sobota, 24 sierpnia 2013

Leon Degrelle i Ochotnicy Belgijscy na Froncie Wschodnim 1941-1945

1.Kim był Leon Degrelle 

Leon Degrelle urodził się on 15 czerwca 1906 roku w Bouillon w Walonii, u stóp zamku, z którego wyruszał na krucjatę słynny Gotfryd, a zmarł w wieku prawie 88 lat w Wielki Czwartek, 1 kwietnia 1994 roku na wygnaniu w Hiszpanii. Pochodził z francuskiej rodziny katolickiej, która osiedliła się w nadgranicznym miasteczku na początku stulecia na skutek prześladowań religijnych we Francji. Miał 8 braci i sióstr.
Skromne życie w wielodzietnej rodzinie było dlań prawdziwą szkołą pracy, wytrwałości, przywiązania do ziemi, ale i miłości rodzinnej, solidarności, szacunku do tradycji.

W 1924 roku Degrelle wstąpił na renomowany katolicki uniwersytet we flandryjskim Lowanium. Bardzo szybko okazało się, że przeznaczony mu jest nie spokojny żywot bibliotecznego szczura, ale raczej wir polityki i życie publiczne. Degrelle pozostawał wówczas pod wpływem Akcji Francuskiej i myśli politycznej Karola Maurrasa, podobnie jak cała ówczesna młoda inteligencja belgijska: autor "Enquete sur la monarchie" wygrał w 1926 roku w plebiscycie studenckim na najpopularniejszy "autorytet moralny". Te sympatie oraz wpływ znanego kapelana młodzieży studenckiej, ks. prałata Picarda, sprawiły, że Degrelle wstąpił do Belgijskiego Stowarzyszenia Młodzieży Katolickiej. Tam właśnie zdobywał pierwsze ostrogi w polityce i stawiał pierwsze kroki w dziennikarstwie, choć jak sam twierdzi, prawdziwą szkołą polityki były dlań studenckie ... żarty. Nie chodzi tu o jakieś spontaniczne swawole, ale raczej o doskonale zaplanowane i wyreżyserowane happeningi na długo absorbujące opinię publiczną. Niektóre z psikusów miała na ustach cała Belgia, jak np. proces studenckiego pisma "Avant garde", którego Degrelle był naczelnym, ze spadkobiercami rodziny Dumas. Pismo to zamieszczało na swych łamach powieść w odcinkach sygnowaną Aleksander Dumas, wnuk. Po pewnym czasie redakcja otrzymała z Francji pozew sądowy spadkobierców, który skwapliwie zamieściła.
Do występowania w imieniu rodziny Dumas udało się zwerbować najlepszych liberalnych adwokatów, a proces stał się główną atrakcją w prasie ogólnokrajowej. Dopiero na sali sądowej okazało się, że i powieść i pozew są sfingowane, a prawdziwe jedynie przygotowane przez mistrzów palestry napuszone mowy obrończe. Śmiała się cała Belgia, a sędziowie nie potraktowali autorów żartu zbyt surowo w obawie przed posądzeniem o brak poczucia humoru.
Na marginesie nie sposób nie przypomnieć, że w tym samym czasie w Paryżu w podobny sposób żartowali sobie młodzi ludzie z grupy skupionej wokół Roberta Brasillacha, którzy zebrali wśród francuskich deputowanych spore poparcie dla biednych, prześladowanych Poldewian, narodu nieistniejącego. Poczucie humoru jest niewątpliwie jednym z nieodłącznych elementów stylu faszystowskiego.
Degrelle cały czas zbierał doświadczenia i dojrzewał do tego, by po okresie działalności prasowo - publicystycznej wystąpić na scenie politycznej. Dużo podróżował, zarówno po kraju, gdzie na własne oczy mógł przekonać się o nędzy zwykłych ludzi, jak i za granicę. W 1930 roku wybrał się do ogarniętego powstaniem i antykatolickimi prześladowaniami Meksyku, gdzie Cristeros toczyli walkę z popieranym przez Stany Zjednoczone marksistowskim rządem Callesa.
Jego reportaże z ponad trzymiesięcznego konspiracyjnego pobytu u boku meksykańskiej młodzieży katolickiej odniosły wielki sukces, także w USA. Talenty urodzonego przywódcy i organizatora sprawiły, że po powrocie z Meksyku władze kościelne powierzyły Degrelle'owi stanowisko dyrektora katolickiego wydawnictwa Christus Rex. Wegetująca do tej pory oficyna pod jego wpływem szybko przekształciła się w prosperujący koncern wydawniczy. Jego sposób działania był nowatorski i bardzo przypominał to, co w Polsce na innym polu robił św. Maksymilian Kolbe.
Młody dyrektor nie wahał się dla sprawy używać wszelkich dostępnych środków i jako pierwszy zaczął wydawać ilustrowane pisma, tygodniki i wysoko nakładowe dzienniki: francuskojęzyczne "Rex" i "Pays réel" oraz flamandzki "Vlan!". Degrelle wiedział już wtedy czego chce. Wiedział, że jego przeznaczeniem jest walka polityczna. Jednym z czynników, które popchnęły go do działania była niewesoła sytuacja gospodarcza i polityczna kraju. Po kryzysie z 1929 roku, którego skutki dotarły do Europy w 1930 r. wiele rodzin w Belgii, zwłaszcza w środowisku robotników wielkoprzemysłowych popadło w niespotykaną dotąd biedę. W tej sytuacji ideologia marksistowska zaczęła zdobywać coraz większe wpływy tym bardziej, że tradycyjne partie katolickie były najczęściej powiązane z wielkim kapitałem i finansami i nie troszczyły się o zwykłych ludzi. W tym aspekcie dwudziestolecie międzywojenne w większości krajów europejskich wyglądało podobnie: korupcja polityków, skandale finansowe, dekadencja moralna i polityczna elit itp.
Degrelle bez wahania przystąpił w wydawanych przez siebie pismach do ataku na członków establishmentu wszelkiego autoramentu, w tym także nominalnie katolickich, co zrodziło nieufność ze strony części hierarchii.
W takiej sytuacji w 1935 roku Degrelle zdecydował się na usamodzielnienie i na bazie wydawnictwa utworzył ruch, który wziął odeń nazwę - Rex. Od samego początku rexizm jawił się jako ruch nonkonformistyczny i antysystemowy, który definiował się nie jako partia polityczna, ale właśnie jako ruch. Ideologia rexistowska była zupełnie nową jakością na scenie politycznej: jego celem nie była przebudowa struktur państwowych zgodnie z abstrakcyjnymi założeniami programowymi, ale przeprowadzenie rewolucji duchowej.
W skrócie Rex, to młodość u władzy plus głęboki mistycyzm katolicki. Stworzony przez dwudziestokilkuletniego Degrelle'a i jego równie młodych współpracowników Rex ucieleśniał młodzieńczy bunt przeciw materializmowi, który psuje i tłamsi ludzkie dusze.
Uosobieniem materializmu byli przedstawiciele fuzji elit politycznych i elit finansowych, dla których Degrelle ukuł specjalne określenie - banksterzy. Oni to, na równi z marksizmem, stali się celem kompanii ataków, którą Degrelle zapoczątkował iście młodzieńczym radykalizmem.
Gdy bowiem 2 listopada 1935 roku wystąpił na kongresie oficjalnej partii katolickiej z mową oskarżycielską przeciwko jej liderom, postarał się najpierw, by zaryglowano od zewnątrz drzwi. Wściekli weterani politycznych gier i gierek musieli wysłuchiwać jeremiad młodego debiutanta, który nie pozostawił na nich suchej nitki zarzucając im wspólnotę interesów z wielkim kapitałem i finansjerą zamiast obrony głosujących na nich ubogich rzesz katolickich. Potem były już tylko następujące regularnie ataki prasowe, oskarżenia i procesy, przysparzające popularności wśród prostych ludzi zdradzonych przez swych przedstawicieli.
Natomiast działalność społeczna ruchu i głoszony solidaryzm nie był tylko pustym słowem. Pod egidą i z funduszów Rexa organizowano wakacje dla dzieci robotników, które w tym nadmorskim kraju nigdy nie widziały morza. Również osobistym pomysłem Degrelle'a było wysyłanie młodych rexistek, najczęściej panienek z dobrych domów, do pomocy w rodzinach robotniczych. W ten sposób poznawały one obce dla nich problemy nędzy, braku mieszkań, niedożywienia itp. a proste, choć szczere i ofiarne akcje pomocy pozwoliły realnie osłabić wpływy marksizmu i zastąpić walkę klas solidarną współpracą. Biedę zwalczano nie tylko w wymiarze doczesnym, ale także duchowym.
Protestując przeciw skutkom industrializacji, rexiści jako pierwsi zaczęli głosić, że prości ludzie nie muszą spędzać życia w otoczeniu, które odbiera im część człowieczeństwa, że mają prawo do piękna. Ten rys w ogóle szerzej charakteryzował ruch, bowiem wagę do estetyki przykładano także w publikacjach prasowych oraz w reżyserii mityngów etc. co sprawiło, że mówiono o specyficznym stylu nazwanym przewrotnie Rex Appeal.
Energia przywódcy i szczerość zaangażowania sprawiły, że w wyborach z 24 maja 1936 narodzony z niczego Rex zdobył 11,5 % głosów. 21 rexistowkich posłów przyszło na inauguracyjną sesję parlamentu z miotłami na ramieniu, symbolem tego, co miało czekać skorumpowanych polityków. Jednak to, co legło u podstaw niesłychanej popularności Rexa, a mianowicie bezkompromisowa walka z całym establishmentem, stało się też przyczyną jego porażki, bowiem cały oficjalny świat polityczny zmobilizował się do walki odkładając na bok drugorzędne różnice między prawicą a lewicą. Za arenę pierwszego starcia posłużyły przedterminowe wybory w Brukseli, gdzie w pojedynku z przedstawicielem banksterów, ministrem Van Zeelandem, Leon Degrelle zdobył 1/3 głosów.
Na porażce zaważyło poparcie Kościoła dla establishmentu, a pewna część hierarchii planowała nawet ekskomunikowanie ruchu Christus Rex, przed czym tę najbardziej katolicką partię uratowała ponoć interwencja Mussoliniego w Watykanie. W wyborach w 1939 r. do parlamentu weszło tylko 4 reksistów, w tym Degrelle. Mimo to ruch nie stracił na znaczeniu i nie przestał być aktywny.
W przededniu II wojny światowej jako jedyny bronił polityki faktycznej, a nie jedynie nominalnej neutralności. W tym Rex jako jedyna partia popierała króla Belgii, podczas gdy reszta sceny politycznej prowadziła de facto politykę antyniemiecka i proaliancką.

1.2 Wybuch wojny w Belgii. Stanowisko Dregrella do okupanta
Gdy w maju 1940 r. niemieckie wojska wkroczyły do Belgii Degrelle z pogwałceniem immunitetu parlamentarnego został aresztowany przez służby specjalne i wydany w ręce francuskiej Dwójki.
Po przejściu przez prawdziwą drogę krzyżową kilkudziesięciu francuskich więzień i obozów, gdzie był torturowany i poniżany (co opisał w książce pt. "Wojna w więzieniu") został uwolniony kilka tygodni później z obozu w Pirenejach przez swych towarzyszy. Uniknął on losu Jorisa van Severina, przywódcy flamandzkiego Verdinaso, który został najzwyczajniej w świecie rozstrzelany przez pijanych żołnierzy. Dzięki temu już wkrótce mógł rozpocząć nowy, barwny rozdział w Historii.
Po powrocie wrót z obozu w Vernet rozpoczął się dlań okres oczekiwania. Wszystkie elity polityczno-finansowe rzuciły się w wir kolaboracji, Flamandowie cieszyli się, że nareszcie nadeszła ich godzina, a król uznał się na więźnia w swym zamku w Laaken.
Dla Degrelle'a wszystko było jasne - Niemcy wygrali wojnę, a o miejsce dla Belgii będzie można się upomnieć jedynie w oparciu o sojusz z tymi, którzy ustanawiać będą nowy porządek europejski. Jednak by móc złożyć ofertę należy mieć coś do zaproponowania.
Ponieważ nastrojony pan germanistycznie niemiecki zarządca Belgii, gen. Falkenberg, nie przejawiał zainteresowania siłą Rexa, myśląc raczej o aneksji do Rzeszy niektórych jej obszarów, Degrelle czekał na odpowiednią okazję, by znaleźć odzew u dygnitarzy myślących kategoriami bardziej europejskimi. Nadeszła ona w czerwcu 1941 roku, kiedy atak na Rosję zakończył egzotyczny sojusz III Rzeszy ze ZSRR.
"W 1941 roku niespodziewanie dano nam okazję, by stać się towarzyszami broni zwycięzców, całkowicie im równymi. Wszystko zależało od naszej odwagi"
Wiedział, że jedynym argumentem w przyszłej heroicznej Europie będzie danina krwi i dowody męstwa złożone w boju u boku Niemców. Degrelle ogłosił, że Walonowie przyłączają się do europejskiej krucjaty przeciwko bolszewizmowi. Z pierwszych kilkuset ochotników, w przytłaczającej większości młodych reksistów, powstał zaczątek ochotniczego legionu walońskiego. Jego szlak bojowy jest imponujący. Już w pierwszej walce 17 lutego 1942 roku zdobył on 33 żelaznych krzyży.
Potem nastąpiły walki na Ukrainie i długi marsz aż po Kaukaz. Walonowie odznaczyli się takim męstwem, że Himmler postanowił przenieść ich w całości pod swą komendę.
W tym okresie pod egidą Waffen SS zaczynały się już powoli skupiać ochotnicze formacje z całej Europy, od Chorwatów i Słowaków, przez Szwajcarów i Skandynawów, po Francuzów i Bałtów, które pragnęły walczyć nie w imię pangermańskiego imperializmu, ale w obronie swych narodów i całego kontynentu. Tak też stało się w wypadku żołnierzy Degrelle'a, który przeforsował warunek, że w pogańskiej SS znalazł się kapelan katolicki.
Latem 1943 roku jednostka została wycofana do obozu szkoleniowego w Pieske, gdzie zmieniła mundury i otrzymała ciężki sprzęt oraz nową nazwę - Sturmbrigade Wallonien. Po powrocie na front od listopada 1943 do lutego 1944 roku Walonowie mieli okazję potwierdzić swą renomę w słynnej bitwie pod Czerkasami, gdzie z poświęceniem rozbili pierścień okrążenia ratując w ten sposób jedenaście niemieckich dywizji od nowego Stalingradu.
Triumfalny powrót bohaterów na urlop do Belgii stał się okazją do defilady zwycięstwa w Brukseli i Charleroi, które wzbudziły niesamowity entuzjazm całej ludności. Przemówienia Degrelle'a w Belgii, Francji, a nawet do rodaków przebywających na robotach w Niemczech sprawiły, że do jednostki masowo zaczęli napływać kolejni ochotnicy. Pod koniec wojny Walonowie jeszcze raz mieli okazję złożyć dowody odwagi w Estonii, gdzie generał Steiner powiedział wręczając dwieście Żelaznych Krzyży, że "jeden Walon starczy za tysiąc żołnierzy".
Sam Degrelle wyruszył na tę wojnę jako zwykły szeregowiec, mimo, że Niemcy chcieli dać mu honorowo stopień oficerski. Wszystkie awanse, od kaprala do generała zdobył w ogniu walki. Został odznaczony orderem za 75 walk wręcz, z których wyszedł cało oraz Żelaznym Krzyżem z Liśmi Dębu.
Po walkach pod Dorpatem Hitler rozkazał sprowadzić go samolotem do Kwatery Głównej prosto z pola bitwy i osobiście udekorował Krzyżem Rycerskim z Brylantami. Wtedy to z jego ust padły słowa: "Gdybym miał syna chciałbym, żeby był do pana podobny".
Koniec wojny zastał Degrelle'a i jego Walonów pod Berlinem, gdzie od 22 do 25 kwietnia skutecznie powstrzymywali natarcie radzieckich czołgów. Podczas cofania się na północ, pod Lubeką dotarł do nich komunikat radiowy, że Himmler negocjuje zawieszenie broni. Wojna była przegrana.
Degrelle rozdał żołnierzom kenkarty robotników cudzoziemskich, które zabrał specjalnie dla nich z Urzędu Pracy w Berlinie, a sam, ubrany w mundur pułkownika SS, ruszył na północ.
8 maja 1945 roku znalazł się w Oslo, gdzie przypłynął z Kopenhagi na trałowcu.
Niemiecki gubernator Norwegii, dr Terboven poinformował go, że Szwecja nie zgodziła się udzielić mu azylu. Plan przedostania się okrętem podwodnym do Japonii też należało odrzucić, ponieważ w życie weszła już kapitulacja i U-Booty musiały pozostać w dokach. Było tylko jedno rozwiązanie - samolot. Tak się złożyło, że u stóp zamku stał Henkel ministra Speera.
Degrelle postanowił zaryzykować kalkulując słusznie, że w dzień zwycięstwa na alianckich lotniskach w Europie szampan będzie się lał strumieniami i nikt raczej nie będzie miał głowy do śledzenia podejrzanego samolotu z wygaszonymi światłami. Był tylko jeden problem, zasięg Henkla wynosi 2100 kilometrów, a do Pirenejów było 2150 kilometrów. Jednak wybór okazał się być słuszny, samolot uniknął czeszących niebo reflektorów i choć pod koniec lotu skończyło mu się paliwo i zapaliły silniki, to spadł szczęśliwie już po hiszpańskiej stronie Zatoki Biskajskiej.
Wyłowiony przez baskijskich rybaków ciężko ranny Degrelle został umieszczony w szpitalu w San Sebastian. Z nogą, ręką i obojczykiem w gipsie przeleżał kilka miesięcy w odosobnieniu, co uratowało go przed ekstradycją. W tym czasie zapełniał setki stron papieru, pisał wiersze i historię walońskich ochotników w trzech tomach. Jednak naciski wywierane na generała Franco były tak duże, że ostatecznie w lecie 1946 roku Degrelle, który odrzucił propozycję wyjazdu do Irlandii, miał zostać odeskortowany na granicę. Jeszcze raz Opatrzność nad nim czuwała. Dzięki pomocy przyjaciół zdołał uciec ze szpitala, schronić się na prowincji jako obywatel polski Henryk Duran i przeczekać kilka lat, aż opadnie fala nienawiści.
Dla kogoś, kto niegdyś jednym słowem poruszał całe tłumy, stan przymusowej bezczynności był męką. Rekompensował to sobie pisaniem pozostawiając po sobie dziesiątki, najczęściej kilkusetstronicowych książek o znanych osobistościach i wydarzeniach z historii XX wieku. Wydana w Szwacjarii "Kampania Rosyjska" została w całości skonfiskowana i zniszczona na prośbę władz belgijskich. "Płonące dusze", pierwsza książka Degrelle'a, którą dostaje do rąk polski czytelnik. Wódz Rexa, dowódca Dywizji "Wallonie" Leon Degrelle zmarł 1994 roku. Do śmierci pozostał wierny ideom, które wyznawał przez całe życie.

2.Szlag Bojowy. Najważniejsze Bitwy Belgów na Froncie Wschodnim
Przedstawię jedynie 3 najważniejsze bitwy Belgów na froncie Wschodnim. Są to bitwy których Belgowie wykazali się największym kunsztem bojowym i odwagą. I mimo czasem beznadziejnej sytuacji wychodzili cało z opresji .Pokazując iż są ochotnikami potrafią spełniać swój żołnierski obowiązek. Były to bitwy o Gromowaja Balka, walki w Kotle Czerkawskim oraz walki na Pomorzu Zachodnim.
Żołnierze Brygady Wallonien a później 28 dywizji „Wallonien” nosili typowe mundury SS. Wyróżnikiem były krzyż burgundzki- na patkach, takiż krzyż burgundzki na białym lte, względnie tarcza z barwami narodowymi Belgii- czarnym, żółtym i czerwonym oraz napisem „Wallonie”, a także nieregulaminowa opaska z napisem „Wallonien” lub „Wallonie”- na rękawach mundurów. Późniejsi weterani mieli prawo nosić dodatkowo szarotki- odznaki strzelców górskich
„ Marzyliśmy o wspaniałych walkach. Dane nam było poznać wojnę realną, wojnę nużącą, wojnę z błotem, w którym pogrąża się ciało, wojnę w odrażających norach , wojnę niekończących się przemarszów, wojnę nocy spływających deszczem i huczących wiatrem”
W listopadzie 1941 r. Degrelle i jego brygada po dotarciu na front została rozlokowana się niedaleko wioski Karabinowskiej, między Dniepropietrowskiem a Zagłębiem Donieckim. Brygada Walonia podlegała 100 dywizji Strzelców Górskich. Pierwszą akcją Legionu Walońskiego była potyczka z nieregularną partyzantką.
Mimo to Walończycy zebrali obfite żni­wo. Krótko później po przybyciu do Rosji nastąpiła konfrontacja Belgów z wrogiem jeszcze okrutniejszym niż czerwoni partyzanci. Rosyjska zima osiągnęła temperatury nie notowane od półtora wieku, w strefie działań Legionu Walońskiego temp. spadła do ok. -40 stopni, a śnieżne zaspy sięgały dwóch metrów. W lutym 1942 r. Walończycy mieli szansę pokazać swój zapał w ciężkiej bitwie. Armia Czerwona przystąpiła do próby wykorzystania faktu, że pewne odcinki frontu niemieckiego były nadmiernie rozciągnięte i łatwo dostępne. Legion Waloński był w największym ogniu bitwy, której szczególnym momentem były walki o wieś Róża Luksemburg i bohaterska obrona miejscowości Gromowaja Balku.
2.1 Gromowaja Balka
„Przez całą noc batalion czuwał na stanowiskach. Patrole donosiły o ruchu po stronie wroga. Nie mielimy wątpliwości, że starcie jest nieuniknione”.
Sytuacja Walończyków nie była ciekawa po upadku sąsiedniej wioski bronionej przez oddziały SS sprawiło ze brygada była praktycznie otoczona.
Szturm na pozycje ochotników nastąpił o 6 rano 28 lutego 1942. Na broniących się 500 Walończyków runęły 2 półki piechoty w sile 4000 tysięcy ludzi i 14 czołgów, Belgowie natomiast posiadali zaledwie 1 czołg!. Rosjanie uderzyli z 2 kierunków od wschodu i północnego wschodu. Przygniatająca przewaga w sprzęcie zrobiła swoje bitwa przeistoczyła się w 1 wielka walkę wręcz, czołgi rosyjski dosłownie rozniosły zabudowania Gromowaja Balki.
Walończycy bronili się już teraz w paru nielicznych miejscach w wiosce tworząc specjalne grupy obronne. O godzinie 9 rano sytuacja była już tragiczna
„Czołgi nas przydusiły. Setki Rosjan strzelały z karabinów maszynowych, z najbliższej odległości. Tuż za nami słomiana strzecha zawaliła się w potężnych płomieniach. Zbliżał się finał”.
W ostatnim momencie przyszło ocalenie nadleciały niemieckie Stukasy. Które wprowadziły wielki zamęt w szeregach czerwonych. Walończycy przystąpili do kontrataku, dzięki wsparciu z powietrza udało się odbić Gromowaja Balka. Nie był to jednak koniec bitwy. Gdy tylko Stukasy odleciały Rosjanie zakatowali ponownie. Wsparcie wysłane przez generała Sanne z 100 Dywizji Strzelców Górskich dla Walończyków utknęło na stepie. Tym razem udało się Rosjanom niemal całkowicie wyprzeć obrońców z wioski w ich władaniu pozostawał tylko sad i parę chat na skraju wioski.
Znów jednak dopisało szczęście Walończykom ponieważ przybyły posiłki z 100 Dywizji Strzelców Górskich. Zorganizowano kontrnatarcie i odbito po raz drugi Gromowaja Balka.
Wieczorem 28 lutego 1942 roku Gromowaja Balka została ostatecznie oczyszczona z resztek Rosjan. Obraz po bitwie był katastrofalny z wioski praktycznie nic nie zostało jedynie palące zgliszcza.
Straty Walończyków były ogromne bitwę o Gromowaja Balka przeżyło zaledwie dwóch oficerów ( początkowy stan 22 ) z czego jeden z rozstrojem nerwowym został ewakuowany na tyły natomiast stany oddziałów wynosiły 1/3 stanów wyjściowych. Po tej bitwie odznaczono trzydziestu trzech Walończyków Krzyżami Żelaznymi. Nazwiska odznaczonych zostały odczytane w rozkazie dziennym Wermachtu, w komunikacie Naczelnego Dowództwa. Po bitwie o Gromowaja Balka legion został zakwaterowany w miejscowości Błagodaczy gdzie jako rezerwa miał zostać wysłany do akcji tylko w razie jakiegoś większego zagrożenia.

2.2 Czerkasy ( Kocioł Korsuński )
Pierścień okrążenia wokół jedenastu niemieckich dywizji w okolicy Czerkas zamknął się ostatecznie 28 stycznia 1944 roku. W kotle korsuńskim znalazły się dwa korpusy: XI pod dowództwem gen. Artylerii Wilhelma Stamermanna i XXXII Korpus gen. Porucznika Thieobalda Lieb.
W skład tych 2 korpusów wchodziły, cztery dywizje piechoty 57, 72, 88, 389 oraz komponenty sześciu dalszych 82, 112, 167, 168, 198, 5 Dywizja Wiking oraz Brygada Szturmowa „Walonia”. Ich liczebność waha się wedle różnych danych od 80 tyś. do 54 tyś. Oficerów i żołnierzy. Wojska zamknięte w kotle dysponowały 1600 działami, 230 czołgami i działami pancernymi. Dowództwo nad wojskami w kotle sprawował generał Stemmermann.
Kocioł blokowało siedem armii radzieckich z dwóch frontów Ukraińskich pod dowództwem gen. Koniewa ( 1 Front Ukraiński ) i gen. Armii Mikołaj Watutina. Blokadę kotła wspierały 2 armie lotnicze 2 i 5. Rosjanie dysponowali w pierwszym rzucie około 3900 działami i 370 czołgami i działami pancernymi
Bezpośrednie działania deblokujace prowadziły dwa korpusy pancerne. III gen. Wojsk panc. Hemnana Breitha i XXXXVII korpus pod dowództwem gen. Por. Nikolausa von Vormanna. W trakcie zaciętych walk deblokujacych Niemocom udało się zniszczyć około 700 czołgów radzieckich. Niestety odsiecz utknęła około 13 kilometrów od okrążonych wojsk.
Walończycy wraz z dywizją „Wiking”, której podlegali mieli osłaniać odwrót okrążonych dywizji w kierunku uderzenia deblokujacgo. Walonowie stawiali opór osłaniając odwrót głównych sił niemieckich w bitwach pod Wiazowka, Nowa Buda, Szendrowka. Walki odwrotowe i wyrwanie się z kotła korsuńskiego kosztowały Belgów ogromne straty.
Gdy brygada zajmowała linie Dniepru 19 listopada 1943 liczyła dwa tysiące żołnierzy po wyrwaniu się z okrążenia na stanie pozostało 632 ludzi bezpowrotnie stracono 35% stanu wyjściowego jednostki. Po walkach w Czerkasach brygada zostaje wysłana na tyły w celu uzupełnienia stanów ulokowano ja w Dębicy na tamtejszym poligonie.
3. Walki na Pomorzu Zachodnim
W październiku 1944 roku następuję koncentracja resztek brygady w południowym Brunszwiku i Hanowerze, celem przeformowania na 28 Ochotnicza Dywizje Grenadierów Pancernych „Wallonien”. Do dywizji zostają włączeni także ochotnicy Hiszpańscy w sile około tysiąca ludzi z 250 Dywizji „Błękitnej”. Dywizja uzupełniona do stanu 4 tyś. ludzi została przeniesiona w Stargardu i podporządkowana III Korpusowi SS w składzie 11 Armii.

3.1 Stargard
W drugiej dekadzie stycznia Armia Czerwona rozpoczęła ofensywę zimową. 15 stycznia siły 1. Frontu Białoruskiego przełamały obronę wojsk niemieckich na Wiśle, rozcinając je na dwa zgrupowania. Już 31 stycznia wojska 2. Armii Pancernej Gwardii i 5. Armii Uderzeniowej dotarły nad Odrę w okolicach Kostrzyna.
Sowiecki atak na Pomorze był prowadzony w 3 kierunkach na Gdańsk w celu odcięcia go od Rzeszy, w kierunku Kołobrzegu i w kierunku Szczecina. Stargard był ostatnim większym miastem przed Szczecinem. Walończycy dotarli do Stargardu rankiem 6 lutego 1945 roku. Sytuacje jaka zastał Leon Degrelle w Stargardzie opisał następująco.
„Obrona była żadna. Powierzono ja dzielnym staruszka w Volkssturmu”, którzy robili co mogli, ale byli w stanie raczej zanieść się kaszlem niż odnieść zwycięstwo”.
Dywizja dostała jasne rozkazy utrzymać Stargard do przybycia niemieckich czołgów. Belgowie zajęli Stargard i w pobliskie wioski Krępcowo i Rzeplin. Pierwsza akcje dywizji w tym regionie był udział w kontrataku z 9 lutego 1945 za zadanie miała odzyskać węzeł drogowy w Lubiatowie, który zdobyła niestety została zmuszona do wycofania się pod wpływem wroga.
Dywizja „Wallonien” wzięła udział w ostatniej ofensywie niemieckiej na froncie wschodnim. Operacja "Sonnenwende" (Przesilenie dnia z nocą) bo o niej mowa rozpoczęła się 15 lutego 1945 r.
Atak przeprowadzony przez 3 armię pancerną, spowodował maleńkie wgniecenie na odcinku bronionym przez 2 armię pancerną gwardii i 61 armię z Frontu Żukowa, już 17 lutego można mówić o fiasku tej operacji.
Walończycy nie uczestniczyli w początkowym uderzeniu. Mieli za zadanie przepuścić fale szturmową i udzielić jej pomocy w razie skrzydłowego kontrataku wroga. Niemieckie dowództwo obawiało się na zachodniej flance sowieckiej reakcji, zmierzającej do odcięcia dywizji pancernych. Aby zapobiec temu zagrożeniu dywizja Walonia otrzymała za zadanie rozszerzenia strefy bezpieczeństwa i ponownego odbicia węzła drogowego w Lubiatowie. Belgom udało się odzyskać węzeł drogowy.
Rosjanie przypuścili natychmiastowy kontratak na broniony węzeł. Mimo ciągłych ataków obrońcom udawało się wytrzymać na stanowiskach jeszcze przez dwa dni jednak sytuacja Walończyków 19 lutego była tragiczna. „ Porucznikowi Cappele pozostało jeszcze siedemdziesięciu ludzi. Wszyscy zginęli na stanowisku, pomiędzy wchodem słońca a trzecia po południu”. Pisze Leon Degrelle w swoich wspomnieniach z frontu wschodniego. Nie lepsza sytuacja miała druga grupa Walończyków mocno już osłabionego regimentu z dywizji "Wallonien", który obsadził Lubowo i Żarowo. 15 ciężkich radzieckich czołgów zaatakowało go od wschodu. Bez broni przeciwpancernej Walończycy byli bezsilni. Desperacka obrona pękła. Części batalionu udało się wyrwać z Lubowa przez Inę do Żarowa. Radziecki atak posuwał się naprzód. Wkrótce 21 czołgów z desantem stanęło na obrzeżach wsi.
Pod uderzeniem pocisku wystrzelonego z czołgowej armaty runął dom. Rosjanie ruszyli przez wieś w kierunku północnym.
Walończycy ratowali się wbiegając do stojącej otworem wieży kościelnej, skąd zniszczyli z pancerfausta czołg lekki. Atak na moment zatrzymał się, co pozwoliło wycofać im się na zachód. Kolejna ofensywa Radziecka spowodowała ze Dywizja Walonia została wycofana z Stargardu który 3 marca 1945 roku padł.

3.2 Szczecin
Walki o miasto rozpoczęły się już w końcowej fazie operacji pomorskiej, gdy oddziały 2. Frontu Białoruskiego, po dziesięciodniowych ciężkich bojach, dotarły i 20 marca 1945 roku zajęły prawobrzeżną dzielnicę Szczecina Dąbie (Altdamm). W walkach o Szczecin po stronie sowieckiej brały udział 3 armie 47, 61 i 2 armia Pancerna później siły Rosjan wzmocniły 65 armia i 2 armia uderzeniowa.
Obronę miasta miała zapewnić cześć 11 Armii oddanych pod dowództwo 3 Armii pancernej. W walkach o Szczecin bierze udział 1200 pozostałych przy życiu Walończyków pod koniec walk na Pomorzu i obronie linii Odry cała dywizja liczyła łącznie już tylko 700 ludzi.

4. Zakończenie
Gdy wojna dobiegła końca los ochotników zdawał się być przesądzony. Oddartych z wszelkiego szacunku i zrozumienia, stawiano przed sądami lub zabijano bez wdawania się w procedury sądowe. Taki sam los czekał po powrocie ochotników z dywizji Wallonien w większość przypadków zostali oni skazani na wiezienie, ich rodziny cierpiały z powodu udziału i mężów, ojców w przegranej sprawie. W ciągu 4 lat wojny przewinęło się przez nią około 8 tys. żołnierzy.