czwartek, 28 sierpnia 2014

Odwrót z Donbasu?

Wygląda na to, że rozstrzygają się wojskowe losy powstania w Donbasie: armia ukraińska przegrywa. Czy dlatego mięknie rura oligarchom i władcom z Kijowa?

  Trzeba przyznać, że obecne władze ukraińskie były w swoich działaniach konsekwentne. Jeszcze na początku lata Kijów zakończył wszelkie rozmowy z Rosją na temat gazu. Potem ogłosił zerwanie z nią wszelkich kontaktów handlowo-gospodarczych, oskarżył Moskwę o wojnę przeciwko Ukrainie i wśród lawiny kłamstw posuniętych często  ad absurdum  kontynuował rozdmuchiwanie antyrosyjskiej histerii, wykorzystując do tego międzynarodową arenę. Aż tu nagle w Mińsku nieoczekiwany zwrot o 180 stopni, przynajmniej jeśli chodzi o retorykę: Ukraina będzie kontynuowała rozmowy o gazie, a nawet gotowa jest na omówienie z rosyjskimi ekspertami projektu swojej umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską. Co to ma znaczyć? I po co to wszystko?

Ukraina przegrywa w Donbasie. Władzom w Kijowie nie udało się zdusić powstania, rzucając do walk na południowym wschodzie wciąż nowych rekrutów z zachodniej i centralnej części państwa. Choć buńczuczna, narodowo-patriotyczna, a właściwie nazistowsko-szowinistyczna retoryka nie cichnie - jeszcze trochę i dociśniemy separatystów, jeszcze miesiąc, jeszcze dwa i na pewno wygramy - w Kijowie zaczynają rozumieć, że pora się porozumieć. Liczą na to, że może Rosji uda się wpłynąć jakoś na zbuntowany południowy wschód...
Albowiem sytuacja na froncie jest następująca: "niezwyciężoną" armię ukraińską jej genialni dowódcy wpuścili ostatnio w kilka zasadzek i kotłów jednocześnie. Terytorium proklamowanej Donieckiej Republiki Ludowej na dziś jest de facto wyzwolone od ukraińskich żołnierzy. Ci, którzy tam jeszcze są, walczą o życie w okrążeniu. Wysłani dla spacyfikowania powstania i zastraszenia mieszkańców, sami znaleźli się w opłakanej sytuacji i drżą o własny los. Od niedzieli, kiedy to rozpoczęła się kontrofensywa powstańców, w strefie tzw. operacji antyterrorystycznej prowadzonej przez armię Kijowa pojawiły się od razu trzy kotły, gdzie ich wojska zostały zamknięte w okrążeniu: pod Ambrosijewką, Iłowajskiem i Jelenówką. Na terytorium Iłowajska zablokowany jest batalion karno-represyjny "Dniepr-1", złożony z rezunów Prawego Sektora. Jego dowódca przyznał: "Jesteśmy otoczeni. Dowództwo kłamie, że wzięli Iłowajsk. Jesteśmy tu w piekle! Nie mamy żadnej pomocy!".
Drugi batalion represyjny "Dniepr-2" w przeważającej części także został okrążony i jest regularnie ostrzeliwany ze wszystkich stron z armat i moździerzy. W bardzo ciężkiej sytuacji znajduje się elitarna 25. brygada powietrznodesantowa. Poniosła ciężkie straty, już ponad 100 zabitych i 500 rannych. Ponadto, według danych powstańców potwierdzanych przez wywiad rosyjski, w okrążeniu znalazł się sztab całego 8. korpusu armii, trzy brygady zmechanizowane, 95. brygada powietrznodesantowa, bataliony represyjne Ajdar, Donbas, Szachtarsk, dwa bataliony Gwardii Narodowej i wiele innych jednostek.
Władze Donieckiej Republiki Ludowej proponują otoczonym żołnierzom armii ukraińskiej zaniechanie oporu. Ci, którzy złożą broń, zostaną przekazani ukraińskiemu Komitetowi Matek Żołnierskich lub krewnym, głosi oświadczenie władz DRL. Powstańcy stawiają proste warunki: poddający się muszą przekazać broń, sprzęt wojskowy i majątek wojskowy. Tym, którzy się poddadzą, gwarantuje się życie i bezpieczeństwo. Pozostali są bez szans: zostaną wkrótce zlikwidowani, a odpowiedzialność za ofiary poniosą generałowie i oficerzy ukraińskich struktur siłowych. Do wezwań powstańców zastosowało się już ponad stu ukraińskich żołnierzy. Poddali się głównie żołnierze z otoczonego kotła ambrosijewskiego, gdzie w okrążeniu jest nadal około 7 tysięcy żołnierzy.
Tymczasem rozeszły się wieści o nowych sukcesach armii DRL. Do 27 sierpnia jednostkom udało się wypchnąć armię represyjną ze składnicy kolejowej w Iłowajsku, której żołnierze w bezładzie uciekli z miasta. Jednocześnie powstańcy prowadzą atak na pozycje żołnierzy na południu Donbasu, przybliżając się do nadmorskiego Mariupola. Według źródeł agencyjnych, miasto pośpiesznie opuszczają nie tylko znajdujące się tam bataliony represyjne, ale również i przedstawiciele władz ukraińskich. Od dwóch dni na zachód jedzie z Mariupola nieprzerwany sznur prywatnych samochodów. To właśnie w Mariupolu znajduje się kwatera sztabu tzw. Donieckiej Administracji Państwowej z miliarderem Tarutą na czele, który jest zwolennikiem siłowego rozwiązania "problemu Donbasu".
Powstańcy mogą pochwalić się również odzyskaniem pełnej kontroli nad najważniejszą pozycją strategiczną – Saur Mogiłą. O to wzgórze o wysokości 277 metrów walczyli z  Ukraińcami ponad dwa tygodnie. Ze szczytu wzgórza można kontrolować całą okolicę aż do granicy rosyjskiej. Dzięki jego zdobyciu powstańcy mają możliwość stworzenia kolejnego kotła ukrofaszystom. Armia ukraińska została praktycznie wypchnięta z całego terytorium Republiki Donieckiej i Republiki Ługańskiej wzdłuż granicy z Rosją – aż do wybrzeża Morza Azowskiego.
W szeregach armii ukraińskiej dojrzewa tymczasem rozpad. Żołnierze poddani Kijowowi odmawiają wypełniania zbrodniczych rozkazów. Ataman batalionu represyjnego "Donbas" Semen Semenczenko, obecnie ranny, ze szpitala polowego wzywa swoich zwolenników do marszu na Ministerstwo Obrony Ukrainy, oburzony rażącą niekompetencją władz w Kijowie.
I to właśnie jest prawdziwą przyczyną tego, że Poroszenie zmiękła w Mińsku rura, i że dla Donbasu pojawiła się wreszcie perspektywa pokoju .

 Bogusław Jeznach

Za: http://jeznach.neon24.pl/post/112342,odwrot-z-donbasu