- czarnym, żółtym i czerwonym oraz napisem „Wallonie”, a także
nieregulaminowa opaska z napisem „Wallonien” lub „Wallonie”- na rękawach
mundurów. Późniejsi weterani mieli prawo nosić dodatkowo szarotki-
odznaki strzelców górskich
„ Marzyliśmy o wspaniałych walkach. Dane nam było poznać wojnę realną,
wojnę nużącą, wojnę z błotem, w którym pogrąża się ciało, wojnę w
odrażających norach , wojnę niekończących się przemarszów, wojnę nocy
spływających deszczem i huczących wiatrem”
W listopadzie 1941 r. Degrelle i jego brygada po dotarciu na front
została rozlokowana się niedaleko wioski Karabinowskiej, między
Dniepropietrowskiem a Zagłębiem Donieckim. Brygada Walonia podlegała 100
dywizji Strzelców Górskich. Pierwszą akcją Legionu Walońskiego była
potyczka z nieregularną partyzantką.
Mimo to Walończycy zebrali obfite żniwo. Krótko później po przybyciu do
Rosji nastąpiła konfrontacja Belgów z wrogiem jeszcze okrutniejszym niż
czerwoni partyzanci. Rosyjska zima osiągnęła temperatury nie notowane
od półtora wieku, w strefie działań Legionu Walońskiego temp. spadła do
ok. -40 stopni, a śnieżne zaspy sięgały dwóch metrów. W lutym 1942 r.
Walończycy mieli szansę pokazać swój zapał w ciężkiej bitwie. Armia
Czerwona przystąpiła do próby wykorzystania faktu, że pewne odcinki
frontu niemieckiego były nadmiernie rozciągnięte i łatwo dostępne.
Legion Waloński był w największym ogniu bitwy, której szczególnym
momentem były walki o wieś Róża Luksemburg i bohaterska obrona
miejscowości Gromowaja Balku.
2.1 Gromowaja Balka
„Przez całą noc batalion czuwał na stanowiskach. Patrole donosiły o
ruchu po stronie wroga. Nie mielimy wątpliwości, że starcie jest
nieuniknione”.
Sytuacja Walończyków nie była ciekawa po upadku sąsiedniej wioski
bronionej przez oddziały SS sprawiło ze brygada była praktycznie
otoczona.
Szturm na pozycje ochotników nastąpił o 6 rano 28 lutego 1942. Na
broniących się 500 Walończyków runęły 2 półki piechoty w sile 4000
tysięcy ludzi i 14 czołgów, Belgowie natomiast posiadali zaledwie 1
czołg!. Rosjanie uderzyli z 2 kierunków od wschodu i północnego wschodu.
Przygniatająca przewaga w sprzęcie zrobiła swoje bitwa przeistoczyła
się w 1 wielka walkę wręcz, czołgi rosyjski dosłownie rozniosły
zabudowania Gromowaja Balki.
Walończycy bronili się już teraz w paru nielicznych miejscach w wiosce
tworząc specjalne grupy obronne. O godzinie 9 rano sytuacja była już
tragiczna
„Czołgi nas przydusiły. Setki Rosjan strzelały z karabinów maszynowych, z
najbliższej odległości. Tuż za nami słomiana strzecha zawaliła się w
potężnych płomieniach. Zbliżał się finał”.
W ostatnim momencie przyszło ocalenie nadleciały niemieckie Stukasy.
Które wprowadziły wielki zamęt w szeregach czerwonych. Walończycy
przystąpili do kontrataku, dzięki wsparciu z powietrza udało się odbić
Gromowaja Balka. Nie był to jednak koniec bitwy. Gdy tylko Stukasy
odleciały Rosjanie zakatowali ponownie. Wsparcie wysłane przez generała
Sanne z 100 Dywizji Strzelców Górskich dla Walończyków utknęło na
stepie. Tym razem udało się Rosjanom niemal całkowicie wyprzeć obrońców
z wioski w ich władaniu pozostawał tylko sad i parę chat na skraju
wioski.
Znów jednak dopisało szczęście Walończykom ponieważ przybyły posiłki z
100 Dywizji Strzelców Górskich. Zorganizowano kontrnatarcie i odbito po
raz drugi Gromowaja Balka.
Wieczorem 28 lutego 1942 roku Gromowaja Balka została ostatecznie
oczyszczona z resztek Rosjan. Obraz po bitwie był katastrofalny z wioski
praktycznie nic nie zostało jedynie palące zgliszcza.
Straty Walończyków były ogromne bitwę o Gromowaja Balka przeżyło
zaledwie dwóch oficerów ( początkowy stan 22 ) z czego jeden z
rozstrojem nerwowym został ewakuowany na tyły natomiast stany oddziałów
wynosiły 1/3 stanów wyjściowych. Po tej bitwie odznaczono trzydziestu
trzech Walończyków Krzyżami Żelaznymi. Nazwiska odznaczonych zostały
odczytane w rozkazie dziennym Wermachtu, w komunikacie Naczelnego
Dowództwa. Po bitwie o Gromowaja Balka legion został zakwaterowany w
miejscowości Błagodaczy gdzie jako rezerwa miał zostać wysłany do akcji
tylko w razie jakiegoś większego zagrożenia.
2.2 Czerkasy ( Kocioł Korsuński )
Pierścień okrążenia wokół jedenastu niemieckich dywizji w okolicy
Czerkas zamknął się ostatecznie 28 stycznia 1944 roku. W kotle
korsuńskim znalazły się dwa korpusy: XI pod dowództwem gen. Artylerii
Wilhelma Stamermanna i XXXII Korpus gen. Porucznika Thieobalda Lieb.
W skład tych 2 korpusów wchodziły, cztery dywizje piechoty 57, 72, 88,
389 oraz komponenty sześciu dalszych 82, 112, 167, 168, 198, 5 Dywizja
Wiking oraz Brygada Szturmowa „Walonia”. Ich liczebność waha się wedle
różnych danych od 80 tyś. do 54 tyś. Oficerów i żołnierzy. Wojska
zamknięte w kotle dysponowały 1600 działami, 230 czołgami i działami
pancernymi. Dowództwo nad wojskami w kotle sprawował generał
Stemmermann.
Kocioł blokowało siedem armii radzieckich z dwóch frontów Ukraińskich
pod dowództwem gen. Koniewa ( 1 Front Ukraiński ) i gen. Armii Mikołaj
Watutina. Blokadę kotła wspierały 2 armie lotnicze 2 i 5. Rosjanie
dysponowali w pierwszym rzucie około 3900 działami i 370 czołgami i
działami pancernymi
Bezpośrednie działania deblokujace prowadziły dwa korpusy pancerne. III
gen. Wojsk panc. Hemnana Breitha i XXXXVII korpus pod dowództwem gen.
Por. Nikolausa von Vormanna. W trakcie zaciętych walk deblokujacych
Niemocom udało się zniszczyć około 700 czołgów radzieckich. Niestety
odsiecz utknęła około 13 kilometrów od okrążonych wojsk.
Walończycy wraz z dywizją „Wiking”, której podlegali mieli osłaniać
odwrót okrążonych dywizji w kierunku uderzenia deblokujacgo. Walonowie
stawiali opór osłaniając odwrót głównych sił niemieckich w bitwach pod
Wiazowka, Nowa Buda, Szendrowka. Walki odwrotowe i wyrwanie się z kotła
korsuńskiego kosztowały Belgów ogromne straty.
Gdy brygada zajmowała linie Dniepru 19 listopada 1943 liczyła dwa
tysiące żołnierzy po wyrwaniu się z okrążenia na stanie pozostało 632
ludzi bezpowrotnie stracono 35% stanu wyjściowego jednostki. Po walkach w
Czerkasach brygada zostaje wysłana na tyły w celu uzupełnienia stanów
ulokowano ja w Dębicy na tamtejszym poligonie.
3. Walki na Pomorzu Zachodnim
W październiku 1944 roku następuję koncentracja resztek brygady w
południowym Brunszwiku i Hanowerze, celem przeformowania na 28
Ochotnicza Dywizje Grenadierów Pancernych „Wallonien”. Do dywizji
zostają włączeni także ochotnicy Hiszpańscy w sile około tysiąca ludzi z
250 Dywizji „Błękitnej”. Dywizja uzupełniona do stanu 4 tyś. ludzi
została przeniesiona w Stargardu i podporządkowana III Korpusowi SS w
składzie 11 Armii.
3.1 Stargard
W drugiej dekadzie stycznia Armia Czerwona rozpoczęła ofensywę zimową.
15 stycznia siły 1. Frontu Białoruskiego przełamały obronę wojsk
niemieckich na Wiśle, rozcinając je na dwa zgrupowania. Już 31 stycznia
wojska 2. Armii Pancernej Gwardii i 5. Armii Uderzeniowej dotarły nad
Odrę w okolicach Kostrzyna.
Sowiecki atak na Pomorze był prowadzony w 3 kierunkach na Gdańsk w celu
odcięcia go od Rzeszy, w kierunku Kołobrzegu i w kierunku Szczecina.
Stargard był ostatnim większym miastem przed Szczecinem. Walończycy
dotarli do Stargardu rankiem 6 lutego 1945 roku. Sytuacje jaka zastał
Leon Degrelle w Stargardzie opisał następująco.
„Obrona była żadna. Powierzono ja dzielnym staruszka w Volkssturmu”,
którzy robili co mogli, ale byli w stanie raczej zanieść się kaszlem niż
odnieść zwycięstwo”.
Dywizja dostała jasne rozkazy utrzymać Stargard do przybycia
niemieckich czołgów. Belgowie zajęli Stargard i w pobliskie wioski
Krępcowo i Rzeplin. Pierwsza akcje dywizji w tym regionie był udział w
kontrataku z 9 lutego 1945 za zadanie miała odzyskać węzeł drogowy w
Lubiatowie, który zdobyła niestety została zmuszona do wycofania się pod
wpływem wroga.
Dywizja „Wallonien” wzięła udział w ostatniej ofensywie niemieckiej na
froncie wschodnim. Operacja "Sonnenwende" (Przesilenie dnia z nocą) bo o
niej mowa rozpoczęła się 15 lutego 1945 r.
Atak przeprowadzony przez 3 armię pancerną, spowodował maleńkie
wgniecenie na odcinku bronionym przez 2 armię pancerną gwardii i 61
armię z Frontu Żukowa, już 17 lutego można mówić o fiasku tej operacji.
Walończycy nie uczestniczyli w początkowym uderzeniu. Mieli za zadanie
przepuścić fale szturmową i udzielić jej pomocy w razie skrzydłowego
kontrataku wroga. Niemieckie dowództwo obawiało się na zachodniej flance
sowieckiej reakcji, zmierzającej do odcięcia dywizji pancernych. Aby
zapobiec temu zagrożeniu dywizja Walonia otrzymała za zadanie
rozszerzenia strefy bezpieczeństwa i ponownego odbicia węzła drogowego w
Lubiatowie. Belgom udało się odzyskać węzeł drogowy.
Rosjanie przypuścili natychmiastowy kontratak na broniony węzeł. Mimo
ciągłych ataków obrońcom udawało się wytrzymać na stanowiskach jeszcze
przez dwa dni jednak sytuacja Walończyków 19 lutego była tragiczna. „
Porucznikowi Cappele pozostało jeszcze siedemdziesięciu ludzi. Wszyscy
zginęli na stanowisku, pomiędzy wchodem słońca a trzecia po południu”.
Pisze Leon Degrelle w swoich wspomnieniach z frontu wschodniego. Nie
lepsza sytuacja miała druga grupa Walończyków mocno już osłabionego
regimentu z dywizji "Wallonien", który obsadził Lubowo i Żarowo. 15
ciężkich radzieckich czołgów zaatakowało go od wschodu. Bez broni
przeciwpancernej Walończycy byli bezsilni. Desperacka obrona pękła.
Części batalionu udało się wyrwać z Lubowa przez Inę do Żarowa.
Radziecki atak posuwał się naprzód. Wkrótce 21 czołgów z desantem
stanęło na obrzeżach wsi.
Pod uderzeniem pocisku wystrzelonego z czołgowej armaty runął dom. Rosjanie ruszyli przez wieś w kierunku północnym.
Walończycy ratowali się wbiegając do stojącej otworem wieży kościelnej,
skąd zniszczyli z pancerfausta czołg lekki. Atak na moment zatrzymał
się, co pozwoliło wycofać im się na zachód. Kolejna ofensywa Radziecka
spowodowała ze Dywizja Walonia została wycofana z Stargardu który 3
marca 1945 roku padł.
3.2 Szczecin
Walki o miasto rozpoczęły się już w końcowej fazie operacji pomorskiej,
gdy oddziały 2. Frontu Białoruskiego, po dziesięciodniowych ciężkich
bojach, dotarły i 20 marca 1945 roku zajęły prawobrzeżną dzielnicę
Szczecina Dąbie (Altdamm). W walkach o Szczecin po stronie sowieckiej
brały udział 3 armie 47, 61 i 2 armia Pancerna później siły Rosjan
wzmocniły 65 armia i 2 armia uderzeniowa.
Obronę miasta miała zapewnić cześć 11 Armii oddanych pod dowództwo 3
Armii pancernej. W walkach o Szczecin bierze udział 1200 pozostałych
przy życiu Walończyków pod koniec walk na Pomorzu i obronie linii Odry
cała dywizja liczyła łącznie już tylko 700 ludzi.
4. Zakończenie
Gdy wojna dobiegła końca los ochotników zdawał się być przesądzony.
Oddartych z wszelkiego szacunku i zrozumienia, stawiano przed sądami lub
zabijano bez wdawania się w procedury sądowe. Taki sam los czekał po
powrocie ochotników z dywizji Wallonien w większość przypadków zostali
oni skazani na wiezienie, ich rodziny cierpiały z powodu udziału i
mężów, ojców w przegranej sprawie. W ciągu 4 lat wojny przewinęło się
przez nią około 8 tys. żołnierzy.