piątek, 2 sierpnia 2013

Narodowe Siły Zbrojne w Powstaniu Warszawskim - opracowanie Leszek Żebrowski

Brak jest do dziś jakichkolwiek opracowań na temat udziału tej formacji w największej walce Państwa Podziemnego z niemieckim okupantem. Nawet autorzy o proweniencji akowskiej nie mogli - z przyczyn politycznych i ideologicznych - zbytnio rozwijać tego wątku. Stąd też do dziś nie ma nawet wykazu jednostek NSZ, biorących udział w walkach Powstania Warszawskiego i nie znamy konkretnego wkładu NSZ do wspólnych działań.
W programie polityczno-wojskowym NSZ cały wysiłek miał być skoncentrowany na przygotowaniach do powstania powszechnego. Już Deklaracja ogłoszona w marcu 1943 r. głosiła m.in.: "Właściwy czas dla ogólnonarodowego powstania uwarunkowany będzie załamaniem potęgi militarnej Niemiec i musi być uzgodniony z naszymi aliantami" (podkr. L.Ż.). Obowiązywała zatem podstawowa zasada "ekonomii krwi", aby wieloletni wysiłek nie poszedł na marne.
Temu celowi podporządkowana była bieżąca działalność, a ponadto uderzający jest w NSZ bezprecedensowy zakres szkolenia wojskowego. Wszystkie okręgi i większość powiatów prowadziły konspiracyjne szkoły podchorążych i szkoły podoficerskie, pion wyszkolenia Dowództwa opracował i wydrukował materiały szkoleniowe (podręczniki, instrukcje, mapy, schematy), których poziom merytoryczny i graficzny budził uznanie w innych organizacjach, które zresztą chętnie korzystały z tych pomocy. Największym osiągnięciem był zaś Podręcznik dowódcy plutonu strzeleckiego (prawie 400 stron drobnego druku, w twardej oprawie, z rozdziałami zawierającymi instrukcje walk w mieście, opracowany przez Inspektorat Ziem Zachodnich w 1943 r.). Przy Dowództwie NSZ powołano Centrum Wyszkolenia Szkoły Podchorążych Piechoty w składzie dwóch batalionów, łącznie ok. 900 osób. Do wybuchu powstania szkolenie, zakończone uzyskaniem przez elewów stopnia podchorążego, ukończyło około 500 osób, uzyskując nietypowe, ale jakże przydatne w konspiracji specjalizacje (m.in. broni pancernej, prawa jazdy itp.).

Tuż przed Powstaniem Warszawskim NSZ były podzielone na dwa odłamy: część scaloną z AK, obejmującą większość aktywów tej organizacji (komendant ppłk Albin W. Rak "Lesiński") i część samodzielną (komendant gen. Tadeusz Jastrzębski "Powała"). Obydwa odłamy miały w Warszawie swe komendy okręgu: NSZ-AK pod dowództwem płka S. Kiszewskiego "Topora", a NSZ-ZJ pod dowództwem mjra M. Biernackiego "Kozłowskiego", którym podlegały niższe jednostki organizacyjne i oddziały. Już w pierwszych dniach powstania wszystkie oddziały NSZ podporządkowały się jednak jednolitej komendzie płka S. Kiszewskiego "Topora", wchodząc tym samym w skład AK (świadczą o tym choćby zachowane legitymacje AK z sierpnia 1944 r.).
Największym zwartym oddziałem NSZ, walczącym w powstaniu, była zapewne Brygada Dyspozycyjno-Zmotoryzowana "Koło", znana bardziej jako Grupa "Koło", która od początku podporządkowała się dowództwu obrony Starego Miasta. Na jej temat powstało wiele nieporozumień, oceniano ją jako 200-300-osobowe zgrupowanie, bez broni, przeznaczone wyłącznie do służb technicznych. Na ile jest to opinia krzywdząca, świadczyć może m.in. zachowany wniosek odznaczeniowy na krzyż Virtuti Militari V klasy dla jej dowódcy, podpułkownika Zygmunta Reliszki "Bolesława Kołodziejskiego" (z 29 IX 1994 r.):
W pierwszym dniu powstania, mimo obłożnej choroby, zbrojnie przedarł się z Żoliborza na Stare Miasto ze swoim osobistym pocztem, walcząc brawurowo z żandarmerią niemiecką, która blokowała dostęp do Starego Miasta. Przez cały czas powstania osobistym męstwem i niepospolitą siłą ducha utrzymywał nieprzerwanie na wysokim poziomie bohaterską postawę zorganizowanej przez siebie jednostki, a drogą odpowiedniej propagandy za pomocą prasy i ulotek podtrzymywał bohaterski nastrój na Starówce wśród ludności cywilnej.
W warunkach niesłychanie trudnych w ciągu pierwszych dni powstania, nie mając żadnej pomocy w uzbrojeniu, doskonale zorganizował i postawił na stopie bojowej Grupę "KOŁO" (B-dę Dysp. Zmot.), a w szczególności: I Pułk Rozp. w składzie 3 Dyonów oraz bronie specjalne - dyon art. Młot, Komp. Saperów, Baon Legii Akademickiej, Plut. Łączn., Sanitariat, Plut. Żand., oraz Grupę Techn., obejmującą rusznikarnię i wytwórnię butelek samozapalnych.
Przez cały czas walki na St. Mieście, będąc nieprzerwanie obłożnie chorym, osobiście kierował całością zorganizowanej jednostki, liczącej ca 120 osób. (...) całością zorganizowanej jednostki wziął udział w walce oddziałami uzbrojonymi na redutach Ratusza, Banku Polskiego, ul. Świętojańskiej, Piwnej, Miodowej i PWPW, a oddziałami nie uzbrojonymi - w akcji sapersko-minerskiej, transportowej oraz przy gaszeniu pożarów i odgrzebywaniu zasypanych; natomiast Grupa Techn., pracująca ściśle pod jego osobistym nadzorem, przyczyniła się wydatnie do powiększenia stanu uzbrojenia na Starówce oraz dostarczała przez cały czas akcji powstańczej na wszystkie barykady butelki samozapalne.
Po ewakuacji Starówki oddziały szturmowe Grupy "KOŁO" (zgrupowanie mjra Sosny) wzięły bezpośredni udział w walkach w Śródmieściu.
Grupa "KOŁO" na Starówce miała ca 60% strat.
Krwawe straty tego zgrupowania nie były przesadą - wg niepełnych danych zginęło 222 żołnierzy i oficerów, a ponad 400 odniosło rany.
Równie piękną, ale mocno zafałszowaną kartę powstańczą ma Zgrupowanie "Chrobry II". Jego udziału w powstaniu nie można było pominąć - zbyt głośne były jego dokonania. Ale starano się wykazać, że jego rodowód NSZ-owski był całkowicie przypadkowy, że jego skład był mieszany itp. O tym zgrupowaniu dowódca Powstania Warszawskiego, generał Antoni Chruściel "Monter" wypowiedział w Muranau znamienne słowa: Co tu gadać, jedynie "Chrobry II" nie oddał Niemcom przez cały czas trwania akcji ani piędzi terenu.
W Archiwum Studium Polski Podziemnej w Londynie znajduje się lakoniczna, ale jakże treściwa Historia I Batalionu Zgrupowania Chrobry II. Dotyczy wprawdzie pierwszych dwóch tygodni sierpnia, ale zawiera bardzo dużo konkretnych informacji, pochodzących z pierwszej ręki. Autor opracowania jest nieznany. Dowódcą samorzutnie sformowanego zgrupowania został mjr Leon Nowakowski "Lig" (w konspiracji był szefem wyszkolenia w Komendzie Okręgu Łódź NSZ-AK), a i w sztabie przeważali oficerowie tej formacji. Także pierwsza broń pochodziła ze składów NSZ, zmagazynowanych konspiracyjnie przy ul. Twardej 40.
Zgrupowanie formowało się od podstaw, w ogniu walki. Autor przytoczonej Historii tak to ujmuje:
1. VIII. Powstanie, wybuchłe w Warszawie (...) zastało poszczególnych żołnierzy, którzy następnie tworzyli I Baon Zgrupowania "Chrobry II" w różnych sytuacjach i rejonach miasta, gdzie walcząc, opanowują poszczególne obiekty, ulice, odcinki (...) Powstają związki oddziałów, plutonów, kompanii, Dowództwa. Wszędzie na skrzyżowaniach ulic budowane są barykady przy ofiarnym udziale ludności cywilnej (...).
2. VIII. (...) po przebiciu się od fabryki Czajowskiego (ul. Młynarska), przez szpital św. Stanisława i akcji wzięcia bunkrów żandarmerii (róg Żelaznej i Chłodnej) - melduje się w Dowództwie Grupy (Twarda 40) - u mjra "Liga" - dwóch b. więźniów-zbiegów z obozu konc. w Oświęcimiu; rtm. "Witold" [Witold Pilecki, bohater Oświęcimia, jeden z "najodważniejszych ludzi Europy", zamordowany przez komunistów w 1948 r. - L.Ż.] i por. "Janek" i otrzymują rozkaz sformowania oddziału, oczyszczenia z pojedynczych punktów oporu niemieckiego rejonu Małego Ghetta, odcinka Pańskiej (pomiędzy ul. Twardą-Żelazną) i zlikwidowania "gołębiarzy" na ul. Ceglanej (...)
4. VIII. (...) właściwy rejon zgrupowania "Chrobry II" wzmacnia swoje stanowiska zamykając się w obrębie: tor kolejowy, ul. Towarowa, ul. Grzybowska (...) jako pierwsza linia styczności z nplem oraz od wschodniej strony opierając się o grupę sąsiadującego por. "Gurta". Na całej linii ul. Towarowej i Grzybowskiej Niemcy usiłują wtargnąć bronią pancerną w rej. Zgrupowania "Chrobry II", doznając jednak wszędzie zaciętego oporu.
Kpt. "Lech Żelazny", ppor. "Piotr", ppor. "Zdunin" (jakkolwiek ranny), pchr. "Molmar" i ppor. "Kos" - wszyscy dcy na swoich odcinkach własnym przykładem zagrzewają młodych żołnierzy, którzy z całym samozaparciem, w warunkach ciężkich, mimo niewspółmiernej jakości i ilości broni, braku amunicji, pogardą śmierci i samozaparciem, wobec szerzącego się zniszczenia, nie tylko nie ustępują ani piędzi ziemi, lecz jeszcze zdobywają na nplu broń, której nam tak brakowało. (...)
8. VIII. Na całej długości ulicy Towarowej nieprzyjaciel naciera, starając się bezskutecznie wedrzeć w rejon Zgrupowania "Chrobry II". Akcję obrony prowadzi "Lech Żelazny" [kpt. Tadeusz Przystojecki - L.Ż.]. Następuje scalenie oddziałów, przesunięcia na stanowiskach dowódczych. Powstaje i organizuje się Batalion I "Zgrupowania Chrobry II". Dowódcą Baonu I zostaje mianowany kpt. "Lech Żelazny".
Do domu Kolejowego na rozkaz Dowództwa przemaszerowuje por. "Mazur" [Tadeusz Siemiątkowski, d-ca 1. plut. i z-ca d-cy I Kompanii - L.Ż.] z plutonem, który poprzednio brał udział w akcji na Astorię pod dowództwem pchr. "Oleckiego Kazimierza" [sierż. pchr. Jerzy Nachtman - L.Ż.], a który obecnie w Domu Kolejowym stanowi zaczątek Kompanii I-szej I Baonu.
W ciągu tych pierwszych dwóch tygodni zgrupowanie całkowicie opanowało i umocniło rejon między torem kolejowym, Towarową i Grzybowską, oraz fortyfikując jak twierdzę dwa wysunięte bastiony: Pocztę Dworcową i Dom Kolejowy. Reszta oddziałów: WIG-Starostwo i Izba Skarbowa pod nazwą: "Plutonu WIG" dołącza czasowo do I Kompanii I Baonu, stacjonującej w Domu Kolejowym pod dowództwem kpt. "Zawadzkiego" [Piotr Zacharewicz - L.Ż.]. I tak było do końca powstania, mimo ogromnych strat, bowiem rejon działania zgrupowania leżał przy strategicznej dla Niemców trasie Al. Jerozolimskich.
Z innych, dużych jednostek NSZ walczących w powstaniu, trzeba wymienić Pułk im. gen. W. Sikorskiego i Pułk im. gen. J. H. Dąbrowskiego, rozformowane w ramach reorganizacji w dniu 1 września 1944 r. Ponadto były liczne pojedyncze drużyny i plutony NSZ w ramach większych zgrupowań AK. Liczni NSZ-owcy, rozproszeni i zaskoczeni wybuchem powstania, włączyli się do najbliższych walczących jednostek, pozostając w nich do końca i dzieląc ich los. W powstaniu wzięli udział także NSZ-owcy spoza Warszawy: kurierzy i łącznicy z Okręgów Poznań i Łódź, czasowo przebywający w stolicy (ich głównym skupiskiem był Pułk im. gen. W. Sikorskiego, gdzie stawili się z własną bronią), a także z Białostocczyzny, walcząc na barykadzie przy Filharmonii pod dowództwem pułkownika Stanisława Nakoniecznikowa "Kmicica".
Oddziały NSZ, walczące w powstaniu, wydawały własną prasę: "Wielką Polskę", która była oficjalnym organem NSZ-AK, "Szaniec" - organ NSZ, oraz "Głos Starego Miasta" (kontynuowany jako "Żołnierz Starego Miasta") - organ Obywatelskiego Komitetu Starego Miasta, wydawany przez Grupę "KOŁO". Prawie nieznanym pismem powstańczym jest też wydawany przez Wydział Propagandy NSZ-AK dziennik "Naród Walczy" (wychodziło wydanie poranne i wieczorne).
Jeszcze mniej znane są działania oddziałów NSZ operujących w okolicach Warszawy. W Lasach Chojnowskich już od pierwszych godzin powstania walczył pluton NSZ-AK ppor. Mieczysława Szemelowskiego "Miłosza". W walce na tzw. Błotnicy w Jeziornie 1 sierpnia zginął m.in. dowódca Batalionu NSZ-AK im. Brygadiera Czesława Mączyńskiego ppor. Florian Kuskowski "Szary" i kilku podchorążych i żołnierzy. W następnych dniach sformowano trzy plutony NSZ-AK: "Miłosza", "Greya" (ppor. Tadeusza Wyszyńskiego - był to przyrodni brat późniejszego prymasa Polski) i "Antka" (ppor. Mariana Orłowicza). W dniu 4 sierpnia zorganizowano z nich Kompanię NSZ-AK im. "Szarego", liczącą 130 żołnierzy i 12 łączniczek-sanitariuszek. Dowódcą całości został dwudziestoośmioletni student prawa ze Lwowa, ppor. Marian Orłowicz "Antek". Lasy Chojnowskie, opanowane w całości przez oddziały AK i NSZ, zwane były Rzeczpospolitą Chojnowską. Kilkakrotne próby Niemców opanowania tego terenu skończyły się fiaskiem. M.in. 11 sierpnia Niemcy zaatakowali wieś Piskórkę, gdzie stacjonowała kompania "Szarego" i placówka batalionu AK "Krawiec". Niemcy ponieśli ciężkie straty (ponad 30 zabitych) i wycofali się, ale spalili wieś. Nocą z 16 na 17 sierpnia dwa bataliony AK i kompania NSZ por. "Stena" z terenu Grójca podjęły próbę przedarcia się do Warszawy. Po ciężkich stratach powstańcy przełamali linie niemieckie, ale przedarło się zaledwie 400 żołnierzy z 900 biorących udział w walce. Wreszcie 25 sierpnia Niemcy przystąpili do pacyfikacji Lasów Chojnowskich, używając artylerii, jednostek zmotoryzowanych, samolotów zwiadowczych, a także pociągu pancernego z linii radomskiej.
Natarcie Niemców powstrzymali żołnierze z kompanii "Szarego" w uroczysku zwanym Zimnym Dołem. W wielogodzinnym boju NSZ-owcy ponieśli znaczne straty, zginął m.in. dowódca kompanii ppor. "Antek". Ale umożliwili tym samym ewakuację oddziałów powstańczych z tego terenu. Kompania im. "Szarego" była strażą tylną wycofywanego zgrupowania. Następnego dnia kompania została rozwiązana. Część jej żołnierzy przeszła z oddziałem por. Bolesława Ostrowskiego "Lancy" do 25. pp AK (stąd zapewne wzięła się opinia o NSZ-owskim pochodzeniu oddziału "Lancy"). Inni zaś wrócili do konspiracji w rejonie Piaseczna, Zalesia Górnego i Dolnego, wznawiając szkolenie podchorążych i drukowanie "Barykady" i "Wiadomości tygodniowych Barykady".
Na terenie Kampinosu był NSZ-owski oddział "Bateria Kampinos", dowodzony przez porucznika Stefana Celichowskiego "Skalskiego". W jej skład wszedł m.in. oddział por. Witolda Dziubińskiego "Boruty", który nadszedł z rejonu Skierniewic. Wiadomo o nim jednak bardzo mało.
Polityczne czynniki kierownicze NSZ (w obu odłamach) od początku krytykowały Powstanie Warszawskie, jako koncepcję bez szans na zwycięstwo. Jednak w momencie jego wybuchu, wszystkie oddziały NSZ, jakie udało się sformować, i wszyscy pojedynczy żołnierze NSZ, którzy znaleźli się w jego zasięgu, wzięli w nim udział. Ale gorzka ocena powstania została sformułowana już w dniu jego kapitulacji, tj. 2 X 1944 r. w piśmie "Wielka Polska", w artykule pt. Zmarnowany heroizm:
(...) Nie byliśmy entuzjastami idei Powstania, wywołanego w dniu 1-szym sierpnia. Decyzja podjęcia każdej walki musi być w naszym pojęciu dyktowana racją polityczną i poczuciem odpowiedzialności za następstwa wszczętych działań. Jesteśmy jednak również żołnierzami i czyniliśmy to, co każdy żołnierz winien czynić z momentem rozpoczęcia walki; (...)
Przy naszych, mniej niż skromnych możliwościach, rozpoczynać powstanie można było tylko w wypadku, gdybyśmy mieli zapewnioną, realną pomoc z zewnątrz.
Nawet w wypadku powodzenia, poza jedynym atutem, jakim byłoby jeszcze jedno potwierdzenie naszej woli walki, nie zyskaliśmy nic politycznie.
Natomiast w wypadku niepowodzenia, które trzeba było brać w rachubę, zyskiwaliśmy jedną sławę więcej, traciliśmy natomiast wszystko to, co straciliśmy. Niepowodzenie stało się faktem. A oto jego skutki:
Ponieśliśmy olbrzymie straty w sile biologicznej narodu.
Przysporzyliśmy narodowi polskiemu nowe dziesiątki tysięcy kalek.
Obróciliśmy w gruzy stolicę Polski.
Zmarnowaliśmy wielowiekowy dobytek kulturalny.
Doprowadziliśmy do nędzy setki tysięcy ludzi.
Przekreśliliśmy pięcioletni dorobek konspiracyjny przez wyniszczenie i rozproszenie aktywu politycznego, wojskowego, kulturalnego i gospodarczego.
Doprowadzamy do obozów jeńców wojennych kilkadziesiąt tysięcy oficerów i żołnierzy, którzy przetrwali pięć lat okupacji, a teraz do końca wojny będą straceni dla dalszego wysiłku zbrojnego Polski.
Dostarczamy nieprzyjacielowi kilkuset tysięcy robotnika, którego Niemcy nie potrafili sami wyłowić.
Zaprzepaściliśmy olbrzymi kapitał heroizmu, wykuwającego się przez pięć lat okupacji. Heroizm ten był jedyną realną i poważną siłą, jaką dysponowaliśmy w dniu Powstania.
W zamian za to nie zyskujemy nawet uznania w oczach świata, ceniącego jedynie polityczny realizm, siłę i równowagę psychiczną. Romantyczne gesty narodów dawno już straciły w świecie wagę atutów politycznych. Wszystko wskazuje na to, że w najbliższych już może godzinach kapitulacja stanie się faktem.
Pójdziemy na poniewierkę. Pochłoną nas obce miasta i wsie. Wielu z nas nie wróci do stolicy, w obronie której przelaliśmy tyle krwi.
Wszędzie tam, gdzie się znajdziemy, świętym naszym obowiązkiem będzie rozwijać i krzewić te wszystkie wartości, jakie staną się fundamentem pod budowę Wielkiej Polski.
Historycy przyszłych dni ocenią niewątpliwie z perspektywy czasu lekkomyślnie zmarnowany heroizm żołnierza i ludności Warszawy oraz wskażą, jako przestrogę dla przyszłych pokoleń, błędy współczesnych.
Niech żyje Wielka, Niepodległa Polska!
Niech żyje Warszawa!

Klęska Powstania Warszawskiego spowodowała znaczną dekompozycję Armii Krajowej, przez zerwanie kontaktów organizacyjnych w terenie i spowodowała konieczność odtwarzania ogniw kierowniczych, przede wszystkim Komendy Głównej. Podobnie było w NSZ - zarówno część scalona z AK, jak i NSZ samodzielne utraciły znaczną część aktywu kierowniczego. Nie załamało to jednak całkowicie konspiracji niepodległościowej. Ośrodki kierownicze zostały odbudowane początkowo w miejscowościach podwarszawskich - na linii EKD - które zwane były z tego powodu "małym Londynem", a następnie w Częstochowie i Krakowie. Trwały już wówczas przygotowania do tego, co stało się już losem Kresów, Białostocczyzny i Lubelszczyzny i Rzeszowszczyzny, a co zwane było w kręgach konspiracji narodowej lakonicznie, ale jakże celnie: "drugą okupacją". Na miejsce gestapowców przychodzili enkawudziści i ubecy, aparat administracyjny hitlerowski zastępował aparat komunistyczny. Walka o niepodległość trwała i pociągała nowe, równie bolesne ofiary.


Przedruk z "Ładu" ("Dodatek historyczny" nr 9/94, ss. I-II).